Rozdział 12
Archie
Kurwa. Kurwa. Kurwa.
To byłem ja. Dokładnie pamiętałem ten dzień. Była najładniejszą dziewczynką na weselu. Byłem zbyt nieśmiały, żeby do niej podejść, ale ona zrobiła ten krok za mnie. Nie chciałem jej oddać łabędzia, gdyż akurat wtedy wyszedł mi najładniej. Wymyśliłem szybko ten pomysł z pocałunkiem, żeby zyskać na czasie i uciec. Gdy uciekałem słyszałem, jak mnie wołała, ale nie odwracałem się. To było wesele w jednej z wsi na obrzeżach Londynu. Bardzo nie chciałem tam jechać, ale mam mnie zabrała.
Cholera, nie spodziewałem się tego. Po tylu latach spotkałem dziewczynkę – teraz już kobietę – z którą całowałem się pierwszy raz. Najgorsze było to, że ona powiedziała, że byłem jej miłością. Chłopczyk, którego spotkała tylko jeden raz w życiu, a teraz drugi. Kurwa, życie było naprawdę popierdolone. Alexandra, była tą dziewczynką, a teraz została moją rehabilitantką. Nie spodziewałem się tego, że kiedykolwiek znów ujrzę tą dziewczynkę, a co dopiero będę z nią pracować.
– Ja pierdole! – przekląłem głośno.
– Coś się stało? – do mojego pokoju wpadła Alexandra. Patrzyła na mnie wielkimi oczami. Teraz zaczynałem rozumieć, czemu w szpitalu odniosłem głupie wrażenie, że się już znaliśmy.
– Nic, po prostu... Po prostu chwilami ma dość tego – wskazałem na kulę.
– Jakby coś się stało, to przyjdź – posłała mi ciepły uśmiech i wyszła z pokoju, zamykając za sobą drzwi.
– Na pewno przyjdę – mruknąłem cicho, gdy drzwi za nią już się zamknęły.
Usiadłem na łóżku i otworzyłem szufladę w szafce nocnej. Podniosłem notatnik, w którym zapisywałem ważne terminy dla drużyny i otworzyłem go. Na końcu, między kartkami leżał dokładnie ten sam łabędź, którego chciała Alexa. Wziąłem go do ręki i patrzyłem na niego. Chciałem ścisnąć go, ale nie mogłem. Odłożyłem go na miejsce, a później zamknąłem notatnik.
Położyłem się na łóżku i patrzyłem w sufit. Dopiero, gdy robił się dzień, usnąłem na chwilę. Nie wiedziałem, gdzie byłem, ale wkoło mnie były kwiaty. Tulipany, które kochała Maya. Zacząłem się rozglądać, aż w końcu ją zobaczyłem. Uśmiechała się do mnie, tak jak wtedy, gdy była szczęśliwa. Po chwili podeszła do mnie i dała mi coś do dłoni. Spojrzałem w dłonią. Łabędź.
– Bądź szczęśliwy, Archie – dotknęła mojego policzka.
Złapałem jej dłoń i zamknąłem oczy. Ale gdy je otworzyłem, zamiast Mai była Alexa, która się do mnie uśmiechała.
Gwałtownie usiadłem na łóżku i przetarłem kilka razy twarz rękoma. Ten sen był, aż zbyt rzeczywisty. Spojrzałem na szafkę nocną, później na zegarek. Była dziesiąta. Spałem niespełna trzy godziny. Wstałem pomału, wspomagając się kulą i wyszedłem z pokoju. Przeszedłem przez salon i spotkałem ją w kuchni.
– Dzień dobry – uśmiechnęła się do mnie i podała mi kawę. – Śniadanie przygotowane w lodówce. Gdy się ubierzesz będziemy ćwiczyć, bo o dwunastej jestem umówiona z Rose.
– Po co z Rose?
– Zapomniałeś? Ćwiczenia dla kobiet w ciąży. Chyba, że chcesz, to ciebie też mogę ich nauczyć.
– Podziękuję – posłałem jej przelotne spojrzenie.
Zauważyłem kątem oka, jak mi się przypatrywała, ale nic więcej nie powiedział. Wyciągnąłem talerz, na którym były poukładane równo wędliny, ser oraz warzywa. Starała się układać produkty do moich zapotrzebowań. Usiadłem przy blacie i zacząłem jeść. Po śniadaniu zrobiłem sobie herbatę i chwilę na nią patrzyłem, zanim wziąłem pierwszy łyk. Czułem, że powinienem jej powiedzieć, że to ja byłem tym chłopcem, ale z drugiej strony bałem się. Tylko czego? Jej reakcji? Tego, że mnie przestanie lubić? Że nasze stosunki się pogorszą? Sam nie wiedziałem, dlaczego na samą myśl czułem, jak zawartość żołądka podjeżdża mi do gardła.
Odłożyłem szklankę i wspomagając się jedną kulą wszedłem do salonu. Alexa, siedziała na fotelu i przeglądała coś w telefonie. Jednak, gdy usłyszała dźwięk kuli, zostawiła telefon i podeszła do mnie.
– To co? Próbujemy iść sami – wzięła mi kulę i położyła ją na kanapie. – Chodź – wystawiła w moją stronę ręce, gdybym nagle się potknął.
Zacząłem iść pomału, ale z każdym krokiem starałem się zwiększać swoje tempo. Kilka sprzętów zniknęły z mojego domu, a zostały tylko te najpotrzebniejsze. Na twarzy Alexandry widziałem szeroki uśmiech, który świadczył o tym, że bardzo dobrze sobie z tym radzę. Według obliczeń dziewczyny, powinniśmy przed świętami się pożegnać.
Czasami było mi z tego powodu źle, ale z drugiej strony przypominałem sobie, że przecież to moja przyszłość. Mogła być moją przyjaciółką, ale nikim więcej. Nie chciałem tego... Bardzo tego nie chciałem.
– Archie, odpłynąłeś mi – zaczęła machać mi ręką przed twarzą. – Teraz bieżnia.
Pomogła mi na nią wejść i ustawiła wszystko tak, jak powinno być. Przez następne pół godziny maszerowałem, ale myślami byłem gdzie indziej. Wydawało mi się, że Alexa również gdzieś odpłynęła. To nie była moja sprawa, dlatego nie pytałem się, o co chodziło.
Po bieżni, położyłem się na macie na ziemi i chwilę ćwiczyłem sam, a chwilę pomagała mi dziewczyna, żebym, aż tak się nie męczył. Tak naprawdę czułem się już o wiele lepiej i miałem nadzieję, że zdążę jeszcze na ostatnie treningi w tym roku.
– Na teraz wystarczy – powiedziałem, gdy poczułem, że moja noga zaczyna dawać się we znaki.
– Pamiętaj, że jakby ciebie coś bolało, to tabletka, a jak już byś nie mógł wytrzymać, to dzwoń po mnie – pomogła mi wstać.
– Nie bierz mnie za dziecko.
– Za żadne dziecko ciebie nie biorę, tylko zobaczyłam, co zrobili z ciebie w szpitalu. Ledwo kontaktowałeś – zmarszczyła brwi i oparła dłonie na biodrach.
– A co mi podali? Jeśli narkotyk, to nie pierwszy raz go biorę, więc przestań się o to bać.
– Co takiego? – wyglądała tak, jakby mi nie uwierzyła. – Jesteś sportowcem.
– Spokojnie, aniołku już nie biorę odkąd Will związał się z Rose. Imprezy się skończyły, ale dojście zawsze do tego jest.
– Jeśli znajdę to u ciebie, to gorzko tego pożałujesz – wycelowała we mnie palec.
– A co takiego możesz mi zrobić?
– Na przykład mogę ci z powrotem nogę złamać w paru miejscach.
– Nie odważysz się – powiedziałem pewnie i przysunąłem się do niej. Byłem wyższy o parę dobrych centymetrów.
– A chcesz się przekonać? – wysunęła buntowniczo podbródek. Mierzyliśmy się wzrokiem, dopóki nie przerwał nam dzwonek jej telefonu. – Masz szczęście, rozumiesz?
Przewróciłem oczami, prychając cicho. Przywitała się z Rose, a później poszła do swojego pokoju, dlatego nie słyszałem o czym rozmawiały. Patrzyłem jeszcze chwilę na drzwi, za którymi zniknęła, dopóki nie poczułem, że moje nogi zaczynały tracić siłę. Usiadłem na kanapie i odchyliłem głowę do tyłu. Czasami potrafiła mi działać na nerwy.
– Idę na spotkanie z Rose. Pamiętaj, co ci powiedziałam – odezwała się do mnie, gdy ubierała już kurtkę. – Mój numer masz, a jak nie to zadzwoń, do któregoś ze swoich przyjaciół i na pewno przyjadą i ci pomogą. Cześć – wyszła trzaskając drzwiami.
– Cześć – powiedziałem już w pustą przestrzeń.
Zamknąłem oczy i nerwowymi ruchami ściskałem nasadę nosa. Kurwa. Nie lubiłem o swoim życiu prywatnym z nikim rozmawiać, ale w tym przypadku potrzebowałem rady kogoś innego. Wstałem z kanapy i wspomagając się kulą, poszedłem do swojego pokoju. Odpiąłem telefon z ładowarki i wybrałem numer Samuela.
– Słucham cię, kolego – rzucił na przywitanie.
– Masz może czas się teraz spotkać? – powiedziałem, nie siląc się na przywitanie.
– Aktualnie jestem z Cassidy, bo Emma poszła do Jennifer jej w czymś pomóc przy dziecku.
– Zapomnij o sprawie. Nie będę cię zamęczał.
– Jakie zamęczał. Przy okazji Cassidy ucieszy się, że zobaczy wujka. Za dziesięć minut będę – rozłączył się, a ja położyłem telefon na szafkę nocną.
Wziąłem laptopa i starałem zająć się czymś przez ten czas. Włączyłem wiadomości, później wszedłem na terminarz najbliższych meczów w telewizji i co chwilę patrzyłem na zegarek, na którym jakby czas stanął w miejscu. Jednak za chwilę mój wzrok poleciał troszkę niżej. Na datę. Coś ścisnęło moje serce. Za kilka dni przypadała kolejna rocznica śmierci Mai. Byłem wkurwiony na siebie, że wtedy po nią nie pojechałem i na tego, co przyczynił się do jej śmierci. Wiedziałem, że jakbym go spotkał, albo osobę z jego otoczenia nie wyszedłby z tego żywy.
Moje myśli przerwało pukanie do drzwi. Zamknąłem laptopa i wstałem z łóżka. Coraz szybciej umiałem chodzić przy pomocy kul. Byłem z tego faktu zadowolony, a jeśli dobrze pójdzie, za chwilę całkiem się ich pozbędę.
– Wujek! – krzyknęła Cassidy, gdy tylko otworzyłem drzwi.
– Cześć, mała – pogłaskałem ją po głowie. – Siema – zwróciłem się do Sama. – Wejdźcie do salonu. Alexandra poszła się spotkać z Rose, więc jesteśmy sami – wyjaśniłem jemu.
– Nie ma nowej cioci? – spojrzała na mnie swoimi dużymi oczami, dziewczynka.
– Cassidy, zachowuj się. Nie wolno tak mówić – upomniał ją przyjaciel. – Wiesz, gdzie wujek trzyma kredki, więc idź po nie, żebyś się nie nudziła.
– Ale ja mogę porozmawiać z wami – tupnęła nogą, na co się zaśmiałem. Miała charakter Emmy, gdy chciała przystanąć na swoim. Samuel, pomógł jej zdjąć kurtkę i buty.
– Porozmawiamy następnym razem wszyscy. Pamiętaj, że mogę powiedzieć mamie.
– Mama nie będzie na mnie zła, bo mnie kocha – wzruszyła ramionami, ale spełniła prośbę ojca i odeszła od nas.
– Czasami za nią nie wyrabiam – zaśmiał się. – Co to za sprawa, że wybrałeś właśnie mnie do zwierzenia się.
– Usiądźmy najpierw – wskazałem kulą na kanapę.
– Więc.... – wykonał gest ręką, żebym zaczął mówić, gdy już zajęliśmy miejsca.
– Najpierw wysłuchaj, a później się wypowiedz.
– Archie, kuźwa szybciej. Nie mam zamiaru się tutaj zestarzeć.
– Już wcześniej spotkałem Alexandrę – Samuel, podniósł brwi w zdziwieniu. – Gdy byłem dzieckiem, spotkaliśmy się na tym samym weselu. Ona chciała jedną rzecz, którą zrobiłem, ale jej tego nie dałem, tylko ją pocałowałem. Wczoraj dopiero się o tym dowiedziałem, bo zapytałem się, czy była kiedyś zakochana. Opowiedziała mi dokładnie tą samą historię. Sam, co ja mam teraz zrobić? Zacząłem jej unikać, żeby tylko z nią nie rozmawiać.
– Ale nie rozumiem w czym ma ci pomóc? Archie, to raczej ty sam powinieneś podjąć decyzję, czy jej powiedzieć.
– Ale ja właśnie nie wiem, co robić. Boję się, że nasze stosunki już się całkiem pogorszą.
– Ona nie jest głupia, Archie. Na pewno to przyjmie, jak normalna dziewczyna, a nie taka, która od razu będzie widziała suknie ślubną. Na twoim miejscu bym jej powiedział.
– Tak mówisz? – spojrzałem na niego.
– Tak ja bym zrobił – odpowiedział i popatrzył na Cas, która rysowała coś sobie na ziemi. – Nieźle popieprzone, co? – zaśmiał się. – Spotkałeś dziewczynę z dzieciństwa. Ktoś z góry musiał mieć na was taki plan.
– Nie potrzebnie go stworzył – westchnąłem. – A wiesz, co jest najgorsze? – Sam, pokręcił głową. – Że zacząłem ją lubić. Dobrze mi się przy niej siedzi i spędza czas.
– Archie, czy ty się w niej nie zakochałeś? Bo właśnie teraz mówisz jak człowiek zakochany i twoje oczka migoczą, jak o niej mówisz..
– Bo ci za chwilę przypierdolę tą kulą – pogroziłem mu.
– Uspokój się – podniósł ręce w obronnym geście. – Naprawdę powinieneś jej to powiedzieć. Alexandra, jest mądrą dziewczyną i na pewno to zrozumie. Przecież też tego nie wiedziałeś, gdy przydzielili ją tobie do ćwiczeń.
– A jeśli będzie chciała ode mnie czegoś więcej? Ja naprawdę się nie nadaje, żeby stworzyła ze mną związek... – uchwyciłem spojrzenie, jakie posłała mi Samuel. – Oczywiście, jeśli by w ogóle o tym pomyślała.
– Zrób, co chcesz, ale ja bym powiedział – wzruszył ramionami.
– Tato! – podbiegła do nas Cassidy. – Popatrz, co narysowałam. To ty, mama, ciocia Jen, wujek, ich dzidzia i ja.
– Bardzo ładnie, córeczko – przytulił ją i pocałował w głowę. Zauważyłem jak ciężko mu było na to patrzeć. – Archie... – popatrzył na mnie. – Żebyś nie spierdolił swojej szansy, jak ja.
– Samuel... – miałem mu dokończyć, ale drzwi do domu się otworzyły i stanęła w nich Alexandra. Na jej widok coś ścisnęło mnie w żołądku.
– O, cześć Samuel – uśmiechnęła się do niego na przywitanie.
– Ciocia! – krzyknęła Cassidy i pobiegła do niej, obejmując jej nogi rękoma.
– Cześć, Cas – schyliła się do niej.
– Chodź, pokaże tobie rysunek – pociągnęła ją za dłoń w naszą stronę.
– Ale najpierw muszę umyć ręce, kochanie, a za chwilę zobaczę. Może tak być?
– Pójdę z tobą, żeby ciebie pilnować.
Obie dziewczyny poszły do łazienki, a po chwili słyszałem ich śmiech i odgłos wody. Ścisnąłem nasadę nosa i zacząłem głęboko oddychać. Czułem się tak, jakbym musiał podjąć jakąś życiową decyzję.
– Powiedz jej, stary. Najlepiej, jak wyjdziemy – poklepał mnie po ramieniu, Samuel.
– Kurwa – przekląłem, a wtedy wyszły z łazienki.
Alexa, popatrzyła na mnie przekrzywiając głowę, ale nie zareagowałem na to. Blondynka, usiadła na fotelu, a Cassidy wepchała jej się na kolana i zaczęła opowiadać, co narysowała. Wyłapałem, że przez cały czas nazywała Alexandre, ciocią. Przecież ona była tylko na chwilę. Za parę tygodni już przestanie się mną opiekować i wróci do siebie. Do szpitala i jeszcze nie jednego piłkarza będzie ratowała z opresji.
– Będziemy się zbierać – odezwał się przyjaciel po paru minutach.
– Ale tato.... – przeciągnęła ostatnią literę, Cassidy. – Ciocia dopiero przyszła.
– Ale wujek jest zmęczony. Nie możemy go jeszcze bardziej męczyć – mała spojrzała na mnie, to na ojca i zeszła z kolan Alexandry, podchodząc do mnie.
– Wujku, jesteś już zmęczony? Ciocia miała mi pokazać coś u siebie w pokoju.
– Cassidy, powiedziałem, że wychodzimy. Nie wyjeżdżamy nigdzie, więc przyjdziesz do wujka za kilka dni ze mną, albo z mamą.
– Na pewno? – popatrzyła na przyjaciela i zaplotła dłonie na piersi.
– Na pewno. A teraz chodź. Ubierzemy się i damy wujkowi odpocząć.
Cassidy, jeszcze chwilę stała i przyglądała mi się, ale w końcu odpuściła i poszła za Samuelem na korytarz. Gdy się ubrali, pożegnali się jeszcze z nami i wyszli z domu. Popatrzyłem na dziewczynę, która wyglądała tak, jakby była, gdzie indziej myślami. W nerwowym geście zacząłem się bawić pilotem od telewizora, który leżał obok mnie.
– Może pójdę coś zrobić na obiad? – rzuciłem, żeby przerwać ciszę, która panowała w pomieszczeniu.
– Jeszcze masz problem z nogą. Ja pójdę – wstała i bez słowa więcej, przeszła obok mnie.
Może się zorientowała i dlatego była taka oschła? Po chwili porzuciłem tę myśl, bo przy Cassidy była uśmiechnięta. Odwróciłem głowę w kierunku kuchni, z której dochodziły różne dźwięki, aż w końcu głośne opuszczenie jakiegoś naczynia i krzyk, Alexandry.
– Cholera!
Wstałem z kanapy i wspomagając się kulą, poszedłem do kuchni zobaczyć, co się stało. Zauważyłem garnek na ziemi oraz dziewczynę, która trzymała się za dłoń.
– Co się stało?
– Chciałam poprawić garnek, ale zdążył się już nagrzać i się oparzyłam.
– Daj rękę.
– Po co? – przysunęła do siebie poparzoną dłoń.
– Po prostu ją daj – podszedłem do niej bliżej i wziąłem dłoń.
Odkręciłem zimną wodę i podłożyłem dłoń pod strumień. Alexa, syknęła z bólu, ale później przygryzła wargę i przymknęła oczy. Trzymałem tak chwilę jej dłoń, żeby dobrze ją wychłodzić i zmniejszyć ból. Podniosłem na nią z powrotem wzrok i przyglądałem się. Musiała to wyczuć, gdyż otworzyła oczy i uważnie mnie obserwowała.
Pod wpływem impulsu, zacząłem zbliżać do niej głowę. Był to dość powolny ruch, ale mogłem przysiąść, że dla mnie trwał sekundę. Na prawdę tego chciałem, a sądząc po oczach Alexandry, ona również tego chciała. Gdy byłem dość blisko jej usta, zamknęła oczy, ale wtedy coś do mnie dotarło i odsunąłem się.
– Powinno już ci przejść – puściłem jej dłoń i odszedłem od niej.
Nie widziałem już jej reakcji, ale na pewno była zdziwiona. Poszedłem do salonu, gdzie usiadłem i chwyciłem twarz w dłonie. Kurwa, co się ze mną działo? Przecież nie czułem już od dłuższego pociągu do dziewczyn, ale w stosunku do Alexy, coś dziwnego zaczęło się ze mną dziać. Nie chciałem tego czuć już nigdy więcej, gdyż, którą kochałem odeszła ode mnie.
– Archie – usłyszałem jej cichy głos, a później poczułem jej dotyk na ramieniu. – Coś się stało?
– Tak... Nie... To znaczy... – zacząłem się jąkać i całą siłą, jaką w sobie miałem, wstałem na nogi. Stałem dokładnie naprzeciwko niej. – To ja, Alexa. To ja byłem tym chłopcem, o którym mi opowiedziałaś. Ten łabędź, pocałunek dziewczynki... To byłem ja.
Uważnie przypatrywałem się jej, gdy przez jej twarzy zaczęło malować się tysiąc emocji, ale nic nie powiedziała, tylko patrzyła się na mnie, przez cały czas.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro