Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

16.

Gdy Calum z Ashtonem weszli do naszego gabinetu, napotkali mnie i Mike'a w biernej postawie, siedzących na podłodze i wpatrzonych w białą tablicę, gdzie wisiały zdjęcia i informacje o wszystkich ofiarach.

— Czyli nic nowego nie znaleźliście? — zapytał z wahaniem Cal.

— A czy wyglądamy, jakbyśmy cokolwiek znaleźli? — wymamrotałam, wstając.

Irwin spojrzał na nas uważnie.

— A spaliście w ogóle? — zadał pytanie Ash.

— A czy wyglądamy, jakbyśmy spali? — wymamrotał Mike, pocierając oczy.

Podeszłam do okna, aby dać chwilę odpocząć oczom.

— Tak naprawdę to nie śpię, odkąd wróciliśmy z Warminster — wyznałam cicho, opierając ręce na biodrach.

— Może powinnaś... — zaczął Calum, lecz szybko mu przerwałam.

— Nawet mowy nie ma o lekach na sen, zatem nie masz po co próbować — ostrzegłam przyjaciela.

Głośne wibracje zwróciły uwagę całej naszej czwórki.

— Kto to? — zapytałam Cala, który siedział najbliższej mojego telefonu. Brunet pochylił się nad urządzeniem, by krótko po tym się wyprostować na nowo.

— Twoja matka — odpowiedział grobowym tonem.

Zamarłam, wpatrując się w przyjaciela z wahaniem w oczach. Hood wręcz niezauważalnie kiwnął głową, tym samym wyrażając swoją opinię na temat tego, co powinnam zrobić.

Z cichym sapnięciem irytacji wzięłam telefon do ręki i wyszłam na korytarz, dopiero wtedy odbierając połączenie.

— Jeśli ktoś umarł, to nie dołożę nawet pensa do pogrzebu i nie zaszczycę nikogo swoją obojętnością na nim.

— Z twoim ojcem jest coraz gorzej — powiedziała cichym, acz spokojnym tonem kobieta, całkowicie ignorując moje powitanie.

— Z kim? — zapytałam, udając nieświadomą. Mama tylko sapnęła z irytacją, po raz drugi ignorując moje słowa. Oparłam się o ścianę. — I ma mnie to obejść, bo?

— Ponieważ chce z tobą porozmawiać i to nadal twój ojciec — na ostatnie zdanie położyła największy nacisk.

Prychnęłam.

— I rozumiem, że magiczne słowa „ojciec" i „tata" sprawiają, że mam się stawić na każde jego wezwanie? Nie mamo, to już tak nie działa, zapomniałaś o tym najwyraźniej.

— Nie chcesz spełnić jednej z ostatnich woli człowieka umierającego? — zapytała z niedowierzaniem i smutkiem.

— Po tym, co mi zrobił? Nie, nie bardzo. Coś jeszcze, czy mogę już wrócić do pracy, która naprawdę ma sens, w przeciwieństwie do tej rozmowy?

— Chloe... — zaczęła, lecz nie dane było jej dokończyć, bo w szybkim tempie rozłączyłam połącznie.

Wzięłam głęboki oddech i powoli wypuściłam powietrze. Rozmowy z moimi rodzicami potrafiły przyprawić o porządny skok ciśnienia, nawet jeśli nie rozkręciły jeszcze na dobre.

— Wszystko w porządku? — zapytał z troską Calum, zamykając drzwi od gabinetu i podchodząc do mnie.

— Tak mi się wydaje — wymamrotałam. — Z ojcem jest gorzej i matka dzwoniła, bo on chce ze mną porozmawiać. A myślałam, że złego diabli nie biorą.

— A ty pewnie kazałaś się jej odpieprzyć.

Przyjaciel oparł się o ścianę obok mnie po lewej stronie.

— W innych słowach — odpowiedziałam z lekkim uśmiechem, rzucając brunetowi krótkie, aczkolwiek rozbawione spojrzenie.

— Według mnie powinnaś pojechać — wyznał w końcu Cal po chwili milczenia. Obróciłam się przodem w jego stronę, a bokiem do ściany, unosząc brwi z zapytaniem.

— Dlaczego tak uważasz? — W moim głosie nie było śladu drwiny ani żadnych innych negatywnych reakcji. Calum wiedział o wszystkim i skoro tak uważał, to naprawdę chciałam wiedzieć dlaczego.

Mężczyzna wzruszył ramionami.

— Z samej ciekawości, co on może mieć do powiedzenia. I z faktu, że nigdy mu tak naprawdę nie wygarnęłaś, co o nim myślisz. A jeśli rzeczywiście umiera, to niech umiera ze świadomością, co zrobił swojej córce.

— Zastanowię się nad o tym.

— Oby nie za długo, bo stary Sherridan rzeczywiście może wkrótce wąchać kwiatki od spodu.

Parsknęłam cichym śmiechem.

— Zabrzmiało to tak, jakbyś osobiście się miał do tego przyłożyć.

— Wszechświat na szczęście mnie w tym wyręcza, z tego, co widzę.

Nasze wejście do gabinetu nie przerwało rozmowy Michaela i Ashtona.

— O czym plotkujecie? — zagadał Hood, stając krok za mężczyznami. Ja w tym czasie szukałam napisanego i wydrukowanego raportu z wyjazdu służbowego do Warminster. Sama bym pamiętała, gdzie on jest, ale Mike szukając zszywacza, zrobił większy bałagan na biurku niż niejeden trzylatek.

— O tym, że Chloe i Luke oficjalnie są razem — ogłosił Clifford, odwracając się w moją stronę z triumfalnym uśmiechem.

Słowa przyjaciela nie oderwały mnie od aktualnej czynności.

— Mike, byłeś ostatnio w solarium? — zapytałam, przeglądając trzymane kartki. Mogłam sobie wyobrazić, jak blondyn marszczy brwi i patrzy na mnie z niezrozumieniem.

— Nie, skąd taki pomysł?

— Bo pieprzysz głupoty — odparłam, uśmiechając się w jego stronę, a także w końcu znajdując potrzebną papierologię. Podałam ją Calumowi, który nie przestawał się we mnie wpatrywać z zaciekawieniem.

— A wasza rozmowa jak byliśmy w Warminster?

Wzruszyłam ramionami.

— Normalna rozmowa, nic wielkiego — odparowałam, opierając się o biurko.

— Kłamiesz — ogłosił z dużą pewnością i uśmiechem Hood.

Uniosłam lewą brew.

— Bezpodstawne oskarżenia? Nieładnie Cal, nieładnie — zacmokałam.

— Równie nieładnie, jak kłamanie Chloe. Komu jak komu, ale nam kłamać?

Utkwiliśmy w sobie wzrok.

— Powiesz prawdę, czy będziesz szła w zaparte?

— Zastanowię się nad tym.

— Czy my w ogóle mamy dzisiaj coś do zrobienia? — zapytał z zastanowieniem Clifford, tym samym zmieniając temat.

— Przejrzymy wszystkie informacje, jakie uda nam się znaleźć na jej temat, po czym ty skończysz, a my z Calumem się urwiemy.

Cała trójka spojrzała na mnie zaskoczona.

— Addy będzie zazdrosna — zażartował Ash.

— O Chloe? Nigdy. Czemu się urywamy? — zadał pytanie mój przyjaciel.

— Pojadę do rodziców, lecz chcę, żebyś pojechał ze mną.



— Nadal jesteś tego pewna? — podpytał Hood, gdy pakowaliśmy bagaże do samochodu.

Pokręciłam głową.

— Ani trochę. Ale zadzwonił dzisiaj Luke i przekonał mnie, żebym ten jeden raz pojechała i z nim porozmawiała, bo kto wie, czy za dziesięć lat nie będę żałować, że nie skorzystałam z tej możliwości, choćby tylko po to, by mu właśnie wygarnąć.

Calum nagle mnie przytulił.

— Uważam, że dobrze robisz — wymruczał.

— Dzięki — wyszeptałam. — Twoja żona nie była zła ani zazdrosna? Zachowałam się trochę egoistycznie, jakby nie patrzeć.

— Od razu jak weszła do domu, zaczęła mnie przepraszać, bo się nagle okazało, że musi jechać na delegację na dwa dni. Po czym ja jej oświadczyłem o naszym wyjeździe i już jej było lepiej na duszy.

— I pewnie jeszcze w międzyczasie zaliczyłeś najlepszy seks życia — powiedziałam, klepiąc go dwa razy w pierś, po czym się odsunęłam.

— Skąd wiedziałaś? — zapytał zaskoczony.

— Ha! Jakbyśmy się znali od wczoraj i jakbym nie była Chloe Sherridan.

Hood od razu zaczął poprawiać włosy, na co parsknęłam śmiechem, w międzyczasie wsiadając do samochodu.

— Załóżmy, że chodziło właśnie o to — ogłosiłam, mrugając z rozbawieniem w jego stronę. — Mogę wybrać muzykę i to nie jest pytanie.

— Oczywiście, że nie możesz, tych płyt nie może tykać nikt inny oprócz mnie. Za duży bałagan potem robicie.

— Twoja żona też nie może.

— Nie — zaprzeczył hardo brunet, wybierając odpowiednią płytę. Gdy w samochodzie zabrzmiały pierwsze nuty piosenki, spojrzałam na Caluma. — Naprawdę? Britney Spears?

— Uwielbiasz ją — zauważył Cal, skupiając się na drodze.

— Mieliśmy nigdy nie przyznawać tego na głos — przypomniałam mu. Starałam się nie okazywać po sobie swojej miłości do Britney i nie śpiewać, lecz gdy wleciało „Womanizer", nie mogłam się powstrzymać. Hood już po mojej twarzy poznał moje zamiary.

— Boy don't try to front, uh, I know just, just, what you are, ah, ah — zaśpiewałam, na co brunet pokręcił głową z zażenowaniem, ale i rozbawieniem.

— Powinienem częściej włączać Britney Spears. O, a najlepiej zrobię tydzień z Britney Spears na posterunku.

— Jestem całkowicie za.

Przyjaciel spojrzał na mnie kątem oka.

— Próbujesz tak ukryć swoje zdenerwowanie przed wizytą u rodziców? — zapytał.

Westchnęłam.

— Też — odpowiedziałam.

—A co jest tą drugą rzeczą?

— Ja i Luke rzeczywiście zostaliśmy parą — zaczęłam. Twarz Caluma przybrała zaskoczony wyraz twarzy i już miał coś powiedzieć, lecz wtrąciłam się mu. — I nie o to chodzi. Coraz bardziej mam wrażenie, że coś przede mną ukrywa.

— Myślę, że ma kochankę — powiedział poważnie Hood, lecz w jego oczach widziałam błysk wesołości.

Spojrzałam na niego z wyrzutem.

— Bądź poważny — poprosiłam.

Mężczyzna klepnął mnie z całej siły w udo, na co aż syknęłam z bólu i zgromiłam go wzrokiem.

— Próbuję cię trochę rozerwać — wytłumaczył.

— Lepiej trzymaj ręce na kierownicy, bezpieczniej tak będzie.

— Wracając jednak do tematu. To, że tak czujesz to znak, że pewnie się nie mylisz, bo co jak co, ale twoja intuicja jest niezawodna. Natomiast Luke jest naprawdę podobny do ciebie z charakteru i będziesz musiała mu postawić sprawę prosto z mostu. A jak cię okłamię, to wyczujesz to.

— I dam mu w pysk.

—Aż tak radykalnie bym do tego nie podchodził, ale to twój chłopak. Gratulacje, tak w ogóle. Dość niekonwencjonalny jest ten związek, ale mamy dwudziesty pierwszy wiek. Skoro ludzie mogą być z osobami tej samej płci, to czemu policjantka ma nie być w związku z przestępcą.

— I oba rodzaje bywają tak samo znienawidzone — wymruczałam. — Nie zmienia to twojego zdania o mnie?

Tym razem westchnął Cal, pierwszy raz dzisiaj.

— To jest zadziwiające, że znamy się tyle lat, a ty nadal potrafisz miewać wątpliwości. Oczywiście, że nie, Chloe. Wszyscy wiemy, że ta sytuacja nie jest płaska i nie ma jednego punktu widzenia. Luke jest chory i w pewnym sensie nie popełnił tych zbrodni całkowicie z własnej woli. A ty się zakochałaś, bo w końcu poznałaś kogoś równego sobie. Co jak co, ale uczuć nie jesteśmy w stanie kontrolować.

— Co jak co, ale masz rację — powiedziałam cicho, bawiąc się kolczykiem.


Po niecałych piętnastu minutach jazdy i niezobowiązującej rozmowy dojechaliśmy na osiedle domków jednorodzinnych, na którym spędziłam pierwsze osiemnaście lat swojego życia. Na widok jakże znanej okolicy automatycznie się spięłam.

— Pamiętaj, że moi rodzice mieszkają kilka ulic dalej, zawsze będziemy mogli się tam ewakuować — zaproponował Calum łagodnym tonem, widząc moją reakcję. Dobrze wiedział, że to nie będzie dla mnie najprzyjemniejsza wizyta.

— Tak, pamiętam — wyszeptałam. Czułam, jak mój żołądek związuje się w coraz ciaśniejszy supeł, im bliżej byłam rodzinnego domu, a gardło zamienia się w istną pustynię. Czułam to miliony razy, gdy mieszkałam w miejscu, do którego teraz się zbliżałam.

— Pamiętaj, że nie jesteś już tą samą osobą co wtedy. Dasz radę, wierzę w ciebie.

— Dzięki — powiedziałam szeptem.

Gdy Hood zaparkował pod białym budynkiem, nie wysiadłam od razu. Najpierw wzięłam kilka głębokich oddechów, aby się uspokoić i dodać sobie odrobiny odwagi, a dopiero po tym byłam w stanie wyjść na świeże powietrze.

Starałam się nie dopuszczać do siebie żadnych wspomnień. Po prostu podeszłam i zapukałam do drzwi, jakby był to normalny dla mnie dzień.

Otworzyła je kobieta, która jak na swój wiek wyglądała naprawdę świetnie, najpewniej dzięki licznym zabiegom medycyny estetycznej. Miała na sobie garnitur w stonowanym kolorze brązu, a na stopach obcasy, które dodawały jej kilka centymetrów więcej, przez co musiałam delikatnie unieść głowę.

— Chloe... — zaczęła zaskoczona.

— Cześć mamo.




//Nie do końca sprawdzony, bo nie chciało mi się//

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro