Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Second Date cz.II

Na samym początku jest krótkie 18+, tak tylko mówię :p



Westchnęłam głośno zaciskając dłonie na pościeli, kiedy znalazł się we mnie. Wciąż czułam się lekko skrępowana, ale to dopiero mój drugi raz, to chyba normalne. Objęłam go nogami w pasie, czując jak jego ruchy odrobinę przyśpieszają. Poczułam jego usta na szyi, składające pocałunki, od czasu do czasu przygryzł również skórę na niej. Musnął moje usta.

- Otwórz oczy – powiedział. Jego głos był zachrypnięty i przyciszony, a oddech przyspieszony. Przygryzłam niepewnie dolną wargę i zrobiłam to o co prosił, od razu napotykając jego spojrzenie. – Kocham Cię tiny princess – cmoknął mnie w nos, a ja czułam jak moje policzki nabierają kolorów. Jęknęłam, kiedy pchnął mocniej, a na jego ustach mogłam dostrzec kąśliwy uśmiech. Objął mnie jednym ramieniem i chwilę później to ja znajdowałam się na górze. W tej pozycji czułam go o wiele bardziej. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach, nadając ruchom odpowiedni rytm. Oparłam dłonie o jego klatkę piersiową, a moje ruchy stały się trochę pewniejsze. Przesuwał dłonie powoli ku górze, aż znalazły się na moich piersiach. Pochyliłam się składając pocałunek na jego szyi. Westchnął cicho. Jedna z jego dłoni znalazła się na najczulszym punkcie na moim ciele. Jęknęłam wprost w jego ramię. – Cholera... - obrócił nas znowu. Zaczął poruszać się szybciej, przy okazji drażniąc mnie palcami. Zacisnęłam dłonie na pościeli.

- Luke... ja... Ahh – przyjemne uczucie rozeszło się po moim ciele. Poczułam jego dłonie na moich, które przysunął do mojej głowy i pochylił się złączając nasze usta w krótkim, ale namiętnym, pocałunku.

- Lea – jęknął wprost do mojego ucha wchodząc we mnie jednym, mocnym ruchem.

Leżałam na brzuchu przyglądając się blondynowi, który leżał na placach z jedną ręką pod głową, a jego wzrok był zwrócony ku mnie. Drugą dłonią powoli przesuwał palcami po moich plecach. Uśmiechnęłam się delikatnie, na co odpowiedział mi tym samym. Podciągnął się trochę i złożył pocałunek na moim ramieniu.

- Dlaczego bellissima? – zapytał przesuwając opuszkami palców po moim tatuażu.

- Mój biologiczny ojciec mówił tak na mnie, kiedy byłam mała. Chciałam mieć przy sobie coś co zawsze będzie mi o nim przypominać.

- Nie mylił się – powiedział ponownie się kładąc, tym razem na boku. Spojrzałam na niego pytająco. – Jesteś piękna tiny princess – złączył nasze usta. Usłyszałam burczenie w moim brzuchu, a Luke odsunął się ode mnie patrząc na mnie z rozbawieniem i zaśmiał się cicho. – Też zgłodniałem – zacisnęłam usta w cienką linię. Podniósł się, w ogóle się nie przejmując tym, że był nagi. Podniósł dresy z krzesła i założył je. Podszedł do mnie, pochylając się nade mną i cmoknął w czoło. – Załóż coś i przyjdź do mnie – chwilę później opuścił pokój. Usiadłam, przytrzymując kołdrę i schyliłam się podnosząc z podłogi jego koszulkę, którą wcześniej miałam na sobie i założyłam ją. Podniosłam się, rozglądając. Okay, gdzie jest moja bielizna?

Weszłam do kuchni, od razu podchodząc do chłopaka i przytuliłam się do niego. Odwrócił się powoli, podniósł mnie i posadził na blacie, na co się zaśmiałam.

- Co? – spojrzał na mnie niezrozumiale.

- Ciągle będziesz tak robił?

- Łatwiejszy dostęp – powiedział i musnął moje usta, a jego dłoń znalazła się na moim udzie. Chwilę później znalazła się pod koszulką. Odsunął się i spojrzał na mnie z dziwnym uśmieszkiem. – Czy to moje..? – zaczął, ciągnąc za materiał bokserek, które miałam na sobie.

- Tak – odpowiedziałam. Wypuścił głośniej powietrze z ust.

- Teraz chce je zdjąć... - jęknął, a ja zachichotałam.

- Może później – uniósł jedną brew patrząc na mnie.

- Trzymam Cię za słowo tiny princess – puścił mi oczko.

Siedziałam na jego kolanach, wtulona w jego nagi tors. Obecnie zajmowaliśmy sofę w salonie, oglądając jakiś serial kryminalny. Było już po dziesiątej wieczorem i chyba zapowiadało się na to, że będę tu nocować.

Wtuliłam się w niego bardziej, układając głowę na jego obojczyku i lekko opierając czoło o jego szyję. Czułam jak kciukiem delikatnie masował moje biodro, przez materiał koszulki. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.

- Kocham Cię Luke – szepnęłam.

- Ja Ciebie też, Lea – odpowiedział, a ja mogłam poczuć pocałunek na głowie.

- Wszystko będzie dobrze, prawda?

- Oczywiście, że tak, dlaczego miałoby nie być? – wzruszyłam nieznacznie ramionami, a chwilę później czułam jak delikatnie odsuwa mnie od siebie, by móc na mnie spojrzeć. – Co jest?

- Pewnie sobie coś ubzdurałam, ale mam złe przeczucia. Wiem, to głupie.

- Sądzę, że za dużo o tym wszystkim myślisz. Co może się stać? Wiesz o mnie wszystko Lea, a ja nie mam zamiaru znów zrobić czegoś głupiego i Cię stracić – z powrotem się w niego wtuliłam.

- Wiem – objął mnie ramionami.

- Mogę Ci to nawet powtarzać codziennie.

- Możesz – zaśmiał się. Złożyłam pocałunek na jego obojczyku.

- Powtórka? – byłam pewna, że się uśmiecha.

- Nie, muszę się wykąpać – odpowiedziałam, chcąc wstać z jego kolan, ale mnie powstrzymał. Spojrzałam na niego pytająco.

- Prezentów się nie marnuje – powiedział całkiem poważnie. Patrzyłam na niego, z lekko otwartymi ustami, nie wiedząc co mogłabym powiedzieć. - Ewentualnie możemy się razem wykąpać – dodał.

- Okay – spojrzał na mnie zaskoczony, ale zaraz uśmiechnął się szeroko. – Ale ręce przy sobie.

- Oczywiście – pocałował mnie.

- Jakoś Ci nie wierzę.



Odwróciłam się w stronę blondyna, czując na sobie jego wzrok. Od kilku minut znajdowaliśmy się u mnie. Ja krążyłam po kuchni, a on siedział przy wyspie. Postawiłam przed nim kubek z kawą i uśmiechnęłam się lekko. Usłyszałam kroki, więc zalałam kawą drugi kubek i posłodziłam mieszając.

- Cześć Luke – głos mojego ojca rozszedł się po pomieszczeniu.

- Dzień dobry – odpowiedział.

- Twoja kawa – powiedziałam odwracając się. Zabrał ode mnie naczynie i upił łyka.

- Słyszałem, że przychodzisz do nas jutro – spojrzał na chłopaka, na co ten przytaknął. – Tylko błagam, przypilnuj jej aby nie narobiła porcji jak dla wojska.

- Tato – oburzyłam się.

- Ciągle gotujesz za dużo.

- Theo to później zjada, on wszystko mieści – mruknęłam, na co oboje się zaśmiali. Spojrzałam na nich zła.

- Dzwoniła do Ciebie matka? – zapytał nagle, a ja zmarszczyłam brwi.

- Nie, dlaczego miałaby? Nie odzywała się od jakiegoś roku.

- Cóż... pewnie niedługo to zrobi. - podszedł do jednej z szafek i otworzył ją wyjmując kopertę, którą mi podał. Była zaadresowana do mnie. - Zaręczyła się – zamrugałam kilkukrotnie. – Wychodzi za mąż jakoś na wakacje – wzięłam głęboki wdech, przełykając ślinę. – To zaproszenie i jeśli chcesz, powinnaś pójść.

- Nie chce – odpowiedziałam od razu, rzucając jeszcze zamkniętą kopertę na blat. – Przepraszam na moment – powiedziałam wymijając go i szybko opuściłam kuchnię. Byłam zła, naprawdę zła. Co ona sobie myślała? Nie odzywała się nie wiadomo jak długo, nawet nie zadzwoniła w moje dziewiętnaste urodziny, a teraz co? Myśli, że jak zadzwoni i zaprosi mnie na swój ślub to o wszystkim zapomnę i pojadę do niej, rzucając jej się z utęsknieniem w ramiona? Dlaczego w ogóle rozmawiała z moim ojcem!?

Trochę za mocno trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju, kiedy zamykałam je za sobą. Dlaczego muszę się tym aż tak przejmować?

- Lea – odwróciłam się i spojrzałam na Luke'a, który zamykał za sobą drzwi. Podszedł do mnie i objął ramionami, przyciągając do siebie. – Przecież wiesz, że nie musisz się z nią spotykać.

- Nie o to chodzi – odpowiedziałam. Ukucnął naprzeciwko mnie, łapiąc za moje dłonie.

- Więc o co?

- O to, że przez nią czuję się jak nic nie warty śmieć, który od tak można wyrzucić. Jestem jej córką, a ona... po prostu mnie zostawiła Luke. Jakbym nigdy się dla niej nie liczyła. Niby czym ma być to cholerne zaproszenie? Chce dobrze wypaść przed swoim facetem?

- Nie chciałabyś z nią chociaż porozmawiać?

- Nie – westchnął.

- Lea wiem, że zachowała się fatalnie, ale to wciąż twoja matka.

- Nie obchodzi mnie to. Matka nie porzuca swoich dzieci, nie wyzywa ich od wpadek i błędów, a tym bardziej nie mówi, że ich nienawidzi. Kiedyś nie rozumiałam jej szorstkiego zachowania wobec mnie, ale teraz rozumiem je doskonale. Też nie chciałabym pamiętać o swoim największym błędzie – poczułam łzę na policzku, którą szybko otarłam.

- Jest idiotką skoro tak uważa – zaśmiałam się krótko. – Będzie tego żałować – wstał i pochylił się muskając moje ust. Sięgnął dłońmi do moich policzków i przetarł je kciukami.

- Hej, hej, hej! – drzwi do mojego pokoju nagle się otworzyły, a w nich stanął Theo. Spojrzał na nas dziwnie, a mój wzrok od razu spoczął na czarnej, puchatej kulce, którą trzymał w ręce. – Co jej zrobiłeś? – zapytał, a ja wciąż nie odrywałam wzroku od tego maleństwa.

- Nic, po prostu...

- Jaki śliczny – przetarłam szybko oczy i podeszłam do brata zabierając od niego kociaka. – Skąd go masz? – spojrzałam na niego, po czym przeniosłam wzrok na malucha, który miauczał cicho.

- Znalazłem. Jest twój.

- Co?

- Matka zagroziła, że wywali mnie z domu, jak jeszcze coś podrapie – zaśmiałam się. – Rozumiesz? Mnie, a nie kota.

- Ma rację – odpowiedziałam unosząc zwierzaka na wysokość twarzy. – Hej mały – nie mogłam przestać się uśmiechać. - Nazwałeś go?

- Nie, jeszcze nie.

- Luke?

- Nazwiesz tak kota? – T spojrzał na mnie jak na idiotkę.

- Nie – spojrzałam na niego w ten sam sposób, po czym odwróciłam się w stronę blondyna. – Patrz jaki słodki – wystawiłam go w jego stronę.

- Nie tak jak ty – pochylił się i złożył pocałunek na moim czole, po czym zabrał kociaka ode mnie.

- Aww jesteście tacy uroczy – oboje spojrzeliśmy na Theo. – A nie? – zaśmiałam się.

- Jak go nazwiesz? – podniosłam wzrok napotykając niebieskie tęczówki, wpatrzone we mnie.

- Meow Meow* – odpowiedziałam.

- Meow Meow? – powtórzył. – Oryginalnie – starał się nie roześmiać.

- Ej... oddawaj – wystawiłam ręce w kierunku kota.

- Nie – przytrzymywał go jedną ręką przy swojej klatce piersiowej, a drugą go zaczepiał, przez co maluch starał się złapać łapkami jego palce. – Ała... ostre ma te pazurki.

- Żebyś wiedział, z jednej poduszki nic nie zostało – mruknął T. – Jego rzeczy zostawiłem na korytarzu.

- Rzeczy?

- Zabawki, jedzenie, posłanko i tym podobne.

- Ile go masz?

- Trzy dni – uśmiechnął się szeroko.

- Lea? Patrz, macha Ci – odwróciłam się z powrotem w stronę Luke'a, który wystawił w moją stronę kota.

- Jak ty go trzymasz? Jeszcze coś mu się stanie – zabrałam mu go.

- Nic mu nie będzie.

- Wybacz Luke, teraz pójdziesz w odstawkę – zaśmiał się mój brat.

- O nie, zabieraj go – spojrzałam to na jednego, to na drugiego.

- Nie ma mowy. Chodźmy stąd Meow Meow, damy Ci coś do picia – głaskałam go po główce, kierując się do drzwi.

- A ja to co? – usłyszałam, po czym zaczęłam się śmiać, na pytanie Luke'a.




08 Przygarnąć zwierzaka ✓




* tak, tak już w jednej mojej historii jest kot, o tym jakże zacnym imieniu, ale osobiście jestem beznadziejna w wymyślaniu imion dla zwierzaków, a do tego wszystkie koty tak nazywam so... xD

Przepraszam, że tyle musiałyście czekać na ten rozdział! Kolejny postaram się dodać we wtorek, oby się udało! xD

Tych, którzy jeszcze nie zauważyli i nie czytali chciałabym zaprosić na moją nową historię Tag, you're it! z Michaelem! Może się wam spodoba, zapraszam ♥

Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!♥

Lov U moje małe księżniczki♥



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro