Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

#11 i am an animal with you

Yoongi wpuścił Namjoona do pokoju tylko dlatego, że kiedy uchylił drzwi, tamten miał na głowie idiotyczną mikołajową czapkę i trzymał za plecami coś, co wnioskując po dźwięku szeleszczącego papieru, musiało być przyniesionym dla niego prezentem.

Był poniedziałkowy wieczór, grubo po dwudziestej pierwszej. Siedział już w piżamie, przy zgaszonym świetle oglądając kolejne wideo z propozycji na YouTube. Zaczął od czegoś o fotografii, naiwnie chcąc podpiąć to pod czas nauki, ale kilka pozycji później coś poszło nie tak i kiedy do drzwi rozległo się pukanie, był w połowie filmiku dziesięć rzeczy, które robi każdy zakochany facet. Kolejne w propozycjach było dziesięć sygnałów, że starasz się za mocno oraz szokujące momenty uchwycone na kamerze [no clickbait]. Yoongi był gotowy obejrzeć je wszystkie, byle tylko poczuć się mniej...

Mniej tak jak teraz. Cokolwiek to było.

Póki co jednak siedział w pokoju z Namjoonem. Zamknął laptopa, zapalił światło i uchylił okno. Długie nogi chłopaka dyndały w powietrzu, ręce trzymały brzeg blatu biurka, na którym przysiadł. Patrzył na niego podekscytowany, lekko nachylony ku zmieszanemu Yoongiemu, w jego policzkach dołeczki, na głowie dalej ta beznadziejnie urocza szpiczasta czapka. Wyglądał jak dobry elf.

„Było spoko." Yoongi odpowiedział wreszcie na pytanie Namjoona, miętosząc w dłoniach wręczone mu skarpety w świąteczny wzór. Nie miał dla niego nic w zamian. Jak gdyby i bez tego nie miał wystarczająco dużo powodów, by czuć się jak kawałek gówna. Namjoon uniósł brwi, wyraźnie nieusatysfakcjonowany lakonicznością relacji. „No wiesz, typowy wyjazd integracyjny. Chlanie... brak zasięgu... takie tam."

„To nie brzmi jak typowy wyjazd integracyjny," stwierdził chłopak kwaśno. Yoongi poprawił się na łóżku pod naciskiem jego spojrzenia. „Gdzie jakieś skandale? Afery? Nawet jednej plotki? Wkręcasz."

„Wonho zrzygał się nam do doniczki z fikusem."

„Kim u diabła jest Wonho?"

Yoongi wzruszył ramionami. Namjoon westchnął ostentacyjnie. Zapadła chwilowa cisza, w czasie której Yoongi doszedł do wniosku, że jest najgorszym znajomym, jakiego można sobie wymarzyć. Nie tylko dla Namjoona, ale o tym wolał teraz nie myśleć.

„Gdzie Jungkook, tak w ogóle?" odpuścił wreszcie, jednocześnie ściągając z głowy czapkę, by wcisnąć ją niedbale między rozchylone uda.

Chyba jednak będzie musiał o tym myśleć.

„Pojechał do rodziców... tak mi się wydaje," prychnął, przełykając ze śliną gulę w gardle. Na jej miejscu natychmiast pojawiła się nowa, jeszcze większa.

„Do rodziców? W poniedziałek?"

„Właściwie to pojechał wczoraj. Nie wiem, przepakował torbę i wyszedł." Namjoon mruknął przytakująco, jakby tym razem taka odpowiedź wystarczała mu w zupełności – a może załapał, że Yoongi był dzisiaj totalnie nie w nastroju do tego typu rozmów. Zanim cisza zdążyłaby stać się niezręczna, telefon Yoongiego zawibrował na biurku, bucząc głośno.

„Rzuć mi," poprosił, klepiąc miejsce na kołdrze obok siebie. Namjoon ostrożnie podniósł urządzenie i wycelował nim na łóżko. Yoongi odczytał wiadomość; to był Jimin.

Wyślesz mi zdjęcia slajdów z dzisiaj?

Yoongi uśmiechnął się przepraszająco w kierunku Namjoona, po czym wystukał odpowiedź:

Jasne.

Oraz, po chwili zawahania:

Jak się czujesz?

Dalej rzygam jak kot. Dzięki, odpisał Jimin. Yoongi, widząc, że pisze coś jeszcze, odłożył telefon na uda i przeniósł wzrok na znudzonego Namjoona, gmerającego przy skórkach od paznokci.

„Jimin dostał grypy żołądkowej," wyjaśnił, niecierpliwie przesuwając telefon wzdłuż nogi. „Nie było go dziś na zajęciach."

„Za dużo wódy, co?" mruknął Namjoon. Yoongi przytaknął, jednocześnie odnajdując w słowach chłopaka trochę pocieszenia – to było logiczne, dostać rozstroju żołądka po całym weekendzie ostrego chlania. Nie powinien myśleć, że jego kumple go okłamują ani specjalnie się unikają, bo zmusił ich do pocałunku w jakiejś idiotycznej grze. To nie była jego wina, że po wszystkim atmosfera zrobiła się niezręczna. Okej, mógł tego nie robić, ale to przecież nie było na serio. W życiu przytrafiają się gorsze rzeczy, niż dotykanie mokrych ust atrakcyjnego kumpla. „A jak tam Seokjin?"

Telefon wreszcie zawibrował. Yoongi mechanicznie spuścił wzrok na ekran.

Tekst był długi, ale wbrew temu, na co przygotowywał się mentalnie, nie było tam ani słowa o Jungkooku. Jimin chciał, by skontaktował się w jego imieniu z prowadzącym odpowiedzialnym za semestralny projekt i zapytał o jakąś zmianę konspektu, którą miał jutro odebrać. Może Yoongi faktycznie był jedyną osobą, która dalej zadręczała się tym cholernym wyzwaniem, a wszystko, co się działo, było jedynie splotem niezbyt fortunnych okoliczności.

„Seokjin? Jak to Seokjin..." mruknął, skupiony na odpowiedzeniu na wiadomość. Wysławszy ją, odrzucił telefon na bok i niezręcznie poprawił się na materacu.

Przecież nie opowie Namjoonowi o tym, jak znalazł go płaczącego za jakimiś ruinami. Ani o tym, jak dzielili jedno łóżko, i ile znaczyło dla Yoongiego obudzić się otoczonym jego obecnością. Nie potrafiłby mówić, z typową dla siebie olewczą manierą, o ich spacerze przez pola, mając w pamięci jego finał. To było coś, co należało tylko do niego – zawstydzona twarz, gdy krople wody ściekały z jego kruczoczarnej grzywki, zetknięte na pniu dłonie, niewidoczna więź. Yoongi nie potrafił jej jeszcze uchwycić, przypisać jej jakiegoś kształtu czy formy; była jak nitki babiego lata, widoczna tylko wtedy, kiedy przypadkiem spojrzał na nią w odpowiednim momencie. Poza tym Namjoon wcale nie pytał go o to. Pytał go o jakieś głupie historie, o punkt zaczepienia do dalszych żartów, na które dotychczas Yoongi przystawał, ponieważ pozwalało mu to na posiadanie złudnego poczucia, że ma Seokjina daleko gdzieś.

Trochę się pozmieniało.

„Seokjin jednak nie jest taki zły," odezwał się ponownie, tonem, którym mówi się o czymś nieistotnym, jak: znalazłem dzisiaj w kieszeni dwa złote, albo: w przyszłym tygodniu ma padać. „Znaczy dalej jest nieśmieszny, ale... nie jest zły," wzruszył ramionami.

Namjoon westchnął ciężko, jakby była to wyjątkowo niekorzystna wiadomość. W jego spojrzeniu, utkwionym w twarzy Yoongiego, przebijało się powątpiewanie.

„Polubiłeś go?"

Yoongi pomyślał, że o tak błahe sprawy nie pyta się z taką powagą. Czuł się przyparty do muru – oskarżeniem, którego nie rozumiał. Jaką to Namjoonowi robiło różnicę? I tak byli na siebie skazani do końca semestru, więc równie dobrze mógł robić to z nieco mniejszą dawką agresywnej energii na samą myśl o spędzeniu czasu w jego obecności.

Tak, polubił go. Jako człowieka, formę rozdzielną względem jego ciała, do którego od pierwszego spojrzenia pałał zupełnie innego rodzaju sympatią. Cholera, naprawdę go polubił. Nawet jeśli denerwował go tym czy tamtym... wciąż go lubił. I czuł się z tym dobrze.

„A nawet jeśli, to co?" odpowiedział, nieco bardziej szorstko, niż powinien. Namjoon uniósł brwi i wyciągnął przed siebie ręce, jakby się bronił.

„Nic, Yoongi." Namjoon uśmiechnął się zapewniająco i zeskoczył z biurka, strzepując z dłoni niewidoczny kurz. „Znasz go na pewno lepiej, niż ja."

„Dzięki za skarpety," odpowiedział Yoongi, nim chłopak zdążył wyjść z pokoju. Namjoon obrócił się w progu i posłał mu jeszcze jeden uśmiech, mówiący, że wszystko jest w porządku. „Za rok kupię ci dwie pary."

„Zapamiętam!" odkrzyknął, a jego głos rozniósł się echem po opustoszałym korytarzu.

Yoongi zamknął uchylone drzwi na zamek, zgasił światło łokciem, a potem, niczym oklapły balon, doczłapał z powrotem do łóżka. Zagrzebawszy się w pościeli, wyciągnął spod pleców telefon, który w międzyczasie musiał się tam zaplątać, i póki jeszcze o tym pamiętał, wziął się za obiecane Jiminowi slajdy.

Czuł się dziwnie, siedząc dziś na zajęciach samemu – fakt, że w istocie nie miał w grupie żadnych innych znajomych poza nieobecną dwójką, uderzył go jak chluśnięcie zimnej wody. Nawet jeśli Yoongi nigdy nie był duszą towarzystwa, przyzwyczaił się do tego, że miał do kogo otworzyć buzię podczas przerwy, że miał od kogo pożyczać gumę i chusteczki bez uczucia skrępowania, że zdążyli już poznać się na tyle, by Yoongi nie musiał się silić na udawanie, że jest bardziej towarzyski czy rozgadany, niż był.

Co jeśli któregoś dnia odetną się od Yoongiego? Jeśli zaczną mieć dosyć jego humorów, albo coś, co zrobi – jak na przykład to idiotyczne wyzwanie – przeważy szalę i stwierdzą, że nie chcą już go w swojej grupce? Czy jeśli, a Yoongi był pewny, że któregoś dnia to nastąpi, jego orientacja wyjdzie na jaw, już zawsze będzie siedział, jadł, czekał na zajęcia sam? Na samą myśl robiło mu się ciężko na sercu.

Przebrnąwszy jakoś przez poranne zajęcia, Yoongi pierwszy raz od rozpoczęcia studiów wrócił przed wf-em do akademika. Wizyta u Jimina tym razem nie wchodziła w grę – jeśli miał ufać jego wiadomościom, pewnie teraz siedział z kubkiem mięty i miednicą w pogotowiu. Robiąc sobie herbatę, Yoongi pomyślał, że za bardzo zaczął polegać na dotychczasowej rutynie; przyzwyczajenia, które nabył, co prawda ułatwiały mu życie, ale w takich chwilach jak ta zabierały mu grunt spod nóg.

Yoongi postawił kubek z wrzątkiem na parapecie i wgramolił się na kołdrę, podkładając pod plecy zgiętą w pół poduszkę. Łóżko Jungkooka naprzeciwko, niechlujnie pościelone jeszcze w piątek, zionęło złowieszczą pustką. Yoongi zwrócił twarz ku oknu, zawieszając wzrok na unoszącej się znad porcelany parze i deszczowych chmurach za szybą. W pewnym momencie zrobiło mu się na tyle błogo, że kiedy otworzył oczy, jego kark był ścierpnięty, a herbata dawno zimna.

Spóźni się na wf jak nic.

Wybiegł z pokoju niezapięty, całkowicie zapominając zarówno o tym, że jeszcze trzy dni temu był chory, jak i tym, że między stronami jednego z zeszytów tkwiło wetknięte zwolnienie od lekarza.

* * *

Kiedy Yoongi dopędził do hali, zipiąc jak pacjent pulmonologii, zajęcia już się zaczęły. Nie spóźnił się jakoś tragicznie – było trzy minuty po czasie, ale korytarz był już pusty, tak samo jak szatnia. Oddychając szybko wychłodzonymi od zimowego powietrza płucami, Yoongi zaczął po wariacku zrzucać z siebie warstwy ubrań, nawet nie próbując znaleźć wolnego wieszaka. Cisnął kurtkę w kąt pomieszczenia, następny był sweter oraz wilgotny podkoszulek.

Jego skóra, poza twarzą oraz dłońmi, była tak rozgrzana, że miał ochotę przylgnąć całą jej powierzchnią do zimnych kafelków. Zazwyczaj przebierał się etapami, ale dzisiaj chciał się ochłodzić już teraz, byle jak najszybciej. Skacząc na jednej nodze, ściągnął kolejno buty i wykopał je pod ławkę, jednocześnie odpinając spodnie, by już po chwili dołączyły do reszty w rogu. Dopiero wtedy, stojąc w samych bokserkach oraz skarpetkach, Yoongi zaczął wachlować się dłońmi, starając się oddychać nieco głębiej, niż dotychczas.

Wdech... I wydech... Wdech-

Ktoś nacisnął na klamkę. Yoongi niezręcznie zatrzymał ręce na wysokości klatki piersiowej i spojrzał w kierunku właśnie otwierających się z impetem drzwi.

No tak, Yoongi powinien był to przewidzieć, nim rozebrał się prawie do naga. W ułamku sekundy przewinął w głowie całą poranną toaletę, modląc się, by jej konkluzją nie były sprane bokserki z czasów liceum. Na szczęście nie były.

„Cześć," odezwał się pierwszy Yoongi, wciąż lekko zdyszany. Seokjin wszedł do środka, z dozą niepewności najpierw omiatając wzrokiem całe pomieszczenie, a następnie stojącego niezręcznie na środku Yoongiego.

Wyglądał tak, jakby spodziewał się pranku z ukrytej kamery.

„Hej," odpowiedział mu niskim głosem. Nie miał zadyszki. Nie wyglądał nawet, jakby biegł. Był tylko nieco rumiany na policzkach, jego włosy staranie ułożone wzdłuż przedziałka, szalik przygładzony. Seokjin zamknął za sobą drzwi, tym razem robiąc to wolno. Potem na nowo wbił oczy w sparaliżowane wstydem ciało Yoongiego.

Yoongi powinien był się ruszyć, zrobić cokolwiek, ale zamiast tego pozwolił Seokjinowi na to, by obejrzał go od czerwonej szyi, do czarnych skarpet wokół chudziutkich kostek, po drodze prześlizgując się po całej reszcie, wciąż falujących w bezdechu żebrach, bladych udach, kanciastej linii bioder.

Może to wcale nie trwało tak długo, jak się Yoongiemu zdawało; sekunda lub dwie, po których Seokjin gwałtownie sięgnął ku węzłowi szalika, wchodząc głębiej do szatni, a Yoongi schylił się po leżący na podłodze plecak.

To był pierwszy raz, kiedy Seokjin widział go bez ubrań. Yoongi nigdy nie przewidziałby, że może to być bardziej zawstydzające, niż oglądanie go samemu, dwukrotnie.

Kiedy później o tym myślał, nabrało to więcej sensu – jego fantazje skupiały się na nagości Seokjina, nie na jego własnej. On mógł mieć na sobie rozciągnięty T-shirt albo być jedynie niewidoczną obecnością, która niczym duch dobiera się do najintymniejszych zakamarków ciała drugiego chłopaka. Myśl, że to on jest tematem całej sceny, kompletnym tworem rejestrowanym przez czyjeś zmysły, interpretowanym i ocenianym, nigdy nie przyszła mu do głowy.

Istniał w pamięci Seokjina, niezręcznie stojący w czarnych bokserkach z białą gumką, wraz z całym arsenałem zazwyczaj zasłoniętych mięśni i kości. Choć było to zuchwałe życzenie, chciałby istnieć tam jako coś pięknego, coś, co z braku wspominania nie pokryje się kurzem.

Grzebiąc między zeszytami i opakowaniami po drugim śniadaniu, Yoongi jeszcze tego nie rozumiał. Po prostu starał się nie myśleć o tym, że Seokjin w tej chwili również się rozbiera.

* * *

Jungkook wrócił do akademika we wtorek po południu.

„W sobotę umarł mój wujek," wyjaśnił, gdy Yoongi zapytał go, co się stało. „Przez brak zasięgu nawet nie wiedziałem."

„Przykro mi."

Jungkook pokręcił głową.

„Ostatni raz widziałem go na swojej komunii, no ale, wiesz, jak jest..." Yoongi przytaknął i uśmiechnął się słabo. Wszystko było w porządku, przeszło mu przez głowę, gdy Jungkook zaczął krzątać się po pokoju. Jak zwykle wyolbrzymił całą sytuację – powinien w końcu wbić sobie do głowy, że nie wszystko musiało mieć z nim coś wspólnego. „Wyjdziemy dziś na miasto? Muszę odreagować," jęknął, patrząc na Yoongiego błagalnie sponad rozpakowywanego plecaka. „Chodźmy we trójkę na jakieś kręgle, napijmy się piwa... cokolwiek."

„Z Jiminem? Chyba jeszcze jest chory."

„Jimin jest chory?" Jungkook zmarszczył brwi, wbijając wzrok w trzymany w dłoniach zmięty podkoszulek. „Nie wiedziałem..." westchnął.

„Znaczy chyba już z nim lepiej, ale raczej z domu nie wyjdzie." Yoongi zrobił pauzę, przyglądając się ekspresji swojego współlokatora. Widział, jak o czymś myślał – niewidoczne trybiki w jego głowie obracały się ze zgrzytem, skutkując w zaciśniętych ciasno wargach i skupionym spojrzeniu. „We dwójkę kręgle wyjdą za drogo. Może weź Jinsoul, albo spytamy Nam-"

„Myślisz, że jest na mnie zły?"

Pytał go o ten pocałunek, zdał sobie sprawę Yoongi i prychnął pod nosem.

„A bo ja wiem? Powinien?"

Jungkook wzruszył ramionami. Po jego minie jednak można było wnioskować, że w głowie miał całą listę potencjalnych powodów.

„Nie odezwał się do mnie, odkąd wróciliśmy."

„A ty do niego?" Grymas Jungkooka pogłębił się. „Jesteście beznadziejni."

Ostatecznie nie poszli ani na kręgle, ani na piwo. Yoongi wrócił do oglądania: akty męskie – rób to z głową, a Jungkook w międzyczasie dokończył się rozpakowywać i zniknął. Yoongi zdał sobie z tego sprawę jakąś godzinę później, kiedy do drzwi ich pokoju zapukała Jinsoul, a on nie mógł zrobić nic poza rozłożeniem rąk i zdawkową odpowiedzią:

„Nie mam pojęcia, gdzie poszedł."

* * *

Yoongi dobrze pamiętał wieczór, kiedy przygotował listę tematów poszczególnych sesji zdjęciowych z ich projektu: głowa bolała go wtedy jak diabli, studenci z Erasmusa w pokoju pod nim puszczali na maksa włoskie disco, a jego laptop postanowił zaktualizować się w momencie, gdy wreszcie się do tego zabrał. Dlatego ostatecznie skopiował z jakiejś strony spis podstawowych uczuć i emocji, przeleciał po nim pobieżnie wzrokiem i wysłał Seokjinowi z dopiskiem: „wybierz z tego dziesięć, które ci leżą najbardziej".

Dzisiaj wiedział, że to był błąd. Jeden z tych, które jednocześnie go śmieszyły i ściskały w brzuchu w uczuciu nadchodzącego dyskomfortu.

„Pożądanie," oznajmił Seokjin, przechadzając się w tę i z powrotem wzdłuż białego prześcieradła; jego nogi, opięte elastyczną tkaniną legginsów, poruszały się z dozą gracji, jakby zaraz miał zamiar zacząć tańczyć balet. „Trudny temat, co?"

Yoongi, ukryty za obiektywem, z ręką majsterkującą przy pokrętłach aparatu, mruknął przytakująco.

„Może chcesz go wymienić?" zasugerował sucho. „Na przykład na odrzucenie."

Yoongi wcale nie sprawdził potencjalnych możliwości dziś o trzeciej nad ranem. Wcale.

Seokjin zrobił zwinny półobrót, teraz stojąc do Yoongiego przodem. Poły jedwabnej koszuli zatrzepotały bezdźwięcznie, po czym opadły wzdłuż jego bioder.

„Hmm, nie sądzę, by odrzucenie było prostsze. Zostanę przy tym. Myślę, że... damy radę."

Yoongi odsunął aparat na bok i uśmiechnął się nerwowo kącikiem ust. Trzęsły mu się dłonie; nie na tyle, by Seokjin to zauważył, ale wystarczająco, by utrudnić mu wykonanie dostatecznie dobrych zdjęć. Wciąż zależało mu na tym projekcie oraz na stażu – nie mógł drugi raz pozwolić sobie na taką fuszerkę, jaką zrobił przy zleceniu z aktami. Ilekroć patrzył na akt trzymany w swoim portfelu, lekko poruszoną fotografię, na której Seokjin rozkłada nogi z miną ekskluzywnej prostytutki, myślał o okropnej kompozycji i uciętym kawałku stopy w dolnym rogu. Nie mógł tego powtórzyć – o ile dochodzenie przy takich zdjęciach było dopuszczalne, byłby zażenowany, przedstawiając je przed wykładowcą, człowiekiem z Vogue oraz grupą studentów.

„Skoro tak," westchnął, na nowo unosząc aparat. „To zaczynaj."

Seokjin zamknął oczy, oddychając w bezruchu; tak zaczynała się każda sesja. W malutkim wyświetlaczu Yoongi mógł widzieć, jak klatka piersiowa chłopaka wysuwa się do przodu z każdym wdechem, poruszając lejącym materiałem. Trwało to dłużej, niż zwykle. Serce Yoongiego przyśpieszyło, podbrzusze oblała fala ciepła. Seokjin zaczął oddychać ciężej. Otworzył oczy, wbijając wzrok w szkło obiektywu – z jego ust wydobyło się stęknięcie, stłumione i słabe, jakby wcale niezamierzone.

Seokjin patrzył, i patrzył. Yoongiego uderzyła nagła myśl, że to, co widzi w jego oczach, wcale nie jest nowe. Znał to spojrzenie.

(Tak patrzył na niego podczas poniedziałkowego wf-u, kiedy wkurwiony prowadzący wysłał ich za karę po kosz z piłkami do magazynu.)

Oczy Seokjina błyszczały jak oszlifowany kamień, jego spojrzenie tak samo ostre.

(Tak patrzył na niego, kiedy po zleconych aktach Yoongi odsunął od twarzy pozbawiony papieru polaroid.)

Teraz Seokjin nie patrzył w obiektyw. Jego spojrzenie błąkało się po włosach Yoongiego, i po jego szyi, i po jego-

(Tak patrzył na niego... cholera, częściej, niż Yoongi przepuszczał.)

Pożądanie. Seokjin patrzył na niego z pożądaniem.

Yoongi zachłysnął się zbyt gwałtownie wciągniętym powietrzem, naciskając wreszcie na przycisk aparatu. W ciszy panującej w pokoju, dźwięk migawki wydał się nieprzyzwoicie głośny, jak niepotrzebnie wtrącona uwaga przez kogoś trzeciego. Dzieląca ich przestrzeń, niewyobrażalnie długie dwa metry, świerzbiły Yoongiego w stopy.

Ich przyśpieszone oddechy z jakiegoś powodu brzmiały jak jeden; urywane, fragmentaryczne wydechy i gwałtowne wdechy, za dużo powietrza, za mało działania – zawrót głowy.

„Zdejmij koszulkę," wydyszał Seokjin półgłosem. Yoongi nie zareagował. Jego usta rozchyliły się w odpowiedzi, palce zacisnęły mocniej na aparacie. Wciąż drżały. Podbrzusze Yoongiego pulsowało razem z jego skroniami. „Pomóż mi i zdejmij ją, do cholery."

„Już, o-,okej."

Yoongi odłożył aparat na podłogę i wyprostowawszy się, rzucił Seokjinowi niepewne spojrzenie. Pomimo wstydu sięgnął ku dołowi T-shirtu i zdecydowanym, nieco chaotycznym ruchem ściągnął go przez głowę; uczucie przelotnego zimna omiotło jego skórę wraz z dreszczem wokół twardniejących sutków.

Uszy Seokjina były czerwone, tak samo jak jego wargi – odkąd któregoś dnia zauważył u niego na parapecie wiśniową pomadkę ochronną, nie potrafił myśleć o ich smaku w inny sposób. Pomyślał o tym też teraz, o tym jak wyssałby z jego ust każdą pozostałość kosmetyku, tak by nie zostało na nich nic poza smakiem jego skóry, jego śliny, jego krwi z nadgryzionego naskórka. Kilka kroków i mógłby to zrobić, tak po prostu.

Yoongi nie wierzył do końca, że to, co się dzieje, było rzeczywistością. To nie mogło być takie proste. Wszystko w jego życiu było skomplikowane, miało tysiące kontrargumentów, przeszkody waliły mu się pod nogi, a ludzie nie rozumieli. Nie, tu musiała być jakaś pułapka, Seokjin nie mógł go tak po prostu pożądać z wzajemnością. Yoongi przerwał kontakt wzrokowy i rozdarty schylił się po aparat, zasłaniając nim swoje płonące policzki.

„Tak kurewsko cię pragnę," szepnął Seokjin, jego twarz wykrzywiona w czymś bolesnym. To musiała być gra, to musiała być-. Yoongi jęknął, maskując to dźwiękiem kolejnego zdjęcia. Seokjin zwykł mówić różne rzeczy podczas ich sesji, najbardziej absurdalne kwestie, jak: wypruję ci flaki własnymi palcami, ty przebrzydły potworze, albo: ach, pani Choi, nie spodziewałem się pani w tym miejscu!. Seokjin patrzył na jego odsłonięty brzuch, od żeber po ścieżkę z włosów pod pępkiem znikającą pod paskiem spodni, jego dłonie zaciśnięte wokół krańca własnej koszuli, stopy nieruchome. „Nie mogę przestać o tobie myśleć. To niedorzeczne."

Pstryk, pstryk, pstryk.

To doprawdy niedorzeczne. Yoongi mógłby dojść od samych jego słów. Niski ton, jakim je wypowiadał, słaby, ale jednocześnie dobitny, ich treść, którą doskonale rozumiał. Naprawdę nie myślał o nikim innym. Mógł próbować, ale kończyło się na nim, bez wyjątku.

Tylko jak skończy się to tutaj?

„Dobrze ci idzie, nie przestawaj," szepnął, robiąc krok w bok i następnie nachylając się nieznacznie, by uchwycić go pod innym kątem. Oczy Seokjina podążyły za nim, na moment otwierając się szerzej, jakby nie spodziewał się usłyszeć czegoś takiego z ust Yoongiego. „Jesteś w tym, kurwa, najlepszy."

„Chcesz to wszystko usłyszeć?" mruknął gardłowo Seokjin, przechylając głowę. Yoongi mruknął w odpowiedzi i nacisnął na przycisk. „Co bym chciał z tobą robić, nawet teraz? Jak bardzo byłem wściekły, gdy przyszedłeś do mnie cały siny-"

Dzwonek do drzwi zadzwonił cztery razy, w regularnych odstępach. Seokjin skrzywił się, spojrzał na drzwi z wyrzutem. Yoongi dopiero teraz zauważył, że dystans między nimi zmniejszył się do dwóch kroków. Dzwonek znowu zaczął brzęczeć, jeden długi sygnał, napastliwy.

„Pójdę otworzyć," warknął Seokjin, wymijając go z dłońmi zaciśniętymi w pięści. Yoongi wypuścił powietrze z płuc, obracając się w kierunku drzwi – stąd, gdzie stał, mógł je widzieć bez problemu.

Na wycieraczce mieszkania stał... Hoseok.

„Nie mam zamiaru wchodzić," oznajmił szorstko, przelatując wzrokiem po stroju Seokjina z dziwnym zdegustowaniem, a potem przenosząc go na Yoongiego sterczącego z aparatem przyciśniętym do gołej klatki piersiowej. „Szybko dotarło, co? Cieszę się, że się zrozumieliśmy." Kiedy Seokjin nie odpowiedział, odezwał się ponownie, ale na tyle cicho, by Yoongi nie dał rady usłyszeć. Jego wzrok powędrował do koperty przekazywanej z dłoni, do dłoni.

Po tym Hoseok obrócił się na pięcie i zniknął na schodach, jego buty uderzające o kolejne stopnie z impetem, aż znowu zrobiło się cicho.

Seokjin zamknął drzwi i przez dłuższą chwilę patrzył się w kopertę.

„Wszystko okej?" zapytał ostrożnie, kiedy Seokjin wrócił do pokoju, by odłożyć kopertę na najwyższą z wnęk w ścianie. Czuł się głupio oraz... zdezorientowany. Co do cholery robił tutaj Hoseok? Seokjin obrócił się w jego stronę i posłał mu ewidentnie nieszczery, przepełniony dyskomfortem uśmiech. „Mamy wystarczająco zdjęć, więc..."

„Jasne, możesz już iść, rozumiem," zapewnił go pośpiesznie. „Wrzuć na dysk, obejrzę w wolnej chwili."

Yoongi bez słowa sięgnął po zmiętoloną na podłodze koszulkę. Ubrawszy ją, schował aparat do pokrowca, co chwilę zerkając na krzątającego się po kuchni Seokjina – zgarnął z blatu jakieś okruchy, wstawił wodę w czajniku. Nie zaproponował mu herbaty. Yoongi podreptał do przedpokoju, ubrał buty oraz kurtkę. Pachniała trochę jak Seokjin.

„To co, do jutra?"

Seokjin wychylił się z kuchni i zatrzymał na nim wzrok, na krótką chwilę.

„Zajmij mi miejsce na wykładzie."

Yoongi uśmiechnął się słabo, pokiwał głową i wyszedł, cicho zamykając za sobą drzwi. Przez całą drogę powrotną myślał o alternatywnym świecie, w którym dźwięk dzwonka nie istnieje, a on nie ma na sobie nic, poza ciężarem drugiego ciała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro