Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Unsaid Emily

- Will you find me afterlife? - śpiewam cicho, bawiąc się akordami na gitarze.

Oparłam stopy na stoliku do kawy ignorując obecność Luke'a w studio.

Julie jest w szkolr, a Alex i Reggie robią to, co ich dwójka robi w wolnym czasie.

Kanapa opada obok mnie, a moje oczy przesuwają się w lewo, by zobaczyć siedzącego Luke'a. Wygląda na... Sama nie wjem. Na jego twarzy nie widać żadnych emocji. A to może oznaczać tylko jedno. Odkładam gitarę i obracam się o 90 stopni, więc mam skrzyżowane nogi i siedzę twarzą do Luke'a.

- O co chodzi?

Ignoruje mnie, a ja sapię z irytacją. Rozglądam się po pokoju i znajduję jego dziennik leżący obok kanapy. Wstaję, chwytam go i uderzam nim w jego głowę, na co się wzdryga.

- Ow, Als! Po co to było? - pyta, patrząc na mnie.

- Przestań popadać w depresję! Chodźmy coś zrobić. To może być zabawne - mówię mu, stojąc za nim.

- Nie jestem w nastroju - narzeka.

Wzdycham i układam się tyłem na kanapie, więc jestem do góry nogami.

- No dalej, Luke - śpiewam, szturchając go w twarz. Odsuwa moją rękę i uderzyłam go w klatkę piersiową. - Otrząśnij się, koleś! Wstań. Dosłownie nie ma nic do roboty. I umieram z nudów. Nie chcę się nudzić na sekundę przed śmiercią - mówię rzeczowo. Znowu jestem zignorowana. - Dobra, tkwij tu sobie. Idę odwiedzić Emily i Mitcha - stwierdzam, wychodząc przez drzwi garażu.

Nie minęła sekunda, gdy pojawia przede mną, skutecznie zatrzymując mnie.

- Idę z tobą - mówi beznamiętnie, na co wzruszam ramionami.

- Okej - ćwierkam.

Wyciągam rękę, którą przyjął i już po chwili pojawiamy się przed jego domem.

- Luke, Ally! - Julie woła obok nas.

-Co Ty tutaj robisz? - pyta Luke, patrząc na nią.

Pozostaję lekko za nim. Tak naprawdę mnie to nie dotyczy, więc trzymam się na uboczu.

- Ja... Chciałam tylko dowiedzieć się więcej o tobie, wiesz, po prostu byłam ciekawa. Um... Więc przyjechałam tu w zeszłym tygodniu w wasze urodziny - przyznaje.

Przepraszam, co zrobiła? Skąd ona w ogóle wiedziała... Och, przysięgam, że kiedy wrócimy, zabiję Alexa i Reggiego.

- Szpiegowałaś nas? - pyta Luke - Nawet po tych wszystkich przemówieniach o granicach? Szpiegowałaś nas.

- Dobra, wystarczy - mamroczę cicho, delikatnie ciągnąc go za ramię, próbując zmusić do cofnięcia się i uspokojenia. Na szczęście zadziałało.

- Wiem - mówi Julie. - Przepraszam. To było złe. Ale martwię się o ciebie. - mówi mu.

Mój uścisk rozluźnia się i próbuję się odsunąć, ale Luke mocniej mnie trzyma i przybliża do siebie.

- Nie musisz - mruczy cicho, odwracając się od niej.

- Rozumiem - mówi dziewczyna, kiwając głową - Wiem, jak ciężko jest nie móc porozmawiać z kimś kogo kochasz...

- Może... Lepiej będzie jak pójdziesz? - szepcze do mnie brunet, ale kręcę głową.

- Nie. Zostaję. Tak wiele już straciliśmy. - odpowiadam szeptem.

Uśmiecha się do mnie delikatnie, a ja opieram głowę na jego ramieniu.

- Czuję się tak każdego dnia - kontynuuje Julie

- Nie wiem nawet, co bym jej powiedział, gdyby mnie słyszała - przyznaje, patrząc na dziewczynę.

- Wiesz - mówi cicho Julie. - Już to powiedziałeś.

Brunet wygląda na zdezorientowanego, ale rozumiem.

- Zaufaj jej - mówię mu delikatnie, ściskając delikatnie jego dłoń.

Dzwoni do drzwi i stajemy za Julie. Drzwi się otwierają i widzę Mitcha, a mój oddech zatrzymuje się w gardle, gdy wspomnienia zalewają mój umysł.

- Dzień dobry, w czyn mogę ci pomóc? - pyta, patrząc na Julie.

- Dzień dobry. Jestem Julie - mówi. -Um... Wiem, że miał pan syna o imieniu Luke? - pyta, sprawiając wrażenie, jakby nic o nim nie wiedziała.

- Tak, zgadza się - potwierdza mężczyzna - Przepraszam, kim jesteś?

- Julie Molina. Um... Zespół pana syna grał kiedyś w garażu domu, w którym obecnie mieszkam? - mówi. Mitch najwidoczniej nie łapie, o czym ta dziewczyna do niego mówię, więc sięga do kieszeni i wyciąga kartkę.

Wymieniam spojrzenie z Lukiem. Czy to...?

- Ja... Podczas remontu natknęłam się na tę piosenkę, którą napisał i pomyślałam, że może chciałby pan ją zobaczyć? - pyta go, podnosząc nie co rękę.

-Um... Cóż, tak - mówi pan Patterson, wracając do zmysłów i wychodząc z progu, żeby ją wpuścić. Uh, proszę... proszę wejdź. Jestem... Jestem Mitch.

Julie kiwa głową i wchodzi.

- Miło poznać - odpowiada, idąc za nim.

Daje nam mały ruch głową, żebyśmy za nią weszli, a ja spoglądam na Luke'a.

- Jesteś gotowy? - pytam, a w odpowiedzi dostaje lekkie skinienie głową - Na pewno chcesz tu być? - pytam ponownie.

Brunet waha się, a potem ponownie kiwa głową. Ściskam jego dłoń i podążamy za Julie.

- Chciałabyś się czegoś napić? - pyta jej Mitch, kiedy wchodzą do salonu.

- Nie, dziękuję - odpowiada Julie.

Zatrzymuje się i patrzy na zdjęcie Luke'a i mnie. Zagryzam wargę i opieram głowę na jego ramieniu.

- Czy to pana syn? - Pyta, podnosząc zdjęcie. Mitch chichocze cicho.

- Tak, to Luke. A to jego najlepsza przyjaciółka - mówi z uśmiechem.

- Jak się nazywała? - pyta Julie.

Uśmiech mężczyzny poszerza się, jakby pamiętał, kim jestem.

- Ally - odpowiada. - To zdjęcie zostało wykonane w ich ostatnie wakacje - mówi wzdychając.

- Ma pan może inne dzieci? - dopytauje Julie.

- Nie - odpowiada Mitch.

Nagle do salonu wchodzi Emily i pojedyncza łza spływa mi po twarzy. Wyciągam w jej stronę rękę, ale zdaję sobie sprawę, że ona mnie nie widzi ani nie poczuje mojego dotyku, więc pozwalam jej upaść obok siebie.

- Wydawało mi się, czy słyszałam dzwonek do drzwi? - pyta, podchodząc do boku Mitcha.

-Tak kochanie. To jest Julie - mówi Mitch, przedstawiając dziewczynę.

- Witaj Julie - mówi kobieta. - Och, jaki piękny sweter.

- Dziękuję - odpowiada Julie. - To po mamie.

- Julie mieszka w domu, w którym Luke i jego zespół ćwiczyli - mówi Mitch do Emily. - Mówiła, że ​​znalazła piosenkę, którą napisał Luke.

- To piosenka o dziewczynie o imieniu Emily? - pyta niepewnie Julie.

Wzdycham cicho, zaciskając ucisk na ramieniu Luke'a.

- Emily - szepcze Mitch.

- Och... - mówi cicho Emily, podchodząc do przodu. - Jestem Emily.

- Więc myślę, że pani syn mógł napisać dla pani tę piosenkę - mówi jej Julie, wręczając im piosenkę.

Kobieta bierze ją i zaczyna czytać tekst.


- - -

Święta Bożego Narodzenia zwykle kojarzą się z wyciszeniem, spędzeniem czasu z rodziną na wspólnym jedzeniu i odpakowywania prezentów. Ale nie tym razem. Tej feralnej nocy Luke i jego matka kłócili się, jak nigdy dotąd. Luke zdenerwowany upychał ubrania do plecaka.

- Niszczysz sobie życie! Zobaczysz będziesz sam! - Emily mu mówi.

- Nie będę sam. Mam Ally - odpowiada krótko Luke.

- Ally? - Emily pyta zdziwiona.

- Tak, Ally. Zabawne, że jej rodzice powiedzieli to samo. Że rujnuje sobie życie - warczy, gdy kończy pakować plecak i mija ją.

Jednak kłótnia się nie kończy.

Brunet idzie do garażu, w którym stoi jego rower, chwyta torbę i futerał z gitarą, przerzuca je sobie przez ramię i pedałuje w ciemną noc, z dala od domu rodziców. Ignoruje rozpaczliwe krzyki matki, która biegnie za nim ulicą.

~ ~ ~

Drzwi garażu zatrzaskują się, a Ally podnosi głowę z miejsca, w którym próbowała spać na strychu. Była tu zaledwie kilka dni.

Wstaje z łóżka i patrzy przez balustradę, by zobaczyć Luke'a, wchodzącego z torbą i gitarą.

- Luke? - pyta, patrząc na niego.

Brunet patrzy na nią przekrwionymi oczami, więc biegnie do niego po schodach, niemal łamiąc nogę.

- Co się stało?

Jednak chłopak milczy. Nie czekając na nic, obejmuje go, pozwalając mu wypłakać się w jej ramię.

Resztę nocy spędzili siedząc razem na kanapie, pocieszając się nawzajem. Były chwile, kiedy ją obejmował, albo chwile, kiedy jego głowa spoczywała na jej kolanach, a ona przeczesywała palcami jego włosy. Nie miało to jednak znaczenia, ponieważ mieli siebie nawzajem.

I wiedzieli, że już nigdy to się nie zmieni.

~ ~ ~

Następny dzień spędzają w ciszy, kiedy oboje zalewają jego dziennik najróżniejszymi tekstami.

Ally kręci ołówkiem, a Luke kończy pisać słowa, po czym wściekle bazgra, wszystko skreślając. Odchyla się na krześle i ponownie czyta swoją pracę. Łzy napływają mu do oczu, a Ally sięga i ściska jego dłoń.

- Unsaid Emily - szepcze do siebie.

Bierze notatnik z jego dłoni i zapisuje te słowa, a jej piękne, płynne pismo kontrastuje z jego własnym, niestarannym.

- Ty i ja do końca - obiecuje.

~ ~ ~

Oboje ćwiczą piosenkę na swoich gitarach. Luke śpiewa i gra, podczas gdy Ally zapewnia chórki i gra z nim.

Patrzy na twarz swojego najlepszego przyjaciela, zauważając, jak wygląda na zakłamanego i nie może powstrzymać się od poczucia winy.

~ ~ ~

- Chodź - szepcze, ciągnąc ją za jedno z drzew na podwórku swoich rodziców.

- Luke, dlaczego tu jesteśmy? - pyta Ally.

- Chcę tylko zobaczyć, jak sobie radzą - mamrocze, podchodząc tak blisko, jak tylko może.

Emily rozgląda się po ogrodzie, a on ciągnie ich oboje za drzewo nieco bardziej, aby pozostać w ukryciu.

Do kobiety podchodzi Mitch i kładzie dłoń na jej ramieniu, szepcząc coś do niej. Kobieta rzuca ostatnie spojrzenie na zewnątrz, po czym odsuwa się od szklanych drzwi.

Dwóch młodych nastolatków wychodzi z posesji i wraca do garażu.

- Poradzimy sobie - obiecuje Ally. - Ty i ja do końca - mówi mu ponownie.

- Ty i ja do końca - powtarza, ściskając jej dłoń.

~ ~ ~

Zespół ćwiczy razem piosenkę, cała piątka. Ally patrzy, jak Luke śpiewa, widząc ból na jego twarzy i prawie załamuje się, patrząc na biednego chłopaka.

Łapie spojrzenie brata i posyła mu słaby uśmiech. Oboje nie mieli łatwo w domu, więc uciekli. Ale nie warto być w domu, gdzie nikt nie pozwala ci robić tego, co cię pasjonuje.

Czterej pozostali członkowie dołączają do mostu, śpiewając razem, gdy wszyscy wymieniają spojrzenia.

~ ~ ~

Ally widzi odjeżdżającą karetkę, ale okazuje się, że unosi się na zewnątrz.

Patrzy na siebie, ale wzrusza ramionami, widząc że wygląda normalnie.

Ale w jakiś sposób nie żyje. A jeśli umarła, czy pozostali członkowie też umarli?

Unosi się wyżej w niebo, a następnie dociera do ciemnego pokoju.

~ ~ ~

- Dziękuję - mówi Emily doJulie, przytulając papier blisko siebie.

- Um... Ty... nie masz pojęcia... - mówi Mitch.

- Piszę muzykę w tym samym pokoju, co on - mówi załamującym się głosem Julie. - I mogę wam powiedzieć, że to magiczne, szczęśliwe miejsce - kończy.

- Miło to wiedzieć - uśmiecha się Mitch.

- Wiem, że miał zaledwie 17 lat, kiedy...- przerywa.

Luke pociąga nosem i wyciera oczy. Zaśmiałam się cicho i spojrzałam na niego, kładąc dłoń na jego policzku, powodując, że na mnie spojrzał.

- Ty i ja, Luke - mówię do niego, uśmiechając się na to wspomnienie. - Ty i ja do końca.

Uśmiecha się do mnie, a ja delikatnie muskam kciukiem jego policzek. Chwyta tę dłoń i kładzie ją obok siebie, splatając swoje palce z moimi.

- Ale żył, robiąc to, do czego się urodził - kontynuuje Julie. - Niewiele osób ma tę szansę, ale Luke tak. I Ally - mówi.

Tłumię szloch, kiedy widzę, że mimika Mitcha i Emily w najmniejszym stopniu się pogarsza.

- Mieli szczęście - mówi.

Ściskam dłoń Luke'a.

- Nie wiem jak ty, ale ja już nie wytrzymam. - mówię i chce puścić jego rękę, by zniknąć, ale chłopak mk nie pozwala.

Pociąga nosem, wycierając dłonią twarz i pojawiamy się na werandzie Julie. Siadam na poręczy z nogami zwisającymi nad ziemią, gdy on stoi obok mnie.

- Jestem z ciebie taka dumna - mruczę.

Brunet odwraca się, by na mnie spojrzeć, na jego twarzy maluje się zmieszanie, z czego chichoczę.

- Jesteś taki silny. I jestem o to zazdrosna. Wiem, że twoi rodzice są z ciebie dumni. Mogę ci to obiecać - mówię mu.

Luke uśmiecha się do mnie i przyciąga, żeby mnie przytulić.

- Dziękuję - szepcze.

- Nie ma za co - odpowiadam.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro