♾Normalność nie jest zła♾
„Nigdy nie jest za późno, by stać się tym, kim chcemy być". ~ George Eliot
Rok później
Życie potrafi być przewrotne. Jednego dnia poznajesz miłość swojego życia, innego droga ci osoba odchodzi na wieczność. Na świecie rodzi się tysiące dzieci, tyle samo ludzi umiera na naszych oczach, a my nie zdajemy sobie z tego sprawy. Jesteśmy zajęci karierą i pracą. Osiągamy życiowe sukcesy, zamiast skupić się na bardziej przyziemnych sprawach. Powinniśmy cieszyć się każdą, nawet najmniejszą drobnostką, gdyż piękne chwile uciekają tak szybko i bezpowrotnie w najmniej oczekiwanym momencie.
Yuuri coś o tym wiedział. Minął rok, od kiedy najdroższa mu osoba odeszła praktycznie bez żadnego wyjaśnienia. Przeżył to strasznie. Całymi dniami płakał, a przez pierwsze dwa tygodnie po powrocie do Petersburga nie wychodził w ogóle z pokoju. Cały czas o tym myślał, kalkulował w głowie to, co mógł zrobić lepiej. Wiedział, że nie powinien, ale obwiniał o to siebie.
W tamtym czasie w stanięciu na nogi pomógł mu Phichit wraz ze swoją dziewczyną Niną. Odwiedzali go, zabierali na spacery, do kina, do kawiarni, na zakupy, a nawet do wesołego miasteczka, gdzie Japończyk pierwszy raz odważył się wejść na diabelski młyn. Byli przyjaciółmi, jakich każdy mógłby sobie wymarzyć, choć czarnowłosy podświadomie uważał, że narzuca się im. Wmawiał sobie, że na pewno robią to z litości i zdecydowanie woleliby spędzić czas sami.
Wszystko zaczęło zbliżać ku lepszemu, gdy znalazł pracę w sklepie muzycznym. Zupełnie przypadkowo przechodził ulicą i ujrzał wielki napis Poszukiwany pracownik na pełen etat. Japończyk wiedział, że cały czas nie może żyć na garnuszku rodziców, więc wysłał swoje CV na email podany w ogłoszeniu. Został zaproszony na rozmowę kwalifikacyjną już następnego dnia, na której poradził sobie świetnie. Przewagę również dawało mu wykształcenie muzyczne, dzięki czemu pracę mógł zacząć od razu.
Wykładanie płyt z magazynu i rozkładanie ich na sklepie nie było jego pracą marzeń, lecz dosyć szybko zdobył kwalifikację na konsultanta i kasjera. Znał się na muzyce jak nikt inny, więc zawsze mógł komuś doradzić i pomóc. Jego koleżanka ze zmiany, Lena była za to specem od instrumentów. Najbardziej renomowany sklep muzyczny w całym Petersburgu musiał przecież mieć wykwalifikowany personel, aby dobrze prosperować i osiągać ogromne zyski.
~*~
Yuuri właśnie zaczął swoją poranną zmianę. Leny jeszcze nie było, więc musiał poczekać, aż dziewczyna przyjdzie i otworzy sklep. Mógł się po niej spodziewać tego, że się spóźni. Drugą pasją jego brązowowłosej przyjaciółki był wizaż, przez co przychodziła do pracy w mocnym, ale bardzo profesjonalnie wykonanym makijażu. Nie jedna dziewczyna na ulicy zazdrościła jej umiejętności. Do niedawna było to jedynie jej hobby, ale od kilku tygodni przyjmuje w swoim mieszkaniu klientki na makijaże okolicznościowe.
Czarnowłosy odwrócił się, kiedy usłyszał kroki. Przed nim stała Lena, która ku jego zdziwieniu miała jedynie pomalowane brwi i przedłużone rzęsy. Uśmiechnęła się lekko do niego i przeszła na przód, aby móc otworzyć drzwi do sklepu. Weszła do środka i przekręciła karteczkę na drugą stronę, aby uświadomić ludzi, że sklep jest otwarty.
– Cześć? – odezwał się czarnowłosy.
– Lepiej nic nie mów Yuuri, zaspałam, przepraszam, że wcześniej nie odpisałam na twoją wiadomość – odparła szatynka, otwierając drzwi od zaplecza. – Przynajmniej wczoraj byłam na przedłużanych rzęsach i nie wyglądam aż tak źle.
– Moim zdaniem przesadzasz i wyglądasz bardzo ładnie nawet bez makijażu – odpowiedział, idąc za nią. Odłożył swój czarny plecak na białym, plastikowym krześle, a cienką kurtkę powiesił na wieszaku. Z szafki wyjął emblemat i przyczepił go sobie po prawej stronie koszulki.
– Ale widziałam twoje zdziwienie, gdy przyszłam – jęknęła.
– Zdziwiłem się, bo zawsze mocno się malujesz – wyjaśnił i wyszedł z zaplecza.
Stanął przy regale z muzyką pop, aby poukładać płyty, które przypadkowo się przewróciły. Na szczęście nic się z nimi nie stało i żaden klient nie będzie robić zadymy. Nie za często zdarzały się takie sytuacje, lecz czasami pojawiali się ludzie, którym nawet kolor płyty potrafił nie pasować, mimo że sprzedawcy nie mieli na to wpływu. Spojrzał na jedną z płyt i lekko zmrużył oczy. Wziął ją do ręki i zerknął na niebieską okładkę. Była to trzecia płyta Victora Nikiforova, wydana kilka lat temu. Yuuri miał ją w domu, lecz po pamiętnym zdarzeniu wszystkie rzeczy związane z Rosjaninem, zaczynając od plakatów, a kończąc na płytach, schował do piwnicy.
Cicho westchnął i wszedł na drugi poziom sklepu. Musiał odłożyć album na inne miejsce, gdyż Victor Nikiforov, jako wyjątkowy piosenkarz pochodzący z Federacji Rosyjskiej miał osobną półkę. Jeszcze ostatni raz spojrzał na okładkę i odłożył opakowanie z powrotem na właściwe miejsce. Zastanawiał się, jak płyta znalazła się na niewłaściwej półce. Może ktoś chciał ją kupić, ale w ostatniej chwili się rozmyślił? Albo specjalnie chciał pomieszać albumy, aby utrudnić pracownikom życie? Takie pytania zadawał sobie w głowie, oglądając pobieżnie sklep. Nie znalazł żadnych niedociągłości, więc zszedł na parter.
– Za jakiś czas ma być dostawa nowych harmonijek ustnych – zaczęła rozmowę Lena – ostatnio mieliśmy wszystkie wykupione. Ja rozumiem kupować hurtowo gitary, ale żeby harmonijki?
– No widzisz, może ludziom znudziły się gitary i pianina? Ewentualnie nikt dawno nie uzupełniał zapasów harmonijek i najzwyczajniej w świecie się skończyły.
– Możliwe – przytaknęła. – Napijesz się kawy? – zapytała, biorąc do ręki dwa tekturowe kubeczki.
– Chętnie – wymusił lekki uśmiech.
– Czarna z cukrem? – dopytała, choć znała doskonale odpowiedź.
– Jak zawsze – rzekł, wpatrując się w ścianę.
Yuuri podszedł do kasy, gdyż zapomniał zrobić bardzo ważnej rzeczy, jaką było wbicie swojego numeru. Właściciel sklepu przesadnie dbał o bezpieczeństwo swoich zarobionych pieniędzy, więc każdy pracownik musiał odblokować kasę za pomocą specjalnego ciągu liczbowego. Dzięki temu nikt inny, kto nie znał kodu, nie mógł się do niej dostać. Japończyk podszedł do lady i kilkoma szybkimi kliknięciami odbezpieczył kasę, dzięki czemu mógł jej używać. Nie raz zdarzyło mu się zapomnieć tego zrobić, przez co miał nie mały problem z obsłużeniem klientów.
– Lena odbezpieczyłaś swoją kasę? – zapytał, kiedy kobieta wróciła z zaplecza.
– Zapomniałam, dzięki za przypomnienie. Zawsze mam jakiś odruch, żeby to zrobić, ale dzisiaj wyjątkowo nie pamiętałam o tym – odparła, kładąc papierowy kubeczek z czarną cieczą przed nim. – Cholera! – krzyknęła.
– Co się stało? – zapytał, kiedy zauważył zaniepokojenie przyjaciółki.
– Konstantin zapomniał zabezpieczyć terminal! Dobrze, że szefa dzisiaj nie ma, bo w przeciwnym wypadku to mi by się oberwało za tego idiotę – westchnęła zirytowana, biorąc łyka kawy.
– Mam nadzieję, że nikt się nie włamał w nocy...
– Przestań! Nawet tak nie mów Yuuri.
– Spokojnie, mamy tutaj monitoring i alarm. Gdyby coś się działo, już dawno byśmy o tym wiedzieli, tym bardziej szef i policja.
– Masz rację – uśmiechnęła się nerwowo. – Czym ja się przejmuję? – zapytała, spoglądając mu w oczy. – Nie wiem, tak jakoś mi słabo – chwyciła się blatu.
– Może powinnaś odpocząć? Ja zostanę na sklepie, jakby ktoś chciał porady dotyczącej instrumentów, to cię zawołam. Idź na zaplecze, napij się wody i niczym się nie przejmuj – rzekł, biorąc do ręki kubeczek z kawą.
– Na pewno? – dopytała zmartwiona.
– Tak, dam sobie radę – zapewnił ją, a gdy wyszła, wszedł wgłąb sklepu.
Spojrzał z oddali na swoje miejsce pracy i zdał sobie sprawę, że naprawdę dobrze mu się trafiło. Chodzi na poranną zmianę od ósmej do piętnastej tylko w dni robocze. Szef nad nim nie ślęczy, więc gdy nie ma klientów, może robić cokolwiek mu się podoba. Przy okazji doradza ludziom, jakie płyty mogą kupić. Czasami zgadza się zamienić z Konstantinem, przez co pracuje od piętnastej do dwudziestej trzeciej, choć akurat to zdarza się bardzo rzadko. Przerwał swoje przemyślenia, kiedy usłyszał dzwoneczek przy drzwiach, który oznaczał pojawienie się nowego klienta w sklepie.
~*~
Wybiła godzina trzecia po południu, a on dokładnie wtedy wyszedł ze sklepu muzycznego wraz z Leną. Daria przyszła kilka minut przed czasem, więc mogli skończyć pracę punktualnie. Konstantin jak zawsze się spóźniał, a reszta pracowników była tak samo zdziwiona, że ich szef jeszcze go nie zwolnił. Nikt z nich nie podejrzewał, że ów chłopak jest siostrzeńcem właściciela, dlatego nadal tam pracuje i jest bezkarny.
Zatrzymali się przed białym, małym samochodem, ponieważ Lena zaproponowała czarnowłosemu podwózkę do domu, na co on przystał. Wsiadł do środka i zapiął pasy. Sam nie miał prawa jazdy, ale coraz częściej myślał nad zrobieniem kursu. Nigdy nad tym dogłębnie nie myślał i zawsze odkładał tę rzecz na później. Zazdrościł ludziom, którzy umieli jeździć, ponieważ taka umiejętność potrafi ułatwić życie. Można dojechać, gdziekolwiek się chce, jedynym minusem jest stanie w korkach w godzinach szczytu i coraz bardziej rosnąca cena paliwa.
– Długo masz prawo jazdy? – odezwał się Yuuri, spoglądając przed siebie.
– Od jakiś sześciu lat, mój narzeczony namówił mnie, abym w końcu zrobiła prawo jazdy – odpowiedziała, a w tym samym momencie zahamowała na czerwonym świetle.
– Victor? – zapytał i lekko posmutniał.
– Tak, innego narzeczonego nie miałam – zaśmiała się pod nosem.
– Długo jesteście razem?
– Siedem lat, planujemy ślub. Moi rodzice mówią, że najwyższy czas się pobrać. Znasz ich, są trochę staroświeccy, chcieliby już mieć wnuki.
– Długo, cieszę się – uśmiechnął się smutno i spojrzał przez okno. Jego uwagę przykuła dwójka ludzi, siedzących na ławce w parku. Wyglądali na szczęśliwych i bardzo w sobie zakochanych.
– Yuuri... Yuuri! – krzyknęła. – Jesteś tam?
– Tak, przepraszam, zamyśliłem się.
– Jesteśmy na miejscu – odparła, parkując przy poboczu.
– Jasne, dzięki za podwózkę. To do zobaczenia jutro – rzekł i wysiadł z samochodu, zamykając za sobą drzwi.
Wszedł na klatkę schodową i skierował się do windy. Coraz częściej miał ochotę znaleźć inne mieszkanie i wyprowadzić się od rodziców. Wcześniej nie miał takiej możliwości, gdyż bez pracy i stałej pensji nie dałoby się wyżyć. Teraz gdy sam zarabiał, myślał coraz bardziej poważnie nad wynajęciem kawalerki bądź pokoju. Coraz częściej przeglądał oferty mieszkań, lecz nic nie przypadło mu do gustu, gdyż albo wynajem był za drogi, albo mieszkanie było za duże jak dla jednej osoby.
Otworzył drzwi za pomocą klucza i wszedł do środka. Momentalnie do jego nozdrzy doszedł dosyć intensywny zapach. Domyślił się, że jego matka zrobiła ramen, który najbardziej uwielbiała Mari. Podejrzewał, że jego siostra wróci z pracy za około godzinę, gdyż jej firma znajdowała się na drugim końcu Petersburga. Około pół roku temu dziewczyna porzuciła pracę jako kelnerka i została sekretarką w firmie deweloperskiej. Jej zarobki były wyższe, ale największym minusem była odległość pomiędzy firmą, a ich domem.
Yuuri ściągnął buty i wszedł do kuchni. Zobaczył na stoliku w rogu pomieszczenia miskę z zupą. Lekko się uśmiechnął, gdyż domyślił się, że Hiroko mu ją zostawiła, aby się studziła. Nie chodziła do pracy, więc wiedziała, że jej syn codziennie wraca ze sklepu muzycznego o tej samej porze, a nawet jeśli zostaje dłużej, zawsze ją o tym informuje. Podszedł do zlewu znajdującego się w kuchni, aby umyć ręce przed posiłkiem. Po wykonaniu czynności usiadł przy stole i wziął do ręki pałeczki. Powiedział pod nosem ciche itadakimasu i zaczął konsumpcję. Jadał tę zupę wielokrotnie, lecz uważał, że najlepszą robi jego mama. Wiele razy w przeszłości namawiał ją do założenia własnej japońskiej restauracji, gdyż na gotowaniu zna się jak nikt inny. Hiroko nigdy nie traktowała poważnie słów swojego syna, uważała, że nie nadaje się na właścicielkę knajpy.
– Wróciłeś już kochanie? – zapytała kobieta, wchodząc do pomieszczenia i podchodząc do kuchenki gazowej. – Jak było w pracy?
– Bardzo dobrze, miałem jedynie kilku klientów. Nawet musiałem pomóc jakiejś nastolatce w wyborze płyty metalowej dla jej przyjaciela. Co jak co, ale na metalu to ja się kompletnie nie znam – odparł i odłożył sztućce. – Mamo... stało się coś? – zapytał, widząc jej zmartwioną minę.
– Nie, wszystko w porządku – rzekła, lecz Yuuri wiedział, że nie mówi prawdy.
– Chodzi o ojca? – spytał, choć widząc mimikę jej twarzy, znał odpowiedź. – Znowu nie wrócił do domu na noc?
– Wrócił o piątej nad ranem! A co jeśli... on ma kochankę i mnie zdradza? – wlepiła swój wzrok w ślepy punkt na ścianie.
– Nawet tak nie mów! Ojciec jest, jaki jest, ale nie sądzę, aby był zdolny do zdrady – wstał i podszedł do niej.
– Powiedział mi, że musiał zostać dłużej w pracy, a potem poszedł z kolegami na wódkę. Wydaje mi się, że mnie oszukuje.
– Mamo – objął ją lekko – nie przejmuj się ojcem, na pewno miał coś ważnego do zrobienia – powiedział jej na ucho, choć sam nie wierzył w swoje słowa. Mimo że znał ojca, ten człowiek mógł być zdolny do wszystkiego.
– Coś się stało? – zapytał Toshiya, wchodząc do kuchni.
– Nie, pójdę do siebie – odpowiedział Yuuri i chciał opuścić pomieszczenie, lecz został zatrzymany gestem ręki. – Tato?
– Nie mamy czasu, żeby ze sobą porozmawiać. Jak w nowej pracy Yuuri? – zapytał, spoglądając na syna z zainteresowaniem.
– Jakbyś zapomniał do mojej nowej pracy, chodzę od czterech miesięcy – burknął.
– Widzę, że nie masz ochoty na rozmowę, idź do swojego pokoju! – uniósł się, spoglądając z pogardą w stronę czarnowłosego.
– Dziękuję za pozwolenie – powiedział cicho i wyszedł, zostawiając rodziców samych.
Wszedł do swojego małego azylu i położył się na łóżku. Wyciągnął z kieszeni komórkę i umiejscowił ją obok siebie. Za pierwszą wypłatę kupił sobie nowy telefon, może nie najnowszy smartfon, ale jemu wystarczał w zupełności, przynajmniej się nie zacinał, nie miał rys na ekranie i głośnik działał normalnie. Nigdy nie był materialistą, ale kupił go na przecenie za bardzo okazyjną kwotę.
Zamknął na chwilę oczy, aby odpocząć po całym dniu w pracy. Cieszył się, że jeszcze tylko jutro i będzie miał wolne. Z drugiej strony, kiedy był w sklepie, nie myślał o niczym innym niż muzyka i klienci. Kiedy siedział zaś w domu, momentami niemile wspomnienia do niego wracały. Otworzył swoje ciężkie powieki, gdy usłyszał dźwięk swojego telefonu. Wziął go do ręki i spojrzał na wyświetlacz. Dzwonił Phichit.
– Halo?
– Cześć Yuuri, jak leci? Jesteś już po pracy? – zapytał jak zawsze energicznie Phichit.
– Hej, tak, skończyłem już jakiś czas temu. Coś się stało, że dzwonisz?
– A czy musi się coś dziać, żebym zadzwonił do najlepszego przyjaciela? – zaśmiał się. – Dzwonię, żeby złożyć ci pewną propozycję.
– Jaką propozycję? Phichit, w co ty grasz? – zdziwił się Yuuri.
– Pamiętasz Annę, siostrę mojej Niny? Mieszka naprawdę niedaleko twojej pracy i ma do wynajęcia pokój. Od kiedy Nina wyprowadziła się do mnie, a najlepsza przyjaciółka Ani wyjechała do stolicy, została sama w dużym mieszkaniu. Szuka kogoś, z kim może zamieszkać, a my poleciliśmy jej ciebie. W końcu szukasz mieszkania.
– Naprawdę? Pomyśleliście o mnie? – odparł Yuuri, a w jego głosie można było wyczuć podekscytowanie.
– Tak, przecież jesteś naszym przyjacielem. Jeśli chodzi o cenę, to myślę, że się dogadacie. Jeżeli masz czas w sobotę, to pojedź tam. Obejrzysz mieszkanie i ustalicie wszystkie formalności. Jesteś chętny?
– Oczywiście, że jestem! Dziękuję wam bardzo, jesteście najlepszymi przyjaciółmi na świecie – odparł Yuuri i wstał do siadu.
– To widzimy się w sobotę, a teraz niestety muszę wracać do pracy, trzymaj się.
– Do zobaczenia – odpowiedział, rozłączył się i ponownie położył na łóżku. Zdecydowanie ten dzień należał do tych szczęśliwych, nawet najszczęśliwszych.
~*~
Kolejny dzień w pracy nie zapowiadał się ciekawy. Japończyk przyszedł na godzinę ósmą, tak jak codziennie, odbezpieczył kasę i napił się czarnej kawy. Lena jak zawsze spóźniła się kilka minut, a Konstantin nie zabezpieczył terminala poprzedniego dnia, przez co szatynka po raz kolejny wkurzyła się na niego. Kilka płyt znowu leżało w złym miejscu, przez co Yuuri pomyślał, że komuś najwidoczniej się nudzi podczas pobytu w sklepie.
Lena miała okropny nałóg, przez co poszła zapalić na zewnątrz. Zawsze musiała iść trochę dalej, gdyż ich specyficzny szef nie akceptował palenia, a tym bardziej picia przed jego sklepem, aby nie narobić mu złej sławy. Yuuri w tym czasie siedział w kącie pomieszczenia i przeglądał media społecznościowe. Nie robił już tego aż tak często jak kiedyś. Wystarczyła mu jedna wizyta na Instagramie na dwadzieścia cztery godziny, nie pięć, jak zaledwie rok temu. W tym czasie zdążył odpisać na wiadomość, którą otrzymał od swojej najlepszej przyjaciółmi, Yuuko.
Odstawił telefon, kiedy usłyszał charakterystyczny dzwonek wiszący przy drzwiach wejściowych. Myślał, że to Lena wróciła z fajki, lecz przed sobą ujrzał dwójkę ludzi. Pierwszy z mężczyzn był trochę niższy, miał czarne włosy obcięte w stylu undercut. Na sobie miał skórzaną kurtkę, a na rękach rękawiczki bez palców. Jego towarzysz był trochę wyższy, jego strój był podobny, taka sama czarna kurtka i spodnie. W oczy rzucały się jego dłuższe, jasne włosy. Yuuri zamrugał kilkakrotnie, gdyż nie mógł dopuścić do siebie informacji, kogo właśnie widzi.
– Yurio? – odezwał się pierwszy Japończyk, wstając z plastikowego krzesła.
– Prosiak? Co ty tu robisz? – zapytał Jurij, który był tak samo zdziwiony, jak Yuuri.
– Jak widzisz, pracuję. Pomóc wam w czymś? – podszedł bliżej i zapytał uprzejmie.
– Właściwie to nie, przyszliśmy po nowe płyty – odpowiedział Otabek, bardziej przyglądając się Japończykowi. – Yuuri Katsuki z The Voice prawda?
– Tak – odparł bez żadnych emocji w głosie.
– Wiedziałem, że skądś cię znam.
– Zniknąłeś ze sceny, nie wiedziałem, że kiedykolwiek to powiem, ale myślałem, że mimo przegranej dalej będziesz nagrywać piosenki – westchnął Yurio.
– Nie, zdałem sobie sprawę, że muzyka nie jest dla mnie. Przestałem się w to bawić, teraz jestem zajęty pracą – wyjaśnił czarnowłosy, lekko się uśmiechając. Chciał stworzyć pozory szczęśliwego.
– Pokłóciłeś się z Nikiforovem czy co?
– Postanowił zająć się swoją narzeczoną i dzieckiem. Nie wiem, co się z nim stało, nie interesuje mnie to – skłamał.
– Właściwie to... – przerwał, gdyż Otabek złapał go za ramie.
– Nikt nie wie, co się stało z Victorem – odpowiedział za niego Kazach.
– Co masz na myśli? – zapytał zmieszany Yuuri.
– Różne są teorie. Wyjechał z kraju, zamieszkał w lesie za miastem, umarł, a rodzina nie chce stracić przychodów, ale to dopiero początek – wyjaśnił mu.
– U-umarł? – ledwo wykrztusił Japończyk.
– Jak powiedział Otabek, od jakiś sześciu miesięcy nikt go nie widział, ani nie słyszał. Mówię o fotoreporterach i paparazzi. To oni zaczęli wymyślać teorie spiskowe.
Otabek z Jurijem mieli rację, Nikiforov przed kilkoma miesiącami zniknął ze sceny i nigdy więcej się na niej nie pojawił. Plotki były różne, ale z miesiąca na miesiąc coraz bardziej się nasilały. Wszystko zaczęło się od tego, że przestał udzielać się na mediach społecznościowych, następnie odwołał trasę koncertową i odmówił wzięcia udziału w kolejnym sezonie The Voice. To ludzie rozkręcili tę karuzelę zaczynającą się od przerwania kariery, a kończącą na samobójczej śmierci.
Yuuriemu momentalnie do oczu napłynęły łzy, lecz dzielnie je powstrzymał. Nie chciał się rozpłakać, ponieważ wtedy wyszłoby na jaw, że jednak czuje coś do Victora. Był zszokowany, mimo że przestał interesować się życiem platynowłosego, nie wierzył, że mógłby umrzeć. Ludzie na pewno kłamali, zawsze kłamią, chcą jedynie zrobić sensację, a raczej tak chciał to sobie tłumaczyć czarnowłosy.
– Właśnie dlatego nie chcieliśmy ci mówić – odezwał się Kazach, gdy zauważył smutek na twarzy Yuuriego.
– Złego diabli nie biorą – skwitował Yurio – na pewno ten idiota nie popełnił samobójstwa. Śmiem twierdzić, że jest tchórzem i nigdy w życiu by tego nie zrobił.
Yuuri jedynie przytaknął. Chciał wierzyć w słowa Jurija. Modlił się do bożków, aby okazały się prawdą. Uważał, że lepsze dla niego byłoby życie w niewiedzy niż dowiedzenie się o śmierci byłego trenera i kochanka. Nie wiedział, czy przeżyłby taką informację, skoro tak ciężko było mu się uporać z rozstaniem.
Nie wierzę im, jestem pewien, że żyjesz Nikiforov, musisz żyć – powiedział do siebie w myślach.
***
Od autorki:
Dobry wieczór wszystkim! Wróciłam, oficjalnie mogę powiedzieć, że wróciłam do żywych. Tak jak myślałam, nastąpiło to szybciej, niż wam mówiłam. Witam bardzo serdecznie w drugiej części mojego fanfiction. Mam nadzieję, że ten rozdział wam się spodobał, gdyż jest dopiero małym zalążkiem, tego, co wydarzy się w następnych. Powiem wam szczerze, że przerwa była mi potrzebna, tak, jak odpoczynek, gdyż nabrałam nowych sił i siadam do pisania z chęcią i zapałem, a nie z przymusu. Liczę na to, że forma, jak i treść się przyjmą, a moje rozdziały nie będą za długie i nudne. Mam nadzieję, że tęskniliście, bo ja za wami bardzo!
Pozdrawiam, Julia🌸
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro