⌘ Something's in the air right now
14 listopada 2038. Oddział Nowego Jerycha, Hart Plaza.
Ruch w centrum miasta nie wrócił jeszcze w całości do stanu sprzed demonstracji, całe Hart Plaza wciąż było otoczone wojskiem i policją, jednak teraz mieli oni zupełnie inne zadanie. Na terenie centrum zwrotów, w rozstawionych pośpiesznie namiotach prowadzono szpital polowy i rejestrację wszystkich defektów, które chciały rozpocząć nowe życie. Connor był przekonany, że sytuacja w Nowym Jerychu była tragiczna, jednak dopiero tutaj dociera do niego, z jak wielkim wyzwaniem musi zmierzyć się społeczeństwo. Przed głównym wejściem na teren, pomimo mrozu i padającego śniegu, i tak zebrała się spora grupa protestujących ludzi, dość jasno artykułujących swoje postulaty, by wszystkie androidy wysłać na śmietnik. Oddzielających ich kordon policji nie był zbyt liczny, ale wyraźnie miał całą sytuację pod kontrolą i gdy Connor zbliża się do wejścia, jeden z funkcjonariuszy prosi go wylegitymowanie się.
– Przepuść go, Steve. To akurat puszka z mojego posterunku. – Connor bez problemu rozpoznaje Gavina, który wyrzuca niedopałek papierosa w śnieg i zbliża się do nich. Drugi z policjantów przepuszcza androida, a Reed tylko uśmiecha się w swój klasyczny, kpiący sposób. – Co tu robisz? Hank spuścił cię ze smyczy i przyjechałeś zobaczyć, w jaki pierdolnik nas wpakowałeś?
– Nie, razem z porucznikiem jesteśmy w trakcie badania sprawy.
– Kolejny android morderca? – śmieje się pod nosem Reed. – Z całą pewnością protestujący by się bardzo ucieszyli, wiedząc, że mają kolejny argument, by was przetopić.
– Badamy sprawę zaginięcia...
– Tina mówiła, że to prawie na pewno morderstwo. Więc z waszej dwójki, jednak ufam bardziej jej. Kto by pomyślał, ty grzejesz dupę w willi jakiegoś bogatego dupka, a ja pilnuję jebanej demonstracji. Dodajesz mi tylko powodów, bym cię, kurwa, nie znosił.
– Nikt nie zabiegałem o twoją sympatię – odpowiada Connor, mają powoli dość tej dyskusji.
– Ta sprawa jest w ogóle powiązana z androidami?
– To sprawa zaginięcia Elijaha Kamskiego, który...
– Co, kurwa? – pyta nagle Gavin i sięga po telefon, by do kogoś zadzwonić. Jednak osoba z którą się kontaktuje, musi być niedostępna, bo detektyw błyskawicznie odsuwa komórkę od ucha i przeklina głośno kolejny raz. – Znaleźliście jakieś trupy?
– Nie rozumiem, dlaczego ta sprawa cię tak interesuje – odpowiada wymijająco. – Jeśli chcesz przedyskutować jej przebieg, powinieneś pozwolić mi iść zbadać trop, a najlepiej porozmawiać z porucznikiem Andersonem... – Gavin przez ułamek sekundy wygląda, jakby miał uderzyć Connora, ale pokrzykiwania ludzi za ich plecami nie ustają na sile. Więc nie chcąc prowokować demonstrantów, Reed zaciska tylko dłonie w pięści, spoglądając groźnie na androida.
– Zadałem ci jedno jebane pytanie, więc lepiej na nie odpowiedz.
– Jedyną ofiarą jest obecnie androidka, model RT...
– Kurwa – przeklina kolejny raz Reed, a Connor nabiera pewności, że tego słowa detektyw po prostu używa jak przecinka. Gavin zaciska dłoń na telefonie, a później spogląda jeszcze raz na androida. – No już, spierdalaj badać swój trop.
– Oczywiście, do zobaczenia – odpowiada i ma już odejść, ale zamiast tego uśmiecha się, spoglądając na mężczyznę przed sobą. Reed ma lekkiego siniaka pod okiem, po ich bójce na posterunku kilka dni temu, dlatego Connor unosi dłoń, dotykając swojego policzka. – Dobrze, że nie chowasz urazy, Gavin – rzuca kpiąco na odchodne i rusza w swoją stronę, nie przestając się uśmiechać.
Już na terenie centrum dostrzega, że się mylił i mimo wszystko panuje tu trochę mniejszy chaos niż w Nowym Jerychu, ale jest tu zdecydowanie o wiele więcej osób. Poza androidami Connor dostrzega też co najmniej kilkanaścioro młodych ludzi, którzy robią wszystko, co w swojej mocy, by jakoś pomóc najciężej uszkodzonym androidom. Detektyw przez chwilę zastanawia się, czy mógł któregoś z tych ludzi już spotkać w CyberLife, ale nawet jeśli tak było, to przecież on nie pamięta nic z wizyt w wieży na Belle Isle. Pokierowany przez jedną z androidek, kieruje się do namiotu w samym sercu obozu, gdzie odnajduje Josha, który właśnie prowadzi zebranie. Dlatego na razie staje z tyłu, czekając, aż pozostałe osoby oddalą się po krótkiej odprawie do swoich zajęć, a Josh w końcu podejdzie do niego z uśmiechem. W jego oczach Connor dostrzega to samo znajome zmęczenie, które widział u North, ale o wiele więcej entuzjazmu.
– Connor, co cię do mnie sprowadza? Jeśli przyjechałeś pomóc, to zdecydowanie nie odmówię. Odkąd Markus i Simon wyjechali do Waszyngtonu, wszystko jest na mojej głowie – mówi chłopak, opierając się o biurko za sobą i wskazuje Connorowi skrzynię po pustym sprzęcie CyberLife. Detektyw opiera się o nią i uśmiecha się przepraszająco. – Więc nie chodzi o pomoc? Wiedziałem.
– Nie, badamy sprawę zaginięcia Elijaha Kamskiego. North przysłała mnie do ciebie, podobno to ty będziesz mógł mi pomóc.
– Kamski zaginął? Och, domyślam się jakie uczucia musiała wzbudzić w North ta informacja – śmieje się Josh. – Mam nadzieję, że nie został zamordowany przez kogoś z naszych w ramach jakiejś dziwnej filozofii. Kto jak kto, ale Kamski mógł być dla nas potężnym sojusznikiem.
– Nie wydaje mi się, by Kamski miał stanąć twardo po którejkolwiek ze stron konfliktu...
Wypowiedź przerywa mu pojawienie się androida modelu MC500, który musi pilnie poinformować Josha o opóźniających się dostawach błękitnej krwi z magazynów CyberLife. Przyjaciel Connora przytakuje tylko lekko, obiecując się tym zająć i czeka, aż znów zostaną tylko we dwóch.
– Problem polega w tym, że jakiś bogaty dupek w garniturze nie wydaje od dwóch dni zgody na opróżnienie ich magazynów. Nie wiem, na co oni wciąż liczą. Na to, że wszystko wróci do normy? Że CyberLife dalej będzie nas produkować jak zabawki? – mówi gniewnie Josh. – Może jak znajdziesz Kamskiego, to namówisz go, by zrobił z tym porządek.
– Właściwie to chyba będę mógł wam pomóc – odpowiada Connor, a chłopak naprzeciwko niego, posyła mu pytające spojrzenie. – Jedna z osób z zarządu CyberLife właśnie składa zeznania na posterunku. Może będzie skora nam pomóc.
– Czemu składa je na posterunku, a nie w Waszyngtonie?
– W ostatnich latach nie miała żadnej władzy decyzyjnej...
– Więc teraz, gdy wszyscy wyżej postawieni od niej mężczyźni stają przed Trybunałem Stanu, władza spada magicznie w jej ręce? – śmieje się Josh i kręci głową. – Wiesz, ja nie jestem tak cyniczny i zimny jak North, by widzieć w tym wszystkim spisek, ale i tak wątpię, że uda ci się ją przekonać do pomocy.
– Zobaczymy. Trudno ją rozgryźć...
– Jak większość ludzi, nie można po prostu ich dotknąć, by poznać ich intencje. – Na chwilę zapada między nimi cisza, gdy komputer za plecami Josha wydaje cichy dźwięk. Chłopak spogląda przepraszająco na detektywa i przykłada dłoń do panelu sterującego, by przetworzyć otrzymane informacje i dopiero po piętnastu sekundach wraca wzrokiem do Connora. – Wybacz, naprawdę nie miałem spokojnych dwudziestu minut, odkąd ludzie zaatakowali Jerycho. Powiedz mi, jak mogę ci pomóc.
– Poszukuję androidki, Chloe, model RT600, która dziesiątego listopada uciekła z willi należącej do Elijaha Kamskiego, na Belle Isle – mówi Connor i wyciąga dłoń w stronę Josha, by podzielić się z nim zebranymi danymi. Jego przyjaciel pierwszy zrywa połączenie i przytakuje mu lekko, znów dotykając panelu przy swoim komputerze, a detektyw staje obok niego.
– RT600 to nie jest zbyt popularny model... i nie zadajemy pytań o życie przed wybudzeniem, jeśli ktoś nie chce się tym podzielić. Dodatkowo zaczęliśmy to katalogować dopiero po demonstracji, więc jeśli zginęła tu lub w Jerychu, to absolutnie nie będzie po niej żadnego namacalnego śladu. – Na ekranie komputera przelatują akta setek androidów, aż zatrzymują się na jednych. – Jednak jeśli mieszkała u Kamskiego... To może być ona... Przedstawiła się jako: Ava, jej wiedza medyczna jest nieprawdopodobna. Porównywalna jedynie z androidami pracującymi przed demonstracją w samym CyberLife. Małomówna, przeraźliwie boi się ludzi, zwłaszcza mężczyzn ale jest jedną z najbardziej zaradnych osób, jakie poznałem. Praktycznie prowadzi sama centrum medyczne w Midtown, wiesz, w nieczynnym sklepie.
– Tam ją znajdę? – pyta Connor, a Josh uśmiecha się do niego szeroko.
– Masz szczęście, bo za godzinę powinna się tu ze mną spotkać, mamy tutaj główne centrum dystrybucyjne wszystkich komponentów, które uda nam się pozyskać. I których jest coraz mniej, ale o tym już wspominałem. Więc ja pomogę tobie, a ty masz czas, by pomóc nam tutaj.
– Nie mam tyle czasu, Josh.
– A co? W taką pogodę chcesz przejechać przez centrum i dostać się do tamtej placówki? Nie wiedząc nawet, czy to na pewno ta dziewczyna, której szukasz? – pyta z uśmiechem, Josh. Connor wie, że jego przyjaciel ma rację, nawet jeśli dojedzie szybciej do Midtown, to pewnie nie zastanie już tam androidki, która będzie kierowała się do centrum. Wie, że Hank najpewniej zabije go osobiście, jeśli mu się nie odmelduje, ale woli zrobić to dopiero, gdy będzie miał dla niego jakieś konkrety. A wszystko podpowiada mu, że Ava, to jedna z androidek, które spotkał u Kamskiego.
– Dobrze, masz rację. Zostanę tutaj z wami, dopóki się z nią nie spotkam.
– Wspaniale, czy w takim razie mogę ci jeszcze w czymś pomóc? Szukasz jeszcze kogoś?
– Tak. Jest jeszcze jedna androidka.
– Model? Imię? – pyta Josh, nie odrywając dłoni od komputera, ale Connor kręci głową, wiedząc, że nie może podać żadnej z tych informacji. – Model unikatowy? To ciekawe, nie trafił nam się w bazie ani jeden taki. Poza Markusem oczywiście – dodaje z uśmiechem. – Więc pokaż mi ją, może chociaż ją gdzieś widziałem.
Connor znów wyciąga dłoń i dzieli się fragmentem wspomnień z Joshem, który ponownie zwywa połączenie bardzo szybko. Chłopak patrzy na detektywa, jak na idiotę, przez co ten czuje się bardzo nieswojo.
– Dlaczego nie porozmawiałeś o niej z North? – pyta szczerze zaskoczony. – To przecież, praktycznie rzecz biorąc, jej dziewczyna. Są jak papużki nierozłączki, odkąd tylko się poznały nad ranem po demonstracji.
– Pytałem o nią North, zaprzeczyła, że w ogóle ją zna – odpowiada Connor, a Josh otwiera oczy trochę szerzej. – Czułem, że mnie okłamała, ale nie miałem też jednocześnie najmniejszych powodów, by jej nie ufać.
– Cóż, North zawsze stoi najmocniej po swojej własnej stronie w każdym konflikcie. W związku z tym musi mieć jakiś bardzo dobry powód, by zataić przed policją informacje o Adzie.
– Ada?
– Tak, przedstawiła się takim imieniem. Nie widziałem jej wcześniej, ani w Jerychu, ani w ruinach kościoła w nocy, ani na samej demonstracji. Jednak Markus ją znał, tak samo ona i North sprawiały wrażenie, jakby znały się wcześniej, więc uznałem, że może po prostu w tym całym zamieszaniu gdzieś ją przeoczyłem, ale teraz mam pewność, że tak nie było. Musiała pojawić się u nas później.
– Nie mogło jej być z wami podczas demonstracji, ponieważ w tym czasie towarzyszyła naszej podejrzanej podczas wizyty w domu Kamskiego – mówi Connor, analizując jeszcze raz godziny wszystkich wydarzeń z tamtej listopadowej nocy. – Zaraz po tym, jak odjechała z podejrzaną spod willi, musiała dołączyć do was tutaj.
– Tak, jakby była tu z nami przez cały czas.
– Wspomniałeś, że ona i North się znały?
– Wspomniałem, że sprawiają takie wrażenie. Ona i Markus musieli znać się wcześniej, ale Ada nie jest zbyt blisko niego, nie nalegała na to, by pojechać z nimi do Waszyngtonu, choć miała taką możliwość – opowiada John, krzyżując dłonie na piersi i próbując poukładać sobie to wszystko. A przede wszystkim to, dlaczego North okłamała Connora. – Ada wolała zostać z North, zdecydowanie to podkreśliła, że tu jest bardziej potrzebna.
– Wiesz, gdzie mogę ją teraz znaleźć?
– Nie. Podzieliliśmy się miastem, North i Ada zajmują się Nowym Jerychem, Ferndale, obrzeżami miasta. Ja zajmuje się centrum, użeram się z demonstracjami przed wejściem i policją... bez obrazy, Connor. – Detektyw uśmiecha się tylko do niego, a Josh odpowiada mu tym samym. – Nie widziałem się z żadną z nich od dwóch dni. Gdybyś nie wspomniał, że North cię okłamała, to u niej proponowałbym ci szukać pomocy w kwestii Ady.
– Możesz spróbować się z nią skontaktować?
– Jasne, że mogę. Jednak wątpię, że mi odpowie, jest raczej podobnie towarzyska, jak sama North – mruczy pod nosem Josh i na chwilę milknie. – Nie odpowiada, żadna z nich. Markus mógłby też ci coś na jej temat powiedzieć, ale z nim będzie można połączyć się najwcześniej jutro.
– Wiem, już próbowałem.
Przerywa im pojawienie się kolejnego androida, ale ten widząc, że Josh jest zajęty, dość szybko się wycofuje, obiecując, że przyjdzie później. Connor ma poczucie, że zabiera przyjacielowi za dużo jego cennego czasu, ale nie może po prostu wyjść i pojechać do Nowego Jerycha, bo aż za dobrze wie, że nie znajdzie tam w tej chwili North. Androidka doskonale widziała, co robi, okłamując go, wysyłając w śnieżycy na drugi koniec miasta i plącząc mu tropy. Zrobiła to celowo i z pełną premedytacją.
– Czy Ada może mieć coś wspólnego z tym zaginięciem Kamskiego? – pyta, przerywając ciszę Josh, a Connor spogląda na niego i nie odpowiada od razu.
– To właśnie próbuję ustalić. Na razie nie mogę niczego wykluczyć, ale Ada może być jedną z ostatnich osób, poza naszą podejrzaną, które widziały Kamskiego przed jego zniknięciem.
– Dlaczego cię okłamała? – Josh zadaje to pytanie trochę w eter, bo Connor nie ma zamiaru mu na nie odpowiedzieć. Detektyw ma zbyt duże podejrzenia, że North okłamała go dlatego, że wie lepiej niż on, co wydarzyło się tamtego wieczora na Belle Isle. A co za tym idzie, Connor jeszcze pilniej niż RT600 powinien odnaleźć właśnie białowłosą androidkę noszącą imię Ada. – A może sam spróbuj się z nią skontaktować? Może dalekiemu kuzynowi odpowie prędzej, niż mnie.
– Słucham? – pyta zaskoczony Connor, a Josh uśmiecha się do niego pobłażliwie.
– Nie znasz jej modelu i numeru seryjnego, no tak. Jasne. Widać naprawdę ja dziś pomogę ci bardziej, niż się tego spodziewałeś – odpowiada, kręcąc głową. – Ada to model RK100, jej numer seryjny to: 1.
Connor cofa się o krok i opiera się o stojącą za nim pustą skrzynię. Jest przekonany, że gdyby jego organizm też napędzałby tlen, to teraz miałaby poważny problem ze złapaniem oddechu. Jest już dla niego jasne, czemu jego pojawienie się u Kamskiego sprawiło geniuszowi taką, niemal sadystyczną, radość. Wychodzi na to, że historia, jaką Elijah Kamski ma z modelami jego serii, wykracza mocno poza to, że stworzył on Markusa, jako prezent dla starszego malarza, którego obrazy wisiały w jego domu.
zień dobry! (a raczej dobranoc patrząc, że publikuje to w nocy).
Właśnie przeczytaliście jeden z moich ulubionych rozdziałów tego ff, które napisałam do tej pory. Oryginalna fabuła, oryginalną fabułą ale pisanie postaci kanonicznych to jest to.
Nie mogę się doczekać, aż poznacie lepiej mojego Gavina, Tinkę i całą resztę.
Tymczasem jak zawsze dajcie znać, co sądzicie!
Dzięki, Kons.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro