Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

But If You Look Back [V]

[08.09.1981]
》Elizabeth《
/Bar Flores, Los Angeles/

Po tym jak ja I moje przyjaciółki zobaczyłyśmy, że dostałyśmy się na studia z psychologii, tak jak marzyłyśmy, poszłyśmy to świętować w barze ojca jednej z nich...

- Lizy, chyba wpadłyśmy w oko tamtym dwóm mulatom przy barze - szepnęła Candice, córka właściciela baru, wskazując dwóch facetów stojących przy barze.

》Michael《

Slash przekonał mnie, żeby tego dnia w charakteryzacjach iść do baru i zabawić się ze studentkami.

Gdy czekaliśmy na nasze zamówione drinki, zwróciłem uwagę na grupę studentek siedzących przy stoliku w rogu. Jedna z nich była piękna jak anioł.

- Mike, chyba studentki zwróciły na nas uwagę - szepnął Slash, gdy dostaliśmy drinki.

- Biorę tą najbardziej z naszej prawej.

- Normalnie bym Ci powiedział, żebyś był sobą, ale w tej sytuacji to może nie pomóc...

- Przestań. Jeszcze nie piłeś, a gadasz jakbyś był wstawiony.

- Ja przynajmniej wziąłem normalny drink, a nie Mojito Virgin.

- Zamknij się i chodź.

Podeszliśmy do studentek które właśnie sprzeczały się o to, który, że scenicznych nas jest przystojniejszy

- Można prosić do tańca piękną panią? - zapytałem wyciągając rękę do dziewczyny, która mnie zauroczyła.

- Czemu nie - odparła i podała mi rękę.

Gdy tańczyliśmy dziewczyna zapytała:
- Powiesz mi coś o sobie?

- Jestem Mike i jestem psychologiem, a ty piękna?

- Jestem Elizabeth. Właśnie dostałem się na studia z psychologii... Mogę ci się wygadać?

- Pewnie, mów.

- Te studia są dla mnie ucieczką. Mam problemy w domu, moi rodzice to alkoholicy, biją mnie... może mógłbyś jakoś z nimi porozmawiać? Namówić ich na terapię?

- Mogę spróbować, ale cudów nie obiecuję. Rozumiem cię, bo mam podobny problem z moim ojcem. Też mnie lał od kiedy byłem dzieciakiem do czasu aż się wyprowadziłem na swoje.

- Zapiszę ci adres. Przyjedź proszę jutro, ja już nie daję rady.

Po tańcu zapisała mi na karteczce adres...

[09.09.1981]
/Dom Elizabeth/

W charakteryzacji pojechałem pod adres Elizabeth...

Nie udało mi się przekonać jej rodziców do leczenia, ale przynajmniej umówiłem się z nią na randkę.

[13.09.1981]
》Elizabeth《
/Dom Elizabeth/

Byłam w szoku gdy Mike przyjechał po mnie Royce Royce'm...

- Stać cię było na wypożyczenie go? - zapytałam ze śmiechem.

- Długa historia...

/JW Marriott, Los Angeles/

Gdy weszliśmy do hotelu spojrzałam na niego z podejrzeniem.

- Co ty planujesz, że zabrałeś mnie do hotelu?

- Nie bój się... poprostu nie mogę cię jeszcze zabrać do mnie. Uznałabyś mnie za creepa, gdybym cię na pierwszą randkę zabrał do mojego domu.

- No masz rację... Ale hotel wcale nie jest lepszy. I nie chcę nawet wiedzieć ile cię cała ta intryga kosztowała.

- Powiedzmy, że mam znajomości, ok? Na razie nie wszystko musisz wiedzieć, bo nie chcę stracić pracy.

- Zaczynam się bać...

Przeszliśmy do części z restauracją...

Jego wybór mnie zdziwił, bo w tym co zamówił nie było mięsa

- Myślałam, że tylko dziewczyny udają że się zdrowo odżywiają - stwierdziłam.

- Nie o to chodzi skarbie. Jestem wegetarianinem. To wszystko.

- Ja próbowałam, ale jest coś do czego mam słabość i przez to nie potrafię zrezygnować całkiem z mięsa.

- Serio? Bo ja robię dla jednej rzeczy wyjątek. To co? Na 3 mówimy, co to takiego?

- Ok... 1... 2... 3

》Michael《

- KFC - powiedzieliśmy równo, po czym zaczęliśmy się śmiać.

- Jesteś idealna... - stwierdziłem kładąc dłoń na jej policzku - Pamiętaj, że możesz się do mnie zwrócić ze wszystkimi problemami jakie masz.

- Jasne... Ale może na kolejną randkę wymyśl coś mniej wystawnego...

- Pizza? Kino? Spacer po parku? Powiedz. Ja to załatwię.

- Czyim ty psychologiem jesteś, że możesz załatwiać rzeczy od tak?

- I właśnie tego nie powinnaś jeszcze wiedzieć. Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa, pamiętaj.

***

Po kolacji zabrałem ją do jubilera

- Wybierz sobie cokolwiek chcesz, kochana.

- Mike, nie musisz...

- Ale chcę.

Wybrała sobie srebrne kolczyki z fioletowymi kryształkami. Były śmiesznie tanie, ale domyślałem się, że nie chce mnie naciągać na pieniądze, nie znając mnie jeszcze dobrze.

Odwiozłem ją do jej domu...

[17.09.1981]

Na kolejną randkę zaprosiłem Elizabeth do zupełnie innego stanu, tylko dlatego, że musiałem kilka rzeczy tam załatwić, więc uznałem, że tak jak chciała zabiorę ją na pizzę.

Opłaciłem jej całą podróż z jej domu do mnie do hotelu...

/Aldo's Pizza Pies, 100 S Main St Suite 101, Memphis, TN 38103, Stany Zjednoczone/

Dogadałem się wcześniej z właścicielem (który był moim przyjacielem), żebyśmy mieli 'zarezerwowany' pokój, bo miałem o tyle szczęścia, że w jego pizzeri, na piętrze ja i moja rodzina mieliśmy do dyspozycji tak jakby prywatną lożę. Pokój, gdzie mogliśmy w spokoju od ludzi zjeść pizzę jak ludzie. Poprosiłem go tylko, żeby mnie nie wydał...

Nie chciałem żeby Liz teraz do wiedziała się prawdy, więc nadal udawałem psychologa...

Ta randka skończyła się poważniej, bo na wielu namiętnych pocałunkach...

/Guest House at Graceland, 3600 Elvis Presley Blvd, Memphis, TN 38116, Stany Zjednoczone/

Po randce zabrałem ją do hotelu... Od początku wiedziałem jak to rozegrać bo rzeczy po jakich mogła mnie rozpoznać, wcisnąłem wcześniej w walizkę i wrzuciłem w kąt garderoby, a na wierzchu zostawiłem tylko takie przeciętne, jakie może mieć większość...

- Uważasz, że na drugiej randce pójdę z tobą do łóżka? - zapytała z oburzeniem.

- A mam spać na podłodze?

- Ale jeśli ważysz się zrobić coś na co ci nie pozwolę, to zacznę krzyczeć i cię pozwę. Zero seksu. Jasne?

- Jasne. Nie miałem nawet takiego planu na to spotkanie...

[18.09.1981]

Rano odwiozłem Liz na lotnisko po czym wróciłem do hotelu, żeby się zbierać do powrotu...

[24.09.1981]
/Neverland Valley Ranch/

O 6 rano obudził mnie telefon. Elizabeth.

E: Mike... - płakała - ro-rodzice sprzedali kolczyki, i kupili więcej alkoholu... błagam, zabierz mnie stąd na kilka dni... gdziekolwiek...
M: Spokojnie Lilli. Zadzwonię jak tylko podjadę pod wasz blok. Może wymknij się oknem... to przecież parter.
E: Czekam...

/Dom Elizabeth/

Po 4 godzinach ( 1h charakteryzacji i 3h jazdy) byłem pod jej blokiem...

Zadzwoniłem do Liz i powiedziałem, że czekam. Wsiadła niemal od razu po telefonie, z małą walizką

- Wzięłam sobie rzeczy na kilka dni, ok?

- Jasne aniołku... Nie płacz już...

/Neverland Valley Ranch/

Zabrałem ją do Neverland, ale na kilka metrów od bramy się zatrzymałem.

- Musisz coś wiedzieć. Mam dostęp do Neverland Ranch.

- Jesteś psychologiem Jacksona?

- Nie dokońca, ale jesteś blisko.

Wjechaliśmy na teren i podjechaliśmy pod główny budynek.

- Musimy być cicho, albo mnie stąd wywalą. Zabiorę cię na razie do mojej sypialni.

Zaprowadziłem ją do mojej sypialni.

- Teraz słuchaj... muszę ci się przyznać do paru kłamstw. Nie jestem psychologiem, nie mam na imię Mike i nie pracuję dla Jacksona.

- To kim jesteś i jak się tu dostaliśmy?

Złapałem za specjalnie zostawione przedłurzenia charakteryzacji i ją zerwałem.

- Tyle starczy, czy się przestawiać? - zapytałem siadając obok niej.

- Starczy... Ale... To była tylko zabawa? Pan tego nie traktował poważnie?

- Jaki pan? Tydzień temu mi mało płuc nie wyssałaś. I traktowałem to poważnie. Chcę ci zaproponować mieszkanie ze mną. Opłacę twoje studia i pomogę znaleść pracę.

- Mam wybierać między byciem bitą w domu, a byciem twoją prywatną dziwką?

- Nigdy nic takiego nie mówiłem. Nie traktuję cię jak zabawki. Kocham cię Elizabeth. Wierz mi, że gdybym chciał się tylko zabawić, to bym się nie ujawniał. Ty mi już udowodniłaś, że nie zależy ci na pieniądzach.

- Ty mnie sprawdzałeś?

- Tak. U jubilera. Udowodniłaś mi, że nie zależy ci na drogich prezentach, tak samo jak wtedy, gdy czepiałaś się mnie o to, gdzie cię zabieram na kolację.

- Wychowałam się w biedzie i przemocy - zaczęła smutno - wiem, że chcesz być miły, ale są rzeczy jakich nie zrozumiesz... ty żyjesz wymarzonym życiem i masz wszystko czego zapragniesz, a ja na wszystko muszę zarobić sama i trzymać to w ukryciu, bo moi rodzice zrobią wszystko, żeby mieć na alkohol.

- Ale ja to doskonale rozumiem, Lilli. Joseph delikatnie mówiąc nie ma lekkiej ręki i nigdy nie miał. Wiem co znaczy dorastać w przemocy i pracować od najmłodszych lat.

Rozpłakała się, więc przytuliłem ją, żeby ją uspokoić.
- Ćssii aniołku, nie płacz. To nie jest twoja wina, tylko tych złych ludzi... Ja się tobą zaopiekuję i wszystko będzie dobrze.

Przytuliła się do mnie mocniej:
- Chcę zniknąć, Michael...

- Nie martw się. Też to przechodziłem. Też chciałem przestać istnieć. Ale nie możesz dać się temu pokonać. Oni chcą, żebyś zniknęła. Jeśli chcesz się na nich odegrać, to żyj wymarzonym życiem udowodnij, że ich nie potrzebujesz do niczego... - Pogadziłem ją po policzku. - Jesteś piękną, silną, inteligentą i niezależną młodą kobietą. Nie dawaj tak sobą pomiatać ludziom, którym jedyne co zawdzięczasz to swoje powstanie. No już... Nie płacz Lilli

- Czemu nazywasz mnie Lilli?

- Gdy mnie zaprosiłaś do siebie, w twoim pokoju na ścianie wisiał list od twojej babci. Zaczynał się od słów "Kochana Lilli". Zwróciłem na ten list uwagę tylko dlatego, że jest tam bardzo ładne pismo.

***

Pojechaliśmy po resztę rzeczy Elizabeth. Gdy zaczęliśmy wynosić jej rzeczy, jej ojciec, oczywiście totalnie pijany zatrzymał Lilli.

- Co ty robisz?! - zapytał przypychając ją do ściany - Co ty sobie myślisz?! Mała ździro! - podniósł rękę i miał ją uderzyć, ale chwyciłem go za rękę, wyręciłem ją i dopchnąłem go do ściany.

- I ciebie naprawdę zastanawia, czemu ona ucieka? Nie widzisz tego, że ją niszczycie?

- Puszczaj mnie!

- Puszczę, ale jeszcze raz podniesiesz rękę na Elizabeth, to cię zabiję.

Półgodziny później skończyliśmy wynosić rzeczy Lilli.

***

Po powrocie do Neverland, gdy wyjęliśmy jej rzeczy z auta, Lilli spojrzała na mnie.

- Ale ty nie chcesz ode mnie nic w zamian? - zapytała.

- Twój uśmiech starczy, piękna.

Przytuliła się do mnie I pocałowała mnie w usta.

- Dziękuję ci, że mnie obroniłeś przed moim ojcem.

- Posłuchaj mnie. On nigdy nie miał prawa podnieść na ciebie ręki. Też bardzo długo uważałem, że tak ma być, że każdego bije ojciec. Nie uwolnisz się od takich ludzi, jeśli nie zrozumiesz jak złe to jest.

- Mam spać z tobą? - zapytała.

- Ja cię nie zmuszam, ale jeśli chcesz to proszę bardzo...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro