Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 25

Alexandra

Nie mogłam w to uwierzyć, że Archie mi wybaczył. Myślałam, że dłużej mu to zajmie, ale widocznie tyle czasu mu wystarczyło. Musiałam przyjść na mecz, który był jego pożegnaniem. Widziałam, jak było mu ciężko biegać, ale się nie poddawał i zdobył jeszcze dla drużyny punkt. To było najlepsze pożegnanie z drużyną, jakie mógł sobie wyobrazić. Zauważyłam, że to było dla niego dość smutne, ale w gromkich brawach zszedł z murawy. Był bohaterem. Nie tylko ich, ale i swoim.

– Chodźmy z powrotem, bo chcę zobaczyć, czy nasi wygrają – powiedział z opartą brodą na moim czubku głowy.

– Pewnie – wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek. – Dziękuję ci.

Nic się już nie odezwał, tylko się uśmiechnął i zaplótł ze mną swoje palce. Odesłał taksówkę i wróciliśmy na stadion. Usiedliśmy obok dziewczyn, które znałam i oglądaliśmy dalej mecz. Spojrzałam na Rose oraz dwie kolejne dziewczyny, które posłały mi wielki uśmiech. Byłam szczęśliwa, że dzięki Archiemu, zdobyłam koleżanki, których nie miałam od kilku lat. Popatrzyłam na niego, a on wtedy na mnie. Podniósł brew do góry, ale pokręciłam tylko głową i oparłam głowę na jego ramieniu. Byłam naprawdę szczęśliwa.

– Wygraliśmy! – poderwał się z miejsca Archie, gdy sędzia gwizdnął koniec meczu.

– Przyłożyłeś się do tego – popatrzyłam się na niego z uśmiechem.

– Zgadza się – odpowiedział dumnie. – Dziewczyny zapraszam was na tort, który za chwilę będziemy kroić w szatni – zwrócił się do Rose, Emmy oraz Rhiannon.

– Ja bardzo chętnie, bo jestem cholernie głodna – odezwała się blondynka. – Moja druga ciąża mnie wykończy – mruknęła i już wstała z miejsca.

– My też nie odmówimy – Rhiannon, wzięła pod rękę Emmę, a ona córkę i poszliśmy za nimi do szatni.

Byłam tutaj pierwszy i ostatni raz, dlatego trzymałam się blisko Archiego, żeby przypadkiem się nie zgubić. Jego dłoń trzymała mnie coraz mocniej, gdy chwilami zostawałam z tyłu. Gdy doszliśmy, stanęłam obok dziewczyn, żeby czuć się pewniej, a Archie przeszedł do przodu. Stanął między chłopakami z drużyny i chwycił nóż, który był przygotowany. Odkroił kawałek i położył na talerz. Zauważyłam, że Will z Deanem wymienili spojrzenia, a później blondyn wziął do ręki talerz z kawałkiem i uderzyli w twarz Archiego.

– Myślałeś, że damy ci tak spokojnie odejść? – zaśmiał się Samuel, który stał obok. – Nigdy w życiu, stary.

– Jesteście najlepsi – powiedział, wycierając z twarzy ciasto i zjadając, niektóre kawałki. – Będzie mi was zajebiście brakowało na boisku.

– Ale dobrze, że jest jeszcze czas po treningach i meczach – zaśmiał się ktoś, kogo w ogóle nie znałam.

– Racja – zaśmiali się wszyscy.

– Błagam dajcie mi kawałek – odezwała się Rose, trzymając ręce na brzuszku, który był już troszkę widoczny.

– No właśnie! Nie możemy zagłodzić mi syna – odezwał się, Will.

– Będziecie mieli chłopca? – zagadnęłam, gdy oni kroili tort.

– Will, sobie to ubzdurał. Machnęłam na to już ręką. I tak jeszcze za wcześnie, żeby poznać płeć.

– Jak sobie facet coś ubzdura, to ciężko mu to wybić z głowy – odpowiedziałam.

– To prawda – przyznała mi rację.

– Cholera, będę wymiotować. Trzymaj, Cassidy – Emma, przyłożyła dłoń do ust i szybko odeszła w stronę łazienek.

– Czyżby nie tylko Will miał zostać ojcem w tym roku? – odezwała się Rhiannon, która popatrzyła za oddalająca się brunetką.

– Na to wygląda – powiedziała Rose i spojrzała na Samuela. – Jak myślicie pogodzili się już?

– Nie ma szans. Emma, dalej mieszka w moim starym mieszkaniu. Widocznie znów zaszaleli – Rhiannon, wypchnęła językiem bok policzka.

– Idę obadać teren i dam wam znać – odezwałam się, a dziewczyny zgodziły się ze mną.

Weszłam do łazienki i zamknęłam za sobą drzwi. Z kabiny naprzeciwko było słychać dźwięk opróżniania żołądka. Miałam ochotę wyjść, bo jak to słyszałam, to, aż mnie się zbierało na wymioty. Od dziecka miałam tą przypadłość. Emma, wyszła z kabiny i od razu podeszła do umywalki, aby przemyć usta.

– Który tydzień? – zapytałam się wprost, patrząc na nią ze współczuciem.

– Trzeci – spojrzała na mnie w odbiciu lustra. – Ja jeszcze nie jestem gotowa na kolejne dziecko – zaczęła płakać. Zrobiło mi się jej szkoda, więc podeszłam do niej i przytuliłam.

– Na jakim wy jesteście etapie?

– Jestem gotowa mu wybaczyć. Musiał upłynąć rok od naszego spotkania, ale w końcu jestem na tyle silna, aby stanąć przed nim i powiedzieć, że tego chcę. Ale teraz się boję – popatrzyła na mnie oczami, wypełnionymi łzami. – A jeśli on pomyśli, że to przez ciążę?

– Nie pomyśli tak – wzięłam ręcznik do rąk i wytarłam jej policzki. – Widać, że bardzo ciebie kocha, a za kolejne dzieciątko pokocha ciebie jeszcze bardziej – dotknęłam jej płaskiego brzucha. – Jak nie wyślę Archiego na niego – zaśmiałam się, aby trochę rozładować napiecię.

– Jak wrócimy do domu, usiądę i mu wszystko powiem – jej głos był pewny tego, co mówi.

– Będę czekać na telefon. A teraz wracajmy, bo będą nas szukać. Gdybyś poczuła się jeszcze raz źle to powiedz i wyjdę z tobą.

– Dziękuję – dotknęła mojej dłoni. – Archie, ma niesamowite szczęście, że pojawiłaś się na jego drodze.

– Też tak myślę – odpowiedziałam jej i wyszłyśmy z łazienki.

Szłyśmy obok siebie, aby nie wzbudzać podejrzeń, że coś jest nie tak. Gdy stanęłyśmy obok dziewczyn, spojrzały na mnie, czekając na odpowiedź. Kiwnęłam głową, a na ich twarzach od razu pojawił się uśmiech. Próbowały to ukryć, ale się nie udało. Zauważyłam, jak ich mężczyźni posłali im dziwne spojrzenia, ale one na to nie zwracały uwagi.

– Dla ciebie – podszedł do mnie Archie z kawałkiem tortu. – Gdzie uciekłaś?

– Musiałam iść do łazienki – odebrałam od niego talerz i wzięłam kęs do ust. – Bardzo dobry – przyznałam.

– Też to powiedziałem – przytulił mnie do siebie.

Spędziliśmy w szatni ponad dwie godziny. Zauważyłam, że Archie i tak najbardziej trzymał się ze swoimi przyjaciółmi. Im najbardziej ufał i w ogóle się jemu nie dziwiłam. Można było na nich liczyć w każdym momencie. Na samym końcu, została tylko nasza dziewiątka. Podjęliśmy decyzję, że na dzisiaj nam wystarczy już imprezowania i wyszliśmy z szatni, a później budynku.

– Jeszcze raz dzięki za takie pożegnanie – podszedł do każdego z przyjaciół i uścisnął ich.

– Tak naprawdę to nie powinieneś nam dziękować – odezwał się Will, a ja spojrzałam na niego wystraszonym wzrokiem i zaczęłam kręcić głową.

– A komu? – Archie, spojrzał na niego zaciekawiony.

– Twojej dziewczynie – kiwnął głową w moim kierunku. – Moją inwencją twórczą był tylko tort – Rose, zaczęła chrząkać. – No dobra, tylko poszedłem i go zamówiłem.

– To prawda? – Archie odwrócił się w moja stronę.

– Chyba tak – przygryzłam wargę.

– Dzięki – podszedł do mnie i przytulił. – W domu bardziej ci podziękuję – szepnął mi do ucha.

– Już się nie mogę doczekać – odpowiedziałam mu równie cicho.

– My już będziemy lecieć, bo chcę wziąć Julie od mojej cioci – odezwała się Rose. – Do zobaczenia – pomachała i odeszła w stronę samochodu Willa.

– A już zacząłem się zastanawiać czego mi brakowało – zaśmiał się brunet. – Na razie – odwrócił się i poszedł za żoną.

– My też będziemy już iść. Pojutrze mamy lot, więc choć trochę chcę się wyspać przed tym miesiącem – powiedział Dean i odszedł z narzeczoną.

– Cassidy, też jest już śpiąca – powiedziała, Emma. Podeszłam do niej i przytuliłam.

– Pamiętaj, jak coś to dzwoń – mruknęłam jej do ucha na tyle cicho, żeby nikt tego nie słyszał.

– Dzięki – zobaczyłam w jej oczach panikę.

Pożegnaliśmy się wszyscy i odjechaliśmy w różne strony Londynu. Spojrzałam na profil mężczyzny, którego kochałam. Już całkiem dobrze radził sobie w prowadzeniu samochodu. Patrząc na jego przeskok, byłam bardzo dumna z siebie. Udało mi się dokonać rzeczy, które mało kto by zrobił. Odwróciłam wzrok i spojrzałam za okno. Moja matka napisała do babci list. Jeden był również do mnie, ale nie byłam w stanie go otworzyć. Nie byłam gotowa, aby dowiedzieć się, co było w środku.

– Alexa? – Archie, potrząsnął moim ramieniem. – Jesteśmy już na miejscu. Coś się stało?

– Moja matka, ale tym się nie przejmuj – dotknęłam jego dłoni.

– Jeśli tak mówisz – westchnął. – Wysiadajmy.

Archie, wziął z tylnej kanapy jeszcze swoją torbę i poszliśmy do jego mieszkania. Gdy ostatni raz stąd wychodziłam była noc, a moje oczy były całe we łzach. Teraz wchodzę jako zakochana dziewczyna, która ma najlepszego faceta pod słońcem. Kochałam go, a on mnie. Wiedziałam, że w jego sercu zawsze będzie Maya, ale i tak czułam się ważniejsza od niej.

Mężczyzna, otworzył drzwi i wpuścił mnie pierwszą. Zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją do szafy, a buty odłożyłam obok. Archie, zrobił to samo i odrzucił swoją torbę, w której miał strój oraz koszulkę, którą wziął na pamiątkę, obok. Odwróciłam się w jego kierunku i uniosłam brew. W jego oczach zobaczyłam pożądanie. Przygryzłam delikatnie wargę i patrzyłam na niego, jak podchodzi dość wolnym krokiem w moją stronę. Zaczęłam się cofać, dopóki moje plecy nie natrafiły na ścianę. Spojrzałam na nią, a później na Archiego, który stanął przede mną, opierając dłoń obok mojej głowy.

– Więc to był twój pomysł z moim pożegnaniem? – mruknął, przejeżdżając palcem po moim policzku.

– Tak – głos ugrzązł mi w gardle.

– Czemu mi nie powiedziałaś? – zniżył głowę do mojego ucha.

– Bałam się, że wtedy nie będziesz chciał w tym uczestniczyć.

– Mhy.... – zaczął całować moją szyję. – To jesteś w błędzie – mówił między pocałunkami.

– Archie – wyszeptałam jego imię.

– Co, Alexandro? – przyłożył swoje czoło do mojego i przejechał kciukiem po wardze.

– Zróbmy to w końcu.

– Mam się z tobą kochać, czy może bardziej pieprzyć? – wsunął dłonie pod moją bluzkę i szedł nimi coraz wyżej, aż dotarł do piersi.

– Zrób, co zechcesz – jęknęłam i położyłam dłonie na jego karku.

Nasze usta połączyły się ze sobą. Całowałam go coraz szybciej, jakby ktoś za chwilę miał mi go odebrać. Włożyłam ręce pod jego koszulkę i sunęłam nimi coraz wyżej, aż ściągnęłam całkiem z niego ubranie. Archie, również ściągnął mi bluzkę, która opadła, gdzieś obok naszych stóp. Przeniosłam dłonie na gumkę od dresów i je ściągnęłam łącznie z bokserkami. Rozłączyłam nasze usta i spojrzałam na jego penisa, który już był twardy i gotowy. Przełknęłam ślinę i spojrzałam spod rzęs na Archiego, który szybko oddychał. Nie pewnie chwyciłam jego przyrodzenie w dłoń i zaczęłam wykonywać na nim powolne ruchy. Archie, wciągnął gwałtownie powietrze i oparł się obiema dłońmi o ścianę koło mojej głowy. Patrzyłam na niego przez cały czas, podczas moich ruchów. W pewnym momencie poczułam jak na jego czubku wydobyła się wilgoć. Mężczyzna, wtedy otworzył oczy i wziął moją dłoń.

– Muszę cię pieprzyć – niemal wydyszał i chwycił mnie za uda.

Objęłam nogami jego biodra i przeszedł do swojej sypialni. Postawił mnie przy nogach łóżka i ściągnął szybkim ruchem biustonosz, który w dalszym ciągu miałam na sobie. Chwycił w dłonie moje piersi i skierował je do swoich ust. Ssał je na zmianę i podgryzał. Przyjemne impulsy pożądania przechodziły przez całe moje ciało. Odchyliłam głowę i bezwstydnie jęczałam przy nim.

– Archie, zróbmy to w końcu.

– Co? – zapytał ssając mój sutek. Doskonale wiedział, o co mi chodziło, ale bawił się ze mną.

– Pieprz mnie – wydyszałam. Ajj! – krzyknęłam, gdy ugryzł mnie w pierś.

– Lubię, gdy tak brzydko mówisz.

Odpiął moje spodnie i ściągnął wraz z bielizną. Stanęłam przed nim całkiem naga, a jego wzrok wyrażał tylko uwielbienie. Położył dłoń na moim brzuchu, sunąc nią w dół mojego ciała. Wciągnęłam powietrze, gdy dotarł do wzgórka łonowego. Popatrzył na mnie, a później włożył mi dłoń między uda, delikatnie pocierając moją nabrzmiałą łechtaczkę. Położyłam dłonie na jego klatce piersiowej, wbijając mu w skórę paznokcie. Czułam, że moja kobiecość z każdym ruchem jego palców robiła się coraz bardziej mokra. Gdy byłam na skraju orgazmu, wyciągnął dłoń i spojrzał na mnie z uśmiechem.

– To będzie innym razem – jego kącik ust powędrował jeszcze wyżej.

– Archie, do cholery, pieprz mnie już. Nie wytrzymam więcej.

– Jak pani karze – połączył nasze usta na krótką chwilę i popchnął mnie do tyłu.

Uderzyłam plecami o materac łóżka i podparłam się na łokciach, aby go widzieć. Przejechał jeszcze kilka razy dłonią po penisie i nachylił się nade mną, wprowadzając go do mojego wnętrza. Opadłam na łóżko i rozchyliłam nogi jeszcze szerzej. Archie, nachylił się i zaczął całować zagłębie mojej szyi. Położyłam dłoń na jego ramieniu, delikatnie je drapiąc. Zaczął się we mnie poruszać. Najpierw pomału, ale z każdym następnym pchnięciem robił to coraz mocniej. Przeniósł obie moje dłonie nad moją głowę zaczął mnie całować. Zaplotłam nogi wokół jego bioder i wypychałam je coraz wyżej, aby lepiej jego poczuć. Archie, przez cały czas mnie całował, albo podgryzał wargę. Czasami mocniej, a czasami lżej. Wziął jedną dłoń i wsunął pomiędzy nasze ciała, stymulując moją łechtaczkę.

– Arch! – krzyknęłam, gdy pierwsze oznaki orgazmu zaczęły przepływać przez moje ciało.

– Alex – wydyszał obok mojego ucha i zaczął wykonywać szybsze ruchy bioder.

– Dochodzę – wyjęczałam i doszłam razem z Archiem.

Archie, wykonywał w tym czasie jeszcze bardzo powolne ruchy, aż w końcu zastygł w miejscu. Podniósł się na łokciach i wziął z mojej twarzy kilka kosmyków, które się do niej przylepiły. Spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach i złożył na moich delikatny, jak piórko pocałunek.

– Kocham cię – powiedział i przytulił się do mnie.

– Też cię bardzo kocham – odpowiedziałam mu.

Archie, wyszedł ze mnie i położył się obok. Przykrył mnie kołdrą i patrzył się, nic nie mówiąc. Spojrzałam na niego pytająco, ale nic nie powiedział, tylko nachylił się i pocałował mnie we włosy.

– Zwolniłam się ze szpitala – odezwałam się, przerywając ciszę.

– Dlaczego? – zmarszczył brwi. – Coś się stało?

– Dużo rzeczy, ale każda tylko utwierdzała mnie, że to była dobra decyzja. Wysłałam już kilka CV do innych szpitali i czekam, czy się ktoś odezwie.

– Jeśli byłaś pewna tej decyzji, to będę ciebie w niej wspierał – splótł nasze palce razem.

– Dziękuję – odpowiedziałam mu szczerze. – To teraz jesteśmy oficjalnie razem? Wybaczyłeś mi?

– Miłość jest dużo bardziej silniejsza, niż nienawiść, Alexa.

– Bardzo się cieszę. Już myślałam, że nigdy nie będziemy razem.

– Nie było nawet takiej opcji. Jesteśmy sobie przeznaczeni. W końcu po tylu latach rozłąki odnaleźliśmy siebie znów.

– Masz rację. Los napisał już dawno nam tą historię – przysunęłam się i pocałowałam go.

Widziałam w nim szczęście. To, co zawsze szukałam w kimś drugim. Był moją ostoją i przyszłością. Tak naprawdę był przeszłością, teraźniejszością i przyszłością. Zakochałam się w nim jako mała dziewczynka, a później kobieta. Cały czas był moją pierwszą miłością.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro