Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

[13] Porwanie

Obudziła się na czymś przyjemnie ciepłym, więc mimo najszczerszych chęci nie potrafiła odstąpić. Po chwili, gdy za uchem usłyszała jak Dean mruknął pod nosem przypomniała sobie co stało się w nocy, i mimo to ponownie pogrążyła się w śnie, poprawiając głowę na jego klatce piersiowej. Zaledwie chwilę później po pokoju rozniósł się dźwięk trzepotu skrzydeł, przez co dwójka łowców wystraszyła się i spadli z łóżka.

- Witam - zaczął Castiel.

- Jezu - powiedziała Gwen, próbując podnieść się z podłogi.

- Nie, to ja Castiel - łowcy spiorunowali anioła wzrokiem - Lucyfer przetrzymuje Sama.

- Co? Jak? - zapytała.

- Zgraja demonów Lucyfera zaatakowała go, gdy wracał do Bobby'ego.

- Skąd to wiesz? - dopytał się Dean.

- Bobby we własnej osobie mi powiedział, że prowadził wtedy z Samem rozmowę przez telefon, która została przerwana przez krzyki twojego brata, Dean - Anioł zakończył to zdanie wyraźnie podkreślając imię.

- Musimy go znaleźć, on nie może powiedzieć "tak" Lucyferowi!

- Gwen, nie. To jest pułapka na nas!

- Wiem o tym, ale może oni nie mają pojęcia o mnie, lecz jeśli tak, to ponoć jestem w stanie z nim walczyć! - wykrzyczała w jego stronę, usilnie gestykulując rękoma.

- A co jeśli znów stracisz panowanie? - na ramionach Gwen ukazał się dreszcz, związany z ostatnim koszmarem. Zacisnęła szczękę, próbując powstrzymać napływające emocje.

- Mogę się poświęcić dla twojego brata i dla uratowania siedmiu miliardów ludzi, którzy nie mają pojęcia o istniejącej sytuacji.

- Ale ja nie chcę Ciebie stracić, rozumiesz?! - emocje Deana sięgały zenitu, wykrzykując jak bardzo zależy mu na dziewczynie. - Nie mogę Cię stracić - dodał nieco ciszej, a w oczy Wright zaczęły się szklić.

- Gwen. Światło to nie dusza, nie posiada żadnych skrupułów i sumienia, przez co sama w sobie może być zagrożeniem - wtrącił Castiel stając między łowców.

- To zamkniecie mnie w najgłębszych czeluściach we wszechświecie, a jeśli to nie pomoże to...

- Nie - przerwał Winchester. - Nie. Nie. Nie! Nie pozwolę na to! Ochronie Cię lub znajdę sposób, aby Ciebie uratować.

- Musimy znaleźć twojego brata, Dean. Nie mamy wyboru! - Anioł postawił mężczyznę przed faktem dokonanym, przez który kolor jego oczu zmienił się z jabłkowego zielonego w niemalże czerń.

Godzinę później, gdy dowiedzieli się w jakim mieście jest przetrzymywany Sam, chcieli ruszyć w drogę, lecz Dean nie potrafił odnaleźć Gwen. Jedyne co znalazł to niewielką, białą kartkę, znajdującą się na jej łóżku.

<<<*>>>

Dean,

Postaram się uratować Sama. Wiem, że jestem zbyt słaba na pokonanie Lucyfera, ale może uda mi się uratować twojego brata. Jeśli pojawisz się na miejscu (a z twoim uporem zapewne się zjawisz) i będziesz słyszał odgłosy walki - nie wchodź, zaufaj mi.

Gwen

<<<*>>>

Winchester pogniótł kartkę i z wielką chęcią chciał ją potargać, lecz bardziej pragnął ją zachować i powstrzymać przyjaciółkę przed narażeniem się dla jego brata, którego znała ledwo kilka dni.

Na granicy dwóch stanów znajdował się opuszczony dom, z zewnątrz wyglądający w miarę zadbanie, lecz wewnątrz przypominał sale tortur. Na środku znajdował się przywiązany za nadgarstki Sam, którego ręce wisiały nad jego głową, a nogi ledwo dotykały podłogi. Miał stać się on osobą ze syndromem sztokholmskim, która z czasem miała powiedzieć "Tak" bez żadnych skrupułów. Młodego Winchestera pilnowała zgraja doświadczonych demonów zwerbowanych przez Lucyfera, którzy mieli również torturować ofiarę, aż w końcu zgodzi się wypowiedzieć to jedno magiczne słowo.

Wiedziała, że był to jedyny sposób, aby uratować Sama, ale musiała z całych sił skupić się, aby móc teleportować się na tak dużą odległość. Nie było to łatwe doświadczenie, lecz przez sytuację, która zdarzyła się w nocy, jej umiejętności drastycznie przybrały na sile, chociaż ona nie była o tym świadoma, tak samo jak Dean i Castiel. Stojąc przed domem tortur dało się wyczuć obecność demonów, którzy prawdopodobnie spodziewali się ataku od strony łowców. Brunetka musiała rozegrać natarcie taktycznie i przemyśleć każde najmniejsze odchylenie od planu.

- Jeśli wejdę przez frontowe drzwi, to zostanę zauważona i złapana, lecz jeśli uda mi się przenieść od razu do Sama, to również mnie zauważą i zaatakują. Mogę spróbować egzorcyzmować za pomocą światła - pomyślała i tak zrobiła. Wkroczyła na teren wroga i pierwsze kogo ujrzała to ledwo oddychającego Sama, z zaschniętą krwią na twarzy.

***

- Cas! - wykrzyczał Dean, szukając anioła w popłochu. - Gwen, ona wyruszyła na akcję sama! Ona... - chwycił za leżącą torbę z bronią i sztyletem, stworzonym wyłącznie dla niego. - Nie wierzę, że to powiem, ale nie mamy czasu na dojazd Dziecinką, więc teleportuj mnie tam.

- Dobrze, Dean, ale musisz wiedzieć, że Lucyfera nie ma w tym domu. Są tam tylko pracujące dla niego demony, które to torturują - stwierdził Castiel.- Ale Wysłanniczka udała się tam ze świadomością, że znajduje się tam Upadły Archanioł.

- No i co z tego? Obydwoje są w niebezpieczeństwie, a teraz wiem jak poprawnie używać ostrza, więc potrafię równie dużo zdziałać co Gwen.

Anioł chwycił łowcę, którego oczy były szczelnie zamknięte, za ramię i znaleźli się tuż przed domem, ponieważ nie mógł zjawić się w środku z powodu sigili osłabiających, które powodowały u aniołów brak mocy.

Było jak na kartce, słyszał odgłosy walki, i mimo uwag dziewczyny, wszedł z hukiem. Od razu dwa demony rzuciły się na Deana, lecz on sprawnie wbił ostrze w jednego, a drugiego zdążył obalać wodą święconą i chwilę później przebił go.
Nie wyrabiając na zakrętach, wbiegł czym prędzej po schodach na następne piętro. Jedyne co zdążył usłyszeć to huk zamykanych drzwi, za którymi znajdowali się jego najbliżsi i reszta demonów.

- Sam, zamknij oczy - usłyszał Dean, próbując dobić się do pomieszczenia.

Przez szpary zauważył jak wydostaje się strumień jasnego, białego światła, które zaczęło razić również jego, w międzyczasie słyszał głuche huki. Gdy pomrugał kilkukrotnie, aby móc znowu poprawnie widzieć, wybił drzwi ramieniem i nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył.

Wysłanniczka klęczała nad Samem, którego twarz była oblepiona zaschniętą krwią, na nadgarstkach widoczne obtarcia po sznurze. Chwyciła delikatnie jego dłoń, a wszystkie jego żyły zaczęły delikatnie emanować światłem, które uleczyło młodszego Winchestera.

- Gwen - podążył w jej kierunku, omijając martwe ciała z wypalonymi oczami. - Sam - stanął obok brata, wyciągając do niego rękę, aby pomóc mu wstać. Chwycił ją i wstał, lekko chwiejąc się na nogach.

Wright w międzyczasie chwyciła Deana za ramię i czym prędzej teleportowała ich przed dom, gdzie znajdował się Cas.

- Zdołasz nas teleportować do mojego domu, Castielu? - zapytała osłabiona Gwen, resztkami sił łapiąc Deana i unikając upadku. Anioł potaknął, a chwilę później znaleźli w jej pokoju, zaś ona straciła przytomność.

🍺🍺🍺
Mam taką fantazję, żeby jeszcze w tym tygodniu pojawił się kolejny rozdział (możliwe, że jutro). I czy chcielibyście taki mały prezencik ode mnie? I to byłaby również rekompensata za długą przerwę 😁.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro