Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Second Surprise

Znajdowałam się w swoim mieszkaniu. Był weekend, a ja w końcu postanowiłam spakować rzeczy ojca. Kilka dni temu miałam spotkanie z prawnikiem, któremu mój ojciec powierzył testament. Nawet nie wiedziałam, że go napisał, był na to zbyt młody i zdrowy.

Zostawił wszystko mi, czego szczerze się nie spodziewałam. Wraz z osiągnięciem pełnoletności, czyli za nieco ponad rok miałam mieć pełen dostęp do dwóch kont, skrytki bankowej oraz ponad połowy udziałów w jego klinice. Apartament również był przepisany na mnie. Teraz do tego wszystkiego miałam ograniczony dostęp do koniecznych wydatków na swoje utrzymanie. Do tego dochodziło ubezpieczenie, a to była spora kwota.

Oczywiście przy tym, było wiele spraw papierkowych do wykonania, ale prawnik ojca pomaga mi ze wszystkim, łącznie ze sprawą kliniki i tego, kto ma nią teraz zarządzać, bo oczywistym jest, że tą osobą na pewno nie będę ja. O chirurgii nie miałam bladego pojęcia.

Westchnęłam, zajmując miejsce na sofie w salonie. Nie byłam nawet w połowie pakowania jego rzeczy z sypialni, a co dopiero mówiąc o dokumentach z jego gabinetu. Luke wyszedł jakąś godzinę temu mówiąc, że ma coś do załatwienia, więc zostałam z Michaelem, który wyszedł kilkanaście minut temu ze względu na pracę. Tak więc zostałam sama.

O dziwo nie było aż tak źle, będąc tu samej. Wielkość tego miejsca jak i wspomnienia związane z ojcem, już mnie tak bardzo nie przytłaczały. Nadal było dziwnie, ale na pewno lepiej niż za nim przeniosłam się, chwilowo, do Luke'a.

- Lea?

- Jestem w salonie, Theo! –odpowiedziałam głośniej, a po chwili chłopak siedział obok mnie.

- Jesteś sama?

- Jak widać – przysunęłam się bliżej niego i oparłam głowę o jego bark. – Myślałam, że będzie ciężej tutaj przybywać. Nie jest łatwo, ale też nie jest najgorzej.

- I co zamierzasz zrobić z tym wszystkim?

- Nie mam pojęcia.

- Dużo tego jak na jeden raz, co? – przytaknęłam. Między nami zapanowała cisza, ale oczywiście nie na długo. – Więc... spotkałaś się z nią? – wyprostowałam się i spojrzała na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi. – Z twoją matką.

- Ah tak, widziałam ją kilka dni temu – odpowiedziałam. – Nie była to długa rozmowa.

- Nie dzisiaj?

- Dzisiaj? – powtórzyłam. – Dlaczego miałabym się z nią spotkać dzisiaj?

- Była u nas przedwczoraj i mówiła coś o spotkaniu z tobą w sobotę... Tak, podsłuchiwałem – przewrócił oczami. – Ponoć powiedziała dla Luke'a, żeby Ci to przekazał i... - uniosłam rękę, aby go uciszyć.

- Rozmawiała z Luke'iem?

- Chwilę po tym waszym krótkim spotkaniu? – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Nic mi nie powiedział.

- Ooo. Chyba właśnie powiedziałem coś czego nie powinienem... Pewnie zrobił to dl... - usłyszała jak drzwi się zatrzaskują. Od razu wstałam, kierując się na korytarz. – To ja już pójdę... mam jeszcze coś do załatwienia. Sorki Luke – zaśmiał się nerwowo i opuścił mieszkanie. Blondyn spojrzał za nim dziwnie.

- Za co mnie przepraszał? – zaśmiał się podchodząc do mnie. Chciał się schylić i pocałować, ale odsunęłam się. – Co jest, tiny princess?

- Gdzie byłeś?

- Przecież Ci mówiłem, że muszę coś załatwić. Coś się stało?

- Co musiałeś załatwić? – zmrużyłam oczy, na co westchnął.

- Byłem z Ashtonem.

- Możesz przestać kłamać? Zapytam po raz drugi i ostatni. Radzę się dobrze zastanowić nad odpowiedzią. Gdzie byłeś, Luke? – wypuścił głośniej powietrze z ust.

- Theo Ci powiedział?

- Że miałeś mi PRZEKAZAĆ, że moja matka chce się ze mną spotkać? Tak, on to zrobił.

- No cóż, za późno. Spotkanie dobiegło końca – spojrzałam na niego z niedowierzaniem.

- Kto Ci dał prawo aby decydować o tym czy mam się z nią widzieć czy nie? Kto Ci dał prawo aby zatajać przede mną coś takiego?! – podniosłam głos. – To była moja decyzja! Jakim prawem podjąłeś ją sam?!

- Zrobiłem to dla twojego dobra – burknął.

- Dobra? Ukrywanie przede mną czegoś takiego, jest dla mojego dobra?

- Żebyś wiedziała. Jak wasze spotkanie – prychnął. – Przebiegło ostatnio? Nie dość, że podniosła na Ciebie rękę, to później byłaś jednym wielkim kłębkiem nerwów przez kolejne kilka godzin, nie wspominając już o łzach które wylałaś przez nią.

- To nie jest powód dla którego powinieneś coś przede mną zatajać. Nawet jeśli nie chciałbyś abym tam szła, powinieneś był mi o tym powiedzieć. Do twojej wiadomości, mam prawo do decydowania o sobie!

- I tak byś tam nie poszła.

- Możesz przestać być takim dupkiem? Miałeś zamiar w ogóle choć wspomnieć, że się z nią widziałeś?

- Tak – sięgnął do kieszeni kurtki i wyjął z niej jakąś kartkę, którą mi podał. – To jej nowy adres i numer. Powiedziałem jej, że sama się z nią skontaktujesz jak będziesz chciała i że nie chcesz aby teraz Cię nachodziła – wzrok miałam utkwiony w kartce.

- Powiedziała coś? – zapytałam cicho.

- Nie, nie licząc tego jak bardzo niezadowolona jest spotkaniem ze mną. W końcu zdemoralizowałem i nastawiłem przeciwko niej jej córkę.

- Powiedziała coś takiego? – spojrzałam na niego nie dowierzając w jego słowa. Wzruszył ramionami.

- Nie takich określeń już na mnie używała.

- Nie wierzę...

- Już Ci przeszło? – prychnęłam. Zostawiłam go w korytarzu, kierując się do kuchni z zamiarem zrobienia czegoś ciepłego do picia. – Lea... teraz będziesz obrażona? – odwróciłam się w jego stronę, przyglądając się jak zajmuje miejsce przy wyspie kuchennej. – Nie będziesz się do mnie odzywać?

- To miało być dla mojego dobra? – uniosłam jedną brew. – Ona też robiła rzeczy dla mojego dobra... Nie chce Cię do niej porównywać, ale nie uważasz, że zrobiłeś podobnie do niej? Ograniczyłeś mi możliwość podjęcia decyzji o sobie. Nie ważne jaka ona by była.

- Ona robiła to cały czas...

- Nie ważne czy raz czy kilka, Luke! Gdyby twój ojciec chciał się z tobą spotkać, ale poprosiłby mnie o to abym Ci o ty powiedziała, chyba wolałbyś abym to zrobiła niż zataiła to przed tobą czy sama tam poszła.

- Może i masz rację, ale tu nie czego porównywać. Mamy do tego zupełnie inne podejście.

- Może i to wszystko uderzyło we mnie nagle, może i śmierć ojca mnie zdołowała, ale ja nie jestem taka słaba jak Ci się wydaje. Łzy to wcale nie oznaka słabości Luke, to oznaka uczuć.



Siedziałam w samochodzie z głową opartą o szybę. Niemal czułam jak cała energia opuszcza moje ciało, kiedy tak przysypiałam. Była zmęczona tym dniem, a jedyne na co miałam ochotę to wtulić się w Luke'a i zasnąć. Nawet jeśli byłam na niego trochę zła.

Poczułam miękki materac pod sobą, a z moich ust wydobyło się niezbyt zrozumiałe słowo. Sama nie wiem co chciałam powiedzieć. Sięgnęłam dłonią do twarzy, chcąc przetrzeć oczy. Poczułam jak ktoś mnie powstrzymuje.

- Śpij Lea – powiedział, a po chwili poczułam pocałunek na czole.

- Ale z tobą – niemal szepnęłam. Słyszałam jakieś szmery i po chwili poczułam jak kładzie się obok mnie. Wtuliłam się od razu w jego klatkę piersiową. – Kocham Cię.

- Ja Ciebie też, tiny princess.



- Pobudka – usłyszałam i poczułam pocałunek na ramieniu. Chciał ściągnąć ze mnie pościel, ale złapałam za nią.

- Nie – usłyszałam jego śmiech.

- Meow Meow chce się z tobą przywitać – prychnęłam.

- Jest z Michaelem, nie zabrałbyś mu go – mruknęłam.

- Lea, proszę – przewróciłam się na plecy, a jego usta od razu znalazły się na moich. Automatycznie oddałam pocałunek. Jego usta na moich, języki poruszające się we wspólnym rytmie, kochałam to uczucie. Zakończył nasz pocałunek i cmoknął mnie w nos. Otworzyłam oczy i spojrzałam na niego. – Dzień dobry śpiochu – uśmiechnął się.

- Dzień dobry – odpowiedziałam, nie mogąc powstrzymać uśmiechu. – Dlaczego mnie obudziłeś?

- Już po jedenastej – spojrzałam na niego zaskoczona, podnosząc się do pozycji siedzącej. – No i po śniadaniu wychodzimy.

- Wychodzimy? Dokąd?

- Na przejażdżkę – odpowiedział. – Ty prowadzisz.

- C-co? Nie ma mowy...

- Wiesz, że ze mną nie wygrasz, tiny princess.

- Nie chce...

- Nigdy się nie nauczysz, jeśli nie będziesz próbować. Obiecuję, że jeśli będzie Ci szło tak źle jak uważasz, zamienimy się – nadęłam policzki. – Nie rób tak, to nic nie da.

- Mam wątpliwości co do tego czy naprawdę mnie kochasz... chcesz mnie zabić – mruknęłam wstając, na co ten się zaśmiał. Złapał mnie za biodra, przyciągając do siebie, przez co wylądowałam na jego kolanach. Objął mnie ramionami. – Musisz obrać kierunek wycieczki, skoro prowadzisz.

- Wystarczy mi, że będę prowadzić, mam jeszcze myśleć dokąd? – był rozbawiony.

- Tak to działa. Nie musisz się tak przejmować, nerwy Ci nie pomogą. Musisz się rozluźnić, a ja mogę Ci pomóc – łobuzerski uśmiech pojawił się na jego ustach. Przyłożyłam do nich palec, kiedy zaczął pochylać się w moją stronę.

- Mówiłeś coś o śniadaniu – przewrócił oczami.

- Okay. Tak, jasne... przerywaj – mruknął niezadowolony, na co zachichotałam. – A ja tak się starałem – spojrzałam na niego niezrozumiale. – Jaki dzisiaj jest dzień? – zapytał.

- Czternasty...

- Luty – przez chwilę przetwarzałam to co powiedział.

- Zapomniałam! – zasłoniłam dłonią usta.

- Widzisz? Zniewieściałem przez Ciebie – udawał urażonego. – Ale, że jestem twoim najwspanialszym chłopakiem – sięgnął do kieszeni bluzy. – Pomogę Ci wybrać kierunek – pokazał mi klucze od mojego mieszkania.

- Oh... wyganiasz mnie – chwyciłam za nie, ale ich nie puścił.

- Nie, marudo. Tam czeka na Ciebie niespodzianka.

- I ja mam prowadzić?

- Inaczej nie dowiesz się o co chodzi –wzruszył ramionami.

- Ale jeśli spanikuję...

- Będę obok – musnął ustami moją skroń.

- Okay – niechętnie, ale się zgodziłam.

- Świetnie. Leć do łazienki. No już, już...

- Zaczynam się bać – mruknęłam.

Niemal jak na ścięcie schodziłam po schodach. Zaraz miałam wsiąść do samochodu, zajmując miejsce kierowcy. Ja, jako kierowca? Dobre sobie. Zginę albo na pierwszym zakręcie, albo Luke mnie zabije za to, że rozwalę mu samochód na pierwszej latarni czy ogrodzeniu, ewentualnie na innym samochodzie.

- Będziesz schodzić schodek po schodku, aby to przedłużać? – usłyszałam za sobą.

- Ta-ak? – odpowiedziałam, czego zaraz pożałowałam, czując jak łapie mnie w pasie i podnosi. – Luke!

- Tak będzie szybciej – odpowiedział.

- Chcesz się mnie pozbyć?

- Nie. Chce szybciej być na miejscu.

- Dlaczego?

- Raz w życiu – opuściliśmy klatkę schodową, więc w końcu mnie postawił. – Zrobiłem coś, co kompletnie do mnie nie pasuje i to w Walentynki, romantyczne bzdety to nie moja bajka...

- Nasza pierwsza randka, nawet jeśli nieoficjalna, była romantyczna. Pomysł z piknikiem na plaży był uroczy. Nocna przejażdżka też miała w sobie coś romantycznego, nawet jeśli wciąż było między nami dość dziwnie. Ooo, a to jak zabrałeś mnie do kina na mój ulubiony film? Zero romantyzmu w tobie Luke, naprawdę – zachichotałam.

- To są wyjątki – mruknął.

- Przez Ciebie czasami czuję się jakbym sama za mało się starała, kiedy ty robisz dla mnie te wszystkie rzeczy.

- Niepotrzebne – odpowiedział. – Na moim miejscu też byś się starała poprawić mi humor, po tym co się wydarzyło ostatnimi czasy. Zresztą... dla mnie wystarcza to, że jesteś. Nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba.

- A mi potrzeba?

- Od czasu do czasu mogę Cię porozpieszczać. Twoje szczęście to moje szczęście, tiny princess.

- Co ja z tobą zrobiłam, Luke? – zapytałam z rozbawieniem.

- Zniewieściałem – westchnął. - Już to mówiłem.

- Poprawi Ci humor, jeśli powiem, że nadal zdarza Ci się być dupkiem?

- A tobie wyostrzył się język – zaśmiał się. – Tak, masz rację. Zdarza mi się – sięgnął do kieszeni. – Ty prowadzisz – podał mi kluczyki.

- Dupkiem z morderczymi planami.

- Oh daj spokój, nie będzie tak źle, marudo.

Westchnęłam i podeszłam do samochodu, otwierając go. Blondyn od razu zajął miejsce pasażera. Wsiadłam do środka i spojrzałam na niego. Przyglądał mi się z rozbawieniem. Wyciągnęłam ręce przed siebie, lewie dosięgając do kierownicy, nie wspominając już o tym, że do pedałów w ogóle nie dosięgałam.

- Tak się nie da prowadzić.

- Po prostu przysuń fotel – odpowiedział, starając się nie roześmiać.

- Liczyłam na to, że jednak zmienisz zdanie, a ja nie będę musiała prowadzić

- Nie – wypuściłam głośniej powietrze z ust. Przysunęłam fotel, a moje sprawdzanie czy aby wszystko jest dobrze, najwyraźniej go bawiło, ciągle słyszałam jego podśmiewanie się ze mnie. Ustawiłam lusterka, zapięłam pasy i byłam gotowa. – Mam Ci przypomnieć jak to... - uśmiechnęłam się słysząc dźwięk silnika i zerknęłam na niego. – Jednak nie muszę – włączył radio.

- Tylko mnie nie zagaduj – mruknęłam, po czym powoli, naprawdę powoli, wycofałam z miejsca parkingowego i wyjechałam na ulicę. Serce biło mi jak oszalałe i czułam jak dłonie mi się pocą, ale za wszelką cenę starałam się zachować spokój.

- Oddychasz?

- Tak. Mówiłam Ci, żebyś mnie nie zagadywał – ostrożnie zmieniłam pas, by po chwili móc skręcić.

- Mam jechać z grobową cisza w tle?

- Przecież włączyłeś radio – zatrzymałam się na światłach.

- To nie to samo. Powiedziałem dla Michaela, że ma wolą chatę i że wrócimy jutro – przytaknęłam znów ruszając. – Żadnych pytań?

- Prowadzę – zaśmiał się.

- Nie ma przepisu zabraniającego rozmów z pasażerem. Chcesz wiedzieć co przygotowałem?

- Przecież to niespodzianka.

- Psujesz całą zabawę – mruknął i tym razem to ja się zaśmiałam.

Zaparkowałam samochód pod apartamentowcem i odetchnęłam z wyczuwalną ulgą. Zgasiłam silnik i odpięłam pasy, po czym spojrzałam na Luke'a. Uśmiechnął się do mnie.

- Było tak źle? – zapytał.

- Serce zaraz wyskoczy mi z piersi.

- Za bardzo się denerwujesz, to jedyne do czego mogę się przyczepić, no i może do tego, że momentami możesz jechać szybciej. Nie popełniłaś żadnego błędu, żadnego. To było zbyt dobre i po takiej przerwie? Serio? Od dzisiaj częściej prowadzisz.

- Co? Ale...

- Nie ma, ale Lea... jeśli chcesz pozbyć się strachu przed prowadzeniem auta musisz je częściej prowadzić, inaczej się nie da – zacisnęłam usta w wąską linię. – Naprawdę było dobrze – pochylił się i musnął moje usta. – Chodźmy – wysiadł, a ja poszłam w jego ślady.

- Nogi mam jak z waty, jak ja prowadziłam... - zaśmiał się.


Weszliśmy do mieszkania, zastanawiając się nad tym, co takie mógł wymyślić Luke. W zasadzie mogłam się spodziewać wszystkiego, naprawdę. Z jednej strony podsycało to ciekawość, z drugiej jednak trochę przerażało.

Zdjęłam płaszcz i chciałam przejść dalej, ale poczułam jak łapie mnie za nadgarstek.

- Ej, ej, ej, a ty dokąd? – zapytał z rozbawieniem. – To niespodzianka.

- Chciałeś mi powiedzieć, co przygotowałeś.

- Nie, chciałem wiedzieć czy ty chcesz wiedzieć – powiedział. Zasłonił mi oczy dłońmi. – Teraz możemy iść do salonu.

- Okay – niepewnie ruszyłam w odpowiednim kierunku. Zatrzymaliśmy się dokładnie po dwudziestu dwóch moich krokach. Tak, liczyłam.

- Nie otwieraj jeszcze oczu – powiedział, po czym zabrał dłonie i słyszałam jak gdzieś idzie. Miałam wielką ochotę podejrzeć. – Dobra, teraz – uniosłam powieki od razu dostrzegając jego koszulkę. Zadarłam brodę do góry.

- Naprawdę? – zaśmiał się i zrobił krok w bok. Moim oczom ukazał się zastawiony stół, chociaż najbardziej i tak rzucał się w oczy, wielki bukiet czerwonych róż.

- Możesz to nazwać późnym lunchem, albo wczesnym obiadem, kolacje są przereklamowane – zachichotałam.

- Luke? – gestem dłoni kazałam mu się pochylić. Złączyłam nasze usta, czując jak się uśmiecha. Objęłam ramionami jego kark, wplątując dłonie w jego włosy.

- Oh – odsunął się ode mnie, zakańczając nasz pocałunek. – Mam coś dla Ciebie, tylko powiedz tak – uśmiechnął się.

- Tak?

- A jakbym Ci się tak oświadczył? – zapytał z rozbawieniem podchodząc do stołu i sięgając po jakieś pudełeczko, które po chwili mi podał. Otworzyłam je, a moim oczom ukazała się srebrna zawieszka przedstawiająca jakby połowę... domu?

- To breloczek do kluczy?

- Tak – spojrzałam na niego. – I mam jedno ważne pytanie.

- Zaczynam się bać, Luke.

- To raczej nic strasznego, chyba, ale skoro jesteś w stanie ze mną wytrzymywać – przygryzłam dolną wargę ze zniecierpliwienia. – Zamieszkajmy razem, Lea.

- Ale my przecież, tak jakby...

- Nie z Michaelem i nie tak jakby – westchnął. – Sami, tylko my.

- Mikey się załamie jak zabierzemy mu Meow Meow'a – powiedziałam.

- Lea...

- Tak, Luke. Zgadzam się – nie mogłam powstrzymać uśmiechu.




07. Zyskać więcej pewności podczas prowadzenia auta ✓

11. Spędzić walentynki z chłopakiem ✓





Hello!

To ostatni rozdział!

Został nam już tylko epilog, który postaram się dodać jutro, bądź w niedzielę, muszę go jeszcze napisać :)

Nie znienawidźcie mnie za to♥

Wszelkie info co dalej (robię ze swoim życiem xD) po epilogu :)

Lov U moje małe księżniczki!♥

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro