Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Alexandra

Od tamtego dnia, kiedy dostałam niemal ataku paniki minął już miesiąc. Przez ten czas widziałam jeszcze kilka razy tą kobietę, ale już nic nie mówiłam Archiemu, ani nikomu innemu. Wracanie do zdrowia Archiego, tak samo szło już świetnie. Dwa tygodnie temu przestał chodzić o dwóch kulach, zostając przy jednej. Chwilami też starał się chodzić bez tej, ale wtedy byłam w pobliżu, żeby go złapać, jakby nagle stracił równowagę. Czułam, że to były moje ostatnie tygodnie przy nim. Nie kłóciliśmy się w ogóle i nasze relacje były już czysto koleżeńskie. Archie nieraz potrzebował czasu dla siebie i dobrze to rozumiałam. Od kilku dni jednak stał się dość odległy. Próbowałam z nim na ten temat porozmawiać, ale szybko ucinał temat.

– Otworzę! – krzyknęłam, gdy usłyszałam dzwonek do drzwi.

– Dzięki – odpowiedział i wstał z kanapy, na której siedział i grał na konsoli.

– O, dzień dobry – przywitałam się, gdy zobaczyłam jego przyjaciół. Znałam ich już, gdyż przez ten czas przychodzili kilkukrotnie do Archiego. – Archie, jest w salonie – pokierowałam ich.

Przyszedł Will z żoną i córką oraz Dean z dziewczyną Rhiannon. Czułam, jakbyśmy sobie nie za bardzo przypadły do gustu, ale to może było tylko moje odczucie. Wszyscy weszliśmy do salonu, a goście zajęli wolne miejsca.

– To może ja wyjdę i dam wam przestrzeń? – zaproponowałam.

– Nie wygłupiaj się, tylko siadaj – powiedziała Rose i wskazała na wolny fotel.

Odpowiedziałam jej uśmiechem i zajęłam wolne miejsce. Czułam się tam dziwnie. Nie znałam ich dobrze i trochę czułam się jak intruz, ale po nich widać było, że traktują mnie tak samo, jak siebie. Przez chwilę siedzieliśmy cicho i było słychać tylko gaworzenie dziecka.

– Więc, po co przyszliście? Bo jak na razie, to czuję się jak na pogrzebie – odezwał się Archie.

– My przyszliśmy w odwiedziny – powiedział pierwszy Dean.

– A my z racji tego, że masz problemy jeszcze z chodzeniem i trudno byłoby ci do nas przyjść przyszliśmy do ciebie. Przy okazji mam wam coś do powiedzenia – Will, spojrzał na nas wszystkich, a później na swoją żonę. – Dostałem propozycję grania w naszej reprezentacji Anglii oraz Niemczech.

– O wow – rzucił w szoku Archie, ale widziałam w jego oczach ten rodzaj bólu, który mówił, że być może on zaprzepaścił swoją szansę przez tamten mecz. – I co wybrałeś?

– Długo się zastanawiałem razem z moim menadżerem, ale wybrałem Anglię ze względu na rodzinę. Od przyszłego sezonu już mnie z wami nie będzie, a moje miejsce kapitana zajmie Dean – wskazał na blondyna. – Bardzo się tego bałem, bo to jednak będę rzadziej w domu, ale Rose wspiera mnie w tej decyzji – uśmiechnął się do blondynki.

– Gratulację, stary – Archie, nachylił się do niego i zamknął w męskim uścisku.

– O kurwa, stary – ze swojego miejsca wstał Dean i podszedł do niego. – Ja pierdole nie spodziewałem się tego.

– Uwierz mi, że ja też nie, ale ktoś gdzieś mnie dostrzegł.

– Gratuluję – odezwałam się, gdy blondyn wrócił na miejsce.

– Dzięki – uśmiechnął się do mnie miło. – Ale jest jeszcze jedna rzecz – wziął dłoń Rose i zaplótł z nią palce. – Będę ojcem. Rose jest w drugiej ciąży.

Nie wiedziałam, dlaczego Archie oraz Rose spojrzeli dość przenikliwym wzrokiem na Deana, który uśmiechnął się, a później złożył im gratulacje, jak reszta osób, w tym ja. Mieli szczęśliwy czas teraz. Will dostał się do reprezentacji, a do tego zostanie ojcem drugi raz. W ciągu tego miesiąca, zorientowałam się, że bardzo kocha żonę oraz córkę Julię. Tworzyli naprawdę piękny obrazek. Archie miał niesamowite szczęście, że na nich trafił.

– To może przyniosę szampana, które zauważyłam w lodówce i wzniesiemy toast? – zaproponowałam, gdy wszyscy wrócili na swoje miejsca.

– Przynieś – powiedział Archie i posłał mi lekki uśmiech.

Wstałam z miejsca i poszłam do kuchni. Wyciągnęłam z lodówki szampana i dopiero wtedy do mnie doszło, że ja go nie umiem otwierać. Uspokoiłam się i zaczęłam się przyglądać korkowi. Nie wiedziałam czemu to robiłam, ale chyba miałam nadzieję, że ukróci moje męki i sam się otworzy. Miałam trzy wyjścia z tej sytuacji; pierwsza – będę próbować sama i wtedy jest możliwość, że mnie ten korek zabije, druga – butelka sama się otworzy, trzecia – pójdę i kogoś poproszę o pomoc. Trzecia opcja była dla mnie najlepsza, jak na ten moment.

– Pomóc ci? – do kuchni weszła Rose z córką na rękach.

– Poradzę sobie – wróciłam wzrokiem na butelkę, choć wiedziałam, że nic z tego nie będzie. – Pomóż – poddałam się.

– Weź małą na ręce – podała mi córkę, która zaczęła coś po swojemu do mnie mówić. – Kieliszki, gdzie są?

– Druga szafka – pokazałam jej głową. – Który tydzień?

– Ósmy. Dowiedziałam się tydzień temu. Cholera, czasami boję się, że to za szybko. Julia ma dopiero dziesięć miesięcy, a teraz następne dziecko w drodze – mówiąc to kładła kieliszki na blat.

– Jesteś młoda, więc na pewno sobie poradzisz. Popatrz, inaczej na tą sytuację. Julię urodziłaś wcześnie, więc tym bardziej z drugim dzieckiem sobie poradzisz. Nie zapeszając córeczkę masz bardzo spokojną.

– Właśnie nie wiem po kim, bo na pewno nie po nas – zaśmiała się i zaczęła otwierać szampana.

– Sok jest w lodówce.

– Dzięki, nie pomyślałam o sobie – westchnęła. – Wiesz, że zmieniłaś Archiego?

– Nie rozumiem za bardzo, o co chodzi – zmarszczyłam brwi.

– Uśmiecha się i patrzy na ciebie, gdy coś mówisz. Ja się tam nie znam, ale wydaje mi się, że zaczął cię lubić, a może nawet coś więcej.

– Na czym się nie znasz? – do kuchni weszła Rhiannon.

– Na oczach – podała jej kieliszek szampana, Rose. – Na Archiego oczach.

– To prawda jego wzrok się zmienił – dziewczyna przyznała rację, a później popatrzyła na mnie, upijając łyk szampana. – W jego oczach widzę kurwiki, gdy na ciebie patrzy.

– Nie przy dziecku – upomniała ją Rose.

– A ty z Willem niby nie przeklinacie? – prychnęła. – Bo uwierzę. Wracając do tematu. Patrzy na ciebie inaczej. Dean, też tak na mnie patrzył, ale nie chciałam tego tak odbierać – podskoczyła i usiadła na blacie kuchennym. – Jeszcze teraz spędzacie tyle czasu ze sobą, że na pewno mu coś zaczęło stawać – zaczęłam się krztusić na jej słowa.

– Rhiannon, do cholery – zaśmiała się blondynka. – Ale to prawda. Dużo mu pomagasz, żeby wrócił do zdrowia i na pewno tobie też jest za to wdzięczny. Zawsze to nie musi być miłość od pierwszego wejrzenia, ale zauroczenie – wzruszyła ramionami.

– Dziewczyny, wy poszłyście po tego szampana, czy coś was tutaj zaatakowało? – do pomieszczenia wszedł, Dean.

– Spokojnie, już idziemy – z blatu zeskoczyła Rhiannon i wzięła dwa kieliszki.

– Oddaj mi ją i również wracamy do was – oddałam jej córkę i wzięłam resztę kieliszków.

– Rose – zatrzymałam ją przy wejściu do salonu. – Możemy jutro się spotkać i porozmawiać? Na osobności.

– Pewnie – kiwnęła głową. – Podasz mi później swój numer i dam ci znać. Na pewno to będzie koło południa, bo Juls ma wtedy drzemkę.

– Dziękuję – uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością, po czym weszłyśmy do salonu.

Wznieśliśmy toast za kolejnego członka ich paczki i rozmawialiśmy na różne tematy. Ciekawił mnie ich świat. O tym jak rozmawiali o różnych meczach, zawodnikach, czy nawet coraz to nowszych samochodach. Czułam, że od nich bije bogactwo, a szczególnie od Deana i Rhiannon. W końcu nie było, co się dziwić, jeśli ona była modelką, a on dobrym zawodnikiem plus miał bogatych rodziców. Rose, otwarcie powiedziała, że ten temat ją nie interesuje, więc przysiadła się do mnie i zadawała różne pytania na temat mojej pracy. Ucieszyłam się, gdyż mogłam na ten temat rozmawiać godzinami.

W czasie, któreś tam z kolei rozmowy, zauważyłam, że Archie jest gdzieś daleko myślami. Był tutaj, ale jego głowa, gdzie indziej. Smutek w jego oczach pojawiał się wtedy, gdy oni bardzo zawzięcie rozmawiali o kolejnych treningach, które jeszcze będą mieli razem przed transferem Willa. Niesamowicie bolał mnie ten widok. Jako jedyna znałam tajemnicę, której nie mogłam powiedzieć ze względu na przysięgę Hipokratesa.

– Będziemy się już zbierać. I tak długo ciebie wymęczyliśmy – powiedzieli po prawie trzech godzinach jego przyjaciele.

– Dobrze tak się czasem rozerwać – powiedział, wstając z kanapy. – Mam nadzieję, że następnym razem już wszyscy spotkamy się na murawie.

– Na bank, stary – podszedł do niego Dean i przybił męską piątkę. – Twoje miejsce zawsze będzie na ciebie czekać.

– Tylko, żeby jeszcze trener o tym wiedział.

– O tobie nie jest łatwo zapomnieć.

– To prawda – przyznał koledze rację Will. – Do zobaczenia.

– Alex, to podaj mi numer – powiedziała Rose.

– Po co ci? – zapytał się jej mąż.

– Jestem w drugiej ciąży, więc chce jakieś ćwiczenia dla kobiet w ciąży. Po Julii wróciłam ładnie do formy, ale skąd wiesz, co będzie po naszym drugim dziecku? Chyba, że już znalazłeś sobie zastępstwo za mnie? – Rose, popatrzyła na niego spod uniesionej brwi.

– Wiesz, że ciebie tylko kocham – pocałował ją w policzek. – Bierz numer, a ja poczekam na dole z Julią. Na razie.

– Cześć – pożegnałam się z nim.

– Milion nie potrzebnych pytań zadaje – westchnęła Rose i podała mi telefon. Wpisałam ciąg liczb, po czym ona zrobiła do mnie połączenie. – Jesteśmy umówione. Do jutra – przytuliła mnie, a później Archiego i wyszła.

Poczekaliśmy jeszcze, aż wyjdzie druga para i z westchnieniem ulgi usiadłam na kanapie. Byli fajni, ale trochę męczący. Nie dziwiłam się Archiemu, że tyle czasu spędzał na grach komputerowych. Sama bym musiała odreagować, gdybym z nimi mieszkała dzień w dzień.

– Są trochę męczący – powiedział Archie, a ja przygryzłam wnętrze policzka, żeby nie uśmiechnąć się szeroko.

– Nie powinnam tego mówić, gdyż to twoi przyjaciele, ale masz rację. Jednak są fajni – wzruszyłam ramionami.

– Wiele im zawdzięczam.

– Są dla ciebie, jak skarb – przyznałam z uśmiechem. – Archie, mam do ciebie prośbę.

– Jaką? – położył chorą nogę na stół. – Chciałabym za tydzień mieć wolne. Dokładnie to dwudziestego piątego listopada. Musimy z babcią coś załatwić.

– Nie mów mi takich rzeczy, to nie praca. Jak potrzebujesz, to tylko powiedz rano ile cię nie będzie, żebym się nie martwił i jedź – spojrzał na mnie.

Zbyt długo trwało nasze patrzenie się na siebie. Nerwowo przełknęłam ślinę i przygryzłam wnętrze policzka. Czułam dość dziwnie w jego towarzystwie, a szczególnie teraz w tak intymnej chwili. Jego oczy coś do mnie mówiły, ale nie umiałam odczytać wiadomości, którą chciały mi przekazać. Odchrząknęłam i chciałam wstać, ale wtedy on chwycił mnie za dłoń.

– Archie? – zapytałam cicho, nie przerywając kontaktu wzrokowego.

– Alexa – zaczął się do mnie nachylać, ale będąc blisko mnie, odsunął się i pomrugał parę razy. – Dzięki, że się mną zajmujesz. Może zamówię dla nas pizzę na kolację?

– Yhym.... A ja pójdę wziąć prysznic – wstałam z kanapy i szybkim krokiem przeszłam do pokoju.

Będąc w nim oparłam się o drzwi. Dotknęłam serca, które biło w strasznie szybkim tempie. Zamknęłam oczy i oddychałam parę razy głęboko, ale czułam, że to nic nie dało. Nie wiedziałam, czemu tak zareagowałam na jego bliskość. Może dziewczyny miały rację, że coś się w nim zmienia, tylko ja tego nie widziałam?

– Głupia, Alexandra.

Mruknęłam do siebie cicho, wzięłam piżamę i przeszłam do łazienki. Spojrzałam w stronę salonu i zauważyłam, że Archie siedział na kanapie z głową w obu dłoniach. Widocznie to nie tylko ja dziwnie się poczułam na jego zachowanie.

Weszłam do łazienki, zdjęłam wszystkie swoje rzeczy i weszłam pod prysznic. Najpierw odkręciłam lodowatą wodę, żeby przerwać bieg myśli w mojej głowie, a później dopiero ciepłą. Stałam tak chwilę i nie ruszyłam się choćby o milimetr, bo chciałam się uspokoić. Gdy mi się to udało, sięgnęłam po butelkę z żelem pod prysznic. Jednak biorąc ją, zauważyłam kątem oka coś czarnego zaraz za nią. Przybliżyłam się do tego i zauważyłam pająka. To nie był mały pająk to był wielki skurwiel.

– Ratunku! – zaczęłam się drzeć i szybko wybiegłam z łazienki, po drodze opatulając się ręcznikiem.

Wybiegłam z łazienki, wpadając na coś. Z wrażenia upuściłam ręcznik i spojrzałam przed siebie. Wzrok Archiego od razu poleciał na moje obnażone ciało. Chwilę stałam tak w bezruchu, dopóki nie doszło do mnie, że stoję przed nim naga, a on patrzy się na mnie. Szybko schyliłam się po ręcznik i go podniosłam. Odwróciłam się do niego, żebym mogła z powrotem się nim zakryć.

– Coś się stało? – zapytał, po czym odchrząknął.

– Pająk – pokazałam na łazienkę.

– Co takiego?

– Pająk. Mały czarny skurwiel, który chce ciebie zabić. Jest tam w łazience. Proszę, idź go zabić – dotknęłam jego dłoni.

– Wiesz, że jest mniejszy od ciebie?

– Ale jaki niebezpieczny. Proszę, idź go zabij. Archie, proszę.

– No dobrze – lekko kulejąc i przytrzymując się kuli poszedł do łazienki. Po chwili z niej wyszedł, a na jego ustach krył się uśmiech. – Jezu, prawie uszedłem z życiem. Rzucił się na mnie i chciał zabić tymi swoimi nóżkami.

– To nie jest śmieszne – zmrużyłam oczy. – Zabiłeś go?

– Tak – westchnął. – A teraz daj mi dokończyć rundę – zaczął iść, ale dotknąłem jego ramienia.

– Chodź ze mną sprawdzić, czy nie ma jeszcze jednego.

– Ty tak serio?

– Serio, serio. Chodź – pociągnęłam go w stronę łazienki.

Najpierw weszłam ja, a w drzwiach stał Archie ze znudzoną miną. Gdy upewniłam się dwukrotnie, że byłam bezpieczna, Archie wyszedł zostawiając mnie samą w łazience. Odkręciłam jeszcze raz wodę, zdjęłam ręcznik i weszłam pod strumień. Stanęłam dokładnie pod deszczownicą, żeby zmyła mój poziom wstydu. Czułam, że na wspomnienie tego, moje policzki stawały się coraz bardziej czerwone. Nie chciałam, żeby jakiś obcy facet mnie widział nagą. Dotknęłam dłonią twarzy, która, aż paliła. No nic, musiałam przeżyć dzisiejszy wieczór, a następnego dnia na pewno nie będzie tego pamiętał.... Oczywiście, że będzie pamiętał, bo mieszkamy razem.

– Uspokój się, Alex – powiedziałam do siebie cicho.

Wzięłam butelkę z żelem pod prysznic i wylałam na swoją dłoń, a później rozsmarowałam na ciało. Powtórzyłam tą czynność kilkukrotnie, aż byłam cała umyta. Wytarłam się ręcznikiem, ubrałam koszulkę oraz krótkie spodenki, które służyły mi jako piżama i wyszłam z łazienki. Archiego nie widziałam w salonie, ale za to była już pizza, której zapach unosił się po całym mieszkaniu.

Usiadłam na kanapie i wzięłam pilota, którym przełączyłam na Netflix. Włączyłam komedię romantyczną z moją ulubioną aktorką Emmą Roberts, Randki od święta i czekałam, aż Archie wróci. Nie chciałam zaczynać bez niego.

Po chwili przyszedł do pokoju i niósł dwie szklanki wypełnione colą. Uśmiechnęłam się do niego w podziękowaniu.

– Będziemy oglądać komedię romantyczną? – zapytał, krzywiąc się na to.

– Jeśli ci nie pasuje, to możesz iść do siebie.

– Czy ja coś takiego powiedziałem? Oglądajmy już – westchnął i wziął kawałek pizzy.

Nie widziałam jeszcze tego filmu, ale musiałam przyznać, że był bardzo zabawny. Emma, jak zawsze zagrała bezbłędnie swoją rolę. Nie rozpłakałam ze śmiechu, ale patrząc na Archiego, widziałam, że również mu się to podobało.

– Byłaś kiedyś zakochana? – zapytał się nagle w połowie filmu.

– Skąd ci się wzięło to pytanie? – odłożyłam szklankę, którą miałam w dłoni.

– Tak, po prostu z ciekawości – wzruszył ramionami.

– Nie będziesz się śmiał? – odwróciłam się do niego bokiem.

– Nie będę.

– Obiecujesz? – wycelowałam w niego palec. On w odpowiedzi kiwnął głową. – Kiedy byłam mała, babcia zabrała mnie razem z bratem na jedno wesele. Nie było ono w Londynie, tylko gdzieś na obrzeżach. Bawiłam się z innymi dziećmi i tam był taki chłopczyk – uśmiechnęłam się na to wspomnienie. – Miał zrobionego takiego łabędzia z origami. Bardzo go chciałam, ale on powiedział, żebym zamknęła oczy, a wtedy mi go da. Zrobiłam tak jak chciałam, ale wtedy poczułam, że mnie pocałował. Kiedy otworzyłam oczy, nie było, ani jego, ani łabędzia. Później starałam się go odnaleźć, ale nie spotkałam go. Może mnie unikał – wzruszyłam ramionami. – To była moja prawdziwa miłość. Wyobrażasz to sobie? Zakochałam się w chłopcu, którego widziałam tylko chwilę. Śmieszne, prawda? – powróciłam do niego wzrokiem.

– Bardzo – posłał w moją stronę lekki uśmiech. – Noga mnie boli. Idę się położyć, a ty oglądnij dalej film.

Patrzyłam za znikającym mężczyzną, dopóki nie zniknął mi w swoim pokoju. Wzruszyłam ramionami na jego zachowanie i tak jak powiedział, dokończyłam oglądanie filmu sama.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro