Rozdział 9
Archie
Wiedziałem, że postąpiłem źle odzywając się tak do Alexandry, ale inaczej nie umiałem. Czułem chwilami, że zbliża się do mnie, aż za bardzo. Nie potrzebowałem żadnej nowej kobiety w moim życiu. Od kilku lat była w moim sercu tylko Maya, której już nie było wśród nas. Kochałem ją i to bardzo, ale gdy chwilami zauważałem wzrok Alexandry, przypominał mi się wzrok Mai. Dokładnie tak samo na mnie patrzyły.
Następnego ranka obudził mnie dźwięk mojego telefonu, więc zacząłem go szukać wzrokiem. Melodia była coraz głośniejsza, ale nie mogłem go zauważyć. W końcu wstałem z łóżka i znalazłem go w swoich rzeczach. Spojrzałem na wyświetlacz i mój humor już się zepsuł. Dzwoniła moja matka.
– Słucham? – rzuciłem na przywitanie, niezbyt miłym głosem.
– Archie? Jak się czujesz? Nie dawałeś żadnego znaku życia, dlatego zadzwoniłam do ciebie.
– Żyję.
– I tylko tyle masz mi do powiedzenia? Wiem, że nie widzieliśmy się długo, a wcześniej jeszcze nie układało nam się najlepiej, ale jestem twoją matką.
– Moją matką, która kazała mi śmierć Mai przeżywać w samotności. Dlaczego mnie wtedy zostawiłaś tam w samego? Przez ciebie i ojca musiałem wyjechać i ułożyć sobie życie na nowo.
– Archie, tak bardzo ciebie przepraszam. Jesteś moim jedynym dzieckiem i mimo tego, co się stało bardzo ciebie kocham.
– Nie wierzę w to. Jak już zadzwoniłaś, to powiem ci, że moja rehabilitacja idzie bardzo dobrze. Za niedługo już będę mógł chodzić bez kul. Coś jeszcze?
– Wiesz, że niedługo jest...
– Wiem! – przerwałem jej podniesionym głosem. – Nie musisz przypominać mi tej cholernej daty. Muszę już kończyć.
Rozłączyłem się, nie dając jej dojść do słowa, chociaż słyszałem, że zaczynała coś mówić. Po takim telefonie człowiek już nie mógł mieć dobrego humoru. Od kilku lat widziałem się z nią może z pięć razy. Moi rodzice zostali w Liverpoolu, ale ja już tam nie mogłem być.
Usłyszałem ciche pukanie do drzwi, więc odłożyłem telefon na bok i czekałem, aż się całkiem otworzą. Za nimi zobaczyłem niepewnie zaglądająca Alexandre do pokoju.
– Archie...
– Potrzebuję chwili samotności. Musze się uspokoić.
Nic nie powiedziała, tylko zamknęła cicho drzwi i było słychać jej oddalające się kroki. Zacisnąłem dłonie w pięści, żeby choć trochę zniwelować moją złość, ale to nic nie dało. Gdybym mógł biegać, poszedłbym na boisko i wyrzucił z siebie gniew, albo być może miałbym akurat trening. Brakowało mi tego cholernego ruchu. Zajebiście mi go brakowało.
Popatrzyłem z odrazą na kule i podtrzymując się ramy łóżka, wstałem z niego. Czułem, jak moje mięśnie drżały, a szczególnie w nodze, która była w gorszym stanie. Zrobiłem jeden krok, później drugi, ale przy trzecim już się zachwiałem i się przewróciłem na podłogę.
– Kurwa mać! – przekląłem na cały dom. – Kurwa!
– Archie?! – do pokoju wpadła, Alexa. – Nie powinieneś jeszcze chodzić bez kul – pomogła mi wstać i podała mi kule. – To jeszcze nie ten czas, ale jesteśmy coraz bliżej niego, tylko musimy ćwiczyć.
– Wiem! Kuźwa, wiem... – cholernie to jest dołujące, gdy widzisz współczujący wzrok dziewczyny. – Pójdę się wykąpać i zaczniemy ćwiczenia. Jesteś najlepsza, więc nie możesz mnie zawieść.
– Nie zrobię tego – odwróciła wzrok, gdy to powiedziała.
Było to dla mnie dziwne, ale wyszła z mojego pokoju i gdzieś poszła. Zacisnąłem dłonie na rączkach od kul i przeszedłem do łazienki. Zauważyłem Alexandre kręcącą się koło przyrządów do ćwiczeń, ale nawet nie spojrzała w moja stronę. Nie podobało mi się to. Wydawało mi się, jakby coś przede mną ukrywała... Tak samo robiła Maya... Szybko pomrugałem oczami, gdyż nie chciałem znów przechodzić przez jej temat. I tak jej rocznica śmierci zbliżała się wielkimi krokami.
Kule oparłem zaraz obok prysznicu, następnie zdjąłem dresy, które służyły mi jako piżama i wszedłem pod strumień wody. Z racji tego, że nie chciałem żadnej pomocy przy kąpaniu, czy braniu prysznicu, skróciłem ten czas maksymalnie jak tylko mogłem. Oparłem się o zimne płytki za mną, po czym wziąłem butelkę z żelem i zacząłem myć całe swoje ciało.
Gdy byłem już czysty wyszedłem spod prysznica, z większym oporem ubrałem bieliznę oraz ciuchy i opuściłem pomieszczenie. Przeszedłem do swojego pokoju, pościeliłem łóżko na tyle, na ile dałem radę i wróciłem do salonu, gdzie siedziała dziewczyna.
– Zjedz, a później zajmiemy się ćwiczeniami – odezwała się, patrząc gdzieś przed siebie.
– Musimy nadrobić, więc dzisiaj będziemy ćwiczyć dłużej.
– Będzie, jak chcesz – dopiero wtedy spojrzała na mnie. – Nie traćmy czasu.
– Masz rację – zmarszczyłem brwi i skierowałem się w stronę kuchni.
Jedząc śniadanie, zastanawiałem się, co mogło jej się stać. Była jakby oschła. Przecież nie rozbiłem nic złego. Po prostu musieliśmy trzymać naszą relację na stopie zawodowo–koleżeńskiej. Z kuchni idealnie widziałem, jak siedziała w tym samym miejscu, nawet się nie poruszając. Może miała gorszy dzień, albo po prostu coś się stało, ale nie chciałem być na tyle nachalny, żeby się pytać.
– Zaczynajmy – odezwałem się, gdy po skończonym posiłku wróciłem do salonu.
– Dobrze – wyłączyła telewizor, który cały czas był włączony i wstała z kanapy. – Najpierw bieżnia. Zostaw kule tutaj i podejdziemy razem.
– Widziałaś jak to się wcześniej skończyło. Lepiej będzie, jak pójdę z nimi.
– Archie, nie denerwuj mnie. Kto tutaj jest rehabilitantem; ja, czy ty? – oparła dłonie na biodrach i uniosła buntowniczo podbródek.
– Ty, ale to moje nogi.
– Twoje nogi, które zostały mi powierzone. A teraz nie dyskutuj, tylko odkładaj kule. Jak się przewrócisz, to ciebie złapię.
– Jesteś ode mnie dwa razy chudsza.
– Spokojnie, z większymi osobami miałam również styczność. A teraz do dzieła – wskazała ruchem na kanapę, żebym odłożył swoje dodatkowe nogi. Z ociąganiem zrobiłem to, a później chwyciłem się kurczowo Alexandry.
– Jeśli tobie za ciężko, to może je lepiej wezmę.
– Przestać pieprzyć, jak baba. Idziemy – zrobiła bardzo powoli i mały krok do przodu. – Jak będzie za szybko, to mów.
Nic się już nie odezwałem, tylko przytaknąłem głową. Naśladowałem jej kroki bardzo powoli w porównaniu do niej. Czułem, że moje nogi znów zaczynają drżeć, ale nie chciałem się poddać i pokazać, że byłem słaby. Alexandra, musiała chwilami to poczuć, bo wtedy jej dłoń, którą miała na moim boku bardziej zaciskała.
– Widzisz? Udało nam się i było naprawdę dobrze – uśmiechnęła się do mnie, gdy włączała przy okazji bieżnie. – Spróbujemy szybszego tempa, ale pamiętaj masz mówić, jak będzie za szybko.
– Pamiętam, nie jestem dzieckiem, Alexa.
– Nikt tak do mnie nie mówił przed tobą.
– Jak? – zmarszczyłem brwi i patrzyłem pod nogi, żeby się nie przewrócić.
– Alexa.
– Jak ci to przeszkadza, to nie będę tak mówił.
– Mów, jak tylko chcesz – podniosłem wzrok i nasze oczy się spotkały.
Przełknąłem ciężko ślinę, ale nie umiałem oderwać wzroku od jej oczu. Miała w sobie coś, koło czego nie umiało się przejść obojętnie. Spędziliśmy już jakiś czas w swoim towarzystwie i zaczynałem zwracać uwagę na drobne szczegóły w jej zachowaniu. Nie chciałem tego robić, ale coś mnie do niej przyciągało. Zastanawiałem się tylko, co?
– Archie – zaczęła machać mi ręką przed twarzą. – Odpłynąłeś mi na chwilę – zaśmiała się.
Miała bardzo delikatny śmiech, który pasował do niej. Alexandra, cała wydawała się bardzo delikatna, ale umiała też w obie znaleźć tą siłę. Samuel miał rację, że była jak Emma, ale jednak miała też w obie siłę i chęć walki, której wydawało mi się brakować w Emmie. Na pewno mogłem o niej wyrazić opinię na podstawie tych kilkunastu dni, że była fajną towarzyszką.
Przez pół godziny maszerowałem po bieżni. Alexandra raz zwiększała mi prędkość, a raz dodawała do tego kąty nachylenia urządzenia, żeby zacząć sprawdzać moje wyniki. Pytała mi się przy tym, czy nie jest mi za ciężko. Miała do mnie bardzo profesjonalne podejście. W końcu była najlepsza, więc inaczej być nie mogło.
Po bieżni, zaczęliśmy pomału chodzić między dwoma barierkami, trzymając się ich. Alexandra również szła przede mną, żeby mnie przytrzymać, gdybym miał problem. Zaczynałem odczuwać ból nóg, ale nie chciałem się tak łatwo poddawać. Było przede mną jeszcze kilka ćwiczeń, które chciałem zrobić. Miałem tabletki przeciwbólowe, a jak one nie pomogą, to zawsze mogłem zadzwonić do Deana, który miał różne kontakty.
– Teraz położysz się na podłodze, a ja przyniosę coś z pokoju – chwyciła mnie pod ramię i przeszliśmy na środek salonu, gdzie leżała wcześniej przygotowana mata.
– Cholera – rzuciłem, gdy moje kładzenie się na podłodze mi nie wychodziło. – Nie dam rady.
– Dasz, tylko daj sobie pomóc – Alexa, zgięła mi mniej sprawną nogę, a później bardzo pomału położyła na podłodze. – Widzisz? Udało się nam. Zaraz wracam – poszła do pokoju po coś i wróciła z taśmami.
– A to na co mi? – zmarszczyłem brwi i przyglądałem się im niepewnie.
– To, pomoże nam rozruszać twoje stawy w kolanach. Podaj mi nogę – podałem ją, a dziewczyna założyła taśmę i pociągnęła nogę w swoją stronę.
– Kurwa, to boli – zagryzłem mocno wargę.
– Jeśli chcesz chodzić bez kul, to tak musi boleć. Dzieci na moim oddziale też przez to przechodziły i żadne z nich nie narzekało.
– To widocznie mają większy próg bólu. Lubiłaś z nimi prace?
– Bardzo. Nawet bardziej, niż z dorosłym.
– Czemu?
– Bo dzieci na ciebie nie nakrzyczą, gdy coś ich zaboli, tylko później jeszcze podziękują ci uśmiechem, albo rysunkiem.
– Widać, że lubisz tą pracę.
– Ja ją kocham. Jest całym moim życiem. Druga noga – tamtą mi zwolniła i podniosłem tą bardziej słabą. – Nigdy nawet nie zastanawiałam się kim mogłabym być innym, jeśli nie rehabilitantką – wzruszyła ramionami. – Jesteś już zmęczony?
– Jeszcze chwilę możemy poćwiczyć – odpowiedziałem jej, co spotkało się z kiwnięciem głowy z jej strony.
Ćwiczyliśmy jeszcze jakieś dwadzieścia minut. Bolało mnie wszystko, jak cholera, ale tak łatwo nie mogłem się poddać. Musiałem wrócić na boisko. To był jedyny sposób na zarobek oraz utrzymanie się. Co prawda było mnie stać już na wszystko, ale chciałem mieć godne i normalne życie, żebym po skończonej karierze nie musiał, gdzieś iść do pracy. Nie widziałem się nigdzie indziej, niż na zielonej murawie. Chciałem być tam razem z chłopakami, których znałem i byli dla mnie, jak rodzina.
Gdy Alexandra składała już wszystkie sprzęty, aby z powrotem był porządek, usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Spojrzałem na nią, ale pokazała, żebym siedział na kanapie. Przeszła przez salon i otworzyła drzwi. Do salonu weszła pani Tania, która tutaj sprzątała. Kiwnąłem jej głową w geście powitania, a później wstałem z kanapy z pomocą kul i poszedłem do swojego pokoju.
– Jakbyś czegoś potrzebował to zawołaj. Będę w swoim pokoju – powiedziała Alexandra, zaglądając do mojego pokoju.
– A możesz jeszcze zrobić dla mnie jedną rzecz?
– Jaką?
– Włączyłabyś konsolę i podała mi pada?
– Poważnie? – jej ramiona, aż opadły. Gdy kiwnąłem głową na tak, podała mi obie rzeczy.
– Dzięki. Jak pani Tania wyjdzie, to pójdziemy jeszcze raz ćwiczyć.
– Co się stało, że tak nagle zaczęło tobie zależeć? Bo jeszcze wczoraj odgrywałeś role biednej księżniczki – usiadła na rogu mojego łóżka. Przełknąłem ciężko ślinę, ale wróciłem do niej wzrokiem.
– Powiedzmy, że boisko mnie bardzo wzywa.
– Rozumiem – zacisnęła usta i bez słowa wyszła z pokoju.
Zmarszczyłem brwi na jej zachowanie, ale to kobieta, więc nie chciałem zagłębiać się w to i analizować. Co prawda, Alexandra zaczęła mnie coraz bardziej interesować, ale tylko i wyłącznie pod względem tego, jaką była osobą. Raz miła jak dziewczyna z sąsiedztwa, a innym razem jakby chciała kogoś zabić. Była ciekawą osobą, ale i tak bardzo różniła się od Mai. Jedynie kolor włosów miały taki sam. Mimowolnie przed oczami pojawił mi się obraz dziewczyny i jej szeroki uśmiech, którym zawsze mnie raczyła, gdy była szczęśliwa. Ostatni raz ten uśmiech widziałem prawie dziewięć lat temu....
Musiałem szybko przestać o niej myśleć, dlatego włączyłem sobie GTA na konsoli i zająłem się robieniem następnym misji. Przechodząc następne etapy gry, odrywałem się od tych myśli, ale ciągle gdzieś z tyłu głowy one były. Kiedy zostałem po raz drugi zabity na tej samej misji, odłożyłem pada na bok i zakryłem twarz dłońmi, pocierając przy tym zarost, który już zaczął być widoczny na twarzy. Zaczynałem nie rozumieć, dlaczego Alexa przyciągała mnie w dziwny sposób do siebie. Z Mayą nawet tego nie odczuwał, aż tak mocno jak z dziewczyną, która za chwilę zniknie z mojego życia. W końcu to tylko pewien etap historii w naszym życiu.
– Jak możesz, to chodź ćwiczyć. Pani Tania, wyszła już jakiś czas temu – Alexandra tylko zaglądnęła do mojego pokoju i przekazała tą informację, po czym szybko wyszła.
– Już idę – odpowiedziałem jej, choć tak naprawdę raczej tylko sobie.
Miałem wrażenie, że znów się jej humor zmienił. Była jak chorągiew, ale choć nie chciałem, mimowolnie zaczynałem jej się przyglądać i rozgryzać, co w tej dziewczynie było takiego wewnątrz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro