♾Nietypowe sposoby na odwyk♾
„Jeśli kiedykolwiek zamierzasz cieszyć się życiem – teraz jest na to czas – nie jutro, nie za rok. Dzisiaj powinno być zawsze najwspanialszym dniem". ~ Thomas Dreier
Po kilkugodzinnej pracy w sklepie muzycznym i rozmowie z Yuurim, Victor wrócił taksówką do swojego małego, ceglanego domku na przedmieściach. Powoli skierował się do środka, gdyż nie czuł żadnego przywiązania z nowym miejscem zamieszkania. Ściągnął buty i odwiesił płaszcz oraz kapelusz na wieszaku. Wszedł w głąb korytarza, przekraczając próg salonu. Usiadł przy małym stoliku i spojrzał przed siebie. Znajdowała się na nim szklanka oraz rozpoczęta butelka wódki i karton soku pomarańczowego. Platynowłosy bił się z myślami, czy wziąć łyka, czy najlepiej wyrzucić całą butelkę do kosza na śmieci na zewnątrz. Niestety, jego uzależnienie wygrało, więc nalał sobie do szklanki trochę przezroczystej cieczy i wypił ją na raz, a następnie popił sokiem. Była gorzka i jednocześnie paliła w przełyk. Wyraz twarzy Rosjanina był trochę skrzywiony, ale przyzwyczaił się do smaku ciężkiego alkoholu.
Po wypiciu odłożył butelkę do kredensu, gdyż próbował już nie pić więcej. Postanowił, że zacznie czytać więcej artykułów, pisanych przez niepijących alkoholików. Chciał znaleźć jakieś sposoby, aby przestać lub chociaż ograniczyć picie. Pierwszy artykuł, który znalazł, został napisany przez niepijącego alkoholika, który od ponad pięciu lat nie tknął alkoholu. Opisywał w nim swoje przemyślenia oraz symptomy tego, że wpadał w uzależnienie. Napisał, że jedynie dzięki wyrozumiałości i pomocy żony oraz nastoletniej córki udało mu się wyjść z nałogu. Spostrzegł, że coś jest z nim nie tak, kiedy przypadkowo w stanie nietrzeźwości uderzył swoją małżonkę. Nikiforov w artykule przeczytał, że pierwszym krokiem, aby zaprzestać pić, było zastąpienie alkoholu słodyczami. Platynowłosy nie był zbytnio zainteresowany tym pomysłem, gdyż nie chciał przytyć, bo jakby miał jeść tyle czekolady ile pił, to przybrałby na wadze w bardzo niedługim czasie. Słodycze można było zastąpić owocami lub posiłkami zawierającymi dużą ilość białka, co Victorowi spodobało się bardziej, choć nie wierzył, że jedzenie może mu pomóc w walce z uzależnieniem. Zazdrościł twórcy artykułu, że miał obok siebie kochającą żonę i córkę. On również zawsze mógł liczyć na pomoc matki, ojczyma, czy siostry, ale jednak wsparcie drugiej połówki było ważniejsze.
Kolejną rzeczą, którą Rosjanin przeczytał, były rozmowy przez telefon z innymi uzależnionymi, niestety w obecnym czasie nie mógł sobie na to pozwolić, gdyż nie znał nikogo innego, kto miałby problem z alkoholem i chciał się leczyć. Najchętniej zadzwoniłby do Yuuriego, ale nie był pewny, czy chłopak odebrałby od niego. Victor cicho westchnął i uznał, że powinien wyrzucić puste butelki po winie i wódce, aby nie ciągnęło go do kupna nowych. Przypominał sobie o początkach swojej choroby, zaczęło się od smutku i głębokiego żalu zapijanego nie byle jakim czerwonym winem. Potem krwisty trunek przestał mu wystarczać i zaczął kupować przezroczysty, mocniejszy alkohol, czyli najpopularniejszą w Rosji i innych krajach słowiańskich wódkę. Wiedział w tamtym momencie, że powinien zwrócić się do kogoś o pomoc, ale nie wiedział jak. Wstydził się i nie chciał martwić innych swoimi problemami.
Poszedł do kuchni i schował do dużego, czarnego worka wszystkie puste butelki, aby łatwiej mu było je zanieść do śmietnika. Wyszedł na zewnątrz i wyrzucił je po kolei do pojemnika na szkło. Po zrobieniu tego nie wrócił do domu, nie miał ochotę na kiszenie się w nim w samotności. Uznał, że woli się przejść, nawet dookoła swojej ulicy, gdyż nie znał za dobrze tej okolicy. Wiedział, że niedaleko znajduje się mały lasek, ale tam wolał nie iść ze względów bezpieczeństwa, gdyż nigdy nie było wiadomo, jakie osoby tam się spotka. Najczęściej byli to młodzi uczniowie, którzy pili w grupach po kryjomu przed rodzicami. Nikiforov zapomniał już, że pod sam koniec maja, dzieci kończą szkołę i zaczynają im się wakacje. Pamiętał jedynie, że w wieku jedenastu lat został najpopularniejszym dziecięcym piosenkarzem w Rosji, choć w tamtym czasie mieszkał dwa lata za oceanem. Dopiero kiedy wrócił, zdał sobie sprawę jak ciężkie życie go czeka. Nie mógł chodzić do normalnej szkoły jak jego rówieśnicy, uczył się w domu, miał swoją własną guwernantkę, Olgę, której nienawidził oraz Harolda, który był jego szoferem do czasu, gdy sam zaczął jeździć samochodem.
Nie zamknął nawet drzwi przed oddaleniem się od domu, gdyż na jego ulicy znajdowały się jedynie dwa domu, z czego jeden należał do niego samego, a drugi był stary, opuszczony i prawdopodobnie nawiedzony przez duchy poprzednich właścicieli, którzy zatruli się w nim tlenkiem węgla i zmarli. Dowiedział się tego od mężczyzny, który sprzedał mu domek. Opowiedział całą historię przeraźliwego miejsca, choć na Victorze nie zrobiło to najmniejszego wrażenia. Nie wierzył w duchy, więc jego zdaniem cała opowieść to były bujdy na resorach, aby przestraszyć innych. Rosjanin zdziwił się, gdy zbliżając się do tegoż domu, zauważył na podwórku tabliczkę na sprzedaż. Zastanawiał się, czy ktoś postanowi wprowadzić się do tego zabrudzonego i zaniedbanego miejsca. Nie sądził, lecz w Petersburgu nie brakowało ekscentryków.
O dziwo, mimo że w okolicy nie było żywej duszy, Victor dobrze czuł się w tamtym miejscu. Cisza, spokój i w końcu nie musi wysłuchiwać dziwnych dźwięków dobiegających z mieszkania byłych już sąsiadów, którzy wybierali sobie naprawdę dziwne pory do uprawiania miłości, przy czym byli strasznie głośni. Czasami nie mógł się przez to nawet skupić, więc słuchawki i głośna muzyka załatwiały sprawę. W nowym domu nie miał już takich problemów, ze względu na brak sąsiadów i osób, które mogłyby mu przeszkadzać. Wchodząc na podwórko, platynowłosy usłyszał dzwonek swojego telefonu. Odebrał go, gdy zobaczył, kto dzwoni.
– Cześć mamo, coś się stało? – zapytał, zamykając za sobą furtkę. Zastanawiał się, w jakiej sprawie matka do niego dzwoniła.
– Victorze, powiedz mi, co ty wyprawiasz? – krzyknęła nerwowo. – Gdzie ty się szlajasz?
– Przepraszam mamo, ale nie wiem, o czym mówisz – odparł zmieszany, gdyż naprawdę nie wiedział, o co chodziło jego rodzicielce.
– Jak to nie wiesz? Przypomnij sobie, gdzie dzisiaj byłeś. Jak mogłeś być taki nieuważny? Paparazzi cię rozpoznali, jak rozmawiałeś z jakimś mężczyzną! Czy to przypadkiem nie był ten twój były uczeń? – krzyknęła jeszcze głośniej. Była zła na swojego syna.
– To był on, napisali coś o mnie w magazynie plotkarskim? – zapytał, robiąc wrażenie osoby, na której taka informacja nie zrobiła żadnego wrażenia.
– Victor! – uniosła się. – Nie po to rozwinęłam kiedyś twoją karierę, abyś teraz upadł na samo dno – odparła, wypominając mu jego świetlaną przeszłość. Nie popierała tego, że zrezygnował z muzyki.
– Czyli twoim zdaniem w ogóle nie powinienem wychodzić z domu? – zapytał, siadając na kanapie w salonie.
– Moim zdaniem powinieneś w końcu się ogarnąć!
– Mamo – zaczął – przygotuj na jutro wszystkie rzeczy Makkachina, zabieram go do siebie.
– Nie zmieniaj tematu! Przeczytaj sobie lepiej, co wypisują w tym artykule. Porównują cię do śmierdzącego i brudnego bezdomnego. Nie pozwolę na takie traktowanie mojego syna, dlatego złożymy pozew o zniesławienie.
– Nie ja pierwszy, nie ostatni. Twój pozew nie zrobi na nich żadnego wrażenia, pewnie dostają takie codziennie – rzekł Victor, cicho wzdychając.
– Nie mam już do ciebie słów synu – odparła ze smutkiem w głosie. – Makkachin! Co ty robisz? Nie wolno, nie gryź tego ręcznika! – krzyknęła, a platynowłosy zaczął się histerycznie śmiać. Naprawdę brakowało mu pieska u boku.
– Spokojnie, jeszcze tylko dzisiaj i będziesz mogła przestać się z nim użerać – dodał, kiedy opanował śmiech – Makkachin, już jutro będziesz u swojego pana – powiedział i rozłączył się, aby matka już więcej mu nie przeszkadzała.
~*~
Około godziny dziesiątej rano, zadzwonił po taksówkę, aby dojechać do swojego rodzinnego domu, gdzie obecnie mieszkała jego matka wraz z Sergiejem i Sonią, która wprowadziła się od razu po przeprowadzce do Petersburga, w którym dostała pracę. Dawno go tam nie było, bardziej rodzina odwiedzała go w małym domku na przedmieściach, gdyż Victor nie miał ochoty wychodzić gdziekolwiek. Ogromnym minusem obecnego miejsca zamieszkania platynowłosego była lokalizacja, gdyż autobus do miasta jeździł jedynie dwa razy dziennie, więc nie dało się tam przeżyć bez samochodu lub motoru. Nawet jazda na rowerze byłaby zbyt męcząca, by dojechać do centrum miasta. Victor, jako że w obecnym stanie nie mógł i nawet nie chciał prowadzić, zamawiał taksówkę, gdyż była najwygodniejszym środkiem transportu.
Po przejechaniu dwudziestu minut dojechał do celu i wysiadł z pojazdu, gdyż kierowcy zapłacił o wiele wcześniej należytą sumę. Stanął pod ogromnym domem, pomalowanym na szaro. Nic się nie zmienił z zewnątrz, od kiedy Victor był małym chłopcem. Wszystko wyglądało tak samo, zmieniło się jedyne wnętrze, które teraz było urządzone w bardziej nowoczesnym stylu. Jedną z pasji Tatiany Nikiforovej był wystrój wnętrz. Często można było zobaczyć, jak oglądała katalogi zarówno poszczególnych pomieszczeń, jak i samych mebli. Gdy platynowłosy pierwszy raz zobaczył, jak urządziła pokój dla swojej przyszywanej córki, był wprost pod wrażeniem, jak matka wszystko idealnie dobrała do gustu Sonii.
Przeszedł przez dwa schodki i stanął przed jasnobiałymi drzwiami. Jego ręka znalazła się na dzwonku, lecz jeszcze nie zadzwonił. Wolał odczekać chwilę, gdyż chciał mentalnie przygotować się na zapas, gdyby matka chciała go przypadkiem ochrzanić. Po dłuższej chwili nacisnął na dzwonek i od razu cofnął rękę. Odsunął się dwa kroki do tyłu i momentalnie usłyszał głośne szczekanie Makkachina, jego pudla, którego postanowił zabrać ze sobą do domu. Serce biło mu niemiłosiernie, nie wiedział dlaczego, przecież przyjechał jedynie do swojej rodziny. Może i miał dobry kontakt z najbliższymi, ale wiedział, że zawiódł ich po całości, a w szczególności Sonię, która kilka razy musiała widzieć go w stanie nietrzeźwości. Cieszył się, że przynajmniej nie miał takiego epizodu jak autor artykułu, który zdążył wczoraj przeczytać. Nie wybaczyłby sobie, gdyby jego małej siostrzyczce się coś stało i to z jego winy.
Drzwi zostały otwarte, a przed Victorem stanął Sergiej, którego kąciki ust lekko się uniosły po zobaczeniu Victora. Nikiforov zrobił to samo, gdyż do końca nie był pewien jak się zachować. Podejrzewał, że matka nie uwierzyła w jego słowa i myślała, że tak naprawdę nie przyjedzie po psa, a jedynie rzuca słowa na wiatr, albo jest pijany i gada głupoty.
– Cześć Victor, synu, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że cię widzę – odpadł mężczyzna i od razu otworzył szerzej drzwi, aby wpuścić platynowłosego do środka.
– Cześć Sergiej – odpowiedział Victor, wchodząc do środka. – Jest mama w domu?
– Nie, przed chwilą wyszła, gdyż musiała pojechać do firmy i coś załatwić. Nie wiem, kiedy wróci – szybko wyjaśnił zaistniałą sytuację.
– Może to nawet lepiej – powiedział, a po przekroczeniu progu korytarzu został wręcz powalony na podłogę przez swojego psa.
Makkachin bardzo stęsknił się za swoim panem, gdyż od razu, gdy go zobaczył, przybiegł i na niego skoczył. Zaczął lizać go po twarzy, a po chwili, kiedy się trochę uspokoił, Victor wstał, otrzepał ubrania i zaczął głaskać zwierzaka w tych miejscach, w których lubił być pieszczony najbardziej. Rosjaninowi aż się zakręciła łezka w oku, gdyż kilka miesięcy nie widział swojego pupila, a on nadal na nim pamiętał. Niewątpliwie dlatego mówi się, że pies jest najlepszym przyjacielem człowieka – pomyślał Nikiforov. Po chwili Makkachin położył się na plecy i oczekiwał głaskania po brzuchu. Victor spełnił prośbę psa, gdyż był mu to winny po dłuższej nieobecności.
– Dawno nie widziałem, żeby był aż tak szczęśliwy – odezwał się Sergiej, wychodząc z kuchni. Uśmiechnął się lekko na widok, który zobaczył, gdyż w końcu w zmarniałych oczach przybranego syna ujrzał szczęście.
– Ja też bardzo za nim tęskniłem, dlatego postanowiłem go od was zabrać, tak jak mówiłem mamie wczoraj przez telefon – powiedział, wstając z klęczek na równe nogi. – Dziękuję wam, że tak dobrze się nim zajęliście.
– Jesteś pewny, że dasz sobie radę z opieką nad nim? Pamiętaj, że trzeba go regularnie karmić i wyprowadzać na spacery – pouczył go.
– Idę na odwyk. Zdałem sobie sprawę, że nie dam sobie sam rady. Musi mi pomóc specjalista. Ja tak bardzo chcę wyjść z nałogu – odpadł, odwracając wzrok. Mówiąc o swoich problemach, nie umiał patrzeć innym w oczy, gdyż widział wtedy, jak bardzo się stoczył.
– Cieszę się. Dlaczego tak nagle zmieniłeś decyzję? Już dawno z twoją matką chcieliśmy cię zapiać na odwyk, ale zawsze się upierałeś, że pójdziesz sam i nic z tego nie wychodziło.
– Chcę zmienić swoje życie raz na zawsze. Na razie jestem zerem – ostatnie zdanie wypowiedział o wiele ciszej, przez co mężczyzna go nie usłyszał.
– Czyżby chodziło o jakąś panienkę? Poznałeś kogoś? – dopytał z ciekawości, choć nigdy nie interesował się jego życiem uczuciowym, w tamtym momencie chciał wiedzieć, czy na decyzję Victora wpłynęła jakaś nowo poznana kobieta.
– Powiem ci prawdę. Nie chodzi o panienkę, a o pewnego kawalera, którego poznałem już jakiś czas temu. Przez moją głupotę wszystko spieprzyłem, przez co on nie chce mnie znać, a ja robię z siebie idiotę, tylko dlatego, żeby mi wybaczył – wykrztusił to z siebie, spoglądając ukradkiem na ojczyma, który stał w osłupieniu i wręcz nie mógł uwierzyć w jego słowa. Musiał to być dla niego szok, jakiego dawno nie przeżył.
– Kawalera? – zapytał jeszcze raz, gdyż myślał, że się przesłyszał.
– Tak, zakochałem się w innym mężczyźnie – odpadł, lekko się czerwieniąc, choć z sekundy na sekundę uważał, że robi się coraz bardziej rumiany, jak dojrzały pomidor malinowy.
– No cóż, wystarczy mi jedynie powiedzieć, żebyś tego znowu nie spieprzył, skoro zależy ci na tym chłopaku – westchnął Sergiej, wprawiając tym samym Victora w ogromne zdziwienie i zakłopotanie. Myślał, że jak zwierzy się z tego ojczymowi, to on go wyśmieje, albo będzie kazał się wynosić. – Właściwie na twoim miejscu, po tych epizodach z kobietami, nie dziwię się, że przerzuciłeś się na mężczyzn – zażartował.
– Myślisz, że mogę mu kupić ogromny bukiet kwiatów? Czy może nie wypada kupować takich rzeczy? – zapytał, gdyż ten pomysł chodził mu po głowie od jakiegoś czasu.
– A kupuj, koniec końców, jeśli mu się nie spodoba, to zapewne odda go matce, czy siostrze, więc nie będziesz stratny. Zaskarbisz sobie u przyszłej teściowej, czy coś. Ty myślisz, że jak ja przekonałem twoją babcię, żeby w końcu mnie zaakceptowała? Cały czas mówiła, że Tatiana powinna dłużej być w żałobie po twoim ojcu, że nie powinna mieć nikogo innego – wspomniał Sergiej, choć Victor sam pamiętał tę sytuację, kiedy jego ukochana babcia robiła wszystko, żeby nie doprowadzić do związku swojej córki z najlepszym przyjacielem zmarłego męża.
– Ja też nigdy nie rozumiałem babci, może dlatego, że byłem wtedy dzieckiem i brakowało mi ojca, dlatego chciałem mieć innego, a raczej kogoś, kto by mi go zastąpił – stwierdził Nikiforov, ponownie zaczynajac głaskać Makkachina.
– Byłbym zapomniał – wypalił starszy Rosjanin. – Twoja druga babcia się z nami kontaktowała. Zmieniłeś numer telefonu, więc nie mogła się do ciebie dodzwonić. Tęskni za tobą, powinieneś się z nią spotkać. Ona myśli, że jesteś nadal z Iriną.
– Przez to wszystko zapomniałem jej powiedzieć, jak było naprawdę, skoro nadal myśli, że mam dziecko i normalnie sobie żyję. Może wypadałoby jej coś kupić? W końcu może być jej przykro – pomyślał Victor, zawieszając wzrok na schodach prowadzących na górę.
– Myślę, że nie aż tak, w końcu twój kuzyn Aleksiej się ustatkował i ma dwójkę dzieci. Wydaje mi się, że pani Jekaterina ma dosyć wrzasków dzieci.
– Możliwe, choć babcia zawsze była ogromną fanką dzieci – odparł, otrzepując spodnie. – Myślę, że będziemy się już zbierać z Makkachinem. Mama spakowała jego wszystkie rzeczy?
– Tak, są w tej dużej niebieskiej torbie – wskazał na przedmiot leżący przy ścianie. – Jak w ogóle zamierzasz wrócić do domu z psem?
– Taksówką – odpowiedział, choć w głębi serca wiedział, że to zły pomysł – ewentualnie spacerkiem – dodał po chwili namysłu.
– Spacerkiem? Mieszkasz dziesięć kilometrów stąd, ja nie wiem, ile ci zajmie ten twój spacerek! – uniósł się. – Podwiozę cię do domu i tak muszę później coś załatwić.
– Właściwie to... – zaciął się, aby jeszcze raz przemyśleć swoje pytanie – czy ja mógłbym poprowadzić?
– A jesteś trzeźwy? – zapytał, spoglądając na przyszywanego syna, aby zobaczyć, czy go nie okłamuje.
– Jestem trzeźwy, możesz nawet sprawdzić alkomatem – przytaknął, gdyż naprawdę dzisiejszego dnia nic nie pił.
– No dobrze, tylko mój Jeep ma manualną skrzynię biegów, a wy młodzi jesteście wygodni i jeździcie na automacie.
– To nie jest dla mnie problem, uczyłem się jeździć na manualnej skrzyni, jeszcze pamiętam, jak działa sprzęgło – odparł przekonany, choć nie zdawał sobie jeszcze sprawy, że jazda przysporzy mu kłopotów.
– To chodź, zobaczymy, jak sobie poradzisz – rzucił i podszedł do wieszaka, aby ściągnąć z niego swoją czarną marynarkę. Po założeniu jej na siebie włożył buty na nogi i otworzył drzwi wyjściowe.
Victor ruszył za nim, chwytając ówcześnie za niebieską torbę. Zawołał Makkachina, żeby przybiegł i zamknął drzwi na klucz pozostawiony w zamku. Sergiej w tym czasie postanowił wyjechać samochodem z garażu. Wolał nie ryzykować, nie wierzył, że platynowłosy po tyluletniej przerwie dobrze poradzi sobie z obsługiwaniem manualnej skrzyni biegów. Bał się, że przez przypadek w coś uderzy i trzeba będzie oddać samochód do mechanika. Kiedy wyjechał, wysiadł i zwolnił miejsce przy kierownicy, samemu usadawiając się na fotelu pasażera. Victor w tym czasie zwabił psa do środka i zajął swoje miejsce. Dawno nie prowadził, więc odzwyczaił się od tego, a tym bardziej od samochodu, w którym trzeba było coś robić, aby pojechał. Odsunął sobie trochę fotel, aby było mu wygodniej i ustawił lusterka pod siebie. Zapiął pasy i wcisnął do końca pedał sprzęgła, żeby odpalić silnik. Światła zapaliły się automatycznie, więc nie musiał się nimi przejmować. Nacisnął lekko na gaz i jednocześnie zwalniał sprzęgło, aby ruszyć. Szkoda, że nie widział swojej miny w chwili, gdy zdziwił się, że samochód nie jedzie, a skrzynia biegów wydaje dziwny, niepokojący dźwięk.
– Sergiej, co się dzieje? – zapytał platynowłosy, nie wiedząc, o co chodzi.
– Nie wrzuciłeś biegu – złapał się za głowę, gdyż Victor nie wykonał podstawowej czynności. – Wciśnij sprzęgło do końca i wrzuć jedynkę, czyli do siebie i do góry. Chyba nie muszę ci tłumaczyć, jak to działa?
– Zapomniałem zupełnie o tych biegach – przyznał się i wrzucił jedynkę, tak jak ojczym mu kazał.
Ruszył powoli, tak jak kiedyś się uczył. Spróbował zrobić to na wyczucie i o dziwo od razu pojechał, gdyż silnik mu nie zgasł. Był z siebie dumny, do czasu, kiedy gaz zaczął mu rzęzić przy mocniejszym wciskaniu. Domyślił się więc, że powinien wcisnąć pedał sprzęgła, a następnie zmienić bieg na drugi. Zrobił to, a decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę. Po dojechaniu do sygnalizacji świetlnej musiał się zatrzymać, a z tego, co pamiętał, potrzebny był do tego hamulec wraz ze sprzęgłem. Nikiforov niestety stracił wyczucie i nacisnął na środkowy pedał za mocno, przez to poleciał lekko do przodu, a pies nie wiedział, co się stało i lekko się przestraszył. Nie zauważył nawet, że Sergiej cały czas go obserwuje i podśmiechuje się pod nosem z jego nieporadności.
~*~
Mimo że Victor obiecał swojemu ukochanemu Japończykowi, że będzie odwiedzać go codziennie w pracy, tamtego dnia wolał jednak odpuścić, aby spędzić więcej czasu ze swoim psem, z którym nie widział się przez dłuższy czas. Uznał, że musi mu poświecić bardzo dużo uwagi, aby zrekompensować czas, gdy mieszkał w domu jego matki. Sam Makkachin również stęsknił się za swoim właścicielem, co można było od razu dostrzec, gdyż nie opuszczał go nawet na krok. Było widać, że chciał spędzić jak najwiecej chwil ze swoim właścicielem. Victor czuł, że pudel, mimo że nie był człowiekiem, zachowywał się tak, jakby rozumiał, co się działo. Był o wiele mądrzejszy, niż wszyscy inni myśleli.
Siedział właśnie przy stole i oglądał teleturniej, który akurat leciał w telewizji. Wręcz wbijał sobie paznokcie w skórę, gdyż miał straszną ochotę na chociaż kropelkę alkoholu. Przysiągł jednak sobie, że go nie tknie przez najbliższe chwile. Cały czas myślał o butelce wódki, która była schowana w kredensie pod regałem. Na talerzu przed nim znajdowała się pierś z kurczaka oraz fasolka szparagowa i ryż. Próbował dostosować się do zaleceń, które przeczytał, a polegały one na jedzeniu większej ilości produktów białkowych. Victor nigdy nie uważał się za dobrego kucharza, a posiłek, który sam przygotował, uważał za dzieło sztuki, choć ryż rozgotował, więc zrobiła się z niego papka, a kurczak był przesolony. W tym czasie Makkachin leżał przy jego nogach, a oczy same mu się zamykały.
Po zjedzeniu posiłku, platynowłosy wstał i zaniósł talerz do kuchni. Teleturniej zbytnio go nie interesował, więc nic nie stracił. W misce na owoce leżącej na stole znajdowało się dużo jabłek, pomarańczy i gruszek, gdyż były to ulubione owoce platynowłosego. Nie przepadał zbytnio za bananami, więc nigdy ich nie kupował. Teraz wyjątkowo kupił więcej owoców, gdyż słodkie rzeczy miały mu pomóc zapomnieć o alkoholu. Nie zapomniał również o swojej ulubionej czekoladzie z kawałkami orzechów, na którą od czasu do czasu mógł sobie pozwolić. Nikiforov nadal dziwił się, że nie ma piwnego brzucha, choć cieszył się z tego. Mimo że zaprzestał chodzić na siłownię, nadal miał w domu matę i kilka przyrządów do ćwiczeń.
Wrócił do salonu, gdzie Makkachin spał już w najlepsze. Wyłączył telewizor i wyszedł z pomieszczenia. Skierował się po schodach na piętro, gdzie znajdowała się jego sypialnia, pokój gościnny oraz puste pomieszczenie z różnymi szpargałami. Rosjanin wszedł do siebie. Pomieszczenie nie było za dużo, panowały w nim chłodne odcienie szarości, a meble miały kolor brązowy, podobny do tych, które kiedyś były bardzo modne w całej Rosji. Położył się na dosyć wygodnym łóżku i przymknął lekko oczy. Po obiedzie zachciało mu się spać, choć on sam uważał sen za dobry sposób na ograniczenie picia, gdyż wtedy nic go do tego nie ciągnęło.
Victor przez cały czas myślał o Yuurim. Dzisiaj odpuścił sobie odwiedzenie go w pracy, ale niech sobie chłopak nie myśli, że się go pozbędzie. Cały czas miał w głowie pomysły, jak go zaskoczyć. Nie obyło się oczywiście bez abstrakcyjnych rzeczy, których nie mógł zrobić. Dopiero kiedy pomyślał o pewnym prezencie i mógł spokojnie zasnąć, gdyż wiedział, że to na pewno zrobi furorę, a Yuuri oniemieje z podekscytowania. Musiał jedynie jutro wybrać się do miasta, aby nabyć potrzebną rzecz, a raczej rośliny, których nie można było zdobyć w zwyczajnym sklepie.
~*~
Rano, tak jak sobie obiecał, wybrał się taksówką do miasta. Wstał wcześnie, aby się przygotować, gdyż tym razem nie chciał być przyłapany przez paparazzich czy fotodziennikarzy, którzy czyhali na każdym kroku. Uczesał grzebieniem swoje przydługie włosy, które powinien już dawno temu ściąć. Gdy stał przed lustrem, zauważył, że jego fryzura bardzo zaczęła przypominać tę, jaką miał Yurio podczas trwania programu. Victor wiedział, że młody Rosjanin robi karierę, a już w przyszłym tygodniu wyjdzie na światło dzienne jego pierwsza płyta. Platynowłosy wiedział, że teraz jego miejsce w plejadzie gwiazd zajął Plisetsky, z czego nie był niezadowolony. Życzył jak najlepiej byłemu podopiecznemu, choć był zazdrosny o to, że z ich rywalizacji w programie The Voice zwycięsko wyszedł Yakov.
Victor trzymał w ręce ogromny bukiet czerwonych róż, który wręcz przysłaniał jego twarz, gdy szedł przed siebie. Od kwiaciarni do sklepu muzycznego nie miał daleko, więc chciał przejść się na piechotę. Kobieta, która go obsługiwała była bardzo miła i pewna, że wybrance platynowłosego prezent się bardzo spodoba. Gdy był coraz bliżej, zaczął robić mniejsze kroki, gdyż lekko się zestresował. Bał się, że Yuuri go wyśmieje, albo co gorsza, wyrzuci ze sklepu. Potrząsnął lekko głową, aby przestać myśleć o niepowodzeniach. Wolał do końca wierzyć, że jednak zdoła mu wybaczyć.
Kiedy stanął pod sklepem, spojrzał przez szybę czy Yuuri jest w środku. Na jego szczęście, stał przy kasie i obsługiwał jakąś starszą klientkę. Obok niego stała dziewczyna, której wcześniej nie widział, lecz domyślił się, że to jego współpracowniczka. Czekał, aż starsza pani wyjdzie ze sklepu i dopiero wtedy postanowił wejść do środka. Dzwoneczek znajdujący się przy drzwiach zadzwonił, więc Yuuri wraz z Leną od razu się odwrócili, przez co oboje oniemieli.
– Victor? – odezwała się Lena, podchodząc bliżej do mężczyzny, którego nie do końca znała tożsamość, lecz domyśliła się, kim mógł być.
– Tak mam na imię – odpadł, odsłaniając swoją twarz, przez co Yuuri wytrzeszczył oczy. – Miło mi poznać, a pani to...?
– Lena. Przepraszam bardzo, myślałam, że to Victor, mój narzeczony przyszedł – odpowiedziała i lekko się zaniepokoiła. – Nie spodziewałam się, że zamiast niego zobaczę Victora Nikiforova. Yuuri mi mówił, że był pan już wcześniej w naszym sklepie.
– Byłem, byłem, nawet... – zaczął, ale przetrwał swoją wypowiedź, gdy zauważył, że Yuuri nerwowo kiwa głową – nawet kupiłem u was swoją płytę – dokończył. – I mów mi Victor, nie żaden pan.
– Po co przyszedłeś? Co to za kwiaty Victor? Myślałem już, że nie przyjdziesz, w końcu wczoraj cię nie było – włączył się do rozmowy Japończyk, spoglądając spode łba na Victora.
– Wczoraj poświęciłem cały dzień Makkachinowi, a te kwiaty są dla ciebie – podszedł bliżej i wystawił rękę, aby czarnowłosy mógł je wziąć.
– Myślisz, że bukiet kwiatów większy od twojej głowy załatwi sprawę? Pewnie myślałeś, że zdołam ci wybaczyć.
– Wiem, że nie – wtrącił się – chciałem sprawić ci przyjemność tym wielkim bukietem.
– Widzę, że się nie dogadacie – odezwała się Lena, spoglądając w stronę Victora. – Yuuri chciał powiedzieć, żebyś sobie w dupę wsadził te kwiaty, ale jest za delikatny i tego nie zrobi – rzuciła prosto z mostu.
– Lena! – krzyknął Japończyk. – Właściwie to ja się bardzo cieszę – chwycił za bukiet, aby zrobić jej na złość, a ona wyczuwając aluzję, oddaliła się. – Bardzo ładny, odniosę go na zaplecze.
– Yuuri, zaczekaj! Chciałem się zapytać, czy zgodziłbyś się jutro ze mną spotkać. Od dwudziestu czterech godzin jestem trzeźwy, cały wczorajszy dzień nic nie piłem – powiedział, kładąc rękę na sercu, jakby przysięgał.
– W sensie randka? – zapytał, a jego twarz przybrała kolor krwiście czerwony.
– No tak, chciałbym, żebyś pomógł mi z kupnem psich gadżetów dla Makkachina – odpowiedział, ale widząc niepewność na twarzy Yuuriego, dodał – wczoraj zabrałem go od rodziców.
– Niech ci będzie, lepsze już to niż odwiedziny rodziców i wysłuchiwanie ich kłótni.
– Będę czekać o dwunastej pod twoim blokiem, pasuje ci?
– Tak – przytaknął. – A teraz wypad, kliencie przyszli, jeszcze ktoś cię rozpozna – złapał go za ramię i dosłownie wyprowadził ze sklepu tylnym wyjściem.
– Do zobaczenia – szepnął Victor.
– Cześć – odpowiedział Yuuri, zamykając za nim drzwi i wyszedł z powrotem na sklep.
Od zawsze potrafiłeś mnie urobić Victor. Od kiedy cię poznałem, stałem się uległy – powiedział do siebie w myślach i zaczął obsługę niecierpliwych klientów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro