⌘ Something is off, I feel like prey, I feel like praying
14 listopada 2038. Detroit. Belle Isle.
Śnieg padał nieprzerwanie od prawie pięciu dni tak intensywnie, że w niektórych miejscach Detroit Connor jest zmuszony jechać dużo wolniej, niż by sobie tego życzył. Właściwie nawet nie wie, czy ma prawo prowadzić samodzielnie samochód bez obecności żadnego człowieka w nim, ale wychodzi z założenia, że policja ma teraz dużo więcej innych zmartwień na głowie. W końcu sam wie o tym najlepiej. A jeśli już zatrzymałby go jakiś patrol, to zawsze będzie mógł użyć odznaki, którą w końcu dostał od kapitana Fowlera.
Co oczywiście było poprzedzone bardzo głośnymi krzykami porucznika Andersona, który miał głęboko w dupie brak oficjalnych decyzji i chciał tylko, by Connor mógł pracować dalej w policji. Bo sam android nie widział dla siebie innej opcji.
Może jego miłość do bycia detektywem jest echem tego, co zostało mu zaprogramowane, ale gdy Hank kazał mu się poważnie zastanowić, czego chłopak w ogóle chce w życiu, to właśnie bycie policjantem pojawiło się u niego na pierwszym miejscu listy priorytetów.
A na następnym była dziwna, niewytłumaczalna dla niego potrzeba posiadania psa. I kolejną rzeczą, za którą mógł być wdzięczny Hankowi jest to, że na razie mógł zamieszkać u niego i Sumo.
Te kilka ostatnich dni pozwoliło Connorowi nauczyć się o sobie więcej, niż mógł tego kiedykolwiek podejrzewać. Nawet jeśli dalej nie rozumie połowy własnych emocji, które po przełamaniu programu zaczęły zalewać jego umysł.
I gdy parkuje pod willą Elijaha Kamskiego, trochę zaczyna żałować, że nie jest już tak opanowaną maszyną, jak wtedy, gdy byli tu po raz pierwszy. Teraz na widok eleganckiego, nowoczesnego budynku Connor czuje przede wszystkim niepokój i wstyd, wymieszany z wyrzutami sumienia, że o mały włos nie dał się całkowicie zmanipulować Kamskiemu. A jego zdenerwowanie nie koi nawet widok dwóch radiowozów i Tiny Chen, która macha do niego z drzwi wejściowych.
Android wysiada z samochodu i rusza w stronę policjantki, która uśmiecha się do niego szeroko i od razu zamyka za nimi drzwi.
– Powiem ci, że najbardziej wam zazdroszczę tego, że nie marzniecie – mówi Tina, przestępując z nogi na nogę. – Hank pożyczył ci auto? On musi naprawdę cię lubić, aż go nie poznaję. No i że został na posterunku...
– Porucznik prowadzi przesłuchanie podejrzanej.
– Dalej? Musi być wyjątkowo rozmowna.
– Tak, okazało się, że ona i Kamski mieli dość długą i burzliwą przeszłość – odpowiada Connor i rozgląda się po przedpokoju, w którym nie zmieniło się absolutnie nic od czasu, gdy był tu pięć dni temu. Żaden z przedmiotów nie został przesunięty nawet o milimetr. – Znaleźliście coś?
– Nie, ale technicy dalej pracują. No i właśnie sprawdzamy monitoring, więc możesz się rozejrzeć i w razie czego daj mi znać, jeśli coś znajdziesz.
Android przytakuje jej lekko, a Tina uśmiecha się do niego kolejny raz, zanim nie zniknie w korytarzu na prawo. Connor wie, że drugie drzwi w przedpokoju prowadzą do pomieszczenia z basenem, do którego na razie nie ma najmniejszej ochoty wejść, więc rusza w tym samym kierunku co Tina, tylko skręca do pierwszego otwartego pomieszczenia.
Nie jest specjalnie zaskoczony, że ogromny salon jest urządzony w dokładnie tak samej surowej nowoczesności, jak zapewne reszta domu. Przy panoramicznym oknie stoją dwa fotele z niewielkim stolikiem między nimi, na którym stoi szklanka z niedopitą whisky, którą, jak odkrywa po krótkiej analizie, pił sam Kamski. Connor skanuje resztę salonu, ale znajduje w niej tylko i wyłącznie odciski palców zaginionego geniusza. Nikogo więcej.
Z tego pokoju przechodzi do kuchni, w której nie ma już absolutnie żadnych śladów, wskazujących na to, że mieszkała tu żywa osoba. Krąży więc po kolejnych pokojach, które zachowane są w idealnym porządku i w których jedyne, co znajduje, to odciski palców samego Kamskiego.
Dopiero gdy trafia do jego sypialni, przystaje w pół kroku. Pokój jest ogromny. Dominuje w nim głównie szerokie łóżko zasłane starannie jedwabną, czarną pościelą, a jedną ze ścian zajmuje garderoba z przesuwnymi drzwiami i absolutnie nic, nie wzbudziłoby jego podejrzeń, gdyby nie toaletka stojąca przy oknie. Czarny prosty mebel wyglądał, jakby ktoś używał go jeszcze kilkanaście minut temu. Niezamknięta buteleczka perfum, niedoczytana książka odłożona grzbietem do góry, jakby ktoś miał zaraz do niej wrócić, i biała koszula nocna, przerzucona niedbale przez krzesełko przy niej. Connor analizuje ubranie, na którym pojawiają się ślady DNA, które mają co najmniej kilka lat, ale bez wątpienia należą do Amicii De Rivaux. Odciski podejrzanej, choć lekko wytarte, znajdują się też na wszystkich przedmiotach na toaletce i skrzydłach drzwi szafy. Detektyw podchodzi do nich i gdy je odsuwa, znajduje jeszcze więcej śladów obecności blondynki w tym domu. Część garderoby jest wypełniona taką ilością jej rzeczy, jakby kobieta nigdy się stąd nie wyprowadziła.
Prosto z sypialni przechodzi do łazienki, gdzie jego założenia układają się w idealną całość.
– To rzeczy podejrzanej? – pyta Tina, gdy Connor wraca do sypialni. Policjantka stoi przy otwartej części szafy, po czym zdejmuje jedną sukienką i gwiżdże cicho, zanim nie odłoży jej na miejsce. – Wygląda na to, że cokolwiek wam mówi panna De Rivaux na przesłuchaniu, to chyba nadal jest bardzo obecna w życiu Kamskiego.
– Nie – odpowiada android, a Chen spogląda na niego wyczekująco. – Nic nie wskazuje na to, że podejrzana tu mieszkała. W całym domu nie ma jej odcisków palców, ślady jej DNA nie widnieją na szklankach, sztućcach, brudnych ubraniach, czy dokumentach.
– Może reszta domu była posprzątana dokładniej?
– Nie. Wszystkie jej ślady są stare, sprzed prawie dziesięciu lat – mówi Connor, analizując jeszcze raz ślady na toaletce przy oknie. – Ona istnieje tylko i wyłącznie w tym pomieszczeniu... I to jako wspomnienie.
– Sugerujesz, że ona wyprowadziła się stąd dziesięć lat temu i nie zabrała żadnych rzeczy? – pyta Tina, spoglądając tęsknie na srebrną sukienkę z połyskującego materiału. – A on zatrzymał to wszystko... To strasznie niepokojące.
– Elijah Kamski jest niepokojącą osobą – mówi Connor, a policjantka przytakuje mu zdecydowanie, kolejny raz rozglądając się po sypialni. – Jak kwestia monitoringu?
– Chodź, przeanalizujesz go sam. – Tina idzie przodem w stronę niewielkiego pokoju koło biura. Connor pominął je celowo, widząc zgromadzonych w nim policjantów, a teraz Chen daje znać kolegom, by zrobili im miejsce, po czym sama siada na jednym z krzeseł. Android zajmuje miejsce obok niej i spogląda na kilkanaście monitorów przed sobą, na których znajduje się data dziewiątego listopada i godzina jedenasta. – Cofnęliśmy się aż do waszej wizyty u Kamskiego, bo wygląda na to, że poza De Rivaux jesteście ostatnimi osobami, które go widziały.
– Nikt nie przyjeżdżał, ani nie opuszczał domu przez ostatnie pięć dni?
– Monitoring twierdzi, że nikt poza podejrzaną – mówi Tina, po czymnagle uderza dłonią w stolik. – Androidka! Zapomniałam o tym, bo zazwyczaj nie braliśmy pod uwagę androidów w śledztwach. Przepraszam. Nie jestem nauczona... Przyzwyczajona do tego, żeby...
– Nic się nie stało – zapewnia ją Connor i dotyka panelu sterującego monitoringiem.
Connor analizuje nagranie w zaledwie kilka sekund. Od momentu, gdy on z Hankiem opuścili willę, nie działo się absolutnie nic, aż do popołudnia dziesiątego listopada. Koło piątej po południu drzwi garażu otworzyły się niespodziewanie i wybiegła przez nie jasnowłosa androidka. Detektyw bez problemu rozpoznał w niej jeden z modeli RT600, które spotkał podczas swojej poprzedniej wizyty w domu Kamskiego. Dziewczyna ewidentnie uciekła najszybciej, jak tylko mogła, aż zniknęła z pola widzenia kamery, jednak nawet z tego nagrania nie było trudno wywnioskować, że była przerażona.
Kilka godzin później pod willą zatrzymał się czarny samochód, który podobnie jak auto porucznika należał jeszcze do klasycznych modeli, które nie mają funkcji autopilota. Zza kierownicy wysiadła androidka o włosach tak jasnych, że niemal zlewały się one kolorem ze śniegiem leżącym na podjeździe. Amicia wysiadła z drugich drzwi i spojrzała na swoją towarzyszkę, zanim nie ruszyły do willi. Uwagę Connora dopiero teraz zwróciło to, że Amy nie poruszała się płynnie, tylko lekko utykała na prawą nogę, opierając się na długim czarnym parasolu. Androidka i De Rivaux opuściły willę kilka minut po pierwszej w nocy, a w drzwiach domu z całą pewnością mignęła postać Kamskiego, który odprowadził je wzrokiem do samochodu.
Dalej na monitoringu nie ma nic, nikt nie przyjeżdża, nikt nie pojawia się pod domem Kamskiego, aż do dzisiejszego poranka, gdy znów parkuje pod nim samochód podejrzanej. De Rivaux tym razem jest sama, wchodzi do willi bez problemu, a po sześciu minutach wychodzi na zewnątrz i dzwoni na policję.
– I powiedz mi, co masz – prosi Tina, a Connor podnosi się z krzesła. Sam do końca nie wie, z czego to wynika, ale dużo pewniej czuje się, gdy może krążyć lekko po pomieszczeniu, gdy mówi. Może bierze się to z tego, że zanim zyskał świadomość i kontrolę, jego ciało niemal cały czas było zmuszone do stania sztywno, czego Hank szczerze nie znosił.
– Gdy byliśmy tu z porucznikiem dziewiątego listopada w domu poza Kamskim przebywały trzy androidki. Wszystkie tego samego modelu RT600. I teraz nie ma żadnej, a to oznacza, że poza Kamskim zaginęły też dwie z nich, bo jedna uciekła.
– Jesteś w stanie ustalić jakiś jej numer seryjny, czy... bardziej szczegółowe dane, które umożliwią jej identyfikację? – pyta Chen, starając się być jak najbardziej subtelna, gdy kompletnie nie ma pojęcia, jak teraz powinna zachowywać się w stosunku do androidów. Dlatego robi to, co podpowiada jej serce i stara się wykazać wrażliwością.
– Nie, ale jeśli uciekła i nie miała dokąd się udać, to bardzo prawdopodobne, że mogła trafić do Jerycha. RT600 to model, który został zastąpiony przez serię ST200, więc może to zawęzi obszar poszukiwań.
– Czy skontaktujesz się z kimś z Jerycha w tej sprawie?
– Tak, jak tylko tu skończymy pojadę porozmawiać z North – mówi detektyw, a Tina jeszcze raz ogląda fragment nagrania, na którym androidka ucieka z willi.
– Dlaczego uciekła tylko jedna? Skoro były ich trzy.
– Tego dowiemy się chyba dopiero wtedy, gdy uda się ją zlokalizować. Wracając do nagrania. De Rivaux przyjechała do Kamskiego dwadzieścia cztery minuty po dziesiątej wieczorem, czyli dokładnie wtedy gdy Markus rozpoczął protest w centrum Detroit.
– Właśnie. Jak udało jej się ominąć wszystkie punkty kontrolne? Zwłaszcza, że za kierownicą siedziała androidka.
– Jest w zarządzie CyberLife i jechała na Belle Isle, więc to nie dziwne, że ją puścili. Bardziej zastanawia mnie to, że nie mogę ustalić modelu jej towarzyszki – mówi Connor, analizując jeszcze raz nagranie.
– Ona tworzyła te androidy, może stworzyła sobie unikat.
– Zapewne. Hank będzie musiał ją o nią spytać... – odpowiada android, ale w jego głosie na chwile brakuje pewności. Connor czuje się zawiedziony przez własne oprogramowanie, gdy nie może rozpoznać modelu androidki. Oraz przez to, że CyberLife jednak tworzyło androidy unikatowe, jak Markus, czy jasnowłosa kobieta na nagraniu. I że on nie dostąpił tego zaszczytu wyjątkowości. – De Rivaux i jej towarzyszka opuściły willę przed pierwszą, czyli już po przemowie Markusa.
– Zapewne przyjechała tu, by razem z Kamskim spojrzeć na upadek swojej firmy.
– Zapewne. – Tina przytakuje lekko i patrzy na nagranie, na którym De Rivaux i jej androidka opuszczają dom.
– Mam masę pytań. Po pierwsze: czy ta androida towarzyszącą podejrzanej jest wybudzona? Oglądała przemowę Markusa i co? Nic z niej nie rozumiała, bo dalej była tylko maszyną? Po drugie: to samo tyczy się androidek u Kamskiego. Po trzecie: jeśli założymy, że Kamski nie żyje, lub że został porwany to... kiedy? Bo z nagrania nie wynika, by opuszczał dom, czy ktoś mu pomógł go opuścić, a gdy podejrzana od niego wyjeżdżała, z całą pewnością był wciąż żywy. – Policjantka zasypuje go pytaniami, które Connor próbuje poukładać sobie w logiczną całość, mimo tego, że wie, że brakuje mu kluczowych informacji. – Po czwarte: czy nagranie na pewno jest autentyczne? Nikt przy nim nie majstrował?
– Nie. Co do ostatniego jestem pewien, że nikt go nie zmienił. To pierwsza rzecz, którą zrobiłem, sprawdziłem autentyczność.
– Powiem szczerze, dobrze cię mieć w ekipie. Z twoim najnowocześniejszym oprogramowaniem praca staje się o wiele łatwiejsza.
– Tak, ale nadal nie wiemy, co się stało z Kamskim.
– Może... może musimy znaleźć plany domu, ale przeskanować ściany? Wiesz, geniusze miliarderzy zazwyczaj mają jakieś ukryte przejścia i pokoje.
– To może pomóc – przyznaje Connor, a policjantka uśmiecha się do niego szeroko. – Tymczasem przejdę do garażu i sprawdzę jeszcze tam.
Detektyw zostawia oficer Chen, która próbuje ustalić, czy gdzieś w Archiwum Miejskim są może plany architektoniczne willi Kamskiego. Jednak jeśli czegoś Connor jest w tej chwili w stu procentach pewien, to tego, że założyciel CyberLife w życiu nie pozwoliłby sobie na to, by ktokolwiek miał dostęp do takich danych. W drodze do garażu wchodzi do pomieszczenia z basenem, gdzie cały jego niepokój atakuje go kompletnie z zaskoczenia. Android nie ma kompletnie pojęcia, jak ma zachować profesjonalizm, gdy stojąc tutaj, nad tą krwiście czerwoną wodą w basenie, a w uszach dzwoni mu tak wyraźnie echo głosu Kamskiego.
Dopiero po chwili powoli stery jego umysłu znów zaczyna przejmować chłodny rozsądek. Analiza wody w basenie nie przynosi mu żadnych danych, poza tym, że jest ona bardzo dokładnie filtrowana. Podchodzi więc do niewielkiej szafki przy oknie, gdzie Kamski trzymał broń, której teraz tam nie ma.
I to nie pierwsza zmiana w tym pomieszczeniu. Pod stopami nie ma też miękkiego białego dywanu, na którym pięć dni temu klęczała przed Connorem jasnowłosa androidka. To od razu daje mu do myślenia i skanuje podłogę, licząc, że znajdzie, choć kroplę krwi lub Tyrium. Nie ma tu jednak nic. Żadnego śladu, odcisku palców, DNA. Nic. Co wydaje mu się nad wyraz niemożliwe. Jest przekonany, że tu musiało się coś wydarzyć, a przecież nikt nie byłby w stanie wyczyścić miejsca ewentualnej zbrodni tak dokładnie, by on tego nie wykrył.
Nie ma jednak innego wyboru, niż opuścić w końcu to pomieszczenie, wiedząc, że nie znajdzie dowodów tam, gdzie ich nie ma. Więc rusza w końcu kolejnym korytarzem w stronę garażu, gdzie po drodze zauważa jeszcze jedne drzwi i gdy je skanuje, w końcu znajduje ślad. Dłoń ubrudzona Tyrium złapała za klamkę, więc on też wchodzi do środka i odtwarza wszystko, co tu się wydarzyło.
– Oficer Chen! – woła Tinę, która przybiega do niego w sekundę.
– Masz coś?
– Tak. Ślady niebieskiej krwi. Tyrium należące do androidki RT600, mam też jej numer seryjny.
– Ta, która uciekła, była ranna?
– Nie wiem, być może. Na pewno jedna z pozostałych ubrudziła się jej krwią, weszła tutaj się przebrać i umyć – tłumaczy Connor, wskazując na niewielki zlew w kącie pokoju i leżącą obok niego niebieską sukienkę. – Tyrium już wyparowało, ale na pewno na tym ubraniu są jego wyraźne plamy.
– Okej. Co dalej? Jesteś pewnie w stanie wyśledzić skąd tu przyszła?
Connor przytakuje jej i wychodzą z pokoju. Skanuje korytarz, gdy Chen woła techników na miejsce i dopiero ruszają za śladami androidki. Wchodzą do garażu, gdzie stoi nowoczesny sportowy samochód, a detektyw już po pierwszym skanie podłogi odkrywa na niej więcej niebieskiej krwi. Powoli rozgląda się coraz uważniej, chcąc mieć obraz całej sytuacji i powoli w jego głowie układa się retrospekcja wydarzeń.
– Były tu co najmniej dwie osoby, jedna z androidek została ranna. Rozprysk krwi sugeruje, że mogła być to rana postrzałowa, więc to nie mogła być ta, którą widzieliśmy na nagraniu. Tu jest za dużo Tyrium, by po takiej jego utracie mogła uciec – mówi Connor i dopiero teraz zauważa, że ślady prowadzą w stronę jednej ze ścian i dopiero gdy się do niej zbliża, dostrzega panel dotykowy. – Oficer Chen, miałaś rację. Ukryte drzwi.
– Nie wiem, czy powinno mnie to cieszyć, czy jeszcze bardziej niepokoić – odpowiada Tina i opiera się o ścianę obok Connora. Uśmiecha się do niego ciepło, dalej mając poczucie winy za ich pierwsze spotkanie, gdy nie zareagowała na zachowanie Gavina. Android dotyka dłonią panelu i dłuższą chwilę próbuje znaleźć obejście w programie szyfrującym, który ku jego zaskoczeniu nie jest aż tak skomplikowany, jak mógł się tego spodziewać po twórcy androidów.
– Chyba Kamski uważał, że nikt nie pojawi się w jego domu bez jego wiedzy – mówi na głos, a policjantka posyła mu pytające spojrzenie, na które odpowiedź znajduje, gdy drzwi się otwierają.
Do pracowni prowadzi zaledwie kilka schodków w dół. Pomieszczenie wygląda jak futurystyczny warsztat, który Connorowi przywodzi na myśl niektóre pomieszczenia badawcze w wieży CyberLife.
– Widać lubił zabierać pracę do domu – mruczy pod nosem Tina, rozglądając się niepewnie.
Gdy wchodzą trochę głębiej do warsztatu, Chen przeklina głośno i wycofuje się kilka kroków do tyłu. Detektyw nie ma wątpliwości, co tam znajdzie; widział ślady niebieskiej krwi już na schodach i na podłodze, dlatego nie jest zaskoczony, gdy znajdują ciało androidki Kamskiego. Jedna z Chloe leży na stole w głębi pomieszczenia, częściowo zakryta białym prześcieradłem. Gdy Connor zbliża się do niej, pierwszą rzeczą, którą widzi, jest rana postrzałowa w klatce piersiowej.
– Kula trafiła idealnie w pompę Tyrium, nie miała najmniejszych szans. Wyłączyła się w kilka sekund – mówi android, skanując wszystkie ślady na jej ciele. A Tina staje obok niego i też przygląda się dziewczynie. – Strzał był oddany z bliska, najpewniej w wyniku szarpaniny między nią, a napastnikiem. Kaliber i rodzaj broni pasują do tej, którą Kamski posiadał w domu.
– Sprawdziłeś już w bazie, czy posiadał broń? – pyta policjantka i uśmiecha się z podziwem. – Dobry ruch.
– Dzięki – odpowiada brunet, nie chcąc wchodzić w szczegóły, skąd wie, jaką broń Kamski trzymał przy basenie.
– Więc wynika z tego, że w garażu wywiązała się szarpanina, broń wystrzeliła i dziewczyna umarła na miejscu. Kto strzelał? Kamski? Inna z androidek? Ta, która uciekła?
– Nie wiem. Na broni są odciski palców Kamskiego, ale nie muszą one pochodzić z tamtego wieczora.
– Szkoda jej... Szkoda, że nie doczekała wolności – mruczy cicho pod nosem Tina, zanim nie położy Connorowi dłoni na ramieniu. – Pójdę po chłopaków, sprawdź tu wszystko, może jeszcze coś znajdziesz.
Detektyw przytakuje jej i jeszcze raz mierzy wzrokiem Chloe, dopiero teraz zdając sobie sprawę z tego, że dziewczyna ma na sobie trochę za duże ubrania, które wyglądają, jakby ukradła je Kamskiemu. Co oznacza, że planowała uciec razem ze swoją siostrą, a nie mogła tego zrobić w swojej krótkiej niebieskiej sukience w środku zimy.
I teraz Connor ma już pewność, że musi zrobić wszystko, by odnaleźć pozostałe Chloe.
Dobry wieczór.
Obiecywałam rozdział z perspektywy Connora i od tej pory możecie się spodziewać, że będą sie one pojawiać regualnie. Za mało tu było kryminału, musiałam coś zmienić, bo w pierwonej wersji miałam trochę inną wizję.
A tak będę mogła wprowadzić więcej postaci z gry (serduszko dla Tiny ❤️ )
Dajcie znać, czy nie macie jeszcze dość tego, że siostry Chloe zawsze u mnie marnie kończą.
Kons.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro