Rozdział 16
Święta Bożego Narodzenia, 1576
Zamek Blois
Lady Charlotte
Za oknem widziałam jak kolejne płatki śniegu spadają na i tak już biały dziedziniec. Święta w tym roku były prawdziwe białe i zimne. Nie zamierzałam ich spędzić na francuskim dworze. Podróż źle wpłynęłaby na Edwarda, który wcale nie ma się lepiej. Blois było miejscem, z którego nie ruszaliśmy się od kilku miesięcy.
- Wszystko dobrze, mój kwiatuszku.
Powiedział Książę podnosząc Madeleine z podłogi, zanim wpadła w histerie, gdyż się przewróciła.
- Kocham cię, tatusiu.
Dziewczynka zarzuciła na szyję mężczyzny swoje ręce.
Uśmiechnęłam się na ten widok, ale zaraz po tym po tym mój uśmiech zbladł na myśl, że obraz nas wszystkich razem może się w najbliższym czasie skończyć. Białą jedwabną chusteczką powycierałam kąciki oczów, co nieumknęło uwadze Edwarda. Postawił Maddie na podłodze, która sama pobiegła do sypialni swojego młodszego rodzeństwa. Walezjusz chwycił moją dłoń i pociągnął do siebie na kolana.
Spojrzałam w jego oczy i głośno westchnęłam z bladym uśmiechem na twarzy.
- Trzeba przyznać, że i ty ostatnio nie wyglądasz najlepiej.
Stwierdził, na co spuściłam wzrok.
- Nie zwracaj sobie tym głowy, najdroższy. To błaha sprawa, nie zawracajmy sobie i tym głowy.
Oznajmiłam, kasłając znów. Kaszel nieprzerwalnie od kilku dni nie dawał mi spokoju, ale nie miałam czasu na odpoczynek.
Chciałam, aby te święta były piękne pod każdym kątem. Nie chciałam się oszukiwać, że to nasze pierwsze i ostatnie święta w pięć osób.
- Ależ martwię się, wezwę do ciebie medyka.
- Edwardzie to... - Chciałam protestować, ale moje usta zostały zamknięte pocałunkiem.
- Wciąż jesteś moją żoną i przyśle do ciebie medyka czy tego chcesz, czy nie chcesz.
Uśmiechnął się do mnie jakby chciał ukryć zmartwienie.
***
Wystarczyło kilka dób, abyn bardzo poważnie zaniemogła. Cóż... w żaden sposób nie wyobrażałam sobie, że te święta przybiorą takiego obrotu spraw.
Nie miałam siły wstać z łóżka, a nawet sięgnąć po jedzenie, które przynosiła mnie służba. Zajmował się mną także chory Edward.
- Musisz jeść, Charlotte. - Mówił, delikatny mnie podnosząc poprawiając mi poduszkę. - Kocham cię...
Mówił coś jeszcze, ale nie kontaktowałam najlepiej. Z ostatnich dni czy godzin nie pamiętam nic, a jeśli już to jakieś strzępki.
Mijały kolejne dni, a mnie zamiast odwiedzać Edward, odwiedzały dwórki.
"Książę Edward przyjdzie wkrótce..."
"Książę Edward jest bardzo zajęty..."
"Nie zawracaj sobie głowy, Pani..."
- Radziłabym tam nie wchodzić, wasza królewska mość! Wasza królewska mość!
Głuchą ciszę w domostwie przeciął krzyk. Wiedziałam, że to głos jednej z dwórek, która nie była w tym momencie przy mnie jak inne. "Wasza Królewska Mość" wołała. W kraju jest tylko jedna osoba, do której mogła tak wołać. James.
Drzwi do mojej sypialni się otworzyły się, a w nich stanął nie kto inny jak osoba wyżej wymieniona. Sam król. Wyglądał bardzo dostojnie i dumnie, odziany na czarno.
- Wasza miłość.
Pokłoniły się dwórki, podnosząc się ze swoich miejsc.
- Zostawcie nas, proszę. - Poprosiłam dziewczęta, po czym zwróciłam się do króla. - Nie gniewaj się, ale się nie pokłonię.
- Oczywiście, że nie. - Przytaknął, po czym usiadł koło mnie, gdy już zostaliśmy sami.
- Słyszałem, żeś zaniemogła.
- Jest już znaczenie lepiej, lecz...
- Lecz?
- Mam wrażenie, że wszyscy coś przede mną ukrywają. - Zaniosłam się płaczem. - Nie widziałam Edwarda od kilku dni...
Zacięłam się w tym momencie, gdyż próbowałam odczytać cokolwiek z twarzy Jakuba. Wydawał się poważny, a jego oczy błądziły po mojej twarzy jednak ani na moment nie zahaczały o oczy.
- Co się stało? Muszę wiedzieć.
- Nie wiem czy to odpowiedni czas... Charlie.
- Nie proszę cię jako siostra czy żona... ale jako księżna proszę, abyś mi powiedział co się dzieję.
- Jako księżna wdowa. - Powiedział, wreszcie spojrzawszy w oczy.
Byłam w szoku. Mój świat przewrócił się do góry nogami, a głowa na nowo zaczęła mnie boleć. Moje oczy się zaszkliły, a ja wybuchłam histerycznym płaczem.
- Jak długo?
- Dwa dni.
- I nikt nie miał czelności mi powiedzieć?! Jestem jego żoną! Matką jego dzieci! - Krzyczałam, po czym dodałam z
szeptem. - Byłam jego żoną.
W jednej chwili do głowy przyszło mi, że chcę go zobaczyć. Mimo że nie odzyskałam pełni sił, próbowałam wstać.
- Co ty robisz?
- Chcę zobaczyć Edwarda.
- Ledwo stoisz na nogach.
- Chcę zobaczyć mojego zmarłego
męża! - Krzyknęłam, po czym dodałam już łagodniej. - Podaj mi buty.
Jakub poszedł na drugą stronę pokoju po nie, przynosząc nawet szlafrok, aby mnie okryć. Narzucił mi na ramiona szlafrok i związał w pasie. Następnie na stopy założyli mi pantofle. Bez słowa objął mnie w talii i pomógł wstać.
Po kilkunastu minutach doszliśmy do komnaty, w której leżał Edward. Właściwie ciało, które kiedyś do niego należało, bo Edwarda już nie było.
Leżał na dużymi łożu z zamkniętymi oczami. Blady. Jego usta były fioletowe, a nie delikatnie różowe jak zawsze. Usiadłam obok martwego ciała i odważyłam się wziąć jego chłodną dłoń w swoją i pocałować. Przeczęsałam jego złociste włosy.
Ten widok zapamiętam do końca życia i obawiam się, że będzie nękał mnie w snach przez kolejne miesiące. Być może lata. Dekady.
***
Pół roku później...
Czerwiec 1577
Od niemal kwartału jestem w Szkocji u matki wraz z Madeleine, Alexandrem i Isabelle. Szkocki dwór był bardziej ponury niż francuski, całkowicie się od niego różnił.
Wzmocniłam za to moją więź z matką, której na dobrą sprawę nigdy nie miałam. W Edynburgu wreszcie nastąpiło parę ciepłych dni.
Alexander stawił w ostatnim czasie swoje pierwsze kroki. Niesamowite jest to jak bardzo zaczynał przypominać swojego zmarłego ojca.
Madeleine pilnie się uczyła pod okiem swoich francuskich nauczycieli; łaciny, hiszpańskiego, grecki i oczywiście tańca przy swoim włoskim nauczycielu, przy którym również kształciła się w języku włoskim.
Isabelle natomiast miała już pierwsze ząbki i widzę ją dosłownie wszędzie. Zaczęła chodzić szybciej niż swój brat, korek jednak jak myślę lada moment dogoni ją w sprawności.
Co ze mną? Byłam siedemnastoletnią wdową. Wciąż młodą i z wielkim majątkiem po mężu. Zatem atrakcyjna dla wielu nie tylko we Francji, ale i w Europie. Dostawałam wiele listów, ale dużej ich części nie czytałam. Wiedziałam do czego wszystko zmierza.
Nawet tu na szkockim dworze miałam adoratorów; pytali o moje samopoczucie, o dzieci. Niektórzy odważyli się wysyłać kwiaty.
- Zatem... jak ci się podoba Szkocja? Jakieś perspektywy mariażu?
Spytała królowa, wchodząc do mojej komnaty, gdy kładłam kolejny bukiet do wazonu.
- Perspektyw jest dużo, ale nie wybiorę żadnej w tym roku.
- Postanowiłaś trwać w żałobie.
- Edward był moim mężem. Zatem zachowam się jak wzorowa wdowa.
Stwierdziłam, biorąc Alexandra z czerwonego koca na ręce. Uśmiechnęłam się do mojego malucha, całując go w czubek noska.
- Mamo! Mamusiu! - Usłyszałam krzyki Maddie, która wbiegła do komnaty wraz ze swoim angielskim przyjacielem.
Madeleine w Szkocji zaprzyjaźniła się z synem angielskiego ambasadora. Charles Stanley, Earl Derby był spokrewniony z królową Elżbietą... i ze mną. Jego syn William stał się kompanem zabaw Madeleine.
- Tak skarbie?
- Dzień dobry, drogie panie. - Chłopczyk przywitał mnie i królową na co posłałam mu ciepły uśmiech.
- Mój ojciec zaprasza panią na obiad dzisiejszego południa.
Charles Stanley... od tygodni próbował mnie zaprosić choćby na spacer, a ja nie miałam serca odmówić temu uśmiechniętemu od ucha do ucha chłopcu.
- Przekaż mu, że przyjdę.
Dzieci wrzasnęły ze szczęścia i uciekły z moich komnat.
- Charles Stanley... będzie coś z tego?
- Nie sądzę, jest ode mnie ponad dziesięć lat starszy.
- To ma być przeszkoda?
- Nie tylko to... - Westchnęłam, mając w pamięci postać James'a.
Jestem Francuzką, na małżeństwo z kimkolwiek potrzebuję zgody króla. Królem jest Jakub.
***
- Księżna Wdowa Orleanu! - Zapowiedziano mnie, gdy weszłam do komnaty Anglika.
- Nie wierzyłem, że zgodziłaś się, Księżno.
Wstał z miejsca, gdy weszłam do komnaty. Podszedł do mnie i ujął moją dłoń.
- Trochę więcej wiary, Derby. Trzeba było przyjść samemu, a nie przysyłać małego William'a. - Uśmiechnęłam się. - Nie miałam serca mu odmówić.
- Złoty chłopiec, bardzo lubi Księżniczkę Madeleine.
- Mam nadzieję, że nacieszą się swoim towarzystwem. - Stwierdziłam, siadając z pomocą Derby'ego do stołu.
- Co masz na myśli, Wasza Wysokość?
- Planuję w najbliższych dniach wrócić do Francji. Nie chcę zbyt wykorzystywać gościnności Królowej Marii.
- Nonsens! Wydaję mi się, że jest szczęśliwa z twojego pobytu tutaj.
- Być może. - Odparłam, gdy podano do stołu pierwsze danie. - Jednak trzeba zająć się wreszcie majątkiem męża. Nie może stać odłogiem kolejne miesiące.
- Oczywiście, sądziłem że będziemy mogli się lepiej poznać.
- Myślę, że jeśli się pan postara, Lordzie Derby to da się to w jakiś sposób nadrobić.
Wiele kolejnych dni spędziłam na spacerach w towarzystwie Anglika. Przychodził po mnie każdego dnia i codziennie wieczorem przysyłał kwiaty. Oczywiście... Jakub musiał się o tym dowiedzieć.
- Anglia? - Spytałam. - Zwariowałeś?
Pytałam Charles'a, gdy ten proponował mi tydzień pobytu w Anglii.
- Czemu? Mam duży zamek, który niedawno odnowiłem. Chciałbym zobaczyć czy odpowiadałby francuskim standardom.
- Nie wiem czy to dobry pomysł... Nie chciałabym, abyś mnie źle zrozumiał, ale jestem wciąż wdową i... - Zaczęłam się jąkać, na co podszedł do mnie i ucałował moją dłoń.
- Rozumiem. Poczekam zatem.
Dlaczego ja zawsze musiałam wpadać na mężczyzn mniej czy bardziej spokrewnionych ze mną. Nawet Charles!
Jego prapradziadkami byli Henryk VII Tudor i jego żona Elżbieta z Yorku, tak się składa, że oni byli także moimi prapradziadkami. Ale nie miał możliwości o tym widzieć, gdyż oficjalnie byłam córką żony mojego ojca, Ludwika Burbon'a. Niestety, byłam bękartem Królowej Szkotów, o której świat nie mógł się dowiedzieć.
"Kochana Księżno Charlie
Żywię nadzieję, że powrócisz w końcu do Francji. Nie masz pojęcia jak brakuję mi Twojego widoku tutaj. Tak bardzo za Tobą tęsknię. Jak miewa się nasza najdroższa księżniczka Maddie? Czy zdrowie jej dopisuję? Jej nauczyciele bardzo ją chwalą. Co natomiast z bliźniętami; księżniczką Isabelle i księciem Alexandrem? Mam nadzieję, że mają się dobrze i sprawiają uśmiech na Twojej twarzy.
James"
Jak szkoda, że moje relację z Jakubem nie mogły być tak proste jak te z Charles'em.
---------------
Za nami rozdział 16! Co sądzicie?
Z Charlie wróci do Francji po liście Jakuba? Czy być może postanowi wyjechać do Anglii z Charles'em? Czy James naprawdę żywi do Charlotte tak silne uczucia?
Zapraszam do komentowania.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro