Second Talk
Obudziłam się przeciągając się od razu, aż moja dłoń napotkała przeszkodę na swojej drodze. Zmarszczyłam lekko brwi i spojrzałam w tamta stronę. Luke. Zamrugałam kilkukrotnie. Ale jak? Nie przypominam sobie żebym się kładła... poderwałam się od razu do pozycji siedzącej, patrząc na niego wielkimi oczami. Zdecydowanie wciąż byłam u niego.
- Przestań się wiercić, mała – mruknął wciąż nie otwierając oczu. Otworzył je dopiero po chwili, kiedy poczuł, że nie leżę obok niego i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. – Coś się stało?
- Jak ja... tu... - zaśmiał się cicho. Był zaspany, co dodawało mu uroku i przez co moje serce przyśpieszyło bicia.
- Zasnęłaś w salonie na moim ramieniu – odpowiedział. – Więc przyniosłem Cię tutaj.
- Oh – powoli przetwarzałam w głowie to co powiedział. – Przepraszam.
- Nie masz za co. Nie przeszkadza mi to, że tu jesteś. Powinnaś o tym wiedzieć – uśmiechnął się delikatnie. – Chyba, że chcesz już wrócić do domu – zawahałam się przed odpowiedzią. Podciągnął się i usiadł obok mnie. – Więc śniadanie – powiedział. – A później Cię odwiozę, okay tiny princess? – chyba chciał jeszcze coś dodać, ale zawahał się po tym jak mnie nazwał. Moje serce biło z niesamowitą prędkością, choć jeszcze niedawno zabroniłam mu mnie tak nazywać. Między nami zapanowała chwilowa cisza.
- Um... Luke? – spojrzałam na niego niepewnie, a on na mnie pytająco. – Ty mnie przebrałeś? – zapytałam cicho, przy okazji zmieniając temat, przez co na jego twarzy dostrzegłam ulgę. Miałam na sobie jedną z jego koszulek, a to by oznaczało, że...
- Tak, ja – że widział mnie bez stanika, bo nie miałam go pod bluzą. Widział mój tatuaż? Czułam jak moje policzki nabierają kolorów. Westchnęłam z zażenowaniem. To, że wcześniej widział mnie już nago, wcale nie pomagało.
- Pójdę się przebrać – powiedziałam cicho, podnosząc się z łóżka. Zabrałam swoje rzeczy i opuściłam pokój zamykając się w łazience, która na szczęście była wolna.
Kilka minut później opuściłam pomieszczenie podchodząc do swojego płaszcza, który wisiał na korytarzu i zabrałam z kieszeni telefon. Na szczęście nie miałam żadnej wiadomości ani nieodebranego połączenia. Było wpół do dziesiątej, więc Theo powinien wciąż spać, a przynajmniej miałam taką nadzieję, bo jeśli się dowie, a na pewno by się dowiedział gdyby zadzwonił bo jestem beznadziejna w wymyślaniu kłamstw, zapewne wysłuchiwałabym później jego wykładu. Niby chciał żeby między mną, a Luke'iem się ułożyło i żebyśmy się pogodzili, ale zachowanie starszego brata weszło mu w krew bardzo szybko, więc wszystko jest możliwe.
- Ja to zrobię – powiedziałam dostrzegając blondyna wyjmującego składniki na jajecznicę. – Oboje dobrze wiemy, że ty i Mikey, a zwłaszcza on, za gotowanie się nie bierzecie – zaśmiał się.
- Co racja to racja. Kiedy tu pomieszkiwałaś w końcu jedliśmy normalne rzeczy.
- Nigdy nie zapomnę jak Michael mi się oświadczył mówiąc, że mogę mu smażyć jajecznice przez całe życie* – zachichotałam.
- Chyba mnie przy tym nie było – spojrzałam na niego.
- No tak, racja. To było po tym jak pierwszy raz tu nocowałam, byłeś wtedy jeszcze w pracy.
- Oh, oświadczył Ci się? – uniósł jedną brew patrząc na mnie uważnie.
- Prawdę mówiąc to było rzucone tonem żartobliwym i... - zaczął się śmiać. Pochylił się w moją stronę i objął jednym ramieniem przyciągając lekko do siebie. Złożył pocałunek na czubku mojej głowy.
- Jestem zazdrosny – szepnął tuż przy moim uchu, a jego ciepły oddech drażnił skórę na mojej szyi. Spięłam się lekko, a on odsunął się ode mnie. Westchnęłam z rezygnacją. Nie chciałam żeby się odsuwał. Cały ten czas myślałam, że trudno będzie mi znów pozwolić mu się do mnie zbliżyć, a tak naprawdę chyba po prostu chciałam aby znów pojawił się w moim życiu. – Zdecydowanie nie umiem trzymać się od Ciebie z daleka – powiedział.
- Więc tego nie rób – odpowiedziałam bez większego zastanowienia. Nasz wzrok się spotkał, a między nami zapanowała cisza. Żadne z nas nie odwróciło wzroku. Mój oddech się spłycił i niemal słyszałam jak głośno bije moje serce. Powoli odwrócił się bardziej w moją stronę, jedną z dłoni opierając o blat i pochylił się. Spojrzałam na chwilę na jego usta, które były lekko rozchylone i przełknęłam ślinę. Nasze nosy prawie się stykały, czułam jego ciepły oddech na swoich ustach.
Po pomieszczeniu rozniósł się dźwięk mojego telefonu, a ja odskoczyłam od chłopaka niemal jak oparzona. Zamrugałam kilkukrotnie. O mój Boże... prawie się pocałowaliśmy. Co ja wyprawiam?!
Podeszłam do stolika i chwyciłam urządzenie w dłonie. Wzięłam głęboki wdech, aby się trochę uspokoić i odebrałam.
- Tak?
- Gdzie ty jesteś? Bo na pewno nie w domu – usłyszałam głos brata.
- Na Brooklynie – odpowiedziałam. Czułam na sobie spojrzenie Luke'a, ale nie mogłam się teraz odwrócić, jego spojrzenie było tak silne, że niemal czułam jak wierci mi dziurę w plecach.
- Co ty robisz na Brooklynie?! – zmarszczyłam lekko brwi, kiedy się uniósł.
- Jem śniadanie, Theo – westchnęłam.
- Z kim..? – zapytał z wyczuwalną ostrożnością w głosie.
- Z Luke'iem – powiedziałam cicho.
- Co ty do cholery z nim robisz?! – aż odsunęłam trochę urządzenie od ucha, kiedy się wydarł.
- Już Ci powiedziałam. O co Ci chodzi?
- Może o to, że miałaś z nim pogadać i w ogóle, ale nie od razu się z nim umawiać?
- Ciebie już totalnie pogrzało Theo – rozłączyłam się. – Przepraszam za to... - odwróciłam się w jego stronę. Jego wzrok był utkwiony we mnie, ale był inny niż przed chwilą. To było dość chłodne spojrzenie.
- Theo – prychnął. – Twojemu chłopakowi chyba nie spodobało się, że tu jesteś.
- Chłopa..? Przecież Ci mówiłam, że to mój brat – odpowiedziałam z zrezygnowaniem.
- Z tego co pamiętam to jesteś jedynaczką, Lea. Po co mnie okłamujesz?
- Co? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem. – Sugerujesz mi, że kłamię? Nie wierzę... Do twojej wiadomości Luke, nie tylko tobie runęło życie, kiedy kazałam Ci zostawić mnie w spokoju. Moi rodzice się rozwiedli. Po ostatniej rozprawie sądowej matka wykrzyczała mi prosto w oczy, że byłam jej największym błędem. Do tego mój ojciec tak naprawdę nie jest moim ojcem. Matka zdradziła go z jego bratem i zaliczyła wpadkę, którą okazałam się być ja. Theo to syn mojego wujka, w sumie to ojca. Więc tak, jesteśmy rodzeństwem, tyle że mamy różne matki. Teraz mi wierzysz?! – przyglądał mi się z zaskoczeniem. Przetarłam szybko zaszklone oczy i przeszłam na korytarz. Nie mam zamiaru zostać tu ani minuty dłużej.
- Lea, przepraszam – znalazł się obok mnie, ale nawet nie zaszczyciłam go spojrzeniem. – Lea – złapał mnie za ramię i przyciągnął do siebie, a ja od razu się w niego wtuliłam.
- Co tu się dzieje? – usłyszałam Michaela. – Oh, przytulas – słyszałam jak do nas podchodzi, a chwilę później poczułam jak się przytula. Zaczęłam chichotać wprost w koszulkę Luke'a.
- Jesteś niemożliwy Mikey – powiedziałam, kiedy się od nich odsunęłam. Spojrzał na mnie, na blondyna i znów na mnie.
- Co jej zrobiłeś?
- Rola irytującego brata została już obsadzona, niestety Mike – poklepał go po ramieniu, na co czerwonowłosy zmarszczył brwi w niezrozumieniu.
Siedzieliśmy w kuchni i oboje przyglądali mi się analizując to co przed chwilą powiedziałam. Jeszcze raz, tym razem na spokojnie i bardziej szczegółowo zaczęłam wyjaśniać im sprawę z Theo i wszystkie okoliczności, w których dowiedziałam się o tym, że jest moim bratem, a nie kuzynem. Trochę się krępowałam przez ten ich wzrok skupiony na mnie.
- Więc twoja matka zdradziła twojego ojca- wujka jeszcze przed ślubem? – zapytał czerwonowłosy.
- Jakiś miesiąc przed – sprecyzowałam.
- A twój ojciec- wujek dowiedział się o tym?
- Pół roku po moich narodzinach, ale jej to wybaczył i nie powiedział nic mojej ciotce, w sumie nie wie o tym do tej pory. Mój biologiczny ojciec nie żyje, zmarł dwa lata temu. Kiedy dowiedzieliśmy się z Theo jaka jest prawda postanowiliśmy jej nic nie mówić. Czasami lepiej żyć w nieświadomości.
- Więc w zasadzie mieszkasz ze swoim wujkiem – stwierdził blondyn.
- Tak. Może i nie jest moim biologicznym ojcem, ale to on mnie wychowywał, więc zawsze nim dla mnie będzie. Wiele się zmieniło od rozwodu i mamy ze sobą naprawdę dobry kontakt. Gdyby nie on to pewnie nie miałabym gdzie mieszkać, skoro moja matka praktycznie się mnie wyparła. Zostałabym sama.
- Nie było wam dziwnie tak zamieszkać razem, kiedy to się wydało?
- Jesteś idiotą, Mike – mruknął Luke.
- Z początku, trochę. Niby mieszkałam z nim całe życie, ale przez ten czas myślałam, że to on jest moim ojcem. Miałam taki moment, kiedy myślałam, że zostałam sama. Matka powiedziała mi, że mnie nienawidzi i zniknęła z mojego życia, ani razu się ze mną nie kontaktując. Ojciec nie był moim ojcem i do tego... - zerknęłam na Luke'a. – W każdym bądź razie w końcu zrozumiałam, że nie ważne są geny.
- Mam ochotę Cię przytulić – powiedział czerwonowłosy. Zachichotałam.
- Dzięki Mikey.
- Więc już masz brata? – zrobił smutną minę.
- Zawsze będziesz moim bratem Mikey.
- To dobrze, bo tak łatwo bym nie oddał, robiącej tak dobre śniadania, siostrzyczki.
- O mnie mowa? – do kuchni weszła zaspana blondynka. – O której zmył się Ashton?
- Nie śpi na kanapie? – zapytał zdziwiony czerwonowłosy, a ta jedynie wzruszyła ramionami.
- Ktoś zrobił śniadanie? – zapytała zaskoczona. – Mam nadzieję, że to nie któryś z was.
- To moje! – spojrzałam zaskoczona na Michaela. – Nie dotykaj jajecznicy.
- Przecież już jadłeś.
- To na później – prychnęła, po czym zabrała się za nakładanie porcji dla siebie. Oczywiście, że zrobiłam więcej, znając ich zamiłowanie do dokładek.
- Ale serio, kto to robił?
- Zapamiętaj jedno – zaczął Luke. – W Tym mieszkaniu normalne jedzenie jest tylko wtedy, kiedy Lea przychodzi – puścił mi oczko.
- To dlatego znalazłeś sobie dziewczynę, która potrafi gotować? – zapytała. Byłam zaskoczona tym co powiedziała i zawstydzona. Spojrzałam niepewnie na Luke'a, tak ja i on na mnie, a później przeniósł wzrok na nią.
- Nie jesteśmy razem – powiedział.
- Jeszcze – dodał cicho Mike. Nie jestem pewna czy ktoś miał to usłyszeć. Puścił mi oczko, czym speszyłam się jeszcze bardziej.
- Nie? A myślałam, że tak. Nigdy nie widziałam, żeby Luke tak patrzył na jakąś dziewczynę – ja tu jestem i wcale nie czuję się zbyt komfortowo z tym, że o mnie mówicie jakby mnie tu nie było.
- Nie zagłębiaj się w to, to trochę pokręcona historia, a na koniec i tak wychodzi na to, że Luke to spieprzył – zaśmiała się. – Ała – czerwonowłosy spojrzał z niedowierzaniem na blondyna, który go walnął.
- Zamknij się – warknął.
- Dobra, dobra – mruknął i chwilę później wyszedł z kuchni.
- Um... ja już pójdę – powiedziałam.
- Daj mi chwilę – Luke wstał od stołu.
- Mogę wrócić sama.
- Zabrałem Cię z domu, to Cię do niego odwiozę – odpowiedział i opuścił pomieszczenie.
- Wraca stary Lucas – zachichotała blondynka. – Już się bałam, że totalnie się zmiękczył – zmarszczyłam lekko brwi. – Obchodzi się z tobą jak z jajkiem. Jesteś dla niego aż tak bardzo ważna, czy po prostu owinęłaś go sobie wokół palca udając iście niewinną i słodką? Że też go takie kręcą.
- Nie rozumiem, o co Ci chodzi.
- O to, że twoja urocza stronka to ściema. Takie jak ty bywają fałszywe.
- Nawet mnie nie znasz.
- Oh rozpłacz się jeszcze i leć do niego na skargę – spojrzałam na nią z niedowierzaniem. Czy ja jej coś zrobiłam?
- Zawiodę twoje oczekiwania, poradzę sobie bez niego – wstałam. – Nie wiem jaki masz ze mną problem, ale to nie oznacza, że możesz mnie obrażać. Jedyną fałszywą osobą tutaj jesteś ty. Ja w porównaniu do Ciebie nie zamierzam udawać, że Cię lubię – przeszłam na korytarz zostawiając ją samą i zaczęłam zakładać buty. Chwilę później dołączył do mnie Luke i razem opuściliśmy jego mieszkanie, by kilka minut później siedzieć już w samochodzie.
- Emily długo jeszcze u was zostanie? – zapytałam przerywając ciszę między nami.
- Nie, dzisiaj ma się wynieść – odpowiedział. – Nie lubisz jej?
- To działa też w drugą stronę – mruknęłam.
- Nie rozumiem.
- Nazwała mnie fałszywą, kiedy zostałyśmy same.
- Co?
- Zawsze mi się obrywa z twojego powodu, z nią też spałeś? – zacisnął usta w wąską linię. – Też.
- Nie spałem z nią – burknął. – Kiedyś czegoś ode mnie chciała, ale tego nie dostała. Myślałem, że jej przeszło. Zresztą, to kuzynka Michaela.
- Widocznie nie przeszło.
- Jesteś zazdrosna?
- Raczej zirytowana - dokładniej mówiąc zazdrosna i zirytowana. - Wkurzyła mnie.
- Dzisiaj wróci do siebie, więc spokojnie tiny princess – uniosłam delikatnie kąciki ust do góry, przez to jak mnie nazwał.
- Lubię to przezwisko, Luke – szepnęłam patrząc za szybę. Zerknęłam na niego, dostrzegając na jego ustach szeroki uśmiech, przez co sama nie mogłam powstrzymać swojego.
* część pierwsza rozdział First Ditch School
Tiny Princess come back!!! ♥
Mam dla was niespodziankę!
W następnym rozdziale pojawi się nowa postać! hehe :D
Lov U moje małe księżniczki ♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro