Rozdział 14
Archie
Nie mogłem w to uwierzyć. Przez cały ten czas mnie okłamywała, a na dodatek robiła złudne nadzieje, które tak naprawdę nigdy nie miały się spełnić. Wiedziała, że to jest dla mnie bardzo ważne, a i tak kłamała mi prosto w oczy. Rozumiałem, że nic nie mogła powiedzieć przez tajemnice lekarską, ale kurwa, ona patrzyła mi się w oczy, a później śmiała, że zrobi wszystko, co w jej mocy, żebym mógł wrócić na boisko.
Popatrzyłem na kulę z obrzydzeniem. Gdyby nie mój pieprzony wypadek na murawie, nigdy bym nie musiał teraz wymyślać planu B, żebym przeżył resztę życia. Mogłem wtedy się nie pchać po tą pierdoloną piłkę, a byłbym teraz szczęśliwy. Jeszcze na domiar złego pocałowałem, Alexandre. Nie wiedziałem, co mi wtedy odjebało, żeby to zrobić. Kurwa, przecież ja dalej kochałem Maye. To ona była najważniejszą kobietą w moim życiu, a nie jakaś Alexandra, która pojawiła się na kilka tygodni w moim życiu.
Nie wiedziałem dokąd mam iść, nawet nie wiedziałem, która była godzina. Robiło się już ciemno, ale wtedy dostałem olśnienia, gdzie mogłem pójść. Z kulą było to za daleko, więc zatrzymałem pierwszą wolną taksówkę, jaka jechała. Pieniądze, to było coś, co zawsze trzymałem przy sobie. To był mój zwyczaj, jak jeszcze mieszkałem w Liverpoolu.
Nie wiedziałem, ile czasu jechaliśmy, dopóki taksówkarz nie dowiózł mnie pod stadion, na którym zawsze odbywały się treningi. Zauważyłem samochody chłopaków, więc miałem szczęście, że jeszcze treningi trwały. Najszybciej, jak umiałem poszedłem do wejścia. Ochroniarz od razu mnie rozpoznał i otworzył bramkę. Przeszedłem przez nie, a później skierowałem się na murawę, z której dochodziły dźwięki rozgrywanego meczu.
– Dobry, trenerze – odezwałem się, gdy stanąłem obok niego.
– Stęskniłeś się? – zapytał podając mi rękę.
– Bardzo – przyznałem, co było stu procentową prawdą. Brakowało mi tego. Nie byłam już tutaj prawie dwa miesiące, a wychodziło z tego, że nie będę już do końca życia.
– Usiądź na ławce i jak chcesz możesz zostać z nami. Twoje miejsce czeka na ciebie – kiwnął mi głową, a później wybiegł na środek boiska.
Zauważyłem spojrzenie, jakie posłał mi Will oraz reszta przyjaciół, z którymi mieszkałem, albo się znałem. Zająłem jedno z miejsc i obserwowałem, jak oni grali. Jednak z każdą minutą, gdy tam byłem, moje wkurwienie tylko się potęgowało. Nie mogłem uwierzyć, że nigdy tam nie zagram. Nie chciałem zostać zapamiętany jako kaleka, którego musieli ratownicy ściągać z boiska. Nie tak miała się zakończyć moja kariera.
Spojrzałem na kulę, a później na swoją nogę, która była już w coraz lepszym stanie. Miałem ochotę wstać i coś rozpierdolić, a za razem rozpłakać, jak mogłem wtedy nie zostać na ławce. Patrzyłem na nich, a moja noga tylko podrygiwała w nerwowym ruchu. Kurwa, nie mogłem tutaj dłużej zostać. Po prostu nie umiałem już tam być i tylko patrzeć. Alexandra, razem z innymi lekarzami spierdolili moje marzenia.
Wstałem z krzesła i skierowałem się w stronę wyjścia ze stadionu. Jednak wtedy usłyszałem głośny gwizdek trenera, a później, że kończą na dzisiaj trening. Przynajmniej byłam na ostatnim treningu w swoim życiu, pomyślałem. Zaraz obok mnie pojawili się Sam, Dean oraz Will.
– Co stęskniłeś się za boiskiem? – Dean, położył na moje barki.
– Można tak powiedzieć.
– Spokojnie, już za kilka tygodni do nas wrócisz – poklepał mnie po plecach, Samuel.
– A wtedy będziemy musieli zrobić tobie imprezę powitalną. Nie tylko my się za tobą stęskniliśmy.
– Treningi bez ciebie już nie są takie same – odezwał się Will. – Od zawsze trzymaliśmy się we czwórkę na boisku i tak zostanie, dopóki nie przejdę do reprezentacji Anglii.
– Jeszcze zdążysz na nasz ostatni wspólny trening – wtrącił blondyn. – Nasza czwórka po raz ostatni na wspólnym boisku.
Zaczęli mówić w trybie przyszłym. Oni zakładali, że wrócę. Nawet sam trener powiedział, że moje miejsce czeka na mnie. Czym oni dłużej rozmawiali na ten temat, tym moje wkurwienie pomieszane z bezsilnością narastało.
– Kurwa, ja nie wrócę! – krzyknąłem w końcu. Przyjaciele stanęli obok i uważnie mi się przyglądali. – Już nigdy z wami nie zagram, rozumiecie?! Mam jasną diagnozę, że nigdy więcej nie wrócę na boisko! – wyrzuciłem przed siebie kulę.
– Ale, jak to....? – Dean, zapytał w szoku.
– Normalnie, do cholery! Moja kariera skończyła z dniem mojego wypadku. Przez tamten pierdolony dzień nigdy już nie wejdę na boisko jako zawodnik. Jedynie będę mógł patrzeć na was z trybun, jak inny pierdolony kibic!
– Alexandra, na pewno ci pomoże – powiedział, Samuel. – Ona jest najlepsza.
– To właśnie ona mi powiedziała, że nie dam rady biegać po boisku. Rozumiesz, że robiła mi przez ten czas pierdoloną nadzieję? Patrząc prosto w oczy śmiała się ze mnie, gdy mówiła, że dam radę wrócić na boisko. Kurwa mać! – wtedy popatrzyłem na Willa, który uciekał ode mnie wzrokiem. – Wiedziałeś – wycelowałem w niego palec. – Wiedziałeś i nic mi kurwa nie powiedziałeś?!
– Dowiedziałem się dzisiaj, gdy Rose wróciła do domu.
– To o tym rozmawiały? Zajebiście... Jeszcze, któryś z was wiedział i się nie odezwał? – Dean i Sam, pokręcili głowami. – Przynajmniej wy zachowaliście się fair wobec mnie. Dzięki.
– Może ona tego nie zrobiła, bo się bała twojej reakcji? Pomyślałeś o tym? Wołała może, żeby zrobił to lekarz, ale właśnie on jej kazał, żeby ją wywalił z roboty? Archie, przemyśl jej zachowanie, a nie graj teraz pokrzywdzonego faceta.
– Pokrzywdzonego? Ciekawe, jak ty byś się zachował, gdybyś miał taki wypadek i nie mógł przejść do reprezentacji Anglii. Na pewno byś kurwa, zatańczył taniec szczęścia. Sorry, chłopaki, ale spierdalam stąd.
Przeszedłem parę kroków bez kuli, żeby do niej dojść i ją podnieść. Dopiero, gdy się na niej wsparłem poczułem, jak moje mięśnie w nodze drżą. Jeszcze nie byłem w stu procentach sprawny, aby iść bez niej. Gdy stanąłem przed budynkiem stadionu, dopiero do mnie doszło, że nie mam nawet jak zadzwonić po taksówkę, dlatego poczekałem, aż, któryś z nich będzie wychodził. Oczywiście miałem na myśli Deana, albo Sama, gdyż na chwilę obecną nie chciałem widzieć Willa. Myślałem, że byliśmy przyjaciółmi, ale widocznie bardzo się pomyliłem.
Pierwszy z chłopaków wyszedł Dean. Był nieco zdziwiony, gdy zobaczył mnie opierającego się o jego samochód.
– Nie mam telefonu, a potrzebuje zadzwonić po taksówkę – odezwałem się, patrząc w dal.
– Podwiozę cię. I tak mieszkasz po drodze – wzruszył ramionami i otworzył samochód.
On wrzucał torbę do samochodu, a ja starałem się jak najbardziej uważać na nogę przy wsiadaniu. Musiał na mnie poczekać, gdyż w jego BMW było mniej miejsca, niż zakładałem, nawet po przesunięciu siedzenia do tyłu. Gdy byłem gotowy dałem mu znać i wyjechaliśmy z parkingu.
– Na prawdę mi przykro, stary – odezwał się, gdy już chwilę jechaliśmy.
– Mi też, ale nie rozmawiajmy na ten temat. Muszę się pogodzić z życiem bez przyszłości.
– Na pewno coś wymyślisz, a jak nie, to zawsze możesz przyjść po radę, albo zostać modelem. Zawsze ciebie wkręcę – zaśmiał się, przez co mimowolnie i ja to zrobiłem.
– Dzięki, ale to jest jak na razie na końcu mojego planu na przyszłość.
– Ale wiesz, wystarczy telefon.
Nie chciałem jeszcze wracać do domu, bo wiedziałem, że czekać tam na mnie będzie Alexandra. Jeszcze nie byłem gotowy, żeby stanąć z nią twarzą w twarz. Za bardzo bolał mnie jej widok przedtem, a co dopiero teraz.
– Dean, czy masz jeszcze kontakty z Gregiem? – spojrzałem na niego, a blondyn posłał mi niepewne spojrzenie.
– Mam, a co?
– Jeśli masz czas moglibyśmy do niego podjechać.
– Archie, ty chyba nie... – popatrzył na mnie, ale wrócił spojrzeniem przed siebie.
– A nawet jeśli, to ciebie nie powinno obchodzić. Zawieziesz mnie do niego, czy mam pojechać taksówką?
– Kurwa.... Na pewno mnie za to zabije – zmienił kierunek jazdy, a ja ucieszyłem się, że wygrałem tą rundę.
Kiedy zaparkowaliśmy pod domem Grega, Dean zaproponował, że pójdzie sam, ale czułem, że może mnie okłamać i nie wziąć tego, co chciałem. Wspomagając się kulą wszedłem na jego piętro. Dalej ze mną nie było dobrze, ale jedyny pozytyw jaki widziałem to taki, że już nie miałem tych dwóch cholernych kul.
– Dean? Archie? – zapytał zdziwiony Greg, gdy nas zobaczył. – W czym mogę wam pomóc?
– A może tak wejdziemy do środka? – pokazałem na swoją kulę.
– Jasne – przepuścił nas w drzwiach, ale widziałem, że zmarszczył brwi w niemym zapytaniu, co my tu robimy. – Więc, co was do mnie sprowadza? – odezwał się gdy usiedliśmy na kanapie.
– Archie, miał do ciebie sprawę – pokazał na mnie Dean.
– Potrzebuję czegoś, jeśli wiesz, co mam na myśli – nie odrywałem od niego wzroku, gdy to mówiłem.
– Rozumiem. Ile?
– Woreczek wystarczy – kiwnął głową i wyszedł z pokoju.
– Co ty do chuja wyprawiasz?! Archie, kurwa, przecież ty jesteś na lekach.
– Bardzo mnie ciekawi, co byś zrobił, gdybyś był się na moim miejscu, Dean. Kurwa, muszę na chwilę o tym zapomnieć i zapomnieć o tym jak dziewczyna, z którą mieszkam oraz przyjaciel mnie okłamali. I tak już nie mam nic lepszego do roboty, prawda?
Miał coś odpowiedzieć, ale wtedy do pokoju z powrotem wszedł jego przyjaciel. Podał mi woreczek,a ja jemu kilka banknotów. Greg, zaproponował nam również po kieliszku czegoś mocniejszego. Z wielką chęcią się na to zgodziłem, ale Dean odmówił, tłumacząc, że będzie musiał mnie później odwieźć. Mężczyzna, położył na stół flaszkę wódki oraz dwa kieliszki. Nalał nam do pełna po czym stuknęliśmy się nimi. Z kieszeni spodni wyciągnął taki sam woreczek, jaki mi sprzedał i wysypał go na stolik przed nami. Gdy zrobiłem to samo, ręka Deana znalazła się na moim przedramieniu.
– Archie, będziesz tego żałował.
– Ja już i tak nie mam nic, na co mógłbym czekać – prychnąłem. Usłyszałem dzwonek telefonu i Dean wstał, żeby odebrać.
– Rhiannon, wrócę trochę później... – wychwyciłem z jego rozmowy, ale nie chciałem dłużej słuchać, dlatego wciągnąłem pierwszą kreskę i odchyliłem głowę do tyłu.
– Dzisiaj nie idę do klubu, więc możesz trochę posiedzieć – odezwał się, Greg.
– Dzięki. Potrzebuję takiego oderwania – powiedziałem, nalewając sobie alkoholu.
Na wkurwione spojrzenie, jakie posłał mi Dean, przekręciłem tylko oczami. Kurwa, mieliśmy po prawie trzydzieści lat i mogliśmy sobie na to pozwolić. Nie musiałem się przed nikim spowiadać. Byłem wolny, tak samo jak sprzed kilkunastu lat. Znów mogłem być sobą. Nie musiałem już uważać na treningi, ani na rozpiskę meczy.... Ja pierdole, kogo ja próbowałem oszukać? Uwielbiałem grać, ale teraz niestety dostałem czerwoną kartkę, z której już nie ma powrotu.
Nie wiedziałem, ile siedzieliśmy u Grega, ale gdy wracaliśmy samochodem, ruch na ulicach już był znikomy. Ludzi praktycznie nie było, a samochody mijały nas bardzo rzadko. Gdy stanęliśmy pod moim apartamentowcem, Dean pierwszy wysiadł z samochodu i obszedł auto na moją stronę. Podał mi rękę, aby było mi lżej wysiąść. Wspierając się kulą i ramieniem przyjaciela wszedłem do budynku, a później stanąłem przed drzwiami mieszkania. Byłem tak wyluzowany, że obojętne mi było, co się ze mną działo.
– O, dzień dobry, pani Alexandrze – przywitałem się, gdy ją zobaczyłem.
– Archie...? – otworzyła szerzej drzwi.
– Archie, Archie, a kogo się spodziewałaś? – popatrzyłem na nią. – I tak mnie to gówno obchodzi – zrobiłem nieokreślony ruchy kulą.
– Nie zwracaj na niego uwagi – odezwał się Dean, stojąc obok dziewczyny. – Jutro mu przejdzie.
– Właśnie, że nie przejdzie. Ciekawe, czy tobie by tak szybko przeszło – zaśmiałem się ironicznie. – A teraz państwa przepraszam, ale idę zacząć moje jakże ciekawe życie – poszedłem do swojego pokoju i z trzaskiem zamknąłem za sobą drzwi.
Popatrzyłem na łóżko, a później na swoje ciuchy. Musiałem się przebrać, ale nie miałem siły. Kilka kresek wystarczająco mnie osłabiły. Zdjąłem nieporadnie kurtkę i rzuciłem ją przez pokój, następnie rzuciłem, gdzieś kulę i się położyłem na łóżku, lecz było to tak nie fortunnie, że źle obliczyłem odległość i wypierdoliłem się na podłogę.
– Kurwa... – zacząłem się śmiać.
Po chwili w pokoju pojawił się przerażony Dean, a za nim Alexandra.
– Łóżko jest za małe – pokazałem na mebel. – Patrz, co ze mną zrobiłaś. Teraz leże jak pies na ziemi.
– Kurwa, Archie ogarnij się, bo za chwilę ci tak przyjebie, że od razu wytrzeźwiejesz – odezwał się Dean, gdy podnosił mnie z podłogi.
– Może to zrób. Przynajmniej panna Baker nie będzie musiała się ze mną użerać – mój sarkazm był, aż za bardzo wyczuwalny.
– Nie przejmuj się tym – pocieszył ją blondyn, gdy posadził mnie na łóżku.
– Nie mam zamiaru się kimś takim przejmować – posłała mi obojętne spojrzenie.
– Na pewno? Bo wcześniej byłaś bardzo chętna wskoczyć mi na kutasa – uśmiechnąłem się do niej.
– Ty siebie słyszysz? Sorry, ale lornetki przy sobie nie miałam, żeby go dostrzec. Jak już się z nim uporasz, przyjdź jeszcze do kuchni – powiedziała do Deana, wychodząc z pokoju. Obserwowałem ją, dopóki nie zniknęła mi za zakrętem do kuchni.
– Co ty robisz...? – westchnął, Dean. – Nie tędy droga, jak się chce zaliczyć dziewczynę.
– Skąd ci się w ogóle to wzięło? Ona tylko ma mnie przywrócić do zdrowia.
– Oczywiście. A teraz spieprzaj do krainy snów – zgasił światło i usiadł w fotelu. Patrzyłem się na niego przez cały czas, dopóki nie usnąłem.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro