Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Moja Wolność

Czkawka usiadł przy stole zrezygnowany. W ramionach kołysał półtoramiesięczną córeczkę, która nieustannie płakała od przeszło dziesięciu minut. Astrid obiecała, że niedługo wróci, ale czas oczekiwania na nią ciągnął się młodemu tacie wieczność. Wódz wstał i zaczął chodzić po kuchni z maleństwem. Dziewczynka była cała czerwona i zaczął coraz bardziej się o nią bać. Nigdy wcześniej tyle nie płakała, bo zawsze była przy niej Astrid. Czkawka zaczął błagać bogów w myśli, by przysłali do niego jego ukochaną.
- Ciiii - próbował uspokoić córeczkę. Zastanawiał się także, co może powodować taki płacz. Położył dziecko na kanapie, chcąc je przewinąć, ale nie potrzebowało tego. Próbował zająć je zabawką, którą potrząsał nad ciałkiem maleństwa. Jednak nawet grzechotka w tej sytuacji była zbędna. Czkawka wypuścił głośno powietrze z ust i załamał ręce. Nie miał więcej pomysłów. Jeśli była głodna, musiała poczekać na mamę.
Szatyn wziął dziecko na ręce w chwili, gdy do domu wpadła Astrid. Zrzuciła szybko buty i podeszła do ukochanego.
- Dobrze, że jesteś. Płacze tak od dziesięciu minut. Nie mam pojęcia dlaczego. Gdzie... - przerwał i popatrzył na żonę z szokiem. Ta nie przejmując się niczym rozpięła kamizelkę, wyciągnęła pierś i podała ją córeczce, która łapczywie domagała się pokarmu.
- Po prostu była głodna - wyjaśniła blondynka i poprawiła dziecko w ramionach.
- Nigdy mnie tak nie zostawiaj. Nie wiedziałem co mam robić - powiedział, nieco uspokojony. Z czułością popatrzył na ukochane dziewczyny obok i otarł łzy z policzków dziewczynki.
- Moja wina. Albo raczej Sączysmarka. Zagadał mnie trochę w Twierdzy. Wybacz - wyszeptała i popatrzyła na męża, mając poczucie winy, że zostawiła go z maleństwem na tak długo. Chwilę później oboje obserwowali córeczkę, która zmrużyła, a następnie zamknęła oczka i odchyliła delikatnie główkę. Czkawka odebrał maleństwo od żony, by mogła ubrać się i coś zjeść. Widział, że była zmęczona ciągłym zajmowaniem się Sigrid. Dlatego odłożył śpiącą dziewczynkę do kołyski, a następnie podszedł do żony i szeptem poprosił by usiadła. Zamierzał zająć się nią i nakarmić.
- Jesteś zmęczona - zauważył. - Powinnaś się położyć. Sigrid będzie chwilę spała, ty też byś mogła.
- Spokojnie, dam radę. Wiem, że zaraz musisz wyjść. Sączysmark mówił o jakiejś pilnej rozmowie, na którą serdecznie cię zapraszał - zaśmiała się i pomogła mu w przygotowaniu posiłku. Czkawka przewrócił oczami, czując, że będzie musiał przyjąć zaproszenie od przyjaciela.

Chwilę później siedzieli przy stole i jedli, rozmawiając o bieżących sprawach. Wielkimi krokami zbliżała się pewna wyprawa, na którą musiał udać się Czkawka, by podpisać sojusz z jednym z południowych plemion. Szatyn westchnął, przypominając sobie o niej. Znów będzie musiał zostawić na lądzie żonę, a teraz także córeczkę i opuścić je na miesiąc, by uregulować wszystkie sprawy Berk.

Nienawidził rozstawać się z rodziną. Za każdym razem było to niezwykle bolesne. Ostatnią taką wyprawę odbył pół roku temu i wcale za tym nie tęsknił. Tym razem nie mógł zabrać swoich przyjaciół, przynajmniej nie wszystkich. Rok temu leciała z nim Astrid, a ostanim razem Sączysmark i Eret. Teraz wszyscy mieli swoje zajęcia, z którym nie dało się zrezygnować aż na miesiąc.
- Muszę iść - powiedział nagle i wstał. Był już spóźniony, ale nie zamierzał się nikomu tłumaczyć. Astrid odprowadziła go pod drzwi, żegnając się czułym pocałunkiem.
- Wróć szybko - poprosiła i uśmiechnęła się delikatnie.
- No pewnie - odparł i wyszedł. Za nim powłóczył się Szczerbatek, który wcześniej drzemał przy kołysce Sigrid. Niechętnie opuścił niemowlę, by ruszyć do codziennych obowiązków.

Astrid wróciła natomiast do dziecka i uspokojona, że dziewczynka nadal śpi spokojnie w kołysce wzięła pod pachę koszyk z brudnymi ciuszkami maleństwa i ruszyła z nim do łazienki. Nalała do dużej miski wodę i dosypała trochę suszonych kwiatów, które miała za zadanie nadać ubrankom miłego zapachu oraz świeżości. Wrzuciła zawartość kosza do miski w chwili, kiedy w pomieszczeniu obok rozległ się cichy płacz. Młoda kobieta westchnęła i niezbyt chętnie wstała z klęczek, by iść uspokoić dziecko. Wyciągnęła córkę spod kocyka i ułożyła wygodnie w ramionach.
- Nie możesz tak cały czas się budzić. Mama nie może cię cały czas nosić - powiedziała na dziecka, którego krzyk przerodził się w ciche pochlipywanie. Astrid kołysała maleństwo w ramionach przez kilka następnych chwil, aż do końca się nie uspokoiło. Później odłożyła je dosłownie na chwilkę do kojca, rozłożyła gruby kocyk na podłodze w łazience i zaniosła tam dziecko, kładąc je na mięciutkim materiale. Sigrid zamachnęła rączkami i zaśmiała się, widząc mamę w zasięgu wzroku. Na twarzy Astrid zagościł uśmiech, a sama kobieta mogła wreszcie uprać brudne ciuszki. Następnie rozwiesiła je na sznurku przy suficie, by mogły wyschnąć.
- No mała, co powiesz na mały spacer? - pytanie skierowała w kierunku dziecka, które ponownie zaśmiało się. Blondynka wzięła to za „tak" i po ponownym chwilowym umieszczeniu córeczki w kołysce, ruszyła do kuchni. W szafki wyciągnęła niewielką torb
i dwie butelki. Do jednej wlała mleko, a drugą zapełniła ziołową herbatką, która wciąż odgrzewana była nad ogniem. Dzień był ciepły i przyjemny, by można było spędzić go na świeżym powietrzu. Astrid spakowała jeszcze ulubioną grzechotkę dziecka, a następnie wróciła do salonu. Zajrzała do kołyski i wyciągnęła maleństwo. Ułożyła je pionowo w swoich ramionach i opatuliła ciepłym kocykiem, by zakryć je przed chłodnym wiatrem. Torba szybko znalazła się na jej ramieniu i w takim stanie wyszła z domu.

Na zewnątrz uderzył ją powiew świeżego powietrze. Odetchnęła nim głęboko i uśmiechnęła się do świata. Sigrid zaczęła się wiercić, więc ułożyła ją tak, by dziewczynka mogła patrzeć na jej twarz. Już w oddali Astrid ujrzała Sączysmarka wraz ze Szpadką i uśmiechnęła się, widząc ich pracujących razem. Sama uwielbiała pomagać Czkawce w jego obowiązkach. Cóż, praca zawsze była wtedy ciekawsza, przyjemniejsza i krótsza. Wódz też nieraz narzekał na brak ukochanej przy swoim boku, ale oczywiście rozumiał jej nową rolę. Sam nie mógł odnaleźć się we własnej. Jego życie nagle zaczęło kręcić się wokół maleńkiej dziewczynki, która urodziła się prawie sześć tygodni temu i już potrafiła przyciągnąć całą jego uwagę. Mimo zmęczenia całodzienną pracą potrafił wrócić do domu z uśmiechem i zatracić się w zabawie. Mimo braku snu wstawał w nocy, gdy jego księżniczka płakała. I choć czasem, tak jak dzisiejszego ranka, brakowało mu doświadczenia powoli się uczył. Wiedział, że czeka go jeszcze wiele ciężkich lekcji, ale chciał podołać, albo przynajmniej spróbować.
- A kogo to moje oczy widzą - usłyszała nagle, kiedy spacerkiem przemierzała centrum wioski. Uniosła wzrok w górę i zobaczyła Ethan'a, przyglądającego się siostrzenicy.
- Cześć - uśmiechnęła się promiennie w stronę blondyna.
- Krótki spacerek po wiosce? - zapytał, wyciągając dłoń w stronę Sigrid. Dziewczynka złapała go na mały palec i zaśmiała się. Wikinga rozczulił ten widok, a w oczach zalśniły mu łzy.
- Nie taki krótki. - Odpowiedziała Astrid i odgarnęła grzywkę z czoła. Ostatnio coraz częściej myślała nad zmianą fryzury. Ta sprawa jednak nie była aż tak ważna i dziewczyna wciąż ją odkładała. - Mama obiecała się nią zająć dzisiaj wieczorem, żebyśmy mogli trochę odpocząć, więc będziesz mógł spędzić z małą trochę czasu - powiedziała, patrząc na zaabsorbowanego brata, zajętego niemowlęciem.
- Dzisiaj jest zebranie Rady Berk. Mama coś wspominała, że miałaś być w Twierdzy. - Powiedział jakby od niechcenia. - W ogóle nie widziałem dzisiaj Czkawki...
- Niedawno wyszedł z domu. Miał lecieć na wschodnie pastwiska. Czemu go szukasz? - zapytała, ciekawa odpowiedzi brata.
- W pewnej sprawie. Na razie to nic pewnego - odparł tajemniczo.
- Ethan...? - spytała słodko, chcąc się podlizać.
- Chcę omówić datę ślubu - wyszeptał do siostry, która nie mogła nie pisnąć z radości. - Cichooo... Nikt ma nie wiedzieć. Przynajmniej na razie.
- Dziwisz się, a tu najwyższy czas - klepnęła go w tors i zaśmiała się głośno.
- Nie śmiej się ze mnie - powiedział z udawaną rozpaczą. - Moja siostra się ze mnie śmieje - poskarżył się przechodzącemu obok wikingowi. Mężczyzna zaśmiał się pod nosem, ale nie powiedział nic i ruszył do swojej pracy.
- Przestań robić z siebie ofiarę losu.
- A ty przestań się ze mnie nabijać.
- Nie nabijam się z ciebie - próbowała się bronić.
- Taaa... akurat. Jak zwykle bezlitosna.
- Astrid? - usłyszeli nagle i oboje odwrócili się w stronę głosu.
- Cześć mamo - powiedziała Astrid i uśmiechnęła się w stronę kobiety. - Właśnie miałam iść do ciebie, już niedługo Rada, a ja muszę jeszcze wrócić do domu. Wzięłam dla małej herbatkę i mleko. Obiecują ją odebrać nie za późno - zaczęła gorączkowo wymieniać.
- Hej, spokojnie Astrid. Ja zajmę się Sigrid, a ty przestań się tak przejmować. Poradzimy sobie - odparła spokojnie Elis, matka dziewczyny i odebrała od niej maleństwo. Astrid niechętnie przekazała je kobiecie, ale uśmiechnęła się z wdzięcznością i pożegnawszy się z dzieckiem, jak i pozostałą częścią rodziny ruszyła do własnego domu by przygotować się na zebranie.

*~*

Astrid siedziała obok Czkawki, opierając głowę na jednej z dłoni. Palcami drugiej bębniła o blat stołu, przysłuchując się rozmowie. Wikingowie omawiali zbliżającą się wielkimi krokami wyprawę, o której wiedziała już trochę czasu. Czkawka przedstawił jej najbliższe plany. Nagle jej uwagę przyciągnęła uwaga Ereta.
- Zawsze możesz powierzyć wyprawę komuś innemu. Myślę, że wódz wyspy Scøll nie będzie miał nic przeciwko - odparł brunet. Blondynka popatrzyła z nadzieją na męża, ten jednak skrzywił się nieznacznie i pokręcił przecząco głową.
- Nie zgadzam się. Ten traktat jest jednym z najważniejszych i pragnę dopilnować wszystkiego osobiście - powiedział rzeczowo wódz i rozejrzał się po zebranych wikingach. Wszyscy jednak schylili głowy, podporządkowując się... no prawie wszyscy...
- Czyli mam rozumieć, że masz wybór i pragniesz opuścić wyspę, choć ktoś mógłby cię zastąpić? - Astrid wstała gwałtownie i popatrzyła na męża z powagą. Czkawka westchnął, czując, że blondynka nie jest w stanie odpuścić mu wyjaśnień.
- Tak, właściwie to tak - odparł poważnie. - To naprawdę ważne, Astrid.
- Ja rozumiem, ale nie zgadzam się z twoim zdaniem. Skoro jesteś wodzem powinieneś zostać na wyspie, wśród swoich ludzi - jej słowa zabrzmiały twardo. Nie zamierzała ustąpić. - Pilnować ich bezpieczeństwa, dbać o nich.
- Jestem wodzem i doskonale wiem co powinienem robić - dorzucił i skrzyżował z nią spojrzenie, odważnie patrząc jej w oczy. Nie zamierzał się z nią kłócić. Sam fakt, że postanowiła mu się sprzeciwić wywołał u niego zdumienie. Nigdy wcześniej to się nie zdarzało.
- No tak, oczywiście - rzuciła z kpiną i odwróciła się do niego tyłem, po czym po prostu opuściła twierdzę. Czkawka opadł na krzesło i ciężko wypuścił powietrze z ust. „Kobiety" przeszło przez myśl. Wrócił jednak do zgromadzonych i przedstawił plan podróży.

*~*

Żona wodza weszła do rodzinnego domu, trzaskając za sobą drzwiami. Z kuchni usłyszała nagły płacz, a sama poczuła wyrzuty sumienia, że jest przyczyną łez ukochanego dziecka. Skierowała swoje kroki wgłąb pomieszczenia, kiedy naprzeciw wyszedł Ethan, trzymając jej maleństwo w ramionach. Wyciągnęła ręce w jego stronę, a brat przekazał jej małą Sigrid. Astrid poczuła jak łzy wzbierają się jej pod powiekami. Wystarczyły dwie godziny, by stęskniła się za swoją kruszynką.
- Była grzeczna, niemal przez cały czas - powiedział i uśmiechnął się.
- Dzięki, że się nią zająłeś. Dobrze było trochę odpocząć - odparła, czując się nieco lepiej. Nawet mimo małej sprzeczki z Czkawką była zachwycona i szczęśliwa.
- Gdybyś jeszcze kiedyś potrzebowała niańki to straszy brat się chętnie zgłasza - zaśmiał się blondyn, a Astrid uśmiechnęła się z wdzięcznością. Była naprawdę szczęśliwa mając przy sobie Ethana.
- Jasne, będę pamiętać. Dobranoc! - przytuliła jeszcze mężczyznę i wyszła.
- Dobranoc - wyszeptał jakby do siebie brunet i ruszył do swojej sypialni, by zaznać odrobinę snu.

*~*

Czkawka wrócił do domu kilka godzin po zachodzie słońca. Wszedł do salonu, a jego wzrok niemal automatycznie zatrzymał się na leżącej na kanapie żonie. Astrid przykryta była kocem, a w ręce trzymała książkę, oprawioną w grubą skórę. Nawet nie zwróciła na niego uwagi, tylko ze skupieniem przewróciła kolejną stronę. Szatyn usiadł przy jej stopach i dotknął delikatniej jednej z nich. Dziewczyna natychmiast podkuliła pod siebie nogi i poprawiła się pod kocem. Czkawka uśmiechnął się, widząc obrażoną na niego żonę.
- Jesteś zła? - zapytał głupio. - Na mnie czy na wodza?
- Na wodza - odpowiedziała, nie patrząc nawet na niego.
- Dlaczego?
- Bo nie słucha swojego doradcy - odparła prychając.
- Może jednak doradca nie ma racji.
- Mam inne zdanie. Co to za wódz, który woli zostawić swoją wyspę i wyruszyć na wyprawę, pozostawiając do tego swoją rodzinę? - zapytała i odłożyła księgę. Nadal jednak nie miała ochoty patrzeć na mężczyznę.
- Marny - odpowiedział cicho Czkawka i schylił głowę. - Ale myślę, że wódz nie ma tu nic do rzeczy. Chodzi o męża i ojca. A na jednej jak i drugiej lini cały czas nawalam - przyznał się i spojrzał na Astrid ze skruszoną miną. - Wiem, że jesteś zła i wcale ci się nie dziwię. Mam tutaj mnóstwo obowiązków i choć nie żałuję żadnej decyzji w przypadku twoim czy Sigrid to chciałbym się choć na chwilę stąd wyrwać. Możesz mieć mnie za egoistę, ale jestem zmęczony tym wszystkim. Nie chcę zostawiać ani ciebie, ani naszej córki, nie chcę zostawiać Berk, ale...
- Chcesz wolności - dokończyła za niego. Popatrzyli sobie w oczy i uśmiechnęli się do siebie.
- Nie chcę żebyś chodziła zła. I przepraszam, że ci o tym wszystkim nie powiedziałem wcześniej - powiedział i otworzył ramiona. Astrid nie czekając długo wtuliła się w jego tors i objęła w pasie. Szatyn ucałował jej czoło i odetchnął z ulgą.
- A ja przepraszam, że tak na ciebie naskoczyłam. Cóż, w pewien sposób chyba cię rozumiem. - Wyszeptała i zamknęła oczy, z przyjemnością wdychając jego zapach.
- Idziemy spać? - zapytał w końcu, czując, że i on powoli zaczyna zasypiać.
- Naprawdę masz ochotę spać, bo na z chęcią spędziłabym ten wieczór przyjemniej.
- Jak sobie życzysz, moja pani.

*~*

Była już późna noc, kiedy w pokoju obok rozległ się głośny płacz. Czkawka poczuł jak ukochana w jego objęciach, próbuje wyswobodzić się z żelaznego uścisku. Szatyn otworzył oczy i pocałował Astrid w głowę. Następnie sam usiadł na łóżku i zatrzymał blondynkę.
- Idź spać, ja pójdę - wyszeptał i ubrał na siebie spodnie, po czym ruszył do źródła płaczu.
Czkawka wszedł do małego pokoju dziecięcego i nie zastanawiając się długo wziął niemowlę na ręce. Powoli kołysając córeczkę wyszedł z jej pokoju i zszedł na dół.
- Cichutko, chyba nie chcesz obudzić mamusi - wyszeptał w stronę dziecka, które ani myślało by się uspokoić. Czkawka usiadł więc przy dogasającym palenisku, opierając się o jego kamienną budowę. Mężczyzna podciągnął nogi i ułożył na nich niemowlę. Podtrzymując dziecko pod pachami wpatrywał się w te niebieskie, teraz wypełnione łzami, oczy. Naraz sam poczuł dziwną falę smutku, a po policzkach spłynęła mu słona ciecz. Zaśmiał się przez łzy, kiedy dziecko uspokoiło się i teraz z ciekawością przypatrywało twarzy taty. Sigrid wyciągnęła nawet ręce w kierunku lekkiego zarostu wodza, zaciskając i rozkładając na przemian paluszki. Natomiast Czkawka przypatrywał się córce, jakby była ósmym cudem świata, choć dla niego... no cóż... była.
Astrid zeszła kilka chwil później na dół, chcąc sprawdzić jak jej mąż poradził sobie z uspokojeniem córki. Siedział przy palenisku, w ramionach kołysząc niemowlę, cicho nucąc jakąś starą nordycką pieśń. Blondynka podeszła jak najciszej do ukochanej rodziny i usiadła obok męża, patrząc na córeczkę z czułością. Sięgnęła po leżący na kanapie kocyk i przykryła córeczkę, po czym uśmiechnęła się do Czkawki. Szatyn delikatnie odwzajemnił gest, ale bez szczególnego przekonania.
- Chyba już wiem na czym polega problem - zaczął. Astrid uniosła brew w geście niezrozumienia.
- Problem? - zapytała.
- Nie potrafię jej uspokoić tak jak ty. Widząc Ciebie niemal od razu się uspokaja, widząc mnie płacze jeszcze głośniej. Mówiłem, że będę fatalnym ojcem i właśnie to się sprawdza - odpowiedział cicho z wyraźnym smutkiem.
- Nie jesteś złym ojcem, potrzebujesz tylko trochę doświadczenia. Jesteś wodzem i naprawdę rozumiem to, że często cię nie ma, że potrzebujesz odpoczynku. Ona też kiedyś zrozumie. Jest jeszcze maleńka - wyszeptała.
- Nie żałujesz, że zostałaś moją żoną? Nie żałujesz tego życia? - spytał poważnie.
- Nigdy nie żałowałam, a wiesz dlaczego? Bo codziennie czynisz moje życie lepszym. Życie Sigrid także. Kocham cię, Czkawka, najbardziej na świecie i obiecuję ci, że nigdy cię nie opuszczę. Nigdy więcej mnie o to nie pytaj, proszę - wyszeptała ze łzami w oczach.
- Też cię kocham - odszepnął i pocałował ją delikatnie w czoło. - I wiesz co - to ty jesteś moją wolnością.

Siedzę w domu przeziębiona i piszę, łapajcie
Wreszcie jest, Smilee_e 😍

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro