Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

26

- Nie no, ratujmy ich – krzyknął Morro. – No , dobra ale jak , smokiem do nich nie da się zbliżyć – powiedział Kai.- Nie dało ,bo Diaxy nie chciała , ale teraz się uda- powiedział Morro. Nagle przepchała się przez nich Lilia i mocą wiatru starała się ich uratować. – A co ty robisz ?-zapytał się Jay. – A jak ci się wydaje ratuje ich nie widać – powiedziała Lilia. Morro nic nie mówiąc wysunął rękę i użył wiatru by pomóc dla Lilii. – Mocniej , mocniej – krzyczał Morro. – Już nie dam rady , robię wiatr najmocniej jak potrafię – powiedziała Lilia. Tylko że w tym momencie ziemia pod nimi zaczęła pękać. – O kurde , i co teraz ?-zapytał się Kai. Morro nic nie powiedział i stworzył swojego smoka i poleciał aby ich ratować. Udało mu się dolecieć i w ostatniej chwili ich złapać. Po czym wylądował i położył ich na trawę. Jego smok znikł, podszedł do Lloyda. Chwyciło za rękę i nagle na jego twarzy zagościł uśmiech. Lloyd zaczął się budzić. – Co się stało ?-zapytał, ale po chwili już wiedział co się stało. – O rany Diaxy !!!!!- krzyknął. Po czym wstał i ledwo chodząc podszedł do niej - Diaxy , błagam obudź się - krzyczał. Ona nie reagowała. Lekko Ją podniósł i pocałował . Od razu otworzyła oczy.- L-Lloyd , ale jak Ty żyjesz , skoro , umarłeś na moich rękach ?-zapytała zaskoczona .- To dzięki twoim kryształowemu bandażowi tylko żyje te kryształy co w nich były , wnikły do mojego ciała i je uzdrowiły - powiedział i pomógł jej wstać. - A ja chciałam nas zabić , z tego bólu po stracie ciebie - wyżaliła się. - Nie przejmuj się , Morro nas ocalił. - Dzięki Morro....Aaaa- krzyknęła. - Diaxy co Ci jest ?-zapytał się. - Brzuch , mnie boli Aaaa- powiedziała i zaczęła się zwijać z bólu. Chwycił ją na swoje ręce. Ona ręką chwyciła się za brzuch - Który to miesiąc ?-zapytał Lloyd.- 5 , ale dzieciątko ma jeszcze 4 miesiące za nim się urodzi -powiedziała. Nagle .- Aaaa- wydarła się , po czym straciła przytomność.- Diaxy , Diaxy !!!!!- krzyczał Lloyd i jednocześnie Ją szturchał . Ona nie reagowała. – Do cholery co jej jest ?-zapytał się zdenerwowany Lloyd. –Synku nie wiem , ale się uspokój – powiedziała spokojnie Misako. – Zgoda – powiedział. Uspokoił się , tylko że w tym momencie pojawiła się Laverna. – O co ja widzę czyżby twoja ukochana Diaxy , źle się poczuła – zaśmiała się Laverna. – Nic ci do tego – warknął Lloyd. Laverna się wkurzyła i podeszła do niego. Po czym uderzyła go w twarz, z jego nosa poleciała krew. Odepchnęła Lloyda , tak że ten uderzył głową o ziemię. Laverna podeszła do Diaxy , po czym Ją podniosła z ziemi i powiedziała do Lloyda:- Jeśli chcesz Ją odzyskać , to przybądź do mojego pałacu , ale całkiem sam. Jeżeli nie przybędziesz to odeślę ci ją ale w kawałkach , masz być jutro o 18. Po tych słowach zniknęła. Lloyd upadł na kolana i w swojej głowie słyszał tylko jej przeraźliwy śmiech. Zaczął płakać , nagle chwycił się za głowę i jęknął z bólu. Po czym stracił przytomność , z jego oczu leciały łzy....CDN.....

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro

Tags: