#3 and if i try my hardest, would you look my way?
„Mogę szluga?"
„Myślałem, że nie palisz, Yoongi."
„Nie palę."
Namjoon spojrzał na niego zbity z tropu, ale bez słowa podsunął mu pod dłoń paczkę. Yoongi wyciągnął papierosa ze środka i wsunął go do ust, patrząc wyczekująco na drugiego chłopaka, czekając na ogień.
„Masz jakiś problem, Yoongi?" zapytał go zamiast tego, jedna dłoń w kieszeni, druga trzymająca własnego papierosa. Powietrze za oknem było rześkie, ale znośne – nie oczekiwał niczego lepszego po drugim tygodniu października. No, może nieco więcej pieniędzy oraz tolerancji, trochę mniej bullshitu do wzięcia na barki, nie tylko w tym tygodniu. Wzruszył ramionami.
„Dasz mi zapalniczkę?" Namjoon westchnął i po chwili wreszcie podpalił mu papierosa, osłaniając ogień od wiatru drugą dłonią. Yoongi zaciągnął się i kaszlnął lekko. „A wyglądam, jakbym miał?"
„Zawsze tak wyglądasz, jeśli mam być szczery." Yoongi nie skomentował. Skupił się na sposobie, w jaki toksyny piekły go w krtani. Nie palił. Nie umiał palić. Nie czuł się lepiej.
„Jest taki jeden koleś, który mnie wkurwia," powiedział wreszcie. Namjoon patrzył za okno. Yoongi wziął głęboki wdech, tym razem bez papierosa. Może faktycznie powinien to z siebie wyrzucić, tyle ile mógł. „Mamy razem niektóre zajęcia i za każdym razem-, nie wiem, nie znoszę go."
„Czym cię tak wkurwia, hm?"
Tym, że nie widzi, że go ignoruję. Że się do mnie odzywa i uśmiecha. I tym, jak śmieje się tak głośno, że słyszę go nawet z innego piętra, że nie mogę przestać o nim-
„Doczepił się do nas, jakby nie miał swojej grupy," mruknął, wzrok utkwiony w papierosie, który powoli wypalał się między jego zaciśniętymi palcami. „Ma okropne poczucie humoru. I jest homofobem."
„Jesteś gejem?"
„Co!? Nie." Yoongi zaciągnął się gwałtownie, o mało nie parząc się w usta, i tym razem dym dosięgnął do jego płuc. Zrobiło mu się gorąco. „Rasistów też nie lubię, a wyglądam ci na Murzyna?"
Namjoon udał, że się przygląda, po czym zaśmiał się sucho.
„Sorry, nie chciałem cię obrazić."
Yoongi westchnął i zgasił papierosa o zewnętrzny parapet. Namjoon już dawno skończył swojego i teraz stał oparty plecami o ścianę, przyglądając się mu. Nie było w tym nic złośliwego, nie wyglądał też, jakby próbował przejrzeć go na wylot. Po prostu patrzył, tak jak patrzy się na mijane drzewa podczas jazdy samochodem albo na ekran telewizora. Albo na wkurwionych kumpli z piętra akademika, którzy nie mają nikogo, komu mogliby się wyżalić. Zdobył się na odwagę, aby kontynuować.
„Mamy na wydziale taką parę. Dwóch chłopaków. Jeden z nich jest z tym wkurwiającym typem na kierunku." Namjoon mruknął przytakująco. „Ten drugi to nie jestem pewien, ale widzę go często u nas na korytarzach w czasie przerw, siedzi z tym swoim Taehyungiem, coś tam sobie robią, jedzą czy cokolwiek... jak to normalne pary, nie? Wkurwia mnie, że nie mogą okazać mu odrobiny szacunku-"
„Czyli to nie tylko ten typ? Ktoś jeszcze go gnębi?"
Yoongi zacisnął wargi. Schował ręce do kieszeni i oparł się o parapet, tyłem do okna. Drzwi do jego pokoju były zamknięte.
„Jeszcze Jungkook. Para błaznów," dodał ciszej.
„Myślałem, że lubicie się z Jungkookiem," stwierdził ostrożnie. Yoongi pokiwał głową. Być może zabrnął w ten punkt dyskusji, gdzie nie mógł wyjaśnić Namjoonowi nic więcej. Namjoon nie mógł mu pomóc. Niepotrzebnie w ogóle zaczynał temat.
„Jungkook to Jungkook," wzruszył ramionami. Namjoon przez dłuższą chwilę nie powiedział nic, jakby czekał, aż doda coś jeszcze. Tylko co Yoongi mógł dodać?
„Może problem leży w czymś innym, co?"
Problem zdecydowanie leżał w czymś innym. Prawdopodobnie w nim samym.
* * *
Seokjin był na pierwszym roku aktorstwa, co oznaczało, że poza wf-em w poniedziałki, mieli także łączone wykłady z mediów współczesnych w każdy czwartek. Zawsze się spóźniał i konsekwentnie wybierał miejsce na auli obok ich trójki. Yoongi winił za to Jungkooka oraz jego przekąski, które potem konspiracyjnie podjadali pod blatem przez całe zajęcia oraz to, że zwykli zajmować tylko ostatnie rzędy.
Może gdyby Yoongi zrzekł się prawa do drzemki i zaczął siadać na przodzie, nie miałby co tydzień tego problemu. Rozważyłby to, gdyby nie fakt, że również lubił chrupki, a ich wykładowca mówił tak, jakby jedną nogą był już na tamtym świecie. Wytrzyma to. Dlaczego to on miałby być tym, który ustąpi?
Ignorowanie Seokjina, gdy dzieliły ich dwa miejsca, było wykonalne. Dzisiaj jednak, kiedy drzwi do auli otworzyły się minutę po rozpoczęciu wykładu, Yoongi już wiedział, że przegrał. Właściwie wiedział to już w momencie, gdy nieopatrznie przepuścił Jimina przodem, tym samym będąc tym, który siedział obok wolnego miejsca na samym skraju rzędu. Za chwilę przekona się o tym, jak to jest ignorować go, siedząc zaraz obok.
I oto jest. Tyle wolnych miejsc z przodu obok ludzi z jego kierunku, drugie tyle wolnych po przeciwnej stronie, a on stoi zaraz nad nim.
„Wolne?"
„Mhm," mruknął sucho, przenosząc wzrok z powrotem na pokaz slajdów. Nienawidził tego, jak jego serce postanowiło nagle przyśpieszyć, a umysł przeszedł w stan pełnej gotowości, skupiony tylko na nim. Jedyne, co rejestrował, to sylwetka Seokjina obok. To, jak ściąga płaszcz i wreszcie siada, uda w rozkroku. Nachyla się do torby i grzebie, prawie trąca go ramieniem, oddycha, pachnie, jest.
„Yoongi, masz pożyczyć długopis? Nie mogę znaleźć."
Słysząc szept zaraz przy swoim uchu, Yoongi zastygł. Zapach miętowej gumy, ledwo wyczuwalna woń czegoś do golenia.
(Tak pachniałby, gdyby-)
Yoongi bez słowa zgarnął jeden z długopisów z blatu Jimina i położył go na tym Seokjina, zabierając rękę, nim palce chłopaka przypadkiem natrafiłyby na jego.
„Dzięki," szepnął ponownie.
Yoongi zignorował uśmiech posłany w jego stronę tak, jak konsekwentnie ignorował wszystko inne, co tylko wiązało się z Seokjinem. Odzywał się do niego tylko wtedy, kiedy bezpośrednio go o coś zapytał i zawsze tak, by urwać temat zaraz na starcie. Jeśli mijali się na korytarzu (co najmniej raz dziennie, niestety), nigdy nie witał się pierwszy i kiedy stali w grupie, zazwyczaj przed wf-em, nigdy nie stawał obok niego. Seokjin zdawał się nie łapać jego subtelnych aluzji i nieugięcie traktował go z taką samą uprzejmością, co Jimina oraz Jungkooka.
Yoongi był nim zmęczony.
Do tego stopnia, że zamiast skupiać się na slajdach, obstawiał, ile jeszcze minie dni, nim posunie się o krok za daleko i impulsywnie nawrzeszczy na niego za to, że odważył się zwrócić do niego tym przyjacielskim, przesłodzonym tonem. Maksymalnie tydzień, Yoongi nie zniesie tego zbyt długo.
W końcu gdyby Seokjin znał go naprawdę, nie byłby dla niego miły. Blokowałby mu przejście, patrzył spode łba i odmawiał bycia w jednej drużynie podczas gdy w kosza, tak jak ostatnio Taehyungowi. Stwierdziłby pewnie, że zarazi się od niego HIV przez dotykanie długopisu i gówno by go obchodziło, że Yoongi nie miał nawet w życiu okazji, by chociaż dotknąć członka, który nie był jego własnym. Splunąłby na niego i zdeptał go z błotem i nazwał ohydnym pedałem i-
Otwarta paczka serowych chipsów wylądowała na jego udach, nim zdążyłby zaprotestować.
(Yoongi nie zniósłby, gdyby Seokjin traktował go w ten sposób, więc z dwojga złego wolał wyjść na ostatniego gbura.)
„Po prostu weź sobie wszystkie, ja nie chcę," mruknął do Seokjina, podczas gdy ten sięgał już do środka, boleśnie powoli próbując wyciągnąć coś i jednocześnie nie szeleścić na pół sali.
„Ale ja chcę," wtrącił się Jimin, przytrzymując chipsy w miejscu. „Siedź spokojnie, zanim nas zauważy."
„Ten dziadek ledwo ogarnia, o czym mówi," zaprotestował, ale posłusznie został na miejscu. Dłoń Seokjina, sama w sobie zupełnie przeciętna, raz za razem muskała jego udo, brudząc czarny jeans serową posypką. To nie powinno być atrakcyjne, nie powinno zmuszać go do wstrzymywania oddechu, nie powinno go podniecać. Nawet jego wykrzywione palce doprowadzały go do białej gorączki, łatwość z jaką mógł wyobrazić je sobie w swoich ustach, podczas gdy-
Nie nie nie, nie tutaj.
Yoongi był przekonany, że ignorowanie go naprawdę jest jedynym wyjściem. Podobało mu się to za bardzo, by mógł sobie na to pozwolić.
„Weź uważaj, tyle co je prałem," burknął zdegustowany. To był pierwszy raz, kiedy odezwał się do niego pierwszy.
* * *
Zanim październik zdążył dobiec końca, Yoongi przyzwyczaił się do wielu rzeczy. Poniedziałkowe wizyty u Jimina stały się ich małą tradycją. Przestał czuć zapach papierosów w kuchni akademika i zaczął myśleć o małym pokoju po jej przeciwległej stronie jako o „swoim". Miał tu swój brzydki widok z okna, stałą trasę po alejkach hipermarketu i ulubioną piekarnię. Kojarzył z twarzy wszystkich recepcjonistów. Już nie dziwiło go to, że auta stoją w korkach. Nie był jeszcze ani razu w kościele, nie patrzył, kto mija go na ulicy i bez namysłu mówił rodzicom przez telefon: „u mnie nic ciekawego", nim jeszcze zapytali, ponieważ pytali zawsze.
I być może naprawdę nie działo się nic ciekawego. Chodził na wszystkie zajęcia. W ładną pogodę robił zdjęcia brzydkich rzeczy. Jeśli padało, a padało coraz częściej, siedział nad notatkami. Pił piwo, łaził przez kampus w tę i z powrotem, odgrzewał jedzenie, nie wysypiał się. Był ciągle zirytowany, zaczął skubać paznokcie i zaciskał dłonie w pięści, nawet teraz.
Seokjin znowu się spóźnił i właśnie wbiegł na halę – twarz wciąż rumiana od wiatru, włosy rozwiane, uszy czerwone. Uda, kolana, ramiona, cholera jasna, szczególnie te potężne jak Pacyfik ramiona, wszystko odsłonięte. Nie, nie będzie tam patrzył, nie może.
To był już czwarty poniedziałek, ale do tego Yoongi jeszcze się nie przyzwyczaił. I zdecydowanie jeszcze mu nie przeszło.
„Ty oraz ty." Wuefista wskazał palcem na Jimina stojącego przed Yoongim w dwuszeregu oraz Jungkooka, który właśnie witał się z Seokjinem jakimś skomplikowanym systemem przybijania piątek oraz trącania się łokciami. „Będziecie demonstrować ćwiczenia."
„Hej Yoongi," powiedział Seokjin, przysuwając się bliżej niego. Yoongi rzucił mu krótkie spojrzenie oraz bezosobowe „cześć", nim przeniósł wzrok z powrotem na nauczyciela, który tłumaczył właśnie Jiminowi jak ma podawać piłkę. Nigdy nawet oficjalnie się sobie nie przedstawili, więc skąd to spoufalanie? Chciał, by zostali przyjaciółmi? Cóż, Yoongi nie chciał. Może i leciał na niego – na jego ciało, mówiąc precyzyjniej – ale to wszystko. Nie lubił go. Nie znosił go jako osoby.
Już nawet nie chodziło o jego zatargi z Taehyungiem czy poczucie humoru, przez które miał ochotę wywracać oczami tak długo, aż wypadną mu z oczodołów (choć to byłoby wystarczającym powodem, gdyby innych zabrakło). Najbardziej odpychała go jego aura akwizytora, który nieproszony pojawia się w drzwiach domu i z przyklejonym uśmiechem próbuje wcisnąć badziewny odkurzacz za kilka tysięcy. Yoongi rozumiał powody akwizytorów oraz specyfikę ich pracy. Nie rozumiał Seokjina, który był taki zupełnie za darmo.
(Było do przewidzenia, że mając takie ciało, gdzieś musi tkwić haczyk.)
Jungkook siedział na podłodze z nogami uniesionymi do góry, naprzeciw niego Jimin, w identycznej pozycji, podawał do niego piłkę do kosza. Znał to ćwiczenie z gimnazjum.
„Chcesz być ze mną w parze?"
Co?
Ktoś rzucił w ich stronę piłkę i Yoongi złapał ją instynktownie, rozglądając się wokół. Pary, mieli dobrać się w pary do ćwiczeń. Seokjin chciał, by podawali sobie piłkę, by dotykali się podeszwami butów i patrzyli w swoją stronę. Będzie siedział przed nim, w swoich krótkich bawełnianych spodenkach, odsłaniał przed Yoongim wewnętrzną stronę i spód swoich bladych ud, napinał swoje mięśnie i-
„Mam już kogoś do pary," mruknął, odchodząc powoli na drugi koniec sali, by wręczyć piłkę pierwszej napotkanej wolnej osobie.
„Będziesz ze mną w parze, Taehyung?"
„Jeżeli to nie jest pretekst, by podzielić się ze mną żartami o gejach, które słyszałem już dwadzieścia razy, to pewnie," odpowiedział poważnie, patrząc mu prosto w oczy.
Yoongi mrugnął kilka razy.
„Nie-, ja-" zaczął się jąkać, skłonny by zaraz przeprosić go za coś, co nawet nie przeszło mu przez myśl, wtedy jednak Taehyung zaczął się śmiać i Yoongi spontanicznie się uśmiechnął. Usiedli na podłodze, dołączając do reszty ćwiczących. Rzut, odbiór, jeszcze raz. „Te żarty nie są śmieszne."
„Twój kolega ma inne zdanie."
„Seokjin? To nie jest mój kolega."
Rzut, odbiór, jeszcze raz. Taehyung pokręcił głową.
„Nie mówię o nim."
Yoongi pomyślał, że to niesprawiedliwe, iż czuje się w tym momencie winny – nie ponosił odpowiedzialności za zachowanie Jungkooka. On też czuł się z tym wszystkim źle. Być może nawet gorzej, niż Taehyung.
W końcu to Taehyung był sobą, a nie on. To Taehyung całował na oczach wszystkich swojego chłopaka, podczas gdy on tylko kibicował im z oddali i zazdrościł, tak cholernie im zazdrościł. „A Seokjin... na jego miejscu bym uważał," dodał pod nosem, ze wzrokiem utkwionym gdzieś za nim, na kimś. Yoongi nie odważył się obejrzeć i nie odważył się zapytać o nic więcej. Wuefista zagwizdał w gwizdek.
„Uwaga! Następne ćwiczenie!"
* * *
„Jeśli za tydzień znowu będzie kosz, to zmieniam grupę," mruknął Jimin, naciągając kaptur na głowę. Znowu padało.
„I co, pójdziesz do dziewczyn na fitness?" prychnął. Z jakiegoś powodu Jimin zamiast skręcić do siebie do domu, podążył za nimi na przystanek.
„Ja tam bym poszedł," wtrącił się Jungkook. Yoongi znów zacisnął dłonie w kieszeniach, boleśnie wbijając sobie paznokcie w naskórek. Był na niego zły. Za każdy dzisiejszy komentarz podczas gry, za tę butelkę wody, z której nie chciał się napić po Taehyungu, bredząc coś o chorobach wenerycznych, za to, że próbował go w to wmieszać, pytając go przy wszystkich, czy się nie brzydził i-
Niech sobie idzie na ten fitness, niech mu zejdzie z oczu.
„Ej, Yoongi, mogę o coś zapytać?" odezwał się niepewnie Jimin. Yoongi poczuł, jak razem z Jungkookiem wymieniają się spojrzeniami. Wzruszył ramionami. „Czemu tak potraktowałeś Seokjina? To było trochę niedyskretne, serio."
„Trochę? Seokjin zapytał nas, czy wszystko w porządku," dodał Jungkook.
Yoongi zaśmiał się, bo już naprawdę nie wiedział, co odpowiedzieć.
„Jest jakiś powód, dla którego go tak nie lubisz?"
Doszli na przystanek. Yoongi zatrzymał się, strzepnął z włosów krople wody i westchnął głośno.
„Kto ci powiedział, że go nie lubię? Nic do niego nie mam. Możesz mu to przekazać, jeśli go to martwi."
„Zaraz mu to przekażę," odpowiedział Jimin entuzjastycznie. Yoongi starał się wierzyć, że był to sarkazm, do chwili kiedy Jimin wyciągnął telefon i zaraz przy nim zaczął pisać, powtarzając pod nosem: „Yoongi mówi, że cię lubi. Jest mu przykro za-"
„Nie jest mi przykro!"
„-za dzisiaj."
„O, nasz tramwaj jedzie," zauważył Jungkook.
„Nie jest mi przykro."
„Za późno, już wysłałem."
Yoongi obrócił się na pięcie i bez pożegnania wsiadł do tramwaju. Nie jest mu przykro, nie jest mu przykro, wcale nie jest mu przykro. Jego odbiciu w szybie szkliły się oczy. Yoongi zamknął powieki.
* * *
Namjoon znalazł Yoongiego, kiedy ten siedział na blacie w kuchni i tępo wpatrywał się w bulgoczącą w garnku wodę. Zaczęła wrzeć już dobrą chwilę temu, ale Yoongi chyba tak naprawdę wcale nie był głodny. Może liczył, że w międzyczasie zechce mu się jeść. Może tylko szukał wymówki, by nie siedzieć w pokoju z Jungkookiem. Może jeszcze coś innego. Chłopak postawił swój rondel na palniku obok, w środku jedno jajko. Yoongi wyciągnął z uszu słuchawki.
„Wrzuć sobie to jajko do mojej wody, będzie szybciej."
„A ty co, nie jesz?" Yoongi pokręcił głową. Namjoon uniósł brwi, ale nie zapytał o nic więcej. Przełożył jajko do wrzątku, wylał wodę ze swojego rondla i jak zwykle podszedł do okna, aby zapalić. Yoongi zagryzł dolną wargę i utkwił wzrok w płytkach podłogowych, nagle czując się jeszcze gorzej.
Może przyszedł tu tylko po to, by móc się wygadać.
Tylko co, jeśli Namjoon nie miał ochoty go dzisiaj słuchać?
Na pewno nie miał ochoty. Wyglądał, jakby nie miał, i w sumie Yoongi to rozumiał. Namjoon nie był jego terapeutą. Ale był chyba jego kumplem, prawda?
Czy small talk przy kuchennym oknie przez miesiąc i okazjonalne picie uczyniło z nich kumpli?
Yoongi zeskoczył z blatu i stanął obok chłopaka, kuląc się z zimna. Krople deszczu odbijały się od parapetu i wpadały do środka, mocząc mu przód bluzy.
„Chujowy dzień, co?" zagadnął.
„Wybitnie chujowy," westchnął Namjoon, resztki dymu z jego ust wylądowały na włosach Yoongiego razem z wiatrem. Zaciągnął się znowu, po czym zaproponował mu bucha. Yoongi odmówił. „Zjebałem kolosa."
„Z czego?"
„Całki nieoznaczone." Yoongi pokiwał powoli głową, wzrok utkwiony w teraz już bezlistnym krajobrazie. Nie miał pojęcia, czym jest całka. „Źle sobie przekształciłem i chuj, trzeba było to zrobić przez części. Brakło mi czasu, żeby to sprawdzić, facet dziś wysłał wyniki i tak jak myślałem... dał mi pieprzone cztery."
„Brzmi fatalnie, stary."
„Jutro jest poprawa, ale powiedział, że cztery to dobra ocena i że nie mogę. Niech się idzie jebać."
„Wiesz, co się rymuje z jebać?" Namjoon zapytał, co. „Najebać. Stawiam wódkę, co ty na to."
Namjoon zgodził się od razu.
* * *
Yoongi najpierw myślał, że wcale nie pije tak dużo, a potem już nie myślał. I kiedy otworzył oczy, za oknem było jasno, zbyt jasno. Był w swoim łóżku. Było mu gorąco. Skopał z siebie kołdrę i dotarło do niego, że dalej ma na sobie wczorajsze ubranie. Było jutro. Znaczy dzisiaj. Znaczy-, jaki w ogóle był dzień?
„Kurwa," wymamrotał zachrypłym głosem. „Kurwa mać, zaspałem."
Instynktownie sięgnął dłonią na brzeg łóżka obok poduszki, gdzie zawsze trzymał telefon podczas snu, ale nie znalazł nic. Spróbował w kieszeni spodni i tym razem trafił. Ponownie zaklął.
Był wtorek, po jedenastej. Przespał poranne ćwiczenia oraz cały jeden wykład. Kolejny wykład właśnie się kończył. Kiedy teraz o tym myślał, pamięta Jungkooka budzącego go z rana, to jak potrząsnął go za ramię. Powinien pójść na ostatnie zajęcia? Może gdyby szybko się wyszykował...
Yoongi spróbował wstać, ale kiedy cały pokój zawirował, a zawartość jego żołądka razem z nim, opadł z powrotem na poduszkę. Jego twarz odbijająca się w wygaszonym ekranie telefonu wyglądała tak, jakby wrócił właśnie z najgłębszych odmętów piekła i tak właśnie się czuł. Był piekielnie skacowany.
Nie pokaże się w takim stanie na uczelni.
Odblokował ponownie telefon i przejrzał powiadomienia. SMS od Jungkooka o tym, że wpisał go na listę obecności na wykładzie. Dwa nieodebrane połączenia od Jimina. Telefon od jego matki jeszcze z wczoraj, który co prawda pamiętał, ale zignorował, nie chcąc odbierać w takim stanie. Kilka powiadomień z mediów społecznościowych i... jeszcze jeden SMS od nieznanego numeru, wysłany dzisiaj po ósmej.
Hej. Przekazali ci szczegóły? Jakby co, to mój numer.
Yoongi nie przypominał sobie, by nawiązywał z kimś wczoraj nowe znajomości. Może to numer Namjoona? Ale po co Namjoon miałby dawać mu swój numer, kiedy mieszkał trzy pokoje dalej? I jakie znowu szczegóły? Zignorował wiadomość i zamiast tego oddzwonił do Jimina.
„Dzwoniłeś do mnie," mruknął w słuchawkę bez przywitania. Brzmiał jakby ktoś przetarł mu struny głosowe papierem ściernym i miał nadzieję, że Jimin tego nie skomentuje.
„Jednak żyjesz! Czemu nie odbierasz?"
„Mam kaca, nie krzycz tak." Jimin westchnął. Przez kilka sekund w słuchawce było cicho i Yoongi poprawił się w łóżku, czekając. „Jesteś tam?"
„Jestem, słuchaj uważnie. Ważna sprawa, chodzi o ten projekt semestralny, który zapowiadali w zeszłym tygodniu. Jest jedna zmiana. Znalazł się jakiś sponsor czy ktoś tam, z Vogue? Chyba tak, jakiś ważny koleś w każdym razie. Najlepsza grupa projektowa dostanie wakacyjny staż u nich, znaczy w stolicy, o ile dobrze zrozu-"
„Grupa? To miał być projekt indywidualny."
„No właśnie tu jest zmiana."
Yoongi zamknął oczy i zmarszczył brwi. Za dużo informacji naraz. I czemu to było na tyle ważne, by dzwonić do niego aż dwa razy? Mógł mu to powiedzieć jutro. Mógł to zrobić Jungkook po powrocie z zajęć. Wrócił myślami do tematu. Staż. Grupy. Vogue.
„Mieliśmy fotografować architekturę. Co do tego ma magazyn modowy."
„Zrobili z tego projekt między-kierunkowy i kazali nam się dobrać z kimś z aktorskiego." Yoongi zacisnął wolną dłoń na brzegu bluzy. Nie był pewny, czy szum pochodził z głośnika, czy to jego ostatnie neurony na skraju wytrzymałości. „Trzeba było się wpisać do dzisiaj i-"
„Z kimś mnie wpisaliście?" popędził go. Głos Jimina działał mu na nerwy. I jeszcze ten szum. Ból zaraz rozsadzi mu skronie.
„Nie dostałeś SMS-a?"
„Nie," skłamał, nie chcąc tłumaczyć mu tego, że jakiegoś dostał, ale nie był podpisany i że-
„Robisz projekt z Seokjinem."
Yoongi przerwał połączenie, wcisnął twarz w poduszkę i jęknął ochryple.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro