Rozdział 15
Z samego rana Ryana obudziły promienie słoneczne. Miał dzisiaj wolne więc przeciągnął się i obrócił w stronę ukochanego wtulając się w jego plecy. Zamruczał cicho.
-Dzień dobry, słoneczko - Mruknął sennie. Oczy miał zamknięte gdy zaczął dźgać go delikatnie nosem za uchem. Kruczo-czarno włosy zaczął się powoli wybudzać na te delikatne zabiegi ale ręka w bokserkach zajmująca się jego porannym problemem bardzo szybko go rozbudziła. Wygiął się kawałek do tyłu ręką sięgając do twarzy Ryana. Chwilę przesuwał palcami aż znalazł usta w które się wcałował.
-Dzień dobry - Odpowiedział. Oczy wciąż zamknięte, nie żeby robiło mu to jakąkolwiek różnice. I nagle Ryan mu zniknął, jego ręka jak i usta. - Gdzie jesteś? - Zapytał. Poczuł jak pierzyna się unosi ale nie dostał odpowiedzi. Ryan wychodził? Oh nie... Oh bardzo nie. Bardzo się pomylił i dowiedział się o tym w momencie, gdy jego bokserki zsunęły się kawałek niżej a ręka ponownie znalazła się na jego męskości.
-Jestem tuż przy tobie, najdroższy - Mruknął młodszy chłopak wysuwając język. Chciał sprawić swojemu mężczyźnie niespodziankę, więc już dawno pozbył się swoich spodni. Wsunął wpierw trzy palce do ust starannie je śliniąc by uzyskać choć trochę nawilżacza. Dopiero potem zaczął się rozciągać jednocześnie biorąc go w usta.
-Ryro... - Ciche stękniecie wydostało się z ust Uriego gdy poczuł ciasno owinięte wokół niego usta a Ryan ledwo powstrzymywał się by nie jęczeć na teraz już trzy palce w sobie. Musiał być cicho, że zaskoczyć ukochanego. Jakiś czas później, gdy uznał, że starczy, odsunął się. Stróżka śliny spłynęła na męskość Brendon. Na brak dotyku mężczyzna fuknął - Ry? Chyba mnie teraz nie zostawisz? - Musiał się upewnić powoli podnosząc się do siadu. Powstrzymała go ręka na piersi która z powrotem kazała mu się położyć. Ryan zagórował nad nim i dosiadł go okrakiem ponownie ujmując go u podstawy i powoli się na niego nabijając. Oboje jęknęli w tym samym momencie.
-Nigdy... nigdy cię nie zostawię... - Zapewnił Ross przyzwyczajając się do tego uczucia które tak bardzo uwielbiał. Zagryzł wargę w delikatnym uśmiechu zaczynając się ruszać. Duże dłonie wylądowały na jego biodrach pomagając mu.
-Ry... mój księżycu... tak bardzo... bardzo cię kocham... - Szepnął między jękami na co Ryan przyspieszył odpowiadając "ja ciebie też". Wytrzymali w tej pozycji może z dwie minuty, aż w końcu Urie mocno złapał chłopaka i obrócił ich tak, że to on teraz górował zaczynając pieprzyć ukochanego. Szybkie i mocne pchnięcia. Jedną ręką zapierał się o ramię łóżka a drugą o materac a szatyn pod nim trzymał swoje piękne łapki na jego ramionach jęcząc jego imię. Parę mocnych ruchów później Ryan doszedł bez dotyku zaciskając się mocno na mężczyźnie i ściskając jego ramiona. Zajęczał miaukliwie i przeciągle a kilka pchnięć później Brendon także doszedł. Ujeżdżał swój orgazm aż skończył i padł na chłopca będąc wciąż w nim.
-Wiesz... tę... tęskniłem za... za tobą. Przez... przez tą przerwę - Mruknął chłopak i oboje wiedzieli o co chodziło gdy mówił "przerwę". O czas śniegu w ich pięknym lecie. Urie jedynie zagryzł wargę mrucząc ciche "przepraszam". - Ale to nieważne, bo teraz już jest dobrze. Zejdź ze mnie, idziemy wziąć prysznic a potem zrobić śniadanie. Jestem tak cholernieee głodny - Wymarudził już po chwili czując się pustym.
-Nie przeklinaj. Masz zbyt piękne usta na to - Ross zaśmiał się cicho, zawstydzony i podniósł się powoli z łóżka sięgając po dłoń ukochanego którą ujął. Będzie się nim opiekować. Zajmować. Dadzą sobie radę. Powoli, razem wyszli z sypialni. Cały czas trzymając się za ręce Ryan prowadził Brendona przez ciemność. Będąc w łazience wprowadził go pod prysznic i potajemnie podsuwał mu na półce pod dłoń odpowiednie rzeczy. Nie chciał wszystkiego robić tak... jawnie. Wkładać mu szampon wprost do ręki i na głos mówić co to. Znał jego rutynę więc po kolei podsuwał mu szampon, płyn do ciała i całą resztę. A gdy wyszli podsunął mu świeży ręcznik oraz piankę do golenia i nowe golarki. I o mało nie zszedł na zawał z każdym pociągnięciem ostrzy po jego szczęce. Ale bogu dzięki, Brenny się nie skrzywdził. Chciał, żeby mężczyzna był samodzielny. Albo inaczej, żeby myślał, że tak jest. Żeby nie wiedział o tej pomocy młodszego chłopaka ale problem zaczął się przy szafie. Cóż.
-Ryan... jak mam się ubrać. Trzymam dwie koszule, chce ubrać czarną. Powiedz mi proszę, że któraś z nich jest takową - Mruknął a Ross spojrzał na niego z bólem serca. Nie miał pojęcia jak Brendon będzie się przebierać, zwłaszcza, że trzymał jedną koszule w kwiaty Rossa a jedną swoją, białą.
-Nie kotku, powiedz co chcesz ubrać a ja ci pomogę - Uśmiechnął się delikatnie.
***
Po ubraniu się, trafili do kuchni gdzie Brendon stwierdził, że zrobi im jajecznice. Wyłożył wszystkie składniki na stół, wszystko po kolei dotykając, wąchając i czasami dopytując Ryana. "To pomidor? Zjemy z pomidorem?" albo "Ry to nie szynka, co to?" i tym podobne. Chłopak cały czas mu pomagał, nawet z doborem miski. Gdy wszystko było już na stole rozbił jajka do miski a Ross potajemnie powyjmował resztki skorupek. Potem mężczyzna zaczął wymacywać przedmioty starając się znaleźć je na blacie i parę razy zdarzało się, że Ryan musiał mu coś podturlać albo podsunąć pod dłoń. Tak, by mężczyzna myślał, że sam to znalazł. Nie chciał go tym dobijać. Ale o dziwo, szło mu całkiem nieźle. Wszystko ładnie pokroił, wrzucił do miski i tylko parę kawałków mu wypadło. Potem wymieszał wszystko z jajkami, wyjął patelnie, wrzucił masło (prawie margaryne ale poznał po zapachu i halleluja(h) mu za to) i wszystko ładnie zaczął smażyć. Odliczał w myślach co chwilę grzebiąc łopatką w jedzeniu i gdy skońćzył, wyłączył gaz.
-Ry, jest dobrze? Nie przypaliłem? - Spytał a chłopak od razu odpowiedział "idealnie" nawet jeśli wyglądało na ciut suche. Wyłożył na dwa talerze i wstawił wodę na kawę. Zaczęli wspólnie jeść.
-Brenny, pojedziemy dzisiaj do okulisty, dobrze? I co powiesz na to, by twoi rodzice nas odwiedzili? - Spytał starając się tonem głosu ukazać, że się uśmiecha. Że jest pogodny. To było cholernie ciężkie.
-Jeśli tego chcesz. Dawno się z nimi nie widz... spotkałem - Poprawił się na chwilę zagryzając wargę. Dawno się z nimi nie widział. Cóż. Zajebisty dobór słów. Nagle na jego policzku pojawiła się dłoń na którą drgnął. Ryan delikatnie go pogłaskał i puścił wracając do jedzenia.
-Idealnie się ogoliłeś. Zrobiłeś nam śniadanie, widzisz? Dajemy radę. - Powiedział radośnie. Urie jedynie westchnął.
-Wiesz, musimy obgadać parę spraw. Wiesz, nie wpuszczą mnie teraz raczej za kierownicę. Zostaliśmy bez kierowcy a z samochodem - Zauważył. Ross chwilę się zastanowił.
-Dzisiaj podwiezie nas Pete. Od jutra zapiszę się na kurs i zrobię prawko - Powiedział pewnie. Koniec kropka, ostatnie zdanie.
-Dobrze. Boże, będę mieć stracha wpuścić cię do mojej chavy
-Prowadziłeś ją naćpany i pijany, pamiętasz? Boże... to było lata temu - Oboje się zaśmiali. Hej, a gdyby tak marihuana leczni.. nie, raczej nie.
-Okej, to już mamy. A teraz... Ry. Jesteśmy zabezpieczeni finansowo na długo, ale nie na zawszę. Co prawda w razie czego są nasi rodzice, ale musimy coś zrobić. Zacznę szukać jakiejś pracy, ale musimy pomyśleć, gdzie mnie przyjmą. Nie mam kwalifikacji ani wzroku, świetnie. - Mruknął dość niechętnie. Ryan ponownie się zamyślił.
-Zespół. Mówiłeś, że na jakiś czas jesteśmy zabezpieczeni. Zobacz, Dallonowi się udało. Ma tych swoich... Brobecks? Chyba tak. My też damy radę. Spencer świetnie gra na perkusji, ja na gitarze i Jon także na gitarze. A z twoim śpiewem... Bren, będziemy sławni, zobaczysz! - Przy samej końcówce mówił cholernie podekscytowany. To mogło się udać!
-Ryro, proszę. Realia. Ty masz szkołę
-Nie. Rzucam ją. To mój ostatni rok studiów. Nie zrobię magisterki, po to mogę zawsze wrócić - Powiedział wzruszając ramionami i wywracając oczami.
-Wiesz, może i jestem ślepy ale znam cię na tyle, że wiem co robisz. Nie przewracaj na mnie oczami. Zjadłeś? Ja zjadłem. Powstawiam naczynia i jedziemy, co ty na to? O reszcie pogadamy później.
-Idealnie.
GUYS&GURLS W KOŃCU MAM POMYSŁ NA KOŃCÓWKĘ TEGO FF TAK CAŁKOWICIE. JEST ŁZAWA ALE NIE POWIEM CZY HAPPY END CZY NIE. I TERAZ NIE WIEM JAK PRZEJŚĆ Z PUNKTU A DO PUNKTU B ALE JA TO ZROBIĘ!
A teraz, opowiadajcie co u was <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro