Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Nie Mamy Czasu


Siedzimy chwilę, rozmawiając o przypadkowych sprawach i śmiejąc się z najgłupszych dowcipów.

— Hej, siostro — mówi Alex, podchodząc do mnie. — I typie, który lubi moją siostrę — dodaje kwaśno. 

Śmieję się z niego i podskakuję z kanapy, ignorując skargi, które przychodzą od Luke'a.

— Czego dusza pragnie? — pytam, podchodząc do niego. 

Podnosi piłkę do koszykówki i podaje mi ją.

— Zagramy? — pyta, a na mojej twarzy pojawia się szeroki uśmiech.

— O, tak — mówię, kradnąc mu piłkę i wybiegając na zewnątrz. 

Zaczynam odbijać piłkę, a Alex przechodzi przez drzwi, by do mnie dołączyć.

— Dawaj, staruszku — drażnię się, wskazując mu ręką do przodu. 

Podchodzi do mnie, a ja obracam się wokół niego, kierując się w stronę obręczy.  Pojawia się przede mną i udaje mu się obronić piłkę.

— To oszustwo! — wykrzykuję.

— Nie ma tego w zasadach — mówi, wzruszając ramionami. 

Parskam z irytacją i natychmiast uśmiecham się widząc Reggie'go.

— Świetnie, Reg, jesteś w mojej drużynie — mówię, podając mu piłkę, którą w efekcie podajemy między sobą. — Co się stało, Alex? Boisz się przegranej? — drażnię. 

Blondyn sapie z irytacją i wchodzi do środka, ciągnąc Luke'a ze sobą.

— Luke jest w mojej drużynie — deklaruje, a ja uśmiecham się wrednie. 

— Dajcie spokój, dzieciaki. Nie macie szans — drażnię się, mrugając do nich. 

A potem gra się rozpoczyna.  Podajemy między sobą, każda drużyna grała agresywnie. 
Gdy zobaczyłam, że Luke i Alex zajęli się Reggie'm szybko skorzystałam z okazji i trafiłam piłką w obręcz.

Rozkładam szeroko ramiona i chodzę w kółko

— No i kto tu jest najlepszy? — pytam, podchodząc do nich. 

Przewracają oczami, a ja się uśmiecham, tańcząc wokół nich. Reggie przejmuje piłkę i już miałam mu pomóc, gdy dopada mnie kolejny wstrząs. W efekcie sapie i potykam się do tyłu, zginając i głośno kaszląc. Upadam, opierając głowę na nogach, gdy czekam, aż ból ustąpi.

— Ally! Wszystko w porządku? — pyta mój brat, podchodząc do mnie. 

Powoli kiwam głową i unoszę rękę.  Bierze ją, a ja podnoszę się, wciąż trzymając się za bok.

— Nic mi nie jest — mamroczę, opierając się o mojego brata jako wsparcie.

— Wydaje się, że powinniśmy świętować dzisiejszy koncert? Co chcecie robić? — mówi Reggie, wrzucając piłkę do Luke'a, ale wszyscy znowu zostajemy uderzeni przez wstrząsy i wszyscy lądujemy na podłodze. 

Kaszlę i jęczę cicho.  Dlaczego dostałam dwa razy?

— Napewno nie to — mruczy mój brat, wstając.

— To nie było jak poprzednie. Jest coraz gorzej — wskazuje Luke, również wstając. 

Pomaga mi wstać, a ja chwytam się boku.

— Dlaczego to się nam przytrafia? — pyta Reggie.

— To dlatego, że weszliście do głębokiego bagna — mówi Willie, wychodząc z żywopłotu.

— Ty! — warczę, zataczając się do przodu. — Jesteś idiotą, który skrzywdził mojego brata.

Dochodzi do mnie kolejny wstrząs i krzyknęłam, potykając się do tyłu. Luke uspokaja mnie, gdy ciężko oddycham, próbując odzyskać równowagę.  Chwyta mnie za rękę i mocno ją trzyma, a ja opieram się o niego.

— Willie? — pyta mój brat, idąc naprzód.

— Musimy porozmawiać — mówi uroczyście. 

Warczę na niego cicho, a Luke ściska moją dłoń, skutecznie mnie uspokajając.

~ ~ ~

— Wszystkie te wstrząsy, które odczuwamy, są spowodowane tym, że Caleb nas naznaczył? — Luke pyta, kiedy wszyscy staramy się zrozumieć, co powiedział nam Willie. 

Wciąż trzyma mnie za rękę, a ja jestem blisko niego. Nie podoba mi się, dokąd zmierzała ta rozmowa.

— On czuję się zagrożony — wyrzuca Willie. — Chce, żebyście byli pod jego kontrolą. Jesteście jedynymi duchami, które mogą być widoczne dla żyjków bez jego pomocy.

— I pozwoliłeś mu to zrobić? — pyta Alex, brzmiąc na wkurzonego.

— Nie mogę go powstrzymać. Jest właścicielem mojej duszy. Jest właścicielem wszystkich dusz w tym klubie! — woła Willie. — Gdyby w ogóle wiedział, że tu z wami rozmawiam, on... On by mnie zniszczył. — Willie kończy. 

— Więc jeśli nie dołączymy do jego klubu, to te wstrząsy będą trwać, dopóki nic nie zostanie? — pyta Reggie.

— Tak — odpowiada Willie.

—Okej, ale co się stanie jak zabraknie tej energii? — Reggie pyta ponownie. 

Myślę, że tak naprawdę nie chcę znać odpowiedzi na to pytanie.

— To... To wszystko się skończy — mruczy.

— Uhm. Tak. A co dokładnie masz na myśli mówiąc „skończy"? — Reggie pyta ponownie. 

— Po prostu... Przestaniecie istnieć... Wszędzie. — Willie odpowiada.

—Co? — wykrzykuje Alex.

— Więc nie mamy wyboru? — mówię zza pleców Luke'a. — Musimy pożegnać się z Julie, zrezygnować ze wszystkiego, co razem zbudowaliśmy i pracować dla Caleba? — pytam, a Willie tylko wzdycha. — To w zajebistym klubie się bawicie.

— Ale jest inna opcja! Dlatego tu jestem! — Willie nam mówi.

— Inna opcja — mruczy kpiąco mój brat.

— Po prostu mnie wysłuchaj. —Willie błaga. — W porządku. Gdybyście mogli dowiedzieć się, czym jest wasza niedokończona sprawa, moglibyście to zrobić i przeszlibyście na drugą stronę, uwalniając się od wszystkiego — wyjaśnia. 

Przejście? Ale... To by oznaczało utratę Julie.

— Więc co to za niedokończona sprawa? — Luke pyta.

— Nie wiem, ale skoro wszyscy zginęliście w tym samym czasie, może to być coś, co musicie zrobić razem. — dodaje.

— Dlaczego nam pomagasz tak swoją drogą? — pyta Alex.

— Ponieważ zależy mi... Na tobie Alex!  — wykrzykuje Willie. — I nienawidzę, że wprowadziłem ciebie... I twoich przyjaciół w ten syf. I twoją siostrę. — mówi ze łzami w oczach. — Ja, Um... nie mogę już dłużej zostać. Tak mi przykro. Za wszystko — kończy, znikając. 

Alex rusza do miejsca, w którym przed chwilą był Willie, i staje twarzą do nas

— To wszystko moja wina. Ja... Poznałem Williego. Willie przedstawił nas Calebowi, a teraz... Teraz mamy przerąbane — mówi smutno Alex. 

Łzy napływają mi do oczu, gdy widzę ból, przez który przechodzi mój brat.

— Wszyscy chcieliśmy zobaczyć Caleba" - mówi Luke, ale słysząc to sformułowanie uderzam go łokciem w żebra — Większość z nas chciała zobaczyć się z Calebem — poprawia.

— Musimy powiedzieć Julie — mówi Reggie.

— Nie! — mówię nagle. — Nie możemy tego zrobić. To będzie kolejna strata w jej życiu — wyjaśniam im — Ale jeśli nie chcemy, aby Caleb posiadał nasze dusze, musimy dowiedzieć się, na czym polega nasza niedokończona sprawa. 

— Tak, genialny plan siostro. A jak mamy to zrobić? — pyta mój brat — Tak wiele chcieliśmy zrobić.

Moje oczy łapią coś za Alexem. Mruże je i myślę intensywnie.

— Co jest? — pyta

— Tak, masz rację, ale tej nocy, gdy umarliśmy, była jedna rzecz, którą wszyscy chcieliśmy zrobić razem — mówię, podchodząc obok niego. 

Alex odwraca się i widzi znak Orpheum.

— Zagrać w Orpheum? — pyta Reggie, na co kiwam głową

— Załatwienie tego koncertu było dosłownie niemożliwe. Nawet, jak ludzie wiedzieli, kim jesteśmy, musieliśmy walczyć. Zajęło nam to wiele miesięcy  — mówi ponuro mój brat. 

Kolejny wstrząs dosięga nas wszystkich i jęczemy, potykając się do tyłu.  Kaszlę i owijam ramiona wokół siebie.

— Nie mamy czasu — mówi Luke, wymieniając z nami spojrzenia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro