I still love you
I swear to love you all my life
Hold on, I still need you
Impreza w twierdzy trwała od dobrej godziny, ale wikingom niewiele było trzeba, by dobrze się bawić. Jeźdźcy siedzieli przy jednym ze stołów, żywo rozmawiając. Wśród nich brakowało tylko Czkawki, który zapewne siedział w domu nad papierami oraz Astrid, która zniknęła na parkiecie z nowopoznanym wikingiem. Blondynka odkąd pojawiła się w twierdzy nie mogła znaleźć sobie miejsca. Głównym powodem była z pewnością dość ostra wymiana zdań pomiędzy nią a wodzem. Poszło o to co zwykle z tą różnicą, że dziewczyna miała wszystkiego serdecznie dość, dlatego wygarnęła szczerze chłopakowi co o tym wszystkim sądzi i wyszła trzaskając drzwiami. Do tej pory związek trzymał się zaledwie na cienkiej nitce, a teraz chyba już po prostu się rozpadł.
W każdym razie Astrid postanowiła dobrze się bawić. Podeszła do stołu i chwyciła kubek pełen słodkiego miodu. Zwykle piła z Czkawką, teraz jednak nie chciała nawet o tym myśleć. Chciała o nim zapomnieć choć na jeden wieczór. Po chwili oblizała wargi i odstawiła na stój puste naczynie.
— Może chcesz zatańczyć? — usłyszała za sobą i odwróciła się w stronę męskiego głosu. Przed nią pojawił się wysokiej postury wiking. Był wyższy i lepiej zbudowany niż Czkawka. Jego błękitne oczy błysnęły ciekawością, a jakimś stopniu także pożądaniem. Astrid uśmiechnęła się szeroko i skinęła głową. Mężczyzna objął ją w talii i przyciągnął do siebie, kołysząc nimi przy delikatnej muzyce. Była to stara kołysanka, która często gościła pomiędzy skocznymi kawałkami, grających w kącie muzyków. Astrid popatrzyła na swojego partnera. Zauważyła, że był on totalnym przeciwieństwem Czkawki. I choć dziewczyna nie chciała myśleć o wodzu, nie mogła powstrzymać się do porównania go z facetem, który właśnie z nią tańczył. W końcu szatyn nie raczył nawet zjawić się na zabawie. Nie miała mu tego za złe, bo nie chciała go widzieć, jednak jakaś głęboko ukryta w niej część chciała, by przyszedł.
— Wyglądasz ma smutną — zagadnął niebieskooki, patrząc na nią z troską.
— Mała sprzeczka, ale nie chcę o tym gadać — odparła i ścisnęła mocniej ramię blondyna. Mężczyzna odkręcił ją wokół jej osi, a następnie przyciągnął do siebie bardzo blisko. Astrid czuła się dziwnie w tym uścisku. Do tej pory tylko Czkawka miał prawo tak mocno się zbliżać. Dziewczyna nie chciała jednak być niemiła i odtrącić gościa.
— W ogóle nie przedstawiłem się. Jestem Håkon — powiedział niebieskooki i podał towarzyszce kubek z miodem. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko.
— Astrid.
— Piękne imię — odparł miło mężczyzna. — Tak, jak i jego właścicielka.
— Pochlebca — zaśmiała się cicho i sięgnęła po kubek ze słodkim trunkiem, kiedy usiedli przy stole.
— Może trochę. Po prostu mówię jaka jest prawda — uśmiechnął się Håkon i dolał sobie słodkiego trunku. Astrid także go nie żałowała. Przechyliła kubek i oblizała usta. Mężczyzna przyglądał się temu gestowi, czując jak serce uderza ze zdwojoną siłą. Ta dziewczyna była taka piękna, a on taki spragniony, że zrobiłby dosłownie wszystko, żeby spędzić z nią choć jedną noc.
— Ten miód jest cudowny — zachwalał wiking. Dolał dziewczynie trunku i z uśmiechem patrzył na pije łapczywie. Kiedy skończyła stuknęła naczyniem z hukiem, uśmiechając się przy tym szeroko. Håkon wiedział, że wiele nie potrzeba, by dziewczyna straciła kontrolę nad samą sobą. Wstał i pociągnął ją za sobą, do tańca. Astrid nie miała nic przeciwko. Chwyciła wikinga za ramiona, a on objął ją lekko w pasie. Poczuł większą swobodę, kiedy dziewczyna zaczęła głośno się śmiać i chwiać na nogach. Wiedział jak działa alkohol, dlatego uśmiechnął się triumfalnie i ośmielił zjechać dłońmi trochę niżej. Dziewczyna nie zwróciła na to większej uwagi i po prostu dalej bawiła się w ramionach wikinga. Håkon uśmiechnął się, a po chwili pociągnął Astrid w stronę stołu. Usiadł na długiej ławie. Blondynka, nie chcąc opuszczać miłego towarzysza wieczoru, przysiadła na jego kolanach. Położyła pewnie dłonie na jego torsie. Mężczyzna uśmiechnął się i sięgnął po kufel, wypełniony po brzegi słodkim miodem. Upił zaledwie kilka łyków, kiedy Astrid wyrwała mu z dłoni naczynie i sama opróżniła je do końca. Otarła niechlujnie usta, przytulając się do Håkona.
— Dobrze, że ze mną jesteś — mruknęła cicho.
— Też się cieszę. — Odparł jeszcze trzeźwo myślący mężczyzna. Nie miał wyrzutów sumienia z powodu dziewczyny. W końcu sama doprowadziła się do takiego stanu. Co więcej uważał, że sama powinna zdawać sobie sprawę z konsekwencji. Bez chwili zastanowienia podwinął delikatnie koszulkę Astrid, wsuwając dłoń. Zadrżała lekko, czując na gorącej skórze coś zimnego, ale nie odepchnęła tego od siebie. Co więcej, zamruczała cicho, wprost do ucha wikinga. Håkon pochylił się, a po chwili zaczął obsypywać jej szyję mokrymi pocałunkami. Wojowniczka nie wyglądała na niezadowoloną. Sama nie pozostała dłużna znajomemu. Jej dłoń niebezpiecznie zbliżyła się do spodni Håkona. Właśnie na to liczył. Dłoń blondyna znalazła się niebezpiecznie wysoko. Palcami zahaczył już o przepaskę okalającą jej biust, kiedy nagle zostali od siebie rozdzieleni.
— Odwal się od niej — warknął Czkawka, nagle zjawiając się przy prawie nieprzytomnej Astrid i jej nowym znajomym, który popatrzył na niego wilkiem.
— Bo co? Co mi zrobisz? — zapytał prowokująco Håkon i gwałtownie wstał z miejsca. Blondynka stanęła za nim, jakby nigdy nic i uśmiechnęła się szeroko. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego co się dzieje. Blondyn nagle pociągnął ją przed siebie, przykładając jej nóż do gardła. Czkawka zamarł w bezruchu, patrząc na kolejne kroki nieprzyjaciela. Nagle cała twierdza skupiła swoją uwagę na rozgrywającą się scenę. Do tej pory nikt nie zwracał szczególnie uwagi na bawiącą się Astrid. No może oprócz Sączysmarka, który w końcu zawiadomił wodza, bojąc się o przyjaciółkę. Sam nie był w stanie, by przeciwstawić się wikingowi.
— Jej się to podoba — powiedział i wsunął dłoń pod koszulkę dziewczyny. Astrid westchnęła cicho i zadrżała. Czkawka poczuł jak wypełnia go uczucie obrzydzenia. Wzdrygnął się i dał znak Szczerbatkowi. Nie zamierzał pozwolić na choć jeszcze jeden ruch tego mężczyzny. Smok szybko zareagował, rzucając się nagle na mężczyznę, uwalniając tym samym blondynkę. Do końca nie wiedziała co się stało, ale nie była tym specjalnie zmartwiona. Czkawka mruknął i pociągnął ją w swoje stronę.
— Idziemy do domu.
— Nie musisz być zazdrosny — mruknęła zadziornie, przysuwając się do niego gwałtownie. Jej dłoń powędrowała do spodni chłopaka, zdecydowanie za nisko. Astrid poparzyła na Czkawkę z pożądaniem wypisanym na twarzy i stanęła na palcach, by złączyć ich usta razem. Wódz nie zdążył jej od siebie odsunąć, kiedy poczuł nagle jej wargi. Ten pocałunek nie był jednak ani romantyczny, ani przyjemny. Smakował mocnym alkoholem. Czkawka przerwał go niemal natychmiast, po czym otoczył dziewczynę ramieniem i skierował się do wyjścia z twierdzy. Astrid nieco mu to utrudniała. Nie dość, że słabiała się na nogach, to jeszcze próbowała go uwieść. Mimo że był na nią cholernie zły, to nie potrafił jej tutaj tak po prostu zostawić. Wiedział, że nie panuje nad sobą, a mógłby znaleźć się ktoś taki jak Håkon i po prostu to wykorzystać.
— Astrid przestań! — krzyknął na nią, kiedy weszli do domu, a dziewczyna nagle zaczęła się do niego lepić. Probowała ściągnąć mu koszulkę, ale przytrzymał jej nadgarstki. Puścił ją jednak, by przygotować jej coś do picia. Wiedział, że jego matka trzymała gdzieś ziółka na ból głowy, dlatego odwrócił się i wyruszył na poszukiwania. Nie minęło dużo czasu, kiedy poczuł nagle na plecach jakiś nieokreślony ciężar, a po chwili czyjeś palce wplątały się w jego włosy. Odwrócił się powoli. Popatrzył na dziewczynę i otworzył szeroko oczy, widząc ją w samej bieliźnie. Musiał przyznać, że była piękna. Jeszcze nigdy nie widział jej w takim stanie, ale nie miał zamiaru dłużej patrzeć. Gdyby była trzeźwa nie byłoby problemu.
— Chodź ze mną — wymruczała do niego, nagle przytulając się do jego wyprostowanej sylwetki.
— Po co? — zapytał.
— No, kochać się — odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
— Idziemy spać — uciął i odciągnął ją od siebie. Astrid nie była jednak tym pomysłem zachwycona i nie zamierzała zrezygnować ze swojego celu. Zarzuciła chłopakowi dłonie na kark, przyciągając go do siebie. Złączyła ich usta znów razem, chcąc wepchnąć mu język do ust. Zacisnął mocno wargi.
— Przestań! — krzyknął na nią i pociągnął w stronę sypialni. Usiadła na łóżku i popatrzyła na niego ze smutkiem. Jej oczy zaszły łzami, które powoli stoczyły się po policzkach. Czkawka jednak nie wyglądał na przejętego. Po prostu na nią patrzył z powagą.
— Co ty z sobą zrobiłaś, Astrid? — zapytał cicho, kierując się w stronę drzwi. — Co zrobiłaś z nami? — dodał szeptem, jakby do siebie i wyszedł z pokoju. Wojowniczka została sama. Nie wiedzieć czemu położyła się i zapłakała. Czkawka słyszał jej szloch, stając oparty o drewniane drzwi pokoju. Jednak nie wszedł tam ponownie. Westchnął ciężko i powstrzymał łzy. Choć czuł w sobie nagromadzoną przez cały dzień złość do dziewczyny, to dziwnym trafem nie potrafił jej znienawidzić, a co ciekawsze – nie potrafił przestać jej kochać...
⭐️⭐️⭐️
Astrid obudziła się późnym rankiem następnego dnia. Próbowała unieść powieki, ale zdawały się być za ciężkie. Przewróciła się z prawego boku na lewy i zasłaniając oczy przed słońcem, lekko je rozchyliła. Poczuła ostre światło, ale próbowała do niego przywyknąć. Usiadła na łóżka u, czując narastający, pulsujący ból głowy, ponadto ogromną suchość w gardle. Spojrzała odruchowo na nocną szafkę w poszukiwaniu wody. Stał tam kubek, a przy nim karteczka, z krótką wiadomością. Nie przeczytała jej, tylko chwyciła za naczynie i przechyliła. Były to ziółka na ból głowy, co zaspokoiło dwie potrzeby.
Blondynka powoli podniosła się z łóżka, czując niewyobrażalną siłę, która ciągnęła ją wciąż w dół. Towarzyszyły temu zawroty głowy, ale próbowała nie zwracać na nie uwagi. Zauważyła, że ma na sobie koszulę nocną, chociaż nie miała pojęcia skąd, a co najważniejsze – nie mogła zrozumieć co robi w pokoju Czkawki. Oprócz wczorajszej kłótni nie pamiętała wiele. Poszła zła do twierdzy, spotkała jakiegoś mężczyznę i... piła. Ale co w takim razie robiła u Czkawki?
Nie potrafiła tego zrozumieć, ale jednocześnie miała wrażenie, że zastanie szatyna na dole i wszystkiego się dowie.
Zeszła powoli po schodach, uważając na każdym kroku, by się nie potknąć. Kiedy znalazła się w największym pomieszczeniu chaty, podeszła do paleniska i wyciągnęła dłonie, by trochę je ogrzać. Po chwili usłyszała ciche kroki za sobą jednak nie odwróciła się.
— Wstałaś — westchnął Czkawka. Astrid nie odpowiedziała, tylko zerknęła na niego, zastanawiając się w jakim jest humorze. Wiele nie pamiętała. A ostatnią rozmową między nimi była ostra kłótnia. — Powinnaś już iść — powiedział cicho. Blondynka odwróciła się w jego stronę, dostrzegając po chwili wyraz jego twarzy. Był zły. Bardzo zły.
— Coś się stało? — zapytała, nie rozumiejąc nic z całej sytuacji, w której się znalazła. — Jeśli chodzi o tę kłótnię wczoraj... Strasznie cię przepraszam, Czkawka. Powinnam była zrozumieć, że-
— Nie chodzi o tą cholerną kłótnię! — krzyknął, zaciskając mocno dłonie w pięści. Astrid cofnęła się delikatnie, napotykając opór w postaci paleniska.
— Ja... ja — próbowała się bronić, ale nawet nie wiedziała co ma powiedzieć.
— Ty niczego nie pamiętasz! Nie wiesz do czego prawie doprowadziłaś. Kiedy was razem zobaczyłem poczułem tak ogromny gniew, że miałem ochotę go zabić, a ciebie tam zostawić, ale wbrew temu co czułem, nie potrafiłem tak postąpić. Zaraz po naszej kłótni chciałem pójść do ciebie, porozmawiać spokojnie, ale coś kazało mi dać sobie spokój. Kiedy później się spotkaliśmy. Ty byłaś już zajęta. Zajęta Håkonem — wyrzucił jej, przypominając sobie, jak nakrył swoją dziewczynę z innym mężczyzną w sytuacji, która była całkiem jednoznaczna. — Byłaś pijana. Tak strasznie pijana. Nawet mnie nie zauważyłaś.
— Czkawka ja... Byłam na ciebie tak strasznie zła! — warknęła na swoją obronę, skoro on mógł wytykać jej błędy, to ona również miała do tego prawo. — Zbyłeś mnie. Potraktowałeś powierzchownie i pozbyłeś się problemu, zamiatając go pod dywan.
— No tak, i jedynym słusznym wyjściem było się upić i obściskiwać po kątach z pierwszym lepszym facetem. Brawo za pomysłowość Astrid! — założył ramiona na piersi, gotowy do kolejnej kłótni. Nie zamierzał jej odpuszczać.
— Trzeba było mnie tam zostawić skoro byłeś taki zły. Każdy by tak zrobił. Mogłeś dać mi nauczkę. Po cholerę w ogóle tam poszedłeś. — Wyrzuciła z siebie, czując w sobie nieokiełznaną chęć, by go uderzyć. Naprawdę zaczynał działać jej na nerwy.
— Tak, mogłem cię zostawić. Mógł cię zgwałcić i porzucić. Właśnie tego chciałaś, tak? Chciałaś mnie skrzywdzić, tak jakby to była tylko moja wina. Ale nie jestem jedynym winnym. To też twoja sprawa. Też jesteś winna. Przepraszam, że zepsułem ci wspaniałą imprezę! — warknął, a Astrid dłużej nie wytrzymała i wymierzyła chłopakowi siarczysty policzek. Czkawka wyprostował się i popatrzył na nią z szokiem.
— Nienawidzę cię! — krzyknęła mu w twarz. — Nienawidzę tego cholernego wodza Czkawki, który ma mnie w głębokim poważaniu, który nie liczy się z moim zdaniem i nigdy nie ma czasu. Nienawidzę! — Łzy popłynęły jej gwałtownie po policzkach. — Nie chciałam się z tobą kłócić! Nie wiedziałam co się dzieje. Nie pamiętam nic ze wczoraj, oprócz tego, że na ciebie nakrzyczałam. Myślałam, że uda nam się to naprawić, ale zepsuliśmy to oboje. I ty i ja ponosimy ogromną winę w tym co się stało. Nie chcę... Nie chcę tu dłużej być.nie chcę cię już kochać! Nie chcę! — wrzasnęła i wybiegła z jego domu, potykając się co chwilę o własne nogi. Nie zatrzymywał jej jednak. Był wściekły. Miał nadzieję, że wreszcie dojdą do jakiegoś sensownego porozumienia. Był w stanie jej nawet wybaczyć. Teraz jednak sam chciał po prostu się odkochać i dać sobie spokój z tą dziewczyną.
Usiadł na kamiennej obudowie paleniska, próbując powstrzymać emocje, które rozpychały mu serce. Chciał być silny i pokazać, że on także jej nienawidzi. Jednak nie potrafił. Łzy spłynęły mu po policzkach, kiedy uświadomił sobie, że chcąc nie chcąc, nie potrafi tak po prostu przestać ją kochać. Jego serce rozbiło się na miliony kawałeczków i dopiero wtedy dotarło do niego co zrobił, co zrobili. Chciał ją znienawidzić za to co zrobiła, ale nie mógł. Nie potrafił. Jedyne co był w stanie zrobić to szeptać raz po raz przeprosiny i modląc się by wróciła. Nie wyobrażał sobie siebie samego, bez niej. Prawda była taka: jego zawsze potrzebowało tej cząstki, brakowało Astrid Hofferson.
⭐️⭐️⭐️
Astrid od kilku dni nie wychodziła z domu. Zrezygnowała nawet z lotów, żeby przypadkiem nie natknąć się na Szanownego Wodza Berk. Codziennie starała znaleźć sobie jakieś zajęcie, byle o nim nie myśleć, jednak zwykle kończyło się tym, że ktoś musiał wymienić drzwi. Nikt nie wchodził do sypialni dziewczyny, by przypadkiem nie natknąć się na jakiś lecący nóż, czy topór. Dlatego wszyscy trzymali się z daleka. Czkawka nie przyszedł ani razu, co z jednej strony denerwował dziewczynę, a z drugiej sprawiało, że czuła się szczęśliwa. I choć ciężko było jej się przyznać, ale tęskniła za nim. Trzy dni po tym jak po raz ostatni widziała wodza, wyglądała przez okno na wioskę. W oddali zauważyła śmiejącego się Sączysmarka, śmiejącego się razem z Aldis. Właśnie tego jej brakowało. Czkawka nie był tylko jej narzeczonym, ale był przede wszystkim jej najlepszym przyjacielem, i chcąc nie chcąc musiała to przyznać.
Wojowniczka usiadła na łóżku i wzięła do ręki prosty naszyjnik, który dostała przeszło dwa lata temu. Od Czkawki. Na zaręczyny. Doskonale pamiętała tamten dzień, tak jak i każdy kolejny. Zawsze przy niej był, a ona przy nim i nawet jeśli zdarzały się zgrzyty razem próbowali to naprawić. Teraz jednak nie wiedziała co ma zrobić. Chciała go przeprosić, ale po tym co zrobiła, co powiedziała, była niemal pewna, że on i tak jej nie wybaczy. Wyjrzała przez okno, w stronę jego domu. W chacie paliło się zapewne palenisko, rozświetlając trwający dookoła mrok. Dziewczyna zarzuciła na siebie ciepłe futro i skierowała się na zewnątrz. Czkawka mógł ją wyrzucić, mógł na nią nakrzyczeć, ale ona musiała spróbować.
Zapukała niepewnie do drzwi i czekała spokojnie aż ktoś poprosi ją, by weszła do środka. Kiedy usłyszała stukot, który z każdą chwilą stawał się coraz głośniejszy i zbliżał się w jej stronę, poczuła jak w piersi mocno łomocze jej serce. Nie chciała się jednak wycofywać. Drzwi otworzyły się, a w progu stanął Czkawka. Ze zdziwieniem spojrzał na stojącą przed nim dziewczynę. Astrid zauważyła, że w ciągu tygodnia bardzo się zmienił. Wyglądał na bardzo zmęczonego i zaniedbanego, o czym świadczył między innymi kilkudniowy zarost.
— Mogę wejść? — zapytała cicho, a Czkawka po krótki namyśle przepuścił ją w drzwiach. Następnie zamknął za nią drzwi i spojrzał w jej stronę. Astrid nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Coś kazało jej tutaj przyjść, ale najchętniej uciekałaby teraz jak najdalej stąd. Chciała by się ukryć przed tym świdrującym wzrokiem chłopaka.
— Po co tu przyszłaś? — warknął cicho, czując nagłą narastającą złość. Mimo że bardzo za nią tęsknił to nie zamierzał od razu rzucić jej się w ramiona.
— Chcę cię przeprosić, Czkawka. Tylko tyle. Jeśli nie życzysz sobie mnie widzieć to po prostu wyjdę — powiedziała cicho, niepewnie. To była jej wina. To wszystko. Doskonale zdawała sobie z tego sprawę, ale chciała uratować sytuację. Pragnęła tego tak bardzo, że bała się jego odnowy. Wiedziała jednak, że nie może go do niczego zmusić. Patrząc na niego, czuła, że do oczy nagle napływają jej łzy. — Proszę powiedz coś.
— Co mam ci powiedzieć? Zawiodłem się na tobie Astrid. Tak strasznie zabolał mnie ten widok. Byłaś taka szczęśliwa. Siedziałaś mu na kolanach, tak jak nieraz ze mną. Uśmiechałaś się i pozwalałaś się całować. Do tamtej pory myślałem, że jestem jedyny. Niezastąpiony. Widocznie bardzo się pomyliłem — wyszeptał, nawet na nią nie patrząc. Jego też to bolało. Szczerbatek postanowił nie wtrącać się w rozmowę i tylko obserwował parę z kąta pomieszczenia. Jego smutne oczy patrzyły raz na jeźdźca, raz na dziewczynę. Nie był jednak w stanie poprawić relacji między nimi. Sami musieli to uczynić.
— To nie tak jak myślisz Czkawka. Ja... ja... nie wiem co się ze mną działo. Chciałam o tobie zapomnieć. Była tak strasznie zła na ciebie, za tą niepotrzebną kłótnię. Chyba myślałam, że alkohol mi pomoże, ale teraz już wiem, że wszystko zniszczył — odparła cicho, spuszczając wzrok na swoje stopy.
— Astrid ja-
— Czekaj. Wiem, że możesz mi tego nie wybaczyć, że możesz nie chcieć mieć ze mną nic wspólnego i to rozumiem. Po prostu chcę, żebyś był szczęśliwy. Jeśli nie przy mnie, to przy dziewczynie, która będzie wyrozumiała i da ci to, czego ja nie potrafiłam. Nie chcę, żebyś był ze mną z litości, czy po to, bym czuła się dobrze. Strasznie żałuję, że zrobiłam, co zrobiłam i gdybym mogła cofnąć czas to... — przerwała, kiedy podszedł do niej z powiekami wypełnionymi łzami. Położył dłoń na jej policzku, kciukiem ocierając słone krople. Uśmiechnął się lekko.
— Już ci wybaczyłem — wyszeptał. — Już dawno ci wybaczyłem.
— Czkawka ja... tak strasznie cię przepraszam — wyszlochała. Szatyn nie myśląc wiele przyciągnął ją do siebie, zamykając w ciepłych ramionach.
— Ciiii — szepnął, przytulając ją mocno do siebie i gładząc delikatnie jej włosy. — Też cię przepraszam. Obiecałem, że nigdy cię nie zostawię, że zawsze będę przy tobie. Nie zamierzam z ciebie rezygnować, bo popełniłaś błąd. Ja popełniam ich codziennie dosyć sporo. Każdy czasami upada, Astrid. A Czkawka bez Astrid nie istnieje. — Powiedział, odsuwając ją od siebie, by popatrzeć jej w oczy. Założył jej włosy za ucho, uśmiechając się delikatnie. — Bardzo cie kocham, Astrid Hofferson. — Dodał całkiem szczerze i pochylił się by ja pocałować. Złączyli usta, czując rozpychającą ich od środka siłę i niezwykłe ciepło. Blondynka uśmiechnęła się lekko, naprawdę wierząc, że teraz wszystko wróci do normy.
— A ja kocham ciebie Czkawko Haddocku. Na zawsze — wyszeptała mu do ucha, ponownie wtulając się w jego opiekuńcze ramiona, w których cały ból i strach dziwnie znikał, a miłość aż rozpychała serce...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro