Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wieczorne Rozmowy

— Idziemy porozmawiać z Julie! — Luke odparł, upierając się przy swoim.

Przewróciłam oczami, nie ruszając się z kanapy.

— Mówię po raz kolejny, nie. Jeśli to zrobisz, nie skończy się dobrze. Szczególnie dla ciebie, a nie wiem, czy chcesz umrzeć drugi raz — odpowiedziałam, bawiąc się paznokciami.

Dźwięk znikania chłopaków utwierdził mnie w tym, że zdecydowali się mnie zignorować i mimo wszystko zrobić po swojemu. Wzdychając ciężko, prostuje kończyny na kanapie, czekając na rozwój wydarzeń.
Jak przypuszczałam, zaledwie po kilku minutach wrócili przerażeni.

— Niech zgadnę, nie skończyło się to dobrze? — odparłam, siadając z wrednym uśmieszkiem.

— Wiesz co, Als... Idź grać na gitarze czy coś — prychnął oburzony Luke.

Zachichotałam na jego próbę zniewagi. Posłałam zwycięski uśmieszek, kiedy przeszłam obok niego. By zrobić mu na złość, zarzuciłam pasek jednej z wielu gitar na ramię i delikatnie przejechałam palcami po strunach.

O tak, tego mi brakowało.

Cała nasza czwórka zaczyna grać, dzięki czemu, choć na chwilę mogłam się poczuć jak za dawnych czasów.
Mój umysł tak bardzo się odprężył, że nie zarejestrował wściekłej Julie wchodzącej do garażu i wrzeszczącej na nas.

— Als! — upominał mnie Luke.

Jego głos wybudził mnie z tego dziwnego stanu i widząc minę mulatki, natychmiast zaprzestałam grać i skupiłam całą uwagę na jej osobie.

— Cała okolica mogła was usłyszeć. Myślałam, że kazałam wam wyjść — warknęła wściekła dziewczyna.

— Czekaj... Czyli ludzie słyszą nas, jak gramy? — zapytałam, pozwalając mojej gitarze opaść luźno przy mojej talii.

— Tak! W tym mój tata i brat!

— Cz-czekaj. Więc tylko ty nas widzisz... — zaczął Alex, wstając od swojego zestawu perkusyjnego.

— Ale wszyscy nas słyszą? — dokończył Luke ze zmarszczonymi brwiami.

— Co z nas za duchy? — podsumował zdezorientowany Alex.

— Kogo to obchodzi? Ludzie mogą nas usłyszeć! — Luke zawołał radośnie.

— Ludzie mogą nas usłyszeć, jak gramy! Ludzie mogą nas usłyszeć! — wrzasnęłam z radości, skacząc dookoła.

— Możemy być martwi, ale nasza muzyka żyje — powiedział Reggie, przybijając sobie żółwia z chłopakami.

— Tato! — odezwała się nagle zszokowana Julie.

Nie wiedząc, co się dzieje, krzyknęłam i schowałam się tym razem za moim bratem.

— Czy mogłabyś przestać krzyczeć? — zapytał poirytowany blondyn.

— Nie moja wina, że nowi ludzie mnie przerażają — rzuciłam oburzona jego zachowaniem.

— Tylko upewniam się, że wszystko w porządku — powiedział spokojnym głosem ojciec Julie.

— Tak, wszystko w porządku. Musiałam tylko wyłączyć tę wieżę — wyjaśniła zdenerwowana dziewczyna, machając rękami.

— Czekaj. Czy to te starocie, które były na strychu? — zapytał ojciec.

Przepraszam bardzo? Starocie? Za kogo on się uważa?

— Starocie? — wypowiedziałam swoje myśli na głos — Stary to jesteś ty.

Mężczyzna jednak nie usłyszał mojej niemiłej uwagi i dalej przyglądał się naszym instrumentom. Nieco dłużej zatrzymał się przy perkusji Alexa, co spowodowało, że usilnie musiałam stłumić śmiech na widok reakcji mojego brata.

— Niektóre z tych rzeczy są w całkiem niezłym stanie — przyznał mężczyzna, nadal bawiąc się perkusją. — Może uda nam się zarobić parę dolców...

— Co? — sapnął zdenerwowany Alex. — Ej, przestań dotykać mojej perki. Powiedz mu, żeby przestał tego dotykać! — zdesperowany blondyn zwrócił się do  Julie.

Luke wskazał na chłopaka z miną mówiącą "zrób coś", ale dziewczyna tylko wzruszyła bezradnie ramionami.

— Podobała mi się ta piosenka — przyznał ojciec mulatki.

— Super, nie! To Sunset Curve — podniecił się Luke, podchodząc do mężczyzny.

— Powiedz znajomym — dodał Reggie, na co uderzyłam się z otwartej dłoni w czoło.

— Najwyraźniej kretyni nie zauważyli, że są duchami — wymamrotałam do siebie.

— To tylko jakieś stare CD, które znalazłam na strychu — odparła lekceważąco Julie, mocno akcentując słowo „stare".

— No cóż, fajnie, że znowu słuchasz muzyki — powiedział jej ojciec, a ja wręcz nie mogłam uwierzyć, że ta dziewczyna przestała słuchać muzyki — Tutaj możesz grać i robić, co tylko zechcesz. — kontynuował, a jego ręce przenikały przez Luke'a i Reggiego.

— Och! To miłe! — przyznał Reggie, dotykając klatki piersiowej.

— Nie wtrącaj się — wysyczała Julie, wyraźnie zapominając o tym, że jej tata nas nie widzi.

— P-przepraszam, kochanie. Ja nie... — zaczął nieco zdziwiony mężczyzna, ale dziewczyna nie pozwoliła mu dokończyć zdania.

— O nie, nie, nie, nie. Nie ty. To znaczy. Eee... No wiesz, daj mi chwilkę — powiedziała, biorąc ojca za ramię i ciągnąc go do drzwi.

— Hej. Hej. Hej. Hej — zaczął, zatrzymując ją. — Rozwiążemy ten problem z programem muzycznym.

— Dzięki tato — Julie uśmiechnęła się do niego, a następnie wskazała na drzwi, by wyszedł, co na szczęście zrozumiał.

Grymas pojawił się na mojej twarzy, gdy przypomniałam sobie własną rozmowę z ojcem, która nie potoczyła się za dobrze. Czułam, jakby serce mi pękło, widząc, że nie porozmawiam już z rodzicami i nie przeproszę za wypowiedziane słowa. Nie chcąc, by ktoś zobaczył delikatne łzy w moich oczach, szybko odwróciłam wzrok.

— Wszystko w porządku, Als? — wyszeptał zmartwiony Luke. Pokiwałam głową, bojąc się, że jeśli otworzę usta i cokolwiek powiem, zacznę płakać. — Lubi naszą piosenkę! — Brunet dodaje po chwili, uśmiechając się szeroko.

— No niby tak, ale on się nie liczy. Stary jest — wyszeptał konspiracyjnie Alex.

— Dlaczego nie możecie być zwykłymi duchami? — zapytała Julie, wciąż stojąc przy drzwiach z ręką na klamce — Idźcie straszyć w jakimś starym dworze, podobno w Pasadenie jest ładnie! — warknęła i wyszła z pomieszczenia.

— Nie zły pomysł... zawsze chciałem pojechać do Pasadeny — poinformował nas uśmiechnięty Reggie.

Mój Boże, on jest tępy.

— Wiecie... — zaczęłam, przyciągając ich uwagę. — Może ktoś powinien z nią porozmawiać, przeprosić, zapytać, jak się z tym wszystkim czuje? — zasugerowałam, nie odrywając wzroku od miejsca, gdzie chwilę temu stała dziewczyna.

— Dobry pomysł, Asie... Ty pójdziesz — powiedział Alex, delikatnie popychając mnie do przodu.

— Co? — prychnęłam, lekko odsuwając się od niego. — Ja? Nie, nie, nie. Nigdzie nie idę! To wy wpakowaliście mnie w to bagno!

— Als, proszę. Zrób to dla nas — zaczął Luke, patrząc na mnie tym niewinnym wzorkiem.

— Ugh, dobra — Niechętnie uległam jego spojrzeniu i  wzdychając ciężko, przez chwilę zastanawiałam się jak zacząć rozmowę.

— Dzięki, Als! Jesteś najlepsza — powiedział uśmiechnięty Luke.

Po chwili cudem udało mi się wylądować na schodach przed Julie.

— Ach! Przestań. Mówię poważnie!

— Oh, przepraszam — odparłam, zbiegając po kilku stopniach.

— Co chcesz?

— Wiem, że to wszystko jest całkowicie szalone, ale wiesz, jakie to dla nas niesamowite? — powiedziałam, tłumiąc własne podekscytowanie — Ludzie, prawdziwi ludzie mogą nas usłyszeć!

— Tak, świetnie. A ja właśnie przeżyłam naprawdę okropny dzień — odparła mulatka, krzyżując ramiona. — Muszę iść.

— Cóż, przykro mi, że miałaś zły dzień, ale ja i trzech chłopaków właśnie dowiedzieliśmy się, że mieliśmy złych 25 lat! A dosłownie chwilę temu dowiedzieliśmy się, że nadal możemy robić jedyną rzecz, dla której żyliśmy.

— Masz rację. To tylko...

— Zły dzień — dodaję, przerywając jej — Tak. Wiem... Wiesz naprawdę fajne mieć w pobliżu inną dziewczynę. Spędzam czas z tymi trzema baranami chyba od wieków i odkąd dołączyłam do zespołu, naprawdę tęskniłam za babskimi rozmowami... — Julie spojrzała na mnie tępo, na co westchnęłam, wiedząc, że znowu gadam nie na temat — Słuchaj, przepraszam, że weszliśmy tak nagle w twoje życie, ale... To, co właśnie tam poczułam, sprawiło, że znów poczułam, że żyje. Wszyscy poczuliśmy, że żyjemy. Więc możesz nas wyrzucić, jeśli chcesz, ale nie zrezygnujemy z muzyki. Możemy znowu grać, a to prezent, którego żaden muzyk nigdy by nie odrzucił... Poza tym twoja mama interesuje się muzyką.

— Interesowała — powiedziała cicho. — Umarła.

I wtedy cała moja twarz opadła. Poczułam się źle, że niemal na nią nakrzyczałam i starałam się wymusić nam nocleg przez szantaż emocjonalny.

— Tak mi... Przepraszam — wymamrotałam, patrząc na nią ze skruchą.

— Tak, my... Nie wiedzieliśmy — odezwał się za mną mój brat.

Odwróciłam się i zobaczyłam, że stoi tam również Luke i Reggie.

— Wszystko w porządku. — wyszeptała Julie bez przekonania. — Nigdzie jej nie widzieliście, prawda? Tam, skąd jesteście? — zapytała z wyraźną nadzieją w głosie.

Podkręciłam przecząco głową, w odpowiedzi jej pytanie.

— Um... Nie. Nie, to znaczy, jesteś pierwszą osobą, którą widzimy — odparł Alex.

— Tak. Była tam tylko nasza czwórka — wyjaśniłam.

— Tak, ale ona nie umarła, więc tak naprawdę nie odpowiadacie na jej pytanie — zaznaczył Reggie.

— Myślę, że wie, co mamy na myśli — poinformował go zirytowany Alex.

— Przepraszam, że się wściekłam. Jesteście całkiem fajni — Julie przyznała po chwili, wciąż trzymając dłonie w kieszeniach spodni.

— Całkiem? — zapytał zdezorientowany Luke — T-y wiesz, że przez 25 lat rdzewieliśmy? Daj nam się rozgrzać.

— Dokładnie. — dodał Reggie — Ty też grasz na pianinie?

— Nie — Szybko odpowiedziała — Nie, nie gram. Tam są rzeczy mojej mamy.

— Jest niesamowitą autorką piosenek — powiedziałam i nagle miałam ochotę uderzyć się w łeb, przypominając sobie wcześniejszą rozmowę z dziewczyną.

— Była — Ponownie poprawiła mnie Julie, ale szybko na jej twarzy pojawiło się zmieszanie, jakby dopiero teraz coś zrozumiała — Czekaj. Skąd możesz to wiedzieć?

— Na fortepianie leżą teksty. Jeśli to jej... Twoja mama była naprawdę utalentowana — pochwalił Luke.

Przez chwilę stoimy w ciszy, dopóki dziewczyna nie zaczyna odchodzić. Odwracam się zrezygnowana, żeby zejść po schodach, kiedy ta odzywa się niespodziewanie.

— Chyba... Musicie gdzieś się zatrzymać? Możecie w studio — poinformowała, wskazując na garaż. — Z tyłu jest łazienka, a kanapę można rozłożyć. Jeśli nadal używacie któregokolwiek z tych rzeczy.

— Pierwszy idę pod prysznic! — powiedział podekscytowany Reggie, podnosząc delikatnie rękę — Bardzo lubię prysznice i czasami sporadyczne kąpiele.

Spojrzałam na niego z całkowitym zdezorientowaniem, nie do końca rozumiejąc, co się dzieje w mózgu tego chłopaka.

— To jest zbyt dziwne. — odparła równie zdezorientowana Julie, rysując dłońmi małe kółeczka w powietrzu. Następnie odwróciła się i ruszyła z powrotem do jej domu.

Wydałam cichy krzyk, gdy mulatka była poza zasięgiem słuchu, ciesząc się, że mamy gdzie się zatrzymać.
Objęłam chłopaków i wszyscy w ten sposób wróciliśmy do garażu.

Chłopaki byli na tyle mili, że pozwolili mi samej spać na kanapie.
Przebrana w piżamę i gotowa do snu, wsunęłam się pod koc, przez chwilę patrząc się w tępo na ścianę, po czym przewróciłam się na plecy.

— Hej! Als! — Luke szepcze z pobliskiego miejsca. — Wszystko w porządku?

Wzięłam głęboki oddech i zmusiłam się do przytaknięcia.

— Tak. Po prostu bardzo tęsknię za rodziną. Przed śmiercią nie byłam z nimi w dobrych stosunkach. Zresztą wiesz o tym. Chciałabym mieć szansę ich przeprosić — powiedziałam ledwie słyszalnym, załamującym się głosem.

Po chwili usłyszałam kroki i zobaczyłam jego twarz obok mojego łóżka. Odwróciłam się, żeby lepiej go widzieć.

— Jestem pewien, że wszystko się ułoży. A poza tym... Teraz my jesteśmy twoją rodziną. Zawsze tak było i zawsze tak będzie — powiedział, na co się uśmiechnęłam.

— Dzięki, Luke. To dużo dla mnie znaczy — wyszeptałam.

Chłopak uśmiechnął się w moją stronę i zmierzwił mi włosy.

— Nie ma problemu, Als. Zawsze będę cię wspierać — odparł, wracając na swoje miejsce.

Uśmiechnęłam się, przewracając się na drugą stronę i zasypiając.

~ ~ ~

Obudziłam się w pustym studio, słysząc
śpiew Julie.

Here's one thing I want you to know
You got some place to go
Life's a test, yes, but you go toe-to-toe
You don't give up, no, you grow

And you use your pain
'Cause it makes you you
Though I wish I could hold you through it
I know it's not the same
You got living to do
And I just want you to do it

So get up, get out, relight that spark
You know the rest by heart

Wake up, wake up if it's all you do
Look out, look inside of you
It's not what you lost
It's what you'll gain raising your voice in the rain
Wake up your dream and make it true
Look out, look inside of you
It's not what you lost
Relight that spark, time to come out of the dark
Wake up, wake up

Better wake those demons
Just look them in the eye
No reason not to try
Life can be a mess
I won't let it cloud my mind
I'll let my fingers fly

And I use the pain 'cause it's part of me
And I'm ready to power through it
Gonna find the strength, find the melody
'Cause you showed me how to do it

Get up, get out, relight that spark
You know the rest by heart

Wake up, wake up if it's all you do
Look out, look inside of you
It's not what you lost
It's what you'll gain raising your voice in the rain
Wake up your dream and make it true
Look out, look inside of you
It's not what you lost
Relight that spark, time to come out of the dark
Wake up, wake up

So wake that spirit, spirit
I wanna hear it, hear it
No need to fear it, you're not alone
You're gonna find your way, oh

Wake up, wake up if it's all you do
Look out, look inside of you
It's not what you lost
It's what you'll gain raising your voice in the rain
Wake up your dream and make it true
Look out, look inside of you
When you feel lost
Relight that spark, time to come out of the dark
Wake up, mmwake up

Nie przeszkadzając dziewczynie, dołączyłam do chłopaków, aby razem przyglądać jej się z podziwem.
Ona potrafi śpiewać!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro