⌘ I'll be the actress starring in your bad dreams
14 listopada 2038. Posterunek Detroit Police.
Hank nie może się skontaktować z Connorem, co odrobinę go niepokoi, zwłaszcza że chłopak po opuszczeniu willi Kamskiego próbował się do niego dodzwonić co najmniej trzy razy. Dlatego teraz Anderson krąży po pokoju obok sali przesłuchań, czekając, aż Chris poda mu informację, kto nadzoruje śledztwo w domu na Belle Isle.
– Tina Chen – mówi młodszy policjant, obracając się do porucznika z uśmiechem. – Pisała do mnie piętnaście minut temu, że wraca na posterunek i pytała, czy kupić po drodze coś do jedzenia. Myślałem, że jest na zwykłym, regularnym patrolu.
– Połącz mnie z nią – prosi Hank i sięga po telefon, a w słuchawce odzywa się głos młodej policjantki.
– Dzień dobry, poruczniku. Mam ci kupić coś do jedzenia?
– Tak, to też, ale najpierw powiedz mi, gdzie, do cholery, podziewa się Connor?
– W Nowym Jerychu, pojechał tam prosto z domu Kamskiego. Znaleźliśmy martwą androidkę, a monitoring zarejestrował, że druga z nich uciekła tuż przed demonstracją Markusa. Więc Connor pojechał do Jerycha, żeby ją odnaleźć i dowiedzieć się, co się stało – mówi Chen, a w słuchawce Hank słyszy też odgłosy mijających ją samochodów. – Za pół godziny będę na posterunku, to przedstawię wszystkie szczegóły.
– Dobrze, młoda. Pojechałaś po ten makaron, co zawsze?
– Dokładnie. Ostry Pad Thai z kurczakiem?
– Tak i weź jeden ten łagodny, co ty zawsze jesz. Nasza podejrzana na pewno też zgłodniała, a nie wydaje mi się, żebyśmy zbliżali się do jakichś konkretów.
– Connor szuka też tej androidki, która z nią była. Nie mógł ustalić jej modelu, co chyba go trochę zaniepokoiło – dodaje Tina.
– Ha, a to akurat udało mi się ustalić. Szkoda, że nie mogę się teraz do niego dodzwonić.
– Pewnie rozmawia z kimś w Jerychu, na pewno oddzwoni – mówi, spokojnym głosem Chen. – A teraz muszę kończyć, strasznie sypie śnieg. Nie wiem, jak ja dotrę na posterunek.
– Oby jak najszybciej.
Hank kończy połączenie i patrzy na blondynkę, palącą kolejnego już papierosa. Kobieta jak zawsze patrzy prosto przed siebie, na lustro weneckie, jakby doskonale zdając sobie sprawę ze wszystkiego, co dzieje się w pokoju obok, co doprowadza Andersona powoli do szału. Oczywiście nadal, z każdym kolejnym zdaniem wypowiedzianym przez blondynkę, współczuje jej coraz bardziej, a jednocześnie wie, że to ona rozdaje karty. I może tylko biernie słuchać tej całej historii.
– Jeśli ten młokos się odezwie, powiedz mu, że ma znaleźć absolutnie wszystko, co może na temat androidki RK100 – mówi Hank, spoglądając na Chrisa. – Wygląda na to, że Connor sam nie wie, że szuka swojej poprzedniczki.
– Androidka podejrzanej to jakaś jego kuzynka, czy coś? Wie, porucznik... ten sam model.
– Na to wygląda. Dobra, wracam tam, może panna De Rivaux powie nam coś więcej.
Porucznik wraca do sali, gdzie zajmuje miejsce naprzeciwko blondynki, która jak zawsze uśmiecha się na jego widok. Tym razem od razu dogasza też papierosa i siada trochę bardziej sztywno na krześle.
– Z perspektywy czasu oceniam to, jako niezwykle ironiczne... To, że jego największe osiągnięcie, okazało się jego własnym największym upadkiem. – Amicia patrzy na swoje dłonie, a Hank jest przekonany, że przygotowywała tę przemowę przez cały ten czas, gdy on próbował dodzwonić się do Connora. Więc teraz daje jej miejsce do popisu, daje jej scenę i reflektory, by panna De Rivaux mogła być gwiazdą w swoim własnym przedstawieniu. A on jest tu tylko tłem, statystą, który ma zadawać właściwe pytania.
– Już wtedy, gdy zaprojektowaliście tak zaawansowaną sztuczną inteligencję, można się było spodziewać, że tak właśnie się to potoczy; tak, jak ostatecznie się potoczyło w ostatnim tygodniu.
– Nie, nie, nie. Nie miałam na myśli defektów, Markusa, czy demonstracji. Jeszcze nie – mówi, uśmiechając się drapieżnie i machając niedbale dłonią. – Jeśli mam być szczera, to wcale mogło się nie wydarzyć, to jak ostatecznie potoczyła się noc z dziesiątego na jedenastego listopada, ale dojdziemy do tego w swoim czasie. Chodziło mi o Chloe, o pobicie testu Turinga, o zmienienie androida, którego pomogłam zaprojektować w narzędzie, które zmieni moje życie w piekło. Nigdy nie traktowałam Chloe jako żywej, myślącej istoty. Na początku jednak lubiłam ją mieć przy sobie, dawała mi poczucie tego, że nie jestem uwięziona we własnym szklanym zamku tylko z Elijahem. A później zobaczyłam, że ona też nie traktuje mnie tak jak jego, jako człowieka, którego trzeba słuchać. Była mu priorytetowo posłuszna. Była jego ukochaną zabawką stworzoną do tego, by pomagać mu, robić to, co kocha najbardziej. Kontrolować nawet najmniejszy fragment otaczającej go rzeczywistości.
– Niedawno w Tech Addict był taki artykuł, o tym, czy androidy nas szpiegują dla CyberLife. Widać ty byłaś tego pierwszym przykładem – stwierdza kpiąco Hank, a ona parska śmiechem.
– Tylko Chloe nie szpiegowała mnie po to, by kupić mi obiad w restauracji, o której wspomniałam. Czy by zaproponować mi zakupy w konkretnym butiku, bo pochwaliłam spódnicę koleżanki. Nie oszukujmy się, to nasze telefony robiły na długo przed tym, jak zaczęliśmy sprzedawać androidy – odpowiada blondynka, wzruszając ramionami. – Chloe miała inne kompetencje, które nawet wykraczały poza moją osobę. Słuchała uważnie tego, co dzieje się w pokoju po tym, jak opuści go Elijah. Donosiła mu o tym, kto pracuje nad czym, o tematach rozmów i oczekiwaniach. Była jego oczami i uszami tam, gdzie zazwyczaj nie chce się szefa. A dlaczego szło jej to tak łatwo? Bo nie opuszczała mnie niemal na krok.
– I nie dało ci to nic do myślenia?
– Tak, ale nie mogłam nic z tym zrobić. Tkwiłam w tym po uszy, nie mogłam się uwolnić od Elijaha nawet na pół sekundy, bo jak nie byłam z nim w domu, to wiedziałam, że Chloe obserwuje każdy mój ruch.
– Zawsze mogłaś odejść.
– I stracić swoją firmę, pracę i karierę? W imię czego? Wtedy nie miałabym nic, gdybym odeszła od Elijaha. Nie miałabym nikogo.
– Wspomniałaś o swojej siostrze.
– Pamiętasz, poruczniku, jak mówiłeś, że toksyczni partnerzy odcinają cię od wszystkich osób? Więc Elijah zrobił to właśnie mnie i Zuri. Po tym, jak spotkaliśmy się z nią w Detroit i moja siostra dość nieopatrznie wygłosiła chęć pomocy mi przy Chloe, Elijah zaczął nalegać na odwiedzenie jej w Nowym Jorku, więc uległam i polecieliśmy. Spędziliśmy uroczy tydzień z muzykami tamtejszymi filharmonikami i gdy byłam pewna, że wszystko jest znów dobrze... Kamski zaprojektował androida, który potrafi zagrać każdy utwór lepiej niż wykształceni muzycy. Wykorzystał moją siostrę, wykorzystał mnie i naszą relację, by zranić Zuri najmocniej, jak tylko mógł – opowiada Amicia, stukając palcami w blat. – Jak się łatwo domyślić, moja siostra nigdy więcej się do mnie nie odezwała. Nie ma co się dziwić, połowa jej środowiska straciła pracę przez twórczość kreatywną Elijaha.
– Perfekcyjnie odciął ci drogę ucieczki.
– Tak. A później zaczęło być tylko gorzej. Z każdym dniem robił się bardziej kontrolujący, bardziej brutalny... bo nie musiał już udawać. Wiedział, że może posunąć się do wszystkiego, a ja z nim zostanę. – Kobieta patrzy porucznikowi prosto w oczy, jakby chciała mu swoją pewnością udowodnić, że w jej historii nie ma nawet cienia fałszu. – Dlatego zbudowałam Adę, pierwszy z modeli RK, pierwszy z mojej serii androidów. Elijah jej nienawidzi. Nienawidzi przebywać z nią w jednym pomieszczeniu, bo nie ma nad nią żadnej kontroli. Ada słucha tylko i wyłącznie mnie i choć dotyczą jej te same obostrzenia, co inne androidy, Elijah się jej boi.
– Dlaczego? Przecież android, nie defekt, nie mógł skrzywdzić człowieka.
– Chyba wynika to z tego, że Elijah najbardziej na świecie boi się rzeczy, których nie rozumie. A bardzo szybko przestał rozumieć algorytmy rządzące Adą – mówi Amicia, uśmiechając się lekko. – Nie dlatego, że nagle okazałam się od niego mądrzejsza, ale dlatego, że Adą nie rządzi się chłodna kalkulacja i jej kod niemal nieustannie się zmienia.
– A gdzie teraz możemy znaleźć Adę?
– Nie wiem, jest wolną osobą. Rozstałyśmy się, gdy rewolucja Markusa okazała się sukcesem – przyznaje blondynka i teraz na jej twarzy absolutnie każdy dostrzegłby kłamstwo. – Będę jednak bardzo szczęśliwa, jeśli kiedyś zdecyduje się ze mną spotkać.
Dzien dobry!
Właśnie przez to, że te rozdziały są takie nierówne oficjalnie rozpoczynam publikacje dwa razy w tygodniu.
We wtorki część policyjna, w soboty części z przeszłością Amy.
Trzymajcie kciuki żeby pisało mi się to tak dobrze, jak mi się pisze teraz..
K.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro