Rozdział 26
Alexandra
Od kilku tygodni moje życie wyglądało jak w bajce. Przeprowadziłam się do Archiego, dostałam pracę w innym szpitalu, miałam przyjaciół, czyli byłam spełniona. Archiego, każdego dnia poznawałam coraz bardziej. Co lubił, a czego nie. Nawet jego przyzwyczajenia. Babcia odwiedzała nas kilkukrotnie, przynosząc coś do jedzenia, choć i tak mówiłam jej, że gotuję. Szkoda mi było jej zostawiać samą, ale chciałam być szczęśliwa.
Siedziałam na łóżku w sypialni, która teraz była nasza i patrzyłam się list, który dostałam od matki kilka tygodni temu. Co chwilę przekładałam go tylko w rękach i nie wiedziałam, co miałam z nim zrobić. Próbowałam otworzyć, ale coś mnie przed tym powstrzymywało. Archie, siedział w salonie, więc wiedziałam, że na pewno nagle mi nie wejdzie. Spojrzałam na widok za oknem, wzięłam głęboki wdech i otworzyłam kopertę. Spojrzałam do środka i zobaczyłam łańcuszek z literkami C&A. Charles&Alexandra. Zmarszczyłam brwi i większą odwagą wyjęłam list. Rozłożyłam go i zaczęłam czytać.
Droga córeczko,
jeśli to czytasz, to znaczy, że umarłam. Babcia miała dać ci ten list, gdy już ze mną będzie naprawdę źle. W kopercie znajduje się mój łańcuszek, który zawsze nosiłam blisko serca. Zawsze byliście z Charlesem moimi dziećmi. Nie umiałam sobie sama poradzić z małymi dziećmi i dlatego odeszłam, zostawiając was pod opieką babci. W wasze urodziny, zawsze dzwoniłam do babci i pytałam się o was. Nie chciałam jednak, żebyście o tym wiedzieli. Gdy słyszałam, że jesteście szczęśliwi, ja również byłam. Wiadomość o śmierci mojego syna, załamała mnie. Choć miałam nową rodzinę, to jednak moje serce zawsze było z wami. Byliście moimi jedynymi dziećmi, które kochałam do szaleństwa. Wiem, to nie było dobre z mojej strony ciebie śledzić i spotkać się, gdy moja choroba była już w wysokim stadium. Dostałam tylko te kilka miesięcy, które wykorzystałam na zobaczeniu ciebie. Spokojnie, teraz już nie będę ciebie nachodzić, ale zawsze będę na ciebie patrzeć z nieba. Nie złość się na babcię, że ci nie powiedziała o mnie. Sama ją o to prosiłam. Chciałam ciebie zobaczyć przed śmiercią. Jesteś piękną dziewczyną, Alexia. Mam nadzieję, że mi wybaczysz to, co zrobiłam. Na zawsze będę twoją mamą i na zawsze będę cię kochać, moja rudowłosa córeczko.
Kocham Cię,
Mama, Gabriela.
Kończąc czytać list moje oczy były całe we łzach, a niektóre spływały po policzkach. Odłożyłam list i wzięłam do ręki łańcuszek. Skierowałam do słońca literki, które mieniły się w odcieniach tęczy. Popatrzyłam jeszcze raz na list i wstałam z łóżka. Podeszłam do okna i patrząc się w dal na Tamizę wzięłam głęboki wdech.
– Wybaczam ci, mamo – powiedziałam cicho i załamującym się głosem.
Łańcuszkiem oplotłam parę razy nadgarstek i go zapięłam. Była to pamiątka nie tylko po moim barcie, ale teraz i rodzicu. Byłam na siebie teraz zła, że nie wybaczyłam jej wtedy z serca, ale wiem, że choć nie ma jej ze mną, to i tak to słyszała. Żałowałam, że nie powiedziałem jej tych słów wcześniej, ale widocznie tak miało być.
– Pani Tania przyszła. Może wyjdziemy z domu? – odezwał się, Archie. Wytarłam mokre policzki i odwróciłam się do niego.
– Pewnie. Ale pamiętasz, że później będę musiała podjechać na kilka godzin do szpitala?
– Pamiętam. Ja w tym czasie pojadę do Willa i reszty, bo muszę z nim omówić plan treningów.
– Doskonale – podeszłam i pocałowałam go w policzek.
– Płakałaś – dokładnie przyjrzał się mojej twarzy, a później spojrzał na kopertę. – Przeczytałaś.
– Tak i wybaczyłam – czułam, jakbym od nowa miała się rozpłakać.
– Chodź do mnie – przytulił mnie i pocałował we włosy. – Jestem z ciebie dumny.
–Mam nadzieję, że za chwilę też będziesz – powiedziałam i podniosłam głowę z jego piersi.
– Co to znaczy? – zmarszczył brwi. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi wejściowych.
– To – odeszłam o krok od niego i wzięłam za rękę.
Zaprowadziłam go do salonu i czekałam, aż wejdzie jego mama. Posyłał mi ciekawskie spojrzenie, ale nic się nie odzywał. Jeśli był w stanie mi wybaczyć, to swoim rodzicom również. Dopiero czytając ten list, doszło to do mnie. Ścisnęłam mocniej rękę Archiego i wzięłam głęboki oddech.
– Mam nadzieję, że to mi też wybaczysz – spojrzałam na niego.
– Alexa.... – jednak nie dokończył, bo do salonu weszła jego mama.
– Archie – powiedziała cicho. – Synku proszę o parę minut rozmowy. Nie bądź zły na Alexandre.
– Porozmawiajcie – wspięłam się na palce i powiedziałam na ucho: – Zrób to dla Mai – odsunęłam się od niego i uśmiechnęłam. – Pójdę do pokoju.
Posłałam jego mamie mały uśmiech i odeszłam od nich, kierując się do swojego starego pokoju. Podeszłam do okna i oparłam o szybę głowę, zamykając powieki. Wiedziałam, że to będzie ciężka rozmowa dla niego, ale miałam nadzieję, że czymś poskutkuje. Dziewięć lat, to wystarczający czas, aby żyć w nienawiści do rodziców. Otworzyłam oczy, gdy promienie słońca wpadły do pokoju. Spojrzałam na nie, choć bardzo raziło. Miałam głupie wrażenie, że to jest nadzieja dla Archiego, że wszystko będzie dobrze. Popatrzyłam na łańcuszek z literkami, a później jeszcze raz w niebo.
– Mam nadzieję, że ty też jej wybaczysz, Charles – mruknęłam cicho.
W czasie, gdy Archie załatwiał wszystkie sprawy ze swoją mamą, zadzwoniłam do babci. W tym momencie była jedyną osobą, która mogła mnie tak dobrze zrozumieć. Wyciągnęłam telefon z tylnej kieszeni jeansów i wybrałam jej numer.
– Alexi? Coś się stało? – odebrała przejętym głosem.
– Czy coś się musi dziać, żebym do ciebie zadzwoniła? Nie mieszkam już z tobą i się martwię.
– Yhy, a ja ci na pewno uwierzę – niemal słyszałam, jak przewraca oczami. – Przeczytałaś list – bardziej stwierdziła, niż zapytała.
– Przeczytałam. Babciu... Wybaczyłam mamie. Jak myślisz, usłyszała to?
– Na pewno Alexi. W końcu była twoją mamą. Przepraszam, że ci wcześniej nie powiedziałam. Moja córka mi zabroniła.
– Babciu, nie tłumacz się. Wszystko rozumiem. W kopercie znajdował się łańcuszek z inicjałami moimi i Charlesa. Jak myślisz, kochała nas naprawdę? Czy to, co napisała w liście było nie prawdą?
– Kochała naprawdę. Nie miała jednak odwagi wrócić. Jakie to nie sprawiedliwe. To dzieci powinny chować rodziców, a nie rodzice dzieci – westchnęła. – Jestem szczęśliwa, że jej wybaczyłaś. Na pewno teraz z Charlesem będą nad tobą czuwać.
– Tego już nie wiemy. Ale mam nadzieję, że to usłyszała. Kocham cię, babciu. Jesteś dla mnie jak mama.
– Och, Alexi... Ja ciebie też bardzo kocham, moja jedyna wnuczko.
Porozmawiałam jeszcze z babcią chwilę, dopóki nie usłyszałam ruchu w salonie. Rozłączyłam się i wyszłam z pokoju. Oparłam się o framugę drzwi i zobaczyłam najpiękniejszy obrazek, jaki kiedykolwiek widziałam. Archie oraz jego mama byli cali we łzach, ale przytulali się do siebie. To było to, co chciałam osiągnąć. Wybaczył jej. Teraz mogłam uwierzyć w słowa, Archiego. Byłam jego aniołem. Aniołem, który najpierw go złamał, a później scalił w jedność.
Zauważyłam wzrok mężczyzny, który wyrażał więcej, niż tysiąc słów. Ale najbardziej widziałam w nich wdzięczność. Uśmiechnęłam się do niego i samym ruchem warg powiedziałam, że byłam z niego dumna. Odsunęli się od siebie i Archie wytarł mokre policzki. Jego mama poszła w moją stronę i przytuliła mnie do siebie.
– Bardzo ci dziękuję. Gdyby nie to, to nigdy bym nie pogodziła się z moim synkiem.
– Nic takiego nie zrobiłam. Widocznie teraz był odpowiedni czas, aby to się stało. Archie, panią bardzo kocha.
– Ale ciebie o wiele bardziej – odsunęła się ode mnie. – Jeszcze raz dziękuję. Będę się już zbierać, bo za trzy godziny mam samolot z powrotem do domu – skierowała już te słowa do Archiego.
– Może jeszcze nas nie długo odwiedzisz z tatą? Ja i tak teraz mam więcej czasu.
– Porozmawiam z nim. Do zobaczenia, dzieci – przytuliła nas oboje i pocałowała w policzek.
– Dziękuję ci, Alexa. Gdyby nie ty, nigdy by nie doszło do tej rozmowy – zwrócił się do mnie, gdy jego mama już wyszła.
– Na pewno by doszło. W końcu to twoja mama – wzruszyłam ramionami. – Może nie teraz, ale w przyszłości.
– Wątpię – powiedział pewnym głosem. – To, co? Zdążymy jeszcze gdzieś wyjść? – spojrzałam na zegarek w telefonie, a później na niego.
– Mamy godzinę, więc już sam oceń.
– Zdążymy. Pójdziemy do małej restauracji, a później pojedziesz do pracy.
– To chodźmy.
Ubraliśmy się i poinformowaliśmy panią Tanie, żeby na nas nie czekała. Archie, chwycił mnie za dłoń i splótł nasze palce, co było naszym już stałym rytuałem, kiedy gdzieś wychodziliśmy. Czułam się nastolatka, przeżywająca swoją pierwszą miłość. Archie, był dokładnie tym, co chciałam i znalazłam w mężczyźnie, którego rehabilitowałam. Był kochający, czuły, seksowny i moją ostoją. Przez cały czas był moją siłą, a szczególnie w pierwszy dzień mojej nowej pracy, gdzie omal nie uciekłam z samochodu na środku ulicy. To był dla mnie trudny dzień, ale dzięki niemu udało mi się go przeżyć.
Po kilku minutach spaceru, doszliśmy do małej pizzerii. Pasowało mi to, bo nie lubiłam żadnych wymyślnych restauracji. Do szczęścia, wystarczyła mi tylko pizza i frytki. To mogłabym jeść już do końca życia. Zajęliśmy wolne miejsce, a zaraz koło nas pojawił się kelner. Zamówiliśmy jedną pizze na pół z szynką i pieczarkami oraz napoje.
– Mam nadzieję, że ruszymy już w przyszłym miesiącu ze szkołą – powiedział, nalewając sobie coli, którą przyniósł kelner.
– Tez mam taką nadzieję. Włożyłeś w to całe swoje serce. A ile dzieci już masz zapisanych?
– Na tą chwilę dwanaście, dlatego myślę zrobić dwie grupy. W końcu, aż się tak nie nabiegam.
– A nawet jeśli, to masz dziewczynę, która ci pomoże – mrugnęłam do niego okiem.
– Bardzo się z tego powodu cieszę – dotknął mojej dłoni. – Samuel, powiedział mi ostatnio, że też chętnie będzie chodził do szkoły, gdy nie będzie zawalony treningami.
– To super!
Archie, dwa tygodnie temu wpadł na pomysł założenia szkoły dla młodych piłkarzy. Znalazł niedaleko domu małą opuszczoną halę, którą kupił i była w trakcie remontu. Od razu zaczął robić zapisy, a reklama, jaką było jego nazwisko, szybko przyciągnęła chętne dzieci. Jego przyjaciele również poparli jego pomysł i nawet zaoferowali się, że będą mogli nieraz wpadać na zajęcia i pokazywać swoje triki dzieciom. Wiedziałam, że Archie nie wytrzyma długo w domu nic nie robiąc i daleko od nogi. To było jego życie, a jako trener takich dzieci za dużo i tak nie będzie biegał.
– Jestem zadowolona, że Samuelowi i Emmie się udało.
– Ja tak samo. Należało im się to szczęście. Cassidy teraz będzie miała pełen dom.
– Zgadza się, a jeszcze Emma jest w ciąży, więc na pewno cieszy się z rodzeństwa.
– Ciąży? – oczy Archiego prawie wyszły na wierzch, a ja przyłożyłam szybko dłonie do ust, ale było za późno.
– Yhy... Ale proszę nic im nie mów, że się wygadałam. Myślałam, że Samuel ci ostatnio powiedział – zmarszczyłam brwi.
– Nic mi nie mówił – pokręcił głową. – No to zajebiście – potarł ręce w szczęśliwym geście. – Na pewno teraz będą jedną wielką szczęśliwą rodziną.
– Innej opcji nie widzę – zgodziłam się z nim, a kelner przyniósł nasz posiłek. Podziękowaliśmy mu i zaczęliśmy jeść.
Podczas jedzenia, Archie opowiedział mi, co nieco o relacji Emmy i Samuela. Musiałam przyznać, że nie mieli łatwej drogi, aby być ze sobą. Rozumiałam Emmę, bo najprawdopodobniej zrobiłabym to samo. Nawet jeśli serce kobiety bardzo kocha, umysł nie zawsze tak szybko potrafi odpuścić i iść do przodu. Cassidy, była cudownym dzieckiem. Mogłam śmiało to powiedzieć po naszych kilku spotkaniach. Julia, córeczka Willa i Rose, tak samo była słodka. Za tydzień miała mieć roczek. Była najpiękniejszym dzieckiem, jakie widziałam. Nawet wyczułam jakby nasze relacje z Rhiannon się ociepliły. Nie wydawała się już być taką suką jak na początku. Wiedziałam, że między nami była przepaść finansowa, ale nikt nie dawał mi tego odczuć.
Po prawie godzinie, wyszliśmy z pizzerii i poszliśmy w stronę powrotną do domu. Nie chciałam się spóźnić do pracy, dlatego pociągnęłam trochę mocniej Archiego za rękę, żeby szedł szybciej. Zrozumiał mój przekaz i przyśpieszył tempa. Gdy stanęliśmy przy moim samochodzie – a tak właściwie mojego dziadka, który sobie wzięłam – Archie, oparł mnie o jego karoserie.
– Więc do zobaczenia po pracy – mruknął zmysłowym tonem.
– Jesteśmy na środku ulicy – starałam mu przypomnieć.
– I co? To już nie mogę tutaj pocałować mojej dziewczyny? – schylił usta, a jego wargi muskały o moje, gdy się odzywał. – Bardzo lubię cię całować.
– Ja ciebie też, ale w domu – starałam uspokoić mój oddech, który stawał się coraz szybszy.
– To pomyśl, że w nim jesteśmy – złączył nasze wargi razem. Całował mnie krótko, ale tak, że zawróciło mi się w głowie.
– Kocham cię – powiedziałam pierwsza.
– Też cię kocham. O wiele mocniej – dał mi szybkiego całusa. – A teraz jedź, żeby ciebie nie wywalili – odsunął mnie i otworzył drzwi od samochodu. – Do zobaczenia później.
– Do zobaczenia.
Wsiadłam do samochodu i odjechałam spod mieszkania. Patrzyłam przez cały czas na Archiego, który zniknął mi dopiero wtedy, gdy był poniżej horyzontu. Byłam mu bardzo wdzięczna, że nauczył mnie od nowa jeździć samochodem. Gdyby nie on, dalej bym chodziła wszędzie na piechotę. Ja mu w czymś pomogłam i on mi.
Po dwudziestu minutach jazdy, zaparkowałam pod szpitalem. Musiałam przyjechać na dosłownie trzy rehabilitacje, czyli około cztery godziny. Niby nie dużo, ale jednak wolałabym w tym czasie siedzieć z Archiem i grać na konsoli, albo oglądać telewizję.
Wzięłam torebkę z siedzenia obok, zamknęłam samochód i weszłam do budynku. Przywitałam się kiwnięciem głowy z ochroniarzem oraz kilkoma lekarzami, którymi minęłam po drodzę. Dalej zbytnio nie pamiętałam ich nazwisk, ale dzięki temu, że mieli je napisane na fartuchu było mi łatwo do nich się odezwać. Przeszłam do szatni, gdzie ubrałam swój granatowy strój i związałam włosy w kucyka.
– Cześć. Gotowa na pracę? – zagadnęła do mnie Eva. To ona pomagała mi w pierwszym dniu pracy i stała się moją koleżanką.
– Gotowa. Na szczęście dzisiaj jestem krótko.
– Farciara. Jeszcze masz tak ogromne szczęście, że przyjęli ciebie tylko na oddział dziecięcy.
– Miałam dobre referencje – wzruszyłam ramionami. – Dobra lecę, bo mnie jeszcze wywalą – pomachałam do niej i wyszłam z szatni.
To prawda. Miałam idealne referencje od mojego dawnego przełożonego. Zaznaczył tam, że najbardziej lubię pracę z dziećmi. Gdy mój nowy ordynator to przeczytał byłam w szoku, ale za razem szczęśliwa, że udało mi się i miałam te referencje. Z uśmiechem na ustach,weszłam do sali, gdzie prowadziłam ćwiczenia z nastolatkiem. Miał złamaną w kilku miejscach rękę, ale nie był to tak zły przypadek, jak z nogą Archiego.
– Mamy werwę do ćwiczeń? – podeszłam do niego.
– Jak panią widzę, to zawsze werwa wraca – miał wygląd typowego łobuza.
– Leon, nie zaczynaj znowu, bo tym razem powiem rodzicom – pogroziłam mu palcem.
– No, dobra – westchnął. – Ma pani to, o co prosiłem?
– Mam. A może jeszcze jakieś słowo byś użył?
– Proszę i dziękuję? – przewrócił oczami.
– Niech stracę – podałam mu kartkę, na której były autografy naszych chłopaków z drużyny.
– Pani jest wielka – patrzył na kartkę z wielkim uśmiechem. – Chłopaki będą mi zajebiście zazdrościć!
– Słownictwo – upomniałam go, jak za każdym razem. – Zaczynajmy.
Zaczęłam z nim ćwiczyć. Delikatnie zdjęłam mu chustę, w której miał rękę i zaczęłam mu zginać oraz prostować. Nie musieliśmy przechodzić do osobnej sali, gdyż te ćwiczenia nie potrzebowały żadnych przyrządów. Kazałam mu delikatnie ściskać moją dłoń, ruszałam ręką w każdą stronę, dopóki nie zaczynał odczuwać bólu. Unosiłam, opuszczałam i robiłam tak na zmianę, dopóki nasz czas nie upłynął. Schowałam mu z powrotem rękę do chusty i zapięłam.
Pożegnałam się z nim i poszłam do dużo mniejszego chłopca, który wskutek choroby wrodzonej nie mógł chodzić. Było to nasze pierwsze spotkanie, które nie należało do najłatwiejszych. Po chłopcu, poszłam do dziewczynki, z którą miałam już kilka rehabilitacji za sobą. Była mała i kochana. Zawsze mi się dokładnie pytała, co będziemy robić, czy ją to będzie bolało i jak długo to zajmie.
Po prawie czterech godzinach, wyszłam z budynku szpitala. Nim zapaliłam auto, wyciągnęłam z torebki telefon i wybrałam numer Archiego. Poczekałam chwilę, aż odbierze.
– Jesteś już w domu? – zapytałam od razu.
– Jestem jeszcze u Willa i obgadujemy z resztą temat szkoły.
– Ja już skończyłam, więc pojadę do ciebie. Przy okazji porozmawiam z dziewczynami.
– Dobra. Będę czekał. Kocham cię.
– Ja ciebie też – posłałam mu całusa przez telefon i zakończyłam połączenie.
Schowałam telefon i odpaliłam samochód. Skierowałam się w stronę domu Willa i Rose. Dawno ich nie widziałam, więc przynajmniej nie będę siedzieć sama w domu, czekając na Archiego. Uśmiechnęłam się sama do siebie, jak moje życie potrafiło się tak szybko zmienić. Byłam zakochaną dziewczyną i kochaną. Spojrzałam na łańcuszek na nadgarstku i tym razem westchnęłam, ale uśmiech na ustach mi pozostał. Teraz byłam szczęśliwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro