Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 19

Królowa Charlotte

Jakub od tygodni rozprawiał nad imieniem przyszłego księcia. Miał tyle propozycji, jednak żadna nie wydawała mu się wystarczająco dobra.

- Król chodzi szczęśliwy jak nigdy.

Mówiła jedna z dwórek, która pomagała ubrać mi się na koronację.

- Mam nadzieję, że dam mu wiele Książąt.

Szczerze miałam taką nadzieję. Miałam nadzieję być płodna jak moje przodkinie, Elżbieta Woodville czy jej córka, Elżbieta York. Na te chwilę mam trójkę dzieci i kolejne w swoim łonie. Nie skończyłam jeszcze osiemnastu lat, zatem mam  sporo czasu. Teraz trochę mi głupio, że tak wątpiłam w to, iż kiedykolwiek wydam na świat jakieś dziecko.

- Kochanie... kochanie... - usłyszałam przy swoim uchu.

Rozejrzałam się wokół siebie i nigdzie nie krzątały się moje damy dworu. Nade mną pochylał się mąż, który złożył pocałunek na mojej szyi.

- Zamyśliłam się.

- Wszystko dobrze? - Spytał, a jedną dłoń położył na moim brzuchu. - Jak ma nasz książę?

- Skąd masz pewność, że to książę? 

- Ty nie masz? - Spojrzał na mnie, klękając u moich stop.

Spuściłam głowę i jedną dłoń położyłam na dłużej oraz ciepłej dłoni męża.

- Jestem bardziej skora do dawania księżniczek. - Szepnęłam. - Nie chcę cię rozczarować.

- Nie ważne czy dasz mi księcia czy księżniczkę. Każde dziecko z Tobą jest dla mnie błogosławieństwem od Boga.

Doskonale wiedziałam, że mówi to chcąc mi dodać otuchy. Jednak całym sercem pragnął syna.

Uśmiechnęłam się do niego słabo, a gdy otworzyły się drzwi od razu spojrzałam w tamtym kierunku. Nie bacząc na to, że mąż klęka u moich stóp, zerwałam się z miejsca i podbiegłam na tyle szybko jak pozwalała mi obszerna suknia.

Osobą stojącą w progu był Alexander, mój brat. Dopełnił zatem swojej obietnicy! Przyjechał na koronację.

- Myślałam, że mnie okłamałeś.

- Królowej nie mógłbym okłamać.

Skłonił się w pas, a na mojej twarz pojawił się szeroki uśmiech. Przywarłam do niego w uścisku. Mimo to byłam w stanie wyczuć w pomieszczeniu napiętą atmosferę. Jakub i Aleksander piorunowali się spojrzeniami.

- Wasza królewska mość... - Ukłonił się mój brat przed moim mężem, gdy odeszłam w bok.

- Dobrze znów Cię widzieć... jak wiesz Królowa wkrótce wyda na świat kolejnego dziedzica.

- Wiem... Wiedziałem przed tobą.

Oznajmił, spojrzałam w tym samym momencie na James'a, na twarzy, którego przez chwilę pojawiło się rozczarowanie zmieszane z zaskoczeniem.

- Możemy iść? - Przerwałam panującą ciszę. - Chciałbym, aby skończyło się to jak najszybciej.

- Przygotuj się, że trochę to jednak potrwa.

Obalił moje plany brat, który nachylił się do mnie i pocałował w policzek.

- Porozmawiamy kiedy indziej. Dołączę do reszty.

***

Na ulicę Paryża wyszło setki ludzie, wszystko po to, aby zobaczyć swą królową przed koronacją. Królową, która wkrótce da im kolejnego francuskiego księcia. Mnie. Zachwycali się moją burgundzką ze złotymi zdobywami. Wiwatowali "Vive la Reine Charlotte". Paryż wyglądał cudownie, ulice zdobiły złote liście. Dzięki temu wyglądało jakby orszak podróżował złotą aleją.

W Cathédrale Notre-Dame de Paris, gdzie odbyć miała się koronacja, było już mnóstwo gości. Przypłnęła moja matka, która przywitała mnie w przedsionku świątyni.

- Wyglądasz przepięknie, Charlotte.

Uśmiechnęła się do mnie promiennie.

- Dziękuję.

- Jak się czujesz?

Najwyraźniej chciała nawiązać kontakt.

- Dobrze, Król daje wszystkiego czego potrzebujemy. Dziecko i ja.

Po chwili moja biologiczna matka odeszła a ja zostałam sama z członkami koronacyjnej procesji. Czułam jak lekko się denerwuję... kto by pomyślał, że rzut jabłkiem w pewnego mężczyznę na dworze doprowadzi mnie do koronacji na królową Francji?

Ciekawskie spojrzenia sunęły za mną, gdy kroczyłam przez świątynie. Za mną ciągnął się długi i bardzo zdobny tren, który z pewnością przyciągał wzrok. Jednak moje spojrzenie tkwiło, gdzie indziej. Na osobie, która siedziała na tronie, na podwyższeniu... Mój Król.

Podeszłam bliżej i klęknęłam na poduszce przed podwyższeniem, gdzie kardynał nałożył mi na głowę koronę. Wstałam z nie małą trudnością, w końcu te wszystkie warstwy suknii robiły swoje.

Gdy usiadłam na tronie w jedną dłoń dano mi królewskie jabłko. W drugą królewskie berło. Wyglądało to inaczej niż podczas koronacji Jakuba. Jemu to wszystko dano, gdy klęczał. Wiedziałam, że mąż mój zadbał, abym nie była nadmiernie obciążona królewskimi insygniami.

- Boże, chroń Królową! Boże, chroń Królową! Boże, chroń Królową!

Wygłosił swoją kwestię lud.

*** 

W jednym z naszych królewskich rezydencji w Paryżu, odbywał się bal koronacyjny. Jakub zadbał, aby na stole pojawiły się najzacniejsze potrawy.

- Zjedz jeszcze, proszę. Musisz się teraz dobrze odżywiać. - Przekonywała mnie Katarzyna Medycejska, podsuwając mi kolejne potrawy.

- To moje czwarte dziecko. Wiem co robić... - odsunęłam talerz. - Pójdę poszukać Jakuba, nie widzę go tutaj.

Z koroną na głowie przemierzałam salę balową. Ludzie mi się kłaniali i przyglądali się bogactwu sukni... lecz szukali czegoś jeszcze. Powiększonego brzucha mianowicie. Wszyscy widzieli już o moim błogosławionym stanie.

Wyszłam z sali na korytarz, szłam coraz dalej i dalej, ale w żadnej z komnat nie było króla.

- Nie możesz! Nie możesz jej tego powiedzieć! - Krzyczał męski głos.

- Niby dlaczego?! Zwodziłeś mnie cały czas. Teraz ona jest królową!

- Wiedzieliśmy od początku, że nie zostaniesz moją żoną.

Rozpoznałam te głosy, znałam je doskonale. Jeden z nich należał do James'a, drugi do Małgorzaty Gonzagi.
Nie miałam pojęcia, co księżniczka chciałby wyjawić. Zamierzałam posłuchać jeszcze chwilę.

- Powiem jej, że to ty zabiłeś króla Franciszka. Jej mąż! Książę Edward był otruwany z twojego zlecenia. - Mówiła spokojnie księżniczka. - Uważasz, że wciąż cię będzie kochać?

Do moich oczu napłynęły łzy, a jedną z dłoni zasłoniłam usta. Nie chciałam, aby któreś z nich usłyszało mnie.

- Chcesz, abyś i ty tak skończyła? Skoro jesteś taka pewna, że to wszystko ja zrobiłem.

Przyznał się. Boże! Przyznał się. Ledwo powstrzymywałam się od wybuchu głośnym szlochem. Nie mogłam tego dłużej słuchać, zaczęłam biec do swojej komnaty. Obydwoje z pewnością usłyszeli dźwięk moich pantofli. Nie dbałam o to czy nawet ktoś mnie widział.

Trzasnęłam drzwiami i rzuciłam się na łóżko.

Jak on mógł to zrobić? Zabił króla?! Zabił mojego męża! Mojego najdroższego Edwarda. Wiedział doskonale jak bardzo po tym cierpiałam. Kochałam Edwarda. Był jeszcze na tyle śmiały, aby powiedzieć mi o jego śmierci.

- Charlie nie uwierzysz co zrobił Lord Chie... Charlie? Coś się stało?

Wzdrygnęłam się na głos męża, gdy poczułam, że kładzie się za mną.

- Nie dotykaj mnie! - Zerwałam się z łóżka.

Na twarzy Jakuba malowało się zaskoczenie. Bacznie mnie obserwował, schodząc z łóżka i pochodząc do mnie coraz to bliżej.

- Nie podchodź do mnie! - Krzyknęłam, zrzucając stos talerzy na podłogę. - Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś?! Mnie i moim dzieciom!

- Charlie, spokojnie. Porozmawiajmy, dobrze? - Mówił spokojnym tonem, chcąc załagodzić sprawę.

- Nie, nie, nie... Ja chcę unieważnienia. Nie chcę być twoją żoną, ani chwilę dłużej.

- Charlie.

Nieoczekiwanie do mnie podbiegł i złapał w talii. Chciałam mu się wyrwać. Obawiałam się jego bliskości i jego dotyku. Bałam się go. Co jeśli jest tak samo okropny jak nasz krewny Henryk VIII? Co jeśli pewnego dnia trafię pod topór?

- Zostaw mnie... - Wysyczałam. - Słyszałam wszystko.

Na te słowa mąż mnie puścił, a ja z ręką położną na brzuchu usiadłam na łóżku.

- Jak mogłaś w to uwierzyć?

- Miałam nie? Dlaczego ona jest tu na dworze tak długo? Boisz się, że cię wyda.
Dobry Boże! Co ja zrobiłam wychodząc za ciebie?! Mogłam wieść życie na dworze Elżbiety.

- Uważasz, że lepiej byś się spełniła jako dama dworu niż królowa?

- Przestań! Doskonale, wiem co robisz. Kontrolujesz rozmowę, chcąc zejść na inny... - Niedokończyłam, bo złapałam się za brzuch czując silny ból.

- Charlie, co się dzieję? - Spytał, zmierzając w moim kierunku.

- Dziecko... ah... - Przymknęłam oczy, głęboko oddychając. - Nie podchodź.

-----------
Bardzo krótki rozdział 19 za nami.
Krótki, bo w ostatnim czasie kiepsko u mnie z czasem.
W każdym razie. Jak myślicie czy James był serio skory zrobić to o co oskarża go Księżniczka Mantui? Czy Charlotte pogodziła się na stałe z bratem? Co z Królową i jej dzieckiem?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro