Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

21.

Mężczyzna uparcie się we mnie wpatrywał, bez słowa wyjaśnienia jego niebieskie oczy intensywnie obserwowały moje ciało i moją reakcję.

— Halo, meteoryt do Luke'a, jak nie odpowiesz w ciągu pięciu sekund, to pieprznie w Ziemię.

— Chcę spędzić z tobą jedną noc przed wyjazdem. Tylko jedna noc, nic więcej Chloe. Potem będziesz mogła zrobić, co tylko będziesz chciała, znienawidzić mnie, albo zapomnieć.

Zamilkłam, rozważając jego słowa.

— Chodź, dam ci coś na przebranie, bo cieknie z ciebie jak z rynny.

— Masz jakieś męskie ubrania? — zapytał delikatnie zdziwiony.

Kiwnęłam głową.

— Jeszcze z czasów, gdy mieszkałam tutaj razem z Calumem — odparłam, otwierając szafę w pokoju i wyciągając parę starych dresów, w które mój przyjaciel się już nie mieścił i czarną bluzę.

— Przebierz się, a ja zrobię gorącej herbaty, bo wcale bym nie była zaskoczona, gdybyś czuł się przemarznięty. Jeśli marzy ci się gorący w prysznic, to zaraz naprzeciwko tego pokoju masz łazienkę, za moment przygotuję ci ręcznik.

— Dziękuję — wyszeptał blondyn, nie przestając mi się przypatrywać. Nie skomentowałam jego słów, obróciłam się na pięcie, aby wykonać to, co powiedziałam.


Po wstawieniu wody w czajniku usiadłam przy stole, czekając, aż mój gość zejdzie na dół. Wyglądałam na spokojną i zrelaksowaną i nawet tak się czułam, co było sporym zaskoczeniem. Obecność Luke'a tutaj, patrząc na obecną sytuację, powinna wprawiać mnie w podenerwowanie, a nie robiła tego.

Kiedy mężczyzna w końcu zszedł na dół do kuchni, ja byłam w połowie swojej herbaty i w trakcie jedzenia drugiego już z rzędu kabanosa. Właśnie nim wskazałam Hemmingsowi miejsce naprzeciwko siebie, nie przestając mu się uważnie przypatrywać. Spodnie dresowe były na niego o kilka centymetrów za długie, sięgając ledwie kostek, podobnie jak rękawy bluzy. Jego blond włosy były nadal wilgotne i to nie z powodu deszczu, a prysznica, który finalnie wziął. Choć jego ruchy były spokojne, to widziałam zdenerwowanie czające się za nimi, niepokój w oczach. Bardzo dobrze pamiętał, co powiedziałam mu ostatnim razem i miał pełne prawo mieć wątpliwości co do mojej reakcji, która była sprzeczna. Zgodnie ze swoimi słowami powinnam zatrzasnąć mu drzwi przed nosem, zostawić w strugach deszczu i na pastwę czujnych ludzi, którzy widząc podobieństwo z mężczyzną z listu gończego, od razu zadzwoniliby na policję.

Luke nie przestawał mi się przypatrywać, nadal czekając na jakiekolwiek słowo z mojej strony.

— Jedna noc? — zapytałam. Mężczyzna kiwnął głową. — I nic więcej ode mnie nie wymagasz?

— Nic więcej.

Ponownie zamilkłam, rozważając w głowie kolejne pytania.

— Dlaczego się tu pojawiłeś? Wiem, że...

— ... nie jestem pod wpływem choroby — zakończyliśmy w tym samym momencie, co Luke skwitował lekkim uśmiechem, którego ja nie odwzajemniłam. Nadal byłam na niego wściekła. — Dlatego, że cię kocham i nie wybaczyłbym sobie, gdybym zniknął bez słowa wyjaśnienia w twoją stronę.

Westchnęłam. Oparłam nogę o szczebelek w krześle, cały czas przyglądając się mojemu chłopakowi. A raczej byłemu, bo przecież sama z nim zerwałam.

— Miłość to strasznie skomplikowana rzecz, nie uważasz? — zaczęłam dość niejednoznacznie, krzyżując ręce na piersi.

— Przy każdej poważniejszej sytuacji zaczynamy ten temat — zauważył.

— Owszem, i nigdy nie dochodzimy do żadnego konsensusu.

— Może za którymś razem w końcu nam się uda — stwierdziłam, tym razem z lekkim uśmiechem, który ewidentnie sprawił, że Hemmings mimowolnie odetchnął z ulgą. — Dlaczego nie wrócisz po prostu do więzienia? Gdybyś sam się stawił, uniknąłbyś gorszych konsekwencji.

— Jak już się powiedziało a, to trzeba powiedzieć b. I zanim zapytasz: nie, nie wiem, co robić dalej. Nie mam żadnego planu, wyjeżdżam, zobaczymy, gdzie mnie zaprowadzi życie.

— Nie wyglądasz na pewnego swojej sytuacji.

— I tak też się nie czuję. Ale jestem tutaj i to jest jedyne, czego byłem pewien, że chcę.

Spojrzałam na zegarek.

— Zostało nam jeszcze jakieś dwanaście godzin z tej wspólnej nocy, masz jakieś pomysły, jak je wykorzystać?

Luke zastanowił się przez moment, nie odrywając ode mnie wzroku.

— Pięknie wyglądasz w tych legginsach, wiesz?

Prychnęłam śmiechem.

— Naprawdę twoim jedynym marzeniem w tej chwili jest zaciągnąć mnie do łóżka? Jesteś równie płytki, co reszta facetów, co wcale mnie nie dziwi — stwierdziłam, jednakże z uśmiechem wkradającym się na moje usta.

Blondyn rozłożył ręce.

— Jestem tylko facetem, cóż ja na to poradzę. Mam swoje potrzeby, cóż mam zrobić?

— Trochę je ujarzmić? — zaproponowałam, wstając z krzesła, by włożyć kubek do zmywarki.

— Chciałbym tylko zauważyć, że jestem najlepszym chłopakiem, jakiego można sobie wymarzyć, nigdy cię nie zdradziłem, zawsze byłaś tylko tą jedyną.

Uniosłam brew, odwracając się w jego stronę.

— Jesteśmy razem niecały miesiąc.

— Mentalnie długo dużej — zauważył Luke, również wstając, by podejść w moją stronę i stanąć naprzeciwko mnie.

Uwiesiłam ręce na jego szyi.

— Tak, to prawda — wyszeptałam, dokładnie lustrując jego twarz, nie będąc pewną, czy jeszcze kiedykolwiek go zobaczę. Przypatrywałam się jego niebieskim oczom, bliźnie przy lewej brwi, prostemu nosowo, pieprzykowi przy kształtnych ustach, a temu ostatniemu elementowi to już zwłaszcza.

Mężczyzna jakby zrozumiał aluzję, co nie powinno stanowić dla nikogo, a zwłaszcza dla mnie, żadnego zaskoczenia i złączył nasze usta w pocałunku, który tak naprawdę trwał z przerwami jeszcze przez bardzo długi czas, tak naprawdę aż do wczesnego rana.


Ubrania wylądowały na podłodze, a my na łóżku. Całkowicie nieplanowane to było, tak samo, jak cała ta wizyta Luke'a, ale skoro już się ona wydarzyła, należało wykorzystać wszystko, co tylko było do wykorzystania, w tym również fakt, że wylądowaliśmy w łóżku, pierwszy raz w życiu całkowicie oddając się instynktom. Moja inteligencja i zdolność do racjonalnego myślenia wylądowały na podłodze razem z dresami Luke'a, moją bluzą i jeszcze kilkoma innymi elementami naszego ubioru.

W duchu cieszyłam się, że Cherry spędza noc za domem, a ja byłam w nim sama z Luke'iem. Takim sposobem mogliśmy pozwolić sobie na całkowitą swobodę, brak ograniczeń, czy przymusowe tłumienie jakichkolwiek odgłosów i hałasów. Mimo że trwało to pół nocy, jak nie więcej, to cały spędzony z nim czas, zapełniony nie tylko kochaniem się, ale także rozmową wydawał się jak mrugnięcie okiem.


Widziałam po Luke'u, że powolne kółeczka, które tworzyłam palcem na jego klatce piersiowej, uspokajały go. Mężczyzna naprawdę potrzebował chwili pełnej stabilności i pewności, co potwierdzała jego reakcja na robioną przeze mnie czynność. Mógłby zostać tu na wieki, ale wszyscy byśmy wiedzieli, że to niemożliwe i całkowicie a wykonalne.

— Tak, też bym chciał, żeby to wszystko trwało wiecznie — wymruczał, aby następnie delikatnie ucałować moją skroń.

Parsknęłam cicho.

— Jak dobrze, że nie umiesz czytać mi w myślach — sarknęłam, zabierając rękę z jego skóry, a zamiast tego oparłam podbródek o miejsce, które jeszcze przed chwilą dotykałam palcem.

Blondyn zaśmiał się cicho, chowając twarz w moich włosach.

— Jesteś świadoma, że jak wyjadę, to już nie wrócę.

Przewróciłam oczami, odrywając się od niego i obracając się na plecy. Hemmings i tak przyciągnął mnie ramieniem.

— Nie chcę narzekać, ale czy naprawdę musimy poruszać ten temat? Tak, jestem świadoma tego i jeszcze kilku innych rzeczy, w tym faktu, że szansa, że kiedyś się spotkamy i będziemy wiedli wspólne życie, jest naprawdę mała, a jeśli już się to wydarzy, to za lat kilkadziesiąt, jak już będziemy staruszkami. Dlatego też nie chcę teraz o tym myśleć, chcę się skupić na tej sytuacji i na twojej obecności. Chcę się tym nacieszyć, póki jeszcze mogę.

Luke tylko patrzył na mnie, bawiąc się moimi włosami.

— Nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham — wyszeptał.

— Wiem. Bo to jest miłość, która jednocześnie rozrywa cię na kawałki i spaja w całość. To jest coś, czego nigdy się nie zapomina i nigdy się nie chce, by to się skończyło, ale czasem życia sprawia, że trzeba. I to boli dużo, dużo bardziej, niż można by sobie wyobrazić, wyrywa ci serce z piersi i zostawia cię zostawionego na pastwę losu.

— Jesteś cholernie mądra, co bardzo dobrze wiesz. Równie mądra, jak ja, jestem z ciebie dumny.

W jego głosie usłyszałam ironię, za co od razu dostał kuksańca w bok.

— Jeszcze bardziej zepsujesz tę chwilę, a spędzisz resztę nocy pod prysznicem, jestem w stanie ci to zagwarantować — zagroziłam.

Mężczyzna zaśmiał się.

— Ani razu nie zwątpiłem w twoje słowa, wiem, że są prawdą.

— To dobrze. Bo nie chcę używać kłamstw niedopowiedzeń i krętactw, póki nie zmusi mnie sytuacja.

— Właśnie dlatego też tyle osób wierzy w to, co mówisz. Jesteś najbardziej wiarygodną i prawdomówną osobą, jaką znam i jest to najważniejszy komplement, jaki można usłyszeć od drugiego człowieka.

Nie przestawałam się przyglądać swojemu chłopakowi, więc od razu zauważyłam, jak z każdą minutą jego oczy coraz chętniej opadają, a on sam z chęcią oddałby się snowi, lecz trzymał się na granicy jawy resztkami sił.

— Idź spać, naprawdę dobrze ci to zrobi — zaproponowałam.

— Nie chcę — wymruczał niemrawo.

Kąciki moich ustach delikatnie uniosły się do góry.

— Twoje ciało mówi co innego — oświadczyłam.

— Nie chcę iść spać, bo nie chcę, żeby to się kończyło. Jak usnę i się obudzę, to będzie to znak, że przyszedł czas, bym zniknął.

Pogłaskałam go uspokajająco po ramieniu.

— Kiedyś ten moment i tak nadejdzie, ta chwila nie będzie trwać wiecznie. Przykro mi, Luke.

Mimowolnie w moich oczach pojawiły się łzy, choć kompletnie tego nie chciałam, a głos załamał mi się na imieniu mężczyzny.

Blondyn dosłyszał tę nutę smutku i mocniej mnie do siebie przyciągnął. Był coraz bliżej zapadnięcia w sen, a moja obecność, stabilizacja, chwilowa, bo chwilowa, ale jednak tym bardziej mu to ułatwiały.

— Kocham cię najbardziej na świecie — wyszeptał chwilę przed tym, jak usnął.

Lekko pogłaskałam jego włosy, a następnie złożyłam delikatny pocałunek na czole.

— Ja ciebie też.





Długi czas nie mogłam usnąć, bo czułam to samo, co mój towarzysz — jak zapadnę sen i się obudzę, to będzie po wszystkim. Dlatego też napawałam się jego widokiem, starałam się zachować jak najdokładniejszy obraz jego postaci w swojej głowie, bo nie było ani wiadome, ani pewne czy i kiedy nastąpi nasze następne spotkanie. W końcu po kilku godzinach otulona przez ciepło kołdry i ramiona Luke'a, usnęłam, nie śniąc w ogóle.

Obudziły mnie nie promienie słońca przebijające się przez zasłony ani zapach śniadania przygotowywanego przez mojego chłopaka, a dzwoniący telefon. Zaspana wymacałam ręką urządzenie, na ślepo starając się kliknąć przycisk odbierający połączenie. Doświadczenie w byciu budzoną przez telefon sprawiło, że udało mi się to zrobić bez nawet najmniejszego otworzenia oczu.

— Halo — wymruczałam, wtulając się w poduszkę, jednocześnie szukając Hemmingsa obok w nadziei, że telefon go nie obudził. Jednakże, gdy jedynym, co poczułam, było puste miejsce obok, od razu się rozbudziłam, a moje serce ścisnęło się z żalu i smutku.

— Policjanci obserwujący dom Ophelii zauważyli pewne podejrzane zachowania.

— To znaczy? Co masz dokładnie na myśli? — zapytałam Caluma, bo to on był właśnie tym, który przerwał mój błogi, pełen nieświadomości sen, przewracając się na plecy i odgarniając włosy z twarzy.  Przychodzące połączenie rozpoczęło ten dzień dużo wcześniej, niżbym tego pragnęła, pozostawiając gorzki posmak w ustach i uczucie pustki w środku.

— Queen w ogóle nie podejrzewa, że ją obserwujemy, dzięki czemu w ogóle nie kryje się z tym, jak wygląda i jak się zachowuje. Przez ostatnie kilka dni było spokojnie, choć widać było, że coś planuje, to nic podejrzanego w tym nie było. Dzisiejszej nocy wróciła późno, cała ubłocona, prawdopodobnie również ze śladami krwi.

— Czy przypadkiem przy któreś ofierze nie było od cholery śladów palców? — zapytałam mruknięciem. Nadal miałam zamknięte oczy i nie miałam najmniejszej ochoty ich otwierać, wtuliłam się tylko bardziej w poduszkę, starając się nie przestawać skupiać się na słowach mojego przyjaciela.

— Tak, nadal je badają i porównują ze śladami z domu, co zaczyna mnie już irytować, ale dałem im czas do jutra, jak nie to wylecą na zbity pysk.

— Coś jeszcze podejrzanego? Bo to, co mi opisałeś, jest niejednoznaczne i może dotyczyć kilku rzeczy.

— Przez okno widać było, jak wyciąga zakrwawiony nóż w folii z torebki.

— To są już jakieś konkrety. Poczekajmy na wyniki z odciski palców i wtedy możemy wchodzić do akcji.

— Pamiętasz, że o ósmej jest zmiana warta i wchodzicie ty z Mike'iem?

Westchnęłam.

— Pamiętam, nie musisz się o to martwić.

Bez słowa pożegnania rozłączyłam połączenie i rzuciłam telefon obok siebie. Przyszedł czas, by otworzyć oczy i powitać nowy dzień, choć w mojej głowie jedyne, co się cały czas wyświetlało były wydarzenia ostatniej nocy. Gorycz ściskała mi żołądek i serce, lecz mimo to usiadłam na łóżku, od razu dostrzegając białą kartkę na pościeli. Wzięłam ją do ręki i rozłożyłam, z lekkim rozrzewnieniem wpatrując się w znane pismo Luke'a.


„Powiedz, że mnie zapamiętasz

Powiedz, że jeszcze mnie zobaczysz, nawet jeśli nastąpi to tylko w twoich

najdzikszych marzeniach"














//Tak, bardzo dobrze pamiętam, kiedy był ostatnio rozdział, nie musicie mi tego mówić XD. I witam nowych czytelników, miło mi widzieć, że ktoś nowy tu wchodzi//

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro