80.Mandarynki
Jak wcześniej obiecałam Remkowi następnego dnia przyszłam do szpitala. Zapukałam do pokoju i powoli weszłam.
-Kto tam?
-Em...ja?
-Vicki?
-Mhm
-Przyszłaś...
-Na to wygląda, serio wole być tu niż z siostrą Ewy
-Co się stało
-Ona jest kripi
-Czemu?
-Uwież mi, nie chcesz wiedzieć
-Uwież mi, chcę
-Czy ty w to uwierzysz, że ona wie o rzeczach, które w jej wieku ja nie wiedziałam?
-Chodzi ci o seks? Mamy XXI wiek Vicki
-No dobra, ja wiem, ale bez przesady
-Chodź tu -przesunął się na łóżku
-Co?
-Połóż się koło mnie
-Nieeee
-No chodź -powtórzył
Podeszłam do przyjaciela. Kurtkę położyłam na białym krześle i ściągnęłam buty. Weszłam pod błękitną kołdre i spojrzałam na Remiego.
-I co?
-Nic
-Co mam zrobić, żebyś mi uwierzyła?
-Remek, to nie tak, że ci nie wierze. Jesteś "sławny". Ja jestem zwykłym, szarym człowiekiem, który wkurza wszystkich, ludzi dookoła. Gdyby było cos miedzy nami to by wywołało koszmar w świecie wieeeelu nastolatek.
-Victorio, jedną z takich nastolatek byłaś ty. A teraz twoje marzenie może się spełnić kobito.
-Tak wiem Remek ale..
-Proszę, bez ale, nie lubię tego słowa
-Dlaczego?
-Bo zawsze się źle kończy
-Zawsze?
-Tak, zawsze
-Opowiedz mi coś o sobie
-Znasz mnie
-Wiem, że masz siostrę, że masz psy, ale nie wiem nic o tobie
-W jakim sensie?
-Ulubiony kolor, ulubiony sklep lub film. Wolisz pomarańcze czy mandarynki? Ulubiona piosenka? Ja nic nie wiem
-Dobrze. Mój, ulubiony kolor to zielony. Sklep? Sam nie wiem. Wole mandarynki
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro