Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Pov. Louis


Uśmiechnąłem się pod nosem, wchodząc do mieszkania. Ten dzień był najlepszym dniem, od kiedy pamiętam. Po całej nocy tulenia Harry'ego, już wiedziałem, że moja alfa wpoiła się w tę małą słodką kruszynkę. Uzupełnialiśmy się w pod każdym względem i wiedziałem, że to ten jedyny. Od dawna poszukiwałem omegi. Można powiedzieć od szesnastego roku życia. Fakt, zdarzały mi się przygody na jedną noc, ale żadna omega nie została zaakceptowana przez moją alfę. A tu proszę. Zjawia się taka jedna istota w sklepie, a moja wilcza strona od razu chce ją dla siebie.

Z zamyślenia wyrwał mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Przypomniałem sobie, że umawialiśmy się z Zaynem na dzisiejsze popołudnie. Chciałem mu opowiedzieć o tym, co czuję. Pracowaliśmy razem, ale także byliśmy najlepszymi przyjaciółmi, odkąd sięgam pamięcią.

— Pan Malik, witam — zaśmiałem się, otwierając mu drzwi i wpuszczając do środka.

— Cześć stary — przybił mi żółwika, a po tym skrzywił się nieznacznie. — Czuję zapach tej omegi w całym mieszkaniu. Opowiadaj i pokaż go, bo wyglądasz na dziesięć lat młodszego, niż kiedy ostatnio cię widziałem.

— Boże, Zayn. On jest cudowny! Słodziak z niego. Zabawny, inteligentny. Normalnie nie wierzę, że go spotkałem — uśmiechnąłem się, siadając na kanapie.

— Wow, pierwszy raz widzę cię takiego — pokazał na mnie. — Jesteś szczęśliwy, miło to widzieć po tylu latach.

— Tak, dla takiej omegi warto — odparłem rozmarzony, podając mu piwo. — Jest młodszy, ale ani mi, ani jemu to nie przeszkadza — dodałem, otwierając Coronę.

— Skoro czujesz, że to właśnie on, to się pochwal, jak wygląda — wyciągnąłem telefon z kieszeni dresów i podałem Zaynowi, upijając łyk zimnego piwa.

— To jest moja omega. Harry — uśmiechnąłem się, pokazując mu nasze wspólne zdjęcia z wypadu na miasto.

Jego mina zrzedła. Harry jest cudowny, o co mu chodzi?

— Przecież to jest brat Horana, do cholery, nasz uczeń — stwierdził od razu, a ja zamarłem.

— Weź się nie wygłupiaj! Horan nie jest podobny do Harry'ego ani charakterem, ani wyglądem — założyłem ręce na pierś. Na żarty mu się wzięło. Naprawdę bardzo śmieszne!

— W tym rzecz, że Harry jest adoptowany, ma inne nazwisko, ale na sto procent to nasz uczeń — przeczesał dłonią swoje włosy, brzmiał dość poważnie. — Już wiem, skąd kojarzyłem zapach tej omegi.

— Serio? Zawsze muszę mieć takiego pecha? — jęknąłem, opadając plecami na oparcie.

— Przykro mi Lou, ale z tego nic nie będzie. Przynajmniej jeszcze przez rok.

Zaśmiałem się przez gorycz, jaką odczuwałem w całym swoim ciele. Alfa protestował, żądał, abym szedł do Harry'ego, zabrał go ze sobą i wyjechał w cholerę, byle dalej od tych chorych dla niego zasad.

— I co mam teraz zrobić? Zayn ja go kocham... — mruknąłem pod nosem, łapiąc się za włosy. Dobrze wiedzieliśmy, że jak alfa spotka swoją przeznaczoną omegę, to nie odpuści.

— Poczekać? — nawet on nie był co do tego przekonany. — Dobra, wiem? Albo ty zmienisz pracę, albo on szkołę. Porozmawiaj z nim, to nie tylko twój problem, jego też to dotyczy — no cóż, ma rację.

Wygrzebałem swój telefon, natychmiast dzwoniąc do omegi. Kiedy nie odebrał, wysłałem mu krótką wiadomość z prośbą o kontakt.

Wiedziałem, że muszę z nim porozmawiać o tym, co dalej. Najgorsze było to, że Horan może mu nagadać na mój temat. Denerwował mnie ten dzieciak, chociaż tyle razy Zayn go bronił, nie wiem nawet dlaczego.

Harry nie odpisywał przez dłuższy czas. Obawiałem się, że może już wiedzieć. Brat mógł nagadać mu niestworzonych bajek na mój temat, gdyż wielokrotnie wchodził ze mną w dyskusje, próbując się popisać przed kolegami, i to pomimo że był omegą i powinien być mi posłuszny.

— Zaczynasz świrować stary. Usiądź, bo i ja zaczynam się denerwować — Zayn wyrwał mnie z moich przemyśleń. Nawet nie zauważyłem, kiedy wstałem.

— Po prostu boję się, że Horan mu coś nagada. Ten dzieciak jest nieprzewidywalny. Jeśli ty mnie uświadomiłeś w sytuacji, to Niall jego tym bardziej... — mruknąłem cicho.

— Przestań! Niall jest przemiłym chłopakiem i nie sądzę, żeby miał złe zdanie nawet o komarze, który go ugryzł.

Rany, Zayn chyba żyje w zupełnie innym świecie.

— Chyba ty Horana nie znasz — parsknąłem jedynie, zakładając ręce na klatkę piersiową. — Leniwy mały diabeł...

— Louis przestań, wyszliśmy ze szkoły, my w niej uczymy. Poza tym nie obrażaj go — oburzył się, co mnie zdziwiło, przecież nasi uczniowie nas nie słyszą.

— A co ty taki obronny w stosunku do niego? — uniosłem brew. — Nie... Nie gadaj! — zaśmiałem się, patrząc na jego wyraz twarzy.

— Ja przynajmniej trzymam się na dystans — założył ręce na klatkę piersiową. — Jeśli nie znajdzie nikogo do zakończenia szkoły, to spróbuję. Jeśli znajdzie, to znaczy, że nie było nam pisane.

— Nie sądziłem, że ci się podoba — odparłem cicho, patrząc na niego zaskoczony.

— Wiem, że to dziwne, ale tak jest. Nie zwracałem na niego uwagi do zeszłego roku — dopił swoje piwo. — Zresztą nieważne, muszę się już zbierać, spróbuj załatwić to delikatnie.

Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić.

— Ale czekaj, czekaj. Ja ci się tu spowiadam. To ty też mi możesz? Harry nie odbiera, a ja nawet nie wiem, gdzie mieszka — westchnąłem, łapiąc go za nadgarstek.

— Co chcesz wiedzieć, ty plotkaro? — zaśmiał się i usiadł z powrotem na kanapę. — Przynieś mi drugie piwo.

— Ja? Plotkara? Wypraszam to sobie — zaśmiałem się i szybko skoczyłem po piwo, które znajdowało się w lodówce. Po chwili podałem mu butelkę, siadając obok niego. — Od kiedy... No wiesz, zainteresowałeś się nim? Czy najpierw zrobiła to twoja alfa?

— Nie, to byłem ja, przynajmniej przez pierwsze kilka sekund — Zayn odebrał swój napój i uśmiechnął się na wspomnienie. — Biegł przez korytarz i nie zauważył mnie. Wpadł na mnie i upadł na podłogę, pomogłem mu wstać. Spojrzałem w te jego duże, niebieskie, przerażone oczy i wtedy przepadłem. Kiedy odszedł, mój alfa kazał mi znaleźć go i uczynić swoim.

Zdziwiłem się, bo alfie nie można opierać się zbyt długo.

— Pierdolisz! I ty mi ani razu o tym nie powiedziałeś! Co z ciebie za przyjaciel? Nie mogę — pokręciłem głową, upijając łyk piwa. — Ale wiesz co? Obaj się wjebaliśmy w gówno. Ja z Harrym, ty z Niallem. Nie dość, że to nasi uczniowie, to jeszcze rodzeństwo — westchnąłem jedynie.

— Kiedy zobaczyłem na twojej tapecie Harry'ego, chciało mi się śmiać i płakać z tego powodu.

— Mi też, Zayn.

— Ja poczekam, dam radę... Mam nadzieję. Tobie też to radzę. Wiesz, że gdyby tylko ktoś was zobaczył, nie znajdziesz roboty w całej Anglii. Przynajmniej nie jako nauczyciel.

Doskonale zdawałem sobie sprawę z tego.

— Wiem, ale trochę jesteśmy w innej sytuacji. Ty Nialla obserwujesz z daleka jak lew swoją zwierzynę... A ja? Ja już ją dorwałem... To jest dla mnie najgorsze.

— Musisz coś z tym zrobić. Wiesz, że on nie pozwoli ci czekać. Zażąda, aby twoja omega była ci posłuszna — zauważył.

— Wiem. Niestety wiem. Muszę z nim pogadać, ale gówniarz nie odbiera telefonów! — oburzyłem się.

— Daj mu czas, spędziliście razem weekend. Chwila cię nie zbawi, zresztą, zobaczysz go jutro na swojej lekcji — próbował trochę oszukać moją podświadomość.

— Mam nadzieję. Bo inaczej zwariuję — powiedziałem, łapiąc się za skronie. — To jest taka walka w środku, że masakra.

— Wiem coś o tym — wyglądał, jakby się nad czymś zastanawiał. — Sugeruję, że jednonocne przygody pomagają, dopóki nie otworzysz oczu.

— Nie chcę. Nie dam rady, Zayn. Nie potrafię mieć kogoś innego, gdy wiem, że Hazz należy do mnie — wymamrotałem. — Dobrze wiesz, po co jestem tu w mieście. Szukam kogoś do ustatkowania się, a nie zabawy.

— Nie chodzi o ciebie, tylko o alfę. Kiedy już tak mocno dla niego przepadłeś, będzie chciał go jako swojego, i dobrze wiesz, że możesz skończyć, krzywdząc go.

Zdawałem sobie z tego sprawę. Popatrzyłem na stolik, gdzie leżał mój telefon. Światełko powiadomień pulsowało, co oznaczało, że miałem wiadomość.

— Odpisał... Cholera — mruknąłem, widząc wiadomość od niego. Nie spodziewałem się po nim takiej postawy. Moja alfa zawyła w środku, z każdą kolejną wiadomością od Harry'ego. To było jak srebrna kula w serce.

Zapierał się, że nie chce ze mną rozmawiać, że nie możemy już się spotykać. Gdzieś w środku miałem tę świadomość, odkąd Zayn powiedział mi, kim tak naprawdę jest Harry. Wtedy to jeszcze do mnie nie docierało, tak brutalnie i mocno jak teraz. Faktycznie, poczułem nieodpartą chęć zabrania go gdzieś daleko stąd.

Byśmy mogli oboje odseparować się od innych. Żyć w harmonii ze sobą i swoimi wilkami, kiedyś mieć gromadkę dzieci, zajmować się nimi. Cholera, miałem już tyle planów i w jednej sekundzie...

Z drugiej strony czułem jak mnie odpycha. Wiedziałem, że nie chciał znaleźć się ze mną w tej sytuacji. Ja też wolałbym nie wiedzieć kim jesteśmy poza naszą bańką miłości, w której byliśmy w ostatnim czasie. Postanowiłem, że nawet jeśli będzie nieugięty, następnego dnia z nim porozmawiam.

— A ty? Zamierzasz jakoś zadziałać w swojej sprawie? No wiesz, Niall — uniosłem brew. — Z tego, co słyszałem często cię zaczepia na zajęciach — zaśmiałem się.

— Nie — zacisnął lekko pięść. — Chcę, aby skończył szkołę. Dobra, kogo ja próbuję oszukać, powstrzymuję się przed tym resztkami silnej woli. On doprowadza mnie do szału.

— Tak kusi? Czy tak wkurwia? — uniosłem brew. Doskonale wiedziałem, jaki jest Horan. Raz był do rany przyłóż, a raz diabeł wcielony, wykłócając się na każdy temat.

— Głupek z ciebie czasami się robi, ale i tak cię uwielbiam stary. Mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży — odparł, przybijając ze mną piątkę i wyszedł z mojego mieszkania.

Westchnąłem cicho, zastanawiając się, co dalej mam począć. Co z nami będzie? Czy w ogóle to ma sens? Czy Harry dalej mnie chce? A może jednak zmienił zdanie... Co byłoby najgorszą rzeczą, jaka by mnie spotkała. Mimo że nie znaliśmy się długo, wiedziałem już, że to ten jedyny. Chciałem się o niego troszczyć, ale zarazem nie dopuścić innych alf do niego, nawet jeśli miałby siedzieć cały czas w domu. Już ostatnio ledwo się powstrzymywałem przy nim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro