Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 14

Lady Charlotte

Wrzesień 1576 roku

Zamek w Blois

Po narodzinach na francuskim dworze, wyjechaliśmy do Zamku w Blois całą naszą piątką. Edward był zadowolony pojawieniem się nowej księżniczki, ale jeszcze bardziej napawał go fakt, że powiłam dziedzica. Księżniczka i Książę byli takim kruszynkami. Każdego dnia modliłam się, aby przeżyły ten okres niemowlęcia. Były takie kruche.

- Mam wspaniałe wieści! - zawołał pojawiający się tuż obok mnie Edward.

Ostatnie parę dni spędziłam sama w Blois, jeśli nie liczyć by towarzystwa dzieci. Mój mąż wyjechał na dwór, aby pomagać w ostatnich krokach do koronacji James'a. Wkrótce i nas czeka podróż, modlę się, aby Alexander Franciszek i Isabelle nie zaziębili się podczas podróży.

Spojrzałam na męża, który był wyraźnie zadowolony. Usiadł przy stole, gdzie siedziałam w środku ogrodów Zamku Blois, ciesząc się ostatnimi ciepłymi chwilami tego roku.

- Mam wspaniałe wieści. - Powtórzył.

- Co masz na myśli? - Spytałam, odkładając filiżankę.

- James rozważa zaręczyny naszych najsłodszych córek Maddie i Izzy z hiszpańskim książętami.

Oznajmił wyraźnie podekscytowany te wizją, ja natomiast zachłysnęłam się herbatą. Gdy odkasłałam już na tyle, aby zaczerpnąć powietrza, zabrałam głos.

- Zaręczyny? Ale one są jeszcze takie malutkie. - Stwierdziłam, na co głośno zaprotestowałam. - Jeśli myślisz, że pozwolę wysłać je do Hiszpanii, to się dużo mylisz!

Wstałam ze swojego krzesła, zamierzając iść w stronę wejścia do Blois, jednak zatrzymał mnie łapiąc za nadgarstki.

- Spokojnie, Charlotte. Nikt nie wymaga, abyśmy je już teraz do Hiszpanii wysyłali.

- Wcześniej czy później powstaną i takie wymagania!

- To zapewni im dobrą przyszłość, w bogatej Hiszpanii.

- Jeśli to tylko dla ciebie się liczy.

Powiedziałam oschle, odchodząc od męża.

- Charlotte! Charlotte! Nie bądź zła.

***

Z ogrodów poszłam do komnaty dzieci, gdzie wraz z Madeleine było jej młodsze rodzeństwo Alexander i Isabelle. Cała trójka była pod opieką pięciu niań. Kiedy weszłam do pokoju podbiegła do mnie roczna Maddie, którą wzięłam na ręce, gdy krzyczała "mama, mama!"

- Ciuchtko skarbie. - Ucałowałam jej policzek. - Izzy i Xander śpią trzeba być cichutko.

Szeptałam ciemnowłosej dziewczynce na ucho, podchodząc do dwóch postawionych koło siebie kołysek.

Izzy i Xander mieli piękne blond włosy niemal jak ich ojciec Edward. Leżały tak spokojnie, niemal jakby nie oddychały.

Postawiłam Maddie na podłogę, a sama wzięłam Isabelle na ręce, obawiając się, że doprawdy może nie oddychać.

- Spokojnie, wasza wyskość. Wyciągamy je co jakiś czas, aby mieć pewność, że oddychają. - Zapewniła mnie jedna z niań.

- Możecie zacząć przygotowywać dzieci do wyjazdy na dwór. Wyjeżdżamy pojutrze o brzasku.

***

Na królewskim dworze zawitaliśmy późnym południem przywitani przez James'a i mama Edwarda, Katarzynę.

- James! - Krzyknęła zadowolona Maddie, przytulając się do króla.

- Najsłodsza Maddie jak ty urosłaś.

Powiedział James, biorąc małą na ręce. Niesamowite było to jak moja najstarsza córka swobodnie czuła się w towarzystwie króla. Może wewnętrznie czuła, że to nie tylko jej król i chrzestny?

- Mam nadzieję porozmawiać później z tobą. - Oznajmiłam James'owi, podchodząc do niego trzymając w rękach Alexandra.

- Mówiłem, abyś to zostawiła.

Szepnął Edward, na co uniosłam wzrok ku błękitnemu niebu.

- Chcę porozmawiać z królem, tego akurat  mi nie zabronisz.

- Dobrze, dobrze... - Wtrącił James nim doszło do kłótni. - Jak już odpoczniecie to przyjdź do moich gabinetów, Charlie.

***

Od razu, gdy weszłam na korytarz zamkowy w towarzystwie dwórek i bon moich dzieci, natchnęłam się na Gonzagę.

- Myślałam, że zrezygnowałaś z koronacji.

Zaczęła, przystając przede mną.

- Ja? Chciałabym przypomnieć, że ja tu mam prawo być. W przeciwieństwie do ciebie.

- Ty masz prawo?

- Jestem ciotką króla i księżniczką krwi mój syn Alexander ma prawo do tronu po mnie i po moim mężu, Księciu Edwardzie.

- Siostro! - Naszą rozmowę przerwał mi głos mojego brata, którego nie widziałam od miesięcy. - Jak dobrze cię widzieć.

Margarhet odeszła, a jej miejsce zastąpił mój brat Alexander

- Myślałam, że zapomniałeś o swojej siostrze.

- W życiu nie zapomniałbym o
siostrze. - Ucałował mnie w policzek. - Siostrze, która daję Francji kolejne księżniczki i księcia.

- Jest jak poleciłeś przed ślubem z Edwardem. - Zauważyłam, oddając małego Xandera w ręce piastunki, aby pomóc zostać sama z bratem. - Jestem przykładną żoną.

- Jesteś zła. - Stwierdził - co się stało?

- James chcę zaręczyć moje córki z hiszpańskimi książętami.

- To wspaniale! - Złapał mnie za ramiona wyraźnie ucieszony. - Przecież to wspaniałe wieści, pojadą na jeden z najwspanialszych królewskich dworów w Europie.

- Czy wszystkich to cieszy oprócz mnie?

Spytałam, idąc ciągnącym się w nieskończoność dworskim korytarzem.

- Co zatem tobie nie odpowiada?

- Zostanie mi odebrana dwójka córek, aby mogły się wychowawać u boku swoich narzeczonych... będą mi
odebrane... - zaczęłam pociągać
nosem. - Odebrane jak...

- Jak ty swojej matce. - Dokończył Alexander, świdrując mnie
wzrokiem. - Charlotte...

- Jest i moje kochane kuzynostwo!

Usłyszeliśmy, a gdy spojrzeliśmy w lewo zobaczyliśmy naszego kuzyna Henryka, króla Nawarry.

- Dobry Boże, co on tu robi? - Szepnęłam do brata.

- Przyjechał na koronację. Musiał, chcąc utrzymać przyjazne stosunki z Francją.

- Jest i ona, ta która kochała mnie za mało, aby zostać moją żoną, Lady Charlotte.

Ukłonił się nisko Henryk, który najwyraźniej przyjęcie po koronacji zaczął na dobre kilkanaście dób przed nią. Śmierdziało od niego wonią alkoholu jak od jakiegoś niskourodzonego człowieka.

- Księżna Orelanu, Charlotte, wasza królewska mość.

Poprawił Henryka Edward, który nieoczekiwanie pojawił się koło mnie.

Następnie mąż zwrócił się do mnie.

- James chce z nami mówić.

- Oczywiście. - Uśmiechnęłam się,  po czym szepnęłam do Alexandra. - Zajmij się nim.

W milczeniu szłam wraz z mężem do królewskich gabinetów nowego króla Francji. Przy ogromnym stole panował gwar, który wydobywał się od ludzi przygotowujących się do koronacji James'a.

- Świetnie! - Jednym słowem król uciszył wszystkich. - Widzę, że jesteśmy już wszyscy.

W sali można było zobaczyć niemal całą magnaterie Francji, niektóre twarze pamiętam, gdy jeszcze kilkanaście miesięcy temu stałam na balkonie w swoich samotnych komnatach, a oni wraz z Franciszkiem świętowali kolejną okazję.

- Postanowiłem, że w moim orszaku tuż za mną będzie szedł mój wuj Książę Orleanu wraz ze swoją żoną Księżna Charlotte. - Mówiąc "Księżna Orleanu" spojrzał na mnie z wielkim uśmiechem, na co ja nieco speszona spuściłam wzrok. - Tuż za nimi w jednym rzędzie będzie iść moja matka, Królowa Matka Maria Stuart i moja babka Królowa Wdowa, Katarzyna Medycejska.

- Najjaśniejszy Panie - Zaczął dość niepewnie człowiek, który od razu rzucał się w oczy ze względu na swoją pokaźną tuszę. - Co z królewską narzeczoną?

- Margharitą, Księżniczka Mantui? Będzie wśród reszty gości.

- Ale Panie to twoja narzeczona! Przyszła królowa! Dlaczego ma być gorsza od Księżnej Orleanu?

Atmosfera w pomieszczeniu zrobiła się dosyć napięta, sam Edward trzymał już swój miecz w pogotowiu. Czy za urażenie mnie chciał ściąć głowę temu Włochowi?
Cóż, to byłaby za tragedia! W dodatku przed samą koronacją.

- Księżniczka Mantui zdaję się jest księżniczką. Natomiast Księżna Orleanu dała Francji na te chwile dwie księżniczki i księcia. Margarhrita nie jest na te chwile w stanie tego zrobić... chyba nie miewa jeszcze swoich co miesięcznych przypadłości. Chyba, że coś się zmieniło sir Antony?

Spytał król, na co w wielkiej sali zaczęły się szepty. Włoch zrobił się czerwony ze złości i opuścił salę.

- Zatem ktoś ma jakieś
pytanie? - Spytał Walezjusz, ale na brak odpowiedzi magnateria zaczęła zbierać się do wyjścia.

Edward wyszedł wraz z innymi szlachcicamimi. Doskonale wiedział, że nie odwiedzie mnie od rozmowy z Jakubem. Nawet jeśli by mi zabronił, to jego rozkaz był moim wyzwaniem.

- Nie idziesz z innymi? - Spytał, gdy drzwi się zamknęły, a ja zostałam sama z królem.

- To co powiedziałeś o Małgorzacie... było ostre.

- Panoszy się na dworze i nie ma do ciebie szacunku.

- I za to spotkało ją to co powiedziałeś? Sponiewierałeś ją przed całą Francją.

- Skażę wszystkich kto odważy się podnieść rękę na ciebie i twoje dzieci.

- Właśnie, skoro już jesteś przy dziecicach. Moje córki...

- Jedna jest także moja. - Przypomniał.

- Oficjalnie wszystkie dzieci są moje i Edwarda. - Stwierdziłam, wstając
miejsca. - Zatem pytam dlaczego to moje córki chcesz zaręczyć bez mojej zgody?  Są wciąż małymi dziewczynkami.

- I księżniczkami Francji.

- Zaręczysz je z kimkolwiek bez mojej zgody po moim trupie.

- Jestem twoim królem!

- O ile dobrze pamiętam mimo mojego małżeństwa z Edwardem wciąż masz mnie za swoją żonę. - Przypomniałam. - Zatem ja jestem twoją królową, wasza królewska mość.

***

Na dworze krążyły plotki o nowym królu i o jego powracającym bestwialstwie. Zdziwiło mnie jednak użycie słowa bestwialstwo przy Jakubie. Moje własne dwórki nawet o tym plotkowały.

- Uchylcie trochę tajemnicy i powiedzcie co mówią o Jakubie. - Nakazałam dwórką, zaskakując je moją dociekliwością.

- Mówi się, że król nie chcę Księżniczki Mantui ze względu na utraconą miłość.

- Utraconą miłość?

- Powiada się, że dziewczyna zwróciła mu w głowie, a następnie wyszła za wysoko postawionego we Francji człowieka albo zmarła w połogu.

W pewnym momencie zaparło mi dech, ale nie zadawałam kolejnych pytań, bo dalsze części opowiadania przyszły same.

- Za nim Pani przybyłaś na dwór Król jeszcze wtedy Książę niczym nie przypominał swojego łagodnego ojca.

- Co masz na myśli?

- Wystarczyło mu się nie ukłonić dostatecznie nisko, aby wylądować w lochu. Miał też wiele kochanic, w tym niczym nie różnił się od swojego dziadka króla Henryka.

- Mam rozumieć, że spało z nim mnóstwo dam?

- Strach było odmówić, Pani.

***

Rozmowa z dwórkami przyniosła mi przemyślenia na kolejne dni. Czy to możliwe, abym to ja zrobiła z obecnego króla potulnego baranka, gdy jeszcze był księciem? Jedyna osoba, która może mnie w tym utwierdzić to mój brat, Alexander Burbon.

- Alexander. - Przerwałam mu rozmowę ze szlachicami na korytarzu, którzy ukłonili się przede mną, a brat ucałował mnie w policzek.

- Charlotte.

- Mogę cię na chwile prosić? Ta rozmowa nie może czekać.

Książę przeprosił towarzystwo i odszedł ze mną.

- Dlaczego nie chciałeś mojego małżeństwa z Jakubem?

- Znów do tego wracamy? - Spytał zdziwiony. - Myślałem, że już to przerobiliśmy.

- Pytam, a więc oczekuję szczerej odpowiedzi.

- Jest twoim bratem jak ja. - Zaczął.

- To wszystko? Nie było innych powodów?

- A tak szczerze, siostro? Pytasz o coś konkretnego.

- Rozmawiałam z moimi dwórkami. Mówiły, że James nie był taki zanim go poznałam na dworze... ich opis skłania mnie do myśli...

- Że był tyranem i kobieciarzem? Owszem.  Po śmierci Franciszka jego tyraństwo wraca, a metressy na nowo zawitały...

- Dobra, starczy. - Przerwałam. - Wiem do czego zmierzamy.

- Wykorzystał cię jak wiele innych. Dlatego trzymaj się od niego z daleka i wciąż bądź przykładaną żoną Edwarda.
Zrozumiałaś?

- Oczywiście. - Skinęłam głową.

------------------------
Myślicie, że plotki, które potwierdził Alexander zniechęcą Charlie do James'a? Czy Charlotte powinna się cieszyć, że Król chce zaręczyć jej córki z hiszpańskimi książętami? Co sądzicie o tym jak James potraktował Księżniczkę Mantui?

Pod spodem małe drzewko rodziny Charlotte 😃

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro