Rozdział 24
Archie
Dotknąłem ostatni raz nagrobka Mai i z rękoma w kieszeni spodni, wyszedłem z cmentarza. Musiałam z nią porozmawiać, choć to i tak był tylko jednostronny monolog. Zawsze będę ją kochał. Mając osobę przed sobą z tej rodziny, która przyczyniła się do jej śmierci, już nie czułem nienawiści. Nie czułem nienawiści, gdyż jej miejsce zastąpiła miłość. Tak bardzo chciałem ją nienawidzić, ale nie umiałem. Jej brat zabił moją ukochaną w ciąży. Teraz byłbym ojcem prawie dziewięcioletniej Kai i mężem. Kurwa, cholernie to bolało. Ból, jaki czułem w sercu był nie do opisania. Zakochałem się w siostrze mordercy. Jaki los był popierdolony, że to akurat ona musiała stanąć na mojej drodze i musiała być moją rehabilitantką. Jakby ktoś u góry specjalnie się ze mnie zaśmiał. Poznałem Alexandre, jak była dzieckiem, później zakochałem się w innej dziewczynie, aby na końcu zakochać się od nowa w dziewczynce, której skradłem całusa. Jeśli to była sprawka Mai, to nie była ona, ani za grosz zabawna. Alexa, okazała się być moją znalezioną miłością sprzed lat.
Wyszedłem z cmentarza i podniosłem głowę z chodnika, na który przez cały czas patrzyłem. Zobaczyłem przed sobą Samuela, który stał oparty o swój samochód. Zmarszczyłem brwi i podszedłem do niego. Nikt nie wiedział, że tutaj byłem. No chyba, że...
– Skąd wiesz, że tutaj jestem? – zapytałem, gdy stanąłem przed nim.
– Morderca – prychnął. – Coś ty, kurwa powiedział tej dziewczynie?
– To sprawa między nią, a mną.
– Na pewno. Nie wiem, co do cholery jej zrobiłeś, ale nie wyglądała dużo lepiej od ciebie – odepchnął się i stanął jeszcze bliżej mnie. – Ta dziewczyna niemal na moich oczach się rozsypała.
– Kurwa.... Pojedziemy do ciebie i tam ci wszystko powiem. Chyba, że jest u ciebie Emma z córką?
– O tej porze ich już nie ma. Emma, praktycznie cały czas jest u Jennifer i pomaga jej przy dziecku, a jak nie ma jej tam, to jest w mieszkaniu po przyjaciółce Rhiannon.
– No to pojedziemy – odszedłem w stronę swojego samochodu. – Sam! – krzyknąłem, zanim wsiadłem. – Masz procenty.
– U mnie zawsze są – podniósł kącik ust do góry i wsiadł do swojego samochodu.
Również wsiadłem do swojego i wyjechałem pierwszy z parkingu. Udałem się w stronę domu Sama, który kupił dla jego rodziny, ale niestety nie pomieszkali tam za długo razem. Jadąc, przez cały czas myślałem, czy dobrze chciałem zrobić, zwierzając się Samuelowi. Był moim przyjacielem, ale to było coś, co do tej pory tylko sam przeżywałem w spokoju. Maya, była tylko moja. Ale teraz, znając prawdę związaną z Alexandrą, sam nie wiedziałem, co miałem robić. Wyrzucenie z siebie tego wszystkiego dobrze by mi zrobiło, ale nie chciałem, żeby znów to do mnie wracało.
Ściskałem i puszczałem kierownicę na zmianę. Moje palce, aż robiły się białe, gdy, aż za mocno trzymałem kierownicę. Przez całą drogę myślałem, czy nie skręcić w najbliższą uliczkę, wrócić do siebie i moją słodką tajemnicę Maye i Kaye zostawić tylko dla siebie, ale nim się spostrzegłem, parkowałem już przed domem Sama.
Wysiadłem z samochodu i poczekałem na niego. Gdy zaparkował i wysiadł, podszedł do mnie i zarzucił mi rękę na ramiona. Emma i Alexa, były podobne. Miały kilka cech wspólnych, dlatego chyba dobrze zrobiłem przyjeżdżając tu. W końcu on mnie mógł najlepiej zrozumieć. Dean, teraz był już teraz w połowie pakowania do Mediolanu, a poza tym miał teraz oświadczyny na głowie, a Will miał być kolejny raz ojcem. Samuel z naszej czwórki wydawał się być najlepszy do tej rozmowy.
– Więc opowiadaj, co się stało między tobą, a Alex? – odezwał się, gdy usiadł przede mną ze szklankami w dłoni i butelką whisky.
– Najpierw, to ja się muszę napić – wziąłem do ręki butelkę i sobie nalazłem. Jednym haustem wypiłem zawartość, a palące ciepło przyjemnie zapiekło mnie w gardło.
– Jeśli już się przygotowałeś, to możesz mówić? – powiedział, zniecierpliwiony,
– Jej brat zabił moją dziewczynę w ciąży. Kilka lat temu, gdy dopiero co wkraczałem w świat dorosłości zaliczyłem wpadkę z dziewczyną. Kochałem ją. Miałem mieć córkę. Pojechałem do Londynu w pewnej sprawie i nie wiedziałem, że ona jedzie do mnie. Brat Alexandry był pod wpływem. Spowodował wypadek, w którym zginęła moja dziewczyna z córką. Próbowali je ratować, ale nic to nie dało. Moja córka miała by pieprzone dziewięć lat, rozumiesz? – prychnąłem i nalałem sobie jeszcze. – Los, to potrafi być przekurwa, Sam. Ja pierdole zakochałem się w siostrze mordercy mojej rodziny. Ja ich tak kurewsko nienawidziłem przez tyle lat... – wypiłem i nalałem kolejną porcję. – A teraz, kurwa, co? Nawet nie potrafię jej nie nienawidzić.
– Kurwa, tego to się nie spodziewałem... – widziałem po nim, że doznał szoku. – Ile osób o tym wie?
– Oprócz mojej rodziny i jej rodziny, tylko ty – spojrzałem na niego. – Ufam ci, że nikomu nie powiesz – wycelowałem w niego palcem.
– Oczywiście – kiwnął głową. – I co teraz będzie z wami?
– Nie mam pojęcia. Kocham ją, ale kurwa... Powiedziałem jej nawet, żeby się do mnie nie zbliżała przez kilka dni. Widziałem, że jej sprawiłem ból, ale ja nie umiem inaczej, Sam.
– Umiesz, Arch. Przecież widzę, że ją kochasz. Przeszłość cię nie oszczędziła, kolego, ale jeśli los postawił ci kolejny raz Alexandre na drodze, to nie po nic. Może tak miało być? Musiałeś coś stracić, aby znów mieć to, co jest ci przeznaczone?
– Mówisz to na własnych doświadczeniach?
– Żebyś, kuźwa wiedział – westchnął. – Emma, też na pewno nie pojawił się po nic w moim życiu. Mam piękną córeczkę. Wiesz mówi się, że ktoś musi umrzeć, aby ktoś nowy pojawił się w życiu. U mnie się pojawiła córka, a myślę, że u ciebie będzie to Alexa.
– Po dziewięciu latach dopiero? – uniosłem brew.
– Nigdy nie wiesz, kiedy tego kogoś poznasz – wzruszył ramionami i się napił. – Może to być nawet sąsiad z bloku naprzeciwko, a może to być nawet mechanik z warsztatu, a w twoim przypadku fizjoterapeutka. Ale ona cię kocha. Teraz wszystko zależy od ciebie – wskazał w moim kierunku szklanką.
– No to sobie kurwa, oboje długo poczekamy – bo sam nie wiem, co miałem zrobić. Wychyliłem zawartość szklanki i znów nalałem.
Później zeszliśmy na tematy Emmy oraz tego, co powinien zrobić Samuel. Nie umiałem mu doradzić. Samemu mi się życie rozjebało, a teraz jeszcze musiałem myśleć, co doradzić przyjacielowi. Emma, jest zajebistą dziewczyną. Pełną miłości i dobra, ale też zagubienia i bólu. Kochałem ją, jak siostrę, ale nie umiałem mu pomóc. Brunetka była ciężkim przypadkiem. Już prawie rok rozchodzili się i wracali do siebie. W dziewczynie było za dużo bólu, aby już mu wybaczyła. Widziałem po niej, że bardzo chciała i się starała, ale coś ją blokowało. Cassidy, była kochaną dziewczynką, ale tak jak inni potrzebowała domu. Domu, wypełnionego miłością.
– Archie, coś ty zrobił – zobaczyłem przed sobą Maye. Była ubrana na biało, ale jej wyraz twarzy nie był zadowolony.
– Maya – chciałem ją przytulić, ale wystawiła dłoń.
– Ona ciebie tak bardzo kocha... Nawet nie wiem, czy ja ciebie, aż tak bardzo kochałam... Wybacz jej i bądź szczęśliwy.
– Ale jej brat cię zabił.
– Już mu wybaczyłam. Ty zrób to samo jego siostrze. Kochaj ją bardziej, niż mnie – dotknęła mojego policzka i uśmiechnęła się. – Wybacz jej.... – westchnęła. Chciałem dotknąć jej dłoni, ale wtedy jej duch zniknął.
Usiadłem gwałtownie na kanapie, na której usnąłem i przyłożyłem dłoń do serca. Serce biło mi tak szybko, jakby za chwilę miało wyskoczyć z piersi. Rozglądnąłem się, ale w całym domu panował mrok. Jedyne światło, jakie padało do środka było spowodowane pełnią. Wstałem z kanapy i podszedłem do okna. Oparłem jedną dłoń o ścianę i przyłożyłem do niej czoło. Ten sen był, aż za bardzo realny. Maya, wyglądała tak, jakby była ze mnie nie zadowolona. Kochałem ją i kocham do dzisiaj oraz moją nienarodzoną córkę. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem nad tym myśleć. Może miała rację? Może to już był ten czas, aby wybaczyć nie tylko Alexie, ale też i jej rodzinie. Kochałem ją inną miłością, niż Maye, ale prawdziwą. Sam nie wiedziałem, co miałem zrobić. Chciałem jej wybaczyć, ale myśl, że jej brat zabił Maye, ciągle siedziała w mojej głowie.
Spojrzałem na zegarek, który Sam miał na komodzie i zauważyłem, że było po czwartej. Przejechałem dłonią po twarzy i zastanawiałem się, co teraz mógłbym zrobić. Najprawdopodobniej w moich żyłach dalej był alkohol, więc nie mogłem prowadzić. Nie chciałem też tak uciekać w nocy od przyjaciela... Z głową pełną myśli, wróciłem na kanapę. Położyłem łokcie na kolanach i złączyłem dłonie razem. Noga zaczęła mi podrygiwać w nerwowym ruchu. Jeśli miałbym być z Alexą, to musiałem jej wybaczyć. Tylko nie wiedziałem, czy byłbym do tego zdolny...
– Wujek! – obudził mnie krzyk obok mojego ucha. Gwałtownie usiadłem na kanapie i spojrzałem na Cassidy.
– Cześć, mała – poczochrałem ją po włosach. – Przyszłaś z mamą?
– Mama jest z tatą w kuchni – pokazała na pomieszczenie. – Wujek, musisz się umyć, bo śmierdzisz – zatkała sobie nos.
– Dzięki. Żeby tak mówić do wujka... – chwyciłem ją i położyłem obok siebie, łaksotając. Dziewczynka śmiała się przez cały czas i próbowała się uwolnić.
– Wujek, puść! – mówiła przez śmiech.
– A przeprosisz? – zostawiłem ją na chwilę w spokoju.
– Tak – poprawiła włoski, które wypadły jej z kucyka.
– Słucham – postawiłem ją przed sobą.
– Przepraszam – przytuliła się do mnie. – Ale i tak idź się umyj – zaczęła uciekać, ale wtedy do salonu wszedł Samuel i wskoczyła do niego na ręce.
– Mogę wiedzieć, co zrobiłeś mojej córce?
– Ja nic – pokazałem na siebie. – To Cas, brzydko się zachowała.
– To prawda? – popatrzył na nią. – Co powiedziałaś wujkowi.
– Że śmierdzi.
– Cassidy, nie wolno tak – odezwała się Emma, która weszła do pomieszczenia. – Przepraszam za nią.
– Nic się nie stało, bo ma w sumie rację. Będę się zbierał. Myślę, że wytrzeźwiałem – wstałem z kanapy. – Dzięki jeszcze raz za rozmowę i nockę.
– Nie ma sprawy. Wiesz, że zawsze cię będę wspierał.
– Wiem – poklepałem go po ramieniu. – Cześć – pożegnałem się z dziewczynami i wyszedłem z jego domu.
Samuel, miał rację. Kochałem ją i to bardzo. Przez cały czas, gdy o niej myślałem, miałem przyśpieszone bicie serca. Alexandra, działa na mnie całkiem inaczej, niż Maya. Kurwa, kochałem tą blond–rudą dziewczynę. Jednak potrzebowałem jeszcze trochę czasu. Mój żal do niej dalej był mocny. Ale wiedziałem, że ona tak naprawdę nie była temu winna. Dziewięć lat... Tyle lat nienawiści, która zamieniła się miejscem z miłością.
Wróciłem do domu i zamknąłem za sobą drzwi, rozglądając się po pustym pomieszczeniu. Oparłem się o ich powłokę i chwilę byłem w bezruchu. To wszystko zadziało się za szybko. Wziąłem głębszy oddech i wyczułem jeszcze zapach perfum Alexy. Zacisnąłem dłoń w pięść i poszedłem do swojego pokoju. Zauważyłem kulę, której jeszcze nie oddałem. Chwyciłem ją i rzuciłem przez długość pokoju.
– Kurwa! – krzyknąłem i wplotłem we włosy palce, pociągając za nie.
Żałowałem, że nie paliłem tak jak Dean. Wszystko wtedy byłoby łatwiejsze,bo mógłbym się na czymś skupić. Uderzyłem pięścią w ścianę i wyszedłem z pomieszczenia. Rzuciłem po drodze kurtkę na sofę i poszedłem do kuchni. Wyciągnąłem z szafki jeszcze butelkę wódki, która została po ostatniej kolacji z przyjaciółmi i odkręciłem. Pociągnąłem długi łyk, aż zrobiło mi się nie dobrze. Wróciłem z nią do siebie i odłożyłem na szafkę nocną. Przeszedłem do szafy i zdjąłem z górnej półki większy karton. Odłożyłem go na łóżko i otworzyłem. Wziąłem do ręki butelkę trunku i zacząłem pić. Wyciągnąłem pierwszą rzecz z pudełka, jaką było pudełeczko z pierścionkiem zaręczynowym. Otworzyłem je i patrzyłem na niego. Na chłopaka, który miał dwadzieścia lat, było mnie stać tylko na takiego. Malutki diament i złoty. Zwykły, najprostszy, jaki mógł być. Odłożyłem go i wyciągnąłem najlepszą rzecz. Były to nasze wspólne zdjęcia. Zawsze uśmiechnięta, Maya. Nawet nie wiedziałem kiedy, zacząłem płakać. Byliśmy tacy szczęśliwi... Przekładałem zdjęcia.. Jedno, drugie trzecie. Jeden łyk, drugi, trzeci. Jedna łza, druga, trzecia, wodospad. Kurwa, tacy młodzi i tacy zakochani byliśmy w sobie. Nie wiedziałem kiedy minąłem pół butelki wódki. Nasze wspólne zdjęcia i najlepsze chwilę w Liverpoolu się skończyły i wziąłem następną rzecz. Chwilę zajęło mi zorientowanie się, że w dłoni trzymałem zdjęcie USG.
– Moja kochana, Kaya – przejechałem palcem po kształcie dziecka na zdjęciu.
To było ostatnie jej zdjęcie. Następnego nie dane było jej zrobić. Byłem ciekaw, do kogo byłaby bardziej podobna. Do mnie? Do Mai? Moja mała córeczka. Miałaby już niedługo dziewięć latek. Byłaby już taka duża. Odłożyłem jej zdjęcie i sięgnąłem znów do pudełka. Wyciągnąłem test ciążowy, który wtedy Maya z taką obawą mi pokazała. Pamiętałem tamten dzień. Piękny był, ale też i trochę się wtedy załamałem. Jednak podniosłem się i jeszcze bardziej je pokochałem. Położyłem go obok i wziąłem ostatnią rzecz, jaka była na dnie. Zdjęcie moje z rodzicami. Młody Archie. Jeszcze nie wiedział, że wszystko w ciągu jednej nocy się zmieni. Patrzyłem się chwilę na to pustym wzrokiem, dopóki nie zacząłem mrugać.
Włożyłem wszystko z powrotem do pudełka i położyłem na swoje miejsce. Ledwo co trzymałem się na nogach. Gdy opadłem ciężko na łóżko, zauważyłem, że jedno zdjęcie Mai w ciąży, zostało. Zaśmiałem się smutno i położyłem się, przytulając zdjęcie do piersi. Zamknąłem oczy, ale jej obraz ciągle miałem przed oczami. Po chwili zobaczyłem w Mai, Alexandre. Obie stały i się do mnie uśmiechały. Obie we mnie zakochane i ja zakochany w nich. Przycisnąłem jeszcze bardziej zdjęcie i przeniosłem się w krainę wspomnień.
***
Kilka dni później, był mój ostatni raz na boisku. Ostatni raz w drużynie Charlton Athletic. Ostatni raz jako piłkarz. Stałem w szatni i patrzyłem na swoją szafkę, która miała napisane moje nazwisko. Archie Davis. Kawał kilkuletniej historii to był. Przebrałem się w strój drużyny i usiadłem na ławce. Rozgrzewałem jeszcze kostki, dopóki nie weszli chłopaki z drużyny z wielkim tortem i świeczkami koło niego.
– Davis, dziękujemy ci za te kilka lat w drużynie. Wiele dla niej zrobiłeś, jak i dla naszych kibiców. Bądź pewien, że nikt o tobie tutaj nie zapomni. Odchodzisz stąd nie jako ten, co ledwo przeżył wypadek, ale jako bardzo dobry piłkarz – powiedział trener. – Powodzenia, chłopaku – objął mnie w męskim uścisku i poklepał po plecach.
– Dzięki trenerze – odpowiedziałem cicho.
– Chodź tu, bo kurwa za chwilę się spalę, a mam żonę w ciąży – odezwał się Will, który trzymał tort.
– Już idę – podszedłem i zdmuchnąłem świeczki.
Każdy chłopak z drużyny objął mnie i życzył powodzenia. Podziękowałem im i obiecaliśmy sobie, że nasz kontakt się nie urwie, a po meczu zjemy tort, który kupili. Trener dał nam mowę motywacyjną, jak zawsze i wyszliśmy na boisko. Stojąc tam i patrząc ostatni raz na murawę, czułem jednocześnie ulgę, jak i ból, że to już koniec. Wyszliśmy na murawę i powitały nas ogromne brawa. Czułem, że dalej nie było dobrze z moja nogą, ale chciałem skończyć właśnie w taki sposób.
Pierwsza połowa się zaczęła od gwizdka sędziego i zaczęliśmy mecz. Starałem się grać, jak zawsze, ale to nie było łatwe przy lekkim bólu. Will, podał mi piłkę, więc biegłem w stronę brami, ale zobaczyłem, że Krystian jest wolny, więc mu podałem. Chłopak ominął przeciwnika i wbił nam gola. Podbiegł do mnie i przybił mi piątkę. Zaczęliśmy grę od połowy boiska i znów przeszliśmy do ataku. Zauważyłem, że z przeciwnej drużyny biegł prosto na mnie, więc zatrzymałem się i zamknąłem oczy, czekając znów na uderzenie, ale go nie poczułem. Otworzyłem oczy i zobaczyłem, jak przeciwnik biegł z piłką w drugą stronę. Zacisnąłem szczękę i pobiegłem w jego stronę na ile mogłem.
Popatrzyłem na zegar i zauważyłem, że do końca połowy zostało ostatnie pięć minut. Chciałem coś zrobić dla drużyny, dlatego zacząłem biec szybko i w stronę przeciwnika. Podbiegłem do niego i odebrałem mu piłkę. Nie patrzyłem na nikogo, tylko biegłem w stronę bramki. To był mój ostatni gol. Kopnąłem piłkę i patrzyłem na bramkę. Gdy piłka wpadła do bramki, wykonałem gest zwycięstwa. Po chwili był gwizdek sędziego i chłopaki z drużyny na mnie. Powalili mnie na ziemię i klepali po plecach. Udało mi się. Właśnie tak zakończyła się pewna historia. Gdy ze mnie zeszli, zauważyłem, jak na trybunach po naszej stronie, ludzie utworzyli wielki napis; dziękujemy. Kiwnąłem im głową i w akompaniamencie braw zszedłem z murawy. Będąc blisko wyjścia zauważyłem Alexandre, która biła mi brawo i była szeroko uśmiechnięta. Siedziała obok innych dziewczyn naszych chłopaków.
Odwróciłem wzrok i wszedłem do tunelu. Ostatni raz tędy szedłem. Odwróciłem się i zobaczyłem chłopaków, którzy patrzyli za mną i bili brawo. W pewnym momencie zobaczyłem siebie młodego i niedoświadczonego, który dopiero szedł w drugą stronę. Podniosłem dłoń w geście podziękowania i poszedłem do szatni. Przebrałem się w swoje rzeczy, zamknąłem ostatni raz szafkę i dopiero wtedy oni weszli do szatni.
– Nikt o tobie tutaj nie zapomni – powiedział Thomas i wziął mnie w uścisk.
– Powodzenia, drużyno! – wyszedłem z szatni z przewieszoną przez ramię torbą i poszedłem na trybuny.
Przeciskałem się przez tłum ludzi, który schodził na przerwę. Niektórzy mnie zatrzymali i prosili o zdjęcie. Spełniałem ich prośbę. W końcu udało mi się dotrzeć do miejsca, gdzie jeszcze chwilę temu była dziewczyna. Zmarszczyłem brwi i zacząłem się rozglądać, ale jej nie widziałem.
– Gdzie, Alexa? – zapytałem się, Rose.
– Przed chwilą poszła – pokazała na wyjścia, którym przed chwilą wszedłem.
– Cholera – położyłem torbę obok niej. – Popilnuj mi. Za chwilę będę z powrotem.
Zacząłem się znów przeciskać między ludźmi, żeby zejść na dół i spróbować ją dogonić. Gdy wyszedłem na zewnątrz, zauważyłem, jak szła w stronę taksówki, która stała na końcu parkingu. Nie mogłem jej tak łatwo dać odejść. Kochałem ją. Wybaczyłem już jej, a teraz musiała tylko to usłyszeć. Zacząłem biec w jej stronę. Chwyciłem ją za ramię i przyciągnąłem do siebie, łącząc nasze usta razem.
Całowałem ją powoli, żeby jej pokazać, że ją kocham i nie ma między nami już żadnych barier. Kochałem ją i to bardzo. Dzięki tej miłości, potrafiłem jej wszystko wybaczyć. To nie była jej wina, ani jej rodziny. Widocznie takie było przeznaczenie, że była moją znalezioną miłością.
– Archie? – zapytała, gdy rozłączyła nasze usta.
– Kocham cię – chwyciłem jej twarz w dłonie. – Tak bardzo się kocham, Alexa. Nic między nami już nie będzie na przeszkodzie.
– Wybaczyłeś mi, mojej rodzinie?
– Oczywiście. Widocznie tak musiało być. Byliśmy sobie przeznaczeni od samego początku – w jej oczach zobaczyłem łzy.
– Też cię kocham. Bardzo mocno – przytuliła się do mnie i tkwiliśmy w uścisku.
Jeśli kogoś kochasz, jesteś w stanie wybaczyć wszystko. Nawet jeśli to jest związane ze śmiercią ukochanej osoby. Alexandra, była mi przeznaczona od samego początku. Maya, dalej będzie zajmowała ważne miejsce w moim sercu, ale to Alexa jest teraz przy mnie. To jej na nowo oddałem swe serce.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro