Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

10 lat później

Archie

Przez ostatnie dziesięć lat moje życie bardzo się zmieniło, ale nie tylko moje. Alexa, mnie sobie nie przypomniała. Robiłem dokładnie wszystko tak, jak wcześniej, aby znów się we mnie zakochała. Chodziliśmy na mecze, pokazywałem zdjęcia, powiedziałem o naszej przeszłości. Szło nam tym razem bardzo opornie. Był płacz, były krzyki, było po prostu wszystko, ale udało mi się. Po pół roku moja Alexa zakochała się we mnie na nowo. Babcia, zmarła cztery lata temu, dożywając prawie dziewięćdziesiątki. To był mocny cios dla Alexy, gdyż została sama, ale byłem przy niej przez cały czas. Sprzedaliśmy mieszkanie, a zamieszkaliśmy w małym domku pod Londynem. Oboje lubiliśmy przestrzeń, więc wybór tego miejsca był łatwy. Sześć lat temu wzięliśmy ślub, a dwa lata temu rodziła nam się córeczka, Maya. Była bardzo podobna do Alexy. Czasami nachodziły mnie refleksje, jak wyglądałoby nasze pierwsze dziecko, ale nigdy o tym nie mówiłem głośno, gdyż tak jak chciałem, Alexa się o nim nie dowiedziała. Byliśmy teraz kochającą się rodziną. Miałem dokładnie wszystko to, czego chciałem.

Podczas moich rozmyśleń, usłyszałem jak pod dom podjeżdża parę samochodów. Nie musiałem długo myśleć, kto to był. Will, wymyślił naszą tradycję, że co miesiąc spotykamy się u kogoś innego w domu i akurat teraz padło na mnie. Siedziałem sobie spokojnie w ogrodzie i czekałem, aż rodzinka Scottów, Parkerów oraz Carterów nas nawiedzi.

– Julia, zostaw psa! – usłyszałem krzyk, Rose. – Adam, proszę nie skacz po błocie! – dopiero po chwili było ją widać, jak pchała wózek. – Mam nadzieję, że chociaż Cornella będzie spokojnym dzieckiem – westchnęła.

– Znając mamusię, to wątpię – odgryzł się jej Will. – Siema – przybił ze mną piątkę.

– Cześć – przywitała się ze mną pocałunkiem w policzek.

– Cześć, wujek! – powiedzieli naraz Julia i Adam.

– Cześć, dzieciaki. Sophii pewnie za chwilę do was dołączy.

Will z Rose, doczekali się trójki dzieci; jedenastoletnią Julie, dziesięcioletniego Adama oraz roczną Cornelle. Mama Willa, rozwiodła się z jego ojcem i teraz jest szczęśliwą właścicielką firmy kosmetycznej oraz spełnioną babcią. Rose, po własnym ślubie założyła biznes i została wedding planerką, która na brak ślubów narzekać nie mogła. Co do Willa, stał się kapitanem reprezentacji narodowej Anglii. Jego marzenia się spełniły. Rok temu odszedł z kadry, oddając się całkowicie rodzicielstwu oraz pracował w mojej szkole Davis, która rozrosła się i miała kilka filii.

– Gdzie Alex? – zapytała Rose, gdy usiadła koło mnie przy stole.

– Była przebrać Maye. Pewnie za chwilę zejdzie – wskazałem butelką z piwem w stronę domu. – Heaven, zostaw te krzaki! – krzyknąłem do naszego psa, który miał już pięć lat. Był prezentem urodzinowym dla Alexandry.

– No witam rodzinkę! – krzyknął Dean, wchodząc do ogrodu. – Jak ja się, kurwa za wami stęskniłem, koledzy.

– Nie przeklinaj przy dzieciach – powiedziała Rhiannon, idąc za nim z córką.

– W łóżku ci to nie przeszkadza.

– Jak cię pieprzne, to tobie za chwilę też nic nie będzie przeszkadzać.

– Ostro, kochanie – poruszał dwuznacznie brwiami.

– Jezu, tato – westchnęła jego córka Sophia. – Bo się za chwilę porzygam – zrobiła gest, który miał o tym świadczyć. – Idę do Julii.

Dziewczynka pobiegła w stronę córki Scottów. Rhiannon oraz Dean, byli małżeństwem od ośmiu lat. Pięć lat temu, zmarła mama Deana na zawał serca. Młoda kobieta miała nie całe pięćdziesiąt pięć lat. W tym samym czasie Dean zaczął grać również w reprezentacji, a Rhiannon zaszła w ciążę. Niestety nie przyjęła tego zbyt dobrze i przez jej połowę zmagała się z depresją. Jej marzeniem zawsze było być modelką. Nie brała pod uwagę, że może zajść w ciążę, a tym bardziej odziedziczyć po zmarłej teściowej agencję modelek. Dopiero po porodzie przyzwyczaiła się do tego i zakończyła karierę modelki. Na cześć jego mamy, ich córeczka dostała imię Sophia. Była istnym połączeniem tych dwóch charakterów. Dean, dalej trzymał się w reprezentacji i nic na to nie wskazywało, że za chwilę skończy karierę.

– Ja nie wiem po kim to dziecko takie jest – odezwała się Rhiannon. – Chyba po tobie, bo mówi, co chce i kiedy chce.

– Ja bym bardziej powiedział, że po tobie, czarnulko – odgryzł jej Dean, chwytając za piwo. – Będziesz prowadzić – rzucił w jej stronę kluczyki.

– To będzie niezapomniana jazda – mruknęła i schowała kluczyki. – Gdzie nasza Emma i Alex?

– Emme widziałam, że szła – odezwała się blondynka.

– A Alexa za chwilę przyjdzie – dopowiedziałem.

– Jak dobrze choć na chwilę wyrwać się z domu. Chwała ci Will za ten pomysł – odezwała się czarnowłosa. – Jeszcze chwilę, a bym zwariowała z tym duetem – pokazała na córkę i męża.

– Chyba ja z waszym – powiedział, Dean.

– Widzę, że rodzinka Parkerów dalej sobie dogryza! – krzyknął wchodzący Samuel.

– A jak bracie! – zaśmialiśmy się na jego odpowiedź.

– Witajcie – przywitała się Emma, idąc za rękę z Cassidy oraz ich drugą córką Renee.

Oni z naszej paczki wzięli najpóźniej ślub, bo dopiero trzy lata temu. Wszyscy obstawialiśmy, że to była decyzja Emmy. Ich związek od początku był burzliwy, więc tutaj potrzeba było czasu. Emma, po tym, jak urodziła drugą córkę wróciła na studia i została nauczycielką angielskiego. Samuel za to jeszcze przez kilka lat był naszym piłkarzem w Charlton Athletic, dopóki sam nie podjął decyzji o odejściu. Gdy odszedł z drużyny, stał się moim wspólnikiem w szkole piłki nożnej. Znał się na rachunkach, więc to on przeglądał nasze zyski, bądź straty. Emma przez lata nic się nie zmieniła. Dalej była tą spokojną dziewczyną z sąsiedztwa, na którą każdy mógł liczyć.

– Przepraszam, że musieliście na mnie czekać – do ogrodu weszła moja żona z Mayą na rękach.

– Tata! – krzyknęła od razu i wystawiła do mnie ręce. Odłożyłem butelkę i spełniłem życzenie mojej córeczki.

– Jakie czekać. Dopiero i tak przyszliśmy – machnęła dłonią Rose. – Dobrze wyglądasz.

– Dzięki. Ciągle się staram wrócić do figury sprzed ciąży – westchnęła. – Dobrze, że w szpitalu na stołówce nie ma dobrego jedzenia, to coś zrzucę – zaśmiała się.

– Zrzucić chyba kości – wcięła się, Rhiannon. – Dziewczyno jesteś chudsza ode mnie – westchnęła.

– Coś w tym jest – powiedział Dean, za co oberwał łokciem od żony. – No co? Sama to pierwsza powiedziałaś.

– Ale mogłeś zaprzeczyć.

– Jak stare dobre małżeństwo – powiedział Will. – Ale wiecie co, panowie? – rzucił wzrokiem na nas wszystkich. – Gdyby ktoś mi kuźwa powiedział dwanaście lat temu, że będę z wami tutaj siedział, pił piwo i patrzył na nasze dzieci biegające po ogrodzie, wyśmiałbym go. A teraz co? – wziął Rose za rękę. – Mamy dokładnie naszą przyszłość.

– Zgadzam się – spojrzałem na Alexe, a ona na mnie.

– Kocham cię – powiedziała ruchem warg.

– Ja ciebie też – odpowiedziałem i pocałowałem ją w usta, trzymając przy tym mocno córkę.

– To może, że teraz zrobiło się tak melancholijnie, to też wam coś powiem – odezwała się Rhiannon. – Jestem w ciąży.

– O kurwa – wyrwało się Deanowi, który pił piwo. – Na prawdę?

– Tak – kiwnęła głową, dziewczyna.

– Tak się cieszę – poderwał ją z miejsca i zaczął całować. A my im gratulowaliśmy.

Ich dzieci patrzyły się na nas, ale widocznie to było mało ciekawe, co działo się u dorosłych, bo po chwili powróciły do zabawy.

Spojrzałem na Alexe i położyłem dłoń na jej biodrze, przyciskając do siebie. Mój anioł oparł o moje ramię głowę i patrzyła na obrazek przed nami. Tak, teraz mogę powiedzieć, że byłem szczęśliwy i spełniony. Miałem córkę, żonę, dom, marzenia oraz przyjaciół. Miałem to, o czym od zawsze marzyłem. Zobaczyłem, co to miłość i od nowa się jej nauczyłem. Popatrzyłem przed siebie i zauważyłem postać Mai, która była w białym świetle i się do mnie uśmiechała. Ją też kochałem. Uśmiechnąłem się do niej, a ona odpowiedziała mi jeszcze większym uśmiechem i zniknęła. Wziąłem głęboki wdech i pocałowałem czubek głowy mojej żony. To było dla mnie cenne. Mój mały świat, który sobie stworzyłem. Moja bajka.

Koniec.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro