Rozdział 13
Alexandra
Gdy w południe umówiłam się z Rose, nie chodziło o żadne ćwiczenia dla kobiet w ciąży. Chodziło o Archiego. Nie umiałam już tego dłużej w sobie trzymać, a przeczuwałam, że to właśnie Rose można było najbardziej ufać w kwestii trzymania tajemnicy. Cholernie się bałam tego, jak mogła zareagować na to, że ją okłamałam, ale zbyt chciałam grać według zasad, których byłam nauczona. Jednak gra ordynatora upewniła mnie w tym, że w życiu nie można ich się trzymać, dlatego postanowiłam jej powiedzieć.
– Wiedziałam, że coś ukrywałaś – odpowiedziała, gdy powiedziałam jej prawdę. – Archie na pewno będzie urażony, ale później on tobie wybaczy. On każdemu jest w stanie wybaczyć.
– Boje się jego reakcji.
– Nie bój się. W razie czego będziesz mogła przyjść i wypłakać się u mnie – zaśmiała się, dzięki czemu na moich ustach również pojawił się uśmiech.
Wracając do domu, przez cały czas szłam i myślałam w jakich okolicznościach mu to powiedzieć. Chciałam od razu, ale część mnie bardzo się tego bała. Właśnie miałam powiedzieć człowiekowi, który żyje grą w piłkę, że już więcej nie stanie na boisku, jako piłkarz, a jedynie jako kibic. Miałam zniszczyć mu cały plan na życie...
– To ja, Alexa. To ja byłem tym chłopcem, o którym mi opowiedziałaś. Ten łabędź, pocałunek dziewczynki... To byłem ja – powiedział kilka godzin później, a ja patrzyłam się na niego i nie wiedziałam, co miałam ze sobą zrobić.
– Archie, ale... Jak? – odezwałam się będąc w szoku. – To niemożliwe – zaczęłam się cofać. – Specjalnie tak powiedziałeś? Zrobiło się ciebie mnie żal?
– Alexa – chciał do mnie podejść, ale wystawiłam dłoń, żeby tego nie robił. – To naprawdę jestem ja, ale poczekaj przyniosę ci coś – wziął kulę i wyszedł z salonu.
Opadłam z nadmiaru wrażeń na kanapę i ukryłam twarz w rękach. Chciało mi się płakać. Pieprzony los znów się ze mną zabawił i postawił przede mną chłopca, o którym myślałam przez całe lata. Teraz stał się mężczyzną, a w dodatku pracowałam u niego. To nie miało być tak. Nie chciałam, żeby to był on. Pragnęłam, żeby za chwilę to wszystko okazało się tylko snem.
– Alexa, trzymaj – stanął przede mną Archie i miał w ręce dokładnie takiego samego łabędzia z origami, jak wtedy. – To jest ten sam, co wtedy.
– Czemu trzymałeś go tyle lat? – wzięłam go od niego i zaczęłam oglądać.
– Nie wiem – wzruszył ramionami i usiadł obok mnie. – Już nieraz chciałem go wyrzucić, ale jednak w ostatniej sekundzie go brałem. Może czułem, że się spotkamy – wzruszył ramionami. – Powiesz coś na ten temat?
– Ja nie wiem, co powiedzieć. Chłopiec, którego kochałam kilka lat nagle stoi przede mną, a w dodatku dalej ma tą samą pamiątkę. Czemu mi powiedziałeś?
– Widziałem w twoich oczach z jaką fascynacją o tym mówiłaś, a później tylko poskładałem elementy – podałam mu origami. – Poza tym niewiele osób umie robić z origami łabędzie – zaśmiał się lekko. – Ale mam do ciebie jedno pytanie.
– Pytaj – odwróciłam głowę, a nasze spojrzenia się spotkały.
– Ty coś jeszcze czujesz z tej dziecinnej miłości?
– Nie.
Powiedziałam największe kłamstwo, jakie tylko mogłam. Czułam, gdyż wtedy właśnie pierwszy raz się zakochałam, a mając tego człowieka obok siebie, mogłam tylko potwierdzić, że to uczucie powróciło. Byłam głupia, że znów zaczęłam to czuć. Fascynację, a nawet może zakochanie. Sama nie wiedziałam do końca, co to było.
– To dobrze – Archie wypuścił wstrzymywane powietrze. – Bałem się, że będzie inaczej.
Tak, tymi słowami rozbił moje serce na jeszcze mniejsze kawałki. Nie odpowiadając już nic więcej, wstałam z kanapy i poszłam do kuchni. Oparłam się o blat plecami chwilę patrzyłam przed siebie pustym wzrokiem. Teraz, powiedzenie mu, że nie może już więcej grać, było o wiele cięższe, niż jeszcze chwilę temu. Teraz łamałam również i sobie serce. Moje palce, które sobie oparzyłam, tak nie bolały jak moje serce.
Miałam ochotę się spakować i uciec od niego najdalej, jak to było tylko możliwe. Chciałam z kimś o tym porozmawiać, ale nie miałam nikogo. Babci nie chciałam mówić, aż takich szczegółów, a przyjaciółki żadnej nie miałam. Podeszłam do zlewu i odkręciłam zimną wodę. Wsadziłam dłonie pod strumień, a później przemyłam delikatnie kark oraz dekolt. Zaczęłam brać głębokie wdechy i wydechy, aby wrócić do siebie.
Gdy było ze mną już całkiem dobrze, wróciłam do salonu, gdzie siedział Archie i patrzył się na swoje dłonie, w których trzymał łabędzia.
– A ty, jak się z tym czujesz? – stanęłam przed nim. – Wiesz, że nagle stoi przed tobą tamta dziewczynka?
– Do dziewczynki to już tobie wiele brakuje – prychnął. – Sam nie wiem. Trochę dziwnie, ale już przyzwyczaiłem się do tej myśli. Cieszę się najbardziej z tego, że teraz nie stoi już nic na przeszkodzie, żebyśmy byli przyjaciółmi.
– Masz rację. Nic już nie stoi – posłałam mu blady uśmiech. – Pójdę coś zrobić do jedzenia, bo moje wcześniejsze gotowanie skończyło się oparzoną dłonią – poruszałam palcami.
– Już cię nie boli? Bo jeśli tak to w jakieś szafce powinna być maść.
– Nic mi nie jest – upewniłam go. – Idę do kuchni.
Wróciłam do pomieszczenia, które dopiero, co opuściłam i zaczęłam rozglądać się po kuchni, co mogę zrobić z produktów, które tam się znajdowały. Nie chciałam gotować czegoś wymyślnego, dlatego zrobiłam ryż z kurczakiem i do tego sałatka.
Archie, przyszedł do mnie, ale wygoniłam go, mówiąc, że podczas gotowania wolę mieć spokój i cisze. To była prawda, bo nigdy nie lubiłam, aby ktoś patrzył się mi na ręce. Chwilę jeszcze mi się przyglądał, ale w końcu odpuścił i wyszedł z kuchni. W czasie, gdy ryż się gotował. Oparłam się o blat dłońmi i patrzyłam się w jeden punkt na ścianie. Musiałam wszystko przemyśleć, a szczególnie to, jak powiem teraz Archiemu, że nie będzie grał.
Z moich myśli, w których i tak nic sensownego nie wymyśliłam, wyrwał mnie dźwięk pikania zegarka, który ustawiłam w piekarniku. Wyjęłam ryż, który przestudziłam, a później podałam na talerze razem z kurczakiem. Przeszłam z naczyniami do salonu, gdzie siedział Archie i grał na konsoli. Położyłam jemu talerz i usiadłam na fotelu obok.
Jednak zamiast jeść, tylko dłubałam widelcem w talerzu. Zauważyłam, jak mężczyzna posyła mi, co jakiś czas ciekawskie spojrzenia, ale nic nie powiedział. Archie, zdążył zjeść, a ja dalej miałam swoją nienaruszona porcję. W końcu wstałam i poszłam do kuchni odnieść talerz.
– Alexandra! – usłyszałam wołanie z salonu.
– Coś się stało?! – krzyknęłam, bo jakoś nie miałam chęci na razie z nim rozmawiać, o czymkolwiek.
– Nie!
– To po cholerę mnie wołasz – przewróciłam oczami, ale wróciłam z powrotem do salonu. – Iiii? Jesteś w całości, więc nie rozumiem, po co mnie wołałeś.
– Twój telefon dzwonił – wzruszył ramionami. – Myślałem, że słyszałaś.
– Nie – zmarszczyłam brwi. – Pójdę zobaczyć kto to.
Wyszłam z salonu i przeszłam do swojego pokoju. Odszukałam wzrokiem telefon, a później go odblokowałam i zobaczyłam nieodebrane połączenie od babci. Przez chwilę mój puls przyśpieszył, gdyż przed oczami miałam same złe scenariusze. Dzisiaj mój dzień był wystarczająco popieprzony, więc nie potrzebowałam kolejnych wiadomości, że babci coś się stało. Wybrałam jej numer i czekałam na połączenie.
– Wnusiu, nie dzwonisz do mnie w ogóle i mało się widujemy, więc pomyślałam, że zadzwonię.
– Na prawdę po to dzwonisz? – opadłam plecami na łóżko. – Myślałam, że coś złego się stało.
– A czemu miałoby się stać? Jeszcze żyję – zaśmiała się.
– Babciu... – przeciągnęłam ostatnią literę.
– No, dobrze – westchnęła. – Jak tam sprawy się mają z przystojnym piłkarzem? Już powiedziałam innym kobietom na kółku różańcowym, że moja wnusia zostanie dziewczyną piłkarza. Jezu, żebyś ty widziała ich miny – usłyszałam jej cichy śmiech. – Boże, wybacz, że użyłam twego imienia – powiedziała przez śmiech.
– Wiedziałam, że za tym kryło się coś innego. Czemu mówisz komuś obcemu coś, co się nigdy nie wydarzy? Wiesz, że ja dla niego tylko pracuje i to wszystko.
– Ty dalej tak sądzisz? A ile już u niego jesteś? Chyba z półtora miesiąca, a twoje telefony do mnie są coraz rzadsze.
– Babciu, proszę. Wiesz, że ciebie bardzo kocham. A właśnie mam do ciebie sprawę – przybrałam poważny ton.
– Coś się stało?
– Sama nie wiem... Od kilku tygodni chodzi za mną taka kobieta. Nie znam jej w ogóle, a gdy zauważy, że jej się przyglądam szybko znika. Może to głupie, że tobie o tym mówię i jestem przewrażliwiona.
– Nie ma w tym nic głupiego, wnusiu. Alexi, najlepiej będzie, gdy w pobliżu będziesz miała kogoś bliskiego. Nigdy nie wiadomo, kto to jest – usłyszałam dzwonek do drzwi u babci. – Przepraszam, ale to pewnie sąsiadka. Kocham cię.
– Ja ciebie też – odpowiedziałam, ale babcia już zdążyła się rozłączyć.
Odłożyłam telefon na szafkę nocną i zaczęłam się zastanawiać nad zachowaniem babci. Nawet, gdy przychodziły do niej różne sąsiadki, zawsze ze mną rozmawiała. Dzisiejszy telefon był dla mnie dziwny, a szczególnie to nagłe urwanie połączenia. To nie było w stylu babci. Może coś się stało i nie chciała mi powiedzieć? Musiałam do niej się przejść i dowiedzieć się tego.
– Alexa – do mojego pokoju wszedł Archie. – Wszystko dobrze?
–Yhy... Bardzo dobrze – przybrałam na twarzy sztuczny uśmiech. – To była babcia.
– Jak coś się stało, to idź do niej – wyglądał na zmartwionego.
– Umówiłyśmy się, że wpadnę do niej niedługo. A czemu ty nie jesteś blisko ze swoimi rodzicami? – powiedziałam szybciej, niż pomyślałam. – Znaczy, przepraszam, że poruszyłam ten temat. Nie powinno mnie to interesować.
– Alexa... powiedzmy, że kilka lat temu nie mogłem na nich polegać i w ten sposób nasze drogi się rozdzieliły. Ja przeniosłem się do Londynu, a oni zostali w Liverpoolu.
– Rozumiem. Jeszcze raz przepraszam.
– Nie masz za co – pokręcił głową. – Chodź, a nie siedź tutaj tak sama – kiwnął głową w stronę salonu.
– Już idę – poczekałam, aż wyjdzie z pokoju, a później dopiero wstałam z łóżka, na którym wcześniej usiadłam.
Cholera, czułam, że będzie mi trudno dalej być przy nim spokojną i udawać, że nic między nami nie zaszło, gdy byłam dzieckiem. Gdzieś ta młodzieńcza miłość we mnie pozostała. Archie była naprawdę super facetem, ale najpierw trzeba było go poznać, aby cokolwiek o nim wiedzieć. Byłam ciekawa, ile o nim tak naprawdę wiedzieli jego przyjaciele. Rose, mówiła, że jest cichy i małomówny, co by się zgadzało z naszym początkiem znajomości. Teraz wydawał się być trochę inny, albo po prostu mi się tak tylko zdawało.
Wzięłam uspokajający oddech i poszłam do salonu, w którym siedział. Miał odpaloną grę, a na tole leżał drugi pad, którego mi podał, jak mnie zauważył.
– Zagramy? – zapytał, gdy usiadłam obok niego.
– Z przyjemnością. Muszę zobaczyć twoją minę, gdy przegrasz – powiedziałam biorąc pada.
– Żebyś się nie zdziwiła. Jestem najlepszy w takich grach – przełączył na Fifę.
– Nie wątpię – rzuciłam ciszej.
Zaczęliśmy grać. Najpierw wygrywał Archie, ale później zaczęłam. Posyłał mi, co jakiś czas spojrzenia, że jest pod wrażeniem moich umiejętności, ale nic takiego nie powiedział głośno. Nasza pierwsza gra skończyła się remisem, dlatego włączył następny mecz. Starałam się ukryć uśmiech, gdy widziałam, że następna rozgrywka będzie moją wygraną.
– Ha, wygrałam! – wstałam ucieszona.
– Miałaś szczęście – odburknął.
– No, powiedz to, że dziewczyna jest lepsza od ciebie – nachyliłam się w jego stronę. – No, powiedz – naciskałam na niego.
– A jeśli tego nie powiem, to co? – nachylił się w moim kierunku.
– Będzie znaczyło, że nie możesz przełknąć męskiej dumy – mój oddech stał się dużo cięższy, gdy zobaczył wzrok, jaki mi posłał.
– Alexa, to chyba mamy problem – mruknął cicho.
Zaczął się do mnie nachylać jeszcze bardziej, ale ja nic nie zrobiłam. Patrzyłam się w jego oczy, a on w moje. Widziałam w nich to samo, co on na pewno zauważył w moich. Przełknęłam nerwowo ślinę i spojrzałam na jego usta, ale później wróciłam wzrokiem na jego oczy. Chwycił szybkim ruchem tył mojej głowy i złączył nasze usta razem. Oparłam się rękoma po obu stronach jego głowy i oddawałam mu pocałunki. Wiedziałam, że to było złe. To nigdy nie powinno się zdarzyć, szczególnie, gdy skrywam przed nim tajemnicę i pracuję dla niego.
Archie, wplótł w moje włosy palce, odchylając moją głowę lekko do tyłu, aby pogłębić pocałunek. Ciągnęło mnie do niego i niestety babci musiałam przyznać rację był przystojny, a całował jeszcze lepiej. Usiadłam mu na kolanach, podtrzymując swój ciężar na własnych nogach i pociągnęłam za końcówki jego włosów. Dopiero, gdy poczułam dotyk jego dłoni na moim brzuchu ocknęłam się z tego transu.
– Archie, my nie możemy – powiedziałam cicho i spuściłam wzrok.
– Masz rację. To się więcej nie powtórzy – zrzucił mnie delikatnie ze swoich kolan i wstał z kanapy. – Obyśmy się jak najszybciej pożegnali i wrócili do swoich obowiązków. Już nie mogę się doczekać, żeby móc być na murawie.
Te słowa rozdarły mnie wewnętrznie jeszcze bardziej. Nie umiałam już siedzieć cicho, a szczególnie po naszym pocałunku. Po prostu nie umiałam, albo już nie chciałam. Rose, mówiła, żebym mu powiedziała jak najszybciej i to właśnie teraz był ten czas. Wiedziałam, że mnie znienawidzi, ale musiał to ode mnie usłyszeć, a nie od kogoś innego.
– Ty nie wrócisz na murawę – powiedziałam tak cicho, że nawet nie wiedziałam, czy mnie usłyszał. Jednak, gdy zauważyłam, jak jego stopy odwracają się w moją stronę, miałam pewność, że jednak usłyszał.
– Co powiedziałaś? – podszedł bliżej mnie. Dalej nie miałam odwagi, by na niego spojrzeć.
– Złożyłam przysięgę, że tobie nie powiem. Miałam w ten sposób mieć zapewnione miejsce po powrocie do szpitala. Będziesz mógł biegać, ale nie na murawie. Przepraszam, Archie... – kilka łez stoczyło się po moim policzku.
– Czy ty siebie do cholery słyszysz?! Jakie, kurwa przepraszam! Zrobiłaś mi tylko nadzieję, że wrócę na boisko, a teraz je odebrałaś! Pomyślałaś, co ja będę mógł przeżywać?! Myślałaś tylko o sobie nie mówiąc mi tego wcześniej!
– Nie prawda! – wstałam i podeszłam do niego. – Chciałam ci od razu powiedzieć, ale ordynator mi zakazał.
– A tak, to co? Miałem biegać na boisko do pierwszego wypierdolenia się, żebym później znów do ciebie trafił na rehabilitację?! Jesteś ignorantką – splunął te słowa. – Kurwa nie chcę cię na razie widzieć.
– Archie, proszę...
– Nic już, kurwa do mnie nie mów. A ja cię jeszcze pocałowałem – powiedział to z odrazą. Poczułam się, jakbym dostała mentalnego policzka. – Wychodzę i nie wiem, kiedy wrócę. Jak będziesz chciała się wynieść przez ten czas, to droga wolna – pokazał kulą na mój pokój.
– Nie wychodź... Porozmawiajmy.
– Wystarczająco mieliśmy czasu na rozmowę, Alexandro.
Ubrał się i wyszedł z mieszkania. Słyszałam za drzwiami jeszcze jego głośne przekleństwa. Upadłam na kolana i zaniosłam się płaczem. Wiedziałam, że źle zrobiłam nie mówiąc mu tego wcześniej, bo teraz jego złość była skupiona na mnie. Miałam głupią nadzieję, że przyjmie to spokojnie, ale tego nie zrobił. Widziałam w jego oczach żal do mnie oraz złość. Nie umiałam już dłużej tego ukrywać. Ten pocałunek... On tylko to przyśpieszył.
Gdy mój płacz nieco się uspokoił, wstałam i poszłam do swojego pokoju po telefon. Nie chciałam stąd uciekać, jak tchórz. Chciałam stawić temu czoła i z nim na ten temat porozmawiać. Nie mogłam tak łatwo odpuścić teraz to, co razem osiągnęliśmy. Tylko nie wiedziałam, czy w ogóle Archie będzie chciał jeszcze ćwiczyć i wrócić do zdrowia.
– Rose, powiedziałam mu – odezwałam się, gdy usłyszałam odgłosy po drugiej stronie.
– O cholera.... I jaka była reakcja, Archiego?
– Zdenerwował się i to mocno... Później wyszedł z domu i nie wiem, gdzie nawet może być, bo nie wziął ze sobą telefonu. Chyba źle zrobiłam, że mu powiedziałam – westchnęłam i jeszcze kilka łez potoczyło się po moim policzku.
– Dzisiaj mamy czwartek.... Może poszedł do chłopaków na trening? Ja bym przynajmniej tak zrobiła – usłyszałam cichy płacz po drugiej stronie. – Poczekaj pójdę tylko po Juls – dobiegło mnie szmeranie, a później znów głos Rose. – Alex, naprawdę mi smutno z tego powodu. Teraz pewnie całą złość przelał na ciebie, ale spokojnie, to Archie. Przejdzie mu szybko.
– Jak mu może przejść szybko, jak właśnie zrujnowałam mu plany na przyszłość. On chciał wrócić na boisko i to było jego największą motywacja, a teraz nie wiem, czy w ogóle będzie chciał dokończyć rehabilitację.
– Zaufaj mi, że będzie chciał. Ich trening się pewnie skończy za jakąś godzinę, więc gdy za dwie nie wróci, wtedy do mnie zadzwoń, a Willa wyślę na poszukiwania. Nie będzie tylko ślęczał przy mnie i pytał się, czy nic nie chcę jeść.
– Dziękuję ci. Po prostu za to, że mam z kim porozmawiać.
– Nie ma za co. Zawsze będziesz mogła do mnie zadzwonić i porozmawiać. No chyba, że będę w Polsce, to będzie ciężej – zaśmiała się.
– Jeszcze raz, dzięki.
Rozłączyłam się i poszłam do kuchni. Nalałam sobie melisy, którą ostatnio przyniosła pani Tania i usiadłam przy blacie, żeby chwilę pomyśleć. Całowałam się z chłopakiem, który jest moim podopiecznym, a później złamałam mu serce mówiąc, że już nigdy nie wróci na boisko... Po prostu zapowiadało się świetnie. Miałam u niego pracować ostatni miesiąc, a w tym przypadku, wszystko możliwe, że moja praca zakończy się jeszcze szybciej, niż przewidywałam. A najgorsze było to, że najprawdopodobniej zakochiwałam się w nim od nowa, tylko jeszcze sama nie umiałam tego przed sobą przyznać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro