Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#2 i said kill me now, i want to die

Kiedy Yoongi wszedł do pokoju, Jungkook już nie spał – ćwiczył na karimacie rozłożonej na środku pokoju, kopiując ruchy trenerki fitness z ekranu komputera. Jego muskularne kończyny unosiły się posłusznie w górę i w dół w rytm jej komand, na twarzy ognista zaciętość.

„Jeszcze dziesięć powtórzeń, kochane! Raz... dwa... trzy..." Yoongi wyminął go i rzuciwszy aparat na łóżko, opadł ciężko na krzesło. Pudełko po pizzy wciąż leżało na blacie, w środku pół kawałka zimnej hawajskiej. Nie był aż tak głodny. (Czy na pewno?) „Osiem... dasz radę, kochana, dziewięć..." Yoongi spojrzał na spocone ciało Jungkooka w samych spodenkach oraz skarpetkach, a następnie na pizzę. Podniósł kawałek dwoma palcami i zwracając wzrok w stronę okna, wcisnął go na raz do ust. Jungkook nie był w jego typie, dziś jednak nie ufał sobie ani trochę. (Nie smakowała tak źle, jak wyglądała.) „To wszystko na dzisiaj! Kolejne wideo na idealne pośladki w przyszły weekend!"

„Chce ci się tak pocić z samego rana?" mruknął z pełnymi ustami. Jungkook uniósł głowę z karimaty, otarł pot z czoła i wydyszał:

„To nie tylko trening ciała."

Yoongi zrobił grymas, po czym wytarł tłuste palce o kawałek serwetki leżącej wewnątrz pudełka. Jungkook nareszcie przestał sapać, ale zamiast tego zaczął przyciągać na przemian nogi do nagiej klatki piersiowej. Idealne pośladki.

„To czego jeszcze? Woli?" prychnął, na co jego współlokator strzelił w jego stronę palcami. Najwidoczniej trafił.

„Otóż to! Widziałeś jej cycki?" Yoongi przytaknął, dodając, że wcale nie były takie dobre. Naprawdę nie były. „Co, ty pewnie z tych, którzy patrzą na tyłek?"

Przez moment Yoongi myślał, że to jakaś aluzja i zastygł, Jungkook jednak dalej ćwiczył, jego twarz całkowicie zrelaksowana i pogodna. Kupił to. Min Yoongi znów był bezbłędnie heteroseksualny.

„Właściwie to jestem z tych, co patrzą na twarz." Jungkook uniósł brwi, jakby domagał się szczegółów. „Dobre usta, Jungkook, potrafią zdziałać cuda."

„Łapię," rzucił, puszczając mu oczko, po czym zwinnie podniósł się z podłogi, zgarnął z półki ręcznik i zniknął w łazience. Yoongi przez chwilę słuchał, jak szum deszczu miesza się z dźwiękiem lanej z prysznica wody, myślami nie będąc w żadnym konkretnym miejscu – unosiły się na powierzchni jak boje, bojąc się zanurzyć gdzieś, skąd mogłyby już nie wypłynąć. Wreszcie westchnął, zgiął karton po pizzy w pół i wcisnął go do kosza w przedpokoju. Nim drugi chłopak wyszedł spod prysznica, Yoongi był już w trakcie rozpakowywania swojej walizki, dziwnie obojętny na manewry losu, które pchały go z prądem prosto na mieliznę.

* * *

Kiedy Yoongi powiedział sobie, że zostawi tamten incydent za sobą, naprawdę miał taką nadzieję. Nie to, by miał czas o nim myśleć – było wiele innych spraw, które musiał załatwić, nim studia zaczną się na dobre.

Jeszcze tego samego dnia znalazł się z Jungkookiem w hipermarkecie (jak później zażartował matce do telefonu, wielkości ich całej wsi), jego współlokator pakujący do wózka połowę produktów z regałów oraz on, z koszykiem, w którym znajdowało się jedynie to, co znał z domu. (Nie licząc butelki taniej wódki, którą Jungkook wcisnął mu przy kasie – o tym postanowił matce nie mówić.)

Potem przyszło picie wspomnianego trunku razem z Namjoonem oraz jakimś przypadkowym kolesiem z piętra, który chyba nawet się nie przedstawił, ale za to przyniósł ze sobą chipsy oraz sziszę, i leczenie kaca maratonem The Office – wiekopomna chwila, kiedy to Jungkook obiecał mu uroczyście, że nie pije do końca miesiąca, tak jakby październik nie zaczynał się jeszcze w tym samym tygodniu.

Gdzieś między tym wszystkim pograł trochę w kosza z grupką kolegów Namjoona, ustalił z Jungkookiem grafik sprzątania łazienki, wybrał się na drugi koniec miasta do galerii handlowej, aby kupić sobie nowy plecak... Nic więc dziwnego, że aparat pozostał zapomniany gdzieś na jednej z półek aż do najbliższego weekendu, kiedy to Jungkook zaproponował:

„Chodźmy na jakiś plener."

„Nie chce mi się, Kook," odpowiedział, nie odrywając nawet wzroku od ekranu laptopa; leciała akurat recenzja jakiegoś statywu, czy czegokolwiek innego, na co kliknął z nudów. „Byłem na zdjęciach w niedzielę, to miasto jest-"

„Pokażesz, co zrobiłeś?"

Yoongi zatrzymał wideo i westchnął.

„Brzydko tu, serio. Może wieczorem? Jeszcze tego nie przejrzałem."

Jungkook wzruszył ramionami, jeszcze przez chwilę patrzył na Yoongiego, jakby rozważał, czy chce marnować energię na przekonywanie go, po czym kliknął językiem i stwierdził, że w takim razie idzie sam. Yoongi ponownie włączył recenzję, kątem oka patrząc, jak jego współlokator szykuje się do wyjścia. Wspomnienie niedzielnego wypadu znów było obecne w jego myślach, ręce zaciśnięte pod blatem jakby był zły, że będzie musiał przeżyć je na nowo. Chyba nie złościł się dlatego, że powinien wreszcie usunąć te zdjęcia, prawda? A może to dlatego, że-

Cokolwiek to było, absorbowało jego uwagę w stopniu większym, niż powinno. Zrobił te zdjęcia przypadkowo. Co więcej, nie miały żadnej wartości artystycznej. Nie wyśle ich na żaden konkurs, nie pochwali się nimi kolegom. Nie znał nawet tego chłopaka. Na co mu fotografie obcego człowieka? Miał sobie z nich zrobić ołtarzyk?

„To ja wychodzę," rzucił Jungkook, jedną nogą będąc już w korytarzu. Przeciąg trzasnął za nim drzwiami, moment później ucichły jego kroki. Yoongi wyłączył wideo, przerywając recenzentowi w pół zdania i przeczesał włosy obiema dłońmi. Myślał, że był zły, ale czy to na pewno była złość? Subtelny ucisk wędrował po wszystkich jego wnętrznościach, jak kostki domino wywracające się na siebie, jak miliony mrówek łaskoczących go od środka.

Było słoneczne popołudnie – idealne do tego, by rzucić się w wir zdjęć w nowym miejscu. Jungkook musiał być już na zewnątrz, z każdą sekundą dalej od akademika. Nie było powodu, by wrócił szybciej, niż za godzinę, może nawet dwie. Yoongi wstał od biurka, podszedł do regału i wyciągnął aparat z pokrowca. Obrócił się na pięcie, przez kilka sekund ważył sprzęt w dłoniach, po czym wrócił się do drzwi i przekręcił dwukrotnie zamek. Dla pewności pociągnął za klamkę i dopiero wtedy usiadł z powrotem do laptopa.

Siedząc po turecku na krześle, Yoongi zaczął sortować zdjęcia. Edycję zostawił na później – póki co odrzucał jedynie te, z których nie był zadowolony, bez litości klikając „usuń" raz za razem. Zła kompozycja, rozmazany detal, nieciekawe światło; zbyt wiele lat zajmował się fotografią, by trzymać na dysku to, do czego miał choćby najmniejsze zastrzeżenia. Zdjęcia z wiewiórką wyszły średnie – chociaż może gdyby poddał je lekkiej korekcie w Photoshopie... Nie, Yoongi nie chciał teraz trudzić się edycją żadnych wiewiórek. Nie kiedy wymyślone mrówki zrobiły sobie postój na samym dnie jego podbrzusza, miliony ich cieniutkich nóżek tuptających w oczekiwaniu, rozgrzanych, skandujących cicho zrób to, zrób, sprawdź je, teraz. Musiał sprawdzić, czy...

Jego wargi wciąż były perfekcyjne.

Yoongi oblizał swoje własne i bez wahania przybliżył fotografię. Było coś fascynującego w oglądaniu czyichś ust z tak bliska – bliżej, niż Yoongi kiedykolwiek miał okazję w prawdziwym życiu. Drobny meszek na jego naskórku, sposób, w jaki kształt ust odkrawał się na tle skóry idealnym łukiem. Niech to szlag, mógł niemalże poczuć fakturę jego dolnej wargi, wyobrazić sobie sposób, w jaki jej miękkość odgniotłaby się pod wpływem jego zębów.

To było chore i zmierzało w złą stronę. Jego podbrzusze krzyczało jednak głośniej.

Jaką barwę mógł mieć jego głos? Wrócił pamięcią do jego sylwetki – byłby niski i głęboki, pasujący do jego szyi i ramion? A może słodki jak kolor jego bluzy? Jak brzmiałby, wypowiadając imię Yoongiego? ... Krzycząc je?

Yoongi przełączył na kolejne ujęcie, odpowiadając sobie na kolejne pytania, nagle nieskrępowane niczym, jakby gromadził je w podświadomości przez cały tydzień. Czym pachniała jego skóra? Czy miał dołeczki w plecach? Czerwienił się na policzkach, a może na szyi albo uszach? Zrób to, nie przestawaj, teraz.

Jakie byłoby to uczucie, czuć nacisk tego gładkiego, ukrwionego naskórka na jego własnych ustach? Na linii szczęki, na szyi, niżej, jeszcze niżej, wszędzie.

Yoongi opuścił stopy na ziemię i włożył dłoń pod gumkę dresów, odnajdując szybko wybrzuszenie swoich bokserek, pierwszy dotyk wręcz elektryzujący.

Byłby bardziej bierny, a może pozwoliłby mu przejąć kontrolę? Jakby to było, czuć jego język tam, gdzie teraz była jego własna dłoń, czuć się pożądanym, czuć jak rozbiera go z ubrań, jak wciska go w cokolwiek, naprawdę cokolwiek, kanapę, podłogę, trawę pełną liści i-, i...

Yoongi wygiął się na krześle, pozwalając przyjemności przejąć kontrolę. Zbyt szybko, to wszystko było za szybko.

To wszystko było chore.

Nieznajomy po cichu ubrał się i wyszedł, zostawiając go ze zdjęciem na ekranie komputera, nieruchomym i milczącym; nie żywym.

Właśnie doszedł, myśląc o chłopaku, którego widział przez pół minuty w parku. Możliwe, że dalej byli w tym samym mieście, nieznajomy zajęty swoim życiem najpiękniejszej ludzkiej istoty i on, marzący o przeleceniu go, siedząc przed nielegalnie zdobytym wizerunkiem fragmentu jego twarzy. Min Yoongi był totalnym idiotą.

Cokolwiek, pomyślał. Nie chciał wyrzucać tych zdjęć. Jaką robiło to różnicę, skoro i tak się nie znali? Czy nie zasługiwał w swoim samotnym życiu na chociaż to? Nie mógł go skrzywdzić niewyartykułowanymi fantazjami.

Yoongi nie miał czasu, by dłużej nad tym debatować – musiał iść się przebrać, musiał ochłonąć zanim wróci Jungkook i przede wszystkim ukryć dowody przestępstwa.

Otworzył folder, gdzie trzymał pomoce naukowe z czasów szkoły i przeciągnął wszystkie fotografie do tego zatytułowanego „podstawy ekonomii".

Problem z głowy. Teraz naprawdę mógł przestać o tym myśleć.

Przebrawszy się w czyste bokserki, Yoongi otworzył okno na oścież, wziął głęboki oddech i wziął się za edycję wcześniej wybranych zdjęć.

* * *

Do rozpoczęcia zajęć pozostały dwie minuty, kiedy zdyszany Yoongi dotruchtał za Jungkookiem do drzwi budynku ich wydziału. Na zewnątrz wciąż było ciemno – zaledwie siódma rano, poniedziałek; ktokolwiek układał ich plan zajęć, musiał nie mieć serca. Już teraz wiedział, że spóźnienia staną się stałą częścią harmonogramu, nawet jeśli do pokonania mieli góra pięćset metrów.

„Czekaj, 208 to będzie drugie piętro chyba, nie?" mruknął nerwowo Jungkook, mrużąc oczy od ostrego światła jarzeniówek, rozglądając się wokół. Wnętrze było nowoczesne i raczej surowe w formie – białe ściany zestawione z ciemnym drewnem oraz metalowymi wykończeniami.

„A nie mamy przypadkiem w 8A?"

„Może spojrzałeś na zły plan."

Yoongi jęknął zirytowany. W głębi lewego skrzydła stała jakaś grupka, ale nie wyglądali na pierwszoroczniaków – sądząc po pewności, z jaką rozmawiali między sobą, musieli znać się od dawna.

„Jungkook, ten budynek ma jedno piętro, nie wiem. Spytajmy może tamtych, co?" zaproponował, wskazując na nich ręką. Jungkook pokręcił głową z wahaniem.

Ktoś szturchnął Yoongiego w ramię.

„Przepraszam, wiecie gdzie jest sala 8A?"

Obejrzał się za siebie i napotkał błagalny wzrok jakiegoś chłopaka. Choć raz nie musiał zadzierać głowy do góry – nieznajomy był mniej więcej jego wzrostu, jedynie nieco lepiej zbudowany.

„Jaki kierunek?" odpowiedział pytaniem, mając nadzieję, że-

„Fotografia."

Yoongi spojrzał porozumiewawczo na Jungkooka, po czym obaj wypalili sprintem w kierunku lewego skrzydła. Trzeci chłopak pognał za nimi.

„Wiecie może gdzie jest 8A!?" wrzasnął Jungkook, skupiając na sobie uwagę wszystkich par oczu. Jakaś dziewczyna wskazała powoli palcem na sufit.

„Po schodach i w prawo, do końca korytarza," dodał ktoś inny. Podziękowali i ruszyli pędem dalej, wymijając parę wykładowców na półpiętrze. Yoongi ledwo wyhamował, gdy za zakrętem wpadł na jakąś inną grupę, rozrzuconą luźno po całej szerokości piętra. Przeleciał przez nich siłą rozpędu, rzucając kilka wydyszanych „sorki" i tylko kątem oka rejestrując znajomą bluzę, plamę pastelowego różu.

Nie, tylko nie to. Nie już dziś, nie na tym samym wydziale, nie w tym życiu.

„O kurna, ale emocje," zaśmiał się ten nowy, zginając się wpół ze śmiechu. Yoongi oparł dłonie o uda, aby złapać oddech. To nie mógł być on. W całym mieście mogło być z tuzin osób mających identyczną bluzę – widział takie w jednym ze sklepów, kiedy pojechał kupić sobie plecak. Ale co jeśli to jednak on? Cholera, to była jedyna uczelnia w tym mieście, dlaczego wcześniej się na to nie przygotował? Powinien się obejrzeć i upewnić?

„Coś ty taki czerwony? Jezu, Yoongi," zaśmiał się Jungkook, kucając przed jego twarzą i lustrując go uważnie. Yoongi zbył go machnięciem dłoni. „Dzisiaj wf, i dobrze. Obaj macie kondycję jak gówno."

Drugi chłopak wreszcie przestał się śmiać i wymierzył mu kuksańca w bok.

„Nawet nie wiesz, jak mam na imię, a już mnie obrażasz," burknął. Yoongi obejrzał się za siebie, ale grupa weszła już do środka. Być może to wszystko mu się przewidziało. O siódmej rano nie oczekiwał po swoim mózgu zbyt wiele. Przeniósł uwagę z powrotem na kolegów.

„Jestem Jungkook, a ty?"

„Jimin."

„Miło mi cię poznać, Jimin," odparł, szczerząc się do niego w ten swój niewinny sposób. Skonfundowanie Jimina złamało się w uroczym uśmiechu, na całe pół sekundy. „Poćwicz nad gównianą kondycją."

Yoongi przewrócił oczami i pchnął ich obu w stronę otwartych drzwi, gdzie reszta grupy przepychała się do sali.

* * *

„Na dzisiaj to wszystko."

Yoongi podniósł głowę znad zeszytu, dopiero teraz rejestrując, że musiał wyłączyć się dobrą chwilę temu – jego notatki urwały się w pół zdania. Zrobił grymas i dyskretnie spojrzał na zeszyty chłopaków siedzących po jego dwóch stronach: Jungkook, który poza nazwiskiem profesora miał na stronie jedynie bardzo szczegółowy rysunek piersi z anime oraz Jimin, z całą kartką zapisaną klarownymi notatkami, pomimo iż zajęcia miały charakter raczej organizacyjny.

„Teraz wf, co nie?" zagadnął, zgarniając swoje rzeczy do plecaka. Ich grupa nie była liczna i raczej nie kwapiła się do integracji – ludzie powoli wytaczali się z sali, wciąż niezręczni między sobą, każdy z nosem w telefonie.

„Tak, ale dopiero o czternastej," odpowiedział Jimin i sprawdziwszy czas na zegarku, dodał: „chcecie wpaść do mnie? Mieszkam zaraz pod halą."

„Ja odpadam, muszę coś załatwić," usprawiedliwił się Jungkook, żegnając się z nimi w tym samym momencie. „Następnym razem, Jimin!"

„Kto powiedział, że następnym razem cię zaproszę!" krzyknął za nim. Yoongi prychnął pod nosem.

Nie był pewny, czy chciał wpaść do Jimina. Wcześniej myślał o wróceniu do akademika i ucięciu sobie drzemki, najlepiej takiej, z której obudziłby się w alternatywnej rzeczywistości jako stabilny emocjonalnie heteroseksualny samiec alfa, potem jednak przypomniał sobie, że hala znajduje się w innej części miasta, a on nie ma pojęcia, jak tam trafić. „Chodźmy," powiedział, zarzucając sobie kurtkę na plecy.

W ten właśnie sposób wylądował w rodzinnym domu Jimina. Był to typowy jednorodzinny dom wyższej klasy, taki z przystrzyżonymi krzewami i kutą bramą na dzwonek. Jego rodziców nie było – w środku panował lekki bałagan, efekt porannej krzątaniny, co nadawało wszystkiemu trochę ciepła. Yoongi nigdy nie ufał domom, które były perfekcyjnie wysprzątane w dniu, gdy nikt nie spodziewał się gości.

Jimin posadził go przy kuchennym stole i wziął się za robienie kawy, w międzyczasie zgarniając z blatu okruchy i wrzucając naczynia do zmywarki. Dwa wielkie koty – pers oraz jakiś inny, którego rasy nie potrafił nazwać – przyglądały się im z korytarza.

„Jak ci się tu podoba? No wiesz, w mieście," zapytał Jimin, wyłączając gwiżdżący czajnik. Yoongi wiedział, że pytanie wynikało prawdopodobnie jedynie z potrzeby uniknięcia niezręcznej ciszy i podtrzymania rozmowy, ale zastanowił się nad tym naprawdę. Podoba mu się tutaj? Jimin postawił przed nim kawę i usiadł na stołku naprzeciwko.

„Trochę tu przygnębiająco," powiedział, spoglądając najpierw do wnętrza kubka, a potem za okno. Jimin patrzył na niego, z twarzą całkowicie pozbawioną osądu. „Na wsi miałem lepsze widoki, ale... chyba czuję się tu lepiej, niż w domu."

„Czemu?" Yoongi wzruszył ramionami – zawsze to robił, gdy nie wiedział jak odpowiedzieć. „Jest tu kilka ładnych miejscówek, trzeba tylko poszukać," zaśmiał się krótko Jimin, a Yoongi zrobił przesadnie zszokowaną minę, czym rozbawił go jeszcze bardziej. „No wiesz co? Nie ocenia się miasta po głównych ulicach, one zawsze są zwodnicze."

„Tak jak ludzi po wyglądzie?" prychnął, uśmiechając się kącikiem ust. Jimin mruknął przytakująco. „A co z zasadą pierwszego wrażenia?"

„Ono też jest zwodnicze," oznajmił tonem, który równie dobrze mógłby przynależeć do wyroczni delfickiej. Yoongi nie wiedział, co po tym odpowiedzieć – pijąc kawę w milczeniu, myślał o tym, jakie piękno może kryć się za betonową brzydotą, ale jedyne, co przyszło mu do głowy, to wiewiórki skaczące po trawniku. Potem kadr przesunął się ku górze. „Chcesz, to pokażę ci trochę moich zdjęć z opuszczonej willi. Mamy jeszcze dużo czasu."

Yoongi chciał. Chciał przestać o nim myśleć.

I być może udało mu się to aż do momentu, kiedy siedzieli już przebrani pod salą.

Jungkooka jeszcze nie było. Po korytarzu kręciło się kilku chłopaków z ich grupy, których kojarzył z twarzy oraz trochę innych, których nie kojarzył w ogóle; musieli być z równoległych kierunków. Tematy do rozmów wyczerpały się – Yoongi siedział pogrążony we własnych myślach, wdzięczny za to, że Jimin nie próbował podtrzymywać dialogu paplaniem o pogodzie. Aż nagle usłyszał... coś.

„Ktoś myje szyby w deszcz?" zapytał zbity z tropu. Piskliwy, powtarzający się dźwięk dobiegał z innego skrzydła albo może gdzieś z wejścia koło holu, ale nawet z daleka działał mu na nerwy. Jakby ktoś wbijał mu szpilki w bębenki uszu.

„Bardziej ktoś się dusi," skomentował obojętnie Jimin, jakby było to zupełnie normalne. Yoongi spojrzał na niego zaintrygowany, planując dodać jakiś sarkastyczny komentarz, ale wtedy rozpoznał między serią piśnięć głos Jungkooka i obrócił głowę.

Jego współlokator szedł w ich stronę, a zaraz obok niego szedł on, różowa bluza obwiązana ciasno wokół jego wąskiej talii, ramiona unoszące się od śmiechu.

„Osz kurwa," wymsknęło się z ust Yoongiego.

Czyżby się znali? Jungkook wskazał na nich palcem, tamten podążył za nim wzrokiem i spojrzał na punkt, gdzie jeszcze chwilę temu siedział Yoongi, w tym momencie zaś jedynie jego sparaliżowane ciało. Patrzył na niego, zbliżał się do niego, cholera jasna, co robić? Uciekać, przeszło mu przez myśl, zdecydowanie zbyt późno.

„Co tam Yoongi, gotowy na wycisk?" wyszczerzył się Jungkook, przystając naprzeciwko niego i Jimina. Ten drugi zatrzymał się krok za nim, ostrożnie przenosząc wzrok między całą trójką. Było coś niepokojącego w tym, jak w obecnym wyrazie jego twarzy nie było nawet śladu po tym, że przed chwilą pękał ze śmiechu. Po takich salwach oczekiwałby chociażby łez w oczach. Yoongi spojrzał na Jungkooka i wzruszył ramionami. „Blado wyglądasz. Kazałbym ci iść przemyć twarz, ale..." Jungkook zatrzymał się w pół zdania, by spojrzeć na swojego milczącego towarzysza, po czym obaj zaśmiali się jakoś dziwnie. Yoongi był pewny, że słyszał już Jungkooka śmiejącego się w ten sposób, ale w tym momencie miał w głowie absolutną pustkę. „Po prostu nie radzę tam iść," mruknął zdegustowany.

„Co, ktoś zrobił kupę do pisuaru? Klasyk," wtrącił się Jimin. Yoongi postanowił się nie odzywać. Nie przewidział w żadnej ze swoich fantazji scenariusza, w którym mogliby tylko rozmawiać. Nawet na siedząco czuł, jak miękną mu kolana.

„Gorzej," skomentował pod nosem ten drugi, po czym bez dalszego wyjaśnienia obrócił się na pięcie i odszedł w kierunku szatni.

„Seokjin, czekaj na mnie!" krzyknął za nim Jungkook, na nowo zostawiając go z Jiminem. Yoongi patrzył na drzwi, oniemiały, próbując zrozumieć, co właśnie się stało.

Seokjin. Seokjin, Seokjin, Seok-

Yoongi odetchnął głęboko, ale nie poczuł ulgi. Jeśli ufać Jungkookowi, był właśnie blady jak ściana, w dodatku zdążył się spocić pod pachami nim nawet zaczęli ćwiczyć. A więc miał na imię Seokjin. Coś z Seokjinem było nie tak i nie podobało mu się to. Coś w Seokjinie irytowało go, było nieznośne i-

„Zapraszam wszystkich na halę!"

Będzie mógł rozwiązać to później. Póki co będzie go po prostu ignorował, aż mu przejdzie. Yoongi był zauroczony wystarczającą ilość razy, żeby wiedzieć, że zawsze przechodzi. Podniósł się z ławki i dotruchtał do reszty grupy.

* * *

Wuefista od dobrego kwadransa czytał regulamin. Yoongi nie słuchał. Być może próbował usłyszeć, o czym szepcze między sobą Jimin oraz Seokjin, siedzący na trybunach dwa rzędy przed nim. Być może próbował tylko ich ignorować, teraz kompletnie już zirytowany, może nawet zły. Jungkook obok niego znudzony stukał nogą w krzesło.

„Ej, o co chodziło z tą łazienką?" zagadnął półgłosem. Jungkook zatrzymał nogę w miejscu, zmarszczył brwi, a potem rozejrzał się wokół, jakby kogoś szukał.

„Poszedłem się odlać, nie? A tu z jednej z kabin słychać, no wiesz. Mokre dźwięki," zaczął opowiadać, nachylając się bliżej Yoongiego. Yoongi słuchał go, nie odrywając wzroku od mężczyzny spacerującego przed trybunami z plikiem kartek. „No i myślę sobie, znakomicie, ktoś sobie trzepie przed wf-em, czemu nie. Wtedy przyszedł ten cały Seokjin i zagadałem go, bo kurwa, trochę tak niezręcznie sikać we dwójkę w ciszy, gdy ktoś metr dalej-"

„Łapię, możesz to przeskoczyć."

„No więc rozmawiamy, a tu nagle drzwi do kabiny trach! I kto wychodzi ze środka?" Yoongi wzruszył ramionami. Jungkook wskazał dyskretnie palcem na chłopaka siedzącego w pierwszym rzędzie trybun. Nie kojarzył go. „Ten typ. Z drugim pedałem. Trzymając się za ręce."

Yoongi przełknął ślinę. Zrobił grymas. Gorzej.

„Ohyda, nie? Nawet nie chcę o tym myśleć. Seokjin wyglądał, jakby mu właśnie kot nasikał do butów, zzieleniał prawie."

Gorzej.

„Najgorzej," mruknął. Seokjin zaśmiał się cicho z czegoś, co powiedział Jimin, a potem, jakby wyczuwszy skupione na sobie spojrzenie, obejrzał się za siebie. Wciąż się uśmiechał, wciąż był tak niewyobrażalnie piękny. Być może to to irytowało go w chłopaku najbardziej. Yoongi ominął go wzrokiem.

Tamtego wieczoru folder „podstawy ekonomii" wylądował w koszu razem z całą swoją zawartością. Yoongi żałował, że wyrzucenie go z głowy nie mogło być równie proste.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro