Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

Lady Charlotte

Byłam na nawarrskim dworze od ponad tygodnia. Król Henryk codziennie przedstawiał mi contractus matrimonii do podpisania, ja natomiast prosiłam francuskiego księcia o jak najszybszy wyjazd do Francji. Edwardowi się jednak nie śpieszyło. Poznał tu urocze panie i widziałam jak zaprasza je do swoich komnat. Było południe i jeszcze nie wyszedł dziś ze swojej sypialni.
Podchodziłam do drzwi przydzielonej Francuzowi, gdy jego strażnicy zastawili mi wejście.

- Książę prosił, aby nikt mu nie przeszkadzał.

Oznajmił mi jeden ze strażników.

- Ja nie będę przeszkadzać, ja tylko chcę się widzieć z księciem.

- Nie, proszę odejść albo będziemy musieli usunąć panią siłą.

- Charlotte, dobrze, że cię widzę.

Usłyszałam za sobą głos króla i miałam szczerą nadzieję, że to tylko moje przewrażliwienie.

- Wasza królewska mość... - Ukłoniłam się głęboko.

- Co tak oficjalnie? Ostatnio byliśmy po imieniu.

- Oczywiście, Henryku. - Skinęłam głową, na co poczułam gwałtowne zawroty głowy.

- Wszystko w porządku? - Spytał, łapiąc mnie w talii, abym mogła się o niego oprzeć.

- Zakręciło mi się w głowie. - Odparłam.

- Odprowadzę cię do komnat i wezwę medyka.

- Bez potrzeby, już jest dobrze.

W rzeczywistości było coraz gorzej, gdy Edward stale odmawiał mi wyjazdu do Francji. Zatem postanowiłam przejść na głodówke, prawdę mówiąc jadłam, ale były to małe opcję. Wiedziałam, że wcześniej czy później Edward się o tym dowie i wrócimy do Francji.

- Przemyślałaś moją ofertę?

Spytał, prowadząc mnie do komnaty.

- Henryku, proszę... Przestań. Nie wyjdę za ciebie.

Kuzyn na chwilę zamilkł i kontynuował dopiero, gdy pomógł mi usiąść na sofie w mojej komnacie. Ujął moje dłonie i uklęknął przy mnie, patrząc mi prosto w oczy.

- Charlotte, miałabyś tu wszystko. Swoje królestwo, swoich poddanych, o wiele więcej komnat, swój dwór...

- Wszystko poza miłością.

Szepnęłam, wyciągając dłonie z dłoni króla, na co wstał.

- Mówiłem, że miłość i polityka nie idą ze sobą w parze. Powinnaś to widzieć.

- Mówisz o moich rodzicach, czyż nie?

- Są chyba najlepszym przykładem, aby udowodnić ci, że mówię prawdę. Dlaczego, zatem tak się sprzeciwiasz?

Czułam jak patrzy na mnie z góry, próbując mnie rozszyfrować.

- Chyba, że masz kogoś...

Szepnął, a mnie przeszedł dreszcz.

- Więc to prawda? Jeśli Franciszek się dowie, że spotykasz się z kimś poza grona, które sam ci wyznaczył.

- Nie dowie się. - Odparłam. - I ty też go nie poinformujesz, jeśli zależy ci na moim szczęściu.

- Daję Ci czas do świąt wielkanocnych. Przyjadę wtedy do Francji i grzecznie podpiszesz nasz kontrakt małżeński...

- Ale... - Chciałam się sprzeciwić, ze łzami w oczach spojrzałam na Henryka.

- Zostaniesz moją żoną, bezwzględu na uczucia. Czy to jasne?

- Tak, kuzynie.

Odparłam ze zwieszoną głową, po czym usłyszałam tylko zamknięcie drzwi. W tym momencie nie wytrzymałam. Ten wyjazd miał być dla mnie przygodą, a był tylko większą udręką niż Pani Deraux.
Nie chciałam zostać żoną Henryka, nie chciałam być królową. Chciałam być tylko szczęśliwa.

- Charlotte... - Usłyszałam tym razem głos mojego opiekuna, Księcia Edwarda. - Co to ma być?

Spytał, widząc tace niemal nietkniętego dzisiejszego obiadu.

- Jedzenie jak mniemam.

Prychnęłam, próbując być sarkastyczna.

- Nie próbuj być taka, bo ci to nie pasuje. Posiedzę sobie z tobą do czasu, gdy tego nie zjesz.

- Zjem jak wrócimy do Francji.

- Więc to szantaż, tak?

- Nazywaj to jak chcesz, a jeśli nie chcesz spełnić moich pragnień, to ja zrobię ci kłopoty.

- Ty mnie? To ciekawe. - Uśmiechnął się prześmiewczo. - Ale dobrze, jutro rano wyjeżdżamy.

- Dziękuję, Edwardzie. - Szepnęłam, łapiąc iego spojrzenie.

***

Przed wsiądnicięm do karety, którą mieliśmy wrócić do Francji, król Nawarry wziął mnie na bok.

- Pamiętasz co mówiłem? - Spytał dla pewności. - Za kilka miesięcy będziesz moją królową.

- Nie chcę tego...

- To nie ma tu nic do rzeczy. - Urwał. - Przygotuj się w tym czasie do bycia królową, moją żoną oraz matką, miejmy nadzieję, że książęta pojawiają się szybko.

- Książęta?

- Nasi synowie, następcy tronu.

- Widzę, że wszystko masz już zaplanowane. - Wzięłam głęboki wdech.

- Obiecałem to ojcu i słowa dotrzymam z twoją lub bez twojej zgody.

- Lady Charlotte! - Wołał Edward, zapraszając do karety.

Pocałowałam się z kuzynem w policzek i skłoniłam, on zrobił to samo, chociaż nie musiał.

***

Po powrocie król Franciszek zaprosił mnie na przejażdżkę konno, po kilku miesiącach zaznajomienia się ze zwierzęciem, nie miałam problemu z jazdą.

- Mam nadzieję, że cieszył cię czas spędzony z kuzynem Henrykiem.

- Jak najbardziej.

Skłamałam z uśmiechem na twarzy.

- Książe Edward był dla ciebie dobry?

- Zajmował się mną należycie. Znosił nawet moje humorki.

- Zatem nadam mu chyba jakiś order odwagi i męstwa.

Stwierdził król, na co się roześmialiśmy.

Nasza przejażdżka nie trwała długo, zatem do stajni musiałam wrócić sama.

- Może pomóc?

Usłyszałam głos, który słyszałam tak dawno. To był mój nieznajomy. Złapał mnie talii i pomógł zejść.

- Przyjdź do mnie dzisiaj, proszę.

Szepnęłam mu na ucho, oddalając się jak najszybciej. Ledwo powstrzymałam się od wbicia w jego usta. Tak bardzo za nim tęskniłam.

***

Nie mogłam się doczekać na przyjście mojego nieznajomego. Potrzebowałam teraz wsparcia, a jego obecność mi to dawała.

- Charlie... - Usłyszałam głos mojego przyjaciela, który wyrywał mnie z przemyśleń.

- Tak bardzo tęskniłam. - Zerwałam się na równe nogi, wpadając w ramiona chłopaka. - Przepraszam, za wszystko co powiedziałam.

- Nie gniewam się, miałaś prawo być zła.

Szeptał mi do ucha, gdy ja zaczęłam całować go w szyje.

- Charlie? - Roześmiał się cicho. - Co ty robisz?

Odsunęłam się i spojrzałam mu w oczy. Spoglądał na mnie tak jak każda dziewczyna by tego chciała.

- Zakochałam się w tobie.

Wyznałam, czując jak moje oczy napełniają się łzami.

- Moja najdroższa... - Rzekł, zbliżając się do mnie. - Tak bardzo chciałem to od ciebie usłyszeć.

Podeszłam znów do mojego przyjaciela i położyłam dłoń na policzku chłopaka. Pocałowałam go w usta, nie ukrywam, że musiałam się postarać przez stanie na palcach, byłam sporo niższa. W końcu objął mnie w talii i podniósł, w tym momencie to ja byłam nad nim.

W pewnym momencie opadłam plecami na łózko.

- Wyjdziesz za mnie? - Spytał, rozpuszczając moje włosy.

- Co, proszę? - Roześmiałam się. - Wiesz, że nie mogę. Franciszek mi na to nie pozwoli. Jeśli się dowie... Nie chcę wiedzieć co się będzie działo.

- Jeśli się dowie, masz moje słowe, że nic ci nie grozi. - Przyrzekł, całując moją dłoń, a ja zaczęłam rozwiązywać kokardkę w jego koszuli.

Chciałam z nim przeżyć swój pierwszy raz, zaznać trochę miłości. Choćby teraz, bez ślubu.

- Dobrze. - Kiwnęłam głową. - Zostanę twoją żoną, mój nieznajomy.

- Bądź gotowa jutro wieczorem, przyjdę po ciebie.

- Jutro? Już jutro się pobierzemy?

Spytałam zaskoczona tak szybkim zorganizowaniem tej ceremonii.

- Jutro będę twoim mężem, Lady Charlotte. - Uświadomił mnie, na co się uśmiechnęłam.

---------------------------------

Zapraszam do komentowania 😃
Jak myślicie? Czy Franciszek się dowie o związku swojej podopiecznej? Czy Charlie może zaufać swojemu przyjacielowi? Może powinna przyjąć ofertę kuzyna?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro