Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Przyjaciele to rodzina, którą mam

Wracamy do garażu i pierwszą rzeczą, którą zauważam, jest Julie, która chodzi w tę i z powrotem. 

— O mój Boże, co wam tak długo zajęło? — woła, patrząc na nas. — Czy Willie to zrobił? Rozmawialiście z promotorem? Obejrzeli wideo? Polubili nas? Gramy dziś wieczorem? Czy ktoś może mi odpowiedzieć! Dlaczego nikt nic nie mówi? — mówi bardzo szybko, machając rękami w powietrzu.

— Whoa! — wykrzykuje Reggie. —T o dużo pytań! Luke, chcesz robić za dziennikarza? — pyta, delikatnie uderzając go w pierś.

— Usiądź — mówi jej brunet. 

Dziewczyna siada na kanapie, a trzej chłopacy, klękają przed nią. Ja stoję za nimi, na wypadek, gdybym musiała uderzyć któregokolwiek z nich. 

No co? To już normalne zjawisko.

— W porządku. Wszystko w porządku — zapewnia ją, kładąc ręce na stole.

— Tak. Powinnaś dostać telefon właśnie... Teraz! — mówi Alex, wskazując telefon na stole. 

Nic się nie dzieje. Alex dostosowuje się i próbuje ponownie. 

— Okej, to może... Teraz! — woła.  Wystąpiło niewielkie opóźnienie, ale tym razem zadzwonił. — Udało mi się. Boże mogę rywalizować z Calebem o tytuł magika — mruczy, wyciągając rękę, gdy Reggie i Luke przybijają mu piątkę.

Idę wzdłuż małej kolejki, którą utworzyli, uderzając każdego z nich w głowę za bycie idiotami i staję na końcu stołu. 
Wszyscy siedzą i patrzą na telefon, zanim chłopaki gorączkowo gestykulują, żeby podniosła słuchawkę.

— No odbierz! — Reggie syczy

— Och! Um... — zaczyna Julie, odchrząkając. Odbiera telefon i radosnym głosem mówi — Halo?

Cześć, tu Tasza z Orpheum w Hollywood — mówi Tasza przez telefon.  Wszyscy zaczynamy skakać i wariować. — Czy to Julie z Julie and the Phantoms? — pyta. 

Julie wyciąga ręce i wszyscy przestajemy się ruszać.  Schyliła się, żeby podnieść słuchawkę.

— Tak, przy telefonie — odpowiada Julie, przykładając telefon do ucha. 

Wszyscy znów zaczynamy wariować. Zagramy w Orfeum!

Czy możecie dziś dla nas otworzyć wieczór?— pyta Tasza. 

Odsuwam się na bok, gdy widzę, jak Reggie i Luke zajmują pozycje, by złapać Alexa.

— Tak, oczywiście— mówi Julie, podskakując dookoła. 

Alex zaczyna biec i odbija się od ziemi.  Reggie i Luke łapią go i kręcą się dookoła z Alexem w powietrzu.

To super — mówi Tasha.

— Dziękuję bardzo — woła Julie.

Do zobaczenia.

— Udało się! — mówi nam Julie. —Gramy w Orpheum! — wykrzykuje radośnie.

— Ja pływam!— woła mój brat.  Kręcę głową i śmieję się.

~ ~ ~

— Okej— mówi Luke, zakreślając coś napisanego na podkładce za pomocą trwałego markera. — Julie i ja myśleliśmy, że zaczniemy od „Stand Tall" — mówi nam.

— Idealnie — mówi Alex, stojąc obok fortepianu.

— Brzmi nieźle — mówi Reggie stojąc obok niego. 

Złe słowa, Reg.  Złe słowa.

— Brzmi nieźle? — pyta Luke, wyglądając na zirytowanego. Podchodzę do niego. — Stary, ogar się! Chcę usłyszeć: „To brzmi niesamowicie" —mówi nam. 

Delikatnie poklepuję go po ramieniu.

— Wiemy, Luke— mówię mu, kręcąc głową.

— Dziś wieczorem musimy być najlepsi jak jeszcze nigdy — mówi nam brunet, na co kiwam głową. — To nasza druga szansa na grę w Orpheum!

—Rozumiem, rozumiem, ale to trudne — przyznaje Reggie. — W ogóle wiemy, co jest po drugiej stronie, kiedy oddamy dusze? — pyta. — Nadal będziemy się trzymać razem? — pyta.  — Wy... Wy jesteście jedyną rodziną, jaką mam — mówi cicho. 

Odsuwam się od Luke'a i owijam ramiona wokół Reggiego, przytulając go.  Trzyma mnie mocno, a ja uśmiecham się do niego, przesuwając się, by stanąć między nim a Alexem.

— Ja też nie wiem, co się stanie, ale... To nie jest tak, że mamy wybór — zauważa Alex.

— Hm — mówi Reggie, nucąc na zgodę. 

Wstrząsy ponownie w nas uderzyły i chrząkam, zginając się w nadziei, że ból ustąpi. Jeszcze kilka razy dostaję kilka mniejszych, a oddech, który nie wiedziałam, że trzymam, ucieka z moich ust. 
Opieram czoło na fortepianie, przywracając miarowy oddech, podczas gdy Alex kojąco pociera mnie po plecach.

— A ja myślę, że mamy inny wybór — mówi Reggie, ciężko oddychając. — I to rymuje się z Hollywood Ghost Club.

W tym momencie Julie wchodzi do studia z szerokim uśmiechem na twarzy.  Wszyscy odwracamy się i patrzymy na nią, nie mogąc ukryć bólu.

— Gotowi? — Pyta nas.  Wszyscy po prostu się na nią gapimy. — Co jest?

— Właśnie dostaliśmy dość mocnego kopa przez jeden z tych wstrząsów—mówi jej Alex, pocierając się po bokach.

— Jestem prawie pewien, że trochę się posikałem — dodaje Reggie, gdy on i Alex podchodzą do niej.  O

dsuwam się od niego, a na mojej twarzy widać wstręt i obrzydzenie.

— Ale nic nam nie jest — mówi jej Luke.

— Właściwie, to jestem trochę zdenerwowana — przyznaje Julie, na co uśmiecham się delikatnie. — Ally, mogę z tobą chwilę porozmawiać? — pyta. 

Kiwam głową i idziemy w kierunku drzwi.

— Możesz coś dla mnie zrobić? — pyta, delikatnie kołysząc się w przód i w tył. 

— Wszystko dla mojej najlepszej przyjaciółki — mówię z uśmiechem.

— Słyszałem! Zdrajczyni! — Alex krzyczy.

— Wiem. Zamknij się! — odkrzykuje.

— Kiedy przejdziecie na drugą stronę... — zaczyna, brzmiąc ponuro — Jeśli... Jeśli zdarzy ci się zobaczyć moją mamę. Czy możesz jej powiedzieć, że ją kocham... I... Możesz jej podziękować za zesłanie was? — pyta, a ja się uśmiecham  słysząc jej prośbę.

— Oczywiście — mówię jej. — Krąg zespołu?

Kiwa głową i podchodzimy do chłopaków.

— Dobra chłopaki! — krzyczę, klaszcząc w dłonie. — Damy radę!

— Brzmisz jak nasz stary nauczyciel wychowania fizycznego — mamrocze Reggie, podchodząc bliżej. 

Śmieję się, gdy wszyscy stoimy w kręgu.  Julie, ja, Luke, Alex, Reggie.

— Nie wiemy, co nas tu sprowadziło, ale... — zaczyna Luke, rozglądając się po nas wszystkich. — Wiemy, że jesteś gwiazdą, Julie — mówi.

Uśmiecham się na jego słowa, kiedy spogląda na mnie i puszcza oczko. 

— I tylko dlatego, że jest to nasza ostatnia noc razem, nie oznacza to, że nie będziemy cię obserwować z góry... Albo... — kontynuuje i spoglądając w dół.

— Hej, jedną osobą, która powinna dostać się na górę, to ja. Byłam wcielonym aniołem — mówię oburzona.

— Nadal jesteś — odpowiada Luke, a moje policzki czerwienieją.

— Zamknij się — mamroczę, odwracając wzrok od niego.

— Teraz chodźmy dać czadu — mówi brunet. — Dajmy im koncert, o którym będą rozmawiać aż do wschodu słońca — mówi z pasją. 

— Legendy na trzy — mówię, wyciągając rękę.

— Jeden — mówi Alex, kopiując mój ruch.

— Dwa — mówią razem Luke i Reggie.

— Trzy — dodaje Julie.

— Legendy — wszyscy krzyczymy, unosząc ręce w górę. 

Słychać klakson samochodu i Julie ożywia się.

— To mój tata. Zawiezie mnie na miejsce, więc do zobaczenia wkrótce — mówi nam. 

Macham do niej, gdy wychodzi z garażu.  Odwraca się i patrzy na nas z uśmiechem na twarzy.

— Miłego występu, boysbandzie — mówi Carlos wchodząc do garażu. 

Kucam i patrzę na niego.

— Kogo nazywasz boysbandem?— pytam.

— Carlos! — woła Ray. 

Młody rzuca nam ostatnie spojrzenie i daje sygnał „Patrzę na ciebie".  Tyle że w ogóle nie kieruje tego w naszą stronę.  Wszyscy podążamy za jego spojrzeniem, dopóki nie wyjdzie.

— Jak się o nas dowiedział? — pyta Reggie.

— Och, no nie wiem, Reg. Może to były rolety. Albo wiesz co? Koc. Wiesz, to mogło być wiele rzeczy, które robiłeś w tym domu — mówi Alex sarkastycznie.

— Nie ma to znaczenia. Ponieważ po dzisiejszej nocy już tu nie wrócimy — mówię im, kładąc dłoń na ramieniu Reggiego.

— A propos — mówi Luke, podnosząc głowę. — Mam dla ciebie prezent na dzisiejszy wieczór, Als — mówi mi, szperając w jednej z szafek. 

Czekając, krzyżuję ramiona, niepewna ten chłopak znowu wymyślił.

— W porządku, zamknij oczy — instruuje.  Robię to i słyszę, jak zbliża się do mnie. — I otwórz.

Otwieram oczy, żeby zobaczyć najpiękniejszą różową gitarę, jaka istnieje  Wzdycham cicho, a moje ręce lecą do ust.

— Święty... Luke. Nie wiem, co powiedzieć. Bardzo ci dziękuję — mówię, obejmując go ramionami i mocno trzymając. Brunet obejmuje mnie ramionami w talii i stoimy razem.

— A gdzie to się wybieracie? — pyta głos z fortepianu. 

Odwracamy się, żeby zobaczyć tam Caleba.  Luke popycha mnie za siebie i zbliża się do Caleba. 

— Co Ty tutaj robisz? — syczy.

— Oh jaka wrogość — mówi magik z udawanym westchnieniem. — Jestem tu tylko po to, by pogratulować wam tej wspaniałej nocy. Nie każdy może grać w Orpheum — mówi z chichotem.

— Oh doprawdy? Wiemy, że to twój stempel nas rani — mówi Luke ze złością, wskazując na swoje ramię.

— Już ci mówiliśmy, mamy zespół. Nie chcemy dołączać do twojego małego, żałosnego klubu — warczę.

— I nie możesz nas też zmusić — mówi mój brat.  Caleb rzuca mu spojrzenie i odchrząkuje. — Proszę pana.

Kopię go w nogę posyłając zirytowane spojrzenie. Teraz mu się na dobre wychowanie zebrało?

— A więc dzisiaj wieczorem oddajecie dusze! To ekscytujące! Zabawna rzecz z tymi duszami. Nikt tak naprawdę nie wie, co czeka po drugiej stronie. Ale ja wiem, co się dzieje po tej stronie — mówi. 

Posyła nam buziaka, a ja odrywam się od chłopców i znikam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro