Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#7 you don't have to be straight with me

Yoongi siedział na puszystej wykładzinie w studio Seokjina, na jego nogach gumowane spodnie, w nie niezdarnie wsadzona koszula z jedwabiopodobnej tkaniny. Przed nim stał otwarty karton pełen zakurzonych książek – wyjmował je pojedynczo, wycierał brzegiem długiego rękawa, a potem podawał Seokjinowi, który z nieobecnym wyrazem twarzy układał je wewnątrz wydrążonych w ścianie półek.

Mając w krwiobiegu kto-wie-ile drinków, Yoongi po prostu zaakceptował powierzone mu zadanie, bez potrzeby refleksji nad tym, czy jutro będzie tego żałował czy tym, jaki Seokjin miał motyw w kazaniu mu zostać, jeśli teraz ostentacyjnie go ignorował.

„Przeczytałeś to wszystko?" W sumie nie był aż tak ciekawy, ale język sam rwał mu się do rozmowy, od biedy do monologu, naprawdę o czymkolwiek. Seokjin zwrócił się w jego stronę i nie spoglądając mu w oczy, wziął od niego kolejny egzemplarz, jakąś powieść w cienkiej okładce.

„Większość," wzruszył ramionami. Yoongi pokiwał głową sam do siebie i wyciągnął za jednym zamachem trzy książki, ostatnie z tego pudełka. Ułożył je na swoich udach, ponownie naciągnął na dłoń koniec rękawa i wziął się za wycieranie grzbietów. „Nie musisz tak tego polerować." Seokjin był ewidentnie wkurwiony. Kucnął naprzeciwko Yoongiego i bez ostrzeżenia wyciągnął mu książkę z dłoni. Yoongi poluzował uścisk, czując, jak materiał ześlizguje się najpierw z jego palców, a potem wzdłuż uniesionego przedramienia.

Kątem oka dostrzegł przebłysk czegoś czerwonego i w nagłym olśnieniu spuścił wzrok na klubową opaskę, która dalej tkwiła ciasno wokół jego nadgarstka.

Kurwa.

Znowu zaczynał panikować, a przecież nie było szans, żeby Seokjin znał nazwy tutejszych gejowskich klubów. Albo jakichkolwiek gejowskich klubów, od tego zacznijmy. Nawet Yoongi, zainteresowany tematem, musiał włożyć nieco wysiłku, żeby znaleźć jakieś rzetelne, aktualne info. Coco było chyba najlepiej ukrytą miejscówką w tym mieście. Wszystko było w porządku. Jeśli tylko zachowa spokój i nie wzbudzi podejrzeń, nic się nie stanie.

Yoongi momentalnie podniósł wzrok i spotkał się z tą samą obojętnością, co przez cały wieczór: brak jakiejkolwiek ekspresji, niepokojąco stoicki spokój. Seokjin omiótł opaskę wzrokiem – jego gałki oczne prześlizgnęły się po nadrukowanym napisie. Zegar wreszcie odmierzył sekundę z głośnym tyknięciem; Seokjin spojrzał mu w oczy, wzdychając ciężko.

Jak dobrze, że Yoongi był pijany. Jego trzeźwy odpowiednik odwróciłby wzrok w tym samym momencie.

Kolejna sekunda, tyk, tyk, ty-

„Dam ci jakąś ścierkę," odezwał się w końcu, przerywając kontakt wzrokowy. Yoongi nie był pewny, czy kąciki jego ust uniosły się na moment w uśmiechu, czy była to część mimiki wynikającej z mówienia. „Szkoda koszuli," dodał ciszej, jednocześnie sięgając zdecydowanym gestem ku jego rękawowi, rozprostowując go aż po nadgarstek i chowając opaskę pod materiałem.

Nim świadomość Yoongiego dogoniła rzeczywistość, siedział już na dywanie sam; jego dłoń wyraźnie chłodniejsza w miejscu, gdzie przed chwilą musnęły ją szorstkie opuszki chłopaka, skronie pulsujące. Miał gardło wyschnięte na wiór, język wiotki i ciężki w lekko rozchylonych ustach.

Nic się nie stało. Kompletnie nic się nie stało.

(Szkoda.)

Yoongi potrząsnął głową i dźwignął się z podłogi, aby przyciągnąć do siebie następny karton. Seokjin wrócił moment później i rzuciwszy mu na kolana kawałek jakiejś szmatki, wrócił do układania książek.

Zazwyczaj to Seokjin był tym, który inicjował rozmowę. Zwykł wypełniać ciszę jakimiś nieistotnymi komentarzami, na które Yoongi nieudolnie odpowiadał, po części ze stresu, po części z rezerwy do samego rozmówcy – tak mijały im dotychczasowe projektowe spotkania.

Dzisiaj Seokjin nie mówił nic. Może nie czuł się zobowiązany, skoro nie chodziło o projekt. Może nie uważał wstawionego Yoongiego za kompana godnego dialogu. Może tak naprawdę również go nie znosił i kazał mu zostać tylko dlatego, że potrzebował dodatkowych rąk do pracy.

Cokolwiek.

Yoongi przetarł kolejną książkę i ułożył ją na stosiku obok swoich nóg.

„Nie cierpię klubów," oznajmił Seokjin w pewnym momencie, w drodze między półką, a pudełkiem.

Och, więc jednak będą dzisiaj rozmawiać.

„Czemu?"

Seokjin pokręcił głową z wahaniem, po czym schylił się po książkę; znajomy zapach jego ubrań omiótł twarz Yoongiego i rozmył się w dusznym powietrzu, zbyt prędko. Jego serce wykonało gwałtowne salto.

„Za pierwszym razem ukradli mi telefon. Za drugim prawie dałem wcisnąć sobie mefedron, i za trzecim-" Seokjin zrobił grymas i mrugnął intensywnie, patrząc na jakiś bliżej nieokreślony punkt w ścianie. Co za trzecim? „Wiesz, co jest najgorsze?"

Yoongi pokręcił głową, pomimo iż nikt na niego nie patrzył. Seokjin znów stał do niego tyłem.

„Z czasem do tego przywykasz. Bawisz się."

Wyobraził sobie Seokjina tańczącego w klubie, jego dłonie sunące wzdłuż talii jakiejś kształtnej dziewczyny, wilgotne od alkoholu usta całujące jej skórę w ten sam sposób, w jaki Yoongi był dziś całowany przez-

(Jak on miał na imię?)

„Szczerze, Yoongi. Dobrze się bawiłeś?"

Yoongi zarejestrował pytanie z opóźnieniem, zbyt skupiony na tym, by przypomnieć sobie imię tamtego chłopaka. Nie to, żeby jego imię było mu do czegoś potrzebne. Po prostu fakt, że macał się w toalecie z kimś, kogo teraz nawet nie umiał nazwać, nie wydawał mu się w porządku. Słodki Panie, chyba już zaczynał trzeźwieć, bo na samo wspomnienie sytuacji czuł się zażenowany.

„Nie gadajmy o tym," westchnął. Seokjin prychnął pod nosem i faktycznie nie wrócił już do tematu. Yoongi opróżnił karton w milczeniu. Dalej myślał o Seokjinie oddającym się klubowym rozrywkom – alkohol, propozycje narkotyków, ogłuszająca muzyka i ludzie, tłumy obcych ludzi. Ktoś dotykał go w tańcu, ktoś patrzył mu w oczy przy barze, ktoś pewnie poszedł z nim do łóżka. Ktoś następnego dnia zapomniał jego imię i wrócił do swojego spierdolonego życia, z jednym błędem na koncie więcej.

Im dłużej o tym myślał, tym bardziej czuł się odległy i smutny.

Był zazdrosny o każdą z tych osób, o wymyślone kochanki i partnerki, przypadkowe i również zapomniane. Nawet jeśli nie były dla niego kimś ważnym... Wciąż dostały szansę na coś, o czym Yoongi mógł jedynie pomarzyć.

Chciałby stać się dla Seokjina taką przygodą na jedną noc? Przecież koniec końców interesowało go tylko jego ciało, nic więcej... A jednak Yoongi nie był do końca przekonany.

(Następnego dnia mógłby odczuwać zupełnie inny rodzaj żalu niż ten, który nadejdzie jutro rano.)

Od czego uciekał, albo za czym gonił Seokjin?

Czy może miał kogoś, o kim chciał zapomnieć, tak jak Yoongi?

Seokjin plątał się w milczeniu po mieszkaniu, nieświadomy znaków zapytania kierowanych pod jego adresem.

Powinien się zbierać.

„Będę już szedł," oznajmił, podnosząc się ostrożnie z podłogi i na szczęście utrzymując balans. Podreptał do przedpokoju i zaczął po ciemku szukać butów. Gdzie on je do cholery rzucił? Seokjin podążył za nim i zapalił światło.

„Jest po pierwszej." Yoongi wzruszył ramionami, nie dostrzegając korelacji. Wreszcie odnalazł obuwie. Nie chcąc ryzykować utraty równowagi, oparł się o ścianę i dopiero wtedy nasunął półbuty na nogi; grawitacja była dziś mocnym przeciwnikiem. Wyprostował się i wsunął dłoń do kieszeni, chcąc wygrzebać jakieś drobne na bilet. Może w drugiej? Kurde. „Ej, Yoongi."

„Pożyczysz mi na tramwaj?" powiedział w tym samym momencie.

„Nocne mają inne trasy," westchnął Seokjin z irytacją i wyminął Yoongiego, by zatrzymać się na wprost wieszaka z ubraniami. „Chce ci się jechać z przesiadką przez całe miasto?"

„Nie chce mi się iść na nogach," burknął. Seokjin stał mu na drodze i ewidentnie zdawał sobie z tego sprawę. Yoongi zmierzył go (jak mu się zdawało) złowieszczym spojrzeniem. „To jak, pożyczysz mi tych kilka złotych?"

Seokjin nie ruszył się z miejsca.

„Mogę podrzucić cię autem."

„Och," stęknął, spuszczając wzrok.

To nie był dobry pomysł. Nie powinien przyjmować od Seokjina żadnych uprzejmości – wiedział to nawet w takim stanie.

Chciał odmówić, ale ten narzucał już na siebie płaszcz, jednocześnie wykopując buty spod ściany.

„No chodź," popędził go, niecierpliwie potrząsając pękiem kluczy w powietrzu. Yoongi ściągnął z wieszaka swoją kurtkę i bez słowa podążył za Seokjinem.

Od tego momentu nie wydarzyło się już nic ważnego: Seokjin otworzył samochód, Yoongi niezdarnie wdrapał się na siedzenie pasażera i upomniany, zapiął pasy. Auto powoli wycofało z parkingu na opustoszałą jezdnię. Włączony ciepły nawiew oraz audycja w radiu uśpiły Yoongiego bardzo szybko, tak że obudził się dopiero na kolejnym parkingu, potrząśnięty lekko za ramię.

„Dzięki," wymamrotał z dłonią na klamce.

„Lubię jeździć po nocy," odpowiedział Seokjin i z całkowicie poważną miną puścił do niego oczko. Yoongi zrobił grymas, pokiwał głową. Po sekundzie zawahania, czy powinien dodać coś jeszcze (nie powinien), wygramolił się na zewnątrz. „Dobranoc, Yoongi."

„Ech, do poniedziałku."

Yoongi ostrożnie trzasnął drzwiami, uniósł szybko rękę w geście pożegnania, po czym wsunął dłonie do kieszeni kurtki i potruchtał lekkim krokiem do akademika; przymrozek dotkliwie szczypał go w rozgrzane policzki oraz wyschnięte wargi, gdy oblizawszy je, uśmiechnął się głupio do płytek chodnikowych.

Nie wydarzyło się nic ważnego – dlaczego więc tak się czuł? Dlaczego jego serce wręcz śpiewało, całe gorące i żywe, a na usta pchał się uśmiech?

Kompletnie nic ważnego. Seokjin właśnie odwiózł go pijanego pod sam akademik. Seokjin życzył mu dobrej nocy. Seokjin puścił do niego oczko. Seokjin, Seokjin, Seokjin.

Yoongi pewnie trwałby w tym błogim stanie nieco dłużej, ale po wejściu do windy spotkał się ze swoim lustrzanym odbiciem; jego szkliste oczy spojrzały na siebie z otrzeźwiającym horrorem.

„Kurwa," wydusił, wbijając wzrok w swoją szyję, naznaczoną po obu stronach ciągiem sinych malinek.

„Piętro trzecie," odpowiedział mu znajomy męski głos.

* * *

Kiedy Jungkook pełen podziwu krzyknął: „nasz Yoongi wreszcie przyprowadził dziewczynę!" Yoongi nie wyprowadził go z błędu. Zaśmiał się głośno, odparł: „no ba!" z uśmieszkiem i wypiął pierś do przodu, gdy jego współlokator klepnął go w plecy z siłą wprawionego drwala.

Yoongi przygotował się na to wszystko. Na szczegółowe przesłuchanie. Na baczne oczy Jimina, które dojrzą malinki pomimo golfu. Był gotowy na stanie się dla swoich kumpli główną atrakcją nudnego poniedziałku, dlatego odpowiadał na pytania pewnie i dostarczał szczegółów, o które nikt go nie prosił, tak jak zwykle czynił to Jungkook – wtedy Jimin będzie kazał mu się zamknąć, Yoongi już przez to przechodził.

Czuł się trochę dziwnie, chwaląc się seksem, którego nie było, ale generalnie nie miał nic przeciwko. To była cena, którą był w stanie zapłacić za ukrycie prawdziwego biegu wydarzeń.

Jeśli Yoongi na coś się nie przygotował, to na reakcję Seokjina po jego spóźnionym przybyciu na wf.

„Uuu, Min Yoongi!" wrzasnął Seokjin, kręcąc głową na wszystkie strony ze zbytnim entuzjazmem. „Co ja tu widzę! Udany weekend, co?"

Co do cholery. Yoongi zmarszczył brwi, zachowawczo robiąc krok do tyłu. Miał alergię na Seokjina w takim wydaniu – za dużo decybeli, za dużo chaotycznych ruchów. To nie była ta sama osoba, z którą kilka dni temu układał książki.

„Tak się kończy mieszkanie z Jungkookiem!" wtrącił się Jimin, ciągnąc wspomnianego pod łokieć w ich kierunku.

„Co to niby znaczy, hę?" obruszył się Jungkook, uwalniając się z objęcia z miną obrażonego czterolatka. „Moja dziewczyna to nie jednorazowa dupa z Tindera, wypraszam sobie."

Ups. Czas zmienić temat.

„Wybacz, ale to ty w zeszłym tygodniu skarżyłeś się na swoje monogamiczne życie," zabrał głos Yoongi, przez cały czas utrzymując kamienną twarz mimo przyśpieszonego bicia serca. Seokjin słuchał, z palcami ułożonymi przy brodzie i przyklejonym uśmiechem akwizytora. „Pozwól, że zacytu-"

„Mam zacytować, co powiedziałeś o umiejętnościach twojego języka?"

„Och, zamknijcie się," jęknął Jimin.

„Tylko pozazdrościć, no no." Seokjin patrzył na Yoongiego tak, jakby stawiał mu wyzwanie. Pieprzony idiota czerpał frajdę z podpuszczania go. „Zrobiłeś jej rano śniadanie do łóżka? Czy najadła się twoją szyją?"

Naprawdę miał ochotę coś mu zrobić, i tym razem nie w kontekście seksualnym. Zacisnął pięści.

„Nie tylko moją szyją," odpowiedział z uśmieszkiem. Jeśli już grał, musiał iść na całość – taka była oficjalna wersja wydarzeń. Jimin z Jungkookiem wydali z siebie zgodny pomruk męskiej solidarności, drugi raz tego dnia. Seokjin mrugnął, raz. „A po wszystkim odprowadziłem ją na nocny tramwaj."

„Trzeba było zamówić taksówkę! Co za gentleman każe damie jeździć nocnym?"

Yoongi zaśmiał się pod nosem, kręcąc głową z niedowierzaniem. Jungkook wtrącił jakiś komentarz, ale wychodziło na to, że ani on, ani Seokjin go nie dosłyszeli. Yoongi zdał sobie z tego sprawę dopiero później, teraz jednak patrzył Seokjinowi w oczy i widział w nich tę samą osobę, która kucając nad nim z książką w dłoni, poprawiała mu rękaw koszuli.

„Ty byś pewnie odwiózł ją autem pod sam próg, co?" odpowiedział powoli, jego cwany uśmiech rozmył się gdzieś między słowami. Seokjin mrugnął, tym razem dwa razy; Yoongi liczył. (I liczył, że-)

„Tylko gdyby-"

„Ej idziecie!?" Yoongi otrząsnął się z transu – nagły hałas na hali uderzył go zewsząd, gdy zmieszany przeniósł wzrok na Jungkooka. „Gramy już, ruszcie tyłki."

„A ty czym będziesz ruszał?" zapytał Seokjin z przerysowanym zdziwieniem, jego głos wyższy o oktawę. Wychylił się do przodu, próbując zajrzeć Jungkookowi przez ramię. „Tak jak myślałem! Znowu zostawiłeś tyłek w domu."

„Och, spierdalaj. Pracuję nad tym!"

Seokjin zaśmiał się piskliwie, klepiąc dłońmi w uda. Znowu był sobą.

(Był?)

Yoongi nie miał pojęcia, na co liczył.

* * *

Kiedy Seokjin zawołał go z kuchni, Yoongi siedział na kanapie, z jego laptopem na kolanach. Pasek przesyłania na ekranie powoli wydłużał się, gdy kolejne zdjęcia z dzisiejszej sesji lądowały na dysku. Jeszcze tylko kilka minut i mógłby iść do domu. Na dzisiaj skończyli.

„Jaką chcesz herbatę?" Yoongi odwrócił głowę i spojrzał na chłopaka stojącego przed otwartą szafką, obok niego na blacie przygotowane dwa kubki. „Zielona z rabarbarem? Earl Grey? Mam jeszcze sypaną i-"

„Minutkę."

„Wiem, że masz o mnie złe zdanie, ale posądzanie mnie o serwowanie Minutki gościom to przesada, Yoongi," obruszył się, bez pytania wyjmując z pierwszego z brzegu pudełka dwie torebki, by następnie wrzucić je agresywnie do kubków.

Yoongi westchnął ciężko.

„Miałem na myśli, żebyś się wstrzymał. Nie chcę nic pić, dzięki."

„Ach." Seokjin zatrzymał się i utkwił wzrok w trzymanym w dłoni czajniku, jakby nagle nie wiedział, co z nim zrobić. Yoongi poczuł się głupio.

Nie powinien zostawać dłużej. Szczególnie po ostatnim piątku, który był z jego strony kardynalnym błędem. Dla Seokjina to była tylko herbata, ale dla Yoongiego... dla niego był to kolejny krok w labirynt, z którego nie potrafił wyjść. Kolejne minuty, które utwierdzą go w przekonaniu, że Seokjin wcale nie był zły, i wcale nie był taki, za jakiego chciał uchodzić na uczelni. Yoongi nie miał pewności, czy jego przekonanie jest właściwe – być może nie było. Miał za to pewność, że zapomniałby o nim łatwiej, gdyby jednak nie miał racji. Nie chciał utwierdzać się w żadnym przekonaniu. Chciał mieć go za głośnego idiotę, który opowiada nieśmieszne żarty, wsadza nos w nieswoje sprawy i stawia się przy jego kumplach w epicentrum uwagi. Och, jak Yoongi go wtedy nie znosił. Jak on go kurwa wtedy nienawidził.

Yoongi usłyszał, jak jego zęby zgrzytają w ciszy mieszkania.

„Chciałem ci złożyć pewną ofertę." Seokjin odezwał się ponownie – jego głos był spokojny i na pozór wyluzowany, ale sposób, w jaki dalej niezręcznie stał na środku kuchni, z tym cholernym czajnikiem i wzrokiem prześlizgującym się po ścianach... Yoongi czuł w powietrzu stres. Nie odpowiedział nic, bo w sumie nie wiedział co. Jeśli chodziło mu o ten nieszczęsny piątek i zaraz miał go zacząć szantażować, to równie dobrze mógł zachować milczenie. Seokjin wreszcie zatrzymał wzrok na nim – potwierdziwszy, że nie ruszył się z miejsca, bez pytania zalał wrzątkiem obie torebki. „Chcę wynająć fotografa. Do prywatnej sesji."

Chyba był bezpieczny.

„Okej."

„Na twoich zdjęciach zawsze wyglądam dobrze, więc... oczywiście zapłaciłbym ci," kontynuował, kręcąc się po kuchni w te i wewte. „Nie proszę o to jako kolega, to jest ważne. Proszę cię tylko dlatego, że tak jak już powiedziałem, zależy mi na dobrych zdjęciach, a ty-"

„Okej, co to za sesja?"

Yoongi był poniekąd zauroczony jego obecnym zamotaniem. Wyglądał wtedy tak krucho i... prawdziwie. Wyrzuty sumienia kopnęły go w sam żołądek.

Seokjin zignorował pytanie. Zostawił herbaty na blacie i żwawym krokiem podreptał w kierunku łazienki.

„Daj mi chwilkę!" krzyknął już za zamkniętymi drzwiami. Yoongi westchnął i przeniósł wzrok na monitor. Widząc, że zdjęcia już się przerzuciły, wyciągnął kartę pamięci, a następnie zamknął laptopa.

„Płacę cztery stówy, to więcej niż w większości cenników." Yoongi obrócił głowę w stronę na nowo otwartych drzwi łazienki. Zatrzymał wzrok na białym luźno zawiązanym szlafroku, który sięgał Seokjinowi do połowy ud. Czas stanął. Sądząc po gorącym tsunami, które właśnie pędziło przez jego krwiobieg, niedługo stanie również coś innego. „Nie potrzebuję retuszu, ale chciałbym, żebyś jako fotograf potraktował mnie jak każdego obcego klienta. Mam przez to na myśli dyskrecję, między innymi."

Yoongi rozdziawił usta, bezwiednie podążając oczami za Seokjinem, kiedy ten wrócił do kuchni, oparł się o blat i jak gdyby nigdy nic, napił się swojej herbaty.

Musiał mu odmówić, w tym momencie. Yoongi na nic się jeszcze nie zgodził.

„Czterysta złotych?"

Seokjin pokiwał głową, po czym obrócił się za siebie, aby odłożyć kubek na blat, odsłaniając tym samym na moment kawałek swojego nagiego torsu.

Mógłby za to kupić nowy obiektyw szerokokątny.

(Mógłby za to umrzeć.)

„Jasne, dyskrecja. Ma się rozumieć," wybełkotał. Seokjin powoli pokonał dzielący ich dystans, by przysiąść na naramienniku kanapy, nagie nogi rozprostowane na dywanie, jedna z rąk założona o oparcie i druga przytrzymująca szlafrok w okolicy pasa. Yoongi utkwił w niej wzrok tak intensywnie, jakby od tego zależało jego życie. Poczuł zapach własnego antyperspirantu, ciepło parujące pod jego wełnianym swetrem. „Więc... co dokładnie... to ma być?"

„Akty. W bieliźnie."

„Okej."

Seokjin bawił się paskiem szlafroka, jego krzywe palce wędrujące po puszystej tkaninie, w tę i z powrotem. Yoongi przeniósł wzrok na jego twarz – czerwone uszy i różowe policzki, błyszczące oczy pełne determinacji; ciężko było stwierdzić, czy dalej był zestresowany, czy nie. Yoongi był. Był również boleśnie podniecony, a przecież nawet jeszcze nie zaczęli. Być może diabeł tkwił w samym oczekiwaniu.

„Mam jeszcze jeden warunek. Wiem, że to pewnie mało profesjonalna praktyka, ale chcę zdjęcia zrobione moim polaroidem."

Yoongi uniósł brwi. W sumie cokolwiek – na tym etapie mógł go fotografować nawet starą Nokią albo kamerą termowizyjną.

„Jesteś dziwny," powiedział mimo wszystko, prychając pod nosem. „Będziesz je trzymał w rodzinnym albumie? Czy wysyłasz ludziom nudesy listem?"

Seokjin również prychnął.

„Panie fotografie, wydaje mi się, że to nie jest pańska sprawa," odpowiedział rozbawiony. Yoongi spuścił wzrok na swoje niespokojne dłonie.

No tak. Profesjonalne usługi.

Różowy polaroid został rzucony w jego stronę. Yoongi przyłożył go do twarzy, patrząc przez obiektyw, jak chłopak rozwiązuje wreszcie szlafrok, stojąc na wprost niego, na środku dywanu. Seokjin spojrzał w aparat i uśmiechnął się krótko.

„Gdzie powinienem pozować?"

Ja mam wiedzieć?"

Na kanapie. Rozłóż ją i połóż się tak, jakbyś-

„Płacę ci za to, żebyś wiedział," powiedział poważnie. Yoongi westchnął bezgłośnie, z trudem podnosząc się z kanapy, do której zdążył się już niemal przykleić. Podreptał do kuchni i napił się swojej jeszcze ciepłej herbaty. Czas płynął wolniej, niż mu się zdawało.

„Rozłóż kanapę." Kolejny łyk, jego przełyk dalej był suchy. „Rozumiem, że mają wyglądać raczej zwyczajnie, nic artystycznego."

„Czytasz mi w myślach, Yoongi."

„Panie fotografie," poprawił go, stawiając w kierunku dywanu kroki, które miał nadzieję, że wyglądały na pewniejsze, niż sam czuł. Seokjin zachichotał, zsuwając szlafrok z ramion. Och.

Och kurwa, po co on się na to godził.

Yoongi zacisnął wargi, zatrzymał się przy telewizorze. Seokjin usiadł na skraju kanapy, jego uda w lekkim rozkroku rozpłaszczone o grafitowe siedzisko, dłonie wygładzające tapicerkę, bezczynne. Yoongi uniósł polaroid i spojrzał na jego bokserki przez obiektyw – nie były bardzo obcisłe, ale bez problemu mógł zaznaczyć oczami wyobraźni punkt, gdzie kończył się jego spoczywający członek, wypukłość odznaczająca się z prawej strony czarnej nogawki. Seokjin spojrzał w aparat, uniósł brew.

„No więc?"

„Wyglądasz, jakbyś pozował do legitymacji, weź coś zrób z rękami," mruknął w plastik aparatu. „Oprzyj ciężar ciała na jednej, tak, pochyl się nieco, a drugą-" Seokjin ułożył drugą dłoń na biodrze, jego palce musnęły skórę nad gumką bokserek. „Tak, dokładnie."

Pstryk. Zdjęcie spadło na podłogę. Seokjin odchylił się mocniej do tyłu, jego nogi rozstawiły się szerzej, jedna z dłoni powędrowała wzdłuż krągłości uda. Pstryk, pstryk, pstryk.

„Połóż się. Zegnij nogę w kolanie. Jeszcze. Tak, perfekcyjnie."

Pstryk. Yoongi zrobił krok do przodu, przestępując nad opadłymi na dywan fotografiami. Seokjin, rozłożony w poprzek na kanapie, oblizał wargi, patrząc mu w oczy przez obiektyw. Członek Yoongiego zapulsował w spodniach. Kucnął, robiąc zdjęcie z innej perspektywy. Seokjin rozłożył nogi jeszcze szerzej, ostentacyjnie sunąc dłonią wzdłuż wewnętrznej strony uda.

„Świetnie. Nie musisz patrzeć w obiektyw, możesz-" Seokjin ustawił głowę pod innym kątem i spojrzał niżej, na krocze Yoongiego. „Możesz zamknąć oczy," dodał z naciskiem. Pstryk. Seokjin przymknął powieki i rozchylił wargi, gdy jego dłoń przemknęła przez środek wybrzuszenia bokserek. Pstryk. Yoongi uklęknął na dywanie, zrobił kolejny krok do przodu. Seokjin przekręcił się na bok, eksponując wcięcie w talii.

„Jak jeszcze wyglądałbym dobrze?" zapytał szybko, niemal szeptem, który z odległości jednego metra był w uszach Yoongiego wystarczająco głośny. Yoongi odsunął aparat od twarzy na jedną krótką chwilę i tym samym szeptem odpowiedział:

„Na brzuchu. Oprzyj łokcie. Głowa wyżej, tak. Pośladki też. Dobrze. Bardzo dobrze."

Pstryk. Yoongi słyszał jego nierówny oddech, czuł zapach jego ciała, gorący zapach podniecenia, feromonów unoszących się w dusznym powietrzu szczelnie pozamykanego mieszkania i kurwa, pewnie do tego czasu Yoongi już przeciekał, musiał być twardy jak kamień, wiedział, że był.

Seokjin patrzył w obiektyw tak, jakby grał właśnie główną rolę w pretensjonalnym porno. Yoongi, mając w głowie wszystkie porno, które nakręcił z nim w swojej wyobraźni, zrobił na kolanach kolejny krok w stronę kanapy, aż jego brzuch dobił do tapicerki. Seokjin oderwał tułów od siedziska i przekręcił się lekko na bok, jedna z nóg założona na drugą, zgięta w kolanie. Yoongi nakierował obiektyw na jego bokserki, na członka teraz wyraźnie odznaczającego się pod tkaniną, napinającego ją. Pstryk. I wyżej, na jego dłoń przy gumce, czubki palców wsuwające się pod spód, prowokacyjnie odciągające ją na pół centymetra od skóry, by potem wycofać się szybko. Pstryk.

Yoongi nakierował polaroid na jego twarz, szepcząc kolejne skrawki swoich fantazji.

Cały ekran wypełniły jego usta. Wspomnienie, słodka mieszanka triumfu i melancholii, rozlały się po sercu Yoongiego. Wciąż był jego numerem jeden, na każdej liście. Yoongi przegrał. Yoongi wygrał. Yoongi nie dbał o to w tej chwili.

Pstryk.

I wtedy polaroid zapikał, oznajmiając brak papieru. Odsunął go od twarzy. Oczy Seokjina, lubieżnie czarne, straciły swojego pośrednika i spojrzały prosto na Yoongiego. Yoongi spuścił wzrok na tapicerkę usłaną papierem fotograficznym, ujęcia jego bokserek, dłoni i sutków, chaotyczne i poruszone, bijące intymnością, całkowicie nieprofesjonalne.

Serce biło mu tak szybko, że chciało mu się rzygać.

Seokjin wziął jedno ze zdjęć między palce i przyjrzał mu się od niechcenia.

„Prześlij mi numer konta do przelewu," oznajmił, wciąż ze wzrokiem utkwionym w fotografii, jakby na tym rozmazanym kawałku papieru było coś wymagającego skupienia uwagi.

Może po prostu nie chciał patrzeć na niego. Może Yoongi jednak przegiął – czy w tym momencie jego intencje nie były oczywiste? Zdawszy sobie sprawę, że dalej klęczy przyciśnięty do kanapy, wycofał się na kolanach do tyłu, po czym zaczął zbierać zdjęcia.

„Pozbieram sam, dzięki," zapewnił. Yoongi nie widział go, ale usłyszał w jego głosie uśmiech. Odłożył podniesione zdjęcia na dywan. Seokjin wstał z kanapy i wyminąwszy go, podreptał w bokserkach do łazienki. „Dobra robota, Yoongi."

Yoongi przycisnął rękę do swojej dudniącej piersi i wypuścił z płuc powietrze.

Chciał wrócić do domu, a potem masturbować się tak długo, aż przestanie chcieć mu się płakać.

Bez namysłu podniósł jedno ze zdjęć z dywanu, pierwsze lepsze ujęcie, które nawinęło mu się pod rękę, i wsadził je do kieszeni spodni. Wstał pośpiesznie z podłogi, zgarnął swoje rzeczy, i nawet nie zawiązując butów, opuścił mieszkanie.

Z nieba padało coś na kształt już roztopionego śniegu. Ostre krople celowały w rozpaloną twarz Yoongiego z prędkością pocisków karabinu maszynowego.

Chyba wróci do domu na nogach. Potrzebował czasu, aby ochłonąć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro