Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dziękuję, za wszystko

Czkawka wszedł do domu swojej dziewczyny z duszą na ramieniu. W dłoniach trzymał mały bukiet polnych kwiatów, dokładnie taki, jak zawsze. Na jego ustach nie widniał jednak uśmiech, który tak często można było dostrzec na jego twarzy. Zobaczył ukochaną w maleńkiej kuchni. W życiu, by się nie spodziewał, że to tam ją zastanie - Astrid zapuszczała się tam naprawdę w ostateczności, dlatego nieco zdziwił go ten widok. Podszedł do niej jednak ze spuszczoną głową.

Astrid natomiast, słysząc jego kroki za sobą, odwróciła się momentalnie. Jej twarz była całkowitym przeciwieństwem twarzy chłopaka. Promieniowała uśmiechem.

— Już jesteś. Szybko. Nie zdążyłam się jeszcze uszykować. Myślałam, że w wiosce zejdzie ci dłużej, ale poczekasz prawda? — zapytała, ale nie dała mu szansy na odpowiedź. — Gdzie lecimy?

— Astrid, posłuchaj... — zaczął cicho. Dziewczyna zatrzymała się nagle i popatrzyła na niego ze zdziwieniem.

— Co jest?

— Możemy to przełożyć? Wiem, że obiecałem, ale...

— Nie, w porządku — odpowiedziała szybko, choć w głębi serca poczuła zawód. Jej oczy naraz przygasły.

— Mama chciała gdzieś ze mną lecieć. Ostatnie tygodnie były ciężkie, sama rozumiesz. — Powiedział, czując jak pod powiekami naraz zbierają mu się łzy. Astrid podeszła do niego bliżej i złożyła delikatny pocałunek na jego ustach. Zdziwił się nieco na ten gest, jednak poddał się mu bez sprzeciwu, pozwalając sobie przy tym objąć dziewczynę w talii.

— Dziękuję ci kochanie, za wszystko. Jesteś niesamowita — wyszeptał, naprawdę tak myśląc.

Jeszcze miesiąc temu myślał, że nie poda, że nie da sobie rady. Z obowiązkami, z osadą, z ciągle wracającą przeszłością. Ale Astrid go nie zostawiła. Ilekroć potrzebował pomocy, zjawiała się nagle i bez słowa wykonywała za niego pracę, pocieszała go, czy po prostu siedziała bez słów na krańcu jego łóżka, trzymając dłoń na jego ramieniu. Była przy nim. Przytulała go, kiedy budził się z krzykiem w nocy i ponownie pomagała mu zasypiać.

Nie zostawiła go w najtrudniejszych dla niego chwilach.

Nie pozwoliła mu się poddać.

Nie przestała go kochać.

— Nic wielkiego — odparła tylko, przytulając się do niego. Czkawka w odpowiedzi objął ją ciaśniej.

— Na pewno nie masz nic przeciwko? Wiem, że ciężko mnie ostatnio złapać.

— Leć z mamą, a mną się nie przejmuj. Znajdę sobie jakieś zajęcie.

— Wynagrodzę ci to — cmoknął ją jeszcze na pożegnanie, podarował kwiaty, o których zupełnie zapomniał, gdy tylko ją zobaczył, a następnie wyszedł z domu, trochę podbudowany.

Valka dołączyła do niego na zachodnim klifie, gdzie oboje postanowili się spotkać. On musiał wcześniej porozmawiać z Astrid, ona miała coś załatwić w twierdzy. Jednak chcieli razem spędzić popołudnie.

— Znasz jakieś przyjemne miejsce? — zapytała, kiedy oboje siedzieli już na swoich smokach. Czkawka uśmiechnął się krótko, po czym skinął głową. — Więc prowadź.

Lecieli nad oceanem już od kilku minut, nie wiedząc za bardzo od czego zacząć rozmowę. Czkawka kilkakrotnie spoglądał w stronę matki, w nadziei, że to ona powie coś jako pierwsza. Za każdym razem patrzyła jednak przed siebie, jakby chciała zapamiętać drogę, która ją prowadził. Czkawka czuł ciężką atmosferę pomiędzy nimi, ale zaraz usprawiedliwiał ją długa rozłąką, która oddaliła go od kobiety. Dopiero minął miesiąc odkąd znów mógł ją zobaczyć. Teraz jednak, gdyby ponownie odeszła mógłby nie dać sobie rady. Miał na razie dosyć tracenia bliskich dla niego osób.

Westchnął głośno, zwracając tym samym jej uwagę. Zrobił to całkiem nieumyślnie, nie miał zamiaru przerywać błogiej ciszy. Valka popatrzyła jednak na niego i uśmiechnęła się miło.

— Astrid nie miała wyrzutów, że w ostatniej chwili cię porwałam? — zapytała, zbliżając się do Szczerbatka. Czkawka zaśmiał się cicho i pokręcił przecząco głową.

— To może trochę dziwne, ale nie. Nie miała. — Odpowiedział grzecznie. Przypomniał sobie nagle jej oczy, które w jednej chwili straciły swój blask. Powiedziała, że nic nie szkodzi, ale niemal poczuł jej ból. Nie znosił jej ranić. Tak wiele dla niego poświeciła. Od razu obiecał sobie, że nawet jeśli będzie później odrobić kilka godzin to zaraz po powrocie pójdzie do niej. Musiał jej to jakoś wynagrodzić.

— Jest bardzo fajna — zagaiła kobieta, patrząc na reakcję syna. Czkawka uśmiechnął się lekko.

— Astrid jest cudowna — odpowiedział i skierował Szczerbatka w stronę jednej z wysp, które dostrzegli na horyzoncie.

— Długo się znacie?

— Całe życie. No chyba, że pytasz o to, kiedy zaczęła mnie akceptować. To wtedy trochę mniej. — Zaśmiał się, przypominając sobie jak kiedyś, gdy byli jeszcze dziećmi podkochiwał się w tej walecznej dziewczynie. Wojowniczka zawsze gościła w jego sercu. Trzeba było jednak czasu, by i Czkawka stał się dla niej równie ważny.

— Wiesz, wyglądacie na całkiem fajną parę — skomentowała.

— Dziękuję, aczkolwiek to zasługa głównie tej drugiej osoby. Astrid potrafi trzymać te relację naprawdę mocno. Nieraz mi to udowadniała. I nie owija w bawełnę, kiedy coś jej nie pasuje — odparł szczerze, przypominając sobie sytuację, kiedy niemal z nim zerwała. Uśmiechnął się jednak na myśl, że długo bez niego nie wytrzymała. Teraz mógł obrócić tamte chwile w żart, jednak wtedy nie było mu do śmiechu. Wygarnęła mu wszystko i oddała prezent zaręczynowy, a on czuł się jakby ziemia nagle usunęła mu się spod nóg.

— Długo ze sobą chodzicie? — zadała kolejne pytanie, którego jednak Czkawka się spodziewał.

— Rok — powiedział, po czym zniżył lot, by wylądować na niewielkiej wysepce. Valka poszła w jego ślady i już chwilę później mogli zachwycać się niezwykłym pięknem. Usiedli przy niewielkim jeziorku ze słodka wodą. Smoki skorzystały z okazji i napoiły się, by następnie zająć się zabawą.

— A co twój ojciec na ten związek? I jak rodzice Astrid? — zadała kolejne pytanie. Czkawka zastanowił się przez chwilę.

— Tata przyjął tę wiadomość bardzo entuzjastycznie — powiedział, przypominając sobie reakcję mężczyzny na wieść, że jego własny syn związał się z dziewczyną i to nie z byle jaką. — Rodzice Astrid... cóż... zachwyceni to oni nie byli. Spodziewaliśmy się tego, więc nie był to natychmiastowy szok. Nie podzielali zdania taty. Astrid wiedziała, że tak będzie, nawet nie chciała im mówić, ale nalegałem. Odkąd wróciliśmy z Końca Świata chyba powoli do tego przywykli, ale szło opornie.

— Hoffersonowie zawsze tacy byli — wyjaśniła Valka, patrząc na syna. Teraz liczył, że dowie się czegoś od niej, z jej przeszłości, której nigdy nie poznał. Z ojcem nie rozmawiali na takie tematy. Czkawka nigdy go nie zapytał jak ten poznał kobietę swojego życia, nie wiedział też czy pozostali członkowie jego rodziny żyją.

— Nie przepadałaś za nimi? — podpytał, chcąc by rozwinęła myśl.

— Bjorn Hofferson, ojciec Astrid, był nawet do zniesienia. Kolegowaliśmy się jako dzieci, mnóstwo czasu spędzaliśmy razem. Tak jak wszyscy nienawidził smoków, jednak był jednym z tych chłopców, którzy potrafili się świetnie ze wszystkimi dogadywać, a jednocześnie nikogo nie ranić. O twoim ojcu z początku bym tego nie powiedziała. Chociaż nie mogę też go wszystkim obarczać, to jednak niekiedy nie zgadzałam się z jego postępowaniem. Na przykład wtedy, gdy na Berk pojawiła się Helia Lindberg, matka Astrid. Przewróciła wszystko do góry nogami i nagle całe moje życie zmieniło się diametralnie. Bjorn i pozostali woleli jej towarzystwo, bo była nieustraszoną wojowniczką. — Czkawka uśmiechnął się, przypominając sobie swoją ukochaną dziewczynę. Jednocześnie była tak bardzo podobna do swojej matki i tak różna— Od zawsze za nią nie przepadałam, ale musiałam ja znosić. Przystawiała się także do twojego ojca, ale on nie był nią zainteresowany...

— Bo już dawno był zakochany w tobie — dokończył za nią Czkawka. Valka uśmiechnęła się do syna, a on odwzajemnił ten gest.

— Stoick był moim jedynym przyjacielem. Kiedy wszyscy wyśmiewali mnie po kątach był jedyną osobą, która była na tyle odważna, by stanąć w mojej obronie. Nigdy nie przejmował się reakcja otaczających go ludzi. Zawsze mówił, że jestem dla niego najważniejsza i ilekroć będę potrzebowała pomocy, to mogę na niego liczyć. Był wszystkim czego potrzebowałam, by czuć się szczęśliwa.

— Na Berk czuję się dziwnie bez niego. Jakoś nigdy... nigdy nie myślałem o tym, że któregoś dnia mogę go bezpowrotnie stracić — wyszeptał Czkawka, czując jak po policzkach spływają mu pojedyncze łzy. Valka objęła go, pozwalając mu przytulić się i wypłakać. Chłopak jednak tylko na moment przyjął to zaproszenie. Po chwili wyprostował się jednak i z ciężkim sercem otarł policzki. „Jesteś silny. Nigdy o tym nie zapominaj" - słyszał w głowie słowa Astrid za każdym razem, gdy tylko jakaś słabość ciągnęła go w dół. „Łzy czynią cię prawdziwym. Czynią cię człowiekiem." - Jej szept zawładnął jego myślami.

— On wciąż przy nas jest, Czkawka. — Powiedziała cicho Valka, po czym uśmiechnęła się przez łzy.

— Zawsze — poparł ją.

Wracali na Berk w dobrych humorach. Śmiali się sami z siebie, wspominając dawne czasy.

— A ta wyspa, na której mieszkaliście?

— Koniec Świata? — dopytał Czkawka, jak gdyby było ich kilka. Valka skinęła głową. — Stare ruiny. Astrid kiedyś często się tam zapuszczała. Ja nie byłem tam odkąd na dobre przenieśliśmy się na Berk. Jakoś ciężko było mi znowu dotknąć tamtej rzeczywistości. Byliśmy wolni, walczyliśmy z łowcami, mieliśmy mnóstwo przygód. Gdy wróciliśmy na Berk każdy z nas objął jakieś stanowisko. Śledzik zajął się księgami i pomagał Gothi, Sączysmark obiecał szkolić nowych rekrutów, bliźniaki musiały przystopować z wysadzaniem czego popadnie. Razem z Astrid początkowo nie podpasowaliśmy się tym nowym „zasadom", ale wkrótce ona wstąpiła do Straży Berk i zajęła się patrolami. Tata chciał żebym został dobrym wodzem, więc organizował mi lekcje, z którym często uciekałem. Odkrywaliśmy razem ze Szczerbatkiem nowe lądy. Czasem dołączała do nas Astrid z Wichurą. Uwielbiałem to. — Rozmarzył się na moment, przypominając sobie te wszystkie lądy, na którym spędzał z Astrid miłe chwile. Razem rysowali mapę, opisywali smoki, razem odkrywali świat. Razem odkrywali samych siebie.

— Nie nudziliście się ani przez chwilę — stwierdziła. Czkawka zarumienił się na moment.

— Z nimi nigdy się nie nudziłem — odparł, mając na myśli nie tylko Szczerbatka czy Astrid, ale i wszystkich pozostałych przyjaciół, bez których tak naprawdę wiele by nie zdziałał. Byli dla niego bardzo ważni i kształtowali jego życie.

— A wracając do Astrid... Planowaliście ślub? — zapytała Valka, uśmiechając się znacząco. Czkawka speszył się nieco tym pytaniem.

— Nie było jakoś okazji. To znaczy oczywiście, że chcę się z nią ożenić. Kocham ją ponad wszystko, ale... Na razie za dużo tego wszystkiego. Sama powiedziała, że nie ma pośpiechu i, że rozumie moją decyzję. Zaplanujemy wszystko, kiedy tylko będziemy gotowi — powiedział.

— No tak. Wyspa wymaga teraz całkowitej uwagi.

— Właśnie. Na razie nic innego nie zaprząta moich myśli.


***


Sączysmark usunął już znaczną część zniszczeń w porcie. Z uśmiechem obserwował dalsze naprawy. To Czkawka zlecił mu tę pracę: pomoc w porcie. Brunet zeskoczył wreszcie z Hakokła i wziął się do pracy. W międzyczasie, kiedy zbijał część pomostu, zauważył idącą w jego stronę Astrid. Wyprostował się, kiedy podeszła bliżej i przywitał krótko.

— Co sprowadza drogą dziewczynę wodza w te jakże niedopracowane progi? — zapytał z szerokim uśmiechem. Astrid przewróciła jedynie oczami, poprawiając opadającą jej na oczy grzywkę.

— Szukam jakiegoś zajęcia — odparła i chwyciła w dłoń młotek, którym chwilę wcześniej Sączysmark wbijał gwoździe.

— Nie sądzę, żebyś się tu nadawała. I tak straszny tu kocioł. A ty nie miałaś czasami lecieć gdzieś z Czkawką? — zapytał, ale nagle stracił zainteresowanie nią i krzyknął: — Gustaw! Weź się wreszcie do roboty!

— No miałam — westchnęła, kiedy znów do niej wrócił.

— I? Wystawił cię?

— Poleciał z Valką — powiedziała cicho.

— Ooo... czyżby ktoś był tutaj nieco zazdrosny?

— Wcale nie. Cieszę się, że Czkawka spędza czas z mamą, tylko... po prostu... — zaczęła się plątać, nie wiedząc co powiedzieć.

— Jest ci przykro, że cię olał? — zgadywał Sączysmark.

— Coś w ten deseń — odparła, po czym westchnęła i skrzyżowała ramiona. — Tęsknię za nim — zwierzyła mu się. Trochę zdziwiło to go wyznanie, ale nie wyśmiał jej. Popatrzył tylko na nią i z powagą odparł:

— Jak każdy z nas. Odkąd został wodzem to przybyło mu obowiązków, ale i tak nieźle sobie radzi. — Astrid myślała, że się przesłyszała. Takie słowa, i to od Smarka? Chyba nigdy go nie doceniała. — Między innymi dlatego, że ma mnie i moją nieocenioną pomoc. — I tu poczuła się jak dawniej. Uśmiechnęła się szeroko do Sączysmarka i nagle wpadła na wspaniały pomysł.

— Jesteś genialny! — krzyknęła i przytuliła go krótko, by następnie w podskokach pognać do domu. Sączysmark popatrzył na nią jak na wariatkę, ale uśmiechnął się tylko krótko i wrócił do przerwanej pracy.


***


Czkawka wszedł razem z Valką do chaty, od progu czując zapachy, rozchodzące się po całym domu. Zdziwiło go nieco to doświadczenie, ale kiedy znalazł się w kuchni, widok, który zastał rozwiał wszelkie pytania dotyczące źródła tego zapachu. Ujrzał bowiem Astrid kręcącą się przy garach.

— Coś się stało? — zapytał, nie mogąc uwierzyć własnym oczom.

— Nie, chciałam po prostu was trochę wyręczyć. Nie mogłam znaleźć żadnego ciekawego zajęcia, więc postanowiłam przyrządzić wam kolację — odparła. Valka już chciała spróbować ugotowanej przez dziewczynę zupy, kiedy Czkawka chwycił jej łyżkę i szybko pokręcił głową.

— Nie chcesz tego próbować — powiedział szybko i złapał Astrid w talii, by nie zostać zdzielonym patelnią, która leżała nieopodal.

— Nie wierzysz w mój talent kulinarny, skarbie.

— Jak we wszystko wierzę, to do tego nie mam jakoś przekonania.

— No dzięki — odparła, bynajmniej się nie obrażając. — Ale przynajmniej spróbuj.

— Ja chyba podziękuję jednak — powiedział Czkawka i odsunął się na dwa metry od dziewczyny. Ta jednak nie przyjmowała żadnych wymówek i wepchnęła mu łyżkę do ust. Przełknął szybko zupę, czując na języku ostrą przyprawę. Doskoczył szybko po wody i wziął spory łyk.

— Czym ty to kobieto doprawiłaś? — zakaszlał, czując ciągłe pieczenie w przełyku.

— Dostałam je od Śledzika. Ale może faktycznie trochę przesadziłam. Nie pamiętam proporcji, które podał — odparła usprawiedliwiając się. Valka zaśmiała się tylko. Sama nie była znakomitą kucharką, jednak sytuacja bardzo ją rozbawiła.

— W każdym razie dziękuję za wspaniałe doznanie — zaśmiał się, na co Astrid uderzyła go w bok.

— Dobra, to ja może odgrzeję wczorajszy gulasz od Pyskacza, a wy idźcie nakarmić smoki, co? — zaproponowała Valka, młodzi od razu na to przystali.


***


— Jak było z mamą? — zapytała Astrid, kiedy oboje usiedli przed domem, patrząc na chłopaka. Siedzieli w jego pokoju na poddaszu. Valka poleciała jeszcze z Chmuroskokiem w sobie wiadomym kierunku, zostawiając Czkawkę z Astrid.

— Całkiem fajnie. Ale następnym razem lecę z tobą — powiedział, obejmując ukochaną w talii. Dziewczyna nie miała nic przeciwko. Oparła się o tors ukochanego i przymknęła oczy.

— Na Koniec Świata? — spytała cicho, czując jak zmęczenie zaczyna przejmować nad nią kontrolę.

— Lub jeszcze dalej, skarbie. Gdzie tylko będziesz chciała — odparł, cmokając ją w skroń. Astrid uśmiechnęła się delikatnie.

— Okej. Trzymam cię za słowo. — Powiedziała, budząc się i siadając prosto. Wskazała na niego palcem.

— Okej. Już nie mogę się doczekać. — Wyszeptał jej do ucha, a następnie złączył jej usta ze swoimi w namiętnym pocałunku. „Obiecuję" - przeszło mu przez myśl. Nie zamierzał jej zaniedbywać. Tak wiele jej zawdzięczał. Była całym jego światem. Nigdy nie chciał o tym zapominać. 

Długo mnie nie było, ale jak na razie powróciłam :) Mam nadzieję, że os Wam się podobał. Następny może pod koniec tygodnia :)  

Gab 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro