Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

⌘ 'Cause for every lie I tell them, They tell me three

14 listopada 2038. Detroit City Center

Samochód porucznika Andersona, jak na swój stan, jechał zaskakująco szybko ulicami centrum Detroit, aż Connor kolejny raz dzisiejszego dnia znalazł się zaledwie przecznicę od Hart Plaza. Chwilę krążą z Tiną po jednokierunkowych uliczkach, na których ruch nie wrócił jeszcze do końca do normy przez demonstrację androidów, ale w końcu udaje im się zaparkować przed wieżowcem, w którym znajduje się mieszkanie podejrzanej. Duży dziedziniec przed nim jest zaprojektowany z pomysłem i w lecie musi sprawiać dużo lepsze wrażenie, gdy działa modernistyczna fontanna, a na niewielkich drzewach są liście. Gdy tylko przestępują próg budynku, od razu spogląda na nich ochroniarz, a recepcjonistka uśmiecha się serdecznie.

- Dzień dobry, zapraszam - mówi androidka, dając im delikatnie znać, że mają podejść do recepcji. - Na teren budynku mają wstęp tylko mieszkańcy i zaproszeni goście.

- Oficer Tina Chen, to jest Connor. Detroit Police, mamy nakaz przeszukania mieszkania numer dwieście trzydzieści cztery.

- Będę potrzebowała zweryfikować ten nakaz - informuje recepcjonistka, wskazując Connorowi panel dotykowy na blacie przed sobą. Gdy tylko detektyw go dotyka, dioda na skroni androidki miga błękitem, a na ustach znów pojawia się uśmiech. - Mieszkanie znajduje się na ostatnim piętrze, windy są po lewej stronie.

- Myślisz, że do tego budynku naprawdę nie można się dostać bez zaproszenia? - pyta Tina, gdy ruszają we wskazanym kierunku. - Nigdy nie byłam w takim nowobogackim apartamentowcu.

- Owszem. Muszą mieć dobrą ochronę, bo z tego co widzę w policyjnej bazie danych, to z tego budynku w ciągu ostatnich lat było tylko pięć zgłoszeń. Trzy dotyczyły zakłócania ciszy nocnej, jedno podejrzenia kradzieży, ale zostało szybko umorzone i... - Connor przerywa w pół słowa, analizując wszystkie dane tej ostatniej sprawy. - Android o modelu RK100 należący do panny River dziewiątego kwietnia dwa tysiące trzydziestego piątego około godziny szóstej po południu zgłosił przemoc domową. Kilkanaście minut później zgłoszenie zostało odwołane przez samą pannę River.

- River? - Tina zmrużyła lekko oczy, spoglądając na Connora, którego led dalej migał błękitnym światłem. - Ktoś przyjął to zgłoszenie?

- Podejrzana używa alternatywnie też swojego amerykańskiego nazwiska. Dyspozytorka nikogo nie wysłała po odwołaniu zgłoszenia. To standardowa procedura - tłumaczy detektyw, a winda zatrzymuje się na ostatnim piętrze. - Podejrzana wspomniała Hankowi na przesłuchaniu, że Kamski czasem przypominał jej o swojej obecności. Wynika z tego, że raz udało mu się dostać do jej mieszkania - dodaje, przykładając dłoń do elektronicznego zamka, który umożliwia im wejście do środka.

- Mieszkania? Ja mam mieszkanie. Gavin ma mieszkanie. To jest apartament królewski - mruczy pod nosem Tina, rozglądając się po jasnym wnętrzu, które w przeciwieństwie do willi na Belle Isle sprawia wrażenie żywego.

Wchodząc głębiej do wnętrza, Tina wie, że nie jest tu za bardzo potrzebna, bo to analityczny wzrok Connora znajdzie wszelkie ślady. Więc ona po prostu napawa się widokiem bardzo estetycznego pomieszczenia. Na wieszaku przy drzwiach wisi kilka różnych płaszczy i kurtek, a pod nim dwie pary kozaków, na stoliku w salonie stoi otwarty laptop oraz teczka z dokumentami, które zaczyna przeglądać detektyw. Policjantka wchodzi do kuchni, gdzie w zlewie stoi kieliszek po czerwonym winie i kubek. Tina zamiera lekko i przygląda mu się z taką uwagą, jakby pomalowany kawałek porcelany miał zamiar wyskoczyć i ją zaatakować.

Widziała ten kubek. To znaczy taki sam kubek. Widziała go w okolicy poprzednich świąt, gdy Gavin postawił go przed nią na biurku i uśmiechnął się szeroko, oświadczając, że udało mu się znaleźć ostatni taki do kolekcji. W końcu to właśnie dawał swojej dziewczynie, porcelanę malowaną w obrazy postimpresjonistów.

- Dokumenty nie pochodzą z CyberLife, to aplikacja o pracę na uniwersytecie Detroit. Wygląda na to, że podejrzana nie zakładała swojego powrotu do CyberLife - mówi Connor, przenosząc wzrok na swoją koleżankę.

- Uniwersytet?

- Tak, Amicia De Rivaux starała się w czerwcu tego roku o stanowisko wykładowcy na Uniwersytecie Michigan - odpowiada, a Tina tylko kręci głową, jakby nie do końca wierząc w to, co się dzieje i idzie wprost do sypialni. Detektyw nie ma zamiaru jeszcze zmienić pomieszczenia i zostaje w salonie, ponownie obrzucając go swoim uważnym wzrokiem. Obrazy wiszące na ścianach wyszły spod pędzla samego Carla Manfreda i nie są dla niego żadnym zaskoczeniem, w końcu wie o zażyłości Amicii z malarzem, a co za tym idzie, z samym Markusem. Podchodzi do długiej dębowej komody, na której stoi kilka bibelotów. Bukiet kolorowych jesiennych liści w małym wazonie, ozdobny talerzyk pełen drobnych muszelek, zdjęcie nastolatki stojącej nad jeziorem, którą Connor identyfikuje jako Sylvie Porter, chrześnicę podejrzanej. Otwiera pierwszą szufladę i od razu widzi broń leżącą na stercie złożonych ręczników. - Znalazłem pistolet - woła, a Tina staje w drzwiach.

- To narzędzie zbrodni? - pyta brunetka, a jej głos jest drżący, jakby nagle kompletnie przestało jej zależeć na znalezieniu dowodów.

- Nie. Nie zgadza się kaliber. Broń należy do podejrzanej, ma na nią pozwolenie - mówi android, podnosząc ostrożnie broń, by przeanalizować ją pod każdym kątem. - Nigdy nie była użyta.

- Więc to kolejna rzecz, która zaprzecza jej byciu mordercą. Masz coś jeszcze? - pyta Tina, sięgając po zdjęcie w prostej ramce. - Z tego co o niej mówiłeś, nie brałabym jej za specjalnie sentymentalną. A tu proszę. Nie znam za wielu ludzi, którzy wciąż wywołują fotografie, gdy są elektroniczne ramki.

- Podejrzana ma ograniczone zaufanie do elektroniki - odpowiada android, otwierając kolejną szufladę. - I nie, nie mam nic. Odciski palców tylko i wyłącznie podejrzanej, nie wygląda na to, by miewała ostatnio gości.

- A przynajmniej żywych gości. To znaczy ludzkich gości - poprawia się szybko policjantka, uśmiechając się nerwowo. - A gabinet? - pyta, wskazując brodą pomieszczenie obok.

Idą razem w tamtą stronę, a Connor otwiera drewniane, dwuskrzydłowe drzwi i od razu widzą, że nie trafili do końca do gabinetu. Pokój sprawia wrażenie raczej sypialni młodego dorosłego. Na ścianie wisi obraz Manfreda portretujący jasnowłosą kobietę tylko przy użyciu krzykliwych odcieni niebieskiej farby. Na półkach leży mnóstwo książek w co najmniej pięciu różnych językach, w większości o akademickim poziomie wiedzy, mimo że pochodziły z wielu dziedzin, od medycyny po astronomię. Poduszki na sofie obitej kolorową tapicerką wyglądały tak, jakby ktoś przed chwilą na niej spał, a biurko zostało zsunięte pod ścianę, co daje im do zrozumienia, że podejrzana najczęściej pracowała w salonie. Connor podchodzi do narożnej szafki, spodziewając się, że znajdzie w niej dokumenty, czy kolejne książki, ale wiszą tam wieszaki z ubraniami w kobiecym kroju. Detektyw widzi charakterystyczny niebieski trójkąt CyberLife i wyjmuje śnieżnobiałą, taliowaną marynarkę z oznaczeniem modelu RK100.

- Bez numeru seryjnego - mówi do siebie, przeciągając palcem po numerze połyskującym na materiale wysokiej jakości. Biel komponuje się idealnie z niebieskim kolorem ledowego paska na prawym ramieniu, a całość sprawia wrażenie o wiele droższej, niż ta, którą sam ma na sobie.

- Dlaczego nie ma numeru seryjnego? - pyta Tina, wyjmując kolejną taką samą marynarkę.

- Bo jest unikatem.

- Więc ty nie jesteś? Poza tym chyba Markus też ma numer seryjny...

- Markus powstał po wprowadzeniu ewidencji androidów na poziomie krajowym - odpowiada mechanicznie szatyn, dalej gniotąc w dłoniach biały materiał. - Nie jestem unikatem. To jednak nie ma znaczenia dla śledztwa. - Tina przytakuje mu i powoli zabiera mu marynarkę Ady, kładzie przy tym swoje dłonie na jego rękach. Gdy Connor spogląda na nią zaskoczony, brunetka uśmiecha się pokrzepiająco i dopiero odwiesza wieszak do szafy, przy okazji jeszcze spoglądając na pozostałe rzeczy androidki. Wszystkie niemal identycznie śnieżnobiałe. - Urządziła jej pokój. Dała jej sypialnie, książki, ubrania, które nie są uniformem...

- Sam wspomniałeś, że jest defektem od dawna. Mieszkały razem, nie dziwię się, że chciały mieć swoją przestrzeń - mówi Tina, gdy Connor jeszcze raz analizuje wnętrze pokoju, jednak nie znajduje tu żadnych wskazówek, istotnych dla śledztwa. Jedynie obrazuje mu on Adę jako osobę oczytaną, potrzebującą niekończących się pokładów nowej wiedzy i kogoś z własnym gustem. W końcu to pomieszczenie mocno odbiega wystrojem od reszty mieszkania, co jasno daje mu do zrozumienia, że na jego ostateczny wygląd musiała mieć wpływ jego bezpośrednia właścicielka. - Chodź do sypialni, może tam coś znajdziesz.

- Tobie nie rzuciło się w oczy nic, co ja mógłbym przeoczyć? Coś emocjonalnego. Jak powód zatrzymania jej rzeczy przez Kamskiego, który ja zinterpretowałem w całości błędnie.

- Przejrzałam pobieżnie jej szafę - mówi Tina, wzruszając lekko ramionami gdy wchodzą do ostatniego pokoju. - Chyba Kamski traktował ją jak lalkę, wiesz, czesał, jak mu się podoba, ubierał, jak mu się podoba. Bo owszem, jest tu sporo ładnych sukienek, ale zupełnie innych niż te na Belle Isle.

- Co w nich różnego? - pyta android, stając obok koleżanki przed dużą garderobą.

- Są wygodne, nie kosztowały majątku... wyglądają na takie, które wybrałaby sobie sama. Tamte z całą pewnością wybierał jej on - mówi policjantka, przeglądając kolejne wieszaki i nie odrywając wzroku od plejady wszystkich odcieni pasteli, jakie można sobie wymarzyć. - Jest też tu o wiele więcej spodni i bluzek, tam nie było ich prawie w ogóle. I ciekawi mnie bardzo mocno ta pusta półka, szuflada i wolne wieszaki.

- Co w nich ciekawego? Może po prostu nie ma wystarczająco ubrań, by zapełnić całą szafę.

- Nie, Connor. Kobiety tak nie działają, w sensie takie kobiety, takie, które stać na to, by je zapełnić bez mrugnięcia okiem. Te wieszaki są puste, bo ktoś zabrał z nich rzeczy.

- Sugerujesz, że podejrzana została okradziona? - pyta android, a Tina parska śmiechem.

- Nie. Że to było miejsce na rzeczy kogoś, kto tu sypiał jeszcze dość niedawno.

- Może Ada trzymała tu część swoich rzeczy.

- Tylko jeśli Ada sypiała z nią w tym wielkim łóżku za nami - dodaje kpiąco brunetka. - Ada miała swoją szafę i swoją przestrzeń, Amicia dzieliła tę sypialnię i to łóżko z kimś i jeśli mam stawiać pieniądze, to był to mężczyzna - mówi policjantka, sięgając po dużą czarną bluzę, jedyną, która nie wygląda, jakby miała należeć do podejrzanej. - Mężczyzna, który używa tych samych...

- Perfum? - dopowiada Connor, ale Tina znów blednie.

- Powiedz, co jeszcze znalazłeś - prosi, przytulając do siebie czarną bluzę i siadając na niewielkim fotelu.

Detektyw patrzy na koleżankę, ale postanawia zostawić pytania na później, teraz otwiera drzwi i wchodzi do łazienki. W pierwszej kolejności analizuje rzeczy w koszu na pranie, ale nie ma ich tam za wiele, później umywalkę, na której dostrzega zaschniętą kroplę krwi, której szybka analiza wskazuje, że należy do podejrzanej. Wraca do sypialni, gdzie Tina z obsesyjnym zacięciem na twarzy pisze wiadomość na telefonie, a on mija ją i otwiera kolejną komodę, w której znajdują się tylko rzeczy osobiste De Rivaux. Dopiero ostatnia z szuflad nie wysuwa się do końca, jedynie na tyle, by pokazać panel dostępu do sejfu.

- Będziesz umiał go otworzyć? - pyta Tina, stając obok niego.

- Zajmie mi to kilkanaście minut, ale powinienem dać radę. - Connor dotyka panelu sterującego sejfem, szukając w jego elektronice jakiegoś obejścia dla odcisku palca Amicii. A jego koleżanka przytakuje mu i przygryza lekko usta. - Coś cię niepokoi?

- Podejrzana jest sentymentalna. W końcu trzyma zdjęcie chrześnicy w widocznym miejscu. Zatrzymała też tę bluzę, nawet jeśli wcisnęła ją w głąb szafy. Więc czemu nie ma więcej takich przedmiotów. Czemu znaleźliśmy tylko dwa?

- Może nie miała nikogo więcej?

- Nie. Nie. Wydaje mi się, że to nie to. Posprzątała tu. Spodziewała się, że Kamski może się tu pojawić w obliczu waszej demonstracji i dlatego to zrobiła. Pochowała te przedmioty i domyślam się, gdzie je znajdziemy - mówi zamyślonym głosem Tina i siada na brzegu materaca, czekając aż Connor pokona elektroniczne zabezpieczenia. Które ustępują zaskakująco szybko. - To aż podejrzane.

- Nie, użyłem swojego kodu bazowego do rozpracowania zabezpieczenia biometrycznego podejrzanej. Ada z całą pewnością też ma dostęp do tego sejfu, a jej kod musi być w jakimś stopniu zbliżony do mojego.

- Czasem zapominam, że jesteś genialny - mruczy z zadowoleniem brunetka i siada obok Connora na miękkim dywanie. Po lewej stronie szuflady znajdują się wyłożone welurem tacki na biżuterię, w której dominują kamienie szlachetne w przeróżnych odcieniach. - Diamenty wielkości mojego paznokcia... - szepcze zamyślonym głosem Tina, gdy Connor wyjmuje kolejne ekspozytory z błyszczącymi bransoletkami i kolczykami. Aż na samym dole, pod wszystkimi tymi drogimi kamieniami, znajdują drewniane pudełko na pierścionek i jedwabny woreczek. Policjantka sięga po pudełko, które okazuje się puste, a z woreczka, który otworzył Connor na jego dłoń wypada duży bursztyn, który detektyw od razu poddaje analizie.

- Krew - informuje Tinę i pokazuje jej niewielką, prawie niewidoczną kroplę zaraz przy oprawie kamienia. - Jest wyczyszczony, prawie idealnie dokładnie poza tym jednym miejscem. To krew Kamskiego.

- Wygląda na to, że mamy dowód - odpowiada policjantka, ale jej głos ani trochę nie ma w sobie pewności. - Zabezpiecz go, ja sprawdzę resztę - dodaje, sięgając do drugiej połowy szuflady, gdzie w pudełkach leżą zabezpieczone dyski z danymi. Niektóre z nich są opisane jako dokumentacja medyczna, inne jako dokumenty, ale większość po prostu opisana jest datami.

- Przejrzenie tego trochę nam zajmie, ale wygląda na to, że podejrzana naprawdę skrupulatnie gromadziła informacje, na poparcie swoich zeznań. To by tłumaczyło, czemu CyberLife kazało mi dowiedzieć się o defektach wszystkiego od nowa. Amicia zabrała ze sobą wszystkie swoje badania - mówi Connor.

Tina grzebie dalej w szufladzie, na której dnie znajduje szarą papierową kopertę. Zagląda do niej niepewnie, po czym podnosi się i siada na łóżku i wysypuje na śnieżnobiałą pościel setki wywołanych zdjęć. Detektyw siada obok niej i sięga po pierwsze z nich, które przedstawia podejrzaną i kobietę, którą identyfikuje jako jej siostrę. Fotografia pochodzi mniej więcej sprzed roku i została zrobiona w Ohio.

- Podejrzana zeznała, że nie miała kontaktu z siostrą... - zaczął Connor, przeglądając niedbale kolejne zdjęcia, na których Amicia De Rivaux miała w większości ciemniejsze i krótsze włosy, oraz okulary w okrągłych oprawkach.

- Pogodziły się zeszłego lata, pojechali do niej na wakacje. To zdjęcie było zrobione w Cleveland, gdzie mieszka jej siostra.

- Tina? - Connor przenosi wzrok na swoją koleżankę, która trzyma kurczowo w dłoniach jakąś fotografię, a gdy próbuje po nią sięgnąć, policjantka drga lekko, odsuwając się.

- Ja... Ja wiem, kim była ta kobieta, którą śledziła Ava - mówi, rozedrganym głosem Tina i nie wypuszczając zdjęcia, przesuwa kilka kolejnych. Teraz to Connor zamiera na widok podejrzanej siedzącej na tarasie mieszkania, w którym się właśnie znajdowali. Zdjęcie było lekko rozmazane, zrobione zapewne telefonem, przez mężczyznę, który obejmował Amicię i całował jej policzek. A tym mężczyzną był nie kto inny jak Gavin Reed. - To Taylor. Kamski kazał śledzić byłą żonę Gavina i jego córkę. O mój Boże! - krzyknęła Tina, podrywając się z łóżka i momentalnie sięgnęła po telefon, a Connor podniósł zdjęcie, które upuściła policjantka. De Rivaux siedziała na nim na plaży w Cleveland i zaplatała ciemne włosy roześmianej ośmiolatki.

Detektyw zebrał zdjęcia z powrotem do koperty, gdy jego koleżanka krążyła nerwowo po salonie, usilnie próbując się dodzwonić do Gavina. Który w końcu odbiera połączenie, a na twarzy Tiny maluje się jednoczesne zdenerwowanie i ulga.

- Gdzie ty, do cholery, jesteś?! - krzyczy do słuchawki brunetka, a chłodny głos policjanta odpowiada im obojgu z salonu.

- Tutaj. I mam dla was, kurwa, małą niespodziankę!

Zaraz po przekroczeniu progu widzą Reeda stojącego z bronią wycelowaną w stronę okna prowadzącego na taras, przy którym stoi nie kto inny a poszukiwana przez nich RK100. Podchodzą do detektywa, a Ada nie wykonuje najmniejszego ruchu. Po prostu daje im się przez chwilę podziwiać w milczeniu. Androidka ma na sobie wąskie czarne spodnie i białą bluzkę z finezyjnym wiązaniem na szyi, a jej włosy są niemal tego samego koloru co śnieg leżący na tarasie za jej plecami. Tinie przez głowę przelatuje myśl, że Ada w żadnym wypadku nie wygląda do końca jak inne androidy, które ze wszystkich sił CyberLife tworzyło tak, by były jak najbardziej codzienne i zwyczajnie. Nie, Ada w żadnym wypadku nie ma w sobie absolutnie nic opatrzonego, bo nawet jej uśmiech wygląda jak zwiastun nadciągającej burzy. Led na jej skroni błyszczy niebieskim światłem, a jej oczy rozszerzają się lekko na widok Connora. Androidka unosi dłoń i kładzie ją sobie na piersi, jakby w perfekcyjny sposób chciała odegrać wzruszenie, które odbiera jej mowę.

- Och, braciszku - odzywa się i zakrywa usta dłonią, zanim znów uśmiechnie się w swój delikatnie niepokojący sposób. - Nie wiesz nawet, ile miesięcy czekałam na tę chwilę, by cię w końcu poznać. Obudzonego. Świadomego. Nie masz pojęcia, ile dla mnie znaczy ten moment.

- Masz rację, nie mam pojęcia. Ja o twoim istnieniu dowiedziałem się dopiero kilka godzin temu - odpowiada niepewnie Connor, gdy jego led pulsuje ostrą czerwienią.

- Wiem. Wiem o wszystkim, mój drogi bracie. O tym, w co zmieniło cię CyberLife, a kim miałeś być w naszym zamyśle... I tak bardzo chciałabym ci o tym wszystkim opowiedzieć, ale obawiam się, że detektyw Reed ma ograniczoną cierpliwość - mówi kpiąco i nic nie robiąc sobie z wycelowanej w nią broni rusza w stronę sypialni, w której drzwiach składa dłonie, jakby miała radośnie klasnąć i mierzy wzrokiem całą trójkę. - Więc zaczynajmy. Mamy w końcu sobie dużo do wyjaśnienia, nieprawdaż?

Zostawia na chwilę całą trójkę w pełnej konsternacji, a korzystając z okazji, Tina robi coś, czego Connor absolutnie nigdy w życiu by się po niej nie spodziewał i wymierza Gavinowi siarczysty policzek.

Dzień dobry.
Dziś krótszy rozdział, ale za to bardzo dużo się w nim dzieje.

Nie chciałam go przeciągać, tylko skończyć na tym pięknym momencie, gdy Tina się wkurwia.

Kocham ich.

K.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro