Second Date cz.II
Na samym początku jest krótkie 18+, tak tylko mówię :p
Westchnęłam głośno zaciskając dłonie na pościeli, kiedy znalazł się we mnie. Wciąż czułam się lekko skrępowana, ale to dopiero mój drugi raz, to chyba normalne. Objęłam go nogami w pasie, czując jak jego ruchy odrobinę przyśpieszają. Poczułam jego usta na szyi, składające pocałunki, od czasu do czasu przygryzł również skórę na niej. Musnął moje usta.
- Otwórz oczy – powiedział. Jego głos był zachrypnięty i przyciszony, a oddech przyspieszony. Przygryzłam niepewnie dolną wargę i zrobiłam to o co prosił, od razu napotykając jego spojrzenie. – Kocham Cię tiny princess – cmoknął mnie w nos, a ja czułam jak moje policzki nabierają kolorów. Jęknęłam, kiedy pchnął mocniej, a na jego ustach mogłam dostrzec kąśliwy uśmiech. Objął mnie jednym ramieniem i chwilę później to ja znajdowałam się na górze. W tej pozycji czułam go o wiele bardziej. Jego dłonie znalazły się na moich biodrach, nadając ruchom odpowiedni rytm. Oparłam dłonie o jego klatkę piersiową, a moje ruchy stały się trochę pewniejsze. Przesuwał dłonie powoli ku górze, aż znalazły się na moich piersiach. Pochyliłam się składając pocałunek na jego szyi. Westchnął cicho. Jedna z jego dłoni znalazła się na najczulszym punkcie na moim ciele. Jęknęłam wprost w jego ramię. – Cholera... - obrócił nas znowu. Zaczął poruszać się szybciej, przy okazji drażniąc mnie palcami. Zacisnęłam dłonie na pościeli.
- Luke... ja... Ahh – przyjemne uczucie rozeszło się po moim ciele. Poczułam jego dłonie na moich, które przysunął do mojej głowy i pochylił się złączając nasze usta w krótkim, ale namiętnym, pocałunku.
- Lea – jęknął wprost do mojego ucha wchodząc we mnie jednym, mocnym ruchem.
Leżałam na brzuchu przyglądając się blondynowi, który leżał na placach z jedną ręką pod głową, a jego wzrok był zwrócony ku mnie. Drugą dłonią powoli przesuwał palcami po moich plecach. Uśmiechnęłam się delikatnie, na co odpowiedział mi tym samym. Podciągnął się trochę i złożył pocałunek na moim ramieniu.
- Dlaczego bellissima? – zapytał przesuwając opuszkami palców po moim tatuażu.
- Mój biologiczny ojciec mówił tak na mnie, kiedy byłam mała. Chciałam mieć przy sobie coś co zawsze będzie mi o nim przypominać.
- Nie mylił się – powiedział ponownie się kładąc, tym razem na boku. Spojrzałam na niego pytająco. – Jesteś piękna tiny princess – złączył nasze usta. Usłyszałam burczenie w moim brzuchu, a Luke odsunął się ode mnie patrząc na mnie z rozbawieniem i zaśmiał się cicho. – Też zgłodniałem – zacisnęłam usta w cienką linię. Podniósł się, w ogóle się nie przejmując tym, że był nagi. Podniósł dresy z krzesła i założył je. Podszedł do mnie, pochylając się nade mną i cmoknął w czoło. – Załóż coś i przyjdź do mnie – chwilę później opuścił pokój. Usiadłam, przytrzymując kołdrę i schyliłam się podnosząc z podłogi jego koszulkę, którą wcześniej miałam na sobie i założyłam ją. Podniosłam się, rozglądając. Okay, gdzie jest moja bielizna?
Weszłam do kuchni, od razu podchodząc do chłopaka i przytuliłam się do niego. Odwrócił się powoli, podniósł mnie i posadził na blacie, na co się zaśmiałam.
- Co? – spojrzał na mnie niezrozumiale.
- Ciągle będziesz tak robił?
- Łatwiejszy dostęp – powiedział i musnął moje usta, a jego dłoń znalazła się na moim udzie. Chwilę później znalazła się pod koszulką. Odsunął się i spojrzał na mnie z dziwnym uśmieszkiem. – Czy to moje..? – zaczął, ciągnąc za materiał bokserek, które miałam na sobie.
- Tak – odpowiedziałam. Wypuścił głośniej powietrze z ust.
- Teraz chce je zdjąć... - jęknął, a ja zachichotałam.
- Może później – uniósł jedną brew patrząc na mnie.
- Trzymam Cię za słowo tiny princess – puścił mi oczko.
Siedziałam na jego kolanach, wtulona w jego nagi tors. Obecnie zajmowaliśmy sofę w salonie, oglądając jakiś serial kryminalny. Było już po dziesiątej wieczorem i chyba zapowiadało się na to, że będę tu nocować.
Wtuliłam się w niego bardziej, układając głowę na jego obojczyku i lekko opierając czoło o jego szyję. Czułam jak kciukiem delikatnie masował moje biodro, przez materiał koszulki. Przymknęłam oczy i wzięłam głęboki wdech.
- Kocham Cię Luke – szepnęłam.
- Ja Ciebie też, Lea – odpowiedział, a ja mogłam poczuć pocałunek na głowie.
- Wszystko będzie dobrze, prawda?
- Oczywiście, że tak, dlaczego miałoby nie być? – wzruszyłam nieznacznie ramionami, a chwilę później czułam jak delikatnie odsuwa mnie od siebie, by móc na mnie spojrzeć. – Co jest?
- Pewnie sobie coś ubzdurałam, ale mam złe przeczucia. Wiem, to głupie.
- Sądzę, że za dużo o tym wszystkim myślisz. Co może się stać? Wiesz o mnie wszystko Lea, a ja nie mam zamiaru znów zrobić czegoś głupiego i Cię stracić – z powrotem się w niego wtuliłam.
- Wiem – objął mnie ramionami.
- Mogę Ci to nawet powtarzać codziennie.
- Możesz – zaśmiał się. Złożyłam pocałunek na jego obojczyku.
- Powtórka? – byłam pewna, że się uśmiecha.
- Nie, muszę się wykąpać – odpowiedziałam, chcąc wstać z jego kolan, ale mnie powstrzymał. Spojrzałam na niego pytająco.
- Prezentów się nie marnuje – powiedział całkiem poważnie. Patrzyłam na niego, z lekko otwartymi ustami, nie wiedząc co mogłabym powiedzieć. - Ewentualnie możemy się razem wykąpać – dodał.
- Okay – spojrzał na mnie zaskoczony, ale zaraz uśmiechnął się szeroko. – Ale ręce przy sobie.
- Oczywiście – pocałował mnie.
- Jakoś Ci nie wierzę.
Odwróciłam się w stronę blondyna, czując na sobie jego wzrok. Od kilku minut znajdowaliśmy się u mnie. Ja krążyłam po kuchni, a on siedział przy wyspie. Postawiłam przed nim kubek z kawą i uśmiechnęłam się lekko. Usłyszałam kroki, więc zalałam kawą drugi kubek i posłodziłam mieszając.
- Cześć Luke – głos mojego ojca rozszedł się po pomieszczeniu.
- Dzień dobry – odpowiedział.
- Twoja kawa – powiedziałam odwracając się. Zabrał ode mnie naczynie i upił łyka.
- Słyszałem, że przychodzisz do nas jutro – spojrzał na chłopaka, na co ten przytaknął. – Tylko błagam, przypilnuj jej aby nie narobiła porcji jak dla wojska.
- Tato – oburzyłam się.
- Ciągle gotujesz za dużo.
- Theo to później zjada, on wszystko mieści – mruknęłam, na co oboje się zaśmiali. Spojrzałam na nich zła.
- Dzwoniła do Ciebie matka? – zapytał nagle, a ja zmarszczyłam brwi.
- Nie, dlaczego miałaby? Nie odzywała się od jakiegoś roku.
- Cóż... pewnie niedługo to zrobi. - podszedł do jednej z szafek i otworzył ją wyjmując kopertę, którą mi podał. Była zaadresowana do mnie. - Zaręczyła się – zamrugałam kilkukrotnie. – Wychodzi za mąż jakoś na wakacje – wzięłam głęboki wdech, przełykając ślinę. – To zaproszenie i jeśli chcesz, powinnaś pójść.
- Nie chce – odpowiedziałam od razu, rzucając jeszcze zamkniętą kopertę na blat. – Przepraszam na moment – powiedziałam wymijając go i szybko opuściłam kuchnię. Byłam zła, naprawdę zła. Co ona sobie myślała? Nie odzywała się nie wiadomo jak długo, nawet nie zadzwoniła w moje dziewiętnaste urodziny, a teraz co? Myśli, że jak zadzwoni i zaprosi mnie na swój ślub to o wszystkim zapomnę i pojadę do niej, rzucając jej się z utęsknieniem w ramiona? Dlaczego w ogóle rozmawiała z moim ojcem!?
Trochę za mocno trzasnęłam drzwiami od swojego pokoju, kiedy zamykałam je za sobą. Dlaczego muszę się tym aż tak przejmować?
- Lea – odwróciłam się i spojrzałam na Luke'a, który zamykał za sobą drzwi. Podszedł do mnie i objął ramionami, przyciągając do siebie. – Przecież wiesz, że nie musisz się z nią spotykać.
- Nie o to chodzi – odpowiedziałam. Ukucnął naprzeciwko mnie, łapiąc za moje dłonie.
- Więc o co?
- O to, że przez nią czuję się jak nic nie warty śmieć, który od tak można wyrzucić. Jestem jej córką, a ona... po prostu mnie zostawiła Luke. Jakbym nigdy się dla niej nie liczyła. Niby czym ma być to cholerne zaproszenie? Chce dobrze wypaść przed swoim facetem?
- Nie chciałabyś z nią chociaż porozmawiać?
- Nie – westchnął.
- Lea wiem, że zachowała się fatalnie, ale to wciąż twoja matka.
- Nie obchodzi mnie to. Matka nie porzuca swoich dzieci, nie wyzywa ich od wpadek i błędów, a tym bardziej nie mówi, że ich nienawidzi. Kiedyś nie rozumiałam jej szorstkiego zachowania wobec mnie, ale teraz rozumiem je doskonale. Też nie chciałabym pamiętać o swoim największym błędzie – poczułam łzę na policzku, którą szybko otarłam.
- Jest idiotką skoro tak uważa – zaśmiałam się krótko. – Będzie tego żałować – wstał i pochylił się muskając moje ust. Sięgnął dłońmi do moich policzków i przetarł je kciukami.
- Hej, hej, hej! – drzwi do mojego pokoju nagle się otworzyły, a w nich stanął Theo. Spojrzał na nas dziwnie, a mój wzrok od razu spoczął na czarnej, puchatej kulce, którą trzymał w ręce. – Co jej zrobiłeś? – zapytał, a ja wciąż nie odrywałam wzroku od tego maleństwa.
- Nic, po prostu...
- Jaki śliczny – przetarłam szybko oczy i podeszłam do brata zabierając od niego kociaka. – Skąd go masz? – spojrzałam na niego, po czym przeniosłam wzrok na malucha, który miauczał cicho.
- Znalazłem. Jest twój.
- Co?
- Matka zagroziła, że wywali mnie z domu, jak jeszcze coś podrapie – zaśmiałam się. – Rozumiesz? Mnie, a nie kota.
- Ma rację – odpowiedziałam unosząc zwierzaka na wysokość twarzy. – Hej mały – nie mogłam przestać się uśmiechać. - Nazwałeś go?
- Nie, jeszcze nie.
- Luke?
- Nazwiesz tak kota? – T spojrzał na mnie jak na idiotkę.
- Nie – spojrzałam na niego w ten sam sposób, po czym odwróciłam się w stronę blondyna. – Patrz jaki słodki – wystawiłam go w jego stronę.
- Nie tak jak ty – pochylił się i złożył pocałunek na moim czole, po czym zabrał kociaka ode mnie.
- Aww jesteście tacy uroczy – oboje spojrzeliśmy na Theo. – A nie? – zaśmiałam się.
- Jak go nazwiesz? – podniosłam wzrok napotykając niebieskie tęczówki, wpatrzone we mnie.
- Meow Meow* – odpowiedziałam.
- Meow Meow? – powtórzył. – Oryginalnie – starał się nie roześmiać.
- Ej... oddawaj – wystawiłam ręce w kierunku kota.
- Nie – przytrzymywał go jedną ręką przy swojej klatce piersiowej, a drugą go zaczepiał, przez co maluch starał się złapać łapkami jego palce. – Ała... ostre ma te pazurki.
- Żebyś wiedział, z jednej poduszki nic nie zostało – mruknął T. – Jego rzeczy zostawiłem na korytarzu.
- Rzeczy?
- Zabawki, jedzenie, posłanko i tym podobne.
- Ile go masz?
- Trzy dni – uśmiechnął się szeroko.
- Lea? Patrz, macha Ci – odwróciłam się z powrotem w stronę Luke'a, który wystawił w moją stronę kota.
- Jak ty go trzymasz? Jeszcze coś mu się stanie – zabrałam mu go.
- Nic mu nie będzie.
- Wybacz Luke, teraz pójdziesz w odstawkę – zaśmiał się mój brat.
- O nie, zabieraj go – spojrzałam to na jednego, to na drugiego.
- Nie ma mowy. Chodźmy stąd Meow Meow, damy Ci coś do picia – głaskałam go po główce, kierując się do drzwi.
- A ja to co? – usłyszałam, po czym zaczęłam się śmiać, na pytanie Luke'a.
08 Przygarnąć zwierzaka ✓
* tak, tak już w jednej mojej historii jest kot, o tym jakże zacnym imieniu, ale osobiście jestem beznadziejna w wymyślaniu imion dla zwierzaków, a do tego wszystkie koty tak nazywam so... xD
Przepraszam, że tyle musiałyście czekać na ten rozdział! Kolejny postaram się dodać we wtorek, oby się udało! xD
Tych, którzy jeszcze nie zauważyli i nie czytali chciałabym zaprosić na moją nową historię Tag, you're it! z Michaelem! Może się wam spodoba, zapraszam ♥
Wszystkiego dobrego w Nowym Roku!♥
Lov U moje małe księżniczki♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro