11.
Po skończonych zajęciach usadowiliśmy się z Michaelem i piętnastoosobową grupą w auli. Tradycyjnie Clifford wyciągnął notatnik, by robić zapiski mogące nam się później bardzo mocno przydać przy śledztwie, a ja obserwowałam każdego z tu obecnych. Przyglądałam się ich mowie ciała, dokładnie słuchałam ich słów, jednocześnie zwracając uwagę na ich głos, to, jakim tonem mówili i z jakim zabarwieniem.
— Opowiedzcie nam, jaki był David. Bez żadnych ceregieli, owijania w bawełnę. Szczerze i tylko szczerze. Tak, jakby w ogóle nie był martwy, a wy właśnie byście go obgadywali, nawet jeśli nie macie tego w zwyczaju — poprosiłam zaraz po tym, jak odczytałam listę obecności, dla pewności, że nikt nie postanowił się wymigać. Dzięki temu też przypisałam sobie imiona do twarzy młodych ludzi.
— David był... specyficzny, że tak powiem — zaczął szatyn, Connor, jak dobrze pamiętałam. Kiwnęłam głową na znak, żeby kontynuował. — Miał bardzo kontrowersyjne i, można powiedzieć, starodawne poglądy, gdyby nie one, to byłby naprawdę spoko gościem.
— Jakie poglądy masz konkretnie na myśli? — zapytałam, chociaż już o nich słyszałam od Ashtona. Mimo to wolałam się dopytać, bo może było coś, czego mężczyzna nie zdołał wynaleźć.
— Wie pani, jak popularny jest teraz temat LGBT. David był całkowicie przeciwko nimi. I byłoby to w porządku, gdyby zachował to dla siebie, nie było to jednak w jego stylu. Ogłaszał to wszem wobec wszędzie, gdzie tylko mógł. W mediach społecznościowych, na randkach, na imprezach, na imprezach rodzinnych, gdzie rodzina wyrażała jak największą aprobatę za tym. Popierali jego chodzenie na marsze równości, tylko po to, aby pokazać ludziom innej orientacji o innych poglądach, że nie są mile widziani, nie tylko w tym kraju, ale i ogólnie.
— Co jeszcze? — dopytał Michael, nie przestając notować. Connor zastanowił się przez moment.
— Przedmiotowe traktowanie kobiet. Uważał, że płeć żeńska istnieje tylko po to, by usługiwać i spełniać wszelkie zachcianki mężczyzn. A, jeszcze wątku do homoseksualistów i osób innej orientacji: zawsze powtarzał, że gdyby każdy mężczyzna przeżył rok w wojsku, to by im się od razu odmieniło.
— I nie uważał makijażu u mężczyzn, a sam czasami używał korektora — dodała siedząca kilka krzeseł od Connora dziewczyna, Alecia.
— Wiem, że mogą państwo go teraz źle postrzegać, ale David był, wbrew pozorom, jako człowiek, naprawdę dobry.
— Był twoim najlepszym przyjacielem, prawda? — zadałam pytanie, choć znałam już odpowiedź.
Twarz chłopaka wyrażała jednocześnie zaskoczenie, jak i zmieszanie.
— Skąd pani... Tak, był. Przyjaźniliśmy się od dzieciństwa — potwierdził, nadal zawstydzony.
— Czy David miał wielu wrogów?
Inny chłopak w grupie prychnął. Skupiłam na nim wzrok. Wyglądał młodziej niż reszta, a blond włosy jeszcze bardziej potęgowały to wrażenie. Skrzyżowane ramiona wyraźnie świadczyły o niechęci, jaką pałał, że musiał się tutaj pojawić. Jego nazwisko było przedostatnie na liście — Finn.
— On miał tyle samo wrogów, co przyjaciół, czyli sporo. Zwłaszcza wśród kobiet, które potraktował, tak, jak uważał, że powinno się je traktować.
— Czyli przynieś, zanieś, pozamiataj? — podpowiedziałam, co blondyn potwierdził skinieniem głowy.
— Dokładnie tak. Na dodatek nie miał oporów, by obrażać ludzi w Internecie, więc odpłacali mu się oni pięknym za podobne.
— Wiele kobiet pewnie marzyło o zemście na nim — podrzuciłam.
— O zemście pewnie tak — zgodził się Finn. — Ale szczerze wątpię, że którakolwiek była w stanie go zabić, zwłaszcza tak okrutnie i nie po ludzku.
Pokiwałam powoli głową, po czym zadałam pytanie, z pozoru całkowicie niezwiązane z tematem.
— Kim z zawodu byli jego rodzice?
Większość spojrzała po sobie, nie znając odpowiedzi. Tylko Connor był w stanie odpowiedzieć.
— Jego matka nigdy nie pracowała, natomiast ojciec był policjantem, teraz już chyba na emeryturze.
— Umawiał się z kimś ostatnio? — tym razem pytanie wystosował Michael.
— Nie, a jeśli, to nic mi nie powiedział — odparł Connor. — No ale jego styl życia był dość swobodny, więc momentami ciężko było za nim nadążyć.
Spojrzałam z pytaniem na mojego partnera, czy ma jeszcze jakieś pytania. Mężczyzna pokręcił głową.
— Dziękujemy bardzo za poświęcony nam czas. Nasz numer, mam nadzieję, macie, pamiętajcie, każda informacja może okazać się istotna.
Studenci zaczęli zabierać swoje torby i plecaki i kierować się do wyjścia. Dopiero gdy wszyscy opuścili pomieszczenie, Michael spojrzał na mnie i zadał pytanie:
— Co o tym wszystkim myślisz?
Podrapałam się po brodzie i się zastanowiłam.
— Ani Connor, ani Finn nie są obiektywni. Pierwszy jest jego prawdziwym przyjacielem od kilkunastu lat, przez co ma o nim głównie dobre zdanie, natomiast drugi pała czystą niechęcią, co prowadzi do tego, że dostrzega tylko te złe rzeczy o nim. Natomiast jeśli zbierzemy obie opinie do kupy, to będziemy mieli prawdziwy obraz jego sytuacji.
— David nie znał osoby, która go zabiła.
Pokręciłam głową.
— Nie. Myślę, że musi tu chodzić o jakąś sytuację bądź przeżycie z życia zabójczyni.
— Dlatego zapytałaś o karierę rodziców?
— Właśnie dlatego. Moglibyśmy sprawdzić, jakimi sprawami zajmował się ojciec Davida, ale staje przed nami bariera, że stare akta mogły nigdy nie zostać poddane digitalizacji. Co nie zmienia faktu, że będziemy musieli pociągnąć za ten sznurek. Mam ochotę już wrócić do gabinetu i dopisać to do tablicy, ale czekają nas jeszcze dwa spotkania.
— Nie mogę się doczekać spotkania z Luke'iem — stwierdził blondyn. — Słyszałem, że wbrew pozorom jest naprawdę ciekawy.
— Pewnie od Ashtona. — Mike potwierdził informację skinieniem głowy. — Jest niesamowicie inteligentny i sprytny. Trochę taka ja tylko w wersji męskiej.
— Się nie dziwię, że jesteście razem.
— Oficjalnie nie jesteśmy parą — zauważyłam.
— Za głupiego mnie masz? — zapytał z rozbawieniem Mike. — My was widzimy jako parę. Taka jest prawda, Chloe. I nawet twój upór nie zmieni tego postrzegania.
— Mój upór nie zmieni wielu rzeczy, ale przynajmniej mogę próbować.
Spotkanie z jednym z wykładowców Davida nie wniosło nic nowego do naszego śledztwa, dlatego też trwało najkrócej, co przyjęłam z poniekąd ulgą. Gdy wsiedliśmy do samochodu, aby dotrzeć do więzienia na rozmowę z Luke'iem, nie wiedziałam, czy bardziej czułam podekscytowanie, czy też niezdrowe podenerwowanie. Jednakże nie okazywałam żadnej z tych emocji, toteż Michael był przekonany, że jest to kolejna rzecz, do której podchodzę ze stoickim spokojem.
Po pozostawieniu broni i wpisaniu się na listę udaliśmy się za jednym ze strażników do pokoju odwiedzin. Mało który przestępca pokroju Luke'a miał przywilej odwiedzin bez szyby i telefonu tylko twarzą w twarz. Odznaka sprawiała, że coś, co z początku było niemożliwe, okazywało się możliwe.
— W końcu jesteście, ile to można na was czekać — powiedział z udawanym niezadowoleniem Luke, ale podniósł się, by przytulić mnie na powitanie pomimo przeszkody w postaci karcącego wzroku strażnika.
— Jesteśmy niczym para królewska, mnóstwo obowiązków i media obserwujące każdy nasz ruch — odpowiedziałam, zajmując jedno z krzeseł. Mężczyźni nie podążyli od razu moim śladem. Zmierzyli siebie wzrokiem, oceniając tego drugiego.
— Luke — wypowiedział ten jeden wyraz Clifford.
— Michael. Miło w końcu osobiście cię poznać.
— Czuję się zaskoczony, to mówiąc, ale ciebie też.
— Jeśli skończyliście już odgrywanie scenek z niedzielnego obiadu, to może przejdziemy do meritum spotkania?
— Potrzebuję wiedzieć, co macie — oświadczył Hemmings, sadowiąc się wygodniej na krześle.
Lekkim ruchem rzuciłam na stół teczkę, w której były wszystkie informacje, jakie byliśmy w stanie przekazać mężczyźnie. Głównie zdjęcia ofiar i miejsc zbrodni, a także sprawozdania techników i lekarzy z prosektorium.
— Lubi zmieniać swój sposób działania — zauważył. — Podejrzewacie zemstę za coś z dzieciństwa?
Kiwnęłam głową, tym samym potwierdzając.
— Ojciec Davida był policjantem.
— Przejrzenie wszystkich akt z jego spraw będzie wyzwaniem.
— Bardzo dobrze o tym wiem, Luke, ale jest to jakiś punkt uchwycenia. Co możesz o niej powiedzieć?
— A co ty byś o niej powiedziała? — zapytał blondyn, odwracając otwartą teczkę ze zdjęciami w moją stronę i przesuwając ją bliżej mojej postaci.
Przygryzłam czubek języka w geście zastanowienia i dopiero po chwili odpowiedziałam.
— Okrutna. Uraz z przeszłości sprawił, że jej psychika i postrzeganie świata są spaczone. Jest świetną aktorką, potrafi pewnie zauroczyć każdego i sprawić, że ludzie ją kochają, co przydaje jej się w trakcie kuszenia ofiar. Przypuszczam, że brzydotą również nie grzeszy.
— Co jeszcze? Wejdź w jej umysł.
Skupiłam wzrok na Luke'u, który oczekiwał mojej odpowiedzi ze spokojem.
— To, co robi, to jedyny cel w jej życiu. Jak zabije wszystkich, których wymieniła, będzie bezradna, nie będzie wiedziała, co robić dalej. Dlatego też się nie spieszy. Ma czas. Jest też pewna w tym wszystkim. Czuje się stabilnie na tej pozycji, na jakiej jest, ponieważ wie, że nie jesteśmy w stanie jej złapać, nawet jeśli odkryjemy jej dane personalne. Co może prowadzić tego, że w dorosłym życiu przeszła kilka operacji plastycznych, aby tylko nie być dziewczyną, którą była kiedyś. Gdy w końcu znajdziemy jej zdjęcie ze starych czasów, o ile znajdziemy, może zdarzyć się tak, że ani trochę nie będzie podobna do postaci na fotografii. Istnieje również opcja, że zmieniła nazwisko. Jest niepewną siebie kobietą w naszym wieku, która polubiła siebie fizycznie dopiero wtedy, gdy wydała kilkaset tysięcy funtów na przeróbki jej wizerunku, nawet jeśli to były tylko detale. Jeśli nie zrobiła tego wszystkiego, to znaczy, że nadal czuje się pod wpływem toksycznych rodziców i nie potrafi się tego wyzbyć. Jedynym uczuciem, jakie ma, jest nienawiść, której nie potrafi się wyzbyć, zatem nigdy się to nie stanie. Nie zmienia to jednak faktu, że jest inteligentna. Jej zmieniający się modus operandi świadczy o tym, że sposób śmierci dobiera do ofiary, a raczej do tego, co takiego ta osoba zrobiła w przeszłości. Jej czyny mają znaczenie symboliczne. Ona rzeczywiście uważa się za Boga bądź anioła sprawiedliwości, ba, jest o tym święcie przekonana. Wierzy, że dzięki niej zapanuje porządek.
Luke zadowolony oparł się wygodniej na krześle, krzyżując ramiona na piersi.
— Wyjęłaś to z moich ust — oświadczył, nadal się uśmiechając.
— Zatem dlaczego sam tego nie powiedziałeś?
Blondyn wzruszył ramionami.
— Bo wolałem posłuchać twojego głosu. I chciałem, żeby Mike w końcu usłyszał drogę twojej dedukcji, bo zawsze robisz to w głowie, nigdy głośno.
Spojrzałam kątem oka na swojego przyjaciela, który nadal wpatrywał się we mnie ze zszokowaną miną.
— Ma rację — wydusił. — Chyba jeszcze nigdy mnie tak nie zatkało, mówię poważnie.
— Nie ma za co, stary — powiedział Hemmings.
— Musimy się teraz dowiedzieć, w jakich jednostkach służył ojciec Davida i przyjrzeć się wszystkim sprawom.
— Ile ich może być? Dziesiątki, setki? — pomyślał na głos Clifford.
— Za dużo, byśmy byli w stanie zrobić to wystarczająco szybko.
— A zidentyfikowaliście już, kto był na tym filmiku? — zadał pytanie Luke.
Zrobiłam niezadowoloną minę.
— Nadal szukają — odrzekłam. — Nie widzę w tym jednak nadziei. Szkoda, że nie wiemy, gdzie zabiła swoje ofiary, wtedy moglibyśmy obserwować te miejsca. Seryjni zabójcy często do nich wracają, by ponownie poczuć emocje towarzyszące aktowi morderstwa.
— Ona przenosiła ciała, prawda?
— Prawda. Miejsce samego zabójstwa mogłoby nam dużo powiedzieć, lecz nie jesteśmy w stanie dojść, gdzie dochodziło do tego wszystkiego.
— Jesteście już na dobrej drodze.
Żachnęłam się.
— Powiem to, jak już rzeczywiście będziemy blisko od jej schwytania, bo na razie widzę same kłody, które są i będą nam rzucane pod nogi.
— Ona zawsze była taką pesymistką? — zapytał Luke Michaela.
— Realistką, chciałeś powiedzieć — poprawiłam go.
— Owszem, zawsze — odpowiedział mu mój partner, nie zważając na moje słowa, za co posłałam mu karcące spojrzenie.
— Coś jeszcze chciałbyś dodać, Luke? — zagadnęłam.
Blondyn przekrzywił delikatnie głowę w prawo, przyglądając się zdjęciom.
— Że to, co przydarzyło się jej w przeszłości, musiało być naprawdę okropne, skoro mści się w taki sposób. I że to, co robi, może być nie tylko zemstą na tych osobach za coś, co zrobiły bądź też nie zrobiły w przeszłości, ale też na kimś, kto się do tego przyczynił.
— Chodzi ci na przykład o gwałciciela i osoby, które o tym wiedziały lub były tego świadkami?
— Dokładnie o to. Natomiast nie należy zakładać, że tu rzeczywiście chodzi o gwałt, mogą to być dziesiątki innych rzeczy, przemoc w szkole, przemoc domowa, toksyczna relacja... tak naprawdę może tu chodzić o wszystko.
Uśmiechnęłam się delikatnie.
— Momentami naprawdę byś się nam przydał w policji — wyznałam. Kątem oka widziałam, jak Michael zgodnie kiwa głową.
— Chloe ma racje, wasza dwójka razem byłaby nie do pokonania.
— Nie śmiałbym zabrać ci okazji do przeżycia spraw swojego życia — zażartował Luke.
Mike się zaśmiał cicho.
— Uwierz mi, niektórych rzeczy lepiej by było czasem nie widzieć — stwierdził.
— Macie Chloe, więc i tak już macie więcej niż dziewięćdziesiąt dziewięć procent komend. Jest jak wasza złota gwiazda.
— Panowie, ja tu nadal jestem. Musimy się powoli zbierać — ostatnie zdanie zwróciłam do Mike'a. — Zostawisz nas jeszcze samych?
Clifford pokiwał głową.
— Dzięki za pomoc, Luke.
— Zawsze do usług — odpowiedział blondyn, uśmiechając się w stronę mojego przyjaciela, co mężczyzna odwzajemnił. Po cichym „cześć" opuścił pomieszczenie.
— Dlaczego chciałeś, żebym to ja wyraziła swoją opinię, skoro to ty miałeś to zrobić? Pomijając tę sprawę z dedukcją.
— Chciałem, żebyś miała w końcu okazję całkowicie popłynąć, bez ograniczeń. Owszem, tworzysz jakieś wnioski, ale nie masz okazji całkowicie ich rozwinąć. Ludzie odrobinę cię ograniczają, bo nie zawsze potrafią ci dorównać. Dlatego też się wtedy hamujesz, co wpływa na to, co mówisz głośno. Chciałem, żebyś miała w końcu okazję uwolnić swoją inteligencję. I musisz to częściej robić, szkoda, żeby takie cudo się marnowało.
— To jest jakiś tydzień chwalenia Chloe, czy coś w ten deseń? Wczoraj Mike, dzisiaj ty, to aż podejrzane.
Luke wzruszył ramionami.
— Może po prostu, po tym wszystkim, ludzie zaczęli doceniać cię jeszcze bardziej?
— To bardzo miłe, ale jednocześnie krępujące. Dzięki Luke, serio.
— Za co? Za to, że możesz być sobą przy mnie?
Przewróciłam oczami.
— Wiesz, o co mi chodzi.
— Wiem. I nie ma sprawy, polecam się na przyszłość. Nie musisz ukrywać przy mnie swojej pracy, możesz mówić wszystko i tak nic nie zdradzę.
— Będę pamiętać. Wpadnę za kilka dni.
— Chyba że pochłonie cię śledztwo.
— Wpadnę — powtórzyłam, wstając z krzesła. Pocałowałam blondyna w policzek i zasalutowałam mu na pożegnanie, kierując się w stronę wyjścia.
To była pierwsza wizyta u Luke'a, po której czułam się naprawdę dobrze, a wręcz wolna. Czy pomógł mi nakierować myśli na odpowiedni tor? Oczywiście. I chyba zaczynałam się powoli przekonywać do tych wizyt w więzieniu. To nadal nie było przyjemne i nie stanowiło spełnienia marzeń, ale zaczynało być lepiej, niż się spodziewałam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro