Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Second Talk

Obudziłam się przeciągając się od razu, aż moja dłoń napotkała przeszkodę na swojej drodze. Zmarszczyłam lekko brwi i spojrzałam w tamta stronę. Luke. Zamrugałam kilkukrotnie. Ale jak? Nie przypominam sobie żebym się kładła... poderwałam się od razu do pozycji siedzącej, patrząc na niego wielkimi oczami. Zdecydowanie wciąż byłam u niego.

- Przestań się wiercić, mała – mruknął wciąż nie otwierając oczu. Otworzył je dopiero po chwili, kiedy poczuł, że nie leżę obok niego i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. – Coś się stało?

- Jak ja... tu... - zaśmiał się cicho. Był zaspany, co dodawało mu uroku i przez co moje serce przyśpieszyło bicia.

- Zasnęłaś w salonie na moim ramieniu – odpowiedział. – Więc przyniosłem Cię tutaj.

- Oh – powoli przetwarzałam w głowie to co powiedział. – Przepraszam.

- Nie masz za co. Nie przeszkadza mi to, że tu jesteś. Powinnaś o tym wiedzieć – uśmiechnął się delikatnie. – Chyba, że chcesz już wrócić do domu – zawahałam się przed odpowiedzią. Podciągnął się i usiadł obok mnie. – Więc śniadanie – powiedział. – A później Cię odwiozę, okay tiny princess? – chyba chciał jeszcze coś dodać, ale zawahał się po tym jak mnie nazwał. Moje serce biło z niesamowitą prędkością, choć jeszcze niedawno zabroniłam mu mnie tak nazywać. Między nami zapanowała chwilowa cisza.

- Um... Luke? – spojrzałam na niego niepewnie, a on na mnie pytająco. – Ty mnie przebrałeś? – zapytałam cicho, przy okazji zmieniając temat, przez co na jego twarzy dostrzegłam ulgę. Miałam na sobie jedną z jego koszulek, a to by oznaczało, że...

- Tak, ja – że widział mnie bez stanika, bo nie miałam go pod bluzą. Widział mój tatuaż? Czułam jak moje policzki nabierają kolorów. Westchnęłam z zażenowaniem. To, że wcześniej widział mnie już nago, wcale nie pomagało.

- Pójdę się przebrać – powiedziałam cicho, podnosząc się z łóżka. Zabrałam swoje rzeczy i opuściłam pokój zamykając się w łazience, która na szczęście była wolna.

Kilka minut później opuściłam pomieszczenie podchodząc do swojego płaszcza, który wisiał na korytarzu i zabrałam z kieszeni telefon. Na szczęście nie miałam żadnej wiadomości ani nieodebranego połączenia. Było wpół do dziesiątej, więc Theo powinien wciąż spać, a przynajmniej miałam taką nadzieję, bo jeśli się dowie, a na pewno by się dowiedział gdyby zadzwonił bo jestem beznadziejna w wymyślaniu kłamstw, zapewne wysłuchiwałabym później jego wykładu. Niby chciał żeby między mną, a Luke'iem się ułożyło i żebyśmy się pogodzili, ale zachowanie starszego brata weszło mu w krew bardzo szybko, więc wszystko jest możliwe.

- Ja to zrobię – powiedziałam dostrzegając blondyna wyjmującego składniki na jajecznicę. – Oboje dobrze wiemy, że ty i Mikey, a zwłaszcza on, za gotowanie się nie bierzecie – zaśmiał się.

- Co racja to racja. Kiedy tu pomieszkiwałaś w końcu jedliśmy normalne rzeczy.

- Nigdy nie zapomnę jak Michael mi się oświadczył mówiąc, że mogę mu smażyć jajecznice przez całe życie* – zachichotałam.

- Chyba mnie przy tym nie było – spojrzałam na niego.

- No tak, racja. To było po tym jak pierwszy raz tu nocowałam, byłeś wtedy jeszcze w pracy.

- Oh, oświadczył Ci się? – uniósł jedną brew patrząc na mnie uważnie.

- Prawdę mówiąc to było rzucone tonem żartobliwym i... - zaczął się śmiać. Pochylił się w moją stronę i objął jednym ramieniem przyciągając lekko do siebie. Złożył pocałunek na czubku mojej głowy.

- Jestem zazdrosny – szepnął tuż przy moim uchu, a jego ciepły oddech drażnił skórę na mojej szyi. Spięłam się lekko, a on odsunął się ode mnie. Westchnęłam z rezygnacją. Nie chciałam żeby się odsuwał. Cały ten czas myślałam, że trudno będzie mi znów pozwolić mu się do mnie zbliżyć, a tak naprawdę chyba po prostu chciałam aby znów pojawił się w moim życiu. – Zdecydowanie nie umiem trzymać się od Ciebie z daleka – powiedział.

- Więc tego nie rób – odpowiedziałam bez większego zastanowienia. Nasz wzrok się spotkał, a między nami zapanowała cisza. Żadne z nas nie odwróciło wzroku. Mój oddech się spłycił i niemal słyszałam jak głośno bije moje serce. Powoli odwrócił się bardziej w moją stronę, jedną z dłoni opierając o blat i pochylił się. Spojrzałam na chwilę na jego usta, które były lekko rozchylone i przełknęłam ślinę. Nasze nosy prawie się stykały, czułam jego ciepły oddech na swoich ustach.

Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk mojego telefonu, a ja odskoczyłam od chłopaka niemal jak oparzona. Zamrugałam kilkukrotnie. O mój Boże... prawie się pocałowaliśmy. Co ja wyprawiam?!

Podeszłam do stolika i chwyciłam urządzenie w dłonie. Wzięłam głęboki wdech, aby się trochę uspokoić i odebrałam.

- Tak?

- Gdzie ty jesteś? Bo na pewno nie w domu – usłyszałam głos brata.

- Na Brooklynie – odpowiedziałam. Czułam na sobie spojrzenie Luke'a, ale nie mogłam się teraz odwrócić, jego spojrzenie było tak silne, że niemal czułam jak wierci mi dziurę w plecach.

- Co ty robisz na Brooklynie?! – zmarszczyłam lekko brwi, kiedy się uniósł.

- Jem śniadanie, Theo – westchnęłam.

- Z kim..? – zapytał z wyczuwalną ostrożnością w głosie.

- Z Luke'iem – powiedziałam cicho.

- Co ty do cholery z nim robisz?! – aż odsunęłam trochę urządzenie od ucha, kiedy się wydarł.

- Już Ci powiedziałam. O co Ci chodzi?

- Może o to, że miałaś z nim pogadać i w ogóle, ale nie od razu się z nim umawiać?

- Ciebie już totalnie pogrzało Theo – rozłączyłam się. – Przepraszam za to... - odwróciłam się w jego stronę. Jego wzrok był utkwiony we mnie, ale był inny niż przed chwilą. To było dość chłodne spojrzenie.

- Theo – prychnął. – Twojemu chłopakowi chyba nie spodobało się, że tu jesteś.

- Chłopa..? Przecież Ci mówiłam, że to mój brat – odpowiedziałam z zrezygnowaniem.

- Z tego co pamiętam to jesteś jedynaczką, Lea. Po co mnie okłamujesz?

- Co? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Sugerujesz mi, że kłamię? Nie wierzę... Do twojej wiadomości Luke, nie tylko tobie runęło życie, kiedy kazałam Ci zostawić mnie w spokoju. Moi rodzice się rozwiedli. Po ostatniej rozprawie sądowej matka wykrzyczała mi prosto w oczy, że byłam jej największym błędem. Do tego mój ojciec tak naprawdę nie jest moim ojcem. Matka zdradziła go z jego bratem i zaliczyła wpadkę, którą okazałam się być ja. Theo to syn mojego wujka, w sumie to ojca. Więc tak, jesteśmy rodzeństwem, tyle że mamy różne matki. Teraz mi wierzysz?! – przyglądał mi się z zaskoczeniem. Przetarłam szybko zaszklone oczy i przeszłam na korytarz. Nie mam zamiaru zostać tu ani minuty dłużej.

- Lea, przepraszam – znalazł się obok mnie, ale nawet nie zaszczyciłam go spojrzeniem. – Lea – złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie, a ja od razu się w niego wtuliłam.

- Co tu się dzieje? – usłyszałam Michaela. – Oh, przytulas – słyszałam jak do nas podchodzi, a chwilę później poczułam jak się przytula. Zaczęłam chichotać wprost w koszulkę Luke'a.

- Jesteś niemożliwy Mikey – powiedziałam, kiedy się od nich odsunęłam. Spojrzał na mnie, na blondyna i znów na mnie.

- Co jej zrobiłeś?

- Rola irytującego brata została już obsadzona, niestety Mike – poklepał go po ramieniu, na co czerwonowłosy zmarszczył brwi w niezrozumieniu.

Siedzieliśmy w kuchni i oboje przyglądali mi się analizując to co przed chwilą powiedziałam. Jeszcze raz, tym razem na spokojnie i bardziej szczegółowo zaczęłam wyjaśniać im sprawę z Theo i wszystkie okoliczności, w których dowiedziałam się o tym, że jest moim bratem, a nie kuzynem. Trochę się krępowałam przez ten ich wzrok skupiony na mnie.

- Więc twoja matka zdradziła twojego ojca- wujka jeszcze przed ślubem? – zapytał czerwonowłosy.

- Jakiś miesiąc przed – sprecyzowałam.

- A twój ojciec- wujek dowiedział się o tym?

- Pół roku po moich narodzinach, ale jej to wybaczył i nie powiedział nic mojej ciotce, w sumie nie wie o tym do tej pory. Mój biologiczny ojciec nie żyje, zmarł dwa lata temu. Kiedy dowiedzieliśmy się z Theo jaka jest prawda postanowiliśmy jej nic nie mówić. Czasami lepiej żyć w nieświadomości.

- Więc w zasadzie mieszkasz ze swoim wujkiem – stwierdził blondyn.

- Tak. Może i nie jest moim biologicznym ojcem, ale to on mnie wychowywał, więc zawsze nim dla mnie będzie. Wiele się zmieniło od rozwodu i mamy ze sobą naprawdę dobry kontakt. Gdyby nie on to pewnie nie miałabym gdzie mieszkać, skoro moja matka praktycznie się mnie wyparła. Zostałabym sama.

- Nie było wam dziwnie tak zamieszkać razem, kiedy to się wydało?

- Jesteś idiotą, Mike – mruknął Luke.

- Z początku, trochę. Niby mieszkałam z nim całe życie, ale przez ten czas myślałam, że to on jest moim ojcem. Miałam taki moment, kiedy myślałam, że zostałam sama. Matka powiedziała mi, że mnie nienawidzi i zniknęła z mojego życia, ani razu się ze mną nie kontaktując. Ojciec nie był moim ojcem i do tego... - zerknęłam na Luke'a. – W każdym bądź razie w końcu zrozumiałam, że nie ważne są geny.

- Mam ochotę Cię przytulić – powiedział czerwonowłosy. Zachichotałam.

- Dzięki Mikey.

- Więc już masz brata? – zrobił smutną minę.

- Zawsze będziesz moim bratem Mikey.

- To dobrze, bo tak łatwo bym nie oddał, robiącej tak dobre śniadania, siostrzyczki.

- O mnie mowa? – do kuchni weszła zaspana blondynka. – O której zmył się Ashton?

- Nie śpi na kanapie? – zapytał zdziwiony czerwonowłosy, a ta jedynie wzruszyła ramionami.

- Ktoś zrobił śniadanie? – zapytała zaskoczona. – Mam nadzieję, że to nie któryś z was.

- To moje! – spojrzałam zaskoczona na Michaela. – Nie dotykaj jajecznicy.

- Przecież już jadłeś.

- To na później – prychnęła, po czym zabrała się za nakładanie porcji dla siebie. Oczywiście, że zrobiłam więcej, znając ich zamiłowanie do dokładek.

- Ale serio, kto to robił?

- Zapamiętaj jedno – zaczął Luke. – W Tym mieszkaniu normalne jedzenie jest tylko wtedy, kiedy Lea przychodzi – puścił mi oczko.

- To dlatego znalazłeś sobie dziewczynę, która potrafi gotować? – zapytała. Byłam zaskoczona tym co powiedziała i zawstydzona. Spojrzałam niepewnie na Luke'a, tak ja i on na mnie, a później przeniósł wzrok na nią.

- Nie jesteśmy razem – powiedział.

- Jeszcze – dodał cicho Mike. Nie jestem pewna czy ktoś miał to usłyszeć. Puścił mi oczko, czym speszyłam się jeszcze bardziej.

- Nie? A myślałam, że tak. Nigdy nie widziałam, żeby Luke tak patrzył na jakąś dziewczynę – ja tu jestem i wcale nie czuję się zbyt komfortowo z tym, że o mnie mówicie jakby mnie tu nie było.

- Nie zagłębiaj się w to, to trochę pokręcona historia, a na koniec i tak wychodzi na to, że Luke to spieprzył – zaśmiała się. – Ała – czerwonowłosy spojrzał z niedowierzaniem na blondyna, który go walnął.

- Zamknij się – warknął.

- Dobra, dobra – mruknął i chwilę później wyszedł z kuchni.

- Um... ja już pójdę – powiedziałam.

- Daj mi chwilę – Luke wstał od stołu.

- Mogę wrócić sama.

- Zabrałem Cię z domu, to Cię do niego odwiozę – odpowiedział i opuścił pomieszczenie.

- Wraca stary Lucas – zachichotała blondynka. – Już się bałam, że totalnie się zmiękczył – zmarszczyłam lekko brwi. – Obchodzi się z tobą jak z jajkiem. Jesteś dla niego aż tak bardzo ważna, czy po prostu owinęłaś go sobie wokół palca udając iście niewinną i słodką? Że też go takie kręcą.

- Nie rozumiem, o co Ci chodzi.

- O to, że twoja urocza stronka to ściema. Takie jak ty bywają fałszywe.

- Nawet mnie nie znasz.

- Oh rozpłacz się jeszcze i leć do niego na skargę – spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Czy ja jej coś zrobiłam?

- Zawiodę twoje oczekiwania, poradzę sobie bez niego – wstałam. – Nie wiem jaki masz ze mną problem, ale to nie oznacza, że możesz mnie obrażać. Jedyną fałszywą osobą tutaj jesteś ty. Ja w porównaniu do Ciebie nie zamierzam udawać, że Cię lubię – przeszłam na korytarz zostawiając ją samą i zaczęłam zakładać buty. Chwilę później dołączył do mnie Luke i razem opuściliśmy jego mieszkanie, by kilka minut później siedzieć już w samochodzie.

- Emily długo jeszcze u was zostanie? – zapytałam przerywając ciszę między nami.

- Nie, dzisiaj ma się wynieść – odpowiedział. – Nie lubisz jej?

- To działa też w drugą stronę – mruknęłam.

- Nie rozumiem.

- Nazwała mnie fałszywą, kiedy zostałyśmy same.

- Co?

- Zawsze mi się obrywa z twojego powodu, z nią też spałeś? – zacisnął usta w wąską linię. – Też.

- Nie spałem z nią – burknął. – Kiedyś czegoś ode mnie chciała, ale tego nie dostała. Myślałem, że jej przeszło. Zresztą, to kuzynka Michaela.

- Widocznie nie przeszło.

- Jesteś zazdrosna?

- Raczej zirytowana - dokładniej mówiąc zazdrosna i zirytowana. -  Wkurzyła mnie.

- Dzisiaj wróci do siebie, więc spokojnie tiny princess – uniosłam delikatnie kąciki ust do góry, przez to jak mnie nazwał.

- Lubię to przezwisko, Luke – szepnęłam patrząc za szybę. Zerknęłam na niego, dostrzegając na jego ustach szeroki uśmiech, przez co sama nie mogłam powstrzymać swojego.




* część pierwsza rozdział First Ditch School

Tiny Princess come back!!! ♥

Mam dla was niespodziankę!

W następnym rozdziale pojawi się nowa postać! hehe :D

Lov U moje małe księżniczki ♥






Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro