Rozdział 4
Lady Charlotte
Dlaczego tak sobie nagle o mnie przypomnieli? Przypomniała sobie o mnie matka, będąca królową Szkocji. Myśli o wysłaniu mnie na angielski dwór. Co na to sama moja ciotka, królowa Elżbieta? Sama jest bękartem, zatem przypuszczam, że wie w jakiej sytuacji jestem. W dodatku mój kuzyn Henryk pragnie, abym przyjęła zaproszenie i na jego dwór. Skąd ten młodzieniec wiedział o moim istnieniu? Skłonna byłam przypuszczać, że wiedzę te zaczerpnął od swojego zmarłego przed laty ojca, który był bratem mojego ojca. Jednakże dlaczego akurat teraz? Może to Franciszek zaczął pociągać za sznurki? Może wiedział o moim przyjacielu? A właśnie! Mój przyjaciel! Cały dzień oczekiwałam na jego przyjście, nic dziwnego więc, że patrzałam na drzwi od balkonu z oczekiwaniem. Głowa pękała mi również od myślenia o tajemniczym pobiciu syna Pani Deraux. To akurat po tym jak przyznałam przyjacielowi skąd ślad na policzku. Moje przemyślenia przerwały otwieranie balkonowych drzwi. Ujrzałam tam mojego gościa, uśmiechniętego na mój widok. Podszedł do mnie, chcąc pocałować mnie w policzek, ale się odsunęłam.
- Charlotte? Co się dzieję? - Spytaj stojąc nade mną.
- Może ty mi wyjaśnisz? - Zaczęłam oskarżająco. - Ty rozprawiłeś się z synem Pani Deraux?
- Kochanie... - Mówił, gładząc moje włosy.
- Przestań! - Krzyknęłam wstając. - Nie prosiłam Cię o to! Poradziłabym sobie sama!
- Sama?! Jak długo? - Wybuchnął razem ze mną. - Aż znów cię uderzy?
- To moja sprawa! Nie chcę, abyś się wtrącał. Krzywdzisz kogoś innego, chociaż nic nie zrobił. - Chodziłam nerwowo po komnacie, czując napływające do moich oczu łzy - Jesteś innym człowiekiem niż sądziłam.
- Wcale tak nie myślisz. - Mówił podchodząc do mnie i łapiąc mnie za przedramiona.
- Powinnam, powinnam tak myśleć. Miałam nadzieję, że się wyprzesz.
Krzyczałam na niego przez płacz, bijąc w niego pięściami, jednak chłopak zablokował po chwili moje ręce. Teraz mogłam tylko się do niego przytulić.
- Przepraszam, nie powinnam płakać. Masz pewnie mnóstwo swoich problemów.
Szepnęłam, na co złapał mój podbródek i zmusił, abym na niego spojrzała. Spojrzałam w jego piękne niebieski oczy. Miał rację nie potrafiłam być na niego zła.
- Czy mogę? - Spytał, dotykając moje usta opuszkiem kciuka.
Mój głos ugrząsł w gardle, więc tylko skinęłam głową. Poczułam jego usta na moich ustach. Mój nieznajomy złapał mnie w talii i upadliśmy na moje łoże. Nasze ciała były ze sobą blisko jak nigdy. Przyległy do siebie. Przyjaciel nie przestawał całować to mojego dekoltu, szyji czy ust. Oprzytomniałam, gdy poczułam jego dłoń pod moją suknią.
- Nie, nie... - Wyjąkałam, kładąc dłonie na klatce mężczyzny i próbując go odsunąć od siebie. - Powinniśmy przestać.
- Masz rację. - Przyznał po chwili. - Powinnaś te kwestie zostawić mężowi.
- Mężowi nieznanej szlachcianki? Większe szansę są na to, że zostanę wysłana do zakonu. - Przyznałam, gdy usiadł koło mnie. - Uważam, że nie powinniśmy się widzieć przez jakiś czas.
- Mam tu już nie przychodzić?
- Przez jakiś czas. - Ujęłam jego dłoń. - To nic osobistego.
- Oczywiście.
***
Listopad 1574
Na miesiąc przed świętami Bożego Narodzenia zostałam wysłana do Nawarry, na dwór mojego kuzyna Henryka. Król Franciszek się zgodził na moją podróż, ale oczywiście z odpowiednią eskortą. Jechałam karetą z dwoma tuzinami konnych, natomiast obok mnie siedział książę Edward, brat króla Francji. Pierwszy raz od lat przekroczyłam bramy zamku. To było doprawdy ekscytujące.
- Te drzewa zawsze są takie wysokie?
Pytałam, patrząc na wysokie igliaste drzewa okryte białym puchem.
- Jesteś urocza ze swoją dziecinną radością, Lady Charlotte.
Roześmiał się, na co spojrzałam na księcia rumieniąc się. Był ode mnie straszy o jakieś dziesięć lat, jednak nie mogłam mu odmówić jego urody. Był tak bardzo podobny do swojego brata króla.
- Jesteś żonaty? - Wypaliłam, chcąc utrzymać rozmowę.
- Nie, a chcesz to zmienić? - Spytał, drocząc się ze mną.
- Król nie zgodziłby się na związek ze mną. Wiesz kogo jestem córką?
- Wiem, ale dla większości jesteś plotką lub legendą. - Posłał mi blady uśmiech, po czym dodał. - Małżeństwo z kimkolwiek z Walezjuszy byłoby dobrym rozwiązanie dla ciebie jak i dla Franciszka.
- Co masz przez to na myśli?
Spytałam z ciekawością.
- Mógłbym cię pilnować.
- Ty? Mnie?
- Jak na te chwile się sprawdzam.
Odparł, na co się obydwoje roześmialiśmy.
- I będziesz mnie pilnował przez cały mój wyjazd?
- Takie dostałem polecenie.
- Słyszałam o tobie wiele. Mówi się, że jesteś ambitny, jeśli chcesz coś osiągnąć.
- To prawda, na ogół.
***
Do nawarrskiego dworu dotarliśmy kilka dni później. Kuzyn nie przywitał mnie od razu, ale przydzielił sporę komnaty. Większe od moich własnych we Francji. I wreszcie po raz pierwszy w życiu swobodnie poruszałam się po królewskim dworze, co prawda nie był do francuski dwór królewski, ale jednak dwór.
Ubrana w piękną niebieską suknie z bufiastymi rękawami i bogatymi zdobiebiami podziwiałam wysokie sufity. Wędrowałam właśnie na obiad z kuzynem.
- Uważaj pod nogi. - Powiedział cicho Edward, łapiąc mnie za ramię, gdy omal niepotknęłam się o materiał sukni.
- Jesteś od tego, aby mnie pilnować. Zatem będziesz dbał, abym nie upadła.
Oznajmiłam, nie spuszczjąc wzroku z fresków. Szczerze mówiąc, nie wiem nawet kiedy weszłam do jadalni i wpadłam w ramiona kuzyna. Przez cały obiad milczeliśmy, prawdę mówiąc nie mieliśmy wspólnych tematów czy wspomnień. Nie mieliśmy o czym rozmawiać.
- Książę Edwardzie, zechcesz zostawić mnie z kuzynką? - Spytał król francuskiego księcia.
Edward nie miał wyjścia. Książę szepnął mi na ucho, że będzie czekał na mnie w mojej komnacie. Po zamknięciu się drzwi wstał od stołu i westchnął.
- Ufam, że możemy porozmawiać bez tego Francuza. - Powiedział, podchodząc do kredensu i wyciągając z niego jakiś zwinięty pergamin ownięty niebieską wstążką.
- Ja również jestem Francuzką, Panie.
Powiedziałam, nieco urażona jakby na wcześniejsze stwierdzenie.
- Nie, Panie tylko kuzynie. I przepraszam nie chciałem, abyś był
urażona.- Przeprosił, patrząc na mnie z uśmiechem spod przmrużonych oczu.
Położył przede mną pergamin.
- Co to jest? - Spytałam, nierozumiejąc.
- Otwórz
Uczyniłam to z wachaniem, a jako pierwsze zobaczyłam nagłówek "contractus matrimonii". Zaparło mi dech. Brakło mi sił do przeczytania kolejnej części.
- Gdy mój ojciec umierał lata temu wspomniał o tobie, Lady Charlotte. Przyrzekłem, że zapewnie ci godne małżeństwo. Pomyślałem, że to już czas, bo osiągnęłaś wiek potrzebny do małżeństwa i założenia rodziny. - Mówił, wkładając mi do dłoni pióro do podpisania dokumentu. - Wystarczy, że to podpiszesz.
Czułam oddech króla Nawarry na moim policzku. Jego ciepła dłoń pomagała mojej trzymać pióro.
- Jutro możesz być królową.
Szepnął mi do ucha, na co poczułam zimny dreszcz.
- Nie, nie mogę. Przepraszam.
Odparłam wyciągając swoją z dłoń z jego uścisku.
- W czym problem?
Spytał, gładząc mój policzek. Jakbym miała się skruszyć na ten gest. Jednak to tylko pogarszało sytuację, bałam się bycia sam na sam z tym człowiekiem.
- Nie kocham cię... Nie mogę tego podpisać.
Odpowiedziałam, na co Henryk wybuchnął śmiechem i zaczął krążyć wokół stołu.
- To nie ma nic do rzeczy, moja droga.
- Nie?
- Miłość i polityka to zupełnie różne rzeczy. Nie należy ich łączyć, jeśli chcesz przetrwać.
Nie tak do tej pory mówiono mi o miłości. Istnieli rycerze i piękne damy. Wszystko kończyło się szczęśliwym zakończeniem i gromadką dzieci. To samo powiedziałam później francuskiemu księciu. Pominęłam oczywiście część o ofercie mojego kuzyna.
- Niestety, Lady Charlotte. Życie nie jest bajką, o której opowiadały ci nianie jak byłaś dzieckiem.
Podsumował Edward, gdy siedziałam na łózku i zdawałam mu relacje z rozmowy.
- Siedzę od lat w zamknięciu. - Zaczęłam, patrząc na księcia. - Jak mogłabym mieć inne wyobrażenia?
- Małżeństwa w naszych czasach nie są zawierane z miłości. Tylko z korzyści, jaką jedna osoba może dać drugiej.
- W takim razie... - Westchnęłam, opadając plecami na łoże. - Twój brat, król, wyślę mnie do klasztoru.
- Nie nastawiałbym się na to.
- Dlaczego? - Spytałam zaciekawiona.
- Jesteś córką księcia krwi i królowej. Mimo, że nieślubną jesteś cenna, więcej niż możesz sobie wyobrazić. Musisz odnaleźć w tym swoją przewagę nad innymi. - Mówił, zmierzając w stronę drzwi. Zamilknął, po czym dodał. - Jednak prosiłbym, abyś odnalazła ją później, bo możemy mieć obydwoje problemy.
- Dobrze, dobrze... Edward. - Machnęłam ręką, nieużywając odpowiedniej tytulatury.
Jedyne czego pragnęłam do odpoczynku i obudzenia się w Francji. Nie mogę podpisać kontraktu. Kocham kogoś innego. Mojego nieznajomego, chociaż nie widziałam go od tygodni. Prosiłam, aby nie przychodził i nie robił tego. Chociaż nie raz widziałam jak wpatruje się w moje okna. To śmieszne... pałałam uczuciem do chłopaka, którego imię jest mi nieznane.
- Charlotte... Charlotte...
Usłyszałam głos, wyrywający mnie z przemyśleń. Nachylał się nade mną Henryk.
- Kuzynie... - Zaczerpnęłam głębszy wdech. - Co tu robisz?
- Sprawdzam czy to przemyślałaś.
- Kontrakt? Jeśli o tym mowa to niezmieniłam zdania i nie zmienię.
Odparłam drżącym głosem, gdy przejechał opuszkami palców po moim policzku. Takimi gestami człowiek ten moim kuzynem będącym sprawiał, że się bałam.
- Lady Charlotte... - Usłyszałam głos Francuza, który otworzył drzwi.
Król od razu się wyprostował, dzięki czemu miałam więcej przestrzeni. Jednak nie miała odwagi sama się podnieść.
- Zatem nie będę wam przeszkadzał.
Stwierdził Henryk wychodząc, gdy usłyszałam, że drzwi się zanim zamykają.
Koło mnie natychmiast pojawił się za to Edward, wyciągając do mnie dłoń, abym mogła się podnieść. Ujęłam ją i wróciłam do pozycji siedzącej.
- Co chciał? Cała się trzęsiesz.
- Nic.
- Nie powinnaś niczego przede mną ukrywać w trakcie naszych podróży. To nie jest rozsądne.
- Oczywiście.
Skinęłam posłusznie głową.
------------
Zapraszam do komentowania i do kolejnych rozdziałów. Jak widzicie w tym rozdziale poznaliśmy dwóch nowych bohaterów: Księcia Edwarda i Króla Henryka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro