Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. Trzy.

Podczas zajęć niczego nie może pojąć. Wszystko, o czym myśli, to Baekhyun i gdzie jest, i jak się ma, i z kim jest.

To nie niespodzianka, z kim jest. Chanyeol tylko nie wie, dlaczego.

Ostatnio Chanyeol pyta siebie "dlaczego". Dlaczego Baekhyun nie mógł zostać. Dlaczego Baekhyun nie miałby z nim porozmawiać. Dlaczego Baekhyun opuścił ich pokój. Dlaczego Baekhyun nie mógłby odwzajemnić jego miłości.

Ale za każdym razem, kiedy to się dzieje, wie to lepiej, niż cokolwiek innego i prawdopodobnie lepiej, niż ktokolwiek inny.

Joo Sung.

Baekhyun kocha Joo Sunga tak bardzo, że zrobiłby wszystko. Taka miłość może być niezdrowa, ale jeśli Joo Sung dobrze się nim opiekuje, to wtedy byłoby to coś dobrego, prawdopodobnie najlepszego.

- Park Chanyeol? - woła wykładowca. Chanyeol wytrąca się ze swojego transu, by zerknąć na wykładowcę. - Co powinieneś zrobić, kiedy dziecko boli ząb, ale nie przyszedłby do ciebie na wizytę?

- Miłość. - szepcze Chanyeol.

- Co to było?

- Dajesz mu miłość. - mówi delikatnie Chanyeol. - Musisz kochać go tak mocno, żeby wiedział, że zawsze będzie bezpieczny w twoich rękach. Musisz go kochać, ponieważ, nawet jeśli nie odwzajemnia twojej miłości i prawdopodobnie nigdy nie będzie, to jest to, czego potrzebuje, więc to jest to, co mu dasz. Nawet jeśli potem mocno upadniesz, nawet jeśli grozi znalezieniem kogoś innego, musisz go kochać, więc nauczy się ufać.

Cisza.

Nikt nie wie, o czym do diabła mówi Park Chanyeol.

- Czy wszystko z tobą okej? - ktoś mamrocze.

- Ten chłopak naooglądał się za dużo dram. - ogłasza wykładowca. - Niech ktoś zabierze go do pielęgniarki.



*



Pewnego razu Chanyeol widzi Baekhyuna idącego przez korytarz, najprawdopodobniej na następne zajęcia. Rusza do swojego współlokatora, chcąc z nim porozmawiać, przeprosić, zrobić cokolwiek, by Baekhyun znowu z nim porozmawiał. Przepycha się przez ludzi, by go złapać, prawie potykając się w trakcie, ale nie poddaje się. Sięga i łapie rękę Baekhyuna.

- Baek- - zaczyna, ale Baekhyun mu się wyrywa.

- Nie dotykaj mnie. - mamrocze.

- Baek, proszę- - Chanyeol chce z nim tylko porozmawiać. Czy to jako zakochani, czy znajomi, albo swoi byli, albo jako wrogowie, po prostu chce porozmawiać z Baekhyunem.

Ale Baekhyun zniknął pośród tłumu, pozostawiając go samego. Jakby był nieugięty w pozbyciu się Chanyeola ze swojego życia.



*



- Współlokatorze? Gdzie poszedł Baek? - dzwoni do niego Chen, pierwszym tematem musi być, oczywiście, Baekhyun. - Zadzwoniłem do niego, by powiedzieć, że chcę wziąć coś z jego plecaka, ale powiedział mi, że się wyprowadził.

- Czy coś się pomiędzy wami wydarzyło?

- On... - rozmawianie o Baekhyunie boli. - Powiedział, że nowy kolega przyjechał z daleka i zostaje z nim na ten czas.

- Więc... nic się nie stało?

- Oczywiście, że nie. - Wszystko się stało. Chanyeol nie chce nikogo martwić. Jest pewien, że Baekhyun też tego nie chce. - Po prostu spotyka się ze starym znajomym.

-... Dobrze. - mówi w końcu Chen. - Wiesz, zapytałem go o dokładnie to samo i odpowiedział tak jak ty. Myślałem, że może kłamał, to dlatego cię sprawdzałem, więc zgaduję, że obydwaj mówicie prawdę? - Chanyeol się śmieje. Dziwne, że nawet jeśli są rozdzieleni i nie mają pojęcia o swoich własnych myślach, wciąż mogą wymyślić tę samą historię i tak samo odpowiedzieć. To takie śmieszne.

- Tak, oczywiście. - Chanyeol znowu się śmieje.

- Co jest takie zabawne?

- Nic. - mówi delikatnie Chanyeol. - Nasze umysły są takie same.

- Huh?

- Nasze umysły są takie same. - Tylko chciałbym, żeby nasze serca były takie same.



*



Tym razem Chanyeol znajduje Baekhyuna przechodzącego obok ich pokoju.

Z prędkością, której nigdy nie wiedział, że posiada, Chanyeol chwyta Baekhyuna za nadgarstek i zaciąga do ich pokoju, następnie zamyka za nimi drzwi.

- Co do diabła?! - Baekhyun brzmi na tak wkurzonego, a Chanyeol stara się, by to go nie dopadło.

- Baek, musimy porozmawiać. - błaga, opierając się o drzwi, więc Baekhyun nie może wyjść. Zdając sobie sprawę, że to jedyne wyjście, Baekhyun stoi w miejscu z grymasem na ustach. - Pozwolę ci pójść jak skończę. Obiecuję.

- Dalej. - Baekhyun brzmi, jakby nie chciał go widzieć i serce Chanyeola znowu się łamie. Mniejszy nawet nie patrzy mu w oczy. Chanyeol śmieje się, próbując rozluźnić atmosferę.

- Ja... wiem... wiem, że nie chcesz mnie widzieć... - robi wszystko, co w jego mocy, by się nie załamać. - Ponieważ... ja... Ponieważ ja zawsze byłem tylko jego zastępnikiem... - wpatruje się w podłogę i chowa dłonie za sobą - trzęsą się. - Ale... Ale nie czuj się winny, Baek. Nie odtrącaj mnie przez to co się stało.

Baekhyun nic nie mówi.

- To... To zrozumiałe, c-co zrobiłeś... - Chanyeol już nawet nie wie, co mówi. - Nie obwiniam cię. - spogląda trochę w górę. Baekhyun odwraca wzrok z głową przekręconą na bok.

- M-możemy udawać, że to nigdy się nie wydarzyło. - brzmi teraz tak głupio, ale tylko chce, by Baekhyun znowu z nim rozmawiał. - Możemu udawać, że "my" nigdy się nie wydarzyliśmy. - mówienie tego, tak bardzo boli, ponieważ "my" znaczyło dla niego wszystko, ale teraz, Baekhyun znaczy więcej.

- Co ty mówisz? - Baekhyun brzmi na złego. Chanyeol prostuje plecy i znowu się śmieje.

- Jestem gotów zapomnieć o wszystkim, co się wydarzyło się pomiędzy nami. - szepcze Chanyeol, robiąc krok do przodu, sięgając, by chwycić dłoń Baekhyuna. Baekhyun się odsuwa. - Nawet możemy być znowu wrogami. Tylko... nie unikaj mnie. Nie ignoruj mnie.

- Chanyeol. - czemu jego serce wciąż traci rytm na słyszenie Baekhyuna wypowiadającego jego imię? Walczy na wojnie, którą już przegrał. - Przestań.

- Baekhyun, proszę- - Chanyeol sięga, by znowu chwycić swojego byłego, ale Baekhyun szybko się odsuwa. Chanyeol w zamian łapie powietrze, zaciskając się na niczym.

- Przestań. - głos Baekhyuna jest teraz silniejszy. - Udawaj, że nie istnieję. Nie szukaj mnie więcej. - wtedy szybko jak błyskawica, Baekhyun jest przy drzwiach.

- Wiem, że mnie nie kochasz, Baekhyun. - głos Chanyeola jest teraz głośny, wypalony, jakby niczego innego nie miał. Baekhyun się zatrzymuje. - Wiem, że nigdy mnie nie kochałeś... Myślałem, że kochałeś, ale nie kochasz. I... mam się z tym okej. - Nie. - Ja tylko... Ja... ja... ja chcę, żebyś był szczęśliwy. - Chanyeol tak blisko powiedzenia "kocham cię". Te słowa są na końcu jego języka, gotowe wypłynąć, ale łapie je w porę, w większości dlatego, że to żałosne. To niepotrzebne, ponieważ to sprawia, że Baekhyunowi jest ciężej. To sprawia, że ciężej jest im obu. Również dlatego, że to nigdy wcześniej nie działało.

Baekhyun zastyga przy drzwiach. Chanyeol tak bardzo chce go przytulić, trzymać go, pocałować go, ale w zamian stoi sam po drugiej stronie pokoju z zimnym ciałem i pustymi dłońmi.

Wtedy Baekhyun otwiera drzwi i trzaska je za sobą, bez słowa, bez pocieszenia.

Bez niczego.



*



Chanyeol rezygnuje z pójścia na zajęcia.

Rezygnuje w ogóle z wyjścia z pokoju, w większości dlatego, że nie chce wpaść na Baekhyuna. Nie chce znaleźć Baekhyuna, wiedząc, że nie może z nim rozmawiać. Ponieważ Baekhyun nie chce, by z nim rozmawiał.

"- Udawaj, że nie istnieję."

Czy udawanie ma złagodzić ból? Czy udawanie rozwiąże wszystkie problemy?

Chanyeol udawał, że nie zerwali, ale to boli o wiele bardziej. Udawanie boli, ponieważ ludzie tylko udają, że mają coś, czego nie mają.

Chanyeol siedzi na swoim krześle, wpatrując się w przestrzeń. Nawet robienie tego jest dla niego męczące. Nie sądzi, że zdoła radę zjeść, albo się uczyć, jeśli to ma znaczenie.

Cisza jest uspokajająca, ale w tym samym czasie go topi, topi, jak i zdrowie psychiczne, które mu pozostało. Nigdy nie potrafił zrozumieć, czemu ludzie tak bardzo upadali po złamaniu serca. Myślał, że to nic wielkiego, aż spotkał Baekhyuna. Po spotkaniu Baekhyuna, chciał zrozumieć.

I teraz rozumie.

Ale nie w ten sposób. Nigdy nie chciał zrozumieć w ten sposób.

- Park Chanyeol! - krzyczy Kyungsoo, gdy wparowuje do środka po raz pierwszy, odkąd wparował w tamtym roku i znalazł dwóch całujących się współlokatorów. Jakoś wszystko prowadzi z powrotem do Baekhyuna. - Czemu do diabła jesteś tu, a nie na zajęciach?

- Kyungsoo. - wita słabo. Twarz Kyungsoo zmienia się ze złej na zaniepokojoną, gdy zamyka po cichu drzwi, podchodząc do Chanyeola i nachylając się, patrząc na niego.

- Nie jesteś chory, Chanyeol. - mówi cicho Kyungsoo. - Ale to nie jest coś normalnego, prawda? - Chanyeol nie odpowiada. Zamiast tego patrzy w przestrzeń.

- Tu nie chodzi o Baekhyuna, prawda? - serce mu kuje w bólu na tę imię. - Bo powiedziałem mu, żeby cię nie ranił-

- Mamy się w porządku. - odpowiada cicho Chanyeol. Czemu wciąż udaje? - Mamy się w porządku. - Kyungsoo patrzy na niego zmartwiony i wydaje się zastygnąć w miejscu. W jego oczach jest konflikt, ten sam rodzaj konfliktu, który Chanyeol widział w oczach Baekhyuna kilka dni temu, ekspresja, której zaczyna nienawidzić. Wtedy czuje dłoń otaczającą jego własną.

- Koledzy mogą trzymać się za ręce, prawda? - pyta Kyungso, wyłamując się uśmiechem. Chanyeol zamyka oczy, próbując zapomnieć, kto ostatnio to powiedział. Dłoń Kyungsoo w jego własnej czuć tak inaczej, ale jest ciepła i pocieszająca, gdy mniejszy ją ściska.

- Kyungsoo. - Chanyeol delikatnie łapie dech. Jakoś spazmy wracają i znowu się trzęsie. - Kyungsoo.

- Chanyeol? - głos Kyungsoo jest zaniepokojony, pełen miłości, której Chanyeol chciał, by Baekhyun dla niego żywił. To okrutne i samolubne tak myśleć, i okropne myśleć o Kyungsoo w ten sposób, ale nie może nic poradzić. To tak, jakby wciągnął się w tornado i nigdy się nie wydostał. Chanyeol bierze głęboki oddech, ale nic nie mówi. Jego serce jest tak pełne Baekhyuna, że nawet kiedy zamyka oczy, może zobaczyć uśmiech Baekhyuna. Czemu tak bardzo się zakochał?

Następnie czuje ręce zaciskające się wokół niego, przytulające go mocno. Zaskoczony, Chanyeol otwiera oczy. Kyungsoo go przytula, przyciągając go do swojej piersi. Dłoń Kyungsoo jest na tyle jego głowy, pozwalając mu oprzeć się o swoje ramie.

- Przez cokolwiek przechodzisz, to niedługo się skończy. - Kyungsoo mówi łagodnie. Chanyeol mocno zamyka oczy, jego ciało drży, chcąc płakać, ale jego oczy są suche. - Okej? Będzie dobrze, Chanyeol. Będzie dobrze.

To Kyungsoo go trzyma. To Kyungsoo mówi mu to wszystko. To Kyungsoo, który go kocha. Ale Chanyeol może sobie tylko życzyć, żeby to był ktoś inny.

Miłość była wieloma rzeczami, Chanyeol raz powiedział. Miłość może być wieloma rzeczami.

Nigdy nie spodziewał się doświadczyć jej okrutności.



*



- Hej, Chanyeol. - Jongin zatrzymuje Chanyeola przy korytarzu, kiedy trochę odzyskał zmysły. Chanyeol wymusza uśmiech.

- Hej.

- Gdzie twój chłopak, stary? - Jongin wyciąga szyję. - Unika mnie. - uśmiech Chanyeola opada. Jongin nie zauważa, ponieważ się rozgląda.

- Znaczy, nie tylko mnie. - kontynuuje. - Prawie wszystkich unika, z wyjątkiem ciebie i Chena, oczywiście. - Jongin podnosi brew, kiedy Chanyeol parska. - Gówno prawda, Yeol. Kilka godzin temu widziałem was w ogrodzie.

Chanyeol chce mrugać, jak zawsze to robi, gdy słyszy coś zaskakującego, albo dezorientującego. Chce wyglądać na głupka i że nic nie wie. Ale w zamian jego serce tylko boli, ponieważ Baekhyun nawet spotyka się z Joo Sungiem w szkole.

- Poza tym, skąd wziąłeś tę czapkę? - Jongin brzmi na zainteresowanego. - Chcę kupić jedną za rok na urodziny Sehunniego.

- Uh... - Chanyeol milknie. Nawet nie wie jak wygląda ta czapka.

- Zamierzasz mi powiedzieć, co z nim nie tak? - pyta Jongin, zbliżając się. Wydaje się być naprawdę ciekawy. Może to dlatego, że Baekhyun wciąż jest w kontakcie z ludźmi, więc się nie martwi. - Huh?

- Ja... ja nie mogę. - mówi łagodnie Chanyeol. Ostatnimi czasy mówi powoli, ponieważ obawia się, że jeśli odnajdzie siłę w swoim głosie, to się złamie. - Nie mogę, Jongin.

- Oh. - Jongin marszczy brwi, następnie odchyla się do tyłu i z poza przestrzeni osobistej Chanyeola. - Oh, okej.

- On... powie ci, kiedy będzie gotowy. - szepcze Chanyeol. Wszystkim powie, kiedy będzie gotowy. Wyższy potyka się do tyłu, nie będąc już w stanie rozmawiać o swoim byłym chłopaku.

Uciekanie...

To stało się nawykiem.



*



I może kiedy będzie gotowy...

Wróci.



*



Chanyeol w końcu wraca na zajęcia za dręczeniem Kyungsoo. Kyungsoo, który, pomimo tego, że wie, że Chanyeol nie ma nastroju, by cokolwiek robić, zaciąga go na zajęcia i na posiłki. Nie zadaje pytań, nic nie mówi, ale zabiera Chanyeola do miejsc, w których powinien być i prawie zawsze mu towarzyszy.

- Poradzę sobie sam, Soo. Nie martw się. - szepcze Chanyeol.

- Nie. - upiera się Kyungsoo. - Co, jeśli zostawię cię samego? Będziesz znowu myślał o złych rzeczach. - Chanyeol nic nie mówi.

- Czy możemy... Czy możemy zostać w pokoju? - pyta Chanyeol. - Przynajmniej? Ja... nie mam ochoty nigdzie iść. - Kyungsoo patrzy się na niego przez długi czas, potem ulega.

- W porządku. - mamrocze, pozwalając Chanyeolowi prowadzić się z powrotem do jego pokoju. Prawda jest taka, że Chanyeol nie chce dezorientować ludzi. Jeśli wszyscy inni widzą Baekhyuna z Joo Sungiem, będą myśleć, że Baekhyun jest z Chanyeolem, więc Chanyeol nie chce tego zrujnować. Nie chce, by ludzie dowiedzieli się prawdy, ponieważ nie chce, by wszyscy wiedzieli, że dla Baekhyuna zawsze był tylko zastępstwem.

- Obejrzyjmy film! - uśmiechając się mówi Kyungsoo, jak i przyciąga laptop Chanyeola do przodu. - Nie masz nic przeciwko, prawda? - Chanyeol przytakuje nieobecny myślami.

- Chanyeol, nie możesz tak dalej, wiesz? - Kyungsoo wzdycha, kiedy podaje laptopa Chanyeolowi. - Wiem, że coś wydarzyło się pomiędzy tobą, a Baekhyunem. Nie możesz tego po prostu rozwiązać? - Chanyeol nic nie mówi. Okropna rzecz już jest rozwiązana. Chanyeol był tylko dodatkiem.

- Jest w porządku, Soo. - mówi.

- Jeśli zobaczy nas razem, myślisz, że będzie zazdrosny? - chichocze Kyungsoo. - Wtedy może się pogodzicie.

- To... To nie tak. - skrzeczy Chanyeol. Jego dolna warga drży. Teraz Chanyeol byłby wstrząśnięty, gdyby Baekhyun w ogóle miał ochotę na niego spojrzeć.

W końcu, w miłości chodzi o to, aby mieć oczy tylko na jednej osobie. Przynajmniej to jest coś, w co wierzy Chanyeol. Wie, że Baekhyun wierzy w to samo, ponieważ obydwaj mają te same myślenie.

Czy to celowe, czy nie, Baekhyun będzie patrzył tylko na Joo Sunga i nikogo więcej, tak jak Chanyeol będzie patrzył tylko na Baekhyuna i nikogo innego.

Tak jak... Kyungsoo będzie patrzył tylko na Chanyeola i nikogo innego.

Nienawidzi tego, nienawidzi jak miłość miesza sprawy i ludzi, miesza związki i uczucia. Nienawidzi tego, ponieważ miłość zawsze zostawia ludzi na włosku, niż zostawia ludzi razem zadowolonych.

- To film akcji. - mówi Kyungsoo, wkładając płytę do środka. - Jestem pewien, że ci się spodoba.

Kyungsoo nie wie, kiedy patrzy uważnie na ekran, że Chanyeol patrzy w przestrzeń, myśląc o kimś, którego imię jest dla niego zbyt bolesne, by je wypowiedzieć.



*



- Upewnij się, że zjesz kanapkę. - mówi Kyungsoo.

- Ta. Ta, zjem. - szepcze Chanyeol. - Dzięki. - wtedy Kyungsoo się rozłącza. Chanyeol ciśnie duże westchnięcie, gdy wkłada swój telefon z powrotem do kieszeni. Następnie otwiera drzwi do swojego pokoju.

Pierwszą rzeczą, jaką widzi, to para butów obok jego własnych. Jego serce traci w nadziei rytm. Czy to możliwe?

Chanyeol patrzy do góry, odnajdując torbę na podłodze, nierozpakowaną. To wtedy słyszy włączony prysznic.

Serce mu puchnie.

Bierze głęboki oddech, nie wiedząc, co zrobić, gdy siedzi na swoim łóżku. Jak on porozmawia z Baekhyunem? Jak przeprosi?

Nie ma szansy, by o tym pomyśleć, ponieważ drzwi do łazienki się otwierają.

I ktoś inny wychodzi.

- CO DO KURWY?! - Chanyeol wstaje i ryczy. Zajmuje mu chwilę, by zauważyć po swojej wściekłości, że to ktoś, kogo rozpoznaje.

Młody ochroniarz Baekhyuna, który się w nim zauroczył. Jungsoo.

- Hej! - mówi radośnie chłopak, gdy podchodzi do Chanyeola. - Jestem twoim nowym współlokatorem. Jestem Jungsoo-

- Wiem, kurwa, kim jesteś. - warczy Chanyeol, jego głos zanika, gdy z powrotem opada na łóżko. Czemu? Czemu każda jedna, pieprzona, rzecz musi przypominać mu o Baekhyunie? Jungsoo wycofuje swoją dłoń i wkłada ją do kieszeni.

- Wyjdź. - mówi delikatnie Chanyeol.

- Co? Nie, powiedziałem ci, mieszkam tu-

- Nie możesz, kurwa, zająć miejsca Baekhyuna. - ucina Chanyeol. - Baekhyun nie jest zastępstwem. On... nigdy nie będzie zastąpiony. - Jungsoo wpatruje się w niego w milczeniu.

- Spójrz, chłopie... - w końcu zaczyna. - Znaczy, świat się nie kończy, wiesz? On... znalazł kogoś innego, to co? Pozbieraj się.

- Nie mogę. - głos Chanyeola się łamie. - To cholernie szalone, ale ja po prostu wiem. Wiem, że nigdy nie będę kochał kogoś innego tak, jak kocham jego. - nie wie, dlaczego mówi o tym komuś, kogo ledwo zna - kogoś, kto w tamtym roku był prawie jego miłosnym rywalem. Jungsoo obserwuje go w ciszy, będąc lepszym słuchaczem, niż za co Chanyeol kiedykolwiek da mu uznanie.

- Nadejdzie czas, kiedy będziesz musiał podjąć decyzje, Chanyeol. - mówi Jungsoo. - Każdy w swoim życiu, przynajmniej, w którymś momencie, będzie musiał podjąć ważną decyzję. Ta decyzja będzie najtrudniejsza ze wszystkich, które kiedykolwiek będą musieli podjąć. Baekhyun podjął swoją. Teraz ty musisz się zdecydować.

- Już to zrobiłem. - szepcze Chanyeol. - Nawet jeśli on mnie nie wybrał, to ja wybrałem jego. Zawsze będę go wybierał.

Cisza.

- Nie myśl o mnie jak o ochroniarzu Baekhyuna. - mówi w końcu Jungsoo, gdy wstaje po chwili ciszy. - Skończyłem tę pracę. Ja... po prostu chcę wrócić do szkoły, do nauki. - Chanyeol nie odpowiada. Jungsoo wzdycha. - Cóż, skoro jesteśmy współlokatorami, teraz ci powiem. Nigdy nie skończyłem szkoły, ponieważ musiałem odbyć trening, by się wzmocnić i w ogóle. Teraz zdecydowałem, że tęsknię za byciem normalnym dzieciakiem, więc jestem tu. - po raz kolejny Chanyeol nie odpowiada.

- Nie... Nie rozmawiajmy o nim, okej? - mówi delikatnie Jungsoo. - Nie budujmy naszej znajomości przez niego.

- Jakiej znajomości. - złowrogim tonem mamrocze Chanyeol, gdy odwraca się i otwiera książkę. - Tak jakbym chciał się z tobą kolegować.

Jungsoo chichocze.

- Słyszałem od... Jongina, myślę, że tak ma na imię, że lubisz, kiedy twoi dongsaengowie mówią na ciebie hyung? - pyta Jungsoo. - Zacznijmy na dobrej stronie, hyung?

Chanyeol nie odpowiada.

- Ten frajer mnie okłamał... - mamrocze Jungsoo.

- Już się zakolegowałeś? - pyta szorstko Chanyeol. Jungsoo się szczerzy.

- Ta. Jongin pokazał mi drogę wraz hyungiem Chenem. - Chanyeol nie odpowiada. Chanyeol nie rozmawia z nim przez resztę dnia, jakby zagubiony w swoich rozmyśleniach. Myśląc.



*



Dni bez Baekhyuna powoli zabijają go w środku.

To tak, jakby Baekhyun był narkotykiem, od którego nie może się odciągnąć. Dni bez widzenia Baekhyuna go bolą i dni bez rozmawiania z Baekhyunem sprawiają, że cierpi. Teraz tylko chce być w stanie widzieć Baekhyuna, nawet jeśli oznacza to, że nigdy nie będzie w stanie go dotknąć. Baekhyun jest na jego telefonie, telefonie, który zawiera tak wiele wspomnień ich dwójki. Może tylko raz dotknąć ekran i będzie w stanie usłyszeć głos Baekhyuna, ale tego nie robi, ponieważ to boli.

Nie przeglądał ich starych wiadomości, ponieważ to boli.

Boli w obydwie strony.

Los sprawia, że kiedy przechodzi przez teren szkoły, to odnajduje Baekhyuna. Baekhyun znowu siedzi z Joo Sungiem i śmieją się z czegoś, z dłońmi mocno ściśniętymi razem. Chanyeol przełyka swoje uczucia i zniża głowę, mając nadzieję, że ludzie nie zobaczą dwóch podobnych do siebie w tym samym miejscu, o tym samym czasie.

W końcu zerka z nad swojej książki na ich dwójkę. Baekhyun wciąż wygląda tak pięknie. Chanyeol tak bardzo chce go trzymać, usłyszeć jego głos, zobaczyć jego uśmiech.

Obserwuje, jak Baekhyun żegna się z Joo Sungiem, następnie odchodzi. Chanyeol zamyka oczy, biorąc głęboki oddech, wciągając miód i truskawki. Może wyczuć Baekhyuna. Baekhyun właśnie przeszedł obok niego.

Bez otwierania oczu, sięga i chwyta za rękę - rękę, którą pragnie dotknąć. Otwiera oczy, by spojrzeć na miłość swojego życia - nie w oczy, ponieważ obawia się teraz ekspresji, którą utrzymują.

- Baekhyun. - szepcze. W zamian patrzy na szyję Baekhyuna, widzi na jak mleczną i miękką wygląda. To nawet nie jest celowe, ale przypomina sobie wszystkie te czasy, kiedy przycisnął do niej swoje usta. - Baekhyun. - wypowiadanie jego imienia boli, ale Chanyeol chce to powiedzieć. Kurwa, chce je wykrzyczeć.

Baekhyun nic nie mówi i z linii widzenia Chanyeola, może zobaczyć, że Baekhyun marszczy brwi. W zamian Baekhyun wyrywa rękę z uścisku Chanyeola i odchodzi bez słowa do niego.

Czemu Baekhyun nie może z nim po prostu porozmawiać? Chanyeol dał mu, czego chciał. Chanyeol go uwolnił. Wiec, dlaczego Baekhyun nie może po prostu pozwolić odpocząć sercu Chanyeola?



*



Jakoś po tamtej scenie, Chanyeol widzi ich razem coraz częściej, spotykających się w miejscach, gdzie Chanyeol miał zwyczaj spędzać czas z Baekhyunem. To sprawia, że prawie się śmieje, jak podobnie wyglądają do niego i Baekhyuna, i jak pasujące jest do nich otoczenie. To głupie, i to nawet nie celowe, ale Los prawdopodobnie chce, by czuł najokrutniejsze złamanie serca, prawie zawsze sprawiając, że na nich wpada. Niego. Ich. To właśnie tym się stało.

Czy którykolwiek z jego kolegów zdaje sobie sprawę - nie wie, ani go to nie obchodzi, ponieważ spędza większość swojego czasu w pokoju, czy Jungsoo w nim jest, czy go nie ma. Nie sądzi, że zdoła się przyzwyczaić do kogoś innego będącego jego współlokatorem, zamiast Baekhyuna, nie sądzi, że kiedykolwiek przyzwyczai się do tych cichych nocy bez odgłosów śpiącego Baekhyuna.

Czasem myśli, że oszalał, wracając i czując zapach truskawek w powietrzu. Czasem myśli, że oszalał, podczas bezsennych nocy, kiedy myśli, że słyszy głos Baekhyuna, wołającego jego imię.

Wyglądają na takich szczęśliwych, jak to widzi Chanyeol, takich szczęśliwych, jak Chanyeol mógłby wyobrazić sobie bycie, jeśli miałby Baekhyuna całego dla siebie. I nie może przestać myśleć o tym, że zawsze był tylko cieniem, tylko kimś, kto przytrzymywał Baekhyuna od bycia z jego prawdziwą miłością.

Wie, że powinien się cieszyć, ponieważ w końcu zawsze był radosną osobą. Ale teraz znalezienie czegoś pozytywnego uważa za bardzo ciężkie. Nawet małe rzeczy, jak dobroć Kyungsoo i głupota Jungsoo nie potrafią sprawić, by się uśmiechnął.

- W porządku, Chanyeol. - pewnego dnia pakuje się do środka Jongin ze złością na twarzy. - Co do kurwy wstąpiło w ciebie i Baekhyuna? - Chanyeol nic nie mówi - nie pozostało nic do powiedzenia.

- Czemu do diabła nie jesteście już nigdy z nami? - Jongin brzmi na bardzo zaniepokojonego. - I Kyungsoo też. Co do diabła w was, chłopaki, wstąpiło?

- My... - zaczyna Chanyeol. Jongin go obserwuje, chcąc wycisnąć z niego odpowiedź, nawet jeśli to jest ostatnia rzecz, którą zrobi. - My... zerwaliśmy.

Twarz Jongina opada.

- Co? - skrzeczy Jongin. - Kiedy to było?

- Nie wiem... - chichocze Chanyeol. - Kilka tygodni temu?

- Czemu nam, kurwa, nie powiedziałeś? - Jongin brzmi na złego, współczującego i winnego. - To nie niszczy nastroju przy stole, wiesz to. - Jongin zagryza wargę. - Również nigdy nie musiałeś dla nas udawać, wiesz? W ogrodzie i innych gównach. Mogłeś po prostu nam powiedzieć-

- To nie ze mną jest. - szepcze Chanyeol.

- Więc, kto to jest? - mruga zaskoczony Jongin. - Znaczy, przysięgam, że to byłeś ty, bo prawie nikt nie ma twojego wzrostu i twojej sylwetki-

- On... wygląda jak ja. - mówi delikatnie Chanyeol. Jongin musi nachylić się bliżej, by go usłyszeć. - Ja byłem tylko cieniem.

- Co to, kurwa, znaczy? - Jongin brzmi na zniecierpliwionego. - Chanyeol, ja-

- Proszę, nie mów o tym już więcej. - Chanyeol patrzy w dół na swoje palce i uśmiecha się. - To skończone.

- Chanyeol... - Jongin nie wie, co zrobić. Podchodzi bliżej, niepewnie przenosząc dłoń na bark Chanyeola. - Wiesz... wiesz, że jestem tu dla ciebie, prawda?

- Tak. - chichocze Chanyeol. To nie ciebie potrzebuję. - Wiem.

- Porozmawiam z Baekiem-

- Nie. - ucina Chanyeol. - Nie. Po prostu... zostaw go. Ma się dobrze, obiecuję. - dłoń Jongina jest ciężka na jego ramieniu, ale trochę pocieszająca.

- Nie wiem, co się, kurwa, pomiędzy wami chłopaki wydarzyło. - mówi, prawie gniewnie, Jongin. - To tak cholernie głupie. Zawsze coś dziwnego dzieję się pomiędzy wami. Ja zawsze jestem taki niepoinformowany.

- To ostatnia rzecz. - szepcze delikatnie Chanyeol. - To ostatnia rzecz, która się pomiędzy nami wydarzy. Nic już się nie wydarzy. - czuje na sobie wzrok Jongina, ale jest zbyt rozjebany, by się przejmować. W tym momencie nie obchodzi go już nic innego, jak tylko Baekhyun. To szalone jak szybko ktoś może stać się twoim całym światem, tak, że zapominasz żyć, kiedy odchodzi.

I Chanyeol jest dobrze świadomy. Chanyeol jest dobrze świadomy tego, że jego szczęście jest zamknięte gdzieś w jego sercu, dobrze świadomy, że tak naprawdę nie żyje i nie rusza dalej. Tylko nie wie, jak wyłamać się z tej fazy.

Faza...

Chce się śmiać, jak głupie jest to słowo, na to jak lekkie wydawało się w tamtym roku, kiedy Chanyeol niczego nie wiedział i nie wiedział jak kochać.

- Po prostu... mam się w porządku, Jongin. - uspokaja delikatnie Chanyeol. - Tylko obiecaj mi... nie rozmawiaj z Baekhyunem, chyba, że zagada do ciebie pierwszy. Okej? - Jongin patrzy na niego zmartwiony. - Porozmawia z tobą, kiedy będzie gotowy.

Jongin wygląda na początku na niepewnego, ale w końcu przytakuje.



*



Jongin nigdy wcześniej nie widział, żeby Chanyeol wyglądał tak źle.

To nie tak, jakby Chanyeol się pobił, zadźgał, czy coś. Chanyeol nie wygląda na zranionego fizycznie.

Ale w jakiś sposób wygląda źle. W jego oczach jest okropna ekspresja, jakby już nie obchodził go świat i to przeraża Jongina bardziej, niż cokolwiek innego.

Chanyeol mówi tak załamanie, mówi, jakby już nigdy nie mógł być szczęśliwy. To przeraża Jongina, ponieważ wie, że Chanyeol jest znany za posiadania tak dużo pozytywnego myślenia, za znajdywanie światła w niekończącej się ciemności. To straszy Jongina, ponieważ Chanyeol... nie wydaje się być Chanyeolem, którego zna.

Kiedy Chanyeol się śmieje, brzmi tak smutno. To brzmi, jakby chciał uspokoić Jongina, ale w zamian sprawia, że Jongin jeszcze bardziej się martwi.

Co gorsze, Chanyeol może być ograniczony do tego, w depresji i niechętny do integrowania z kimkolwiek, z powodu miłości. Ponieważ tak mocno kocha Baekhyuna.

Jongin teraz to widzi. Widzi, jak mocno Chanyeol kocha Baekhyuna, że pomimo tego, że wydaje się, jakby Baekhyun był tym, który zranił i go opuścił, Chanyeol wciąż chce, by Baekhyun był szczęśliwy i swobodny.

Jongin tego nie łapie.

Nie łapie tego poświęcenia, tej lojalności. Jeden z jego najlepszych przyjaciół zrobił coś złego i drugi ma złamane serce, i ten ze złamanym sercem chce, by drugi posiadał szczęście. Po prostu, co jest z nimi, kurwa?

Jongin tego nie łapie.

Jongin nie sądzi, że kiedykolwiek będzie posiadał do tego dojrzałość.



*



- Hej, Jungsoo... - woła słabo Chanyeol, kiedy wchodzi młodszy.

- Hm? - oczy Jungsoo są szerokie i niewinne.

- Czy ty... Jesteś jego kolegą, prawda?

- Uh... kogo? - Jungsoo mruga w zmieszaniu. Chanyeol bierze głęboki oddech, następnie trzęsąc się go wypuszcza.

- Baekhyuna. - jego głos jest cichy. Jungsoo marszczy brwi.

- Ta...?

- Gdzie on teraz mieszka? - pyta Chanyeol. - Gdzie przebywa? Wiesz?

- Ja... - Jungsoo rozgląda się po pokoju.

- Wiesz, prawda? - Chanyeol wstaje. - Powiedz mi. Proszę, powiedz mi.

- Nie zamierzasz go szukać, prawda? - Jungsoo pyta go podejrzliwie. Chanyeol potrząsa głową, potykając się ku niemu. Zaskoczony Jungsoo odsuwa się.

- Cholera. - dyszy Jungsoo. - Spójrz, hyung, m-mam coś do zrobienia. Ja... wrócę, okej? - bez czekania na odpowiedź Chanyeola, Jungsoo stamtąd wylatuje.

Ze zranionym sercem, Chanyeol osiada na łóżko. Tęskni za Baekhyunem. Tak bardzo za nim tęskni. Chce go z powrotem. Trzęsąc się wyciąga swój telefon, wpisując swoje hasło jednym palcem, widząc jak ukazuje mu się ekran. Przeciąga ekran, dotyka go, potem znowu. Serce mu puchnie, kiedy przegląda galerię, widząc potajemne zdjęcia, które zrobił Baekhyunowi, kiedy był pewny, że drugi nie patrzy wraz z innymi, przypadkowymi zdjęciami. Serce Chanyeola się skręca - teraz to wszystko, co ma z Baekhyuna.

Z walącym sercem, stuka na wideo i naciska play.

- W porządku! Mówi reporter Chanyeol. Robiąc wywiad z Byun Baekhyunem. Baekhyun, jak się czujesz będąc tu dziś na Namsan w swoje urodziny? - Baekhyun na nagraniu tak uroczo je swoją ziemniaczaną sprężynkę.

- To takie głupie... - głos Baekhyuna jest tam taki delikatny.

- Baekhyun, Baekhyun! Powiedz nam się się dziś czujesz będąc w tak pięknym miejscu w urodziny. - ogląda, prawie uśmiechając się, kiedy Baekhyun przewraca oczami z lekko przechyloną na bok głowy, gdy rozgląda się po otoczeniu.

- Jest świetnie. To miejsce jest naprawdę miłe i... Huh? - Baekhyun mruga i robi to tak, tak uroczo. Chanyeol uśmiecha się, jego bolące serce trochę się ulecza. Baekhyun wciąż mruga, ale w końcu mniejszy podchodzi w taki sposób, że Chanyeol naprawdę złapał jego urocze rysy, jego oczy mrugają niewinnie, gdy patrzy nad kamerę na Chanyeola, podnosząc do góry swoją ziemniaczaną sprężynkę. Wygląda w ten sposób tak uroczo, Chanyeol zastanawia się, czemu nigdy wcześniej tego nie obejrzał. Następnie robi krok w tył i Chanyeol na nagraniu znowu przeprowadza z nim wywiad.

Ale Chanyeol chce tylko oglądać tę scenę.

Przewija, zwijając ciało do siebie, gdy trzyma telefon na kolanach, oglądając w skurczonej pozycji. Dziwnie czuje, że jego wzrok pali, kiedy znowu widzi blisko Baekhyuna, jego ekspresja jest bezwiedna, gdy czeka, aż wyższy przemówi na wideo. Kiedy ta część się kończy, Chanyeol znowu przewija i znowu, i znowu, i znowu.

Chanyeol pociąga nosem.

Wtedy wypływają gorące łzy i spływają mu po policzkach, tak naturalnie, jak spadające liście jesieni. W jakiś sposób, przez obejrzenie wideo, czuje się mniej zasmucony, mniej drętwy. Właśnie tak, to stało się najcenniejszą rzeczą, którą posiada.

Wszystko przypominało mu o Baekhyunie, ale widzenie gdzieś prawdziwego Baekhyuna, czy to tylko zdjęcie, czy wideo, sprawia, że wszystko jest trochę lepsze, niż jest.

Nawet jeśli łzy rozmywają jego wizję, kontynuuje oglądanie, pozbywając się ich przez wściekłe mruganie, gdy przewija, i przewija, i przewija. I przewija. I przewija.

Kilka godzin później wraca Jungsoo. Jego oczy rozszerzają się, kiedy znajduje swojego współlokatora siedzącego, zwniętego w kulkę, jakby kurczył się od świata.

- Hyung? - pyta nerwowo. Chanyeol go ignoruje, jakby go nie słyszał, a jego spuchnięte oczy wydają się być na czymś skupione. - ... Hyung? - znowu brak odpowiedzi.

Jungsoo powoli skrada się, gdzie siedzi jego hyung, rozszerzając oczy, kiedy widzi, jak starszy w kółko naciska na konkretne miejsce, oglądając powtórki tej samej sceny.

Wzdycha.

-... Baekhyun mieszka z Joo. - mówi cicho Jungsoo. Jakby dopiero go zauważając, Chanyeol się wzdryga patrząc do góry, jego telefon łomocze na podłogę. Jungsoo się krzywi - oczy Chanyeola są ciemne i zmęczone, ale również czerwone i spuchnięte. - Wprowadził się z nim.

-... Oh. - Jungsoo przysięga, że słyszy jak coś się łamie. Chanyeol wstaje na chwiejne nogi po złapaniu swojego telefonu, a potem potykając się, wychodzi.

- Hej... hej! - woła za nim Jungsoo, ale Chanyeol wychodzi nawet nie zawracając sobie głowy zamknięciem za sobą drzwi.



*



- Chanyeol, gdzie jesteś? - głos Jongina brzmi na spanikowany. Umysł Chanyeola jest zbyt rozjuszony, by się przejmować. Bierze kolejny haust z butelki, przełykając przez gardło palącą ciecz. Jego głowa dudni wraz z głośną muzyką. Jest za głośno.

- Haha... - Chanyeol odstawia butelkę i chwyta następną. Czka. - Tu nie "Chanyeol", Jongjong... - znowu czka. - Musisz... resssspektować swoich starrrszych... - butelka otwiera się z "pop!" i Chanyeol znowu przykłada ją do ust.

- Czemu jest tam tak głośno? - Jongin teraz krzyczy. - Chanyeol, gdzie jesteś?

- Jestm hyung... - odpowiada Chanyeol, lekko zirytowany na to, że jego słowa wychodzą jako bełkot. - Nazywaj mnie hyungiem!!

-... Hyung, gdzie jesteś? - pyta Jongin. Chanyeol śmieje się głośno.

- CO TO JEST? - krzyczy nagle. Czkawka. - NIE SŁYSZĘ CIĘ!

-... bar? - Jongin wydaje się rozmawiać z kimś jeszcze. Chanyeol jest urażony. - Idziemy.

- Zostawcie mnie w spokoju! - krzyczy Chanyeol. - Jesteś chujowym przyyyjacielem... jeśli... (czkawka) nie zostawisz mnie w spokoju...

- To nie jest zabawne, Chanyeol. Nie możesz wrócić, kiedy jesteś pijany.

- Nie jestem pijaaaany! - Chanyeol czka. - I... I... (czkawka)... nazywaj mnie hyungiem!

- W którym barze jesteś? - pyta Jongin. Chanyeol się śmieje.

- To... seeeeekret. - czka. - Rozłączam się... chujuuu. - Chanyeol naciska guzik.

- Chanyeol, zostań tam, gdzie jesteś-

- Hm? To nie ten... - Chanyeol bełkocze do siebie, gdy znowu naciska kolejny guzik. Chichocze. - Znalazłem! - wtedy znowu naciska i połączenie się kończy.



*



- Cholera... - Jongin, martwiąc się, krąży po pokoju. Jungsoo siedzi na krześle, patrząc się w nicość. - Czemu go nie zatrzymałeś?!

- Ja... nie wiedziałem, gdzie mógłby pójść... - mamrocze Jungsoo.

- Kurwa! - Jongin łapie się za włosy. Nigdy wcześniej nie czuł się tak poruszony. - Niech ten idiota lepiej zostanie tam, gdzie jest, przysięgam, kurwa...

- To dlatego, że zbyt mocno go kocha. - szepcze cicho Jungsoo. Jongin przestaje się ruszać i odwraca się, by spojrzeć na Jungsoo. - Wiesz, kiedy wróciłem, oglądał wideo z nim... w kółko przewijając od nowa tę samą scenę... - Jongin milknie, serce skręca mu się za Chanyeola.

Po prostu, co się do diabła stało?

Czemu choć raz nie może, kurwa, wiedzieć?

Jongin się martwi, ponieważ Chanyeol miał swoje wzloty i upadki. Chanyeol miał okres, kiedy czuł się w depresji, ale stanął na nogi. Chanyeol miał okres, kiedy czuł się w depresji i ciężej było stanąć na nogi, ale i tak to zniósł i stanął na nogi. Kiedy Jongin zobaczył zraniony wzrok Chanyeola, uwierzył, że jego najlepszy przyjaciel w końcu stanie na nogi - to po prostu zajęłoby trochę czasu.

Ale nigdy nie wiedział, że Chanyeol poratowałby się tym. Pieprzone narzędzie na momentalne zabranie bólu.

Zmartwiony Jongin dzwoni ponownie, po tym jak Chanyeol się rozłączył. Znowu krąży. Brak odpowiedzi. Znowu dzwoni. Brak odpowiedzi. Znowu dzwoni.

- Co? - głos Chanyeola jest stłumiony. Brzmi na wkurzonego.

- Zamierzamy przyprowadzić cię do domu. - Jongin przełyka ślinę, jego gardło nagle jest suche. - Kyungsoo idzie.

- Nie chcę wracać! - głos Chanyeola jest skomlący i ledwo słyszalny przez głośną, dudniącą muzykę. - Nie chcę tam wracać!

- Czemu nie? - Jongin jest zmęczony, ale na pierwsze miejsce idzie bezpieczeństwo jego przyjaciela. - Chanyeol, przestań mnie odpychać-

- Zablokuję cię! - grozi Chanyeol. - Ja... cię kurwa zablokuję, więc... nie będę musiał słyszeć twojego cholernego głosu! Jezu, jest taki wkurzający...

- Czekaj! Hyung... - wtrąca się Jongin, chcąc przedłużyć. - Hyung, powiedz mi, dlaczego. Powiedz mi, dlaczego nie chcesz wracać, wtedy się rozłączę. Wtedy pozwolę ci mnie zablokować, okej? - Chanyeol jest cicho, nawet, kiedy zmienia się muzyka.

- Mój pokój... nasz pokój... - Chanyeol brzmi teraz jak szczeniak, zraniony szczeniak. - Przypomina mi... wszystko przypomina mi o nim... - Jongin zerka na Jungsoo, który wygląda na tak samo współczującego.

- Hej, co powiesz na to, jak pozwolę ci dziś spać u mnie? - pyta delikatnie Jongin. Albo mógłby zostać u Kyungsoo, ale nie ma kurwa opcji, żeby Jongin na to pozwolił. - Hm? Pozwolę ci spać na moim łóżku. - cisza.

-... Naprawdę? - po raz pierwszy głos Chanyeola brzmi na normalniejszy, niż był od kilku tygodni. - Zrobiłbyś to? Dla mnie?

- Oczywiście, ziomku. - chichocze Jongin, jego serce wzdycha z ulgą, że Chanyeol go nie odrzucił. - Powiedz nam, gdzie jesteś, tak? I przyprowadzimy cię z powrotem. I możesz spać na moim łóżku. I użyć mojej pościeli. A ja przyniosę dla ciebie ubrania i wszystko inne, jeśli chcesz.

-.... - Chanyeol nie mówi tak długo, że przez moment Jongin przestraszył się, że wyższy odleciał. -... Luxion.

- Luxion? - powtarza Jongin. - Okej, hyung. Możesz się teraz rozłączyć i mnie zablokować. - czeka i w końcu Chanyeol się rozłącza. Dzwoni do Kyungsoo. Kyungsoo odbiera zanim kończy się pierwszy sygnał.

- Myślę, że go znalazłem. - Kyungsoo brzmi na zdyszanego, jakby biegł. - To jedyny bar, który pozostał.

- Tak. - mówi Jongin. - Chanyeol właśnie powiedział mi, który to, to L-

- Luxion, prawda? - Kyungsoo wciąż dyszy. - Ten idiota. Poszedł do najbardziej podejrzanego baru w naszej okolicy. Wchodzę.

- Bądź ostrożny, yeah? - prosi zmartwiony Jongin.

- Poradzę sobie. - głos Kyungsoo jest gburowaty i się rozłącza. Serce Jongina boleśnie bije. Nienawidzi tego. Nienawidzi, na jak zmartwionego i zaniepokojonego brzmi Kyungsoo. Nienawidzi, jak Kyungsoo biega wszędzie i szuka osoby, która nie jest nim. Nienawidzi, jak Kyungsoo jest gotów pójść do miejsc, gdzie ludzie piją i palą, i uprawiają seks - trzy rzeczy, których Kyungsoo naprawdę nienawidzi, tylko dla Chanyeola.

Ściska telefon tak mocno, że zauważa to Jungsoo.

- Nie martw się. - mówi radośnie Jungsoo. - Jestem pewny, że Kyungsoo go wyprowadzi. Będzie dobrze z Chanyeolem.

Jongin nic nie mówi. Jungsoo źle zrozumiał całą sprawę.



*



- Ty idioto! - głos krzyczy mu do ucha i budzi go ze stanu półprzytomności. Podnosi głowę, ospały i zawrotami, i znajduje gniewnie spoglądające na niego, ogromne i złe oczy. - Wracajmy.

- Nie! - Chanyeol odpycha Kyungsoo, nagle przestraszony, nawet jeśli już obiecał Jonginowi, że wróci. Boi się, że Jongin i Kyungsoo go okłamią i zaprowadzą do miejsca, w którym najbardziej cierpi. - Nie, Soo... zostaw mnie, proszę... - błaga łamiącym głosem, ze złączonymi razem dłońmi, trzęsąc nimi, gdy nakłada nacisk na swoją prośbę. To może zadziałać na Jongina. To może zadziałać na wszystkich innych.

Ale nie na Kyungsoo.

- Zabieram cię do domu. - głos Kyungsoo jest stanowczy. Jego zmarszczenie jest głębsze, niż zazwyczaj i brzmi na zniecierpliwionego, jakby nie chciał zbliżać się do tego miejsca. - Dalej.

- Nie... - błaga Chanyeol. - Proszę... Nie chcę... Ni-

- Chcesz skończyć śpiąc tutaj? - krzyczy w furii Kyungsoo. - Kto wie, co ci zrobią, jeśli tu zostaniesz? Czy ty mi się, kurwa, przeciwstawiasz? - Kyungsoo brzmi na tak wkurzonego, że Chanyeol zamyka buzię z opuszczoną w łagodności i poddaniu, głową.

- Soo...

- Kurwa, nie chcę tu zostać ani chwili dłużej. - głos Kyungsoo jest napięty. - Więc pospiesz się, kurwa, i się o mnie wesprzyj, bo nie odejdę, aż nie wyprowadzę stąd twojego pieprzonego tyłka. - Chanyeol posłusznie sięga, pozwalając trzymać się zimnym dłoniom. Kiedy Chanyeol wstaje, rozumie, dlaczego Kyungsoo chciał go przytrzymać. Bez Kyungsoo, Chanyeol poleciałby płasko na ziemię.

Kyungsoo chrząka i zaczynają iść do wyjścia.

- Jesteś taki pyci... - bełkocze Chanyeol. - ... Ja... mogę cię zgnieść.

- Jesteś takim cholernie pieprzonym idiotą. - syczy Kyungsoo, robiąc wszystko, co w jego mocy, by zabrać Chanyeola z tamtego okropnego miejsca. - Kiedy wrócisz, lepiej posadź swój gruby tyłek w pokoju i nie wychodź, dopóki Jongin, Jungsoo, albo ja cię wyprowadzimy. Rozumiesz?

- Ni... zabieraj mnie tam, proszę... - biadoli Chanyeol, zanurzając głowę w szyi Kyungsoo. - Nie chcę wracać... - Kyungsoo milczy. Są teraz na zewnątrz, ciepłe, nocne powietrze sprawia, że Kyungsoo oddycha.

- To znajdziemy ci jakieś inne miejsce do spania. - Kyungsoo jest teraz delikatny, cała złość i przekleństwa zniknęły z jego ust. - Okej? Nie zabierzemy cię tam, chyba, że będziesz chciał.

- Yeah... - mamrocze Chanyeol, pozornie zadowolony. Serce Kyungsoo traci rytm, kiedy starszy wsadza nos w jego szyję. - Byłoby fajnie.

- Spójrz na siebie. - wzdycha Kyungsoo, kiedy brakuje mu tchu i pozwala Chanyeolowi upaść na ławkę. Dysząc, opada obok wyższego. - Nie rujnuj siebie przez coś takiego, Chanyeol. To miłość. Miłość ma boleć, ale miłość nie ma niszczyć. - Chanyeol milczy, jego oczy są wpół otwarte, gdy wpatruje się w przestrzeń.

- Tak bardzo nas zmartwiłeś. - szepcze Kyungsoo. - Jeśli cierpisz - porozmawiaj z nami. Nie wyłączaj się i nie rób głupich rzeczy. - po raz kolejny, Chanyeol nie odpowiada.

- To miłość, czego oczekujesz? - szepcze Kyungsoo. Brzmi, jakby mówił teraz do siebie. - To miłość... a miłość powinna dać ci siłę do niepoddawania się. Czy cię kocha, czy nie, Chanyeol, musisz pamiętać, że tak długo, jak go kochasz, musisz się umacniać, więc, kiedy nadejdzie ten dzień, będziesz mógł go chronić. - Tak jak ja chcę chronić ciebie.

- Jeśli bardzo go kochasz - chroń go. - kontynuuje Kyungsoo. - Chroń go całą swoją siłą i nie marnuj energii. Kochaj go, chroń go i obserwuj z daleka, więc, jeśli kiedykolwiek będzie kogoś potrzebować, będziesz tam.

Chanyeol nie odpowiada. Chanyeol nie odpowiada przez długi czas.

Chanyeol w ogóle nie odpowiada.

W zamian zaczyna chrapać. Kiedy Kyungsoo słyszy delikatne dźwięki, rumieni się ze wstydu. Co on do diabła właśnie powiedział?

- Beznadzieja. - mamrocze, zdając sobie sprawę ze swojej sytuacji. Wybiera numer i przyciska telefon do ucha.

- Jongin. Bierz tu Jungsoo i swój tyłek, by pomóc mi zabrać Chanyeola. Zasnął. Nie jesteśmy daleko od Luxion. 




___

Dobry wieczór,

Smutno mi po rozdziale, ale ogólnie jest w porządku. Szkoda mi Chanyeola... 

Uciekam spać, bo z rana czeka mnie praca. 

Dobranoc, śpijcie dobrze.

Kocham Was, 

Wasza J.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro