Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

. . . ♡♡♡♡♡

   Do dziś pamiętam to niesamowite uczucie, które zapłonęło w moim sercu, gdy ujrzałem jego piękny, szeroki uśmiech, o którym śniłem nieraz, delikatnie przyciskając wysuszone płatki z jego drzewa do klatki piersiowej.

   Do dziś pamiętam szczęście, które mnie ogarnęło, gdy chwycił moją dłoń i splótł nasze palce po raz pierwszy, równocześnie kciukiem delikatnie kreśląc linie na mojej skórze.

   Do dziś pamiętam, jak mocno wydałem się sobie zakochany w istocie, która nawet nie była człowiekiem; którą widywałem jedynie w wakacje; która chodziła jedynie na boso; która jadła jedynie kwiaty; która spała jedynie na drzewie; która miała tylko mnie. I to dlatego pozwalała mi się niszczyć, chociaż każda minuta bez maski bolała przeokropnie.

   Do dzisiaj pamiętam jego "Tak", gdy ogarnęła mnie pewność siebie i zapytałem, czy mogę go pocałować. Oczywiście, gdy usłyszałem odpowiedź, kompletnie skamieniałem. W jednej chwili ogarnęła mnie panika, a moje dłonie zaczęły się pocić. I stałem tak w miejscu, dopóki Nana nie zbliżył się do mnie z szerokim uśmiechem. Początkowo jedynie się śmiejąc i kręcąc głową, oplótł swymi rękami moją szyję, spoglądając na mnie oczami pełnymi radości. Być może nazwał mnie wtedy „uroczym", ewentualnie „głupkiem", jednak żadne słowa do mnie w tamtej chwili nie dochodziły. Na ziemie sprowadził mnie dopiero pocałunek złożony na moich ustach — delikatny, krótki, którego nie mogłem zapomnieć i o którym myślałem przez lata, ukrywając zaróżowione policzki pod kołdrą.

Nana naprawdę pocałował mnie...

   A kwiaty zaczęły spadać z drzew, tak jak jemu powoli oraz stopniowo wypadać białe włosy, co ukrywał, by mnie nie zmartwić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro