Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Sprzeczność

Wchodzę do szkoły Julie i praktycznie biegam po korytarzach, szukając jej.  Słyszę słabe dźwięki fortepianu i podążam za hałasem, docierając do jednego z pokoi muzycznych.

— Julie! — wykrzykuję radośnie, gdy widzę, że to ona grała. Dziewczyna patrzy na mnie z nieodgadnionym wyrazem twarzy. — Potrzebuję twojej pomocy! — mówię jej, ruszając się, by usiąść na fortepianie.

— Czy chodzi o…? — pomyśla się, wskazując na mnie.

— Luke'a?  — zapytałam. 

— Tak — potwierdza kiwając głową.  Wzdycham głęboko, a następnie energicznie kiwam głową, krzyżując nogi.

— Po prostu nie wiem, co robić. To znaczy naprawdę go lubię J. I wiem, że nie powinnam, bo jest najlepszym przyjacielem moich braci, ale nic na to nie poradzę. Czuję coś, czego nigdy wcześniej nie czułam. Coś, czego nikt wcześniej nie sprawił, żebym poczuła. Sprawia, że ​​czuję się wyjątkowa, jakbym była jedyną osobą, która istnieje w jego świecie. Zawsze jest przy mnie, zawsze upewniając się, że nic mi nie jest. Oboje się o siebie troszczymy, a ja po prostu...  Nie mogę znieść myśli, że coś złego mu się kiedykolwiek przytrafi.Przeszliśmy razem przez tak wiele. Od naszych rodziców, przez muzykę, po śmierć. Wszystko. To tak, jakbym dała mu część siebie I to jest tak intensywne uczucie, którego nie mogę kontrolować dłużej. Naprawdę mi na nim zależy, J. Bardzo mi na nim zależy i nie wiem co z tym zrobić. — mówię przygryzając wargę, by stłumić łzy. 

Młoda Molina wygląda na zszokowaną wszystkimi informacjami, które wypłynęły z moich ust i widzę, jak intensywnie myśli.

— Cóż, jak myślisz, jaka jest najlepsza opcja dla ciebie? — pyta mnie. 

— Szczerze mówiąc, nie wiem. — mówię wzdychając — To znaczy, gdyby coś się stało między nami, zespół mógłby się rozpaść. Ludzie staną po jednej stronie. Prawdopodobnie zrujnowała bym przyjaźń całej naszej czwórki i Alex musiałby wybrać — mamroczę, skubiąc nogawkę moich dżinsów.

— Okej, więc myślę, że kluczem jest tutaj unikanie tych dużych, pięknych, martwych oczu — mówi mi, akcentując słowo „martwe”. Przewracam oczami i uśmiecham się.

— Dzięki, J. Co ja bym bez ciebie zrobiła?  — mówię sarkastycznie.

— Najprawdopodobniej zakończyła byś życie jako stara i nudna baba z kotami,  która nie ma przyjaciół ani życia, a jedyny raz, kiedy się widzieliśmy, to pogrzeb chłopaków i przyszła byś tylko i wyłącznie dla tego, że byłoby to ich ostatnie życzenie — mówi rzeczowo.

— Jak długo czekałaś, żeby to powiedzieć? — Pytam, unosząc brwi.

— Z kilka dni — przyznaje, na co szczerze się śmieję.

— Okej, cóż. Na mnie chyba czas. Do zobaczenia! — mówię, machając do niej, kiedy wracam do garażu.

— Dziewczyny, mam rację? — Mówi Reggie.

— Tak — mówi Luke.

— Nie — odpowiada Alex, uśmiechając się uroczo.

— Nie jesteście seksistami, prawda? — pytam, podchodząc do nich.  Wszyscy nagle prostują się jak struny.

— Uch, ile z tego słyszałaś? — pyta Luke, nerwowo pocierając kark.

— ,,Dziewczyny, mam rację”— kpię. 

Brunet wzdycha z ulgą i przeczesuje dłonią włosy. 

— Dlaczego? Przegapiłam coś sensownego?

— Nie — odpowiada Alex ze swojego miejsca przy perkusji. 

Rzucam im podejrzliwe spojrzenie, po czym podchodzę na piętro i zabieram zeszyt z podłogi. 
Kładę się na brzuchu na łóżku i otwieram zeszyt, żeby zacząć pisać.  Zastanawiam się przez chwilę, po czym zapisuję tekst i kilka różnych melodii i riffów.

— Lifeline? O kogo chodzi? — pyta Luke stojąc obok mnie. 

Zatrzaskuję zeszyt i wyrzucam go za siebie.

— Nikogo — mówię mu, łapiąc jego czujny wzrok.

— W porządku, choć na dół. Chcę ci pokazać nowy riff, nad którym pracowałem — mówi, chwytając mnie za rękę i ciągnąc ze sobą po schodach. 

Sięgam po gitarę i przerzucam ją przez ramię, dając mu znak, żeby zrobił to samo.  Robi to i zaczyna grać skomplikowany, krótki riff.

— Myślisz, że możesz się tego nauczyć?  — pyta mnie, ale patrzę na niego zszokowana, nie wiedząc co powiedzieć. — Co?

— Jak to zrobiłeś? 

Uśmiecha się i podchodzi do mnie, pokazując rytm i nuty, których użył. Z początku robimy to powoli, stopniowo zwiększając tempo, aż do wspólnej gry. Uśmiecham się i przybijam mu piątkę.

— Nieźle! — wołam.

— W porządku. Twoja kolej — mówi, odkładając gitarę i podchodząc do mnie. 

— Więc muszę położyć palec wskazujący na pierwszym progu, drugi palec na… Dobra, pokaż to jeszcze raz — mówię. 

Kiwa głową i opiera się, tak że opieram się plecami o jego tors. Porusza ramionami, więc jego ręce są na moich, a ja kłócę się w myślach, by nie spuszczać wzroku z gitary. 
Kładzie moje palce na odpowiednich strunach i pomaga mi zacząć. Gram przez to powoli, kuląc się, gdy trafiam w niewłaściwe dźwięki. 
Brunet chichocze z tego małego błędu i poprawia moje ręce. Poruszam głową, by spotkać się z jego, i patrzymy sobie nawzajem.

— Och, wow to było niezręczne — mamrocze Reggie z drugiej strony garażu. 

Zapomniałam, że tam są. Szybko poruszam się i staram się zachować między nami pewien dystans.

— Cóż, popracuję nad tym — mówię mu, odkładając gitarę i siadając na kanapie.  Czuję, że ktoś siedzi obok mnie.  To Alex.

— Hej — mówię, patrząc prosto przed siebie.

— Więc jak jest z wami?

— Jak jest z nami? — powtarzam. — Um, nie rozumiem o czym ty do mnie mówisz.

Blondyn wzdycha dramatycznie, przewracając oczami.

— Ty i Luke! — woła. Marszczę brwi, patrząc na niego, jakby uciekł z psychiatryka. — Och, daj spokój. Oboje się lubicie. To takie jasne! A teraz go tylko ranisz. Otwórz oczy, Als! 

— Nie! Nie lubię go w ten sposób, tak samo, jak on nie lubi mnie. Serio — mówię mu, całkowicie zaprzeczając temu, co powiedziałam Julie wcześniej. 

Alex wzdycha z irytacją i wstaje z kanapy. 

— Nieważne, Ally. Dalej zaprzeczaj oczywistej oczywistości — woła. 

— Nie zaprzeczam! — wykrzykuję, ale on jest za daleko. 

No przecież nie zaprzeczam. Bo nie mam czemu, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro