Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ty i ja do końca

Po około tygodniu zaczynam zauważać, że życie zespołu powoli wraca do normy. 

Znowu przez większość popołudnia robią próby, Reggie spędza czas z Rayem. 
Moja biała gitara stoi na wystawie w rogu pokoju, a wokół niej są zwiędłe kwiaty i kilka ręcznie robionych kartek. 

Uśmiecham się delikatnie, zauważając sposób, w jaki to upamiętnili. Kocham tych chłopaków. 

Siadam na ziemi, wzdychając z irytacją, że nadal mam na sobie te same ubrania.  Sukienka i buty.  Chociaż z jednej strony to dobrze. To była ostatnia rzecz, jaką miałam na sobie, zanim kopnęłam w kalendarz... Znowu.

— O mój Boże. Chciałabym mieć swoją gitarę — mruczę, znudzona. 

Nagle moja biała gitara ląduje na moich kolanach.  Patrzę na to zszokowana. 

Co się właśnie wydarzyło?  Jak to się stało? 

Położyłam ją na ziemi i wstaje na równe nogi, stwierdzając, że moja obecna sytuacja jest jeszcze bardziej powalona, niż przypuszczałam.

POV trzeciej osoby

— Ej, ludzie? — pyta Alex schodząc po schodach. — Gdzie jest gitara Ally?

—Co masz na myśli mówiąc „gdzie jest gitara?" — pyta Luke, nie ruszając się z kanapy. — Jest w rogu... Gdzie do cholery jest gitara Ally? — pyta, nie wierząc własnym oczom, że jej brakuje.

— No wcale o to przed chwilą, nie pytałem — mruczy sarkastycznie Alex.

— Reg, dotykałeś gitary Ally? — pyta Luke, wstając i rozglądając się.

— Nie... Dlaczego? — pyta, nieświadomy sytuacji, która się dzieje.

— Co za osioł — mówi Alex, uderzając się w czoło.

POV Ally

Obserwuję ich spotkanie, całkowicie zdumiona faktem, że to zauważyli.  Więc jeśli mogę przywołać moją gitarę, czy to oznacza, że ​​mogę ją odłożyć? 

Dobra gitaro, wracaj do garażu. 

Patrzę na to przez chwilę, zanim zniknie. Dysząc, odwracam się do ekranu i patrzę, co się dzieje.

POV trzeciej osoby

— Stary, wróciło! — mówi Alex, uderzając Luke'a w pierś i wskazując miejsce, w którym jest gitara.

— Nie sądzisz, że to...? — Luke mówi, że pytanie zawisło w ich powietrzu. 

Patrzą na gitarę, jakby migotała, a uśmiech pojawił się na twarzach wszystkich trzech chłopaków. 

— To ona. To naprawdę ona — mówi cicho Luke, podchodząc do stojaka na gitarę i patrząc w niebo. — Tęsknimy za tobą, Als. Każdego dnia. Ale wiem, że tu jesteś. I że zawsze będziesz z nami —mówi.

POV Ally

Uśmiecham się, obserwując ich radosne reakcje na ruchy mojej gitary i nie mogę się powstrzymać przed łzą spływającą po mojej twarzy, kiedy słucham krótkiej przemowy Luke'a. 

Nagle w mojej głowie rodzi się pomysł.

— Potrzebuję marker — mruczę, krążąc wokół. 

Trwa to chwilę, ale wkrótce przedmiot spada na podłogę. 
Krzyczę z zachwytu i podnoszę go. Słowa przychodzą mi do głowy i piszę je ładnymi, płynnymi literami wzdłuż gitary. 
Zamykając zakrętkę, pozwoliłam, by pełen satysfakcji uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy chciałam, aby moja gitara wróciła do garażu. 

POV trzeciej osoby

— Luke, gitara wróciła! — woła Reggie.  — I jest na niej coś napisane.

— Co? — Luke pyta, przeskakując przez krawędź kanapy i idąc w stronę gitary.  Podnosi ją za szyję i patrzy na napis.

— No co tam pisze? — pyta Alex.

— Ty i ja do końca — mówi Luke, uśmiechając się delikatnie, patrząc na płynne pismo, które zostało zapisane na gitarze. — Musimy pokazać to Julie — mówi.

— No cóż, jest w szkole, jakbyś nie zauważył — mówi Alex.

— Kto jest w szkole? — pyta Julie wchodząc do garażu. 

— Już nie ty. Słuchaj, znaleźliśmy sposób na porozumienie się z Ally — mówi podekscytowany Reggie.

— Och, a jaki? — pyta zszokowana Julie. Luke wyciąga gitarę, aby pokazać płynne pismo ich przyjaciółki.  — Co to znaczy?

— To taka jakby mantra. Gdy było źle, oboje to sobie mówiliśmy — mówi jej Luke.

POV Ally

Patrzę na uśmiech Julie i nie mogę się powstrzymać przed cichym chichotem po zobaczeniu ich min. 
Luke podnosi moją gitarę i trzyma ją w dłoniach, grając akordy, które brzmią podobnie do „Afterlife".

Will you love me when my heartbeat stops, when my heartbeat stops will you stay mine — zaczyna Luke.

Will you promise me you'll search for us, will you find me afterlife — śpiewa Julie, dodając do piosenki. 

Reggie i Alex przechodzą do swoich instrumentów, a ja się uśmiecham.
Kocham tych chłopaków. 

Ale coś jest nie tak. 

Patrzę w dół i widzę, jak migoczę. Nie!  Nie!  Myślałam, że zostanę tu do końca życia, po śmierci... Jakkolwiek mam to nazwać. 
Nie chcę umierać.  Nie znowu. Proszę, nie znowu. 

Zaczynam być do czegoś wyssana i krzyczę, próbując uwolnić się od tego, co mnie ciągnie.

— Nie! — krzyczę i znowu znikam. 

Zaczynam odczuwać to gwałtowne uczucie i znowu krzyczę, zanim ziemia uformuje się pode mną i ląduję mocno w nią uderzając.
Wypuściłem powietrze, wielokrotnie kaszląc.  Jęcząc, wstaję, strzepuję kurz z sukienki i biorę głęboki oddech. 

Rozglądam się.  To miejsce... Znów jestem w garażu?  Co u licha?  Czy ja... Wróciłam?

— Ally?

Odwracam się i widzę stojących tam mojego brata, Reggiego, Luke'a i Julie z zszokowanymi twarzami.

— Alex? — pytam z wahaniem. — To jest prawdziwe, prawda? Nie śnię? — pytam, robiąc krok do przodu. 

Blondyn przechyla lekko głowę, a ja zbliżam się do niego, wyciągając rękę.  Dotyka jego ramienia i wzdycham z podekscytowaniem. 
Otaczam brata ramionami, gdy go mocno przytulam, a on szybko to odwzajemnia.

— O mój Boże, A, myślałam, że zniknę na zawsze — mówię, trzymając go mocno. 

Chłopak delikatnie odsuwa ​​mnie od siebie i trzyma za rękę.

— Myślałem, że odejdziesz na zawsze — powtarza, na co uśmiecham się.

— Nic mnie nie powstrzyma przed truciem ci tyłka — mówię zuchwale. 

Blondyn uśmiecha się i kręci głową. 

— Dobra, dobra. Mam ludzi, z którymi chcę się przywitać — mówię, omijając go i kierując się w stronę Reggiego.

— Wróciłam — śpiewam, obejmując mocno basistę.

— Jesteś z powrotem! — mówi podekscytowany.

— Jest i moja Julie! — mówię, krzycząc jej imię, gdy się przytulamy, skacząc i krzycząc razem. — Och, to takie surrealistyczne! Nie mogę w to uwierzyć — mówię, wzdychając głęboko.

— To naprawdę ty, prawda? — pyta cichy głos. 

Odwracam głowę, żeby zobaczyć Luke'a.

— Nie, jestem po prostu martwą zjawą, której każdy może dotknąć oprócz ciebie — mówię sarkastycznie. 

Brunet przewraca oczami, ale na jego twarzy pojawia się uśmiech. Rzucam się w jego ramiona, owijając nogi wokół jego talii, gdy mocno go przytulam. 
Obraca nas dookoła, a ciąg chichotów wypływa z moich ust, kiedy to robi.

— Och, tak się cieszę, że mógłbym cię teraz pocałować! — woła, nie zdając sobie sprawy z tego, co powiedział. 

Uśmiecham się delikatnie, gdy zdanie, które właśnie powiedział, dociera do mnie.

— To znaczy, po prostu... No, wiesz...

Przerwałam mu, kładąc obie dłonie na jego twarzy i przyciskając usta do jego.  Delikatnie kładzie mnie na ziemi, gdy przekładam ręce na jego szyję, a żadne z nas nie przerywa pocałunku.

— W porządku, wystarczy. To wciąż moja siostra — mruczy Alex niezadowolony z takiego obrotu sytuacji. 

Odsuwam się delikatnie, z uśmiechem na twarzy, gdy opieram czoło o jego.  W końcu oparłam głowę na jego klatce piersiowej, patrząc na innych z uśmiechem.

— Ty i ja do końca — szepczę cicho. —Tylko ty i ja.

KONIEC

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro