❤️ Zawsze przy tobie ❤️
Czkawka wszedł cicho do domu, czując nagłe ciepło, rozchodzące się po całym jego ciele. Otrzepał śnieg z protezy i ściągnął buta. Później zrzucił z siebie futro. Z radością popatrzył na stojący nieopodal paleniska stół. W połowie został on zapełniony przez kilka potraw. Szatyn poczuł burczenie w brzuchu na samą myśl o jedzeniu. Ostatni posiłek spożył rano, a później nie było już ma to czasu. Teraz mógł odetchnąć i spędzić miło czas z rodziną. I chyba nawet potrzebował tego bardziej niż najzwyczajniejszy posiłek.
Stawiał ciche kroki w kierunku kuchni, a kiedy znalazł się w progu, przystanął i z uśmiechem przyglądał się gotującej żonie. Stała do niego tyłem, krojąc warzywa i nucąc pod nosem kołysankę. Odetchnął nieco głośniej niż się spodziewał, przez co przerwał magiczną chwilę, a Astrid odwróciła się w stronę drzwi. Obdarzyła go promiennym uśmiechem i wychyliła się, by mógł złożyć na jej ustach krótki pocałunek.
— Nie wiedziałam, że przyjdziesz tak szybko. Chciałam cię zaskoczyć w tak pięknym dniu. Jak widać, nie wyszło — powiedziała i spojrzała na swoją bluzkę, ubrudzoną między innymi sosem. Czkawka wzruszył ramionami, biorąc łyżkę i próbując zupy, którą przygotowała. Wzdrygnął się, kiedy poczuł jak bardzo jest słona.
— Przesadziłam, prawda? — zapytała blondynka z uśmiechem.
— Troszkę. Ale czekaj, zaraz spróbuję ją czymś przełamać — powiedział wódz i wyciągnął odpowiednie składniki. — Mogłaś zaczekać. Zrobilibyśmy kolację razem, tak jak zawsze.
— Dzisiaj jest Święto Frigg, więc pomyślałam, że ucieszysz się z mojego prezentu w postaci pysznej kolacji i mojego nienagannego stroju. — Zaśmiała się, patrząc na siebie przez chwilę. Nie spodziewała się, że przyjdzie wcześniej, ale nie miała mu tego za złe. A wręcz przeciwnie – była mu wdzięczna, że nie musi siedzieć w domu sama. Na dworze było zimno, choć śnieg nie padał już tak mocno jak przez ostatnie dni, ale mróz utrzymywał się nadal, odstraszając wikingów. Było już całkiem ciemno, tylko w domach paliły się przyjazne wszystkim paleniska, przynoszące ciepło.
— Wyglądasz pięknie we wszystkim — mruknął jej do ucha, przytulając się do jej pleców. Astrid uśmiechnęła się delikatnie i wróciła do gotowania. Czkawka położył głowę na jej ramieniu, a blondynka po chwili poczuła jak jego usta muskają jej szyję.
— Ej! Miałeś mi pomóc — fuknęła z wyrzutem, udając obrażoną. Wyplątała się z jego uścisku i podeszła do niewielkiego paleniska w kącie kuchni. Sączysmark zabudował je kamieniami od strony ściany, by ogień nie spalił domu. Położyła na niewielkiej kratce kromki chleba, chcąc je trochę przypiec. Następnie przeszła obojętnie koło Czkawki, który postanowił wreszcie się do czegoś przydać i zabrał się do krojenia kurczaka w kostkę. Według przepisu chciał go upiec i dodać do sałatki, którą zaczęła robić blondynka.
Oboje krzątali się po kuchni, nie wchodząc sobie w drogę. Bardzo często przygotowywali razem kolację, więc weszło im to w nawyk. Nie przeszkadzali sobie nawzajem, a praca szła naprzód.
— Byłam dzisiaj u twoich rodziców i postanowiłam zaprosić ich do nas. — Przerwała ciszę Astrid i posypała upieczony już chleb ziołami. Czkawka popatrzył na nią ze zdziwieniem, ale nic nie powiedział. Powrócił do swojego zajęcia, ale wyraz jego twarzy zaniepokoił wojowniczkę. — Przepraszam, myślałam, że będzie miło, jeśli nas odwiedzą. — Dodała, czując rumieńce na policzkach.
— Hej, nie przepraszaj. Po prostu, myślałem, że spędzimy ten dzień tylko we dwoje... przepraszam... w troje — zaśmiał się nerwowo i zerknął na jej delikatnie zaokrąglony brzuch.
— No wiem, ale kiedy zapytali czy mamy jakieś plany, to pomyślałam, że miło by było, gdyby nas odwiedzili. Wiem, że widzimy się codziennie, ale dzisiaj jest tak spokojnie i wyjątkowo. Nie wiedziałam, że masz jakiś pomysł na dzisiejszy wieczór — powiedziała i popatrzyła na niego. Nie miał jej jednak tego za złe. Odwrócił się w jej stronę i przyciągnął do siebie delikatnie. Cmoknął jej czoło, przez co przymknęła oczy zadowolona. Myślała, że odejdzie, ale on tylko patrzył na nią. Zarumieniła się delikatnie, pod wpływem tego spojrzenia, ale sama nie odwróciła wzroku. Co więcej, przysunęła się bliżej i kładąc dłoń na jego karku, złączyła ich usta w delikatnym, pełnym spokoju pocałunku. Szatyn mruknął po chwili cicho, czując nieprzyjemny zapach.
— Coś się pali — zauważył, przerywając czułości. Astrid odskoczyła od męża i zdjęła z ognia czarne już kromki chleba.
— A mama mi mówiła, żebym znalazł sobie żonę, która potrafi gotować — zaśmiał się, na co oberwał od blondynki. Jednak po kilku sekundach sama wybuchnęła śmiechem. Położyła na kratce kolejne kromki i poprosiła, by szatyn ich dopilnował, a sama ruszyła na górę, by przygotować się na przyjście gości.
Będąc już w sypialni podeszła do szafy i wyciągnęła z niej sukienkę, która ani trochę nie ukrywała faktu, że dziewczyna spodziewa się dziecka. Nie przejmowała się jednak tym zbytnio. Wszyscy w wiosce już słyszeli nowinę o następcy samego wodza, więc nie musiała się przed nikim kryć, a tym bardziej przed rodzicami ukochanego. Włosy postanowiła zapleść w dwa, swobodnie opadające na jej ramiona warkocze, a na szyję zawiesić prezent zaręczynowy, który otrzymała od ukochanego cztery lata temu. Uśmiechnęła się do swojego odbicia i położyła dłonie na brzuchu. Już nie mogła się doczekać chwili, kiedy będzie mogła nosić tę maleńką istotkę na rękach. Mimo że miało to nastąpić za około pięć miesięcy już zastanawiała się nad imionami i umeblowaniem pokoiku. Zerknęła w kąt, gdzie stała niezłożona jeszcze kołyska, a jej twarz automatycznie rozświetlił uśmiech. Była tak bardzo podekscytowana, że nie usłyszała kroków, a widok stojącego w progu Czkawki nieco ją zdziwił.
— Łał — zdołał tylko powiedzieć, kiedy odwróciła się do niego przodem, a następnie okręciła wokół własnej osi. Czkawka patrzył na nią oczarowany. Nagle pokręcił głową na boki, uświadamiając sobie, po co właściwie tu przyszedł. Zerknął ponownie na Astrid, która usiadła teraz na łóżku i sama go obserwowała. Przygryzła delikatnie dolną wargę, kiedy ściągnął z siebie koszulę. Nie nacieszyła się jednak zbyt długo jego ciałem, bo szybko zarzucił na siebie coś wygodniejszego i popatrzył na nią. Już miał coś powiedzieć, kiedy oboje usłyszeli pukanie do drzwi. Astrid minęła męża i zbiegła na dół, w celu wpuszczenia gości do domu.
— Pięknie wyglądasz kochana — usłyszała, kiedy Valka przytuliła ją do siebie na powitanie. — A gdzie Czkawka?
— Zaraz zejdzie. Cieszę, że jesteście. Czkawka z resztą też — odpowiedziała i zaprosiła rodziców męża do stołu. Valka usiadła obok Stoicka i uśmiechnęła się do rozpromienionej synowej.
— Może ci pomóc? — zapytała brunetka, widząc jak Astrid donosi herbatę. Blondynka pokręciła jednak głową i postawiła na stole kubki. Czkawka w międzyczasie zszedł z góry i zajął miejsce naprzeciwko ojca. Przyciągnął Astrid do siebie, mając nadzieję, że usiądzie obok.
— Już, już... wszystko jest. Możesz usiąść — uspokoił ją, kiedy próbowała objąć wzrokiem całe nakrycie. Szatyn zauważył jak bardzo się stresuje, choć dość dobrze znała jego rodziców. Czkawka wiedział jednak, że dziewczyna lubi mieć dopięte wszystko na ostatni guzik.
Astrid w końcu uległa i zajęła miejsce obok niego. Czkawka nałożył jej na talerz trochę sałatki i nalał do kubka ciepłą herbatę. Blondynka podziękowała uśmiechem.
— Słyszałem, że macie pomysł na urządzenie pokoiku — zagaił Stoick, patrząc na młode małżeństwo z ciekawością. Jego syn uśmiechnął się szeroko i odchylił na krześle.
— Astrid obiecała, że się tym zajmie. Cały pomysł należy do niej, ja wprowadzam tylko drobne poprawki. Poza tym ona na pewno urządzi go o wiele lepiej, od takiego faceta jak ja — odparł, a pozostała trójka wybuchnęła śmiechem z całkiem udanego żartu. Czkawka również dołączył do śmiejącej się rodziny, a następnie upił kilka łyków ciepłej ziołowej herbaty.
— To dopiero czwarty miesiąc, myślę, że nie musimy się jeszcze bardzo śpieszyć. Ważne jest to, co tu i teraz — powiedziała Astrid i położyła dłoń na brzuchu. Czkawka uśmiechnął się delikatnie i objął ją tak, by jednocześnie spleść och palce razem i być blisko dziecka. Valka i Stoick popatrzyli na nich ze wzruszeniem. Kobieta dostrzegła w Astrid nawet samą siebie. Taką szczęśliwą. Sama kiedyś tak wyglądała, w czasie, gdy oczekiwała dziecka. Nigdy by nie przypuszczała, że w jej maleńkim synku zobaczy kolejnego odpowiedzialnego ojca.
— No właśnie, Czkawka wspominał mi, że zrezygnujesz z pracy za kilka tygodni — odezwał się Stoick i popatrzył na synową. Dziewczyna westchnęła cicho, kiwając powoli głową.
— Tak, będę uczyć jednak nadal w Akademii... Rozmawialiśmy o tym kilka dni temu. Myślę, że ciąża nie przeszkodzi mi w nauczaniu, a nie chcę z tego całkowicie zrezygnować. Poza tym mogę pomagać Gothi sortować zioła, czy Śledzikowi przepisywać Księgę Smoków. — Uśmiechnęła się i popatrzyła na Czkawkę. Ten przytaknął, zgadzając się z jej słowami.
— Od dzisiaj patrole Astrid przejmą jeźdźcy. Nie mają na razie wiele do roboty, a ja nie chcę narażać Astrid na zbędne niebezpieczeństwo czy stres. — Dodał wódz i popatrzył na dumnych rodziców. Stoick odchrząknął i zwrócił się do syna:
— Niezle to przemyśleliście. A obowiązki wodza? Dasz sobie radę?
— Pewnie. Będę potrzebował mnóstwo pomocy innych, w tym waszej, ale dam sobie radę — odparł Czkawka. Nalał do kubka żony ziółek i z uśmiechem patrzył jak ukochana rozkoszuje się smakiem sałatki. Szczerbatek dotąd leżący w kącie pomieszczenia przyczłapał do stołu i położył głowę na kolanach blondynki. Dziewczyna wyciągnęła dłoń, po chwili głaskając smoka. Ten zamruczał, rzucając spojrzenie na parującego na stole dorsza.
— Jesteś głodny, co? Chodź. — Powiedziała i wstała. — Pójdę nakarmić smoki.
— Pomogę ci — odezwała się Valka i ruszyła za dziewczyną na dwór.
Stoick odchylił się na krześle i popatrzył z uśmiechem na szczęśliwego syna. Sam pamiętał siebie w młodości i zdawał sobie sprawę co teraz dzieje się w sercu młodego wikinga.
— Nie mogłeś znaleźć lepszej kobiety — zagaił. Czkawka popatrzył na ojca i nie mógł się nie uśmiechnąć na te słowa.
— Tak, Astrid jest wspaniała. Nie wyobrażam sobie życia bez niej u boku. Jest moją najlepszą przyjaciółką, a także żoną, która zawsze ma chęci, by mnie wysłuchać. Nie wiem kim byłbym teraz bez niej, ale na pewno nie byłbym szczęśliwy. — Powiedział szczerze, nie czując wstydu przed takimi wyznaniami.
— Gdybyś wtedy nie zdobył się na odwagę... twoje życie potoczyłoby się zupełnie inaczej — odparł rudobrody. Czkawka zamyślił się przez chwilę. Wiedział, że jego ojciec miał całkowitą rację. Kiedy był jeszcze nastolatkiem i razem z jeźdźcami mieszkali na Skraju wiele razy przychodziło mu do głowy, by wreszcie przyznać się przed ukochaną przyjaciółką do swoich uczuć. Jednak strach przed jej odmową był tak wielki, że trzeba było wielkiej tragedii, by w końcu do niego dotarło. Nie istniał bez niej.
— Tak, właściwie to tak — wyszeptał cicho, jakby to sobie dopiero co uświadomił. Uśmiechnął się delikatnie, pijąc zdrowie własnego dziecka.
⭐️⭐️⭐️
— Nie było tak źle, prawda? — zapytała Astrid, kiedy pół godziny później sprzątali po kolacji. Czkawka znosił naczynia do kuchni, a blondynka zmywała je w misce, a następnie kładła na ścierkę, by później dokładnie je wytrzeć. Szatyn odparł krótko, że nie i po zniesieniu wszystkiego do kuchni, zaczął wycierać naczynia.
— Astrid? Mogę cię o coś zapytać? — zaczął niepewnie.
— Jasne — odparła z uśmiechem, nie patrząc na niego.
— Dlaczego mnie kochasz? — To pytanie zbiło z tropu blondynkę, która nagle znieruchomiała i odwróciła się na pięcie. Obrzuciła Czkawkę szybkim spojrzeniem i biorąc go za rękę pociągnęła na górę. Bez słowa poszedł za nią, ciekawy każdego jej kroku. Weszli do sypialni, w której panował półmrok. Astrid zaświeciła pospiesznie kilka świec i usiadła na podłodze. Czkawka podążył za nią, ściągając przy okazji koc. Rozłożył go na chłodnych deskach, na co blondynka uśmiechnęła się szeroko. Następnie wyciągnęła spod łóżka drewnianą skrzynkę i po kilku chwilach wachania otworzyła ją szeroko. Nie było tam wiele. Uwagę mężczyzny przyciągnęła jednak zmięta kartka, złożona kilka razy. Czkawka chwycił ją i popatrzył na Astrid, ta skinęła głowę, więc rozłożył ją i przypatrzył się uważnie.
Dostrzegł na pożółkłym papierze dwójkę młodych ludzi, siedzących blisko siebie, trzymających się za ręce i obserwujących zachód słońca.
— Nie wiem czy po tym wszystkim co razem przeszliśmy jestem w stanie odpowiedzieć ci na to pytanie, Czkawka — wyszeptała ze łzami w oczach. — Nigdy nie zdołam podziękować ci za to wszystko co dla mnie zrobić, za całą radość jaką wlałeś w moje życie, za... za twoją obecność w czasie, kiedy wszystko tak po prostu się sypało. Tyle razy uratowałeś mi życie, tyle razy zapewniłeś, że zawsze ze mną będziesz... i dotrzymałeś słowa. Przywiązałam się do ciebie, oswoiłam z twoją obecnością przy mnie i... i zawsze będę czuła, że jesteś dla mnie najważniejszy, że to ciebie kocham najbardziej na świecie. — Zakończyła, kiedy po policzkach łzy spływały jej już strumieniami. Czkawka przyciągnął ją do siebie i pocałował delikatnie w głowę.
— Jesteś całym moim światem i nigdy, przenigdy cię nie zostawię, Astriś. Nigdy — zapewnił i otarł łzy z jej policzków. — A teraz, uśmiechnij się szeroko, bo twój bardzo przystojny, bardzo mądry i bardzo skromny mąż chce coś ci podarować. — Blondynka roześmiała się głośno. Oboje wstali z klęczek, a Czkawka otworzył jedną z szuflad biurka, stojącego w kącie. Wyciągnął z dna piękną bransoletkę. Nie była ona specjalnie ozdobna, ale delikatna i drobna.
— Jest prześliczna! Dziękuję! — uśmiechnęła się wojowniczka i podziękowała krótkim pocałunkiem. — Ja też coś mam. Kupiłam go niedawno i miałam dać ci go bezokazyjnie, ale... proszę — powiedziała i podała mu owinięty w skórę, gruby notes. Czkawka przewertował go, zadowolony z prezentu. — Nie mogłam patrzeć na ten nieporządek na biurku.
— Jak zawsze szczera do bólu — zaśmiał się szatyn, a Astrid dość szybko mu zawtórowała.
Oboje usiedli na łóżku i oparli się o wezgłowie. Wojowniczka oparła się na ramieniu męża i patrzyła prosto przed siebie. Czkawka też błądził wzrokiem po kątach, aż wreszcie westchnął cicho i zajął miejsce naprzeciw żony. Ta zdziwiła się nieco, ale nic nie powiedziała.
— Zamknij oczy — polecił, a ona wykonała prośbę. Poczuła nagle na brzuchu jakiś ciężar, ale nie ruszyła się ani odrobinę. Dopiero, kiedy pozwolił jej otworzyć oczy, spojrzała w dół. Jej oczy naraz wypełniły się łzami. Wzięła w dłonie maleńkie śpioszki, na których wyszyto napis: „Mała Furia" i spojrzała zaszklonym spojrzeniem na jeźdźca. Czkawka uśmiechał się od ucha do ucha, ciesząc z radości żony.
— Widzę, że się podoba — odparł cicho.
— Dziecka się zapytaj — zaśmiała się. — Naszej małej furii.
— Na pewno się podoba, w końcu od taty — powiedział i pochylił się, by pocałować brzuch żony.
— Czkawka? — zapytała, zwracając na siebie jego uwagę. — Dziękuję, dziękuję, że jesteś.
— Przy tobie zawsze. — Wyszeptał, zanim jeszcze zatonęli w namiętnym, pełnym miłości pocałunku.
Dobra, ja to kocham 😍
Piosenka: "Far away" - Nickelback
(PS. Najlepszy zespół świata)
Dziękuję Smilee_e za prezent dla dzidzi... Kiedyś się odwdzięczę ❤️
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro