16
-Nie!!! ,błagam nie zabijaj mi męża-Krzyknęła Diaxy. Skiba jeszcze mocniej zacisnął ręce na jego szyi. Diaxy upadła na kolana i płakała. Nie wytrzymała i rzekła do Skiby: - Jeżeli go oszczędzisz to ja będę tobie wierna, będę twoja. Skiba się uśmiechnął i rzekł :- Zapomnisz o nimi i że masz z nim córkę. Diaxy posmutniała , skłoniła głowę w dół i myślała. -Mamusiu nie rób tego , błagam nie zapominaj o mnie rzekła Eweni. Diaxy ze łzami w oczach rzekła :- T-tak z-zgoda. W tym momencie Skiba puścił szyję Lloyda. Lloyd upadł na ziemię , bardzo szybko wstał i popatrzył się na Diaxy. W jego oczach były łzy, po czym rzekł do niej :- Diaxy jak mogłaś to zrobić , oddałaś mu wierność którą mi przyrzekłaś w dniu naszego ślubu, tyle to dla Ciebie znaczyło. -Lloyd ja to zrobiłam aby ciebie uratować, Nie rozumiesz tego? -zapytała się Diaxy. -Nie bo Ciebie kocham , ale ty mnie chyba już nie-powiedział załamany Lloyd. -Ale Lloyd..... Diaxy nie skończyła mówić bo odezwał się Lloyd. -Miedzy nami już wszystko skończone , to koniec Diaxy -Powiedział Lloyd. Po czym ze swojej dłoni ściągnął obrączkę i rzucił ja w jej kierunku. Diaxy ja podniosła i się rozpłakała. - Diaxy od dziś dla mnie nie istniejesz -Powiedział Lloyd. Po czym ze łzami w oczach pobiegł do Dojo i zamknął się w swoim pokoju. -Diaxy jak mogłaś to zrobić -Powiedział Morro. -Ale ja....nie skończyła mówić bo przerwał jej Jay. -Idź już stąd i nie wracaj- powiedział Jay. Po czym wszyscy weszli do Dojo. Zostawili na zewnątrz tylko Diaxy i Skibę. On chwycił ją za ramiona i przytulił się do niej. Po czym razem z nią znikł, znaleźli się w jego kryjówce. Skiba zaprowadził Diaxy do jej pokoju. Był on dokładnie taki sam jak ten co miała z Lloydem. -He he taki sam pokój-rzekła Diaxy. -Ze mną będzie Ci lepiej , teraz będziesz bardziej szczęśliwa niż z tym palantem- powiedział Skiba.-Ale ja go kocham i chce być z nim- rzekła Diaxy. -A więc mnie okłamałaś, oddałaś mi swoją wierność zapomniałaś-powiedział to wściekły. -Nie ale go kocham -powiedziała to ze łzami w oczach.- Dobrze w takim razie ty tu zostajesz a ja idę go zabić-krzyknął Skiba. Po czym chwycił ja za rękę, i pocałował mimo tego że ona nie chciała. Po czym rzucił ja o łóżko i wyszedł. Za drzwiami rzekł do niej :-Nie pomożesz mu , zabrałem ci moc a teraz idę go zabić. Diaxy podbiegła do drzwi i zaczęła ciągnąć za klamkę i krzyczała :- Skiba!!! Wypuść mnie. Jego już nie było, zamknął ja w wieży. Był już pod Dojo , wyciągnął swój miecz i znikł pojawił się w pokoju Lloyda i się na niego rzucił. Miał tylko jeden cel a mianowicie zabić Lloyda. Co może być proste bo Lloyd go nie zauważył, cały czas płakał i myślał o Diaxy....CDN.....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro