♾️Stalker czy niewinny fan?♾️
,,Przeżyć życie w pełni to najważniejsza rzecz. Warto cieszyć się każdą chwilą i nie zmarnować ani jednej sekundy." ~ Eleanor Roosevelt
Yuuri głośno wzdychał, wachlując się ulotką reklamową, która leżała przy jego ladzie. Nastał czerwiec, a ten dzień był wyjątkowo ciepły jak na Sankt Petersburg. Na nieszczęście Japończyka i jego brązowowłosej współpracownicy klimatyzacja zamontowana w sklepie muzycznym nie działała, tak jak powinna. Lena uruchomiła ją kilka razy, ale włączeniu można było wyczuć zapach grzyba, przez co wiadome było, że od dłuższego czasu nikt nie zadbał o to, aby ją odgrzybić. Tego poranka Rosjanka z niechęcią musiała zadzwonić do Vladimira, właściciela sklepu, aby zgłosić mu awarię, która nastąpiła. Mężczyzna, zamiast przejąć się tym jedynie na nią nakrzyczał i kazał samemu zamówić firmę, która zajmie się odgrzybianiem klimatyzacji, a na końcu dodał, żeby nie zawracać mu głowy, bo jest w tej chwili na wakacjach.
— Nie mamy żadnych wiatraków gdzieś na zapleczu? — zapytał czarnowłosy, mrugając ociężale powiekami.
— Nie wiem, wydawało mi się, że kiedyś widziałam biały wiatrak. Musiałabym sprawdzić — odparła i skierowała się w stronę zaplecza.
— Zaczekaj — krzyknął Yuuri — ja pójdę poszukać, a ty zadzwoń do tych fachowców od klimatyzacji. Zapytaj, może akurat mieliby wolny termin na dzisiaj na naprawę.
— Yuuri, ale jak my za to zapłacimy? — zmartwiła się Rosjanka.
— Spokojnie, weźmiemy fakturę na firmę, zaniesiemy księgowej i już ona będzie się martwić jak to zapłacić. W końcu szef kazał nam samodzielnie to ogarnąć, więc robimy wszystko, co w naszej mocy.
— W sumie masz rację, jak dostaniemy za to opierdol, to mu powiem, że sam nam kazał to naprawić. O to będzie dobre — odparła, uśmiechając się do siebie — a jak mnie zwolni to trudno. I tak myślę, czy nie rzucić tej pracy.
— Mówisz serio? Ale dlaczego? Nie chcesz już pracować ze mną?
— Tu nie chodzi o ciebie, tylko o tego dziada. On nas mobbinguje, jakbyśmy mieszkali w innym kraju, to zainteresowałaby się nim jakaś Inspekcja Pracy czy coś, a w Rosji? Takie rzeczy mają gdzieś! — krzyknęła wprawiając tym samym Yuuriego w osłupienie.
— To może ja pójdę poszukać tego wiatraka — powiedział, robiąc dwa kroki do tyłu.
— Przepraszam Yuuri, nie powinnam się unosić — odparła, a czarnowłosy jedynie skinął głową.
Opuścił sklep i udał się na zaplecze w poszukiwaniu białego wiatraka. Zrobiło mu się smutno na samą myśl, że Lena może się zwolnić. Przez ten cały czas, od kiedy razem pracują, bardzo się z nią zaprzyjaźnił i nie wyobrażał sobie końca tej przyjaźni. Zwłaszcza teraz, gdy jego najlepsza przyjaciółka Yuuko wróciła w rodzinne strony. Posmutniał jeszcze bardziej na myśl o Japonce, z którą nie wie, kiedy się następnym razem spotka. Z zamyśleń wyrwał go dzwoniący telefon, spojrzał na wyświetlacz, na którym pokazało się połączenie przychodzące od Głupiego Victora.
— Tak słucham? — odebrał.
— Cześć Yuuriś, możesz rozmawiać? — zapytał rozmówca po drugiej stronie.
— No tak średnio bym powiedział, jestem w pracy — westchnął.
— To na szybko zapytam, czy dzwoniłeś do swojej mamy? Mieliśmy się dzisiaj z nią spotkać.
— Faktycznie, zupełnie o tym zapomniałem. Dobra Victor, muszę kończyć — rzucił szybko i się rozłączył.
Z prędkością światła wybrał numer do mamy i modlił się, żeby odebrała. Na szczęście podniosła słuchawkę już po dwóch sygnałach. O dziwo zareagowała bardzo ochoczo na myśl o spotkaniu z synem. Po rozmowie z rodzicielką czarnowłosy wrócił do poszukiwania wentylatora. Przeszedł przez całe zaplecze, otwierał coraz to kolejne drzwi, ale białego przedmiotu nie znalazł, jedynie kilka pajęczyn i jakieś stare instrumenty. W drodze powrotnej z drugiego końca zaplecza zauważył szarą plandekę. Chwycił za nią i lekko odkrył. Eureka — krzyknął w duchu. Pod materiałem ukryty był biały, średniej wysokości wiatrak. Momentalnie ściągnął plandekę i wziął przedmiot do rąk. Na szczęście szara płachta ochroniła go przed pajęczynami i kurzem. Wychodząc z zaplecza zauważył swoją przyjaciółkę, rozmawiająca przez telefon. Położył wiatrak na ziemi i rozwinął kabel, aby podłączyć go do prądu. Po znalezieniu gniazdka włożył wtyczkę do środka, a następnie nacisnął przycisk numer trzy, przez co poczuł mocny podmuch chłodnego powietrza.
— O znalazłeś ten wiatrak — odezwała się Lena, chowając telefon do kieszeni.
— Tak, był przykryty szarą płachtą, ale udało się — odparł, idąc w stronę kas. — Z kim rozmawiałaś?
— Z Darią. Ekipa od klimatyzacji ma być dzisiaj około szesnastej — powiedziała, poprawiając krzywo stojącą płytę. — Jednak wolę jej o tym powiedzieć niż Konstantinowi, choć i tak pewnie wygada wszystko swojemu wujaszkowi.
— Na pewno — odpowiedział, spoglądając w stronę drzwi wejściowych, gdy usłyszał charakterystyczny dźwięk dzwoneczka.
— Dzień dobry — odezwał się młody jasnowłosy chłopak ubrany w czerwoną koszulkę i pstrokate szorty. Yuuri na jego widok aż się wzdrygnął.
— Dzień dobry — odpowiedziała Lena — mogę w czymś pomóc?
— Dostanę tutaj płytę Jurija Plisetsky'ego? — zapytał, spoglądając dziewczynie głęboko w oczy. Jego wzrok był tak przeszywający, że dziewczynę aż zmroziło.
— Niestety nie mamy, premiera płyty była wczoraj, a nie dotarły jeszcze do nas pozostałe egzemplarze.
— W takim razie nic tu po mnie — powiedział ze smutkiem w głosie blondwłosy. — Nie wiedziałem, że tu pracujesz Yuuri Katsuki — dodał i opuścił sklep.
— Yuuri, wszystko w porządku? Zbladłeś... — zmartwiła się Rosjanka. — Znasz skądś tego chłopaka.
— Wczoraj jechałem z nim taksówką — wyjaśnił. — Tylko skąd on wie, jak się nazywam? Pytał o imię, ale nazwiska mu nie mówiłem.
— Pewnie zna cię z The Voice — powiedziała uspokajająco. — Spokojnie, na pewno oglądał program, nie sądzę, żeby był jakimś stalkerem.
— Obyś miała rację Lenka, obyś miała rację — odpowiedział ze zmartwieniem w głosie, próbując zająć swoją głowę innymi rzeczami.
~*~
Po skończonej pracy Japończyk wrócił prosto do domu, aby przygotować się na spotkanie z mamą i Victorem. Zastanawiał się, jak jego rodzicielka zareaguje na plan Rosjanina, a raczej bał się, że będzie protestować, aby zachować swoją dumę. Hiroko od zawsze taka była, nigdy nie chciała, aby ktoś przejmował się jej losem, ani żeby jej współczuł. Wpływ na to miał fakt, że w bardzo młodym wieku straciła rodziców i musiała radzić sobie sama. Od zawsze stawiała wszystkich wyżej niż siebie, zawsze chciała dla innych, jak najlepiej, jej szczęście się nie liczyło. Nastał moment, gdy to Yuuri chciał sprawić, aby jego mama zatroszczyła się o siebie. Wiedział, że z pomocą Victora i jego pieniędzy wszystko się uda, a na twarzy Hiroko w końcu pojawi się szczery uśmiech.
Czarnowłosy ściągnął ze swoich pleców ciemny plecak w poszukiwaniu kluczy. Nadal zapomniał zapytać swojej współlokatorki o kod do drzwi wejściowych, przez co mógł dostać się do środka jedynie za pomocą klucza. Wszedł schodami na pierwsze piętro, a następnie skierował się do białych drzwi. Przekręcił klucz w prawą stronę i wszedł do środka. Ściągnął buty i rozejrzał się po mieszkaniu, Anny nie było w środku co troszkę go uspokoiło, ponieważ wolałby, żeby nie widziała Victora w swoim domu. Yuuri był pewny, że Nina naopowiadała jej mnóstwo rzeczy na temat platynowłosego, które niekoniecznie były zgodne z prawdą. Zerknął na zegarek, było dwadzieścia po trzeciej, więc miał jeszcze co najmniej czterdzieści minut do przybycia gości. Rozejrzał się po salonie połączonym z kuchnią, aby sprawdzić, czy wszystko jest na swoim miejscu. Jego współlokatorka była lekko pedantyczna, więc praktycznie zawsze w mieszkaniu panował idealny porządek. Wkładając do zmywarki brudną szklankę ze zlewu, usłyszał dźwięk dzwonka swojego telefonu.
— Tak, Aniu? — odebrał, zamykając drzwi od zmywarki.
— Cześć Yuuri, chciałam ci tylko powiedzieć, że raczej nie wrócę dzisiaj do domu, spotykam się z kimś, no i wiesz, jak jest — zaśmiała się. — Nie chciałam, żebyś się o mnie martwił.
— Jasne rozumiem, ja się dzisiaj umówiłem z mamą, właściwie to za niedługo powinna być — odparł, siadając na sofę. — Właśnie Aniu, znalazłaś może numer do tego znajomego psychologa?
— A znalazłaś, zaraz ci podeślę.
— Dziękuję, i życzę dobrej zabawy — spojrzał na zegar wiszący w kuchni — przepraszam, ale muszę już kończyć, mama zaraz będzie, a ja jeszcze muszę coś zrobić.
— Jasne, miłego popołudnia z mamą Yuuri, papa — po ostatnim słowie rozłączyła się.
Chłopak leniwie przeciągnął się i podszedł do dużego okna. Odsunął firankę i uchylił je, aby wpuścić trochę świeżego powietrza do środka. Nagle poczuł skręt w żołądku. Stres przejął nad nim górę. Bał się, że matka nie zgodzi się na pomysł Victora i wróci do ojca, który jej nie szanuje. Z ponurych myśli wyrwał go dźwięk domofonu. Szybkim krokiem podszedł do urządzenia, aby wpuścić osobę chcącą wejść do środka. Okazało się, że była to Hiroko, która przyjechała wcześniej. Yuuri mógł się tego po niej spodziewać, że pojawi się szybciej, niż było to planowane. Nie lubiła się spóźniać, zawsze wolała być dziesięć minut wcześniej, niż żeby ktoś musiał na nią czekać. Japończyk otworzył drzwi wejściowe, gdy usłyszał tupot dobiegający z klatki schodowej, a tuż przed nim pojawiła się starsza Japonka zbliżająca się do niego powolnym krokiem. Na prawym ramieniu miała zarzuconą brązową torebkę średnich rozmiarów, a w lewej ręce trzymała niebieską materiałową torbę.
— Cześć mamo — uśmiechnął się, a gestem ręki pokazał, aby weszła do środka.
— Dzień dobry synku — odłożyła materiałową torbę na siedzisku służącym do komfortowego zakładania butów — jak miło cię widzieć — dodała, podchodząc do Japończyka z zamiarem przytulenia go.
— Ciebie również mamo — odwzajemnił uścisk.
— Przywiozłam ci obiad — chwyciła za materiałową torbę — zrobiłam katsudon — dodała, a oczy Yuuriego się zaświeciły.
— Ka... katsudon?! — krzyknął. — Znaczy się, nie musiałaś.
— Ale chciałam, zrobiłam jeszcze ciasto z truskawkami.
— To może schowam te pyszności do lodówki? — zapytał, a Hiroko skinęła głową. Podała mu niebieską torbę i weszła wgłąb mieszkania. — Rozgość się, jestem sam, moja współlokatorka dzwoniła, że prawdopodobnie nie wróci na noc.
— Ładne to mieszkanie Yuuri, gdzie jest twój pokój? Chciałabym go zobaczyć.
— Musisz przejść przez ten wąski korytarz — wystawił rękę, aby pokazać jej, w którą stronę powinna się udać. — Drzwi na końcu to mój pokój.
Po schowaniu smakołyków do lodówki spojrzał na zegarek. Za dwie czwarta, Victor zaraz powinien być — pomyślał, a w tym samym momencie usłyszał pukanie do drzwi.
— Yuuri, spodziewasz się kogoś? — zapytała Hiroko, wychodząc z pokoju syna.
— Nie, znaczy się no tak. Mamo usiądź sobie w salonie, zaraz do ciebie przyjdę — powiedział nerwowo i ruszył do białych drzwi. Przez judasza sprawdził, czy na pewno osobą po drugiej stronie jest platynowłosy.
— Yuuri, dzień dobry — odezwał się Victor i wszedł do środka — kupiłem ciasto.
— Hej, nie musiałeś. Mama też przywiozła ciasto. Właściwie to jak się dostałeś do środka?
— Jakaś pani właśnie tutaj wchodziła i wszedłem razem z nią — wyjaśnił. — Mówiłeś swojej mamie o tym, że przyjadę?
— Nie...
— Yuuri, z kim rozmawiasz... — odezwała się starsza Japonka, wychodząc z salonu — Vicchan?! — powiedziała zdziwiona.
— Dzień dobry, tak to ja. Tylko proszę na mnie nie krzyczeć — podniosł obie ręce do góry w obronnym geście.
— Spokojnie, po prostu jestem zdziwiona, że widzę cię tutaj po tym wszystkim — odparła. — Czuję w tym jakiś podstęp. Wytłumaczycie mi, o co chodzi?
— Mamo, usiądźmy w salonie — powiedział czarnowłosy, patrząc w stronę Hiroko, a ona przytaknęła.
Udali się do salonu i usiedli na kanapie. Wszyscy patrzyli się na siebie, ale ani Yuuri, ani Victor nie wiedzieli, jak mają zacząć rozmowę. Rosjanin nerwowo się uśmiechnął, gdy jego wzrok skrzyżował się ze wzrokiem Hiroko.
— Dobrze — zaczęła — powiedzcie mi, o co chodzi — nerwowo przełknęła ślinę.
— Mamo, chodzi o to, że nie możesz już mieszkać razem z ojcem. Zdradził cię z jakąś babą i po prostu musisz się wyprowadzić — spalił buraka, gdy pomyślał sobie jakim tonem to powiedział.
— Yuuriemu chodzi o to, że musi pani stanąć na nogi i odejść od męża. Nie miał niczego złego na myśli, po prostu się o panią martwi — sprostował platynowłosy, łapiąc lekko czarnowłosego za ramię.
— Ale jak wy to sobie wyobrażacie? Jestem uzależniona od niego, to Toshiya zarabia pieniądze, ja nie mam żadnych oszczędności — powiedziała nerwowo. — Nie, to zły pomysł.
— Pani Hiroko — spojrzał na nią i lekko się uśmiechnął — i wtedy ja wchodzę cały na biało. Pomogę pani, wynajmę mieszkanie dla pani i dla Mari. Opłacę czynsz za półroku z góry i spróbuję sprawić, aby stanęła pani na nogi.
— Mamo, to jest świetny pomysł, pomożemy znaleźć ci pracę, żebyś mogła się usamodzielnić — wtrącił się Yuuri. — Proszę, zgódź się, nie możesz przecież kisić się cały czas w mieszkaniu ojca. Sam słyszałem, jak okropnie cię traktuje.
— Ale ja nie mogę tak mieszkać za darmo, za twoje pieniądze Vicchan. Nie, to zupełnie nie po mojemu. Nie zgadzam się na to — założyła nogę na nogę i odwróciła wzrok w drugą stronę.
— Proszę się tym nie przejmować, ja na pewno nie zbiednieję, a moja pomoc być może w jakimś małym stopniu odkupi moje winy z przeszłości — odparł platynowłosy, przypominając sobie o wszystkich rzeczach, które zrobił przez ostatni rok.
— Ach — westchnęła — wy nie dacie za wygraną, prawda? — spojrzała na obu mężczyzn. — Dobrze, zgadzam się, ale pod jednym warunkiem. Vicchan — zwróciła się do Rosjanina — będę do ciebie przyjeżdżać, aby w ramach podziękowania posprzątać twój dom.
— Ale nie musi pani...
— Muszę — przerwała mu — sumienie by mi nie pozwoliło tak po prostu korzystać z czyichś pieniędzy.
— No dobrze, niech będzie — rzucił, spoglądając na Yuuriego, który w tym momencie szczerze się uśmiechnął.
— Ale się cieszę, że się zgodziłaś mamo! — krzyknął Japończyk i podniósł się, aby wpaść swojej rodzicielce w ramiona.
— Dobrze, już dobrze. Może lepiej zjecie obiad, który przygotowałam? Yuuri, wiem, że to twoja ulubiona potrwa i już nie możesz wytrzymać — odparła, uśmiechając się pod nosem.
— Katusdan? — krzyknął pytająco platynowłosy, czym wprawił Japończyka oraz jego mamę w histeryczny śmiech.
~*~
Około godziny osiemnastej trzydzieści starsza Japonka opuściła mieszkanie swojego syna i bezpiecznie wróciła do domu. Czas spędzony z Yuurim oraz Victorem minął jej niesamowicie szybko. Chłopcy zjedli cały katsudon, który przygotowała, po czym było im głupio, że nic nie zostawili dla Anny, współlokatorki czarnowłosego. Po pysznym obiedzie przyszła pora na równie smaczne ciasto z truskawkami i kremem upieczone przez Hiroko. Yuuri wiedział, że jego mama świetnie gotuje, ale ciasto, które przygotowała, było przepyszne. To samo stwierdził Victor, który uznał, że sernik kupiony przez niego w cukierni nie dorównywał domowemu wypiekowi w żadnym stopniu. Chłopcy zapewnili starszą Japonkę, że samodzielnie podejmą się szukania dla niej mieszkania, na co kobieta przystała. Spędzony wspólnie czas odciągnął ich wszystkich od problemów życia codziennego. Hiroko nie myślała wtedy o problemach związanych z mężem, Victor nie miał nawet ochoty napić się alkoholu, a z myśli Yuuriego odpłynęły problemy tej dwójki.
Chwilę po wyjściu Hiroko, Victor opuścił salon, aby skorzystać z toalety. Usiadł na muszli klozetowej i sięgnął po swój telefon. Na wyświetlaczu ujrzał pięć nieodebranych połączeń Tatiany Nikiforovej. Cicho westchnął na myśl o swojej rodzicielce. Nie chciał jej martwić, ale jak raz czy dwa razy nie odebrał, to powinna się domyślić, że nie ma czasu w tej chwili rozmawiać. Wysłał jej szybkiego SMS'a, aby dać znać, że wszystko u niego w porządku. Leniwie wstał, spłukał po sobie wodę i umył ręce różanym mydłem w płynie. Wyszedł z pomieszczenia, zamykając za sobą uprzednio drzwi, wrócił do salonu, w którym stał Yuuri oparty o biały parapet.
— Znowu go spotkałem Victor — odezwał się czarnowłosy, spuszczając wzrok.
— Kogo Yuuri? Mów jaśniej — podszedł do okna i stanął obok niego.
— Tego taksówkarza.
— Jakiego taksówkarza? — zapytał, spoglądając ukradkiem w jego stronę.
— Victor, ja pierdzielę — uniósł się — nie wiem, czy masz tak słabą pamięć, czy ta wódka tak ci wyżarła mózg.
— Yuuri... — zdębiał.
— Nie pamiętasz tego dziwnego taksówkarza, który pytał i mnie i ciebie czy nie szukamy przyjaciela?
— Ach, on — westchnął. — Gdzie go spotkałeś?
— W pracy. Chciał kupić płytę Yurio, ale wszystkie były wyprzedane — wyjaśnił, odchodząc od okna i siadając na kanapie.
— To Yurio wydał płytę? — zapytał, energicznie podchodząc do kanapy, ale na niej nie siadając.
— Victor nie zmieniaj tematu! — burknął. — Serio to odstawianie alkoholu aż tak źle na ciebie wpływa?
W tamtym momencie w Rosjaninie coś pękło. Zdał sobie sprawę, jak bardzo alkohol wyniszcza go fizycznie i psychicznie, jak życie przelatuje mu przez palce, gdy jest w stanie nietrzeźwości. Wiedział, że potrzebuje pomocy, ale przez cały czas myślał, że już jest za późno i nigdy nie wyjdzie z nałogu. Platynowłosy usiadł na kanapie, a po chwili z jego prawego oka poleciała pojedyncza łza, którą momentalnie starł.
— Przepraszam Vitya — odezwał się Japończyk, widząc, w jakim stanie jest jego towarzysz — nie powinienem się tak unosić. Wiem, że jest Ci ciężko.
— Nie przepraszaj Yuuri — spojrzał mu w oczy. — To ja powinienem cię przeprosić, za wszystko, co zrobiłem. To przeze mnie to wszystko tak wygląda, że nie potrafimy ze sobą normalnie rozmawiać.
— Podjąłeś złą decyzję, ale to już przeszłość. Powinieneś zacząć żyć teraźniejszością. Nie możesz przecież całe życie być sam. Przejdziesz terapię i znajdziesz sobie kogoś.
— Ale ja nie chcę nikogo! Ja chce Cieb... — urwał, gdy zdał sobie sprawę, co chciał powiedzieć.
— Słucham? Możesz powtórzyć?
— Nie, nic. Tak mi się tylko powiedziało — odparł, a jego policzki przybrały kolor dojrzałego buraka.
Yuuri dokładnie wiedział, co Victor chciał powiedzieć. Zszokowało go to, gdyż nie sądził, że Rosjanin cały czas coś do niego czuł, myślał, że w przeszłości było to jedynie chwilowe zauroczenie. Japończyk w momencie zebrał się na odwagę i wstał z kanapy. Podszedł do Victora i złożył czuły pocałunek na jego czole, wprawiając go tym samym w osłupienie. Nie spodziewał się po nim takiego gestu, na pewno nie w takim momencie.
— Victor — kucnął przed nim — zostaniesz ze mną dłużej? Wiesz, trochę boję się tego taksówkarza stalkera — dodał ciszej rumieniąc się. Myślał, że serce zaraz wyskoczy mu z piersi.
— Oczywiście, zostanę nawet na noc, jeśli trzeba — odpowiedział ochoczo. — Dobrze, że dałem Makkachinowi więcej jedzenia.
— Dziękuję. Inaczej by było, jakby Anna była w domu. Trochę boję się zostać sam przez to wszystko — podniósł się i odszedł w stronę kuchni.
— Jeśli mogę ci w taki sposób pomóc. Mieliśmy się przecież wspierać, zapomniałeś? — ruszył w stronę kuchni. — Właśnie Yuuri, dałbyś mi coś do picia? Suszy mnie bez alkoholu, do tego ten katsudan był słonawy...
— Katsudon głupku, nie katsudan, nie katusdan KATSUDON — przeliterował i zabrał się za przygotowanie herbaty dla Rosjanina.
— Yuuri, a gdzie ja będę spać?
— Na kanapie, jest rozkładana — włożył torebkę z czarną herbatą do zielonego kubka. — Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci spać w swoim łóżku?
— Ech, no dobra — odparł niezadowolony — niech ci będzie.
~*~
Anna Sorokina nie była kobietą uległą wobec mężczyzn. Wszystkie poprzednie związki nauczyły jej tego, że mężczyzna powinien szanować kobietę i umieć ją wysłuchać. Zdecydowanie ostatnia z jej randek nie należała do udanych, gdy po przebudzeniu się zerknęła ukradkiem na telefon swojego towarzysza, a tam zobaczyła wiadomości od jego żony. Po swoim ostatnim związku nie szukała nikogo na stałe, lubiła spontaniczne randki i spotkania z mężczyznami poznanymi na portalach randkowych.
Około godziny piątej nad ranem ubrała się, zabrała swoje rzeczy i wyszła z mieszkania mężczyzny, z którym spędziła noc. W tamtym momencie marzyła o jak najszybszym powrocie do domu i położeniu się do swojego łóżka. Po zorientowaniu się, w jakim dokładnie miejscu się znajduje, stwierdziła, że do swojego mieszkania przejdzie się na piechotę. Idąc pustymi ulicami Sankt Petersburga, czuła dziwny spokój. Uwielbiała to miasto, zwłaszcza o poranku, gdy dopiero budziło się do życia. Jako artystka uwielbiała chłonąć wszelkie bodźce z otoczenia.
Po piętnastominutowym spacerze znalazła się pod białym, niewysokim budynkiem, w którym mieszkała. Otworzyła drzwi za pomocą kodu i mocno je pchnęła do przodu, aby dostać się na klatkę. Marmurowymi schodami weszła na pierwsze piętro i stanęła pod białymi drzwiami, na których naklejony był numer cztery. W skórzanej torebce znalazła klucz, dzięki któremu dostała się do środka. Ściągnęła buty i ubrała niebieskie, mięciutkie kapcie. Nagle usłyszała czyjeś głośne chrapanie. To zapewne Yuuri nie zamknął drzwi od swojego pokoju — pomyślała. Powoli udała się w stronę salonu, aby napić się wody. Zamarła, gdy na kanapie zobaczyła śpiącego i głośno chrapiącego mężczyznę.
— Złodziej — krzyknęła — złodziej! Yuuri, obudź się, mamy złodzieja w domu. Jeszcze sobie śpi na naszej kanapie!
— Cicho, nie krzycz — odezwał się zaspany Victor, nie wiedząc, co się właściwie dzieje i dlaczego kobieta na niego krzyczy.
— Nie odzywaj się! Co ty właściwie robisz w moim domu? — zapytała, robiąc krok w tył.
— Ania, co się stało? Dlaczego krzyczysz? — podbiegł zaspany Japończyk do dziewczyny.
— Czemu jakiś obcy facet leży na naszej kanapie?
— Nie jestem obcy — odezwał się Victor, krzyżując ręce.
— Właściwie to mogłem cię uprzedzić, że będę miał gościa. No i powinienem się zapytać, czy może zostać na noc... — odpadł czarnowłosy, czerwieniąc się z zaistniałej sytuacji. Nie pomyślał, że dziewczyna tak wcześnie wróci do domu.
— Zaraz, zaraz — spojrzała raz na jednego, raz na drugiego mężczyznę — czy to Victor Nikoforov?
— Tak, to ja — wstał powoli z kanapy. — Victor Nikiforov — podał jej rękę.
— Anna Sorokina — lekko ją uścisnęła.
— Przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć. Faktycznie powinniśmy cię powiadomić, że zostanę na noc. Yuuri nie chciał zostać sam, przez sprawę z pewnym stalkerem.
— Jakim stalkerem? — zapytała zdziwiona, spoglądając pytająco na czarnowłosego.
— Ech, Victor nie przesadzaj, on wcale nie musi być stalkerem. Jest po prostu dziwny i widzę go coraz częściej na swojej drodze — wymierzył w Victora piorunujące spojrzenie.
— Czekajcie, bo ja czegoś nie rozumiem. Może zrobię nam wszystkim kawy i opowiecie mi całą historię? — zaproponowała, szeroko się uśmiechając.
— No dobrze, niech będzie — zadecydował Japończyk, przenosząc wzrok na Victora, który skinął lekko głową na znak zgody.
— Yuuri pije czarną z cukrem, a ty Victor? — zapytała, wyciągając z górnej szuflady trzy kubki.
— Kawę z mlekiem, bez cukru poproszę.
— Kurczę — jęknęła, otwierając lodówkę — mam tylko mleko owsiane, może być?
— Pewnie.
Do każdego z kubków wsypała po łyżeczce kawy, a następnie wlała wodę do czajnika, w celu zagotowania jej. Z szafki wyjęła cukiernicę, którą położyła na stoliku tuż przed Yuurim. Po chwili, gdy czajnik się wyłączył, zalała wszystkie kubki wrzącą wodą. Kiedy wszystkie szklanki znalazły się na stoliku, mogli wrócić do głównego wątku swojej rozmowy.
— Dobra — odstawiła swój kubek i usiadła na rozłożonej kanapie — to teraz opowiedzcie mi o co chodzi.
— To może ja zacznę — odezwał się platynowłosy, upijając uprzednio łyka kawy. — Dwa dni temu, jak wracałem do domu taksówką, to jechałem z jakimś młodym chłopakiem, który zadawał mnóstwo pytań. Pytał mnie, jak się nazywam, gdzie pracuje, co lubię jeść, jakie mam hobby i tym podobne. Wydawało mi się to strasznie dziwne, bo taksówkarze chyba się tak nie zachowują, ogólnie ludzie raczej się tak nie zachowują. A na koniec drogi zapytał, czy nie chcę zostać jego przyjacielem, bo szuka towarzystwa. To już w ogóle wydało mi się dziwne.
— Jeszcze chwilę stał pod domem Victora i dopiero po dłuższej chwili odjechał — dodał czarnowłosy.
— Racja, dobre pięć minut czekał pod moim domem.
— Tego samego dnia, ja też jechałem taksówką do Victora i spotkałem tego samego chłopaka, zadawał bardzo podobne pytania, nawet jeszcze bardziej wścibskie. I tak samo na końcu pytał, czy chcę zostać jego przyjacielem.
— I co się wydarzyło dalej? — dopytała z zainteresowaniem.
— Wczoraj jak gdyby nigdy nic przyszedł do mnie do pracy, pytał, czy mamy płytę Jurija Plisetsky'ego, a gdy moja koleżanka Lena odpowiedziała, że nie to dodał coś w stylu „nie wiedziałem, że tu pracujesz Yuuri Katsuki". Mówiłem mu, że nazywam się Yuuri, ale nazwiska nie podawałem. Lena stwierdziła, że on pewnie zna mnie z The Voice, ale dla mnie i tak było to podejrzane.
— Faktycznie, pojebane to wszystko. Naprawdę to wygląda tak jakby was stalkował. Ja na waszym miejscu bym to zgłosiła na policję, jeżeli takie sytuacje by się powtarzały częściej — upiła łyka kawy. — Choć oni pewnie nic z tym nie zrobią.
— Niestety — jęknął platynowłosy — w takim kraju żyjemy. My się urodziliśmy w Rosji to też inaczej, ale ciebie Yuuri podziwiam, że potrafiłeś dostosować się do warunków tu panujących.
— Nie miałem wyjścia — odparł, szybko zrywając się z kanapy. — Która godzina?
— Prawie szósta trzydzieści — odpowiedziała dziewczyna.
— Muszę się szykować do pracy! — krzyknął, wybiegając z prędkością światła z salonu, zostawiając Victora i Annę samych.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro